11 - lekcja Hagrida i spotkanie z Dumbledorem

Poszliśmy przed chatkę gajowego gdzie stała już większość uczniów. Kiedy doszliśmy Hagrid zaczął mówić.

–... dobra. Dzisiaj pokażę wam coś super.

Ruszyliśmy w głąb lasu i dotarliśmy do imitacji stajni dla Hipogryfów. Hagrid przyprowadził jednego o imieniu Hardodziob. Kiedy gajowy powiedział, „kto pierwszy" wszyscy cofnęli się do tyłu, oprócz Harry'ego. Chłopak musiał się ukłonić przed hipogryfem, a potem pogłaskać. Kiedy wykonał te czynności Hagrid posadził go na grzbiet hipogryfa, aby ten mógł polatać na stworzeniu. Po około pięciu minutach wrócili. Do hipogryfa podszedł Malfoy mówiąc coś o tym, jaki to Hardodziob nie jest niebezpieczny i brzydki itp. Stworzenie się zdenerwowało i udrapnęło przemądrzałą fretkę. Hagrid już chciał zanieść Malfoya do skrzydła szpitalnego, ale powiedziałam mu żeby poczekał chwilkę. Z torby wyciągnęłam fiolkę z wodą z mojego jeziorka, dzięki magii przeniosłam płyn na ranę chłopaka, a ta po chwili się zagoiła. Potem powiedziałam Hagridowi, że zaprowadzę Malfoya na wrzeli wypadek do Skrzydła Szpitalnego, aby pani Pomfrey sprawdziła czy na pewno nic mu nie jest. Większość drogi milczeliśmy, ale Malfoy musiał to popsuć i powiedzieć coś.

– dziękuję.

– za, co?

– za to, że mi pomogłaś. Mogło się to skończyć o wiele gorzej, ale i tak ten potwór...

– że kto?

– to znaczy, to stworzenie musi ponieść konsekwencje.

– to tylko zwierzak. On nie rozumie tego, co zrobił.

– jak to zrobiłaś?

– ale co zrobiłam?

– co to była za mikstura, której użyłaś.

– to nie była mikstura. Tylko woda z pewnego jeziora w zakazanym lesie. Mało osób o tym wie, ale jak moja moc połączy się z tą wodą ma lecznicze działania.

– ciekawe, że akurat mi o tym mówisz.

– mówię ci to, ponieważ zapytałeś. – Powiedziałam zmieszana

– zapytałem, co to była za mikstura, a ty mi powiedziałaś o działaniu swojej mocy. Tak trochę odbiegłaś od pytania.

– wiesz, co? Przez te trzy lata zdążyłam się dużo o tobie nasłuchać, jaki to jesteś niemiły, wredny, aroganci i zapatrzony w siebie. Sama byłam o tym przekonana. A tak naprawdę wystarczy z tobą chwilę porozmawiać a można się dowiedzieć, że wcale taki nie jesteś.

– kto ci naopowiadał takie bzdury?! A nie, czekaj, już wiem. Potter i ta jego banda. Tak?

Postanowiłam przemilczeć to pytanie

– uznam to za tak.

– o już dotarliśmy. To teraz tak, idziesz do pani Pomfrey, mówisz, co się stało, dalej, że dałam ci eliksir i powiedziałam, że ma sprawdzić czy na pewno nic ci nie jest.

– tak, bo na pewno uwierzy jak powiem, że kazałaś mi tu przyjść, a ja cię posłuchałem. Chociaż i tak jesteś jedyną osobą, której mógłbym słucham.

– dobrze wiedzieć. Do zobaczenia.

– pa.

Kiedy Draco wszedł do SS nie wiedziałam, co dalej porobić. Udałam się w stronę mojego dormitorium. Po drodze spotkałam Hermionę i powiedziałam, aby przyszła do mnie koło 18:30. Ta spytała się czy może wziąć ze sobą Ginny siostrę Rona. Oczywiście się zgodziłam, ponieważ chciałam mieć jak najwięcej przyjaciół. Koło 18:00 postanowiłam trochę posprzątać przed przyjściem dziewczyn. Punktualnie o 18:30 przyszła Hermiona z rudowłosą. Polubiłam ją.

– dobra nie zaprosiłam was tu bez powodu. Musicie coś wiedzieć.

– dawaj

– pamiętasz Herm jak poszłam z Malfoyem do skrzydła szpitalnego?

– tak. I co?

– rozmawialiśmy chwilę i...

– rozmawiałaś z Malfoyem?! Dziewczyno oszalałaś! – Trochę się wystraszyłam

– tak, wiesz już dawno. Siedzenie w tej szkole dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku przez dwanaście lat i to praktycznie cały czas w jednym pomieszczeniu może wykończyć.

– czy ty właśnie powiedziałaś, że nigdy nie wyszłaś poza mury tego zamku!?

– no nie do końca. Parę razy byłam na Pokątnej i w Hogsmeade.

– to i tak koszmar! Ja bym oszalała! Już wiem. Idziesz z nami do Hogsmeade w przyszłym tygodniu.

– Ale wracając o czym gadałaś z fretką?

– fretką?

– Malfoyem.

– najpierw mi podziękował, a potem tak jakoś wyszło, że powiedziałam mu o pewnej rzeczy, o której nikt nie wiedział...

– zwierzyłaś się Malfoyowi!

– tak wyszło, ale to jeszcze nie najlepsze! Pod koniec rozmowy przyznał, że jestem jedyną osobą, której mógłby się słuchać. Rozumiecie to?

– o matko...

– brak mi słów! Książe Slytherinu się kogoś słucha! Ty, a poszłaś już do Dumbledora z tą sprawą z rodzicami?

– cholera jasna! Zapomniałam!

– takie słowa w ustach tak ładnej dziewczyny? – Wystraszyłam się nie na żarty.

– boże! Draco! Jak tu wszedłeś? Ile słyszałeś? Czekaj, czy ty właśnie powiedziałeś, że jestem ładna?

– bogiem jeszcze nie jestem, wszedłem tu za wami i na to ile słyszałem sama możesz sobie odpowiedzieć i tak powiedziałem tak.

– ty, Anita miałaś rację. Dziwnie miły się zrobił.

– w wyjątkowych sytuacjach jestem miły Granger.

– co tu się odwala! Dziewczyny świat staną na głowie! Malfoy nie nazwał mnie szlamą!

– dobra sceny zdziwienia porobicie potem. Teraz wszyscy sio, bo muszę iść do Dumbledora.

– ej no weź. Nie rozejrzałem się tu jeszcze.

– trzymajcie mnie! Draco wyjdź, nie zostawię nikogo samego w moim pokoju.

– no dobra. Wygrałaś. Już sobie idę.

Kiedy wszyscy wyszli z mojego pokoju udałam się do gabinetu dyrektora. Zapukałam a kiedy usłyszałam donośnie – proszę – weszłam. Za biurkiem siedział Dumbledore. Stanęłam naprzeciwko niego.

– profesorze mam pytanie. Czy wie pan jak mieli na nazwisko moi rodzice?

– niestety Anito, nie wiem jak nazywali się twoi rodzice, ale mogę trochę poszukać i jeżeli coś znajdę to cię powiadomię. A przy okazji, zauważyłem, że dogadujesz się z kilkoma osobami. Bardzo mnie to cieszy.

– też jestem z tego zadowolona. Dziękuję i do widzenia.

– do widzenia Anito.

*******************************************

Powróciłam! Wyjazd zakończyłam i mogę wrócić do pisania. 


Wiecie, tak się zastanawiałam czy komuś się to podoba i czy ktoś to w ogóle czyta. Dajcie znaki życia. Zachęcam do komentowania.

następny rozdział w sobotę

Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top