Rozdział 7.

   Miriel właśnie wychodziła na korytarz, gdy natknęła się na Legolasa.

- Przeszkadzam? - zapytał elf, uśmiechając się szarmancko. - Akurat chciałem zapukać...

- Nie, wejdź. Proszę. - Złotowłosa zaprowadziła syna Thranduila do wnętrza komnaty i posadziła na ciemnozielonej sofie. - Co cię do mnie sprowadza?

- Chciałem porozmawiać... Wczoraj pokłóciłem się z moją siostrą i ona na pewno nie będzie chciała mnie wysłuchać.

- Czy coś się stało? - zapytała ostrożnie.

- Tak. Znaczy nie. Znaczy... - zaśmiał się cicho, zakłopotany. - Postanowiłem że pomogę wam w uwolnieniu Thorina i jego towarzyszy.

- Eee... Mogę się dowiedzieć skąd wiesz o naszym planie?

- To Idril nic ci nie mówiła? - elfka przecząco pokręciła głową. - Przez przypadek usłyszałem waszą rozmowę na korytarzu i, po przemyśleniu całej sprawy, nie chcę dalej ukrywać się w Mrocznej Puszczy, nic nie robiąc, podczas gdy Śródziemie jest zagrożone!

Miriel poczuła ciepłą rękę Legolasa na swojej dłoni. Spojrzała elfowi prosto w oczy. Miały one najpiękniejszy odcień błękitu, jaki elfka w życiu widziała... Przypomniały jej się ich wspólne chwile w dzieciństwie...

Złotowłosa odwróciła wzrok.

- Tak bardzo się za tobą stęskniłem - szepnął do jej ucha blondyn.

Usłyszeli za sobą kroki i ktoś wpadł do komnaty. Miriel odsunęła się od syna Thranduila. Kiedy się odwrócili zobaczyli Idril.

- Miriel?! - syknęła blondynka. - Co tu robi ten fałszywy drań...?!

- Przyszedł porozmawiać... - odpowiedziała speszona elfka.

- Oczywiście - prychnęła. - Niby o czym? - spiorunowała ich wzrokiem.

- O tym, że... no... Ty jej to powiedz! - poirytowana pchnęła elfa w stronę Idril. Legolas zatoczył się.

- Zmieniłem zdanie i chcę pomóc uwolnić krasnoludy - powiedział po odzyskaniu równowagi. - Może nawet dołączę do waszej kompanii...

Nie dokończył bo Idril uderzyła go mocno w nos.

- Tępak! - warknęła. - Trzeba było tak od razu! - objęła go, po czym spoliczkowała.

- Ej! A to za co?! - obruszył się masując zaczerwienione miejsce.

- Za nic, tak po prostu. - Wyszczerzyła się. - Głuptak.

- Na nic nie zważająca kretynka.

- Zapatrzony w siebie idiota.

- Uparta wariatka.

Wszyscy, zgodnie, wybuchnęli śmiechem.

~*~

Legolas siedział obok Miriel przy wielkim stole. Święto Gwiazd trwało już ponad trzy godziny i większość elfów zdążyła porządnie się upić. Kompania czekała na "znak", który miała im dać Malre schowana za krzakami.

- Czyli wasza przyjaciółeczka nie mogła przyjść?- zapytał czerwony jak burak Thranduil

- Tak ojcze, jak już mówiłem, źle się czuła...- Legolas przerwał, gdy król Mrocznej Puszczy wskoczył na stół. - Zaczyna się. - Szepnął do swojej siostry.

- ,,Dawnooo, *hick* teemuuu, był sobie *hick* taki właaaadca..." - zaczął śpiewać i chwiejnym ruchem zatańczył do rytmu piosenki.

Nagle coś zawyło zza krzewów. Pijani wartownicy zerwali się na nogi.

- Co to było?- zapytał jeden z nich.- Wargowie?

- To tylko moja... wściekła wiewiórka, którą znalazłem w eee... rzece. - Improwizował Legolas. Ten mrożący krew w żyłach dźwięk, nie był niczym innym niż sygnał Malre.

- Aha! *hick* Wznieśmy toast za *hick* tą wiewiórkę *hick*! - wykrzyknął Thranduil. W tym samym momencie potknął się o jedną ze złotych mis i padł twarzą prosto na talerz Idril. Wykorzystując zamieszanie czwórka przyjaciół uciekła z komnaty.

- Co to miało być? - zaśmiał się Legolas. - Ten sygnał nie miał wystraszyć wszystkich zebranych!

- Ale zadziałał - zauważyła Malre. - A wściekła wiewiórka! Ha!

- Przestańcie, nie mamy dużo czasu! - skarciła ich Miriel.

- Przepraszam Wasze Miłości, ale znalazłam tego zmutowanego krasnoluda, gdy podglądał mnie pod prysznicem! - przerwała im rudowłosa elfka trzymająca na plecach worek.

- Tauriel?! - krzyknęli w tym samym czasie. - Ty żyjesz?!

- Eee... tak? Przecież po ostatniej wyprawie wróciłam do pałacu cała i zdrowa.

- Myślałam, że trolle cię zabiły! - zdębiała Idril.

- Eee... nie...? - coś wiło się w skórzanym worku zarzuconym rzez ramię elfki. Ze środka słychać było przygłuszony głos. Rudowłosa odwiązała sznurek, a ze środka wyskoczył Bilbo Baggins.

- Na brodę Gandalfa, co ty tu robisz?! - zawołała córka Galadrieli.

- To długa historia... A co wy tu robicie? Nie powinniście być na Święcie Gwiazd? - zapytał hobbit.

- To jeszcze dłuższa opowieść! - wtrącił się Lindir. - Po prostu rób to co ci powiemy.

Wszyscy spojrzeli na Tauriel, która zdezorientowana stała na środku korytarza.

- Idziesz z nami!- rozkazał książę Mrocznej Puszczy.

- Malre, Bilbo i Tauriel, idziecie sprawdzić czy wyjście jest bezpieczne. Reszta idzie za mną! - orzekła Miriel, po czym pobiegła w stronę schodów.

Kilka minut później, czwórka elfów stanęła przed wejściem do lochów.

- Tylko jak ukradniemy strażnikom klucze? - zapytał Lindir. - Nie mamy czasu na wszczynanie bójek.

- Ja to załatwię - rzuciła stanowczo córka Thranduila. Nie czekając na odpowiedź otworzyła żelazne drzwi.

- Księżniczko Idril! *hick* co Panią tu sprowadza *hick*? - zapytał jeden ze strażników opierający się z trudem na swoim mieczu.

- Przyszłam sprawdzić co u naszych więźniów?- zapytała ze stoickim spokojem. - Gdzie klucze? - pierwszy wartownik opadł na ziemie, zemdlony.

- Nie możemy powiedzieć. - Zza rogu wyszedł drugi strażnik, który był jeszcze trochę trzeźwy. - Król rozkazał nam nikogo nie wpuszczać do więźniów, więc proszę opuścić lochy.

Idril wywróciła oczami.

- Mój drogi, ależ ja tylko przyszłam zobaczyć jak wy się czujecie... - zaczęła przesłodzonym tonem. - Tak ciężko pracujesz całymi dniami! Musisz być baardzo zmęczony... i taki dzielny! Zasługujesz na nagrodę... - elfka przysunęła się do strażnika i bezgłośnie wyciągnęła klucze z jego pasa.

- Pani...- elf złapał złotowłosą w pasie na co ona od razu go odepchnęła i z całej siły walnęła pięścią w twarz. Nieprzytomny strażnik opadł z hukiem na posadzkę.

- Co on sobie wyobraża!? - mruknęła pod nosem. - Dobra, TERAZ!

Zza drzwi wyszła trójka przyjaciół. Legolas spojrzał na bezwładne ciało elfa leżące przy nogach Idril.

- Miało się odbyć bez bójek...

- Nieważne już!- skarciła ich Miriel. Mamy klucze więc chodźmy jak najszybciej uwolnić krasnoludy!

Przyjaciele podbiegli do celi Thorina. Krasnolud siedział zgarbiony w kącie swojego więzienia. Ale, gdy tylko usłyszał dźwięk przekręcanego klucza w zamku,  natychmiast się obrócił.

- Odejdźcie parszywe szczury! Wy zgniłe elfie robale, wy trolle, wy uszate skrzaty, które nie myją się przez miesiąc! Zostawcie nas w spokoju! Egzekucja jest dopiero jutro!

Zmieszani przyjaciele popatrzyli po sobie.

- Em...- szepnął Lindir. - O co mu chodzi?

- No jasne! Krasnoludy nie widzą w ciemności tak jak my, po prostu nas nie rozpoznał - powiedziała Miriel i podeszła bliżej do Thorina. - To my! Miriel, Lindir i Idril, przyszliśmy was uwolnić.

Krasnolud osłupiał a potem ponownie wybuchł:

- To na co jeszcze czekacie?! Uwolnijcie resztę!

Po kilku minutach otwierania ciężkich, metalowych drzwi cała kompania była wolna. W tym samym momencie do lochów wbiegła Tauriel.

- Mamy wyjście! - uśmiechnęła rudowłosa i zniknęła za rogiem. Kompania ruszyła za elfką.

Nagle usłyszeli kroki i śpiew. Zastygli w przerażeniu, doskonale wiedząc kto idzie.

Zza rogu wybiegł pijany Thranduil, ledwo trzymając się na nogach.

- Oh *hick* witajcie, witajcie... *hick* miłe Trolle... Szukam to-alety!* hick*- elf zachwiał się ale w ostatnim momencie chwycił balustrady schodów.

Cała kompania stała i patrzyła się na tę niecodzienną scenę. Idril otrząsnęła się jako pierwsza.

- Ja to załatwię! - szepnęła do reszty, po czym podeszła do pijanego króla, który popatrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem. - Dobranoc ojcze! - elfka walnęła blondyna z całej siły pięścią w twarz, aż opadł bezwładnie na posadzkę. - Na co czekacie?! Wiejemy!

Tauriel zaprowadziła ich starego magazynu, służącego do przetrzymywania beczek z alkoholem.

- Szybko! - Zza rogu wyszła Malre. - Krasnoludy i Bilbo, musicie wejść do beczek!

- Co? - burknął Thorin. - Niby dlaczego?

- Masz zamiar narzekać w takim czasie? - syknęła gondorka. - Strażnicy uciekli! Zaraz wrócą ze wsparciem! Po prostu mi zaufajcie!

Miriel i Idril wymieniły znaczące spojrzenia.

W końcu krasnoludy i hobbit zgodzili się. Gdy tylko ostatni z nich wgramolił się do drewnianej beczki, Malre pociągnęła za metalową sztangę i wszyscy z wrzaskiem wpadli do rzeki znajdującej się poniżej.

- Natomiast my idziemy tędy. - Kobieta wskazała im małe drzwi, wychodzące na schody, schodzące na brzeg rzeki. Zniknęła w nich. - Szybko! Musimy zdążyć za nim zamkną wrota!

Miriel, Legolas i Tauriel wybiegli za brunetką.

Lindir ruszył w stronę drzwi.

- Czekaj! - powiedziała Idril, a elf momentalnie się obrócił. - Słuchaj Lindir... jeśli coś ci się stanie na tej wyprawie i nie zdołam ci powiedzieć... Powiem ci teraz.

Złotowłosa westchnęła i popatrzyła prosto w jego brązowe oczy. Po czym się uśmiechnęła lekko i połączyła ich usta w pocałunku.

- Idziecie?! - przerwał im daleki głos Malre.

- Też cię kocham - szepnął jej do ucha elf.

Idril spoliczkowała szatyna, a następnie znów go pocałowała.

- Lepiej już chodźmy - mruknął Lindir.

Tak jest! 7 rozdział! Zmusiłyśmy się żeby go dokończyć, ale dość dużo się dzieje w tym rozdziale więc zapraszamy was do gwiazdkowania i komentowania! Do następnego ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top