1 na start
"Kurwa!" - krzyknęłam w myślach. Kolejny raz ćwiczyłam jeden jedyny moment w kaprysie. Temat był prosty ale zarazem taki trudny. Po następnych próbach zagrania tego fragmentu perfekcyjnie, poddałam się i po prostu usiadłam na fotelu. Spojrzałam w telefon. Nie odpisywał. Znowu... Nienawidzę takich ludzi którzy mi nie odpisują. To jest wkurwiające. Ale on* miał to coś, coś czego nie potrafię wyjaśnić. Dlatego do niego cały czas piszę, żeby go bliżej poznać. Dręczy mnie to codziennie, dosłownie, co w nim takiego kurwa jest. Spojrzałam na zegarek. Była już 19.00. Postanowiłam na dzisiaj skończyć ćwiczenie bo palce zaczęły mnie boleć. Schowałam skrzypce do futerału i poszłam pograć w siatkę. Codziennie tak robię. Gram tak gdzieś mniej więcej do 21:00 bo wtedy zaczynało się ściemniać. Zmęczona po treningu poszłam po wodę i słuchawki. Położyłam się na ławce. Włączyłam muzykę i zamknęłam oczy. Zaczęłam się wczuwać w dźwięki muzyki. Wszystko momentalnie mi się przypomniało jak się z nim poznałam.
Było to rok temu na pewnym wyjeździe. Przyjechałam, był zaciesz, spotkanie z profesorem no i kolacja. Oczywiście z moimi przyjaciółkami przyszłysmy za wcześnie więc czekamy aż się ludzie zejdą. I nagle wchodzi on i jego kolega. Moja psiapsi się z nim wita No to ja nie mogę być gorsza i też się z nimi przywitałam. Hmmm No może nie od razu byłam nim zainteresowana. Zaczęłam na niego zwracać uwagę gdy łapał ze mną dłuższy kontakt wzrokowy. W jego oczach było coś... Magicznego. Ale oczywiście rok temu byłam głupsza i im bliżej go poznawałam to tym bardziej musiałam się w nim zakochiwać. Przenieśmy się do drugiego pewnego miejsca czyli pół roku później. Nasz kontakt się nieco poprawił. Zapraszał mnie na spacery grał ze mną w karty, bilarda No takie tam. Ogólnie było bardzo super. Ale najbardziej zabolało mnie to że się ze mną nie pożegnał. Czekałam, czekałam No i w końcu się nie doczekałam. Postanowiłam to olać. Więcej już do niego nie pisałam. Ale długo nie wytrzymałam. On był dla mnie jak jakiś jebany narkotyk...
Muzyka się skończyła. Już gwiazdy świeciły swoim tajemniczym blaskiem a księżyc oświetlał mój duży ogród. Było już dość późno więc postanowiłam iść spać. Jeszcze jak leżałam w łóżku to myślałam o tym że już niedługo mija rok odkąd się poznaliśmy. Pół roku go kurwa nie widziałam, pół roku! Nie wiem kiedy ten czas minął. To wszystko za szybko się dzieje. Masakra. I tak Właśnie zasnęłam.
Tym razem Śniło mi się że idę brzegiem morza przy zachodzie słońca z futerałem na plecach. Nagle podbiega do mnie on i mnie przytula na powitanie. Idziemy, rozmawiamy, śmiejemy się. On się zatrzymuje, wyciąga skrzypce i zaczyna grać. Ja robię to samo. Gramy przy blasku zachodzącego słońca i przy dźwiękach fal. Łapiemy kontakt wzrokowy. Po chwili przestaje grać i się do mnie przybliża.
Właśnie wtedy się obudziłam. Byłam mega wkurwiona i zarazem zaciekawiona. Czy to kolejny sen proroczy? Kto wie? Przecież cierpimy na zespół muzyków niezrównoważony psychicznie. O kurwa. Moja przyjaciółka mnie zabije... napisałam to w złym rozdziale. Ale w sumie to też jego dotyczy. Tamtego dnia nie pamiętam. Nikt nie wie co się wtedy działo. Nawet ja. Nie chcę wiedzieć. Nie mam ochoty. Pamiętam dni wyjątkowe np pewnego dnia 2018 roku.
Dzień wcześniej dowiedziałam się że on jest w pobliskim mieście. Nigdy nie robiłam spontanicznych wyjazdów, no ale cóż, pierwszy raz musi być. Więc rano spakowałam się, ogarnęłam mało wiele i wujek zawiózł mnie na dworzec. Tam Wsiadłem w pociąg i pojechałam daleko daleko w pizdu... no dobra może nie tak daleko. 70 km na pewno. Więc gdy Dojechałam to nie miałam kompletnego pojęcia gdzie iść. Zadzwoniłam do mojego przyjaciela i on mi wszystko wyjaśnił gdzie co i jak (ten przyjaciel tam mieszkał i o nim też będzie rozdział). Poszłam do galerii i zgadnijcie do jakiego sklepu od razu weszłam... tak, to był Empik. Gdy obeszłam całą galerię dwa albo trzy razy wreszcie do mnie napisał że może się spotkać. Więc ja wsiadam w autobus i jadę... jadę... i jadę... W nieskończoność. Nareszcie dojechałam na miejsce spotkania. Usiadłam na jakiejś ławce i czekam... Mija 15 minut. " Dobra napiszę do niego że już czekam i zadzwonię do przyjaciółki". No istnieją gadam 10 minut, 15, 30, 45... " No kurwa gdzie on jest do cholery"- mówię do siebie wkurwiona. Ona się rozłączyła a ja postanowiłam zwiedzać trochę okolice. Ładne miasto, ładne. Był tam taki pomnik który bardzo dobrze wspominam XD. Popatrzałam na telefon. "Ooo wreszcie jebany napisał ~Będę za 4 minuty~". Już usiadłam na tej ławce i zniecierpliwieniem czekałam. W tym czasie obserwowałam ludzi, NORMALNYCH LUDZI. Boże, kocham to robić, serio. No i tak sobie rozmyślam i w końcu on się dosiada. Zaczynamy rozmawiać, jest naprawdę rewelka. Stwierdziłam że połazimy trochę po rynku. Chodzimy, śmieszkujemy, ja się na niego wkurwiłam a on powiedział że jestem agresywna haha Weszliśmy do Maka, zjedliśmy i już musiał mnie odprowadzić na autobus. Gdy już przyjechał pożegnaliśmy się, jeszcze ostatni raz na niego spojrzałam, pomachałam i uśmiechnęłam się ciepło. On zrobił to samo. Zmienił się, chyba najlepsze ale z charakteru, nie z wyglądu XD Dużo się o nim dowiedziałam. Czemu ten jebany pociąg musiał być tak szybko? KURWA MAĆ!!! Życie jest takie pojebane. Ehhh... Chciałam jeszcze do niego przyjechać ale on pracował... Mówi się trudno. Zobaczymy się dopiero za kilkanaście dni. W ogóle dość rzadko rozmawiam z chłopakami a co dopiero się z nimi przyjaźnie. Chłopak Zosi i Łucji to co innego hehe Ale że on? Rok temu to ja się naprawdę zdziwiłam że w ogóle do mnie napisał, chciał rozmawiać. Najwyraźniej mnie lubi i tyle. Czy będzie coś z tego więcej? Wątpię... Ale... Resztę los nam pokaże
-----------------------------------------------------------
*pewien chłopak (o rok starszy, mieszka ponad 100 km ode mnie)
Kilka rozdziałów na pewno będzie, następny już niedługo. W mojej historii nie ma ani grama ściemy. To wszytko dzieje się na prawdę hehe
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top