7. Tajemnicze zagrożenie.
Rezydencj Bruce'a, październik 27, sobota, 22:43
Jason i i Dick właśnie skończyli oglądać wybrany wcześniej film. Nie mając co teraz robić, zeszli do Batjaskini. Nikogo tam jednak nie zastali, ponieważ o tej godzinie, wszyscy byli już na patrolu.
- Co byś powiedział na mały trening?- zapytał nagle Jason.
- Czemu nie.
Po tych słowach obaj podeszli na środek jaskini, gdzie najczęściej były przeprowadzane treningi. Dick wziął swoją stałą broń, czyli pałki Escrima.
- A ty co wybierasz?
Jason w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
- Zaczekaj chwilę.- powiedział Dick, po czym skierował się w tylko sobie znanym kierunku. Jednak jego nieobecność nie trwała długo. Wrócił po ok. minucie.
- Trzymaj.- zwrócił się do przyjaciela, jednocześnie rzucając mu miecz.
Jason wprawnie go złapał, jednak nie wydawał się co do tego przekonany.
- Jesteś pewien?
- Jasne. Zawsze byłeś w tym ode mnie lepszy. Poza tym nie mam innej wolnej broni. Mam tylko jeden komplet pałek.- mówiąc to, podrzucił jedną z nich, którą akurat trzymał w ręce.- A kij Bö ma aktualnie Tim. Więc sam widzisz, że nie masz wyboru. A teraz przestań tyle gadać.
- Skoro tak mówisz.- po tych słowach chłopak zaatakował.
Jednak Dick bez najmniejszej trudności zablokował atak.
- Stary nie obrażaj mnie. Musisz się trochę bardziej postarać.
Ta uwaga zachęciła nieco Jasona do lekkiego popisania się swoimi umiejętnościami. Cofnął się o krok do tyłu, a następnie błyskawicznie zaatakował. Jednak tym razem nie ograniczył się do pojedyńczego ataku. Szybko zmieniał ułożenia miecza, co pozwalało mu na stosowanie zarówno ataków od góry, jak i od dołu.
Niestety Dick już nie raz ćwiczył z Damianem i przez ten czas wiele się nauczył. Trudno było go czymkolwiek zaskoczyć. Poza tym całą walkę ułatwiał mu fakt, że kije były dwa, a miecz tylko jeden.
Przez jakiś czas walka wyglądała praktycznie bez większych zmian. Mimo iż Jason nieraz próbował nowych sztuczek, to nie udało mu się zaskoczyć Dicka, a jeżeli już, to chłopak szybko się korygował. Innymi słowy, to starszy z walczących był na wygranej pozycji.
Jednak nagle Jason wpadł na pewien pomysł. Niespodziewanie wyrzucił miecz w górę. Tak jak się spodziewał, Dick zaskoczony tym posunięciem, spojrzał na chwilę w tym kierunku. Jason tylko na to czekał. Postanowił nieco zmienić reguły pojedynku. Wykorzystując nieuwagę rywala, podciął go i uniemożliwił wstanie. Stanął na nim jedną nogą i wygiął mu ramię do tyłu.
- No i co powiesz?
- Zmieniasz zasady.
- Nie przypominam sobie, żebyś jakiekolwiek podawał. No więc?
- Dobra, dobra. Wygrałeś. Zadowolony?
Jason osiągnowszy to co zamierzał, pomógł przyjacielowi wstać.
- Wiesz co? Gdyby nie fakt, że cię nienawidzi, to Damian miałby godnego rywala w walce na miecze. Mógłby mnie ktoś wreszcie zastąpić na tych treningach.- powiedział Dick.
- To na to jeszcze troche poczekasz.
Po zakończonym treningu, przejrzeli jeszcze kilka z kamer miejskich, ale nie znaleźli nic ciekawszego niż paru ulicznych huliganów.
- Chyba nic tu po nas. Idę na górę.- stwierdził wreszcie Jason.
- Aha. Ja jeszcze chwilę tu zostanę.
- Jak chcesz.- mówiąc to poszedł w kierunku schodów, prowadzących do rezydencji.
Dick przez chwilę jeszcze sprawdzał co przez ostatni tydzień działo się w mieście. W tym celu, między innymi, przejrzał ostatnie raporty policji oraz strażników z Arkham. Jednak, o dziwo, nie natknął się na nic, co mogłoby zwiastować jakieś kłopoty.
Już miał wracać z powrotem na górę, kiedy nagle na ekranie komputera wyświetlił się znak Batmana, który oznaczał nadchodzące połączenie. Chłopak zaskoczony tym faktem odebrał.
- Co się dzieje?- zapytał zaciekawiony, zanim dzwoniący zdążył cokolwiek wyjaśnić.
- Sprawdź mi dane osób, które właśnie ci wysłałem.- usłyszał w odpowiedzi.
- Też miło cię słyszeć Bruce.
Jednak nie doczekał się żadnej reakcji ze strony Batmana. Nie żeby jakoś specjalnie się jej spodziewał. Westchnął tylko cicho i zabrał się za szukanie potrzebnych informacji.
Po chwili znalazł akta 3 wskazanych osób w bazie policyjnej.
- Masz je?- pogonił go zniecierpliwiony Batman.
- Tak, ale nie wiem po co ci one. Pierwszy z nich to John Mayer- jeden z 4 przywódców półświadka Gotham. Ma na swoje usługi sporą grupę przestępczą. Jednak głośno stało się o nim dopiero około pół roku temu. Ma na swoim koncie kilka porwań, zamieszek i innych tego typu występków. Zaś dwaj pozostali to jego ochroniarze. Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
- Nie żyją. Ktoś załatwił ich niecałą godzinę temu.- odpowiedział, jak zwykle rzeczowo i spokojnie, Batman.
- Aha, a to takie niezwykłe, bo...- Dick celowo nie dokończył, żeby Bruce coś jeszcze wyjaśnił.
- Zrobił to za pomocą broni białej. Do tego umiejętnie i...
- Dobra, dobra nie kończ. Łapię. Wiesz kto to zrobił?
- Możliwe. Sprawdź jeszczr czy Mayer należał do jakiejś konkretnej... grupy.
Po niedługiej chwili Dick znalazł to czego szukał w samych aktach Batmana, które ten zrobił o prawie każdym przestępcy w Gotham.
- To powinno cię zainteresować. Był radnym w Trybunale Sów. Jednak po tej całej akcji, 6 miesięcy temu, zniknął, a już miesiąc później stało się o nim głośno na ulicach Gotham. Coś jeszcze?
- Nie. To wszystko.
- Świetnie. To udanego patrolu.
Batman rozłączył się, pozostawiając Dicka bez żadnej odpowiedzi.
Chłopak jeszcze przez chwilę próbował domyślić się toku rozumowania Bruce'a dotyczącego tej sprawy. Jednak szybko z tego zrezygnował.
Już miał z tamtąd odejść, kiedy nagle usłyszał warkot nadjeżdżającego motoru.
Hej! To znowu ja. Sorry, że znów przez dłuższy czas nie było rozdziału, ale trochę straciłam wenę, a trochę uczyłam się na sprawdziany.
No, ale rozdział jest. I przepraszam za tak marny opis walki, ale naprawdę nie umiem tego robić (a nie chciałam po prostu napisać "Obaj ćwiczyli ok. 15 min." I to tyle). Ale spokojnie w tym opowiadaniu jeszcze nie raz będą pojedynki, więc wreszcie będę musiała się tego nauczyć.
A jeszcze tak dodatkowo, to wiem. Świetna godzina wstawiania. 😁
No i to chyba tyle. Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top