6. Prowokacja
Przez kolejny tydzień sytuacja była bardzo napięta i często dochodziło do sprzeczek i różnego rodzaju nieporozumień. Często były one wynikiem zwykłych przypadków, lecz nieraz były one sprowokowane przez którąś ze stron. Przez dwa pierwsze dni Jason starał się jakoś zagadać do chłopców, lub ich przeprosić. Jednak szybko doszedł do wniosku, że na nic się to nie zda.
Zresztą Tim odzywał się do niego wyłącznie wtedy kiedy było to konieczne, ale na ogół starał trzymać się od niego jak najdalej. Zaś Damian kiedy dowiedział się od Dicka, że Jason zostaje, to przez kilka dni wyżywał się na wszystkich dookoła.
W tych okolicznościach, cierpliwość Jasona była wystawiona na ogromną próbę. A zważywszy na jego, bądź co bądź, nieraz porywczy charakter w końcu musiało dojść do spięcia.
Rezydencja Wayn'a, październik 27, sobota, godz. 20:14
Jason siedział na kanapie w salonie i próbował się czymś zająć. Razem z Dickiem i Brucem ustalili, żeby lepiej na jakiś czas dał sobie spokój z misjami. Policja i tak miała go na oku i tylko czekała na jakiś drobny błąd z jego strony. Jednak po tygodniu siedzenia w jednym miejscu, chłopak po prostu zaczynał się nudzić.
Aktualnie zabrał się za jakąś książkę od Dicka. Co prawda nie szczególnie przepadał za czytaniem, dlatego bardziej przewertowywał całą książkę, niż faktycznie ją czytał.
- Naprawdę nie wiem co Dick w tobie widzi.- usłyszał nagle czyjś głos. Nawet nie musiał patrzeć w tamtą stronę, aby wiedzieć do kogo należał.
Ostatnimi czasy jednym z ulubionych zajęć Damiana stało się docinanie i prowokowanie Jasona do bójki. Najwyraźniej zrozumiał, że ignorowanie go lub samemu wszczynanie awantury, nie jest najlepszym pomysłem. Dlatego teraz próbował innej taktyki.
Z początku Jason nie miał zamiaru mu tego ułatwiać, dlatego po prostu udawał, że jest całkowicie pochłonięty czytaniem książki.
- Poza tym Batman musiał być naprawdę zdesperowany wybierając sobie takiego pomocnika.
Jason mocniej zacisnął dłonie na trzymanej książce, co oczywiście nie uszło uwadze Robina. Wiedział, że już nie dużo brakuje do osiągnięcia celu. W pewnym momencie uśmiechnął się złowieszczo, co nie mogło oznaczać nic dobrego.
- Nic dziwnego, że Joker wybrał ciebie na swój cel.
Nagle po pokoju dał się słyszeć głośny trzask zamykanej książki. Jason gwałtownie wstał i powoli zaczął podchodzić w stronę Damiana, groźnie na niego patrząc.
- Masz jakiś problem Robin?- mówiąc to stanął przed nim. Było widać, że ledwo mad sobą panuje.
- Jeden. Stoi przede mną, a na co dzień panoszy się po moim domu.
- Wiesz, w życiu nie zawsze wszystko musi kręcić się wokół ciebie.
- Gdyby to zależało ode mnie to już dawno by cię tu nie było.
- To masz pecha, bo to nie ty tutaj rządzisz.
- Może, ale ja przynajmniej nie dałem się tak banalnie załatwić jakiemuś błaznowi.- Damian wiedział, że wreszcie znalazł jego słaby punkt i nie zamierzał tego zmarnować.
Jednak mimo iż spodziewał się ataku, to nie zdążył dość szybko zareagować. Jason błyskawicznie złapał go, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Jakby tego było mało, w pewnej chwili poczuł na szyi dotyk zimnej stali. Nie musiał patrzeć w dół, aby wiedzieć, że to był sztylet, który Jason prawie zawsze miał przy sobie. Jednak nie takich rzeczy trzeba było, aby go przestraszyć.
- Widzisz? Mówiłem, że ciągle jesteś niebezpieczny. Stare nawyki powracają.
- Akurat ty masz najmniejsze prawo, żeby mi to wypominać. A teraz posłuchaj mnie uważnie. Przez cały ten czas, kiedy tu jestem nie dajesz mi spokoju. Cokolwiek bym nie zrobił, ty ciągle chcesz tylko walki. Po co? Dlaczego nie możesz wreszcie dać mi spokój i się odczepić?
- To ty zacząłeś to wszystko. Po co żeś tu wracał?
- Bo czy ci się to podoba, czy nie, to także mój dom. I jeden głupi smarkacz tego nie zmieni.- mówiąc to wypuścił Robina i schował sztylet na znak, że nie zamierza walczyć.- Aha i jeszcze jedno. Jeszcze raz wspomnij o Jokerze, a pogadamy sobie inaczej.
- I co? Zaatakujesz? Już się boję. Podczas pierwszej walki sobie poradziłem, to dlaczego nie miałbym teraz?
- Jasne. Tylko nie zapominaj, że wtedy przegrałeś.
- I tym razem nie licz na "ostrożne" traktowanie.
- Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Dlaczego tak mnie traktujesz? Aż tak, źle znosisz przegraną?
- Po prostu wyłącznie na to zasługujesz.- po tych słowach odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Jason przez chwilę jeszcze stał na środku pokoju i próbował się uspokoić. Musiał przyznać, że te ciągłe prowokacje zaczynają go już lekko irytować. W pewnym momencie, nie odwracając się, spytał.
- Ile z tego słyszałeś?
- Praktycznie wszystko.
- Dlaczego nie zareagowałeś, kiedy... no wiesz.
- Ufam ci. Wiem, że nic byś mu tak naprawdę nie zrobił.
- A może on ma rację z tymi "starymi nawykami"?
- Jason...
- Dick, ty nic nie rozumiesz. Jama Łazarza ma specyficzny wpływ na ludzi. A co jeśli kiedyś naprawdę nad sobą nie zapanuję i...
- Jason spokojnie. Nie pozwolę na to. Na razie świetnie ci idzie i wiem, że dasz radę. Jesteś od tego silniejszy.
- Dzięki.
- A teraz chodź obejrzeć jakiś film.
- A czy ty przypadkiem nie masz mieć teraz patrolu.
- Może, ale co poradzisz? Plany czasami ulegają drobnym zmianom.
Po tych słowach obaj skierowali się w stronę sali projekcyjnej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top