4. Poranna awantura.
Gotham City, październik, sobota 20, godz. 10:00
Damian odrazu po przebudzeniu zdał sobie sprawę, że jest później niż zwykle. Zaś kiedy zerknął na zegarek, który stał na szafce koło łóżka i okazało się, że zaspał tylko o jakieś... 3 godziny dłużej niż zwykle. Może Alfred dodał coś usypiającego do wczorajszych ciasteczek. W końcu już nie raz narzekał, ża robin mało sypia. Jednak szybko odrzucił ten pomysł. Wstał i przebrał się w ciemną bluzę i spodnie. I wtedy zaczął się zastanawiać, jak on właściwie znalazł się w pokoju. Dobrze pamiętał, że wczoraj z Timem przysnęli w sali projekcyjnej. Zresztą musiał przyznać, że nie było tak źle, a nawet...
- O, śpiący królewicz postanowił wreszcie dołączyć do świata żywych.- usłyszał nagle głos Dicka, który stał w drzwiach.- Swoją drogą, wiesz, że jak śpisz i nie próbujesz nikogo zabić to jesteś naprawdę...- jednak nie dane mu było dokończyć, bo w jego kierunku już leciał niewielki sztylet. Naszczęście Grayson był na to przygotowany i w porę się odsunął. Tym sposobem sztylet utkwił w ścianie koło niego.
- Chciałbyś coś jeszcze dodać Grayson ?
- Właściwie to tak. Za 15 min. śniadanie więc czulibyśmy się zaszczyceni, gdybyś raczył do nas dołączyć.- zażartował Dick.
Po tych słowach chłopak był gotowy zrobić kolejny unik, ale jak się okazało nie było takiej potrzeby. Damian tylko spojrzał na niego przenikliwie, po czym spytał.
- Na jakiej misji wczoraj byłeś ?
- A co, martwiłeś się ?
Jednak odpowiedziała mu wyłącznie cisza, co oznaczało, że Damiana nie da się tak łatwo zbyć.
- Opowiem ci przy śniadaniu, dobrze ? Nie chce mi się tego powtarzać tobie i Timowi z osobna.
- Pewnie. Przecież nie chcemy żebyś nam się tu przemęczał.- po tych słowach wyminął Dicka, zostawiając go w pokoju samego.
"Czekaj. Czy Damian właśnie zażartował ? No, to będzie ciekawie."- pomyślał Dick i ruszył w kierunku pokoju Tima.
Dojście tam nie zajęło mu długo. Powoli otworzył drzwi do pokoju chłopaka i tak jak się spodziewał , zastał tam Tima, który jeszcze smacznie spał.
Dick bez dłuższego zastanowienia podszedł do niego i brutalnie ściągnął z niego kołdrę. Jednak to nie podziałało.
- Tim...- Dick spróbował innej metody, ale ta również nie odniosła zamierzonego skutku.
Nagle chłopak wpadł na inny pomysł.
- Damian tu idzie !- krzyknął tuż nad uchem śpiącego.
To zadziałało odrazu.
Tim w przeciągu kilku sekund zerwał się na równe nogi.
- Nic nie zrobiłem !- jednak chłopak, kiedy tylko zobaczył śmiejącego się Dicka, szybko zorientował się w zaistniałej sytuacji.
- Serio Dick ? Lepszych pomysłów nie miałeś ?
- Pewnie, że miałem, ale nie moja wina, że tak zabawnie panikujesz.
- Wcale, że nie ! Tak w ogóle, to co ty masz dzisiaj taki dobry humor ?- Tim wyraźnie chciał zmienić temat.
- A czemu miałbym nie mieć ?
Po tych słowach wyszedł z pokoju. Jednak kiedy tylko zamknął drzwi, oparł się o ścianę i ciężko westchnął. Dobry humor był tylko przykrywką. Tak naprawdę wcale nie czuł się tak pewnie. Wręcz przeciwnie. Był strasznie zaniepokojony tym, jak akcja rozwinie się przez najbliższe kilkanaście minut. Stał tak jeszcze niepewny co ze sobą zrobić i obmyślał plan, jakby delikatnie przekazać chłopcom, że Jason zostaje tu na stałe. Niestety nie miał na to zbyt wiele czasu.
W końcu postanowił, że do niego wpadnie i zobaczy co u niego słychać. Szybko skierował się w tamtym kierunku. W przeciągu minuty znalazł się pod drzwiami do jego pokoju. Tym razem postanowił okazać odrobinę kultury i zapukać. Jednak nikt mu nie odpowiedział, ani nie otworzył. Dick zapukał ponownie, tym razem głośniej, ale i tym razem nie doczekał się odpowiedzi. Zniecierpliwiony postanowił wreszcie wejść do środka. Ku jego zdziwieniu, nikogo tam nie zastał.
- No to ładnie. - powiedział cicho sam do siebie.
Tymczasem u Jasona.
Chłopak wstał o umówoinej wczoraj godzinie i po kilku minutach był już gotowy. Przez jakiś czas próbował sobie znaleźć jakieś zajęcie do momentu przyjścia Dicka. Jednak po chwili mu się znudziło i postanowił pójść się rozejrzeć.
Starał nie dać po sobie poznać niepokoju, który odczuwał. Dobrze wiedział co nastąpi w ciągu najbliższych minut. Kiedy młodsi go zobaczą, nic nie dadzą żadne tłumaczenia Dicka. Awantura była nieunikniona. Jason chciał mieć to wszystko już za sobą.
Nawet się nie spostrzegł kiedy znalazł się w salonie. Panował tu idealny porządek. Zresztą tak było zawsze od kiedy pamiętał. Zawsze go dziwiło jak Alfred daje radę ogarniać to wszystko.
Nagle, bardziej wyczuł niż usłyszał za sobą jakiś ruch. Szybko odwróvił się, przeczuwając już kogo tam zobaczy. Jednak zanim zdążył jak kolwiek zareagować, poczuł silne uderzenie pod żebrami, a zaraz potem następne, które zwaliło go z nóg. Nim zdążył się podnieść, lub choćby obronić poczuł na szyi but, który skutecznie uniemożliwiał mu wstanie, a tym bardziej wzięcie oddechu. Jednak zdołał jeszcze z siebie wykrztusić.
- Zgubiłeś gdzieś swój miecz Robin ?
Jednak zamiast odpowiedzi poczuł jeszcze mocniejszy nacisk, z którego wywnioskował, że tą uwagą musiał jeszcze bardziej zdenerwować Damiana.
- Co ty tu robisz Todd ?- spytał wrogo chłopak, ignorując poprzednią uwagę.
Jednak tym razem Jason, nawet mimo chęci nie był wstanie z siebie nic wykrztusić. A co gorsza naprawdę zaczynało mu brakować powietrza. Po krótkiej chwili zaczął widzieć przed oczyma czarne plamy.
Nagle doszedł go niewyraźny krzyk. Dopiero po chwili dotarło do niego, że należał on do Dicka. Zaraz potem poczuł, że ucisk gwałtownie ustępuje. Odrazu zaczął się krztusić i kilka razy nabrał gwałtownie powietrza. Dopiero teraz zwrócił uwagę na zmartwionego Dicka, którego zobaczył nad sobą.
- Dzięki stary.- powiedział lekko zachrypniętym głosem, jednocześnie rozmasowując obolałą krtań. Zaś po chwili stanął niepewnie na nogi.
- Co to ma znaczyć Grayson ?- spytał wściekły Damian i było widać, że w każdej chwili jest gotowy z powrotem rzucić się na Jasona.
- No właśnie. Mam nadzieję, że możesz to jakoś wyjaśnić Dick.- usłyszeli za sobą kolejną osobę.
Okazał się nią ,nie kto inny jak Tim, który trzymał się w bezpiecznej odległości. Jednak i z jego postawy dało się wywnioskować, że nie jest zadowolony z tej sytuacji.
Dick westchnął ciężko, po czym zaczął, niepewny co dokładnie powinien powiedzieć.
- Dobra słuchajcie. Nie chciałem, żeby to tak wyszło...
- Streszczaj się. - przerwał mu zniecierpliwiony Damian.
- Dobrze. Chciałem wam o tym powiedzieć w jakiejś bardziej dogodnej sytuacji, ale niestety wyszło, jak wyszło. Wczoraj w nocy, kiedy Bruce mówił wam, że jestem na misji, tak naprawdę byłem z nim pogadać.- w tym momencie pokazał na Jasona.- Wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy i pomyślałem...
- On tu nie zostanie.- przerwał mu ktoś śmirtelnie poważnie. Dick zdziwił się, bo takiej reakcji spodziewał się raczej po Damianie, nie zaś po Timie.
- Posłuchajcie...- Dick chciał coś powiedzieć, ale tym razem przerwał mu Damian.
- Jeżeli myślisz, że po tym co zrobił pozwolimy mu tak poprostu tu sobie zostać, to jesteś głupszy niż myślałem Grayson.
- Damian spokojnie. Daj mi to wyjaśnić.
- Nie. A teraz słuchaj, bo więcej tego nie powtórzę. To nie jest jego miejsce. On tu nie pasuje i tu nie zostanie. A po tym wszystkim co zrobił, ma szczęście, że jeszcze żyje.
- Dosyć.- Dick powoli tracił cierpliwość.
- Ale przyxnaj, że taka jest prawda Dick. Przecież doskonale wiesz co on wyprawiał. Nie rozumiem jak możesz go jeszcze bronić. Przecież to jest przestępca. A ich się..
- Powiedziałem dość ! Zachowujecie się okropnie.
- A ty jak dureń, którym jesteś. Lepiej się zamknij Grayson. A ty wynoś się z tąd !
Kiedy Dick spojrzał na przyjaciela, zrobiło mu się go naprawdę żal. Miał poczucie, że to wszystko jego wina. Żałował, że nie rozegrał tego inaczej. A najgorsze było to, że teraz zupełnie nie wiedział co powiedzieć, aby mu pomóc
- Mają rację Dick. To nie mogło się skończyć inaczej.- po tych słowach odwrócił się i zanim Dick zdążył jak kolwiek zareagować, wyszedł z rezydencji.
Hej ! Zgodnie z umową oto kolejny rozdział. Nawet wyrobiłam się na czas. Kto się tego spodziewał i myślicie, że co się stanie dalej ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top