17. Stary znajomy.
Rezydencja Wayne'a, godz. 22:34
Dick chodził niespokojnie po pokoju. Zastanawiał się jakie szanse powodzenia ma jego plan. Niestety doszedł do wniosku, że niewielkie. Rozważał wszystkie "za" i "przeciw". Innym z jego spostrzeżeń, był fakt, że nie miał żadnego argumentu przetargowego. Musiał po prostu liczyć na swoją umiejętność perswazji i być może, odrobinę szczęścia. Na co on w ogóle liczył porywając się na ten plan?
Nagle do pokoju weszli dwaj pozostali chłopcy i wyrwali go z ponurych myśli.
- Co tam Dick? Czemu jeszcze nie na patrolu?- zapytał szczęśliwy Tim.
- Mógłbym zapytać o to samo.- odparł Dick również się uśmiechając, nie chcąc dać po sobie poznać, że się czymś martwi. Jednak nic z tego nie wyszło.
- Co jest? I nie próbuj mi wmawiać, że nic, bo i tak nie umiesz kłamać.- odezwał się tym razem Jason, krzyżując ręce na piersi i patrząc poważnie na Dicka.
Chłopak ponownie się uśmiechnął i pokręcił głową.
- Ta, nic nie ukryje się przed czujnym wzrokiem wielkiego detektywa.- spróbował zażartować Grayson.
- Nie, fuchy Batmana jeszcze nie zabrałem. A teraz gadaj.- chłopak nie dał się tak łatwo zbyć.
Dick westchnął po czym dał za wygraną.
- Dobra. Chodzi o to, że Bruce dowiedział się, że gliny próbują poznać twoją "tajną" tożsamość.- przy słowie "tajną", mówiący zrobił w powietrzu cudzysłów, po czym kontynuował.- Nie byłaby to nowość ani zbytni problem, gdyby nie fakt, że za niecałe trzy godziny im się to uda, jeżeli nic z tym nie zrobimy. Mam pewien pomysł, ale coraz bardziej wątpię, żeby się udał.- zakończył swoją wypowiedź, wdzięczny za to, że mu nie przerywali.
- Jaki masz konkretnie plan?- zapytał Tim starszego brata.
- Bruce powiedział, że do wykradnięcia tego będzie potrzebny profesjonalista. A tak się składa, że jednego znam. Tylko, że ostatnio się z nim widziałem dobre pięć lat temu.- odpowiedział Dick, nie chcąc tego przed nimi ukrywać.
- Czyli, że chcesz prosić o pomoc przestępcę?- spytał z niedowierzaniem Tim i w ostatniej chwili powstrzymał się od jakiegoś komentarza.
- Nie jest typowym przestępcą. Dwa razy ze sobą współpracowaliśmy. Kłopot w tym, że tym razem...
- Nie chodzi ci o współpracę. Chcesz go prosić, żeby ryzykował dla obcej osoby... mnie.- dokończył za niego Jason.
- Dosyć mało prawdopodobne. Z reguły przestępcy nie lubią ryzykować swojej wolności i to za darmo.- dodał Tim.
- No wiem, wiem. Jeżeli się nie zgodzi, to sam będę musiał się tym zająć.- podsumował Dick.
- Co?! Czyś ty oszalał? Wybij to sobie z głowy! Nie wątpię w twoje umiejętności, ale nie szkoliłeś się na złodzieja.- oburzył się Jason.
- Czemu wszyscy mi to uświadamiacie? Jestem pewny, że znając stawkę, poradził bym sobie. A teraz wybaczcie, muszę iść.- ciągłe powtarzanie mu, że nie da sobie rady z tym zadaniem, zaczynało już chłopaka irytować.
Po tych słowach ruszył w stronę Batjaskini. Strój miał już na sobie, więc był już gotowy do drogi. Szybko zszedł na dół i już miał wsiąść na motor, gdy nagle usłyszał za sobą czyjść głos.
- Posłuchaj Dick, nie chciałem cię urazić. Po prostu nie chcę, żebyś wpakował się w kłopoty z mojego powodu.- wyjaśnił cicho Jason.
- Jay, jeżeli przez ten cały czas, tylko tyle się nauczyłeś, to serio poczuję się urażony. Już ci mówiłem, że rodzinę raktuje bardzo poważnie i jestem gotowy na wszystko, byleby ich chronić.
- No wiem, ale...- Jason chciał zaoponować, jednak Dick nie dopuścił go do głosu.
- Żadnych "ale". Poza tym, może plan A wypali i to zadanie wcale nie przypadnie mnie?
- Wcale w to nie wierzysz?
- Nie bardzo.- odparł Dick z uśmiechem, po czym wsiadł na motor i odjechał.
Na szczęście już wcześniej namierzył tego kogo poszukiwał i wgrał współrzędne do pojazdu. Zaś namierzenie tej osoby, było na prawdę proste, o ile ktoś wiedział, czego należy szukać.
Droga na miejsce zajęła mu ok. piętnastu minut. W końcu dojechał do opuszczonego magazynu. Przedtem punkt na jego mapie się przemieszczał, ale teraz stał w miejscu.
Nightwing zsiadł z pojazdu i nie próbując się ukrywać, ruszył w stronę wybitego okna, gdyż drzwi były zaryglowane, a bohater nie chciał ich wyważać. Płynnym skokiem znalazł się na krawędzi okna i już miał zeskoczyć w dół, gdy nagle w miejscu zatrzymał go głos.
- Daj mi jeden powód, dla którego nie miał bym cię teraz zaatakować. I wyjaśnij, po co śledzisz mnie od kilku minut.- odezwała się osoba stojąca w cieniu.
- Spokojnie. Wiem, jak to wygląda, ale daję ci słowo, że nie mam złych zamiarów. Nie przyszedłem tu walczyć. Chcę tylko porozmawiać.- wyjaśnił spokojnie chłopak.
- Aha, nie widzieliśmy się od czasu tego nieszczęsnego wyścigu, czyli dobre kilka lat temu i nagle teraz wzięło ci się na rozmowę? I o czym chcesz pogadać? Jak mija mi życie?- jednak już po żartobliwym tonie rozmówcy było słychać, że uwierzył. Po chwili oparł się o stojącą w pobliżu skrzynię i skrzyżował ręce na piersi.
- Dzięki.- odparł tylko Dick i zeskoczył na dół.
- No, Nightwing. Ostatnim razem gdy się widzieliśmy, nosiłeś jeszcze pseudonim Robin. Od tego czasu, tą nazwą posługiwało się już kilka osób. Dwie, trzy?
- Trzy. Co poradzisz, nie mogli się oprzeć tak świetnej nazwie.- zażartował Dick.
- No jasne. Ale chyba nie o tym chciałeś pogadać. Więc o co chodzi?
- Masz rację. Mówiąc wprost, potrzebuję pomocy zawodowca. A do nich na pewno zalicza się Red X.
Hej wszystkim! Kto się spodziewał tej postaci? A właściwie powinnam najpierw spytać, kto go zna i co ważniejsze, kto go lubi? I ogólnie jak wam się widzi jego wystąpienie w tej książce?
A tak w ogóle, podziwiam was za cierpliwość co do częstotliwości rozdziałów, bo nie trudno zauważyć, że nie wstawiam ich za często. Więc chciałam wam bardzo podziękować, że mimo to nadal to czytacie i tu jesteście. 😊
No i to tyle. Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top