10. Szkoła odwiecznym problemem.

Rezydencja Wayn'a, październik 28, poniedziałek, godz. 6:54

Tim zmęczony ostatnim tygodniem, niechętnie zerknął na budzik. Kiedy zobaczył widniejącą na nim godzinę, walnął głową o poduszkę. A podobno po weekendzie powinno się być odprężonym i wypoczętym. Tim zupełnie się z tym nie zgadzał. Nie dziś. 

Przewrócił się na drugi bok. Liczył na to, że może tym razem ktoś o nim zapomni, że trzeba go zabrać do znienawidzonego miejsca, zwanego szkołą . Nie żeby miał jakieś problemy w nauce. Co to to nie. Po prostu miał ochotę zostać w domu. Zwłaszcza po wczorajszej nocy. 

Damian do tej pory nie wrócił. Tim miał tylko nadzieję, że to co mówił, nie było na poważnie. Lubił go. Może i miał trudny charakter, ale po lepszym poznaniu go, dało się przejrzeć przybraną przez niego maskę obojętności i wrogości do całego świata. Poza tym faktem był prawie normalnym 12-latkiem. Trzeba było go po prostu zrozumieć.

Nagle po pokoju rozległ się dość głośny alarm dzwoniącego budzika. Chłopak szybko go wyłączył.

- Ciii.- syknął jakby do urządzenia.

Odczekał minutę i nic się nie stało. Kolejna i nadal nic. Chłopak już zaczynał mieć nadzieję, że jego marzenie się użeczywistni. Ale jednak życie nie było, aż tak piękne.

Tim usłyszał odgłos otwieranych drzwi do pokoju. Był pewny, że zaraz usłyszy spokojny głos Alfreda. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Lekko spojrzał za siebie i zobaczył nie kamerdynera, lecz Dicka. Trochę go to zdziwiło. 

- Co ty tu robisz?- zapytał.

- Myślałem, że ucieszysz się widząc mnie z rana.- po tych słowach uśmiechnął się do niego.

- Pewnie. Tylko, że zwykle nie wstajesz przed 8:00. 

- Postanowiłem zrobić wyjątek. Wstajesz wreszcie?

Tim jęknął męczenniczo, ale podniósł się z łóżka. 

- Brawo. Pierwszy krok za tobą. A teraz ubieraj się. Czekam w kuchni.- mówiąc to, Dick wyszedł z pokoju, pozostawiając chłopaka samego. Tim stał jeszcze przez chwilę myśląc, co tu właściwie się stało? Jednak po chwili zaczął się "ogarniać". Po kilku minutach był już gotowy. Chwycił jeszcze tylko plecak i zbiegł na dół. 

A tam Dick już czekał na niego ze śniadaniem.

- To ty umiesz gotować?- wyrało się Timowi, zanim ten zdążył się powstrzymać.

- No dzięki.- Dick udał urażonego, ale nie na długo.- Może nie dorównuję Alfredowi, ale chyba jest zjadliwe.

Obaj zasiedli do posiłku, przy którym rozmawiali ze sobą o różnych rzeczach.

- No to jak tam w szkole? Pewnie same nudy, jak dla ciebie.

- Trochę. Poza tym, że na jutro mam wypracowanie z hiszpańskiego, a nawet go jeszcze nie zacząłem. 

- Przykro mi. Niestety umiem trochę włoski, nie hiszpański. Ale możesz poprosić Jaimego.

- Może. O ile go znajdę. A tak w ogóle to co ci się dzisiaj stało? No wiesz...

- Wiem. Przepraszam. Przez ostatni tydzień niezbyt się spsałem jako starszy brat, nie?- przyznał szczerze Dick.

- Pilnowałeś tamtych. Trudno równomiernie podzielić uwagę między trzy osoby.

- To wcale mnie nie usprawiedliwia. Obiecuję od dzisiaj się poprawić. Może po szkole gdzieś wyskoczymy?

- Jasne.- uciszył się Tim.

- Super, a teraz zbieraj się. Musimy już jechać.

- My?

- Owszem. Dzisiaj ja odwożę cię do szkoły.

- Fajnie. Kto pierwszy w aucie!- krzyknął chłopak i już go nie było.

Dick uśmiechnął się lekko. A niech się chłopak nacieszy, że będzie pierwszy. Ale do auta i tak nie wejdzie. Następnie skierował się w stronę garażu, jednocześnie podrzucając w ręku kluczyki. 

Już miał wyjść z pokoju, kiedy nagle zatrzymał go czyjś głos.

- Miłej przejażdżki. 

Gdy się odwrucił, zobaczył opartego o ścianę Jasona. Dick uśmiechnął się do niego na przywitanie, ale w środku odetchnął z ulgą, że chłopak postanowił wrócić.

- Dzięki. Wszystko w porządku?- spytał dla pewności.

Chłopak tylko skinął w odpowiedzi głową. 

- Może lepiej już idź.- zmienił temat Jason.

Dick pokiwał głową na "tak" i pomachał mu na pożegnanie, po czym pobiegł do garażu. Tam czekał już na niego trochę zniecierpliwiony Tim. 

- Wybacz. Rozmawiałem chwilę z Jaysonem.- tłumaczył Dick otwierając drzwi do samochodu. Chłopak chciał sprawdzić, jak Tim zareaguje na wzmiankę o Jaysonie. Jednak żadnej specjalnej się nie doczekał. 

Po chwili pojazd odpalił i jechali już w kierunku szkoły. Mieli jeszcze 15 min. Droga minęła im szybko i przyjemnie. Jednak w końcu zajechali przed budynek akademii. 

- To miłego dnia. Do zobaczenia po lekcjach.- rzucił Dick i pomachał odchodzącemu Timowi.

Następnie zaś zawrócił samochód w stronę rezydencji. Przez praktycznie całą drogę myślał nad tym co takiego wymyślił Wally. Czasami nawet on nie wiedział czego może się po nim spodziewać.


Hej!

A macie dzisiaj jeszcze jeden rozdzialik. Trochę krótki, ale zawsze coś.

No to pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top