18. Tak czy nie?

Magazyn na obrzeżach Gotham, godz. 23:19

- Masz rację. Mówiąc wprost, potrzebuję pomocy zawodowca. A do nich na pewno zalicza się Red X.- powiedział poważnie Nightwing, co wyraźnie oznaczało koniec żartów.

- No no, muszę przyznać, że tego się nie spodziewałem. Zdradź jakieś szczegóły.

Dick w duchu ucieszył się, że X odrazu nie zakończył tematu. Teraz tylko musi mu wyjaśnić swoją prośbę... a to będzie niełatwe zadanie.
No, ale skoro dotarł już tak daleko, to nie ma czasu do stracenia. Bahater wziął głęboki wdech i zaczął wyjaśnienia.

- Dobra. Więc jest taka jedna sprawa, w której sam sobie nie poradzę.

- Tak, tyle już wiem.- przerwał mu zadziornie X, lecz jedyną reakcją Nightwinga było ostre spojrzenie.- Ok, już siedzę cicho.

- Chodzi o to, że mój przyjaciel ma spory kłopot, a żeby go rozwiązać trzeba się gdzìeś włamać i coś ukraść. A ty niezaprzeczalnie jesteś w tym lepszy niż ja.

- Jasne... a teraz rzucisz jakieś konkrety?

Ok, raz się żyje.- pomyślał chłopak.

- Policja jest o krok od odkrycia tożsamości Red hood'a. Za ok. godzinę komputer wreszcie rozpozna jego DNA, a wtedy będzie kiepsko. Problem w tym, że tych badań nie prowadzą w siedzibie GCPD, bo gdyby tak było, nie musiałbym prosić cię o pomoc. Czy to wyztarczające konkrety?- zakończył swoją wypowiedź Dick. Teraz tylko trzeba było poczekać na odpowiedź. Dobrze wiedział, że mógł to wyjaśnić jakoś składniej, ale aktualnie w jego głowie przewijało się mnóstwo scenariuszy najbliższych wydarzeń, więc nie był w stanie maksymalnie się skupić na obecnej sytuacji.

- Czekaj, czekaj, czekaj... po pierwsze, jeśli dobrze rozumiem końcówkę, to sprawa musi być dla ciebie naprawdę ważna, jeśli byłbyś w stanie sam się gdzieś włamać. Swoją drogą, mało to bohaterskie, ale to już nie moja sprawa. Po drugie, Red hood to twój kumpel?- zapytał mocno zdziwiony X.

- Tak i to jeden z najlepszych.- odpowiedział z powagą Nightwing.

- A po trzecie... chcesz żebym okradł policję?! Sorry, ale kiedyś chciałeś mnie wsadzić do więzienia, za kradzież stroju, a teraz prosisz mnie o coś takiego. Posłuchaj, już raz ci to mówiłem, jestem złodziejem, a nie przestępcą, który zagraża miastu. A po takim numerze sam  miałbym spore kłopoty z policją, a tego mi nie trzeba.

No i w tym momencie sprawy przybrały obrót, którego Nightwing najbardziej się obawiał. Jednak nie zamierzał się jeszcze poddawać. Wiedział też, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli to zaraz straci szansę, która i tak nie była zbyt wysoka, na przekonanie go

- Wiem o tym, że to niezwykle niebezpieczne i o tym, że nie masz żadnego powodu, dla którego miałbyś mi w tym pomóc...

- W takim razie, dlaczego miałbym to, twoim zdaniem, zrobić?- zapytał nieco zirytowany tą całą sytuacją Red X.

- Ponieważ myślę, że w głębi wcale nie jesteś taki zły. Wręcz przeciwnie. Pomagałeś mi już kilka razy, a to już o czymś świadczy. Ta sprawa jest dla mnie niezwykle ważna, a nikt prócz ciebie nie jest w stanie mi w tym pomóc. Proszę...

Przez chwilę trwało milczenie, które Dickowi ciągnęło się w nieskończoność. W końcu jednak X pokręcił głową i odparł.

- Wybacz Nightwing. Naprawdę bym ci pomógł, gdybyś poprosił mnie o cokolwiek innego. Ale to... jest za duże ryzyko. Przykro mi, ale nie mogę.- po tych słowach Red X wcisnął przycisk na swoim pasie i zniknął nim Dick zdążył cokolwiek powiedzieć.

Chłopak przez chwilę stał, nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie stało. W prawdzie, w duchu czuł, że to się tak skończy, jednak mimo to, naiwnie wierzył, że jakimś cudem uda mu się przekonać X. Lecz teraz ta nadzieja minęła.
Jednak, nie mógł mieć do niego pretensji. Wiedział, że prosi o wiele.

W takim razie nie ma po co tu tak sterczeć. Nie ma czasu do stracenia.- jak Dick pomyślał, tak też zrobił. Szybko wyszedł z magazynu, tą samą drogą, co poprzednio wszedł. Podszedł do swojego motoru, lecz ku swojemu zdziwieniu zobaczył, że ktoś na nim siedzi. A był to oczywiście Jason.

- Rozmowa nie poszła najlepiej?- zapytał retorycznie chłopak, nadchodzącego kolegę.

- Jakbyś zgadł.- odparł ponuro Nightwing.- No trudno. Więc powracamy do planu A.- mówiąc to chciał usiąść na motor i odrazu z tąd pojechać, aby nie tracić czasu, jednak Jason nie zamierzał mu ustąpić.

- Nie wygłupiaj się Nightwing.

- Chyba nie myślisz, że tak poprostu cię z tym zostawię. Idę tam bez względu na to czy ci się to podoba, czy nie.- Dick uparcie stał przy swoim.

- Nie ma mowy. Nie pozwolę abyś wpakował się w spore kłopoty z policją, tylko dlatego by mi pomóc.

- Mówiłem ci, że dla ciebie zrobię wszystko.

- Wiem i za to jestem ci wdzięczny, ale daj sobie z tym spokój.

- Nie lubię się poddawać, a teraz przestań zachowywać się jak dziecko i złaź z mojegl motoru.- Dick zaczynał się już powoli niecierpliwić, bo z każdą minutą miał mniej czasu.

- Nie.- jednak Jason też nie miał zamiaru ustępować.

- Jason proszę cię...

- Dick, powiedziałem nie. Nie mieszaj się w moje sprawy. Sam sobie poradzę.- chłopak miał już zamiar odjechać, lecz nagle poczuł na ramieniu czyjąś rękę.

- Nie rozumiesz Jay? Teraz już nie musisz mierzyć się z tym sam. Daj sobie pomóc... proszę.

Przez chwilę trwało głuche milczenie. Widać było, że Red hood zaczął poważnie się wachać, co powinien teraz zrobić. Nie chciał narażać Dicka na kłopoty z policją. Dobrze wiedział z czym się to wiąże. Jednak z drugiej strony dobrze go znał i wiedział, że chłopak potrafi być naprawdę uparty.

- Nie odpuścisz, co nie?- zapytał w końcu.

- Wiesz, że nie ma takiej opcji.- odparł z uśmiechem Dick.

- Dobra.- Jason westchnął głośno.- Może we dwóch będziemy mieć jakąś szansę.

- Gdzie twój optymizm stary? Może nie jesteśmy fachowcami, ale coś tam potrafimy.- Nightwing spróbował jakoś podnieść przyjaciela na duchu.

- Taa. Chociaż jakiś zawodowiec by się przydał. Szkoda, że twój znajomy odmówił.

- Trochę, ale nie mogę mieć do niego pretensji.- odparł Nightwing.

Nagle usłyszeli za sobą czyjś głos.

- I wcale nie będziesz musiał. Chyba mi odbiło, ale wchodzę w to.- kiedy chłopcy się odwrócili, ujrzeli siedzącego na jakiejś skrzyni Red X.

- Jednak zmieniłeś zdanie?- zapytał retorycznie Dick, nie ukrywając przy tym uśmiechu.

- Można tak to ująć, ale będziesz miał u mnie spory dług.

- Cokolwiek zechcesz.

- Na twoim miejscu uważał bym na słowa. Dobra, no to gdzie właściwie się włamujemy?- przeszedł do konkretów X.

- Tak pokrótce to...- Dick już miał podać jakieś szczegóły, gdy nagle usłyszał odgłos komunikatora.- Sekundkę.- po tych słowach odebrał połączenie. Jak się okazało, należało ono do Tima. Jednak to co młodszy chłopak powiedział, wcale mu się nie spodobało.

"- Nightwinb, nie chcę ci psuć dobrego humoru, ale mamy spory problem. Cała akcja trochę się skomplikowała."

Hej. Wiem, długo nic nie było, ale nic nie poradzę. Pół rozdziału coprawda miałam napisane już dawno, ale dopiero teraz wzięłam się za dokończenie go. Na wolnym postaram się jeszcze coś wstawić, ale niczego nie obiecuję. Dużo zależy od was. 😉

To do następnego razu!




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top