Emilka & Jackek nie chciałem dłużej czekać
Pov Emilka
Tego dnia spóźniłam się lekko do pracy, gdy przygotowałam się do pracy na dyżurce zaczepił mnie Jacek i Komendant, Komendant zwrócił się do mnie
– Dzień dobry Emilka zmiana planów
Jacek uśmiechał się do mnie, nie spuszczając, że mnie wzroku spytałam lekko zaskoczona
– Nie rozumiem Panie Komendancie co znaczy zmiana planów?
Zamiast słów komendanta usłyszałam słowa Jacka
– Wyruszać na patrol, że mną
Jacek zaskoczył mnie tymi słowami, ale gdy bardziej o tym pomyślałam uśmiechnęłam się spytałam niepewnie
– ale co z odbieraniem zgłoszeń co z recepcją?
Komendant uśmiechnął się mówiąc
– to zostaw mnie ja zastąpię Jacka, a na recepcję, na pewno kogoś się znajdzie.
Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy zobaczyłam szeroki uśmiech Jacka i pytanie
– to jak jesteś gotowa na patrol, że mną?
- oczywiście zawsze
Zanim opuściliśmy gabinet, Jacek spojrzał na mnie z troską i zapytał:
- Emilka, wszystko w porządku?
słowa Emilki:
Dziś, gdy przychodziłam do pracy, nie czułam się najlepiej, co Jacek zauważył. W moim sercu zrodziły się wątpliwości, czy powinnam się otworzyć,
- Jacuś, nie czas na to.
Jacek, zmartwiony moim stanem, odpowiedział:
- Emilka, jeśli coś cię trapi, od tego masz mnie. Moje wsparcie jest zawsze przy tobie.
Uśmiechnęłam się delikatnie, czując ciepło jego słów, i odpowiedziałam:
- Jacuś, wiem, ale nie chcę przerywać pracy.
W tym momencie podszedł do nas komendant:
- Patrol 08, mam zgłoszenie.
Z ciekawością zapytałam:
- O co chodzi?
- Wezwanie na Wiślaną 5, do sklepu. Przyłapano chłopaka na kradzieży papierosów.
Jacek przyjął zgłoszenie, a ja, zaskoczona sytuacją, podążyłam za nim do radiowozu w milczeniu.
Patrol 08 wyruszył na wezwanie.
Słowa Jacka:
Zauważyłem, że od momentu, gdy Emilka pojawiła się w pracy , coś ją trapi. Nie chciałem, by zmagała się z tym sama, i nie zamierzałem pozwolić, by tak pozostało.
Chwilę później dotarliśmy na miejsce.
- Proszę powiedzieć dokładnie, co się stało? - zapytałam, wpatrując się w właściciela sklepu, który wyglądał na zaniepokojonego. Jacek, z uwagą, zapisywał każde jego słowo w notatniku, starając się uchwycić istotę sytuacji.
- Chłopak schował do kieszeni jedną paczkę papierosów i chciał wyjść na zewnątrz, ale zatrzymał go alarm, i tak został przyłapany przy kradzieży.
- Rozumiem - odpowiedziałam, kierując wzrok na chłopaka. - Powiesz, jak się nazywasz i ile masz lat?
- Kacper Mleczyk, 13 lat - odpowiedział z niepewnością.
- Podaj numer telefonu do rodziców, jesteś niepełnoletni, trzeba ich zawiadomić.
Chłopak, z wyraźnym oporem, odmówił podania numeru telefonu do rodziców. W obliczu tej sytuacji postanowiliśmy, że pojedziemy do nich. Zgłosiłam się do dyżurnego, gdy Jacek kontynuował rozmowę z właścicielem sklepu.
- 08 do 00.
- 00 zgłaszam się.
- Proszę sprawdzić Kacpra Mleczyka i jego adres zamieszkania.
- Przyjąłem, sprawdzam.
- Jaka cena była kradzionej paczki papierosów?
- 17 zł.
- Rozumiem.
- 00 do 08, zgłoś się.
- Zgłaszam się, i co?
- Chłopak nie był karany adres zamieszkania Maślana 33.
Podeszłam do Jacka i chłopaka, czując ciężar sytuacji.
- Dziękujemy za zgłoszenie, Kacper. Zapraszam do radiowozu - powiedziałam, starając się nadać mojemu głosowi ton spokoju.
Kacper westchnął, wsiadając do radiowozu, a jego zmartwiony wzrok mówił więcej niż słowa. W trakcie jazdy, niepewność wypełniła wnętrze pojazdu, a chłopak poprosił z drżeniem w głosie:
- Proszę, nie jedźmy tam.
Jacek, dostrzegając strach w jego oczach, odpowiedział z empatią:
- Rozumiem, że boisz się konsekwencji, ale musisz się z tym zmierzyć.
- Nie, to nie tak - chłopak zaprotestował, a ja spojrzałam na niego, widząc, jak zmartwienie maluje się na jego twarzy.
Po chwili zwróciłam się do Jacka, czując, że jest coś więcej.
- Jacek, myślę, że on martwi się o coś innego. Kacper, to nie chodzi o kradzież?
Chłopak spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, a jego szept był pełen bólu:
- Nie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top