II

Jestem proxy już od miesiąca, lecz i tak prawie się nie odzywam. Głównie zabijam. Wszystko było normalne (jak na proxy), lecz pewnego dnia operator (Slender) kazał mi śledzić pewnego chłopaka. Miał na imie Toby. Operator powiedział że będzie on kolejnym proxy. Po jakimś czasie żal mi go się zrobiło. W końcu zabił ojca i podpalił ulice. To nawet było śmieszne, a najbardziej mina policjantów. Gdy go poznałam był trochę niespokojny, lecz w końcu się oswoił z naszą pracą. Ta..., a najlepsze jest to że on mnie wcale nie zna. Szczerze sama tak chciałam... Nie mam zaufania do ludzi. W końcu doszli nowi. Masky i Hoddy. Są to bracia. Dziś miałam ich poznać... wszystkich...

Więc... Zaczą operator To jest Zoe

-Witam nową! Uśmiechną się Toby

-Poprawka... Witasz starą (Dziwnie to brzmi XD) Poprawiłam go

-Jak to?

Ona jest tu dłużej niż ty

-Serio?! Krzyknęli razem

-Tak

No to ja zostawiam was samych

-Zoe, może opowiesz nam swoją chistorie? Spytał Masky

-Czemu nie

5 minut puźniej

Po mojej ''opowieści'' poszliśmy na wspólne polowanie. Wybraliśmy mały, szary domek. Było super! A najlepsze jest to że zaczęłam ufać ludziom...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: