4 Deidara
-Więc... Sakura jest silna? - Czarnooki siedział na kanapie i jadł ramen z przyjacielem, bo ten tylko to miał do poczęstowania. Sasuke nadal nie mógł uwierzyć w to, co powiedział Naruto. Siedział z głową opartą na rękach znajdujących się na stole i marszczył brwi. Blondyn mu się przyglądał oceniając tok jego myśli, co szło mu wręcz opornie.
-A tak w ogóle, Sasuke... - Poczekał, aż kolega na niego spojrzy. - Co cię to tak bardzo interesuje? - spytał poważnie.
Sasuke zatkało. Zupełnie nie miał pojęcia co powiedzieć. Sam nie wiedział dlaczego tak niezmiernie go to ciekawiło. Wzruszył więc ramionami i westchnął.
-A może się w niej zakochałeś? Hm? - zapytał Uzumaki z głupim uśmiechem na twarzy. Reakcja Uchihy była natychmiastowa.
-Żartujesz?! W tej irytującej dziewczynie?!!! Zresztą nawet jej nie widziałem...
Naruto siedział zmieszany i lekko oszołomiony słowami przyjaciela. Sasuke był dla niego jak brat, ale znowu miał zamiar niszczyć życie jego przyjaciółki. Znów mieszał ją z błotem. On sam nie chciał, żeby ponownie wpadła w depresje.
-No właśnie... - szeptał Naruto zapatrzony w jeden punkt na stole. - Nie widziałeś jej, a już ją oceniasz...
Czarnooki odezwałby się chamsko na temat Haruno, gdyby nie jego przyjaciel. Wiedział, ile ona dla niego znaczyła.
-Wiesz Naruto... Muszę już iść. - Brunet chciał to wszystko przemyśleć w spokoju. Uzumaki rozumiejąc to, tylko pokiwał głową. Sasuke wyszedł z jakże czystego mieszkania i kierował się ulicami Konohy na pole treningowe.
~Hm. Ciekawe jaka jest teraz Sakura? Mogłem zapytać Uzumakiego o charakter.
Westchnął i spojrzał w niebo. Było jakoś koło południa, a słońce już dawało w kość.
~Wiele się zmieniło od ostatniego razu.
Nagle Uchiha wpadł na „coś".
~Dlaczego Tsunade tak szybko mnie wpuściła? Bez żadnego zagwarantowania... no dała nam okres próbny, ale mimo wszystko...
Jego rozmyślania przerwał pisk. Obrócił się i ujrzał kilka dziewczyn biegnących w jego stronę. Nie myśląc dużo wskoczył na dach budynku i pognał trenować. Wiedział, że wieść o jego powrocie szybko się rozejdzie, ale nie sądził, że aż tak. Chciał pomyśleć, a w centrum wioski będzie to trudne.
*~*~*
Różowowłosa biegła na umówione spotkanie. Zastanawiała się czy brunetka w ogóle się zjawi w parku. Pokonała zaledwie kilkaset metrów, a już stróżka potu spływała jej po skroni.
~Na całe szczęście pracuję w szpitalu gdzie jest chłodno. Tam są idealne warunki pracy.
Już była prawie na miejscu. Skręciła w boczną uliczkę i znalazła się w parku. Szukała wzrokiem dziewczynki, ale nigdzie nie mogła jej się dopatrzyć. Westchnięcie wydobyło się z malinowych ust kobiety. Postanowiła poczekać z pięć minut, może się zjawi. Więcej nie mogła jej dać, gdyż spieszyła się do szpitala. Przysiadła na ławeczce i wzniosła wzrok ku niebu.
~Nie ma ani jednej chmurki... Shikamaru by się załamał.
Sama uśmiechnęła się do tej myśli. Gdy usłyszała kroki - które de facto były zbyt ciężkie jak na dziewczynkę, to obróciła się i jej oczom ukazał się młody mężczyzna. Jego twarz wydawała się jej dziwnie znajoma. Tylko skąd? Eh... Ona nie miała pamięci do twarzy. Facet musiał za to bardzo dobrze ją znać, gdyż zatrzymał się na jej widok i zbladł, po czym zaczął uciekać. Sakura siedziała zdezorientowana tą sytuacją. Po chwili jednak odpowiedź sama nasunęła się jej.
~To ten facet z biura Gaary.
Uśmiechnęła się chamsko i wstała. Czas młodej Tsamugi minął. Zrezygnowana ruszyła do szpitala. Nie uszła jednak dwóch metrów, a poczuła szarpnięcie w okolicy talii.
-Przepraszam, że się spóźniłam...
Odwróciła się i ujrzała osóbkę, na którą czekała. Uśmiechnęła się i powiedziała: - U lekarza niewybaczalne jest spóźnienie. W tym zawodzie liczy się każda sekunda.
Złapała ją za rękę i pociągnęła do szpitala.
Sakura siedziała za biurkiem,a Tsamugi obok niej.
-A co ja będę robiła, proszę pani?
-Mów mi Sakura. Ty będziesz się uczyła na lekarza. Dziś jest twoja pierwsza lekcja. - Uśmiechnęła się do dziewczynki, która siedziała zszokowana. - A ja cię będę uczyła. Chyba, że nie spodobam ci się, to zmienimy nauczyciela.
-A umie pani leczyć? - Tsamugi nie rozumiała jak ktoś tak młody jak Haruno mógł być lekarzem.
-Tak. I w dodatku tymczasowo jestem tu ordynatorem. - Sakura zachichotała cicho. Nagle przestała, gdy uświadomiła sobie co zrobiła.
-Niech pani coś o sobie opowie...
-No cóż... Jestem jouninem medycznym, należę do shinobi Wioski Ukrytej w Liściach. Jestem zarówno lekarzem, jak i wojownikiem. Szkoliła mnie Piąta Hokage - Tsunade Senju. Mam osiemnaście lat, a moi rodzice nie żyją - skończyła Sakura. - Teraz ty...
-Ja...
*~*~*
Blondwłosy mężczyzna biegał właśnie po lesie szukając swojego najlepszego przyjaciela. Może minęło dopiero półtora tygodnia od kiedy Sakura była na misji, ale jej brak dawał mu się we znaki. Na ostatnim treningu przeciął sobie poważnie rękę i do teraz nosił szwy i bandaż. Ino również była na misji, a babcia Tsunade nie chciała mu tej ręki wyleczyć. Tak więc nie miał mu kto pomóc. Tęsknił za nią bardzo. Jednak jedno pytanie chodziło mu wciąż po głowie: "Jak Sakura zareaguje na Sasuke?". Zaraz pomyślał o czymś, co go wystraszyło: "A co jeśli plotki o tym, że Sasuke wrócił dotarły do Suny i teraz Sakura nie chce wracać?!!!!!"
Ta myśl sprawiła, że szybko zawrócił i popędził do gabinetu Hokage. Mijał wielu ludzi, jednak nie zwracał na to teraz uwagi. W tej chwili liczyła się tylko Tsunade. Wpadł do jej biura, gdzie akurat znajdował się młody Uchiha.
-Tu jesteś?!!!! - zwrócił się do bruneta.
-Naruto, puka się!!! - Uderzyła w biurko tak, że kilka książek pospadało.
-Wiem i przepraszam! - wyjąkał. - Babciu kiedy wróci Sakura?!!!
W pokoju zapanowała cisza. Sasuke uważnym wzrokiem spoglądał to na Tsunade, to na Naruto.
~Nareszcie się przydałeś na coś, młotku.
Tsunade odchyliła się w fotelu i spojrzała na blondyna.
-A dlaczego Naruto pytasz? - zapytała spokojnym tonem, jakby krzyku sprzed pięciu minut w ogóle nie było.
-Bo tęsknię, a poza tym zastanawiam się jak Sakura zareaguje na Sasuke! - Tu Naruto pokazał palcem na kolegę.
-Naruto - westchnęła. - Ja się nad tym już zastanawiałam odkąd Sasuke wrócił.
Uchiha stał tylko i myślał nad słowami Tsunade.
~Czy faktycznie Sakura miała do mnie aż taki żal, że tak się tym przejmują...?
-Ale Babciu, co jak informacja o powrocie Sasuke dotarła do Suny i teraz Sakurcia się o tym dowiedziała i nie chce wrócić?!
~Owszem wiadomość o powrocie Uchihów dotarła już do Suny. Ba!! Dotarła do wielu wiosek, jednak po konsultacji z Kazekage, Sakura ma się o tym dowiedzieć dopiero po powrocie z misji. Chyba, że będzie przeciek.
-Bzdura!! Sakura ma tu zbyt dużo pracy. Nie może od tak tego rzucić! Poza tym znam ją i nie zrobiłaby tego.
Blondynka zdawała sobie sprawę, że słowa Naruto mają wielką wagę w TEJ właśnie sytuacji, jednak pozostawała dobrej myśli.
*~*~*
Różowowłosa kobieta siedziała przy biurku w "swoim" gabinecie i uzupełniała karty pacjentów. Starała się skupić na pracy, lecz rozmowa z Tsamugi bardzo ją poruszyła. Okazało się bowiem, że dziewczyna nie miała rodziców i znajdowała się w Domu Dziecka. Nie miała przyjaciółek, lecz tylko jedną koleżankę. Haruno było żal niebieskookiego dziecka. Przez te kilka dni, które spędziły razem, kunoichi bardzo się z nią zżyła. Dlatego też Haruno rozważa kilka propozycji. Najlepszą, a zarazem najpoważniejszą z nich było zabranie Tsamugi do Konohy. Ta opcja jej się najbardziej też podobała. Przemyślała wszystkie za i przeciw i podjęła decyzję.
~Teraz tylko trzeba uzyskać zgodę Gaary i Tsunade.
Ucieszona wstała z fotela, lecz w tym samym momencie ktoś wtargnął do jej gabinetu. Był to jeden z lekarzy. Sakura niestety nie pamiętała jego imienia.
-Pani doktor! Mamy ważny przypadek... Proszę za mną!
Sakura pobiegła szybko do rannego. Tym kimś okazał się Toru - chłopak, który zaprowadził ją i Hinatę do hotelu.
~Co mu się stało? Kto mu to zrobił?
Krzyczała w myślach Sakura. Obejrzała go całego, gdyż leżał nagi na stole operacyjnym. Przyjrzawszy mu się dokładniej stwierdziła, że na ramionach miał małe punkciki po ukłuciach.
-Proszę kartę. - Zaraz dostała to, o co poprosiła.
~Hm. Wszystko wydaję się być w normie. Tylko puls lekko przyspieszony.
Haruno badała go dokładnie.
~Ma czucie w kończynach. Źrenice zwężone.
Teraz kobieta położyła głowę na klatce piersiowej chłopaka i wsłuchała się.
~Płyn!!
-Szybko! Przyszykować miski z wodą.
-Hai! - Cały personel został postawiony na nogi.
Zielonooka włożyła końcówki palców do płynu i wprowadziła do niego chakre. Po chwili skierowała rękę wraz z cieczą na chłopaka i powoli zaczęła czyścić jego organizm.
Godzinę później, w mężczyźnie została tylko resztka trucizny, którą trzeba zlikwidować, ale odtrutką. Wzięła więc krople trucizny na płytkę i podała ją do mikroskopu. Przyjrzała się jej i stwierdziła, że to ta sama trucizna, którą używał Sasori. Była to dla niej prościzna, gdyż znała listę składników na pamięć. Tak, tamtego przeżycia nie dało się zapomnieć.
-I jak ci się podoba praca w szpitalu? - zapytała z uśmiechem Hinata. Hyuga kończyła właśnie pracę i pomagała Tsamugi w nauce, gdy Sakura miała ciężką operację. Granatowowłosa robiła proste rzeczy, gdyż była na niskim poziomie medycznym.
-Bardzo! - krzyknęła Tsamugi. - Już dawno nie miałam tak udanego dnia.
Hyuga zerknęła na brunetkę i dostrzegła uśmiech. Ucieszyła się z tej wiadomości. Jednak fakt, iż to dzięki różowowłosej ta dziewczyna jest szczęśliwa, ucieszył ją bardziej.
~Sakura zmienia się. Coraz częściej uśmiecha się. Powraca dawna Sakura.
Hinacie, aż chciało się płakać ze szczęścia.
-Coś się stało Hinata-nee-chan?
-Nie, nie. Coś mi wpadło do oka.
Tsamugi tylko pokiwała głową.
-Chodźmy na obiad. Sakura dołączy do nas.
Sakura Haruno właśnie kończyła zmianę. Teraz przebierała się jednocześnie rozmyślając. Pamiętała jak przyszła tu pierwszego dnia i nawrzeszczała na personel.
"-Dobra Sakura, Hinata wpadnę po was na obiad i gdzieś wyskoczymy. Na razie! - krzyknęła Temari.
-Pa - odpowiedziała Hinata i wraz z Sakurą weszła do budynku, w którym miały pracować. Podeszły do recepcji.
-Dzień dobry. Jestem Sakura, a to jest Hinata. Dziś miałyśmy zacząć tu pracę.
-A tak. Haruno-san i Hyuga-san. - Hinata zarumieniła się. - Tu są pacjenci, których mają panie uleczyć, a teraz proszę do gabinetu... - Nie dokończyła, bo Sakura zaczęła zadawać pytania.
-A gdzie jest zaznaczona ranga?
-Ja... Jaka ranga ? - spytała ze strachem. Za to Sakurę ogarniała złość, który narastał z każdą chwilą.
-No ranga, która określałaby poziom zagrożenia życia.
~Jak oni tego nie wiedzą?! Przecież zaznacza się czerwonym najpoważniejsze przypadki, później pomarańczowe i zielone - przypadki łagodne...
-Chcę rozmawiać z ordynatorem!
-A... Ale... Ale pani jest tutaj ordynatorem.
-A gdzie podział się były ordynator? - zapytała już spokojnie różowowłosa.
-Został skazany na śmierć, bo operował pacjenta pod wpływem alkoholu. Nie pierwszy raz zresztą - powiedziała pielęgniarka ze spuszczoną głową.
-Dobrze, to zaprowadź nas do gabinetu..."
Od tamtej sytuacji codziennie dostawała listę pacjentów, ale już pozaznaczane były rangi.
~Dobrze tylko, że tych czerwonych jest mało. Po dwa, trzy przypadki.
Teraz musiała udać się do Gaary po zgodę, aby móc zabrać Tsamugi do Liścia. Najpierw chciała to obgadać z Hokage i Kazekage, bo gdyby się nie zgodzili nie chciała robić nadziei dziewczynie. Ale nie mieli prawa jej tego zabronić. Posłuży się argumentami, a jak to nie zadziała to użyje szantażu.
Ubrana w jeansy i bokserkę ruszyła do biura Kage. Był już późny wieczór, ale i tak było bardzo ciepło. Mijała dużo domów, w których paliły się światła. Widziała rodziny przy kolacji i posmutniała.
~Na mnie już nikt nie czeka po powrocie z misji... Właśnie! Tsamugi mogłaby zamieszkać ze mną. I bym miała duży dostęp do niej. Chodziłaby ze mną do szpitala. Tak! Muszą się zgodzić.
Kunoichi z bladym uśmiechem ruszyła do siedziby władcy. Weszła do holu i za biurkiem zobaczyła tego samego mężczyznę co ostatnio, wraz z kumplami. Gdy tylko ją ujrzeli to część spuściła głowę, a reszta porozglądała się po pomieszczeniu. Udawali, że jej nie zobaczyli, poza jednym - Toru. Zdziwiła się widząc go z nimi. Ten zaś z uśmiechem podbiegł do niej.
-Sakura-chan! - Pocałował dziewczynę w policzek, która na ten gest skamieniała. - Dziękuję, że mnie wyleczyłaś. Tak dawno cię nie widziałem. Przyszłaś do Kazekage?! Chodź. Odprowadzę cię.
Ta tylko kiwnęła głową i udała się za chłopakiem. Zerknęła jeszcze w kierunku recepcji. Mężczyźni chyba zdziwili się jak ich kolega rozmawiał z Sakurą. Gdy minęli trzeci zakręt Haruno zapytała.
-Przyjaźnisz się z nimi?
-Tak to moi bliscy koledzy... A co się stało? Wydawało mi się, że się skądś znacie...
-Błędny wniosek - skomentowała zielonooka. - A teraz odpowiedz mi: dlaczego byłeś ranny? To nie były zwykle rany. Tylko trucizn, a więc?
Chłopak zmieszał się, co nie uszło uwadze kobiety.
-No więc... - Odchrząknął. - Eh... pasjonuję się marionetkami i chciałem zobaczyć mistrza w akcji. Zza drzew podglądałem Kankurou, lecz nie zareagowałem tak szybko, gdy trenował i przez to zostałem ranny. Wiesz jestem tylko chuninem, a on jouninem.
Przez cały czas, gdy to mówił miał odwrócony wzrok i tylko zerkał na Sakurę. Według niej dziwacznie się zachowywał, ale po chwili przestała o tym myśleć, gdyż znaleźli się pod gabinetem.
-Jeszcze raz dziękuję. - Uśmiechnął się i odszedł.
Sakura powoli odwróciła się do drzwi. Nagle ktoś wyszedł. Zdziwiła się widząc ANBU Konohy. Po chwili zapukała. Obrała odpowiednią strategię...
-Wejść!
-Witaj Gaara-kun...
*~*~*
Naruto tradycyjnie siedział w budce z ramen i jadł już ósmą z kolei porcję zupy. Było już późno, lecz on miał zamiar jeszcze zjeść sporo.
-Cześć Naruto. Co tak sam siedzisz? - Usłyszał wesoły głos. Obejrzał się i ujrzał Suigetsu.
-Siadaj! Widzisz nie mam z kim... - rozpaczał Uzumaki.
-No a Sasuke?
-Pf... Pewnie trenuje.
-A jakaś koleżanka. - Uśmiechnął się znacząco.
-Hinata jest na misji... - Westchnął i po chwili zrozumiał co powiedział. - Znaczy ona nie jest moją dziewczyną!!! - zaprzeczał szybko. - To tylko koleżanka!
-Jaaaaasne... - Suigetsu wiedział swoje - A jaka ona jest?
-Hm... - Naruto rozmarzył się - Cóż ma jasna buzię, białe oczy, długie, granatowe włosy. Jest miła, inteligenta, nieśmiała, spokojna. Jest po prostu cudna. - Westchnął.
-Wiesz przeciwieństwa się przyciągają... - odezwał się sprzedawca wtrącając się do rozmowy chłopaków.
-Tak myślisz staruszku? Pasujemy do siebie? - zapytał z nadzieją.
-Tak. Z całą pewnością.
-Widział pan Hinatę? - zapytał Hozuki.
-Tak, dość często - odpowiedział przecierając blat ścierką.
-A ładna jest?
-Tak. Nawet bardzo. Zresztą my w Konoha mamy same ładne dziewczyny. Na przykład Ino, moja Ayane... Sakura...
Te słowa zainteresowały Suigetsu. Chciał o niej pogadać jednak wtrącił się staruszek.
-No Naruto. Ja bym ci radził pilnować tej ładnej dziewczyny, bo ktoś się nią zainteresuje.
-Osz kurde! Faktycznie.
~Ale on ciężko myśli.
Zaśmiał się do swych myśli Hozuki.
-A co z tą twoją i Sasuke koleżanką? Jaka ona jest? - Pomimo tego, co usłyszał od Itachiego, wolał mieć lepszego informatora.
-Sakura jest dla mnie jak siostra...
*~*~*
Konoha. Dwa dni później. Ranek.
Hokage siedziała w swoim gabinecie i rozważała propozycję Itachiego. Mianowicie chciał on udać się na misję. Poinformowała Kage o tym, że obaj Uchiha powrócili do wioski, lecz nie ufała mu na tyle, by puścić go samego. Myślała kogo mu przydzielić, gdy nagle pojawił się kłębek dymu i na biurku zjawiła się mała wersja Katsuyu. Hokage siedziała zdziwiona podobnie jak Itachi.
-Witaj Tsunade-sama.
-Witaj Katsuyu. Dawno cię nie widziałam. Co ciebie sprowadza?
-Mam wiadomość od Sakury-chan.
Tsunade zrobiła zażenowaną minę na słowa zwierzęcia.
-I to ciebie wysłała jako posłańca?
Itachi stał i przysłuchiwał się temu z niekrytą ciekawością.
-"Sprawa niecierpiąca zwłoki" powiedziała.
-Eh... - Westchnęła. - Dobrze co to za wiadomość? - zapytała opierając głowę na dłoni.
Ślimak wypluł zwój. Hokage powoli go rozwinęła i zaczęła czytać:
"Droga Tsunade-sensei!
Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze i pogoda dopisuje. Oraz mam nadzieję, że masz mało spraw na głowie..."
Tsunade uśmiechnęła się.
"Tu, w Sunie jest bardzo gorąco. Już nie mogę doczekać się powrotu. A skoro mowa o powrocie..."
Hokage zmarszczyła brwi. Itachi dokładnie śledził jej mimikę twarzy.
"Poznałam tu bardzo utalentowaną, młodą dziewczynę, która chce zostać lekarzem... Nie kunoichi. Tak więc liczę, że zgodzisz się na to, abym wzięła ją pod swoje skrzydła...
„Medyków jest mało." - Twoje słowa. Dziewczynka mieszka w sierocińcu i nie ma nikogo. NIKOGO!!!! Nawet przyjaciół. Jest o dwa lata młodsza od Moegi. Liczę, że dogadają się. Gaara już się zgodził. Nawet nie wiesz jak łatwo poszło...:) Ale jeżeli się nie zgodzisz... Przejdę do szantażu: Zostanę w Sunie."
Tsunade zaczęła zgrzytać zębami, na co Shizune powoli kierowała się w stronę drzwi. Itachi był tym zdezorientowany.
"Tsunade błagam... Mam dużo więcej argumentów!!! Zastanów się i mi odpowiedz szybko.
Oddana Sakura."
Blondynka zamknęła oczy, a żyłka na jej czole zaczęła pulsować. Nagle złapała za fotel i wyrzuciła go przez okno. Shizune pisnęła i zamknęła oczy.
-Przeklęta Haruno!!!!! - krzyknęła tak, że cała Konoha ją słyszała. Potem zaś dodała szeptem. - Same kłopoty z tobą.
Itachi stał sparaliżowany. Bał się, że w niego coś poleci, a nie chciał walczyć z Hokage, gdyż był na okresie próbnym. A taka akcja, by go skasowała od razu.
-Poczekaj chwilę Itachi, tylko coś załatwię - powiedziała spokojnie. Mężczyzna kiwnął głową. Hokage wyciągnęła z szuflady zwój i otworzyła go. Wzięła pierwsze lepsze krzesło i na nim usiadła, po czym zaczęła pisać. Dosłownie pół minuty później podała zwój Katsuyu. Ta go "zjadła" i zniknęła w kłębach dymu.
-Itachi nie mogę cię wysłać. Nie ufam wam.
-Hm... A co musimy zrobić, żebyś nam zaufała, Hokage?
-To w tej chwili nie zależy od was.
Itachi się zdziwił.
-A od kogo?
-Od Sakury Haruno. Trzeba czekać na nią. Gdybyście przybyli dzień wcześniej, nie wysłałabym jej na misje. Przynajmniej nie tak wcześnie.
-A dlaczego od niej? - Ciekawość Itachiego ciągle rosła. Zwłaszcza po usłyszeniu kobiecego imienia.
-Tego ci nie powiem. - I jego zapał powoli ulatywał.
-Rozumiem.
-Możesz odejść.
-Do widzenia.
-Do zobaczenia, Itachi.
*~*~*
Sakura leżała w hotelowym łóżku i rozmyślała o wczorajszym dniu. Hinata już spała, więc miała ciszę i spokój.
"DOKTOR HARUNO
Tak brzmiał napis na tabliczce znajdującej się na biurku. Siedziała teraz w gabinecie i rozmyślała co by mogła zrobić. Pamiętała, że pierwszego dnia pracy było tu chyba dwadzieścia przypadków czerwonych, czterdzieści sześć pomarańczowych i dwadzieścia siedem zielonych. Dziś są tylko dwa pomarańczowe i osiem zielonych. Tych z lekkimi obrażeniami zostawiła Hyudze i reszcie.
Od dwóch dni coś nie dawało jej spokoju, jakby o czymś zapomniała. Często jej się to zdarzało. Zachichotała. Raz zapomniała przyjść na lekcję Tsunade, którą zorganizowała w zielarni. Chciała ją... O cholera!!! Zioła!
Miała znaleźć roślinę. Szybko zeskoczyła z krzesła, przebrała się i ruszyła ku wyjściu. Pędziła ile mogła. Słyszała kiedyś, że jakieś sześć kilometrów na północ za Suną znajduje się las, w którym można znaleźć wiele rzadkich okazów roślin. Goniła z zawrotną prędkością. Chciała się tam znaleźć jak najszybciej.
~Dlaczego ja o tym nie pomyślałam wcześniej?!
Widziała już las. Po pięciu minutach wbiegła do niego. Teraz zwolniła, po czym zaczęła powoli iść. Rozglądała się dokoła, aby niczego nie przeoczyć.
Po pół godzinie szukania znalazła to, co chciała oraz kilka innych okazów. Złożyła pieczęć, po czym wezwała Katsuyu.
-Witaj Sakura-san.
-Witaj Katsuyu-san. Proszę o zwój z roślinami.
-Oczywiście - powiedziała po czym wypluła ogromny zwój. Sakura musiała go przewijać zanim znalazła koniec roślin. Zapieczętowała flore pod numerami od dwa tysiące trzydzieści siedem do dwa tysiące czterdzieści trzy. Zwinęła zwój i oddała go Katsuyu. Ta połknęła go.
Sakura wyciągnęła szaro-czarny zwój z kabury i otworzyła go. W nim zapieczętowała tą roślinę, po którą wysłała ją Tsunade.
-Katsuyu tu masz proszę zwój dla pani Hokage. Przekaż go jej jak najszybciej.
Ślimak pokiwał głową.
-Dziękuję.
Katsuyu zniknęła w kłębach dymu. Sakura zamknęła oczy i chciała odpocząć. Jednak nie było jej to dane. Z daleka wyczuła czyjąś obecność. Była to potężna chakra. Haruno poczekała dwie minuty. Osobnik stanął na gałęzi drzewa, znajdującego się trzydzieści metrów od niej. Różowowłosa nie dała po sobie poznać, że wiedziała o obecności intruza. Dobrze, że dziś nie miała opaski. Wyczuła, że był to mężczyzna, około dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat. Miał zwichniętą rękę. Otworzyła oczy. Był to członek Akatsuki! Sakura powoli wstała.
-Deidara jak się nie mylę? - Uśmiechnęła się kpiąco.
-Proszę, proszę. Sakura. Co ty TU robisz?
-A widzisz, jestem na misji. A ty?
-A tak sobie chodzę - dodał od niechcenia. - A co, jako piesek Hokage musisz wszędzie węszyć? - zapytał z wściekłością, ale i pogardą.
-Tak - powiedziała bezczelnie. Zdziwiła się jego zachowaniem. Postanowiła coś sprawdzić.
-A jak tam liderek?
-Sama go zapytaj.
-Czyżbyś nie lubił z nim rozmawiać? - Kpina w jej głosie trochę go drażniła. - Jak mniemam wierność, to nie jest twoja zaleta. - Prychnęła na co mężczyzna zazgrzytał zębami.
-Wręcz przeciwnie. To cecha, którą cenię najbardziej. Tylko trzeba wiedzieć komu należy być wiernym.
-Taaaaa? - Spojrzała na niego doszukując się odpowiedzi. - Po co dołączyłeś do organizacji? - zapytała ciekawa.
-Pff... Jak mnie z wioski wyrzucili...
Haruno zamyśliła się. Współczuła mu. I dowiedziała się tego czego chciała.
-Deidara..."
Przekręciła się na bok. Ciekawe czy to, co powiedziała mężczyźnie cokolwiek zmieniło. Eh... Życie jest trudne. Zamknęła oczy i po chwili odpłynęła.
*~*~*
Na obrzeżach Konohy.
-Haruno i Hyuga są w Sunie. Musimy zaatakować w ciągu kilku dni...
-Dobrze. Zrobimy to za równy tydzień.
-Dlaczego tak późno?
-Musimy zebrać ludzi. To trochę zajmie...
Postacie po spotkaniu rozdzieliły się. Każda udała się w swoją stronę. Każda obrała własny kierunek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top