39 Szok pourazowy [Epilog]

Sakura siedząc w salonie oglądała telewizję. Od jej powrotu minął tydzień, podczas którego wiele się wydarzyło. Jej włosy powróciły do naturalnego koloru, a sama Haruno czuła się wyśmienicie. Normalnie kwitnęła. Teraz jednak była zmęczona po zmianie w szpitalu. Dziewczynom dała wolne, a chłopców pozbyła się z domu. Musiała odpocząć.

W telewizji leciał jakiś serial, który w żadnym procencie nie absorbował kobiety, której po głowie chodziły słowa Sasuke. Jakby na to nie patrzeć – ona też chciała mieć dziecko. Jej zdaniem była w takim wieku, że należałoby o tym pomyśleć. Była wysoko postawioną osobistością w Kraju, a nawet poza nim. Była silna i inteligentna. I chciała mieć w końcu rodzinę. Nie miała rodziców, ale posiadała siostrę. Pragnęła czegoś więcej. Więcej Sasuke.

Zmieniła pozycję siedzenia i zamknęła oczy. Nabrała duży haust powietrza i powróciła do myślenia.

Chciała się skupić na czymś innym. Na pracy, treningach, które coraz bardziej ją męczyły, ale także na nauce uczennic. Paradoksem było, że czuła się lepiej, ale także była bardziej zmęczona. Ostatnie misje trochę z niej wyciągnęły nie tylko fizycznie. Utrata wzroku, porwanie, handel...

~Tyle rzeczy.

-Puk, puk... - odezwała się nowo przybyła postać. Zaskoczona Sakura odwróciła się może zbyt gwałtownie, strasząc Temari. Uśmiechnęła się widząc przyjaciółkę, nową mieszkankę Konohy. Już oficjalną narzeczoną Nary. Jasnowłosa ubrana była w dres, który był najwygodniejszym strojem dla kobiety.

-Cześć. Jak się czujesz?

-Nie wkurwiaj mnie nawet! Wszyscy zadają to pytanie i już mi bokiem wychodzi – warknęła, denerwując się. Haruno wstała z kanapy i ruszyła w kierunku kuchni, ciągnąc za sobą gościa. Dopiero wczoraj Sabaku odważyła się powiedzieć koleżance jak przebiegała jej rozmowa z chłopakiem.

-To powiesz w końcu jak zareagował czy będziesz mnie dłużej męczyć? - Siedząc w salonie piły herbatę i zajadały się ciastkami domowej roboty.

-No dobra... Choć nie wiem czy powinnam jako, że to mój przyszły mąż. - Zaczęła, ale Sakura dostrzegła wesołe iskierki tańczące w zielonych oczach blondynki. - No nie uwierzyłabyś... - Westchnęła i zamknęła oczy. - Najpierw powiedział do mnie, że fajnie to słyszeć.

Sakura otworzyła oniemiała usta. Nie potrafiła uwierzyć, że Shikamaru w ogóle nie przejął się ciążą. Przecież to było nie do uwierzenia.

-Ja się nic nie odzywałam... po prostu nie wiedziałam jak! - Machnęła dłonią tworząc w powietrzu koło. - Stałam tak skamieniała i dopiero wtedy do niego dotarło, że to jednak nie żart!

-Powiedział ci to prosto w oczy?! - warknęła zszokowana różowowłosa.

-Tak! Powiedział, żebym sobie jaj nie robiła. - Haruno całkowicie nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała tylko z otwartymi ustami i niedowierzającym wzrokiem patrzyła na blondynkę. - Wtedy akurat trzymałam talerz, teraz już nie pamiętam z czym... w każdym razie rzuciłam w niego tym. Wyskoczył jak oparzony! Krzyknęłam mu, że zostanie ojcem i niech nie próbuje się wymigiwać, bo mój brat jest Kazekage. I wyszłam.

Uczennica Hokage odwróciła wzrok od blondynki mając ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem. To akurat było typowe dla Księżniczki Suny. Wiedziała, że przyjaciółka nie potrafiła należycie okazywać uczuć zwłaszcza w tak... ważnych i intymnych sprawach. Nie spodziewała się jednak po Shikamaru tak głupich słów i niedomyślnego zachowania.

-Poza tym Ino mnie tak męczy, że nie można wytrzymać. Ona naprawdę liczy na to, że zostanie chrzestną! - warknęła, łapiąc w dłoń kolejne ciastko."

-Nie dziw mi się. Jestem medykiem dla mnie to normalne pytanie. - Widząc morderczy wzrok przyjaciółki szybko dodała: – Ale wiem, że potrafi być nużące.

Blondynka usiadła przy stole z głową opartą o blat. Obie kobiety ściągnęły farbę za pomocą środków chemicznych, przez co teraz musiały o nie dodatkowo zadbać. Dla Sakury to nie był taki znowu problem, bo raz aktywowała pieczęć Byakugou i włosy same wróciły do świetności. U Sabaku to trochę gorzej wyglądało, ale Sakura faszerowała ją takimi witaminami, że tylko patrzeć jak wróci dawny blask.

-Co Shikamaru robi? - Zadała pytanie, jednocześnie chcąc się dowiedzieć, jaki napój chciałaby wypić Sabaku. Zdziwiła się widząc przeczący ruch głową.

-Szykuje się. - To wywołało zdziwienie u osiemnastolatki. - Jutro z rana planujemy wyruszyć do Suny, a jeszcze ta dzisiejsza impreza...

~Impreza!

Całkowicie wypadło to z głowy Sakurze. Nie miała ochoty iść ani świętować, ale nie wypadało znowu opuścić przyjęcia.

~Może pojawię się na chwilę...?

-Idę tam tylko dlatego, że powiedzieli, że to głównie na cześć misji i mojej ciąży – mruknęła Temari głośno wzdychając.

-Jak będziesz miała dość, to po prostu wyjdziesz - zainsynuowała przyjaciółka oparta o szafkę. - Nikt nie będzie miał o to żadnych pretensji.

-Tak coś czuję, że będzie... - Nagle wstała. - Idę dalej. Przyszłam tylko na chwilę, bo musiałam tobie przypomnieć o imprezce.

-Ale ja pamiętałam - skłamała różowowłosa zastanawiając się, jakie jej przyjaciółka miała moce. Dwudziestolatka spojrzała na nią jak na idiotkę, po czym wyjawiła prawdziwy powód.

-Od Ino chciałam się oderwać. Już zaczynała rzucać sprośnymi żartami. - Skierowały się do holu. - Powiedziałam, że idę do ciebie, a teraz zmykam.

-Możesz zostać dłużej.

-Nie mam mowy! Idź się szykuj.

I z tym zdaniem trzasnęły drzwi frontowe. Haruno jeszcze przez kilka minut patrzyła na drewno, ale stwierdziła, że najwyższa pora się zbierać.

~Jeszcze ktoś po mnie musiałby przyjść...

Haruno złapała ręcznik i szlafrok w dłoń i weszła pod prysznic. Namydliła ciało i nim zdążyła je spłukać – usłyszała jak coś trzasnęło na parterze. Dałaby sobie rękę uciąć, że to były drzwi. Zamarła w skupieniu, starając się odróżnić chakrę. Zaśmiała się rozpoznając swojego chłopaka. Zaczęła nanosić szampon na dłoń, gdy trzasnęły drzwi od jej pokoju, a następnie od łazienki. Obróciła się lekko, by tylko dostrzec przybysza, po czym bez żadnych przeciwwskazań dokończyła prysznic. Zdziwiła się widząc bruneta siadającego na sedesie.

Myślała, że dołączy do niej, ale najwidoczniej trzymało go coś ważnego. Zaciekawiona jego zachowaniem, szybko opłukała włosy i ciało i chwyciła za wiszący obok ręcznik. Zawinięta opuściła półprzezroczystą kabinę i stanęła naprzeciw chłopaka.

-Stało się coś? - zapytała i zaczęła osuszać włosy małym kawałkiem materiału.

-Nie, nic. Tylko goście zaczęli się już schodzić.

-Już? - dodała całkowicie zbita z pantałyku. Przecież nie siedziała tutaj nie wiadomo jak długo. Prawda?

-Kilka osób przyszło wcześniej, bo podobno nie mieli co robić i chcieli pomóc.

-Dlaczego mam wrażenie, że chcieli to niezbyt dobre określenie. Powinieneś użyć słowa chciały.

Sasuke uniósł kącik ust ku górze i przyciągnął do siebie ciało ukochanej. Sakura poczuła mocny zapach perfum i dopiero nie widząc ciemnych, pociągających oczu, mogła przyjrzeć się jego lepszym ubraniom.

~Widocznie już gotowy tu przyszedł.

-Dobra, to ja idę się zbierać. Trzeba było po mnie posłać, to bym pomogła w czymś.

Sasuke powstrzymał w sobie jęknięcie. Wiedział, że Sakura ostatnio chodziła zmęczona i gdy Itachi poprosił go o przyprowadzenie Haruno w celu pomocy, wypomniał mu to. Oczywiście wszyscy stwierdzili, że to tylko i wyłącznie wina Sasuke, który raz nawet nie wypuścił jej z łóżka na cały dzień.

-Co ubierzesz? - zapytał ciekawy, a jego umysł już zaczął podrzucać mu coraz to nowsze obrazy.

-Nie wiem, ale na pewno coś wygodnego. Nie mam zamiaru ubierać kiecki, o nie!

Sasuke w duchu poparł Sakurę. Lubił ją w krótkich spódniczkach, ale uwielbiał, gdy nosiła to tylko dla niego. Nienawidził lubieżnych spojrzeń jakie zawieszały się na ciele jego ukochanej. I to był jedyny powód, przez który żałował, że wrócił do wioski. Jako missing-ninja mógłby zabić każdego, kto tylko ośmieliłby spojrzeć na jego kobietę, ale jako pełnoprawny shinobi Liścia musiał liczyć się z konsekwencjami swoich czynów.

-Co myślisz o tym? - Usłyszał i poczuł delikatny dotyk dłoni na głowie. Jego oczom ukazała się Sakura ubrana w czarne, obcisłe spodnie i białą koszulę. Na to zarzucony miała granatowy sweterek. Nigdy nie widział tego na niej i żałował. Kojarzyła mu się z grzeczną uczennicą...

~Taką, która jest we mnie zakochana po uszy...

-Idealnie.

Wstał i wyciągnął dłoń w stronę Haruno. Ze złączonymi palcami zeszli na dół, gdzie Sakura spryskała się perfumami.

-Ciepło jest?

-No trochę. Może weź coś sobie. - Sasuke nie musiał się martwić o później, bo Sakura z pewnością zostanie u niego. Więc mowy o powrocie nie było.

Sakura przeniosła zielone spojrzenie na mężczyznę, który pomagał jej założyć jesienny płaszczyk. Była ciut zła na niego, że nie ubrał grubszej bluzy, ale nie chciała się kłócić. Nie miała ani ochoty, ani siły. Uchiha nałożył jej płaszczyk, ale nie zapiął go, twierdząc, że aż tak zimno nie było. Haruno uważnie obserwowała skupienie na jego twarzy, gdy nakładał jej odzież. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy ich spojrzenia się zrównały.

-Kocham cię - wyszeptała, łapiąc jego twarz w dłonie. Przyciągnęła go delikatnie do siebie i połączyła ich usta. Ten pocałunek był tak delikatny, jak jeszcze nigdy dotąd. Ich wargi ledwo się muskały, ale wyrażały w ten sposób wszystkie uczucia jakie nimi targały.

-Wiem. Mnie nie da się nie kochać - wyszeptał żartobliwie i przytulił drobne kobiece ciało. Mimo, iż Sakura mogłaby tak trwać w nieskończoność, coś nakazało jej wypomnieć cel jego wizyty.

-Pewnie już zaczęli.

-Nie wyglądasz na chętną do świętowania. Może chcesz zostać w domu?

-A ty miałbyś się sam zabawiać nie wiadomo z kim? - Użyła ostrzejszego tonu niż zamierzała.

-Jakby faktycznie było z kim, to już dawno by mnie tu nie było – dodał z zadziornym uśmiechem. Sakura czując napięcie szybko wsadziła mu palce między żebra. Nie chciała się denerwować, więc postanowiła się wyżyć. Sposób zawsze działał. - Kocham cię, głuptasie. Tylko ciebie.

Sakura westchnęła, po czym oderwała się od chłopaka.

-Chodźmy już.

Sporą część drogi przebyli w ciszy, która nie ciążyła im. Byli ze sobą tak blisko, że Sasuke miał wrażenie, że w ogóle nie odchodził z wioski. Jakby czas kiedy przebywał poza Liściem nie istniał. Pragnął, by Sakura również tak czuła. Marzył, by nie pamiętała jego chęci mordu, ani tego, jak bardzo ją skrzywdził. Wiedział jednak, że mimo przebaczenia z jej strony, nie mógł liczyć na zapomnienie. Nie chciał, by gdzieś w jej umyśle błąkały się straszne wspomnienia z nim związane, ale nie mógł cofnąć czasu mimo wielkiej chęci.

-Sasuke...?

Słodki głos oderwał go od dołujących myśli.

-Jesteśmy już.

Dopiero wtedy dotarł do Sasuke odgłos dudniącej muzyki i śmiechy. Nie sądził, że potrafili być tak głośni, żeby przebić muzykę. Zastanawiał się, czy oni zawsze tak hałasowali czy to teraz tylko.

Sakura już z daleka zastanawiała się, na jaką skalę chłopcy zrobili tą imprezkę. Myślała, że to miało być coś skromnego, a tymczasem to wydarzenie roku.

~W dzielnicy Uchiha.

Mruknęła jej podświadomość gotowa na zabawę. Nagle z domu wypadł uśmiechnięty Hidan, ciągnąc ze sobą jakąś dziewczynę, która ledwo łapała oddech, ale na twarzy miała rumieńce. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że kobieta nie widziała i do Sakury dotarło, że to jedna z tych porwanych kobiet.

~Hidan...

-Sakurciu! - krzyknął i objął mocno towarzyszącą mu kobietę, która tylko bardziej się zarumieniła. Mimo szarzejącego nieba, wyraźnie widać było ich radosne uśmiechy i promieniujące spojrzenie mężczyzny. Coś niebywałego.

-Jak się bawicie? - Padło ciekawskie pytanie ze strony Sakury, która na ich widok, aż poczuła radość.

-Wyśmienicie! Prawda, Junko?

Kobieta jakby szukając osiemnastolatki, kiwnęła głową i ponownie się zarumieniła.

-Sakura, miło mi - powiedziała Haruno i położyła dłoń na ramieniu jasnowłosej piękności.

-Mnie również, Haruno-san. - Dłonie złożyła pod brzuchem i ukłoniła się delikatnie. Zaskoczona różowowłosa tylko zdążyła jęknąć na potwierdzenie, jak para zniknęła za bramą posesji.

-Miałem ci powiedzieć. Hidan zaczął się umawiać z jedną z tych porwanych kobiet. - Sakura posłała mu pełne politowania spojrzenie.

-Teraz to sama się zorientowałam.

-Trzeba utemperować ten twój ostry język.

-Trzeba poprawić twój mózg, bo ostatnio coś zaczął szwankować – powiedziała i szybko umknęła do domu, widząc czerwieniące oczy ukochanego.

W holu spotkała Itachiego, który krzyczał coś o tłuczeniu do Suigetsu. Białowłosy widząc przyjaciół rozpogodził się i całkowicie zapomniał o co poszło.

-Sakura! Gdzie... o.

Dodał widząc Uchihę, który wszedł do pomieszczenia zaraz za kobietą.

-Itachi, Suigetsu. Miło was widzieć - odparła zbliżając się i każdego z nich witając całusem w policzek.

-Ciebie też, Sakura. Gdzieś ty się ostatnio podziewała?

-Miałam trochę na głowie. Jak impreza? Widziałam Hidana i sądząc po nim, to zabawa roku - zakończyła, czując dłonie chłopaka na talii. Zawsze czuła jak był spięty i tym razem było tak samo, choć Haruno nie wiedziała dlaczego. Lubiła też tą uwagę Itachiego, którego traktowała jak starszego brata.

-No! Zabawa świetna! Chodźcie - zaprosił nowo przybyłych do salonu, gdzie jak się okazało znajdowała się całkiem ładna ekipa. W całym domu roznosił się przyjemny dla nosa zapach potraw. Haruno uśmiechnęła się widząc przyjaciół, którzy odpowiedzieli albo krzykiem radości, albo machnięciem ręki. Ujrzała drużynę Gaia, towarzyszy Sasuke i resztę z ich rocznika.

-Sakura!! - krzyknęła Ino, zapraszając kunoichi koło siebie i Temari. Sasuke również poszedł w tamtym kierunku widząc towarzyszących im Shikamaru, Saia i Naruto. Oboje usiedli naprzeciwko „państwa" Nary.

-Co tam słychać? - zapytał Naruto, zajadając się dango.

~W końcu coś innego niż ramen...

Przeszło przez myśl Sakurze.

-Wszystko dobrze, a u was? - Hinata na to pytanie zarumieniła się po koniuszki uszu, Ino uśmiechnęła od ucha do ucha uwieszając się na chłopaku, Nara ziewnął, a Temari machnęła ręką. - Jeżeli nie czujesz się najlepiej, Tem, możesz się położyć. Nie powinnaś się przemęczać.

-Zostanę jeszcze. - Cicho mruknęła i chwyciła w dłoń sushi. Sakura rozejrzała się po stole i widząc tyle smakołyków, ślinka napłynęła jej do ust. Nie oglądając się na nikogo, zaczęła nakładać wszystkiego po trochę. Gdy poczuła na języku smak ryby, rozpłynęła się w rozkoszy. Itachi zawsze dobrze gotował.

-To opowiecie nam jak wyglądała wasza misja? - zapytał oburzony Deidara, który miał żal do wszystkich, że nie został wtajemniczony.

-No cóż... skoro chcesz. - Głos zabrała Temari. - Ale może zaczniesz ty, Sakura. To w końcu od ciebie się zaczęło.

Zdziwiona Sakura przełknęła co miała w ustach i rozejrzała się po towarzystwie.

-Więc... W Kiri straciłam wzrok... - Widząc kiwnięcie kilku osób kontynuowała: - Ktoś o tym doniósł Painowi... - Nie dokończyła, jak wtrącił się Sasuke.

-Podejrzewam, że była to Karin.

Sakura także to przeczuwała, ale nie chciała wysuwać bezpodstawnych uwag. Nawet względem osoby, której szczerze nienawidziła. Suigetsu i Jugo zaraz stęknęli, a jasnowłosy nawet miał zamiar ciągnąć wywód o „koleżance" gdyby nie Ino, która była ciekawa ciągu dalszego.

-Więc, gdy ktoś o tym mu doniósł, zostałam porwana – powiedziała, czerwieniąc się jak Hinata. - Wstyd się przyznać, ale złapali mnie.

-O ile wiem zrobili to w nocy, gdy spałaś, więc nie wiem czym się wstydzić. Każdemu się to mogło przydarzyć – obronił ją Itachi, któremu Sakura podziękowała uśmiechem.

-Obudziłam się w ich kryjówce tutaj blisko Konohy. Tam trochę się dowiedziałam i już prawie byłam w stanie ich wybić, gdy pojawił się Sasuke. Nie wiem do teraz skąd. - To powiedziała patrząc w czarne tęczówki. Wzrok wszystkich zebranych był skierowany na młodszego Uchihę, który nic sobie z tego nie robił.

-Tajemnica służbowa. - Uważał ten temat za zamknięty, całkowicie nie zdając sobie sprawy, że kobieta kiedyś to z niego wyciągnie.

-Wróciliśmy do wioski i wraz z Tsunade wpadłyśmy na to, by podłożyć się porywaczom.

-Suna chciała mieć w tym swój udział. Więc wysłali mnie – dorzuciła blondynka.

-Wszystko szło zgodnie z planem. Zostałyśmy porwane tego samego dnia i obudziłyśmy się na statku w drodze do Kraju Herbaty...

-Tam miała być dostawa. Na statku wszystkich zabiłyśmy... Później dostawa doszła i ruszyliśmy do Suny. W drodze wszystkich zabiłyśmy, ale wróciłyśmy do Herbaty, by zostawić te porwane kobiety. - Temari streszczała bardziej niż Sakura.

-Właśnie i podczas drogi do Suny dołączyli do nas chłopcy, więc wszystko poszło zgodnie z planem.

Temari i Sakura uważały temat za zakończony, ale nie wszyscy mieli takie zdanie, ponieważ debata trwała i trwała. Może skończyłaby się szybciej, gdyby nie wtrącanie się kolejnych osób. Oczywiście, niektórzy dość barwnie opisywali walkę, na co kobiety kręciły głowami.

-Mnie zastanawia jedno... - odezwał się Neji, patrząc na Sakurę. - Jak to możliwe, że ciebie porwali.

-No przecież każdemu... - Udzielił się w obronie bratowej Itachi, jednak zostało mu przerwane.

-Mi chodzi o to, gdzie było wtedy ANBU. Jeżeli porwali nam ciebie, w jakim świetle stawia to naszą wioskę... Mogą porwać każdego.

-Noo. Trochę zawalili.

-Trzeba będzie to napomnieć Tsunade.

-Uważam, że sama do tego doszła, bo już kazała zwiększyć straż. - Głos zabrał główny strateg wioski.

Nagle wtrącił się Naruto, który nie mógł już usiedzieć w miejscu i zaczął opowiadać o swoim bohaterstwie.

-Nie przesadzasz, Naruto? - zapytała drwiącym głosem blondynka, machając na niego ręką.

-On zawsze wszystko wyolbrzymiał - dodał swoje trzy grosze Uchiha, co wywołało ogólne oburzenie.

Jak zwykle znaleźli się tacy co poparli bruneta, ale i tacy, którzy obstali za Naruto. Przekrzykiwania nie miały końca. Temari wyglądała jakby zaraz miała ich wszystkich pozabijać, na co jej narzeczony pogłaskał ją po ramieniu.

Haruno jedząc sushi nie wtrącała się do kłótni, ale widząc powiększające się zdenerwowanie Sabaku musiała interweniować.

Wzięła do ręki nóż i delikatnie zaczęła nim stukać o szklankę. Musiała zachować ostrożność, żeby szkło nie pękło. Najpierw ucichli najbliżej siedzący, ale po kilku sekundach w całym pokoju można było usłyszeć tykanie zegara. Każdy z wyczekiwaniem spoglądał na siedzącą Haruno, nie wiedząc czego można się było spodziewać.

-Wspaniale. A teraz każdy usiądzie i się zamknie z łaski swojej – powiedziała nadzwyczaj miłym tonem, posyłając każdemu uśmiech.

-Ale Sakurciu... - zaprotestował Naruto, jednak widząc zmarszczone brwi i zaciskającą się na sztućcu dłoń, wolał nie ryzykować pobiciem. Szybko usiadł i spuścił wzrok.

-Świetnie, a teraz jedzmy. - Zaśmiała się, korzystając ze swej władzy. - Itachi jedzenie jest wyśmienite.

-Dzięki, Sakura. Smacznego!

Haruno nie zwracała uwagi na napiętą atmosferę, jaką sama wytworzyła, a tylko powróciła do posiłku.

Nie minęło pół godziny, jak głowa domu wstała i ogłosiła toast.

-To teraz wypijmy za piękne panie, które wyruszyły na niebezpieczną misję, za powodzenie tejże misji, no i oczywiście za nową mieszkankę Konohy! Sto lat!

-Zdrowie!

Każdy wstał z kieliszkiem w dłoni. Temari jedynie miała szklankę z sokiem.

-Na zdrowie!!

Sakura przyłożyła kieliszek do ust i wypiła jego zawartość. Nie wiedziała dlaczego, ale żołądek ścisnął się niemiłosiernie, jakby próbował wypchnąć spożytą substancję. Siląc się na normalny wyraz twarzy i spokojny chód, wyszła z pomieszczenia i wpadła do łazienki. Tylko zbliżyła się do sedesu jak zaczęła wymiotować.

Sasuke zaniepokojony jej zachowaniem podążył za ukochaną. Ale nie tylko on czuł poddenerwowanie. Kilka innych osób również było poruszonych.

Gdy Uchiha wszedł do łazienki ujrzał klęczącą ukochaną. W mig zbliżył się do niej i chwycił za włosy. Ukląkł i przytrzymał Haruno.

-Sakura... Sakura...

Wymówił delikatnie jej imię. Kobieta za ten czas odsunęła się od sedesu, czując niewysłowioną ulgę. Mdłości jej przeszły, tak jak i ból brzucha. Posłała załzawione spojrzenie ukochanemu i bez słowa dała się poprowadzić pod umywalkę. Przemyła twarz i wypłukała usta ciągle czując kwas. Te krótkie torsje niesamowicie odebrały jej siły.

Oparła się o Sasuke, który chwycił ją w ramiona i wyszedł z łazienki, kierując się prosto do własnego pokoju. Po drodze minęli zaniepokojoną Hinatę, która na widok Sakury od razu do nich doskoczyła.

-Sakura... Sasuke. – Wzrok skierowała na chłopaka, jakby szukając odpowiedzi. Ten jedynie wzruszył ramionami, ale nie zabronił przyjaciółce iść z nimi. Położył ukochaną na łóżku, a sam usiadł na jego skraju. Hyuga jednak zaprotestowała.

-Wyjdź, Sasuke, zbadam ją.

Uchiha, choć niechętnie, wypełnił polecenie. Zdrowie ukochanej kobiety było dla niego najważniejsze.

Hinata zmartwiła się widokiem przyjaciółki, która blada jak ściana leżała z zamkniętymi oczami. Przyłożyła dłoń do czoła, które było mokre, ale nie gorące. Ciemne brwi zmarszczyły się. Hinata już miała zabrać się za głębsze „dochodzenie", gdy Sakura zaprotestowała ruchem głowy.

-Dzięki, Hinata. Ale sama się... zbadam.

Z pomocą ciemnowłosej kunoichi usiadła i oparta o zagłówek i wprowadziła medyczną chakrę do brzucha. Przez chwilę nic nie mogła zlokalizować, ale nie minęła minuta, jak odkryła powód swojego stanu.

Zamarła z szeroko otwartymi ustami. Jej zielony wzrok patrzył w stronę drzwi, ale ich nie widział. Sakura była teraz w innym świecie, który był tylko jej. Przełknęła ślinę i ponownie sprawdziła swoje wcześniejsze badanie.

~Nie wierzę...

Nabrała duży haust powietrza i zamknęła oczy. Musiała to wszystko przemyśleć, musiała to potwierdzić!

-Hinata... - wyszeptała i spojrzała na przyjaciółkę błagalnym wzrokiem. Jej umysł, który wcześniej pracował na wyższych obrotach, teraz jakby się zatrzymał. Haruno miała w głowie pustkę. Nie wiedziała co zrobić i tak oczywista rzecz jak wybuch radości, w ogóle nie przyszedł jej do głowy.

Jej ciało drgało, jakby starając się przyswoić pewne fakty.

~Muszę iść do lekarza... TERAZ!

-Sakura...

-Zawołaj Sasuke, proszę. Jeżeli ktoś będzie pytał... Powiedz, że...

Hinata jakby domyślała się wszystkiego, uaktywniła Byakugan. Sakura widząc jej biały wzrok skierowany na brzuch, zbladła. Przyjrzała się przyjaciółce czytając z jej twarzy reakcje. Starała się przewidzieć jej myśli i czyny.

-Sakura...

-Hinata nie mów nikomu - zastrzegła, wiedząc, że kunoichi wszystko potwierdziła.

-Nic nie powiem - dodała urażonym tonem. - Znasz mnie. A kiedy masz zamiar jemu...

-Niebawem.

Sakura wstała z łóżka, na co Hinata rzuciła się do pomocy. Wtem do pokoju wszedł zniecierpliwiony Sasuke. Bał się, że to nawroty jej wcześniejszej choroby. W ogóle mu przez myśl nie przeszedł prawdziwy powód jej stanu.

-Hinata... Sakura jak się czujesz? - zapytał, podchodząc bliżej i łapiąc osiemnastolatkę w ramiona. Martwił go widok bladej twarzy tak, że zapierało mu dech, a żołądek ściskał się niesamowicie.

-Uważam, że Sakura powinna się udać do lekarza - dodała od siebie granatowowłosa, bojąc się, że przyjaciółka będzie wszystko odwlekała. Jeżeli więc powie to Sasuke, ten zmartwiony stanem ukochanej zaciągnie ją tam nawet wbrew jej woli.

Sakurze przeszło to przez myśl, ale nie chciała aż tak szybko. Chciała to wszystko najpierw sama przemyśleć.

-Aż tak źle? - Panika w jego głosie upewniła Hyugę, że kochał jej przyjaciółkę. Sakura chciała zaprotestować, ale dziewczyna Naruto stanowczo nakazała mu zabrać Haruno do szpitala.

Uchiha więc nie liczył się z morderczym wzrokiem kunoichi, tylko złapał ją w ramiona i przeniósł się do szpitala. W holu napotkali jedynie starszą recepcjonistkę, która widząc przybyłych wstała z miejsca.

-Sakura-sama.

-Spokojnie, proszę pani – powiedziała, gdy stanęła o własnych siłach. - Doktor Masashi w szpitalu? - zapytała licząc na dyskrecję ze strony starszej kobiety. Ta, jakby czytała w myślach Sakury, kiwnęła głową i odprowadziła z uśmiechem parę. Haruno szła nerwowym krokiem w stronę pokoju lekarskiego licząc, że tam znajdował się doktor.

-Możesz mi powiedzieć co to za lekarz? Sakura!

-Nie krzycz. Jest wieczór poza tym to szpital.

-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie - warknął.

-Dowiesz się, jak mnie zbada. - Ucięła, by ani nie podnosić sobie ciśnienia, ani nie kłócić się z Uchihą.

Sasuke czuł się jak małe dziecko, które nie dostało odpowiedzi na ważne dla niego pytanie. Z naburmuszoną miną szedł za ukochaną licząc, że zaraz dostanie swoją odpowiedź. Sakura zatrzymała się przed drzwiami, przez które bez pukania weszła. Brunet chciał podążyć za nią, ale Haruno nie patrząc na niego, zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.

~Małpa!!

Przemknęło mu przez myśl. Zgrzytnął zębami. Nienawidził, gdy ktoś go w ten sposób traktował a już najbardziej gdy było to jego ukochana osoba. Cofnął się o kilka kroków i oparł z założonymi rękami o ścianę. Jego gniew rósł z każdą chwilą i nabierał na sile. Wiedział jednak, że nie wypadało robić scen w szpitalu a mimo to jego ego wręcz prosiło się by przełożyć Sakurę przez kolano i stłuc tak, by nie usiadła przez tydzień. Tak jak dzieci się sprowadza do parteru tak i ona powinna to przeżyć.

W gabinecie Sakura spotkała kilkoro lekarzy, którzy mieli akurat nocną zmianę. Dwóch z nich spało, ale było to normalne, także Sakura zignorowała ich i podeszła do stołu, przy którym grali w karty pozostali zgromadzeni.

-Sakura! Co ciebie sprowadza tutaj? - zapytał jeden, posyłając współpracownicy uśmiech.

-Właśnie, powinnaś mieć wolne - odezwał się barczysty rudowłosy, do którego Haruno akurat przyszła.

-Bo mam, doktorze. Ja tutaj w innej sprawie.

-Tak?

-Czy mógłby mnie doktor przebadać? - Stojąc wyprostowana, patrzyła z góry na mężczyzn, którzy unieśli brwi. Widziała zdezorientowanie na ich twarzach i było to zrozumiałe. Ale Sakura czuła poddenerwowanie. Liczyła na większą kompetencję.

-Czy doktor... - Zaczęła mamrocząc przez zęby, ale zaraz doszła do niej odpowiedź.

-Oczywiście, Sakuro. Ale nie dziw się nam, proszę... Jesteś jedną z najlepszych medyków, więc taka prośba to dla nas niemały szok.

Kiwnęła głową, chcąc jak najszybciej wylądować na kozetce. Chciała potwierdzić swoje badania, ale też trochę się ich obawiała. No i jeszcze jest Sasuke, któremu mogły puścić nerwy. Haruno chciała jak najszybciej wszystkiego się dowiedzieć.

-Chodźmy więc. - Posłał jej uśmiech i przepuścił w drzwiach. Przystanął widząc lodowaty wzrok Uchihy i na chwilę go zamroczyło.

-Sasuke, poczekaj tutaj - poprosiła go, dotykając jego klatki piersiowej. Złożyła na jego ustach delikatny pocałunek licząc, że to go uspokoi choć na chwilę. Mężczyzna westchnął i wypełnił polecenie ukochanej, choć przyszło mu to wyjątkowo opornie. Usiadł na najbliższym krześle i zamknął oczy, podczas gdy Sakura z lekarzem Masashim udała się do jego gabinetu. Musieli iść na drugie piętro, więc po drodze została zagadana przez lekarza.

-Masz kochana jakieś przesłanki, by tak myśleć czy to wizyta kontrolna.

-To pierwsze – powiedziała Sakura przez ściśnięte gardło.

-Boisz się reakcji pana Uchihy? - zapytał.

Sakura westchnęła i usiadła na kozetce. Zastanawiała się czy musiała ściągać ciuchy.

-Nie... Po prostu, sama nie mogę w to uwierzyć. O ile to faktycznie prawda - mruknęła i przymknęła oczy.

-To kładź się. Nie będziemy się dłużej męczyć, skoro można to potwierdzić od ręki, prawda?

-Racja – zgodziła się z lekarzem i wykonała jego polecenie. Podwinęła bluzkę do góry, a na brzuchu poczuła jego zimne palce, które rozprowadzały jeszcze zimniejszy żel. Zacisnęła wargi czując strach i podniecenie jednocześnie. A jeszcze tak niedawno zastanawiała się o dziecku, a teraz to mogło okazać się prawdą. Doktor wszystko podłączył i zaraz poczuła również głowicę, która robiła „rundki" po jej brzuchu.

Nie śmiała patrzeć. Zacisnęła więc oczy i tylko nasłuchiwała. Oczywiście nic słychać nie było, ale liczyła na szybką odpowiedź doktora.

Usłyszała jego śmiech, który był spowodowany jej miną i zachowaniem. Według niej badania trwały i trwały, co tylko podnosiło jej stan niepokoju.

-Gratulacje Sakuro. Jesteś w trzecim tygodniu ciąży.

~Coooooooooo!!!

Całkowicie zamroczona nadal nie mogła pojąć tego, co tu się stało. Nabrała duży haust powietrza, próbując się dotlenić.

-Może wody? - Zadał pytanie doktor i znając stan pacjentki, nie liczył na jakąkolwiek odpowiedź. Zamiast tego wstał i chwyciwszy kubeczek w dłoń napełnił go wodą.

Sakura z trzęsącą się dłonią wypiła napój, po czym wstała z kozetki.

-Jak się czujesz? Może zaparzyć ci Sakuro jakiejś herbatki?

Zaprzeczyła ruchem głowy i ponownie nabrała powietrza.

-Sakuro odezwij się, bo nie wypuszczę cię stąd. Muszę mieć potwierdzenie, że czujesz się w porządku.

-Jest O.K. Doktorze. Po prostu...

-Nie możesz w to uwierzyć. Rozumiem, jednak rozśmieszasz mnie, kochana. - Jego ciepły ojcowski ton nieraz łagodził jej nerwy. Tym razem było tak samo. - Jesteś jedną z najlepszych medyków w Kraju, widziałaś nie jedno i całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że wiesz skąd się biorą dzieci. Dziwi mnie więc twój stan.

-Po prostu... To takie nagłe...

Doktor kiwnął głową.

-Polecałbym jak najszybciej poinformować ukochanego o tym. Jeżeli to gdzieś wycieknie może nie być ciekawie. Mężczyźni raczej wolą dowiadywać się o takich rzeczach prosto od żony bądź narzeczonej. Nigdy z drugiej ręki.

Haruno kiwnęła głową i ruszyła w stronę drzwi, została jednak zatrzymana przez lekarza.

-Sakuro twoje badania umieszczę w twojej karcie. I wszystko dostarczę do twojego gabinetu. Liczę, że jeszcze w tym miesiącu pojawisz się na kolejnej wizycie kontrolnej.

-Wie doktor co? Może lepiej niech one znajdą się u ordynatora. Nie wiadomo kto może wejść do mojej sali. Nie chcę, by to dostało się w niepowołane ręce.

-Rozumiem. Gratulacje. - Sakura posłała doktorowi blady uśmiech i skierowała się na korytarz. Tam usiadła na jednym z krzeseł i oparła się o zimną ścianę.

Dopiero wtedy chociaż w procencie dotarło do niej to, co się stało. Jej ciało ogarnęła euforia, która prawie z niej wyciekała. Gdzieś w głębi jej umysłu błąkała się myśl z reakcją Sasuke, ale zaraz była tłumiona.

~Przecież jego marzeniem była odbudowa klanu...

Tymi słowami uciszyła kłębiące się w niej uczucie strachu.

~Tak... A pierwszym było morderstwo brata!

Kontratakowała jej druga połówka, która rzuciła logicznym tekstem.

Haruno złapała się za głowę i jęknęła. Takie gdybanie niewiele jej da, więc czym prędzej – póki odwaga jej jeszcze nie opuściła – powie ukochanemu o dziecku.

Gwałtownie wstała po czym szybko, ale i ostrożnie zeszła po schodach na parter. Jej Sasuke siedział na krześle i głowę podpierał na dłoniach. Powolnym krokiem podeszła do niego. Gdy była wystarczająco blisko poczochrała mu włosy.

-Sakura...

-Chodźmy.

Zapowiedziała i nie czekając na niego, ruszyła w stronę drzwi. Sasuke znowu ciśnienie skoczyło, ale był zbyt zmartwiony stanem ukochanej, by rozpocząć kłótnię.

-Powiesz w końcu co ci jest?

Minęli recepcjonistkę, która posłała im uśmiech i pożegnała się z nimi. Zimny podmuch orzeźwił Sakurę, ale także spowodował ciarki na jej ciele.

-Sakura...

-Przejdźmy się. Powiem ci wszystko.

Uchiha westchnął, ale nie widząc wyboru dogonił ukochaną i złączył ich dłonie. Pragnął poznać jej stan nie tylko fizyczny, ale także umysłowy. Jego zdaniem Haruno coś ukrywała, ba! Był tego święcie przekonany, ale nie chciał naciskać. Skoro zapowiedziała, że mu wyjawi wszystko – pozostało mu czekać.

W jego głowie kotłowało się jak w piecu, ale żadna myśl nie wyszła mu przez usta. Swoje obawy wolał zachować dla siebie. Zastanawiał się także nad lekarzem, który udał się z Sakurą. Zerknął na ukochaną szukając w niej odpowiedzi, ale nie mógł nic wyczytać. Jej kamienna mina przerażała go. Uchiha rozejrzał się po okolicy starając się zorientować, gdzie się kierowali. Zamurowało go na widok kamiennej ławeczki, przy której kiedyś zostawił Sakurę.

~Co ona kombinowała...?

Zmartwiony i poddenerwowany z uwagą przyglądał się ukochanej, która usiadła i pociągnęła go ze sobą.

-Sakura... - Zajął miejsce po jej prawej stronie i patrzył na jej twarz oświetloną jedynie przez księżyc.

~Może to pełnia była powodem jej zachowania.

Sasuke tego nie wiedział, ale coś musiało być powodem dziwnego stanu Haruno.

-Kocham cię. - Doszedł do niego cichy szept, jednak jej wzrok był skierowany w całkowicie inne miejsce. Wydawało mu się, że drzewo naprzeciw było tak pochłaniające, że całkowicie zapomniała o nim.

-Sakura, przerażasz mnie...

Ciśnienie mu wzrastało, co nie bardzo mu odpowiadało. Z uwagą śledził poczynania osiemnastolatki, która wyprostowała plecy i nabrała w płuca powietrza.

-Pamiętasz jak mówiłeś, że powinniśmy coś zmajstrować? - Odszukała wzrokiem jego spojrzenie. Starała się domyślić w jakim kierunku zmierzały jego myśli. - Udało nam się...

Serce Sasuke zatrzymało się na dobrą sekundę. Ciśnienie, które później uderzyło mu do głowy ogłuszyło go na pewien czas. Nie dotarła do niego wiadomość.

Haruno była poddenerwowana widząc jego twarz wyrażającą szok. Nie wiedziała co o tym myśleć.

-Sasuke... - zaczęła dla rozluźnienia. Nie mogła też ciągle patrzyć na jego twarz. - Nie waż mi się wciskać, że żartuję...

Ponownie na niego spojrzała, tym razem dlatego iż nic nie mówił co ją drażniło. Zamarła widząc jego zaszklony wzrok i usta próbujące złapać oddech. Nie wiedząc co zrobić, siedziała i po prostu się na niego gapiła, bo nie miała pojęcia jak się czuł. Ten jednak rzucił się na nią i prawie udusił tuląc do siebie. Nad uchem słyszała jego urywany oddech, a koło ręki jego bijące szaleńczym tempem serce.

-Boże... Boże... Sakura... Ko-kocham cię - odezwał się przez łzy, które spływając ginęły w różowych włosach.

Teraz wiedziała.

Był szczęśliwy.

KONIEC!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top