37 Nie taka Suna straszna, jak ją malują
-Czy dobrze zrozumiałem? - zapytał tubalnym głosem, władca Kraju Herbaty. Mimo wszystko, prezentował się wyjątkowo przyjaźnie.
Sakura i Temari siedziały na kolanach i patrzyły uważnie na mężczyznę, za którym znajdowało się jeszcze siedmiu jego obrońców. Każdy z nich miał zakrytą twarz, ale w oczach była wypisana czujność.
-Mam do czynienia z siostrą Kazekage... - Spojrzał uważnie na Temari, która teraz jako szatynka nie przypominała samej siebie. Potem, ciemne spojrzenie zawędrowało na czarnowłosą Sakurę. - I uczennicą Hokage?
Jego ton mówił, że nie wierzył kobietom, ale nie odrzucał całkowicie takiej możliwości.
-Zgadza się. Z rozkazu Tsunade i Gaary, mieliśmy dać się schwytać handlarzom i...
-Ich wybić.
Mężczyzna, wziął głęboki wdech i zacisnął komicznie usta. Przez otwarte okno wlatywało świeże powietrze, rozwiewając kobiece pasma.
-Jak to wszystko się zaczęło?
-Z całym szacunkiem, wielmożny, ale niestety czas nas nagli, a ta cała sprawa, trwa trochę dłużej niż nasza misja.
-Chciałbym jakiegoś potwierdzenia. - Sakura widząc zdenerwowanie koleżanki, położyła jej dłoń na ramieniu i postanowiła zabrać głos.
-Kilka tygodni temu, w Kiri doszło do walki.
-Wiem! - Klasnął w dłonie. - Wtedy też trójka shinobi z Konohy, ocaliła sporą część jej mieszkańców! Zostali też sanninami!
-Zgadza się. To byłam ja i dwójka moich przyjaciół...
-Nie wierzę! Udowodnij to! - Mimo jego radosnego tonu, atmosfera gęstniała. - Uczennica Hokage, jest znana ze swej siły i medycznych zdolności! To trzecia kobieta w historii, której udało się posiąść Byakugou! To słynne jutsu.
Sakura miała ochotę, przyłożyć sobie w twarz. Jednak posłusznie aktywowała pieczęć i mogła z niekrytym zadowoleniem, obserwować szok na twarzach zgromadzonych mężczyzn. Władca kiwnął głową i spojrzał na jej towarzyszkę.
-Jak ja mam udowodnić, że jestem siostrą Kazekage?
-Wierzę! Jeżeli jedna z was to udowodniła, druga nie musi. Lepiej dokończ kochana opowieść.
-Podczas walki straciłam wzrok. A ci handlarze, porywali tylko niewidome kobiety. Nie mogłam przez dość długi czas przywrócić sobie wzroku, ale Tsunade mi pomogła. Porywacze jednak nie wiedzieli, że już normalnie widziałam i porwali mnie podczas snu. Kryjówka znajdowała się koło Konohy. Tam znalazł mnie chłopak i oboje zabiliśmy wszystkich. - Wiedziała, że to wyglądało ciut inaczej, ale nie miała zamiaru zagłębiać go jeszcze bardziej. Mężczyzna kiwał głową, z szeroko otwartymi oczami. Ciekawość, była wypisana na jego twarzy. - O wszystkim dowiedziała się Tsunade, która postanowiła uderzyć we wszystkich handlarzy. Dlatego ja i Temari podłożyłyśmy się. W ten sposób dotarłyśmy tutaj.
-Aaahhaaaaa. - Podrapał się po podbródku i kiwnął głową. - I co teraz?
-Teraz płyniemy do Suny. Tam, jest nasz ostateczny cel. Jednakże chciałyśmy zostawić te kobiety, które ocaliłyśmy.
-Dlaczego tutaj?
-Bo część z nich jest stąd. To tutaj, doszło do przekazania kobiet.
-Niemożliwe! - krzyknął oburzony. Nie mógł uwierzyć, że coś takiego działo się pod jego nosem. - Ale pomogę wam.
Kobiety posłały sobie uśmiechy.
-Jednak zawsze myślałem, że wy inaczej wyglądacie... - Przyznał szczerze.
-Pofarbowałyśmy włosy, na potrzeby misji.
-Dobrze, dobrze... Mam do was tyle pytań, ale rozumiem że misja wymaga czasu, który ja wam zabrałem. Pozwólcie zatem, że wynagrodzę to wam dając kilkunastu moich wojowników. - Zarówno Sakura jak i Temari, spojrzały niepewnie w ciemne oczy władcy.
-Jeżeli to jakaś pułapka...
-Albo panowie będą czegoś próbowali...
-Nie zawahamy się ich zabić.
-Proszę o tym pamiętać.
-Uwielbiam groźne kobiety - wtrącił się nagle, ktoś trzeci. Sakura i Temari obejrzały się za siebie, gdzie stało trzech przystojnych mężczyzn. Wszyscy uśmiechali się bardziej bądź mniej, licząc na szybki podryw. Ale jak przystało na poważne kunoichi, żadna z kobiet nawet się nie uśmiechnęła, a tylko obróciły z grobowymi minami w stronę władcy.
-Musimy podziękować. - Grzecznie zabrała głos czarnowłosa, jednak Temari postawiła na bezpośredniość.
-Damy sobie radę same. Do tej pory tak było - i nic nam się nie stało.
-Uważam, że takie śliczne kobiety nie powinny podróżować same, a co ważniejsze iść walczyć.
Haruno kątem oka dojrzała na twarzy Temari przysłowiową pulsującą żyłkę i postanowiła uspokoić sytuację.
-Uważam, że wystarczającą pomocą, jest opieka nad tymi kobietami. Tsunade skontaktuje się z panem w tej sprawie, gdyż ja z nią jeszcze nie rozmawiałam i nie wiem, jaki ma do nich plan.
-Wiecie co... Ja jednak uważam, że powinnyście wziąć chociaż kilku z moich ludzi. - Nie odpuszczał władca Herbaty, na co Temari zazgrzytała zębami.
-Pamięta pan, co powiedziałam wcześniej? - zapytała Sakura, nie tracąc rezonu. Jej twarz jednak, miała na sobie maskę obojętności, czego nie zastosowała mieszkanka Suny. - Zgodzę się pod warunkiem, że zagwarantuje nam pan nietykalność.
-Sakura!
-Jeżeli ktokolwiek z pana ludzi, będzie nam się narzucał, nie zawaham się zabić. - Przechyliła głowę w jedną stronę i posłała mordercze spojrzenie mężczyznom. - A nie chciałabym psuć dobrych stosunków między naszymi krajami.
Władca Herbaty przełknął ślinę i spojrzał na trzech, stojących za kobietami mężczyzn, którzy nagle jakby stracili chęci.
-Ja pójdę! - odezwał się jeden ze zbrojnych, czym zwrócił na siebie uwagę wszystkich zebranych tu osób. Zdjął maskę, na co jego kompan go szturchnął.
-Idate!
Sakura uniosła wzrok na widok bruneta. Jej oczy zwęziły się, próbując sobie go przypomnieć, gdyż samo imię coś jej mówiło. I nagle, gdy chłopak posłał jej szczery uśmiech - rozpoznała go. Wstała krzycząc jego nazwisko.
-Morino! - Sama aż się uśmiechnęła. - Idate Morino.
-Tyyy... - Głos zabrała Temari. - On ma coś wspólnego z Ibikim?
-To jego młodszy brat. - Chłopak podrapał się po głowie, z głupim uśmiechem.
-Jaja sobie ze mnie robisz? Ta gadzina ma brata?!?!
-Widzę, że każdy go zna... W pierwszej chwili, cię nie poznałem Sakuro... Wydawało mi się, że miałaś różowe włosy. Dopiero jak powiedziałaś o farbowaniu, to sobie przypomniałem. Jak ma się Naruto?
-Może... Porozmawiamy na statku. Żeby nie tracić czasu.
-Jasne, jasne...
-Dobrze więc! - krzyknął władca, zabierając głos. - Więc Idate, Takashi, Takahashi i Tadashi! Wyruszacie z tymi paniami.
I tym sposobem, dziewczyny płynęły w stronę Suny z czwórką mężczyzn. Niestety prócz Idate, tamta trójka już zalazła im za skórę. Haruno siedziała oparta o burtę i jadła posiłek, wraz z Morino. Opowiadała mu co się zmieniło, co przeżyli i gdzie byli... Wypytywała także o jego przygody i nie zawiodła się.
-Poważnie...?
-No! Nic, a nic się nie zmienił. Nadal jest idiotą. - Oboje się zaśmiali. Nagle pojawiła się Temari.
-Sakura, idę się kąpać. Idziesz też?
-Pewnie - powiedziała i wstała. Widziała kątem oka, że dwóch facetów przysłuchiwało się rozmowie, ale olała ich.
~Niech tylko spróbują... Kości im porachuję!
Odezwała się, wojownicza strona Sakury. Właśnie.
Kobiety weszły do chłodniejszego korytarza, gdzie tylko lampy oświetlały podłogę. Sakura szła zaraz za Temari, ciekawa dokąd ta ją zaprowadzi. Minęły znany jej korytarz i zagłębiły się w miejscu, w którym Haruno jeszcze nie była.
Bez słowa, starsza towarzyszka otworzyła drzwi i weszła do kajuty. Do bogato wyposażonej kajuty! Było tu znacznie cieplej, jaśniej i przestronniej niż w pokojach, w których do tej pory była Haruno. Zamknęła drzwi na klucz - tak dla pewności. Jeżeli ktoś tu wejdzie, będą miały większą motywację do mordu. Ale po tym, jak panowie przeszli się po statku - wszędzie było pełno krwi - to chyba stracili zapał do podrywu. Sakura sprytnie zapieczętowała wszystkie ciała w zwoju, także później mogą posłużyć do identyfikacji - lub po prostu jako dowód!
-Napuściłam nam wody do wanny. Nie sądziłam, że mają tu aż takie luksusy. Ale ich szef lubił sobie dogodzić! Znalazłam to miejsce, gdy za pierwszym razem się rozdzieliłyśmy.
-Możemy tu się przespać, nie? Bo padam z nóg! - odezwała się Sakura i zdjęła wierzchnią bluzkę, pod którą miała tylko cienki, szary top.
-Pewnie.
Haruno skończyła się rozbierać i naga stanęła przed wanną. Wody było pełno, piana wylatywała już, a para jaka się unosiła była tak gęsta, że można by na niej siekierę zawiesić. Weszła do wody, ale całe ciało szczypało ją, jakby miała małe ranki.
~Za gorąco...!
Zaraz koło niej, z głośnym westchnieniem usiadła szatynka.
-Boże jak przyjemnie.
-Yhm... - Sakura tylko potwierdziła i od razu, zabrała się za mycie włosów. Wolała to zrobić teraz, póki miała jeszcze siły.
-Daj, ja ci umyję - zaproponowała przyjaciółka i namydliła dłonie. Wolała umyć włosy mydłem, niż męskim szamponem, który należał do tych świrów.
-Dawno nie byłyśmy w łaźni...
-Wybierzemy się po wszystkim u mnie w Sunie. Nawet my mamy takie wygody.
-Nie musisz mi się tłumaczyć. Ja to rozumiem - powiedziała i zanurzyła głowę w wodzie. - Daj teraz ja tobie.
Sakura nie chciała się przyznać, ale brakowało jej Sasuke. I to bardziej niż sądziła. Myślała, że to uczucie przejdzie jej, gdyż wiedziała, że już wkrótce się zobaczą. Oparła się plecami o wannę i zamknęła oczy. Nagle poczuła, mocniejszy ruch wodą i nim się obejrzała, Temari siedziała przodem do niej, oparta o drugi brzeg wanny i uśmiechała się. Aż normalnie Sakura zaniemówiła, widząc ten rumiany policzek i subtelny uśmiech.
-Co jest?
-Wiesz... Ale nie mów nikomu dobra? Obiecaj mi to!
-W porządku. - Od razu zgodziła się, by tylko poznać powód tego humoru.
-Shikamaru... - Ciemnozielone spojrzenie, powędrowało na kafelki. Sabaku podciągnęła nogi pod siebie i objęła je ramionami. - Shikamaru, oświadczył mi się - wykrztusiła na jednym wydechu i zamknęła oczy.
A Sakurze normalnie szczęka opadła. Nie tego się spodziewała. Cieszyła się, że chłopak zrobił pierwszy krok, ale... Była zbyt zszokowana, by cokolwiek wydusić. To zrodziło niepewność przyjaciółki, która otworzyła najpierw jedno oko, a dopiero potem drugie.
-Co o tym myślisz? - Zagryzła wargi w oczekiwaniu.
-No cieszę się! - wykrzyknęła i przytuliła do siebie kobietę. - Gratulacje.
-Właśnie... co do tego. - Już zmarkotniała całkiem, czego Haruno nie rozumiała. Aż...
-Odmówiłaś? - Niedowierzanie - to przedstawiała mimika czarnowłosej.
-Nie! Ani nie odmówiłam, ani nie potwierdziłam. Poprosiłam o czas.
Sakura słysząc to zdanie, uderzyła tyłem głowy o kafelki, robiąc w nich sporą dziurę. Przeklinała w głowie głupotę towarzyszki.
-Nie wierzę! Co ci strzeliło do tego pustego łba!?!? - Sakura od razu zmieniła ton, widząc skrzywdzoną minę. - Po prostu... Nie rozumiem tego. KOCHASZ GO! ON CIEBIE! W czym ty widzisz problem????
-No teraz nie widzę go!!! I żałuję, że się nie zgodziłam!!! - Założyła ręce na klatce piersiowej, na co jej duże piersi wynurzyły się spod wody.
-Przyznaj się, że chciałaś zrobić Shikamaru na złość.
-To nie tak. - Tym tonem, jasno powiedziała Haruno, jak bardzo skrzywdzona się poczuła.
-Dobra, Temari... przepraszam. Nie powinnam na ciebie krzyczeć. Twój wybór, twoja decyzja...
Nagle Temari, wybuchła głośnym płaczem i rzuciła się na przyjaciółkę, tuląc ją do siebie. Haruno już całkowicie zdezorientowana oddała uścisk. Sprawdziła jeszcze, czy to aby na pewno była ta sama Temari. Nie było mowy o podmianie.
Haruno jeszcze przez myśl przeszło: ciekawe kiedy Sasuke mi się oświadczy...?, ale zaraz to pytanie zostało zagłuszone i usunięte, w najdalszy kąt umysłu.
-Biedny Shikamaru... Kiedy to w ogóle było?
-T-Tej nocy... P-Przed w-w-wyruszeniem. - Wyszlochała, na co czarnowłosa mocniej ją przytuliła.
-Nie będę tego tematu poruszała. Sama przemyśl swój błąd - dodała na koniec Haruno i na tym rozmowa się skończyła.
Po kilkunastu minutach, Sakura pomyślała o tym, by powiadomić o wszystkim Hokage. Wezwała Katsuyu.
-Przekaż proszę Tsunade, że płyniemy do Suny z czterema wojownikami, a kobiety zostawiłyśmy w Kraju Herbaty. Resztę wytłumaczę jej po powrocie. - Opisała jeszcze miejsce docelowe i czas kiedy tam się zjawią.
-Pamiętasz co Tsunade, mówiła o posiłkach dla was?
-Tak...?
-Wyruszyli twoi przyjaciele.
I nagle zniknęła. Nim Haruno, zdążyła otworzyć usta i zapytać kogo konkretnie. Zła nadęła policzki i zamknęła oczy.
-Ja wychodzę.
-Ja też.
Woda powoli robiła się zimna, no i dziewczyny były wyczerpane. Musiały się zdrzemnąć. Sakura dopiero, gdy wyszła z łazienki zorientowała się, że Tem zadbała o wszystko i znalazły się tutaj nawet ich bagaże. Szybko narzuciły na siebie bieliznę, jakieś ubrania i udały się do spania.
-Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
-Dobranoc, Nara...
-Jakaś ty zabawna, Uchiha!
#
-Wiesz co? Powinniśmy się udać z Gaarą, do jakiegoś baru. Albo wiem! Zrobić taką rundkę po mieście: gorące źródła, później jakiś obiad i sake. Tak!! To genialne, dattebayo!
To co mówił ten idiota, wpuszczałem jednym uchem, a wypuszczałem drugim. Jego ględzenie, było nie do zniesienia! Już nawet ciężko mi było zachować obojętność. Czułem wkurw! Jedynym z naszej drużyny, który wydawał się naprawdę zainteresowany rundką to Itachi. I już sam nie wiedziałem czy to z grzeczności, czy może to prawdziwa chęć.
Byliśmy już drugi dzień w drodze i nikt nas do tej pory nie zaatakował. Z jednej strony chciałem jakiejś akcji, a z drugiej nie wiedziałem czy udałoby mi się, wykrzesać siłę. Uzumaki marnował całą moją cierpliwość, co przekładało się na brak energii, która była zużywana, by się powstrzymywać. Inaczej już dawno, zabiłbym tego kretyna. Gęba się mu nie zamykała, co doprowadziło do kilku mniej przyjemnych sytuacji. Hidan był zbyt energiczny, żywiołowy i popędliwy. Dziwiłem się bratu, że akurat jego chciał do drużyny, ale z drugiej strony...
Zrezygnowanym spojrzeniem, zmierzyłem blondyna. Myślałem, że jasnowłosi się dogadają, ale widocznie Akasuna, był zbyt agresywny na pogawędkę z Naruto.
-Dziwne, że Tsunade nie dała nam żadnego medyka... - zainsynuował siwowłosy. Naruto pokiwał głową w swoim stylu, a Itachi spojrzał na nas wszystkich po kolei.
-Dlatego, wysłała nas na tą misję do Suny. Tam mamy pomóc Sakurze.
-A no tak! Przecież Sakura jest medykiem. - Po tym stwierdzeniu, miałem ochotę strzelić sobie w głowę. I on się niby nazywał jej przyjacielem? Wolne żarty.
Już na widoku pojawił się piasek, po czym mogliśmy się zorientować, że jesteśmy bliżej niż dalej. Włożyłem dłonie w kieszenie i westchnąłem. Próbowałem poukładać sobie w głowie, ostatnie wydarzenia związane z misją Haruno. Jakoś nadal nie mogło do mnie dotrzeć, że za tym wszystkim stali Pain i co gorsza Karin. Nie spodziewałem się, że ona nadal mieszała się w świat przestępczy. Jeżeli to ona stała za porwaniem Sakury - zabiję ją. Nie daruję nikomu, kto śmiał porwać moją ukochaną.
Zacisnąłem dłonie i zgryzłem mocniej zęby.
Nawet nie liczyło się dla mnie to, że kiedyś się przyjaźniliśmy. Ale najpierw muszę się upewnić, że to faktycznie ona ją wydała. No bo inaczej sobie tego nie wyobrażam. Ktoś musiał donieść im o stanie Sakury, kto inaczej porwałby się na to zadanie? Nikt o zdrowych zmysłach.
-Sasuke! - Poczułem mocne szarpnięcie za ramię i obróciłem się, z gniewnym spojrzeniem. To Itachi mnie trzymał, a na jego twarzy malowało się zdumienie pomieszane z ciekawością. - Robimy przerwę - odezwał się i wskazał palcem za siebie. Okazało się, że zostali w tyle i już się rozwalili. Zrezygnowany, westchnąłem i zamknąłem na chwilę oczy. Nie pozostało mi nic innego, jak udać się na spoczynek. Nie miałem siły się kłócić z Uzumakim, a do tego na pewno by doszło, gdybym chciał iść dalej.
Usiadłem więc pod drzewem, z plecakiem między nogami. Skoro już mieliśmy tą przerwę, to postanowiłem z niej w stu procentach skorzystać. W tle słyszałem rozmowę, którą z całą pewnością zaczął Naruto. Dziwiła mnie jego zmienność. Czasami potrafił zachować się dorośle jak Hokage, a czasami dziecinnie jak gennin. Normalnie żenada.
Zamarłem z kanapką, w drodze do ust.
Wyczułem grupę, która zbliżała się do nas w dość szybkim tempie. Posłałem wymowne spojrzenie bratu. Aktywowaliśmy Sharingan i sprawdziliśmy nadchodzących shinobi, którymi okazała się drużyna dziesiąta. Nie wiedziałem, że udali się do Suny.
-O! SIEMA!! - Głośny krzyk Inuzuki słychać było w okolicy, a do mojej głowy dotarł jak uderzenie pioruna. Nie wiedziałem co się ze mną działo, ale miałem wrażanie, jakbym dzień wcześniej nieźle popił. A nic takiego nie miało miejsca. - A wy gdzie?
Przed nami, pojawiła się cała trójeczka: uśmiechnięty Kiba, który siedział na Akamaru, spokojny Shino ukryty za płaszczem i czerwona Hinata. A myślałem, że między nią, a Naruto już wszystko dobrze.
-Witaj, N-Naruto-ku...
-Kochanie! - Scena wyglądała przekomicznie, gdy Uzumaki wybiegł do przodu i mocno wtulił się w Hyugę. Aż coś mnie ścisnęło w żołądku, ale nie dałem tego po sobie poznać. - Nie sądziłem, że tak szybko się zobaczymy... - Jojczył i lamentował w objęciach granatowowłosej. Mimo tych rumieńców, zachowała się jak typowa dziewczyna i co ważniejsze - nie zemdlała.
Kiba tylko zmierzył parę i minąwszy ich, podszedł do tej inteligentniejszej części drużyny - czyli mnie.
-Jakaś poważna misja w Sunie? Gaara nic nie mówił. - Podrapał się po głowie, czym przypominał Uzumakiego.
Rozumiem, że wywnioskował to z osób uczestniczących w zadaniu. Nie dziwiłem się, gdybym zobaczył podobną grupę, też w ten sposób bym pomyślał.
-Takie tam zadanie. Nic wielkiego. - Zerknąłem na Uzumakiego, który nadal trzymał w objęciach ukochaną.
Nie wiedziałem, co Hinata w nim widziała. Był nadpobudliwym idiotą, który nie miał za grosz kultury.
~Ciekawe co Sakura w tobie widzi...? Hm...
Moja podświadomość odezwała się, w najmniej odpowiednim momencie. Byłem taki rozkojarzony, a jeszcze ona mi dogryzała.
Ciekawość i poddenerwowanie, mieszało się w moim ciele, tworząc poważną mieszankę wybuchową. Nie wiedziałem co robiła Sakura, gdzie aktualnie była, no i do cholery jasnej z kim. Nie lubiłem niewiedzy. Znowuż bałem się o nią i jej życie, którym mogła w każdej chwili przypłacić. Od rozmowy w gabinecie minęło sporo czasu, podczas którego Haruno mogła donieść dosłownie o wszystkim.
Nagle zawiał mocniejszy wiatr, a ja „wróciłem" do świata żywych. Spojrzenie pokierowałem po każdym w towarzystwie, a zatrzymałem na dłużej na bratu, który posłał mi tajemniczy uśmiech. Ja zmarszczyłem brwi, kompletnie nie rozumiejąc przekazu, o ile taki w ogóle istniał.
Itachi podniósł kąciki ust do góry i zmarszczył brwi. No tego, to już w ogóle nie rozumiałem. Co to miało znaczyć? Widziałem jak wziął głęboki oddech i podniósł się z miejsca. Pokręcił głową, idąc w moją stronę i klapnął sobie naprzeciw mnie.
-Zamartwianie się, niewiele ci da. Uspokój się, Sakura jest dużą dziewczynką i da sobie radę.
Zamurowało mnie, na te słowa. Skąd u licha...?
-Sasuke, jesteś moim młodszym bratem i nawet chowanie się za maską, niewiele ci pomoże w moim wypadku.
-Nie wtrą...
Zamilkłem, gdy Itachi położył mi dłoń na głowie.
-Oj głuptasie. - Miałem ochotę mu przywalić, za traktowanie mnie jak dziecko. - Myślisz, że tego nie widzę. Że żaden z nas tego nie widzi...? Nawet Naruto się zorientował, że ciągle myślisz o Sakurze i jesteś wyłączony. Chciałem ci tylko powiedzieć - dodał na moją gniewną minę, którą go zmroziłem. - Że Saki-chan świetnie sobie radzi na misji, a ty tyle o tym nie myśl, bo rozkojarzony ninja to martwy ninja. - Wstał i otrzepał sobie tyłek, gdy nagle zamarł i w oka mgnieniu kucnął. - No chyba, że chcesz mi odstrzelić Sakurę, to...
Nie dokończył, bo zarówno na słowa, jak i na głupawy uśmiech, strzeliłem mu w twarz. Tym zdarzeniem, wywołałem zamieszanie i śmiech Itachiego. Denerwował mnie.
-Uważaj, bo...
-Uspokój się, Sasuke. - Wtrącił się blondyn, który już stał między nami.
-Właśnie, Sasuke. Żartowałem przecież.
-Wiem, przecież. W innym wypadku, już dawno byś gryzł piach - wysyczałem, zbliżając się do ciemnowłosego. Naruto zagrodził mi przejście.
-Twoja chorobliwa zazdrość, jest rozbrajająca - powiedział, a mi już krew się gotowała. Miałem rzucić się na niego olewając przyjaciela, gdy brat uniósł obie dłonie w geście poddania. - Już nic nie mówię... - Obrócił się w stronę zgromadzonych. - Pora się zbierać.
Naruto jeszcze gorąco pożegnał się z Hinatą, co zaowocowało głośnym gwizdaniem Kiby i docinką Shino.
Po kilku minutach, znaleźliśmy się na piaszczystym terenie, należącym do Suny. Według wytycznych Kage, mieliśmy się teraz udać na południe. Wybraliśmy najkrótszą możliwą trasę, więc dziwiłem się, że spotkaliśmy akurat drużynę Kurenai. Powinni iść bardziej na północ. Nie chciałem jednak się nad tym bardziej zagłębiać. Nie teraz, gdy zostało nam kilka godzin na dotarcie.
Przez trawiaste tereny oszczędzaliśmy energię, której teraz nadwyżki należałoby się pozbyć.
-To może mały wyścig? - zapytał Hidan i sprawdził przyczepność kosy do pleców.
-Pewnie!
By nie być w tyle, sam sprawdziłem umocowanie katany i ruszyłem za tą bandą niewyżytych oszołomów. Coś czuję, że będziemy przed Sakurą.
Oby...
*~*~*
Siedząc na dziobie, patrzyła na horyzont. Do zmierzchu, zostały może ze dwie godzinki. Głowę opartą miała o burtę, a w dłoni trzymała saia. Siedziała tu sama, gdyż Temari sprawdzała statek. Jak sama stwierdziła: możemy znaleźć tutaj jeszcze jakieś przydatne rzeczy.
Wiatr, smagał czarne włosy i zaróżowione policzki. Haruno podciągnęła pod siebie kolana, czując napięcie w dolnej partii brzucha. Stres powoli odejmował jej siły, które do tej pory zdawały próby. Bała się, że przeciwnik był zbyt silny, ale cóż się dziwić. Pain to nie osoba, która ot tak przegrywała z każdym. Sama kilkakrotnie zastanawiała się, jakim cudem udało się im go zabić... aż się okazało, że jednak przeżył.
Haruno nie wiedziała, co o tym myśleć.
~No i jeszcze Karin.
Na jej myśl, mięśnie zacisnęły się mocniej. Kiedyś Sasuke jej powiedział, że gdyby nie ona i jego zainteresowanie nią, to byłby z Karin. To Sakurze nie podobało się w żadnym stopniu, co miała zamiar demonstrować. Sasuke był jej! I koniec kropka.
Nie zamierzała ustępować.
~Przestań... Sasuke nie chciałby, takiej szkarady jaką była czerwonowłosa! On chce ciebie!
Oby...
-Sakura. - Poczuła dłoń na ramieniu, na co odwróciła się powoli. Ujrzawszy przyjaciółkę, kiwnęła jej na powitanie tak, że czarne pasemka otuliły jej twarz. - Niedługo dopłyniemy. Przydałoby się ustalić, jakiś plan działania.
Haruno wiedziała, że nawet z dokładnie znaną lokalizacją, nie mogli ot tak zaatakować. Musieli być sprytni, subtelni i o co najmniej dwa kroki do przodu przed przeciwnikiem. Co było dość trudne jako, że nie mieli głowy Shikamaru, a zamiast tego trzyosobowy balast. Liczyła jednak, że potrafili chociaż się bić, co byłoby jakąkolwiek pomocą. Znowuż nie mogła ich też posłać na rzeź, mimo że sami się zgłosili. Nie mogła sobie na to pozwolić, jeżeli chciała zachować dobre stosunki z innymi nacjami.
Zaczęła poruszać ramionami, czując spięte mięśnie. O wiele lepiej jej się walczyło wiedząc, że nie musiała nikogo ochraniać. Temari była na tyle silna, że nie zaprzątała głowy przyjaciółki. Nie to co ta banda „shinobi". Dziewczyny nawet nie były pewne co do ich siły, ale Sakura wolała nie testować tego. Jeszcze by się okazało, że byli beznadziejni, co zdenerwowałoby Temari. Musiałaby ją jeszcze uspokajać, na co poszłaby pewnie chakra.
~Bycie ninja to nie zabawa...
Miała jednak nadzieję, że spotka w Sunie Sasuke. To byłby ogromny pozytyw tej sytuacji. Nie dość, że ktoś silny włączyłby się do walki, to jeszcze mogła sobie z nim... się pobawić.
~Taaaa... pobawić?
To idealny eufemizm!
-Haruno... Chodźmy. - Wyrwało ją mocniejsze szarpnięcie i zmuszona została do wstania, z tego jakże królewskiego posłania jakim był pokład. - Też mi się z nimi nie chce gadać, ale... nie chcę mieć przechlapane!
-Ja tam liczę, że zbytnio nie włączą się do walki. Mam nadzieję, że odpowiednie posiłki znajdowały się już we wskazanym miejscu - dodała tak, by zrozumiały osoby poinformowane. Nie potrzebne było im jeszcze utrudnienie.
-W kościach czuję, że to będzie ciekawa potyczka.
-Obyśmy się nie zawiodły.
Drogę oświetloną sztucznym światłem, pokonały w totalnej ciszy. Morska woń, całkowicie przesiąknęła smród krwi i rozkładających się ciał. Jedyne co świadczyło o dokonanej rzezi, to wszechobecne plamy krwi. Znajdowały się dosłownie, na każdej możliwej powierzchni: ściany - gdzie na ogół były to roztarte ślady dłoni, podłogi, sufity, łóżka, stoły, a nawet okna. Teraz, zaschnięta ciecz przybrała ciemną barwę, co jasno dawało do zrozumienia, że mord odbył się tutaj już jakiś czas temu.
-Więc jaki jest plan, szanowne panie przywódczynie... - Ironia zawarta w głosie jednego z mężczyzn, była irytująca, ale ani Sakura, ani Temari nie mogły za wiele zrobić. Powiedziały, że mężczyźni stracą pewne kończyny tylko i wyłącznie wtedy, gdy zaczną się do nich dobierać.
-Jaki, jaki... - warknęła młodsza z kobiet i usiadła na krześle, niczym damska wersja Morino. - Atakujemy i mordujemy wszystkich, którzy należą do organizacji.
-Ratujemy panienki i kończymy misję.
-Nie powiem, ale lżej by nam było gdyby... panowie - Sakura specjalnie użyła ironicznego tonu - jednak nie wtrącali się do walki. Tak dla waszego bezpieczeństwa.
Tym stwierdzeniem wywołała burzę, która jakby w „poczekalni" oczekiwała na swój czas.
Dwóch shinobi zerwało się z krzeseł, ich iskrzący się wzrok poraziłby niejednego przeciwnika, lecz nie te kunoichi. Sakura ziewnęła, by tylko ich podburzyć, po czym wstała i nie reagując na piorunujące spojrzenia płci przeciwnej i zaciekawiony wzrok przyjaciółki - po prostu wróciła na wcześniejsze miejsce.
Czując wiatr we włosach i przyjemny zapach morza - oparła się o ramiona i zamknęła oczy.
Haruno przez ostatnią dobę, nie straciła ani grama chakry - przez co jej forma, przechodziła wszelkie granice. Oczekiwanie, adrenalina, chęć pokonania swoich przeciwników i ujrzenia ukochanego... tym teraz żyła czarnowłosa.
Na horyzoncie, już pojawiły się światła informujące o lądzie. To był znak, że powoli zbliżali się do celu. Haruno czuła mrowienie na myśl o walce, w której chciała uczestniczyć. Chciała pokazać, że nikt nie będzie porywał kobiet, ani ich gwałcił i sprzedawał. Już ona im pokaże.
Na pokładzie, zgromadzili się wszyscy obecni. Każdy z nich był spokojny, ale w oczach miał oczekiwanie. Sakura wyczuła lekkie poddenerwowanie, ale była to naturalna reakcja więc nie reagowała. Temari stanęła koło czarnowłosej i z uwagą oraz skupieniem wymalowanym na twarzy, patrzyła prosto na cel.
Nagle nad ich głowami, przefrunął ogromny jastrząb. Każdy stanął w pozycji gotowej do walki, gdy Haruno rozpoznała owe zwierzę. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Mieszkanka Suny rozpoznała chakrę, wojowników znajdujących się na ptaku. W jednej chwili stało się coś, na co Sakura czekała z napiętymi mięśniami. Kilkoro wojowników zeskoczyło w momencie, w którym ptak zniknął w kłębach dymu.
Na pokładzie, z głuchym łoskotem, wylądowała czwórka shinobi z Konohy. Osoba, która najbardziej interesowała Sakurę, stanęła dumnie wyprostowana z zadziornym uśmiechem. Czarne tęczówki, przeszyły Haruno i nic nie było w stanie zmienić ich kierunku. Sakura powoli podeszła do Uchihy i nie licząc się z jego chęciami (bądź niechęciami), wtuliła się w męskie ciało i wchłonęła przecudny zapach perfum. Jej ręce, w zaborczym wręcz geście, objęły umięśniony tors, a głowa spoczęła w zagłębieniu szyi.
Ściśnięte gardło uniemożliwiło jej przywitanie chłopaka tak, jak powinna.
Poczuła jego silną dłoń na biodrze, a drugą na głowie. Sasuke z delikatnością, ale też pewną rezerwą, przytulił do siebie ukochaną. Radość z jej reakcji, ogarnęła jego ciało jak gorączka, ale nie okazał tego w żaden sposób. Być może jego nastrój spowodowany był obecnością innych shinobi na statku. I to nieznanych ninja. Lodowatym spojrzeniem, zmierzył czterech mieszkańców Kraju Herbaty.
Itachi z ciekawością patrzył na towarzyszy kobiet, ale też z radością na bratową i Temari. Cieszył się z ich bezpieczeństwa. Włożył dłonie do kieszeni i z satysfakcją obserwował brata, który drapieżnym wzrokiem mierzył nieznanych im mężczyzn. Oparłszy się o burtę, postanowił się na razie nie wtrącać.
-Sakurka! Nic ci nie jest? - Panika Uzumakiego, była przekomiczna i Sakura musiała się aż oderwać od chłopaka. - Temari jesteś cała?
-Jak ty uwielbiasz siać panikę... - odparł Hidan i skopiował zachowanie Itachiego z tą różnicą, że jego podejrzliwość była o kilka stopni wyżej. Nie wiedział, co to za faceci przebywali z jego „siostrzyczką" i księżniczką Suny, więc postanowił nie spuszczać ich z oka.
-Po prostu się martwię, dattebayo!
-Naruto? - Głos zabrał Idate, na co Sakura uśmiechnęła się i oderwała od Uchihy.
-Cicho, cicho, cicho... - mruknęła patrząc na bruneta, szybko przeleciała wzrokiem po członkach drużyny siódmej. - Poznajecie go?
Naruto zabawnie podrapał się po podbródku i zbliżył do „nieznajomego, którego należałoby pamiętać". Sasuke natomiast, włożył jedną rękę do kieszeni, a wzrokiem zmierzył osobnika.
~~Jakby się tak przyjrzeć... Skoro Sakura powiedziała, że powinniśmy go pamiętać...
-Nie. Kim jesteś?
-Faktycznie ma słabą pamięć.
-Mówiłam! - krzyknęła uśmiechnięta.
-No kto...
Podczas, gdy Naruto uparcie starał sobie przypomnieć kolegę, Sakura całą swoją uwagę przerzuciła na chłopaka.
-Tęskniłam - wyszeptała tak cicho, by tylko Uchiha ją usłyszał. Nie zdawała sobie sprawy z uwagi, która skierowana na nich była. Itachi patrzył na nich z dziwną satysfakcją, ale i radością, Hidan z uśmiechem, a jeden z towarzyszących im shinobi z dobrze ukrytą rezerwą, ale i złością. Szkoda mu było tego, że nie poderwał kobiety, ale widząc jej chłopaka, nawet się z tego cieszył. Wiedział kto to był i nie chciał być jego wrogiem.
-Ja też... Co oni tutaj robią? - zapytał i zaborczym gestem objął Sakurę za szyję. Kobieta zdziwiła się, słysząc agresję w jego głosie, ale i mordercze spojrzenie, które posyłał mężczyznom.
-Władca Kraju Herbaty się na nich uparł i nie było szansy odmówić. - Sakura miała ochotę się przytulić do chłopaka, ale nie chciała robić aż takich scen. Już ona sobie odbije to po misji. - Tak w ogóle. - Postanowiła wyjaśnić mu co nieco, póki nie byli na miejscu. - Zostawiliśmy te kobiety w Kraju Herbaty i to chyba tylko dlatego, że zgodziłyśmy się ich wziąć.
-Któryś się dobierał? - Jego wzrok był tak zimny, że Sakurę przeszły ciarki, gdy na nią spojrzał.
To pytanie, kotłowało się w jego głowie od kiedy ich tylko ujrzał, a gniew ogarnął jego ciało, ale nie mógł się przemóc by je wypowiedzieć. Mimo ich relacji i bliskości, jego duma głośno protestowała, ale ciekawość zwyciężyła. Zabije każdego, kto ośmieli się dobierać do jego kobiety.
-Uważasz, że nadal by żyli...
-Nie wiem ilu ich tu było.
-Tylko czterech, z czego jednego znasz - dodała i oboje, jak na zawołanie, spojrzeli na tego, który teraz z uśmiechem konwersował z blondynem.
-To, kto to w końcu jest?
-Idate. Idate Morino.
Błysk w oku bruneta powiedział Haruno, że rozpoznał chłopaka.
-Ten...
-Yhm - potwierdziła i uśmiechnęła się. Tego Sasuke brakowało.
Nagle ni stąd ni zowąd, koło pary pojawił się starszy Uchiha, który z zadowoleniem i odrobiną czułości położył im dłonie na ramionach.
-Zbliżamy się.
Na pokładzie było coraz jaśniej, przez latarnie w pobliskiej wiosce. Wiosce, w której istniała największa baza porywaczy. Ale cóż się dziwić, dostęp do morza umożliwiał szybszy i łatwiejszy transport „towaru".
-Sasuke... - Zaczęła i ze zmarszczonymi brwiami spojrzała na bruneta. - Wiesz, że wśród wrogów jest...
-Wiem. - Przerwał jej z furią w głosie. - Ona dla mnie jest już martwa.
Te słowa, mimo iż nie powinny, wywołały w Haruno radość. Odwróciła od niego głowę, by nie zauważył jej głupiego - i nie na miejscu - uśmiechu.
-Przygotujcie się na ostrą walkę - powiedział Hidan i usiadł na burcie, z uśmiechem szaleńca.
Sakura kątem oka, widziała uaktywniony sharingan obu braci, więc sama również poszła na całość. Technika Byakugou objęła jej ciało, a w dłoniach znalazły się saie.
-Myślicie, że uda nam się wszystkich zabić? - zapytał Naruto, który teraz świecił się niczym bożonarodzeniowe drzewko.
-Wszystkich, którzy będą tutaj zgromadzeni.
-Co masz przez to na myśli?
-To zbyt oczywiste, Naruto... - powiedziała licząc, że mężczyzna sam na to wpadnie, ale nadzieja matką głupich. - Przecież na pewno, są pojedynczy porywacze gdzieś porozmieszczani. Albo dla zabezpieczenia, albo po prostu dla zwiadu.
-No taaaak. - Z miną geniusza podrapał się po brodzie, co wywołało nikły śmiech kilku osób.
-Może by ich otoczyć? - zapytał mądrze Hidan.
-To dobry plan.
Sakura potwierdziła słowa kolegi. Naprędce wytłumaczyła, gdzie dokładnie znajdowała się siedziba porywaczy i jak to wyglądało.
-Masz bardzo bogate informacje - dodał Itachi z uśmiechem, który wydał się Sakurze znany. Jakby słowa zawierały jakiś podtekst.
-Wiem jak je wydobywać.
Dziesiątka shinobi wyskoczyła ze statku, nim ten jeszcze dobił do portu i w ekspresowym tempie, zbliżyli się do pierwszych budynków. Ukryli się w ich cieniach i na jedną komendę rozproszyli w kierunku centrum. Sasuke starał się zbytnio nie oddalać od Haruno, co dziewczynie jednocześnie pochlebiało i denerwowało.
W powietrzu unosiły się przeróżne zapachy, od morskiej wody, przez posiłki, po ryby. Poruszali się szybko, na ile pozwalała im znajomość terenu. Każdy członek grupy, znalazł się na swoim miejscu i z uwagą przypatrywał budynkowi, który z wierzchu niczym się nie wyróżniał.
~Ciekawe, że to zawsze przypomina bądź jest jakiś hangar.
Sakura kucająca na drzewie, popatrzyła na znajdujących się koło niej towarzyszy i dostrzegła dwie pary sharingan i blond włosy Temari. Za budynkiem, ujrzała świetlistą poświatę Uzumakiego.
Dobrze dla nich, że cały budynek, mimo że znajdował się w centrum, był otoczony drzewami i krzewami, co dawało im ładne pole manewru. Nagle drzwi się uchyliły, przez chwilę nic się nie działo i Sakura nie wiedziała, czy już ich znaleźli czy to ktoś wychodził. Ale zaraz osobnik męski wyszedł, co było dla niego błędem, bo Sasuke szybciej niż ktokolwiek ujrzał, poderżnął mu gardło i wciągnął za drzewo.
Wtedy czerwony błysk, skierował się w jej stronę. Były to jednak oczy Itachiego, który wcześniej ustalił, że Sakura zaatakuje ich od góry i rozburzy budynek.
Haruno by wypełnić rozkaz, wyskoczyła w powietrze. Uwielbiała ten moment nieważkości i z zadziornym uśmiechem opadła w dół.
Potężny huk, rozniósł się po okolicy. Dym uniósł się, na wysokość kilkudziesięciu metrów. Haruno rozwaliła dach i środek budynku, który przypominał ogromną halę narad. I o ile ta w Konoha była brzydka i obskurna, o tyle ta opływała w luksusy.
Ściany pomalowane były na czerwono, stoły były porozkładane dokoła sali. Kobieta zdawała sobie sprawę, że wylądowała w „salonie" i tak naprawdę cały „mózg" znajdował się pod podłogą, której nie rozwaliła w dużym stopniu. Liczyła się z tym, że pod spodem znajdowały się kobiety.
W pomieszczeniu, było ponad siedemdziesięciu facetów i ze dwa razy tyle kobiet. Sakura w ułamku sekundy, wiedziała jak je uratować.
Nim ci zdążyli się zorientować co i jak, cała drużyna z Konohy - i pomocnicy - już stali w bojowych pozycjach. Sakura wiedziała, że Uchiha użył jakiegoś jutsu, które blokowałoby ucieczkę z tego pomieszczenia, więc... handlarze byli w dupie.
Rozległy się piski i krzyki, gdy Hidan jak maniak skoczył do przodu.
Pozostali nie chcąc być w tyle, również włączyli się do walki. Sakura rozpoczęła swój plan.
-Kuchiyose no jutsu - powiedziała i na jej dłoni, znalazł się ślimak. - Katsuyu, będziesz pochłaniała wszystkie kobiety, na których się zaraz znajdziesz i przetransportujesz je do Konohy, dobrze?
Ślimaczyca bez większych problemów kiwnęła głową, na co Sakura rozpoczęła swoją rundkę. Biegała między porywaczami i co chwilę używała techniki przywołania. Dotykała każdej kobiety, a ta w jednej sekundzie pokrywała się białym ślimakiem, a w drugiej znikała w kłębach dymu. Sakura skupiała się tylko na tym zadaniu, gdyż wiedziała że nikt inny nie pomyślał o tym. A nie chciała się rozpraszać, by jak najszybciej je stąd zabrać. Mężczyźni widząc jej poczynania, zaczynali się łapać co i jak.
Po przetransportowaniu połowy kobiet, Haruno napotkała trudności. Było tu tylu przeciwników, którzy zaczęli brać kobiety jako żywe tarcze. Irytacja i złość ogarniała ciało kunoichi, która miała ochotę ich wszystkich torturować. Krzyki i wrzawa, nie pozwalały na przedarcie się komendom, jakie mógł wydawać Itachi.
-Nie ujdzie ci to na sucho! - wrzasnął brunet, który złapawszy za szyję swoją ofiarę, osłonił się nią.
Sakura zagryzła wargę. Miała aż sekundę, by zastanowić się nad ratunkiem, gdy mężczyzna padł martwy, a kobieta odskoczyła w jej stronę. Niewidzącymi oczami, rozglądała się w poszukiwaniu pomocy, gdy Sakura dotknęła jej ramienia. Zniknęła szybciej niż zdążyła krzyknąć. Dopiero wtedy, zielonym tęczówką ukazał się pomocnik, który już zadawał ciosy pozostałym porywaczom. Sakura w duchu dziękowała Itachiemu, który swoją pomocą wiele jej dał.
Poczęła kolejną rundkę, która niestety została przerwana przez jednego z pomagających im shinobi. Idate został poważnie ranny i Sakura nie mając wyboru, ani czasu potraktowała go podobnie do kobiet. Szybko transportowała go do Konohy, gdzie zajmie się nim jakiś medyk. Liczyła na szybką pomoc, by mogła go z powrotem przywołać.
-Daj mi znać, gdy zostanie zdolny do walki.
-Dobrze.
Sakura ledwo zdążyła odesłać kolejną kobietę, gdy głośny krzyk oderwał ją od zadania.
-SAKURA!!!! - Głos Temari spowodował, że ciarki przeszły jej po ciele. W mig znalazła się przy przyjaciółce, po drodze mordując każdego przeciwnika. Widząc długie ostrze znajdujące się w nodze, musiała szybko interweniować. Przekazała koleżance technikę i jednym ruchem, wyszarpnęła broń. Słyszała syk kunoichi, ale zignorowała go. Gdy Temari była całkowicie wyleczona, Sakura skupiła się na wyszukaniu ciała jej chłopaka. Chciała wiedzieć czy nie był ranny, czy wszystko było z nim w porządku.
Nie miała jednak szansy na odnalezienie go, gdyż stało się coś co wyrządziło poważne szkody.
-Shinra Tensei!
Sakura tylko usłyszała ten głos, po czym z ogromną siłą uderzyła w ścianę. Była pewna, że niewielu przeżyło ten atak. Miała ochotę sprawdzić swojego chłopaka, by tylko się dowiedzieć czy nic mu nie było, ale nie mogła oderwać oczu od przeciwnika, koło którego stała przeklęta Karin. Sakura czuła złość, zdenerwowanie, a nawet bezradność, która nasiliła się, gdy tylko ujrzała swojego chłopaka.
~Co on wyprawia?
W pomieszczeniu pojawiło się fioletowe monstrum, które należało do Sasuke. Sakura wręcz widziała negatywną energię, która emanowała od Uchihy. Zaraz koło niego pojawiło się drugie Susanoo, które należało do drugiego z braci. To jednak miało barwę ognia i przypominało wysłannika z piekła.
-Itachi... Sasuke... Hidan... Naruto... i Sakura. Jak miło was widzieć.
Ta dam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top