36 Masakra

Obudził ją niesamowity ból głowy i nudności. Nie ruszając się nawet zaczęła powoli przyjmować czynniki zewnętrzne. Najpierw wyczuła zapach stęchlizny, ale także drewna oraz wody morskiej. Zdziwiona aromatami, próbowała się wsłuchać w otoczenie, gdzie usłyszała kilka spokojnych oddechów. Leżała na czymś twardym i miękkim jednocześnie. Chciała się ruszyć i wstać, lecz najpierw wolała się upewnić co do osób się tu znajdujących. W niewielkim pomieszczeniu wyczuła kilka kobiet, których organizmy były młode, zdrowe i silne. Nie wyczuła tutaj żadnego mężczyzny, a jedną osobą o podobnej sile chakry to Temari.

~Czyli jesteśmy razem... na razie.

Uspokojona Sakura otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju, którym była... kajuta. Dopiero teraz usłyszała skrzeczące śpiewy mew. Za okrągłym oknem rozpościerała się płaska powierzchnia oceanu, na którym się znajdowali. Haruno zastanawiała się, w którą stronę się udadzą. One szły na południe, więc jeżeli faktycznie płynęli w tamtą stronę to...

~Albo do Kraju Herbaty, albo dalej położonego Kraju Księżyca. No pozostawała jeszcze opcja, że podążamy drogą morską do Kraju Wiatru. Znowu jeżeli płyniemy na wschód – udamy się Kraju Fal. Albo Wody. Zależy ile już żeglujemy.

Sakura swoje przemyślenia zostawiła na później. Teraz podeszła do Temari, którą szturchnęła kilkakrotnie, a słysząc jej jęknięcia zatkała jej usta. Kobieta po krótkiej szamotaninie obudziła się i usiadła wraz z Haruno pod ścianą.

-Jakaś propozycja? - spytała szatynka, na co Haruno oparła głowę o ścianę i zamknęła oczy. Na zdrowy rozsądek powinny tu poczekać na kogokolwiek, ale czy chciałoby się im tyle siedzieć?

-Przydałoby się zinfiltrować statek... Najlepiej tak, by nikt się nie domyślił.

-No co ty - zironizowała Sabaku, ale uczennica Hokage nie zareagowała na zaczepkę, tylko obmyślała sposób podglądu. I wpadła na coś! Przypomniała sobie swoją ostatnią podróż statkiem. Był to okres gdy nie widziała, więc posługiwała się Cho – swoim motylkiem znajdującym się na łopatce. Szybko zsunęła ramię koszuli i „wypuściła" owada.

-Zaraz się dowiemy czegoś więcej - powiedziała, patrząc jak motyl przelatywał przez szparę w drzwiach. W jej głowie odbijało się tyle pytań, na które nie wiedziała kiedy pozna odpowiedź. Dokąd płynęli? Jak długo była nieprzytomna? Ile osób znajdowało się na statku? Czy wszyscy byli cali i zdrowi? Czy prócz zakładniczek i porywaczy znajdowali się tutaj także cywile?

-Nie uważasz, że dość szybko nas złapali. - Uwagę Sakury przyciągnęła starsza przyjaciółka. - Narzekałyśmy, że to się ciągnie i ciągnie, ale tak zdroworozsądkowo to uwinęli się w trymiga.

Haruno spuściła wzrok zastanawiając się nad tym.

~W sumie racja.

To Sakurę niepokoiło. Może to było wszystko ustalone? Może ktoś wiedział o ich misji i doniósł tym przestępcom?

Haruno pokręciła głową.

~Nawet jeżeli to faktycznie miałoby miejsce, to czy ryzykowaliby tyle...? Przecież znajdujemy się na otwartym morzu! Nikt przy zdrowych zmysłach nie zapędziłby się w kozi róg. Jeśli jednak to prawda, muszą być pewni swej siły.

-Uważam, że nie powinnyśmy wyszukiwać w tym drugiego dna. Ostatnich mężczyzn, których spotkałam było kilkunastu i nie byli szczególnie potężni. Nie przeczę – słabi nie byli, ale taki ktoś jak ty, zmiótł by ich w pół minuty.

Temari wydawała się zadowolona z tych słów, bo jej twarz pojaśniała, a wzrok nabrał pewności.

-Sakura... Mam pewien plan. Nie wiem czy zgodzisz się z nim, ale chociaż daj mi go przedstawić. - Sakura kiwnęła głową w oczekiwaniu na ciąg dalszy słów. Nie wyczuwała tu nikogo, kto mógłby im zagrozić, także śmiało pozwoliła Temari kontynuować. - Jeżeliby się okazało, że na statku znajdujemy się tylko my – ślepe kobiety – i te pieprzone gnojki... to czy mogłybyśmy ich wyrżnąć?

Jej głos brzmiał w tej chwili zaskakująco delikatnie i Sakura gdyby nie znała kobiety pomyślałaby, że koło niej siedziała grzeczna nastolatka prosząca o zakup bluzki. Sabaku właśnie takiego tonu używała – jakby prosiła o jakąś niedrogą rzecz, a nie o śmierć wielu osób.

Ale Sakurze się ten pomysł bardzo podobał. Sama miała ochotę na małą masakrę, ale był jeszcze jeden szkopuł.

-A co jeżeli na tym statku nie ma wszystkich porywaczy? Coś, co wydaje się bardzo logiczne, po co wysyłać wszystkich...

-No i w czym proble... Aaaaa, rozumiem. - Głowa Temari ponownie oparła się o ścianę, a sama kobieta głośno westchnęła.

-Jeżeli dopłyniemy do lądu i się okaże, że nikt z „załogi" nie żyje, co wtedy...? Musiałybyśmy mieć jakieś wyjście.

Sabaku wydawała się rozumieć sytuację. W końcu to byłoby naprawdę dziwne, gdyby się okazało, że z załogi nie przeżył nikt, a „towar" jakim były kobiety – został nieruszony.

Nagle przez szparę w drzwiach wleciał motyl Sakury, który szybko usiadł na dłoni kobiety i wsiąkł w skórę. Teraz Haruno mogła śmiało opowiedzieć przyjaciółce o planie.

-Łącznie jest czterdzieści pięć osób... - Zaczęła Sakura, ale Temari szybko jej przerwała prosząc, by ta powtórzyła liczbę osób. - Prócz nas jest jeszcze dwadzieścia osiem zakładniczek i piętnastu facetów. Wiesz dwie na jednego - odezwała się jadowitym głosem, w myślach wyzywając wszystkich facetów. Naprawdę nabrała ochoty na mord.

-To co... Może się zabawimy?

Sakura parsknęła śmiechem. Chciała w ten sposób pokazać, że Temari zbyt lekceważąco podchodziła do zabójstwa, ale sama w tejże chwili miała ogromną ochotę na to.

-Nie wiem Temari... Jak mi podasz dobry powód.

-Uchronimy w ten sposób wiele kobiet - dodała to takim tonem jakby mówiła o najszlachetniejszej rzeczy na świecie.

-No dobra, ale co później? Co jak dopłyniemy?

-Przecież nie będą nas pytali.

Sakura nabrała duży haust powietrza, próbując się uspokoić.

-Wątpię, by pytali... Skoro dla nich porwania i gwałty są normą, to uwierz mi, że nie będą mieli zahamowań z zabiciem nas.

Powiedziała Sakura i spojrzała na Sabaku, która nagle pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Wyglądała przy tym jakby odkryła coś, co dla wszystkich powinno być oczywiste.

-Przecież możemy ko... powinnyśmy kogoś przesłuchać. Najlepiej tego co rządzi tutaj. On powinien wiedzieć najwięcej o tym całym – delikatne acz silne dłonie Temari machnęły w powietrzu koło – bagnie.

-Racja - syknęła Sakura, będąc zła na siebie, że sama wcześniej na to nie wpadła. Powinna to samo zrobić w magazynie koło Konohy.

~Boże jaka ja jestem głupia!

-...to daje siedem na głowę. Wiesz, który tu jest najsilniejszy? - Sakura dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że przyjaciółka coś do niej mówiła.

-Eem... Cóż. Ma na imię... Keito. Chyba tak go nazwali jak Cho ich obserwował. Jest niski ma pulchną twarz, oczy małe i zapadnięte w twarzy. Włosy czarne, ale przyprószone siwizną... - tłumaczyła Sakura i pokazała na ramiona. – Takie dotąd. On nie jest shinobi, ale jemu podlegali pozostali. Tak przynajmniej zrozumiałam z relacji jakie panowały między nimi.

-W takim razie na co-

Urwała i wstrzymała się z podnoszeniem. Oparta o ścianę, patrzyła na Sakurę, która to z kolei wzrok zatrzymała na drzwiach kajuty. Korytarzem ktoś szedł, a odgłos jego kroków robił się coraz głośniejszy. Młodsza z kobiet posłała drugiej spojrzenie. Obie bez mówienia wiedziały co trzeba zrobić, więc szybko Sakura położyła się na swoim miejscu zaś Temari stanęła za drzwiami.

Ciśnienie obu kobiet się podniosło, temperatura ich ciał wzrosła. Sabaku, by uspokoić się, musiała zaczerpnąć większą dawkę powietrza. Z Sakurą umówiły się, że w bieliźnie będą miały po kartce z zapieczętowanymi zwojami. W ten sposób, gdyby ktoś ich przeszukiwał, nic by nie znalazł. Szybko przywołała kunai, a kartkę schowała z powrotem. Gdy tylko drzwi się uchyliły, adrenalina w ciałach dziewczyn szybko wzrosła, przez co Temari cudem się hamowała przed gwałtownym atakiem. Widziała jego lubieżny wzrok, który akurat zatrzymał się na „śpiącej" kunoichi – tylko Sakura nie była przykryta – i gdy obrócił głowę...

Ręka Temari ze świstem przecięła powietrze i szyję faceta, który nie zdążył nawet zmienić radosnego wyrazu twarzy na przerażony. Niestety kunai był na tyle krótki, że głowa nie odpadła na podłogę tak jak chciała tego kobieta, a tylko zwisła na skórze i ścięgnach. Ciało z impetem upadło koło Haruno, która w ułamku sekundy się podniosła i wciągnęła je, zaś szatynka zatrzasnęła drzwi. Męski, duży, silny i nieżywy już organizm spoczął koło ściany. Niestety przez huk, wszystkie dziewczyny zaczęły się budzić. Część z nich cicho, inne – wręcz przeciwnie – krzykiem.

-Cicho, cicho. - Próbowała je uspokoić Haruno, którą zaraz zaczęła naśladować Sabaku. Dwie siedziały przytulone do siebie i płakały, wiedząc gdzie się znajdowały, natomiast dwie kolejne machały głowami jakby próbowały coś zobaczyć. Zachowywały się niczym ptaki w uwięzi, szukające choćby szpary, przez którą mogły się przecisnąć.

-G-G-Gdzie... J-Jesteśmy?

Sakura spojrzała na dwudziestolatkę szukając pomocy. Tamta jedynie w odpowiedzi wzruszyła ramionami, więc Haruno musiała sobie poradzić sama.

-Znajdujemy się na statku. Jest nas tu sześć. Która z was widzi?

Wszystkie młode kobiety „rozejrzały się", ale żadna z nich nie podniosła ręki ani nie odpowiedziała kunoichi.

-Jesteśmy tutaj, żeby wam pomóc.

-Właśnie. Musicie nas posłucha-

Nagle wszystkie kobiety usłyszały głośny tupot stóp nad sobą. Temari postanowiła szybko odpowiedzieć czując, że zaraz może zdarzyć się coś niedobrego.

-Pozbędziemy się wszystkich mężczyzn tutaj. Jednego już zabiłyśmy i leży pod ścianą. Proszę nie wychodźcie z tego pokoju, choćby nie wiem co. My wrócimy po was, gdy już skończymy.

-Skąd ta pewność, że ich pokonacie? - odezwał się nagle zbuntowany głos dziewczyny, która wyglądała na najsilniejszą z całej grupy. - Dlaczego mamy wam zaufać?

-Bo tak - mruknęła czarnowłosa i otworzywszy drzwi zniknęła w korytarzu. Temari z uśmiechem na ustach również wyszła z pokoju, który zamknęła na klucz znajdujący się w drzwiach. Widząc w którą stronę pobiegła przyjaciółka zwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i rzuciła się do biegu. Statek nie wydawał się duży, ale mały też nie był. Skoro było tu tyle ludzi – musieli się gdzieś pomieścić. Księżniczka Piasku minęła zakręt po czym natrafiła na dwóch przeciętnej postury facetów, których zabiła szybciej niż sama zakładała.

~Sakura miała rację... to banda słabeuszy i idiotów.

Nie odwracając się, dobiegła do schodów prowadzących na górny pokład. Zawahała się. Jeżeli Sakura również udałaby się na górę, na dole mogliby zostać napastnicy i wziąć kobiety jako zakładników. Z westchnieniem okręciła się na pięcie i ruszyła przeszukać każdy pokój, w którym mogliby koczować.

*~*~*

Sakura tymczasem pobiegła korytarzem, który skończył się zaraz za zakrętem. Podburzona obróciła się i od razu humor się jej poprawił. Naprzeciwko niej znajdowały się schody. Podeszła do nich, ale wcześniej przywołała sobie kilka broni: dwa kunaie, i dwa saie. Skoro nie musiała się ukrywać, nie musiała chować broni. Krótszą z nich włożyła za pasek i z saiami w dłoniach weszła po schodach. Usłyszała czyjeś głosy, które robiły się coraz głośniejsze. Wbiegła na wyższy poziom i od razu natrafiła na trzech mężczyzn. Jeden z nich już na pierwszy rzut oka wyglądał na bardziej ogarniętego niż pozostali i to właśnie on zareagował od razu rzucając się na nią z bronią.

Haruno odepchnęła go mocnym kopniakiem i wbiła ostrze w kręgosłup blondyna. Teraz pozostawało jej tylko dwóch. Rudowłosy z krzykiem zamachnął się na nią z kataną, ale sparowała je z saiem, przez co po korytarzu rozniósł się metaliczny dźwięk broni. Kątem oka widziała jak brunet ze strachem w oczach pobiegł w głąb korytarza.

-Jak żeś uciekła? - Haruno stanęła w pozycji bojowej, patrząc z lekkim rozbawieniem na przeciwnika.

-Normalnie. Po jaką cholerę porywacie kobiety?

-Niech cię główka nie boli. Mamy swoje powody. - Kolejne dźwięki przeszyły korytarz, na którym znajdowała się para.

-Powody? - Sakura wyśmiała go i zmierzyła mocnym wzrokiem. - Masz na myśli handel...? Jaja sobie ze mnie robisz?! - warknęła i zamachnęła się na faceta, czując jak gniew w niej wzrastał. Nacierała na niego nie licząc się z niczym. On próbował odpierać każdy atak, ale nie zawsze mu się to udawało i na jego ciele pojawiało się coraz to więcej krwawych ran. Gdy Sakura przypadkiem zamachnęła się zbyt mocno, jej dłoń uderzyła w ścianę robiąc w niej wgłębienie. Lata nauki u Tsunade znieczuliły ją na takie niewielkie ataki, więc nawet tego nie poczuła. Stało się jednak coś jeszcze – rozmach z jakim to zrobiła sprawił, że jej włosy mocno zafalowały, przez co odsłonięte zostało czoło.

Facet nie był na tyle głupi ani nieświadomy i od razu rozpoznał kobietę, co było dla niego zgubą. Haruno wreszcie celnie trafiła w tchawicę.

~Widocznie był w takim szoku, że odsłonił gardę...

Sakura nie zastanawiając się nad tym więcej, ruszyła korytarzem. Nie chciało jej się zaglądać do pokoi – starała się wyczuć gdzie jeszcze byli przeciwnicy. Największą ich liczbę znalazła właśnie na tym poziomie. Zaraz pod pokładem i dlatego tutaj pobiegła najszybciej jak się dało. Idąc szybkim krokiem przyjrzała się sobie. Jej ciuchy poplamione były krwią, przez co wydawały się ciemniejsze niż normalnie. Nagle wyczuła po lewej skupisko chakry, nie patyczkując się za bardzo od razu otworzyła drzwi. Nie myślała o planie ani o sposobie ich śmierci.

Weszła do pokoju i pierwsze co dostrzegła to zaskoczenie na twarzach mężczyzn.

-Co jest? - zapytała siląc się na radosny ton. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Zarówno ich oszołomienie jak i gotowość do ataku. Większość z nich z krzykiem rzuciła się na Haruno, która z szerokim uśmiechem zaczęła ostrą walkę. Jednak mimo wszystkich doświadczeń i nauki, Sakura podeszła do sprawy dość lekceważąco. Gdzieś tam w jej głowie siedziała myśl, że oni nie byli wymagającymi przeciwnikami, więc Haruno nie wzięła ich na poważnie. Co było dla niej zgubne, bo jeden z dwóch żyjących jeszcze mężczyzn zaatakował ją od tyłu, wbijając długi i wąski miecz w bark. Ostrze przeszło na wylot niosąc za sobą taki ból, którego Haruno już dawno nie doświadczyła. Krzyk jaki z siebie wydała przypominał pisk skrzywdzonego zwierzęcia i to najprawdopodobniej on sprowadził Temari.

-Cholera jasna!

Kunoichi z Suny zabiła pozostałych mężczyzn kilkoma ruchami, podczas gdy czarnowłosa wyszarpnęła z ramienia broń. Krew spływała gęstymi strumieniami zarówno z przodu jak i z tyłu ciała. Kobieta musiała szybko uruchomić pieczęć Hokage, by rana się zagoiła. Mogła to zrobić tradycyjnymi sposobami, ale trwałoby to za długo, a one czasu nie miały.

-Jak mogłaś się dać tak podejść? - warknęła starsza z nich. Nie chciała pokazywać, ale bardzo jej zależało na Sakurze. To właśnie stąd wziął się gniew, z troski.

Sakura nie miała ochoty tłumaczyć się z tej żenującej sytuacji, jaką była zuchwałość jej postępowania. Kunoichi wiedziała, że źle postąpiła lekceważąc wrogów , ale co się stało, to się nie odstanie.

~Było, minęło! Nikt nie umarł, więc mogę to olać!

-Chodźmy. - Wydała rozkaz szatynka i wyszła nie czekając na towarzyszkę. Sakura skupiła się i wyczuła jeszcze dwóch mężczyzn na wyższym piętrze. Wiedziała, że to tam znajdował się szef.

*~*~*

Pół godziny później, Sakura siedziała na stole z założoną nogą na nogę i jadła jabłko. Temari w tym czasie chodziła przed więźniem, którym był szef – nie shinobi – i posyłała mu mrożące krew w żyłach spojrzenie. Sam facet siedział przywiązany na krześle i telepał się ze strachu. Zdążył się zorientować, że te dwie kobiety nie dadzą mu taryfy ulgowej.

Ciągle wypytywał czym mógłby je przekupić, by darowały mu życie, czy mają zamiar go zabić, co zrobią z nim...

Sakura była głucha na jego pytania, ale Temari uważnie słuchała wszystkiego co powiedział. Przyglądała mu się, szukając czegoś do czego mogłaby się przyczepić. Po prostu uważnie go śledziła!

W pomieszczeniu był lekki zaduch, ale kobiety nie chciały otwierać okien ani drzwi. Jeżeli doszłoby tu do czegoś, wolały by to pozostało w tym pokoju.

Wcześniej Temari poszła i zebrała wszystkie kobiety w jednym miejscu, tłumacząc im zaistniałą sytuację. Podczas jej obchodu, Sakura podała mężczyźnie serum prawdy, które miała w zwoju u Katsuyu. Ślimaczycy kazała przekazać Tsunade to, co do tej pory się wydarzyło.

-Więc... Dokąd płyniemy?

Wystraszony wzrok mężczyzny błąkał się między jedną kunoichi a drugą.

-Do Kraju Herbaty. - Nie obyło się bez jęków i szlochania, które utrudniały mu mówienie. - Stamtąd miał się odbyć większy transport do Wiatru.

Kobiety spojrzały po sobie, przy czym siedząca z nich poruszyła się niespokojnie. Jeżeli tak, to by znaczyło, że to naprawdę gruba akcja.

-Nie krzywdźcie mnie... Proszę...

-Co jest w Kraju Herbaty? Czy to w Kraju Wiatru znajdowała się główna siedziba i jaki w tym udział miała organizacja w Ogniu?

-Tam gdzie teraz płyniemy jest tylko dostawa. Herbata to tranzyt. - Mówił wszystko jak na spowiedzi, co podobało się kobietom. Niestety była jeszcze możliwość, że te informacje są nieprawdziwe. Gościu mówi prawdę jaka jest w jego mniemaniu. Możliwe, że sam został oszukany na w razie takiej sytuacji jak ta. - W Sunie jest największa sieć handlarzy. Tam mamy swój punkt docelowy.

Temari zaciskała pięści słuchając tego wszystkiego. Zła była na siebie, na brata Kazekage, który nie miał takiej kontroli i nie wiedział nic o tym!

-Jakie państwa biorą udział w tym?

-Największymi punktami jest Kraj Wiatru i był Kraj Ognia. W Herbacie nie mamy żadnej siedziby...

-Kim są porywacze?

-Różnie. W większości są to zbiegli shinobi, którzy chcieli się dorobić dużej forsy w krótkim czasie. Rzadziej są to wojownicy, którzy sami siebie szkolili... Pochodzą z różnych wiosek. Nie ma konkretnej grupy, która utożsamiałaby się z jakimś krajem. Mamy chyba wszystkich...

Haruno była wściekła, ale nie zamierzała ulegać emocjom. Musiała wykazać się profesjonalizmem i odpowiednio przesłuchać więźnia. Chociaż miała przeogromną ochotę na torturowanie – nie mogła tego zrobić.

-Ilu pory... handlarzy będzie w Herbacie?

-Mniej niż nas tutaj było. Główne dostawy były z Ognia, Błyskawicy i Wody. Jednak Ogień upadł.

-Jak duża w porównaniu z innymi organizacjami była siedziba koło Konohy?

-Tamta była naszą pierwszą siedzibą, ale utknęła w pewnym etapie rozwoju i nie powiększała się jak ta w Sunie. Tam jest największa. Tam się wszystkiego dowiedzą i was zabiją...

Dodał z jadem na co Sakura tylko przekręciła głowę w lewo i zamrugała nieprzejęta.

-Jakoś szczerze wątpię...

-Kto jest szefem? Tym, który tym wszystkim zarządza?

-To dawny kapitan Akatsuki – Pain i Karin.

~Gwóźdź do trumny...

*~*~*

-Wiesz co, Sasuke?!?! Powinniśmy w końcu iść na misję! Musimy tylko poprosić babcię Tsunade o to!

Uchiha nie miał ochoty, ale musiał się zgodzić z przyjacielem – musieli pójść na misję. Ostatnio poszli do Hokage z prośbą, ale przez Naruto i jego wygłupy nic nie dostali... Od kiedy Sakura wyruszyła, minęły dwa dni. Wczoraj dostał informację, że dziewczyny dokonały rzezi na statku i od tamtej pory wszystko ucichło. Brunet tylko trenował, jadł, spał i się kąpał. Jego myśli niekontrolowanie krążyły wokół ukochanej i nie mógł tego powstrzymać. To było za silne i czasami wręcz go bolało. Jedynie, gdy walczył nie skupiał się na Haruno, która była rzekomo w drodze do Kraju Herbaty. Sam nie wiedział co o tym myśleć, bo był tam może ze dwa razy i to przejazdem.

-Sasuke, słuchasz mnie?!?! - Mocne uderzenie w plecy wybudziło ciemnowłosego z zadumy. Oczywiście nie tak jakby chciał. Szybko oddał przyjacielowi.

-Oczywiście, że nie, matole!

-Tylko nie matole, dattebayo! Kiedyś zostanę Hokage i już musisz zacząć okazywać mi szacunek.

-Zapomnij. Chodźmy lepiej do Hokage. Mam nadzieję, że nam coś znajdzie.

Brunet liczył na natychmiastową misję i to taką, która wyciśnie z nich siódme poty. Chciał się wyżyć, bo na niczym poważnym nie był od Kiri. Tylko jeszcze jego własna misja ratunkowa Sakury i... to wszystko. Znowuż musiał się liczyć, że na ważniejszą misję Hokage nie wypuści ich bez medyka. Ten cały Yoh nie był zły i obstawiał, że to jego wypuszczą z Drużyną Siódmą. Chociaż dla niego nawet mogli pójść we trójkę – on, Naruto i Kakashi. A no i Sai...

Jakby nie patrzeć, Naruto był silny i potrafił kontrolować Kyubiego, on był jednym z najsilniejszych shinobi w wiosce, a pozostała dwójka należała do ANBU. To się liczyło!

Gdy stanęli przed gabinetem Tsunade, przystanęli nasłuchując głośnej rozmowy.

-...Nie wiem czy to aby najlepszy pomysł!

Na krzyk Kage odpowiedział spokojny głos starszego Uchihy. Obaj młodzieńcy przystanęli z uszami przy drzwiach.

-Ale to dobry pomysł, Tsunade-hime. To poważna misja i wiem, że skład grupy na pewno sobie z tym poradzi.

Naruto posłał niepewne spojrzenie przyjacielowi, po czym ponownie przywarł do drewnianego przedmiotu.

-Itachi... Nie mam tak silnego medyka, którego mogłabym z wami wysłać.

-A Sakura?

-Jest na misji. Mówię przecież, że nie mam kogo z wami wysłać.

Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Sasuke w porę się zorientował o co chodziło i sekundę przed otwarciem drzwi, odsunął się. Uzumaki nie miał takiej kondycji i wleciał z hukiem do gabinetu, upadając prosto pod nogi Tsunade.

-Zero kultury! - krzyknęła, po czym odwróciła się i zajęła miejsce przy biurku. Starszy Uchiha zrównał poddenerwowane spojrzenie z wzrokiem brata. - Chodźcie tutaj.

Sasuke obserwował zachowanie Tsunade, która patrzyła teraz w jakieś papiery i co chwilę masowała się po głowie.

-Wiesz Babciu, chciałem z Sasuke iść na misję. Wysłałaś Sakurę samą, bez nas i nam się nudzi. - Ostatnie zdanie dodał z wyrzutem.

-Ach... Siadajcie.

-Ale Babciu...

-Powiedziałam coś!!

Od razu przygaszony i lekko przestraszony Uzumaki wykonał polecenie, a zaraz za nim Sasuke.

-Mam bardzo trudną i ważną misję... Itachi przyszedł do mnie z prośbą, żeby mógł zabrać swój własny oddział do tego i choć nie podoba mi się jego skład, muszę się zgodzić. - Zdaniem Sasuke mogła od razu przejść do rzeczy, a nie owijać w bawełnę. - Otóż ty Itachi, Naruto, Sasuke i Hidan... Będziecie musieli udać się do Suny. Tam pomożecie Sakurze i Temari w misji. Dostałam nowe informacje, które nawet mnie zaszokowały.

-Ale jakie infor...

-To Sakura jest z Temari?

-Cóż to za informacje?

Kobieta miała przeogromną ochotę uciszyć mężczyzn jednym uderzeniem, ale wiedziała, że to nie byłoby poprawne politycznie.

Sasuke natomiast spiął się na myśl o misji. Kto był tak groźny, że musiała iść taka silna grupa? Ktoś musiał, skoro Hokage bez większych problemów wysłała tylko dwie kunoichi do dokonania rzezi, a nagle szuka potężnych shinobi, którzy mieliby im pomóc. Coś szło nie tak i Uchiha czuł coraz większy niepokój. Bał się, że Sakura jest zagrożona, co od początku przewidywał. Jego instynkt się nie mylił, za co go nienawidził.

-Hokage... - Zabrał głos, by tylko zagłuszyć ciągłe pytania Naruto. - Może opowiedz wszystko po kolei – rzekł i wymownie spojrzał na przyjaciela.

-Taki miałam zamiar. Tylko czekamy na Hidana.

Po tej wypowiedzi wszyscy umilkli. Bracia Uchiha – bo taka była ich natura, Tsunade - bo nie miała na razie nic więcej do dodania, Naruto – bo bał się Hokage i jej silnej ręki.

Kobieta patrzyła nieobecnym wzrokiem w podłogę za biurkiem i układała sobie w głowie wszystkie informacje. Zarówno misję Sakury i Temari, po wszystkie wiadomości dotyczące porywaczy i ich siedzib.

*~*~*

Haruno siedziała po turecku na dziobie i patrzyła wprost na horyzont, na którym pojawił się już ląd. W głowie cały czas układała plan działania jaki wcześniej ustaliła z Temari. Postanowiły upozorować ratunek obcych shinobi. To mogło trzymać się kupy. Ktoś wszedł na statek i zamordował wszystkich porywaczy po czym... no właśnie. Tu jest problem, że nikt normalny nie uciekłby i nie zostawił ofiar. Sakura więc pomyślała, że zostawią informację dla porywaczy, że ktoś ciągle będzie ich obserwował.

Chociaż...

Haruno wyprostowała się jak struna, gdy dotarło do niej, że w tej sytuacji, każdy shinobi pomyślałby, że to zasadzka! Więc oni według wszelkich zasad i praw fizyki... powinni pomyśleć, że są w pułapce.

Czarnowłosa miała nadzieję, że to wypali i porywacze nie uciekną tylko będą walczyć. W ten sposób obie pokonają przeciwników.

~Tylko żaden z nich nie może uciec. Nie wytropimy ich, gdy jednocześnie będziemy walczyły.

Sakura głośno westchnęła i spojrzała na niebo. Ta pora dnia była najpiękniejsza jej zdaniem, a to dlatego, że na niebie pozostawała cienka linia jasnego światła. Ale była bardzo cienka i kontrastowała z granatowym niebem usłanym milionem gwiazd.

Echo kroków rozchodziło się w głowie kunoichi. Po chwili nad sobą ujrzała przyjaciółkę, która rzuciła na podest jakiś worek. Po zerknięciu zorientowała się, że to jej własne ciuchy.

-Przebierz się. Niedługo dobijamy.

Szatynka oddaliła się w stronę niższego pokładu, podczas gdy Sakura zaczęła się przebierać. Ubrała, podobne do wcześniejszych, ciuchy. Tak, by nie rzucały się w oczy i dawały jej ciepło. Oczywiście jeszcze nie było tak późno, by w nocy były przymrozki, ale lepiej nie kusić losu.

Haruno obejrzała się jeszcze raz w stronę lądu, gdzie górowały już budynki, po czym oddaliła się w stronę swojego miejsca spoczynku. Wcześniej Temari zebrała wszystkie dziewczyny w jednym miejscu i powiedziała im ogólną wersję tego, co tu miało miejsce. Wyjaśniła, że wszystkie miały trzymać się jednej wersji, w której to pojawiają się nieznani shinobi i mordują porywaczy. Dziewczyny przy spotkaniu z kolejną dostawą miały grać wystraszone i bezbronne. Jedna miała tylko zabrać głos i powiedzieć, że „Oni was zabiją... tak nam powiedzieli."

I tyle! Żadna filozofia.

Sakura dochodziła do sypialni.

-...to jesteście tak silne, że na pewno nas uratujecie?

-Oczywiście. Jesteśmy najsilniejszymi kunoichi w naszych wioskach.

-Nie jesteście przyjaciółkami?

-Jesteśmy. Ale pochodzimy z różnych krajów.

-Kim jesteście?

-Nieważne - zagrzmiała Haruno, wchodząc do pokoju. Była poddenerwowana i wiedziała, że nie mogły zdradzić swojej tożsamości. Nie po to zmieniały wygląd, by teraz wszystko tłumaczyć.

-Też racja...

-Do spania.

-Powinnyśmy skupić się wszystkie w jednym miejscu. W końcu nie wiemy co nas czeka.

-Racja.

Sakura usiadła pod ścianą i zamknęła oczy. Musiała przemyśleć kilka rzeczy. Jedną z nich to główni szefowie. Jakim cudem Pain przeżył?

~Przecież sama byłam przy jego śmierci, prawda?

To się nie trzymało kupy. Chyba, że... Przecież minęło dopiero kilka miesięcy od jego śmierci! Ten cały Keito mógł nie wiedzieć o tym, jeśli tylko sam siebie uważał za szefa. Prawdziwi shinobi, którzy pociągali za sznurki mogli mu podać błędna informacje albo po prostu nie informować go o zmianie tam na górze.

Sakura jak oparzona zerwała się z podłogi strasząc część koleżanek.

-Tomoko! Chodź ze mną!

Haruno postanowiła wyjaśnić Temari wszystkie swoje obawy i przypuszczenia. Szatynka głośno westchnęła i oparła się o ścianę. Włosy, które miała rozpuszczone teraz przeczesała i zamknęła oczy.

-On nam przedstawił swoją prawdę. Tak wcale nie musiało być.

-Cholera! No i co teraz? Bo ja uważam, że powinnyśmy się trzymać planu. Nic już nie poradzimy zwłaszcza, że wszystko poszło do Hokage.

Kobiety spojrzały po sobie i westchnęły. Postanowiły zrobić tak, jak wcześniej ustaliły.

~Co ma być to będzie, geniuszu.

Sakura zignorowała swoją podświadomość i usiadła pod ścianą. Długo się jednak nie nasiedziała, bo statek zaczął drżeć, później telepać aż w końcu w coś uderzył.

~Przecież kurwa ktoś tym musiał sterować!

Spojrzenia kunoichi zrównały się. Że też nie pomyślały o tym wcześniej.

Prawie wszystkie kobiety poleciały do przodu z głośnym piskiem. Niektóre masowały nadgarstki i pośladki, a inne jak oszalałe ruszały głowami. Jakby próbowały coś dostrzec.

Czarnowłosa zaparła się dłońmi o podłogę i zamknęła oczy w oczekiwaniu. Istniała możliwość, że porywacze albo bardzo późno wejdą na pokład albo wcale. Sakura miała nadzieję, że jednak się pospieszą, a ona wraz z Temari skończą misję.

Przez piętnaście minut wszystkie siedziały i nasłuchiwały tego, co działo się na pokładzie. Dopiero po tym czasie na statku postawili stopy porywacze. Kunoichi napięły mięśnie gotowe do ataku choć zdawały sobie sprawę z tego, że minie trochę czasu nim się zorientują co i jak. Sakura siedziała i czekała na wojowników, gdy Temari zerwała się z miejsca jak oparzona.

-Krew! Zapomniałyśmy sprzątnąć krew z wyższego piętra. Jak tu wejdą...

-Uspokój się! Jeżeli coś pójdzie nie tak – będziemy improwizowały.

Wszystko poszło gładko. Nie obyło się bez stresu i płaczu czy wyzwisk, ale wszystko poszło według planu. Porywacze uwierzyli w każde słowo kobiet. Możliwe, że znaleźli się i tacy, którzy kwestionowali te informacje, ale żaden się nie ujawnił także było w porządku. Niestety kobiety znowu zostały rozdzielone do różnych pokoi i Sakura miała nadzieję, że nie będą musiały przechodzić przez piekło, jednak jak to mówią: nadzieja matką głupich.

Jednemu facetowi zachciało się zabawić i Sakura nie bardzo wiedziała co zrobić. Co takiego nie wywołałoby podejrzeń i jednocześnie pomogło dziewczynie. W końcu idąc na żywioł rzuciła się na mężczyznę próbując oderwać od niego dziewczynę.

-Zostaw ją w spokoju! - krzyknęła i ugryzła go w ramię. Widziała zdziwione spojrzenie Temari znajdującej się za nim, ale zignorowała je.

-Kurwo puść mnie. - Odrzucił od siebie kobietę i złapał za czarne włosy. - Takaś chętna...

Silną dłonią złapał za ramię i ścisnął niemiłosiernie. Sakura głośno jęknęła nie musząc udawać. Naprawdę bolało. Uderzył jeszcze jej ciałem o ścianę, by puściła go całkowicie i gdy tak się stało, zaczął ją ciągnąć do sąsiedniego pokoju.

Sakura była trochę otępiała z bólu, ale nie mogła pozwolić sobie zemdleć. Wtedy nieuchronnie byłaby zgwałcona. Nie mogła też użyć chakry, którą ciągle wyciszała, bo od razu zostałby podniesiony alarm. Musiała znieść to wszystko do czasu, aż zostaną sami – w osobnym pokoju. Miała w głowie kilka sposobów na pozbycie się gościa i miała nadzieję, że będą sami. Dosłownie. Nie chciała brać udziału w trójkąciku, a już tym bardziej w orgii. W ten sposób jej szanse na pokonanie były by o wiele mniejsze. Najbardziej nie bała się tego, że coś jej się stanie – już nie raz, nie dwa pokazała na co ją stać, ale tego, że uciekną. Jeżeli by do tego doszło, to byłby spory problem. Chciała ich wszystkich pozabijać, by mieć spokój. Gdyby któryś uciekł mógłby później szukać zemsty – jak Pain. No i nie mieliby tego punktu zaskoczenia z Temari. A to liczyło się najbardziej! Do tej pory każdy z nich dopiero przed śmiercią dowiadywał się wszystkiego. A tak mogliby skombinować jakiś plan, który pogrzebałby je żywcem.

Mężczyzna wepchnął Sakurę do pokoju, który zaryglował. Odwrócił się do niej powoli z żądzą w oczach. Jego wzrok jasno mówił: mam na ciebie ochotę.

-Zabawimy się - powiedział i dotarłszy do kobiety, przyciągnął ją do siebie. Sakura świetnie grała strach i panikę, co mężczyźnie się jeszcze bardziej podobało. Wpił się w jej usta nie wiedząc, czym to groziło. Sakura przytrzymała jego głowę i wypluła mu całą masę senbon, które przeszły przez kości i przedziurawiły mózg. Niektóre nawet opuściły czaszkę. Postawny mężczyzna poleciał na Haruno, która obróciła się bokiem z kpiącym uśmiechem i opuściła potężne ciało z głuchym łoskotem na podłogę. Starła krew z twarzy i przesunęła faceta na łóżko.

-Nie wątpię. Zabawa była przednia - dodała sarkastycznie i podeszła do drzwi. Przystanęła jednak, nie wiedząc co zrobić. Iść do pokoju skąd przyszła? Iść na mord?

W ułamku sekundy postanowiła! Płynęły już dostatecznie długo, by można było się zabawić. Wyjrzawszy z kajuty, rozejrzała się po pokładzie. Gdy nikogo nie ujrzała – pędem ruszyła do pokoju. Wpadła do niego strasząc dziewczęta.

-Tomoko! Idziemy!

Koleżanka wybiegła nie czekając na żadne wyjaśnienia. Wiedziała co musiały zrobić, to też popędziła korytarzem.

Tych mężczyzn było mniej niż wcześniejszych porywaczy, więc teoretycznie zadanie było łatwiejsze. Sakura nie miała już zamiaru olewać przeciwników. Teraz była w pełni skupiona. Nie chciała się przyznać, ale liczyła potajemnie na jakąś grubszą walkę.

Tęskniła za Sasuke i musiała to odreagować.

-Wszyscy są na pokładzie wyżej.

Została poinformowana Temari i wbiegła zaraz za Sakurą. Starały się wyczuć najbliżej znajdujących się ludzi. Haruno dopiero teraz wpadła na to, że mogła wysłać motylka na przeszpiegi – nie wiedziały kto był szefem. Czarnowłosa, by nie tracić czasu na rozmowę ustaliła, że szef powinien znajdować się w jakimś skupisku bądź w osobnej kajucie. Mogła też założyć, że nie był shinobi co było zgoła łatwiejsze.

-Mordujemy wszystkich? - Pytanie szatynki rozbrzmiało w głowie kunoichi. - No znaczy prócz tej głównej łajzy...

-Moim zdaniem powinnyśmy się uczyć na błędach – zagadała młodsza z kobiet. - Zostawmy ze trzech facecików, tak by porównać ich wiedzę. W końcu Keito nie musiał mówić faktycznego stanu rzeczy.

I w ten sposób kobiety ustaliły, że wezmą po jednym zakładniku i odnajdą szefa.

Sakura ruszyła w głąb korytarz i miała szczęście, bo akurat z pokoju wychodził jakiś mężczyzna. Widziała zaskoczenie na jego twarzy, które po chwili ustąpiło agresji. Jednak nim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, kobieta wepchnęła go do środka i zatrzasnęła za nimi drzwi. Brunet uderzył w przeciwległą ścianę, po której się zaraz osunął nieprzytomny. Okazało się, że w kajucie nie przebywał sam. Było tutaj jeszcze dwóch osiłków, którzy na widok kobiety uśmiechnęli się lubieżnie.

-Nie wierzę, że niewidoma kobieta została shinobi - zakpił wysoki blondyn, pocierając brodę. Postawa dwóch facetów drażniła ją, gdyż byli zbyt pewni siebie.

-Nie wierzę, że jesteś tak głupi i w to wierzysz. - Postanowiła zagrać ich kartami, zastanawiając się jaki ruch wykonają. W ostatniej chwili, dosłownie w ułamku sekundy, kunoichi obezwładniła czyhającego za nią mężczyznę. Jego martwe już ciało wyleciało z hukiem wyrywając drzwi z zawiasów.

-No nie... A miałam to zrobić subtelnie. - Grała arogancką morderczynię. Powoli odwróciła głowę w tył na dwóch porywaczy. - Czyli będę musiała się uwinąć... - Jej cichy, mrożący krew w żyłach głos, spowodował ciarki na ciałach przeciwników. - Do roboty.

Nie zastanawiając się nad tym co robiła – poderżnęła gardło temu niższemu zaś wyższemu obcięła nogę. Wiedząc, że chciał krzyknąć, wbiła mu saia prosto w serce, między żebrami. Celowała perfekcyjnie.

Rozejrzała się po pomieszczeniu i nie widząc przeciwwskazań – opuściła je. Oczywiście nie sama. Złapała za nogę tego przystojniaczka, którego znokautowała i ruszyła w stronę górnego pokładu. Idąc ślamazarnym tempem spotkała na zakręcie Temari, która widząc przyjaciółkę zrobiła taką minę, jakby jej właśnie szukała.

-Saki... Mam jednego w pokoju, ty... - Zerknęła na ciało, które tachała kunoichi. – Możesz swojego też tam odłożyć.

-Ilu zabiłaś?

-Tylko dwóch...

~Dwaj, ja trzech, plus dwaj zakładnicy... siedem.

-Zostało jeszcze ze dwóch.

-To mogę zabić tego jednego? - zapytała z zawadiackim uśmiechem Temari.

-Pewnie!

*~*~*

Dziewczyny wykonały swą robotę w dwie godziny. Panowie potwierdzili wcześniejsze informacje od Keito. Więc teraz pozostawało im ustalić co dalej.

-Wiesz... Mam pewien pomysł - odezwała się Sakura. - Chodź zawrócimy do Kraju Herbaty. Tam zostawimy dziewczyny i same popłyniemy dalej.

Temari spojrzała na przyjaciółkę rozważając tą opcję. Dziewczyny były by bezpieczne, co zaliczało się do plusów, ale z drugiej strony... Co będzie jak przypłyną same?

-Wiemy gdzie jest kryjówka. - Wysunęła kolejny argument, jakby czytając przyjaciółce w myślach. - Nie chcę narażać dziewcząt.

-Dobra! - krzyknęła, wyrzucając ręce w górę. Minę miała nietęgą ale liczyło się, że się zgodziła.

Tym razem dziewczyny były mądrzejsze i nie zabiły żadnego z przesłuchiwanych, poza tym ktoś musiał kierować statkiem.

-Co powiemy władcy?

-Coś się wymyśli... Przecież jesteśmy w tym dobre.

Uff. Udało się! Dziękuję za gwiazdki i komentarze 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top