33 Aż za pięknie
#
Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Itachi i Hidan patrzyli na nas jakby zobaczyli duchy, a ja siedziałam sparaliżowana. Nie wiedziałam dlaczego, tak po prostu było. Fakt, że Suigetsu i Jugo już wiedzieli, nie przyprawiał mnie o takie palpitacje serca, jak świadomość, że mój współlokator i brat Sasuke przyłapali nas. W sumie nie zamierzałam się ukrywać. Nie wiedziałam jak Sasuke, ale ja jednak czułam się co najmniej dziwnie. Może przez to, że ja osobiście chciałam im o tym wszystkim powiedzieć, gdy byłabym gotowa... A może to przez sytuację, w której nas nakryli? Sama już nie wiedziałam.
Uchiha siedzący za mną spiął mięśnie i mocniej mnie objął. Jego dłoń ześliznęła się na talię, a mnie wtedy przeszły dreszcze. Nie spojrzałam na niego jednak, tylko uparcie wpatrywałam się w „intruzów". Nie wiedziałam co mam zrobić.
-Co się tak gapicie? - Głos Sasuke był zimny i odpychający jak za starych dobrych czasów.
Hidan wyglądał na skołowanego, jakby nie był pewny tego co widział. Itachi natomiast stał i wzrokiem mierzył to mnie, to brata. Po chwili jego twarz rozświetliła się nadając mu przyjazny ton. Po zdaniu „mam bratową" nie odezwał się słowem, a ja byłam zażenowana. Czułam jak policzki mi płoną, zaś usta przypominają pustynię. To była niezręczna sytuacja. Przynajmniej dla mnie, bo Sasuke chyba był w odmiennym humorze. Wydawał mi się zły. Zły, że nam przeszkodzili...
-Pierwszy raz widzę jak Sakura się rumieni... - wymamrotał Akasuna. Złapał Itachiego za ramię i wykrzyczał: - Zapisz to w kalendarzu!!
-Ale robicie z igły widły!!! - warknął dziewiętnastolatek. - Nie macie lepszego zajęcia?!?!
-Nie!
-Sakura, kiedy przyjdziesz do nas na obiad?
Gdy Itachi zadawał pytanie - wstałam. Czułam się niekomfortowo, gdy patrzyłam na nich z dołu. Sasuke miał opory z puszczeniem mnie, ale mocniejsze uderzenie w żebra pozwoliło mi odetchnąć pełną piersią.
-Nie wiem. Przydałoby się do domu zajść najpierw - odezwałam się. Dopiero po chwili zorientowałam się co palnęłam. Zagryzłam dolną wargę. Przecież od powrotu do wioski, w domu byłam dwa razy z czego raz nawet nie weszłam do środka, bo Uchiha mnie zabrał.
-No to zajdziesz... tylko nie wiem po co... - powiedział Uchiha, a Hidan go poparł.
~Oni nie wiedzą!
Zszokowana uniosłam brwi. Poczułam jak Sasuke kładzie mi dłoń na biodrze. Czułam to cudowne mrowienie, ale tylko w pierwszej chwili, później tylko ciepło jego ciała.
Już myślałam, że wpadłam jak śliwka w kompot, a to się okazało, że oni nic nie wiedzieli o porwaniu i tym całym bagnie. Nagle wyczułam koło głowy, Sasuke.
-Powiesz im? - wyszeptał, a ja - ponownie dzisiejszego dnia - stałam zamurowana. Zaprzeczyłam ruchem głowy jednocześnie patrząc na niego.
-Co tam szepczecie, kochani? - zapytał Itachi z uśmiechem godnym Naruto.
-Szepczemy - dodałam ze złośliwym uśmiechem - że powinniście już sobie pójść.
-Patrz jak się dobrali - wyszeptał Hidan. Wyglądało to zabawnie, bo obaj mieli miny mówiące: będziesz czegoś chciała, jędzo!
-Widzę. Chodź Hidan... Zostawmy ich samych.
Boże mało nie padłam. Zachowywali się jak sfochane nastolatki, a ich głosy przypominały te ciche szepty z horrorów. Przekręcili się w lewą stronę i ruszyli do wioski. Boże co im odwaliło?
Nagle poczułam mocne szarpnięcie, przez co wydałam z siebie pisk. Sasuke się zaśmiał i dopiero wtedy zorientowałam się, że siedzimy pod drzewem w pozycji sprzed kilku minut. Spojrzenie skierowałam na Uchihę przy okazji wdychając jego zapach zmieszany z zapachem kolorowych liści. Uwielbiałam kiedy się uśmiechał, ale jak już się śmiał... byłam wniebowzięta.
-Nie sądziłem, Sakura, że jesteś taka strachliwa - wyśmiał mnie. Zmarszczyłam brwi w geście buntu.
-Strachliwa? - Zmierzyłam go zimnym wzrokiem i usilnie starałam się odsunąć. - Strachliwa?
-Ha ha ha ha... A może po prostu spięta - wymamrotał mi do ucha, po czym wsunął obie dłonie pod bluzkę. - Znam świetny-
-Sposób? - przerwałam mu. Spojrzał na mnie najpierw zdezorientowany, ale zaraz na jego twarzy pojawił się uśmiech. Taki śliczny, zadziorny uśmiech. - Ty myślisz tylko o jednym.
-A może to moja wina? - Jego głos zawierał kpinę.
-A co, moja?! - Okręciłam się w jego stronę.
-Tak - powiedział to takim tonem jakby to wydawało się oczywiste. Nie dla mnie.
-Nie mogę cię zrozumieć. Skąd masz taki dobry humor?
Jego uśmiech nagle znikł, ale ciało nadal pozostawało wyluzowane. Musiałam to naprawić. Nie podobało mi się to, w jakim kierunku poszliśmy.
-Nie chodziło mi o to, że masz przestać się uśmiechać - powiedziałam i mocnym szarpnięciem wyrwałam mu się. Obróciłam się do niego przodem, usiadłam kładąc nogi na jego nogach i złapałam jego zdziwioną twarz w obie dłonie. - Lubię jak się uśmiechasz. - Pocałowałam go delikatnie. - Jestem po prostu w szoku. - Zaśmiałam się, ale udało mi się go pocieszyć. Wcześniej wyglądał jak nadąsane dziecko, a mi aż serce miękło na taki widok. - Sasuke...
-Wiem, wiem. - Oparł czoło o moje i zamknął oczy. Jego ciemne włosy łaskotały mnie po policzkach. Spojrzałam na niego rozczulona. Ja też się zmieniłam... wiedziałam to doskonale. Ale to jego przemiana była znacząca i co ważniejsze - decydująca.
Zastanawia mnie jakby to się wszystko potoczyło, gdyby Uchiha nie zabiegał o mnie. No bo zabiegał, nie? Chociażby gdy chciał mnie odprowadzić do domu po incydencie z Jugo! Albo... jak przyszedł do mnie do szpitala, gdy odzyskałam wzrok. Albo w Kiri...
Uśmiech sam wpełzł mi na usta. Musiałam to stwierdzić, chociaż brzmiało to jak fikcja, herezja ale...
Sasuke był po prostu czarujący!
Nawet dla mnie, osoby, która znała go od Akademii. Wydawało się to po prostu... niemożliwe. A jednak!
Sasuke siedział tutaj ze mną i tulił mnie do siebie. Było pięknie...
I nagle uderzyła we mnie pewna myśl.
~Aż za pięknie...
-O czym myślisz? - Wyrwał mnie szept bruneta, który językiem jeździł po zagłębieniu mojej szyi. Zadrżałam. Złapałam za ciemne włosy i z uśmiechem odciągnęłam go od siebie.
-Przestań.
-Przecież to lubisz - powiedział i posłał mi szatański uśmiech. Zrobiłam kwaśną minę na to stwierdzenie i szybkim ruchem wbiłam mu palca między żebra.
-Ała! - Obruszył się, jakbym to co zrobiła było bardziej zaskakujące niż ból, który mu zadałam. Przysunął mnie dużo bliżej siebie. - Więc? Odpowiesz mi?
-Ale co?
Jego mina niby się nie zmieniła, ale jego brwi i usta zadrżały. A to mogło oznaczać tylko jedno - hamował się, by nie paść ze śmiechu. Już kiedyś widziałam tę minę. DWA RAZY! Nadęłam więc policzki i czekałam.
-Pytałem o czym myślałaś?
-O wielu rzeczach...
-Na przykład?
-Gdybałam sobie... Co by było... Gdybyśmy... Gdybyś ty nie zainteresował się mną - powiedziałam to, mimo tego, że łatwe to nie było. Czułam zażenowanie.
-Hmm.
Chciałam usłyszeć odpowiedź. Pragnęłam poznać jego zdanie, jego punkt widzenia.
-Pewnie... Byłbym z Karin - powiedział z typową dla siebie obojętnością. Nie spodobała mi się ta opcja. On i ta... FUUUJ. Nie lubiłam jej i nic tego nie zmieni. Może właśnie przez to, że tak blisko była z Sasuke. I też pewnie przez to, że Uchiha dość poważnie o niej myślał. Nagle jego mimika zmieniła się. Wyglądał jakby miał zamiar zwymiotować. - A ty pewnie byłabyś z Deidarą.
Olałam jego ostatnią wypowiedź, skupiając się na pierwszej części.
-Bardzo blisko byłeś z Karin? - Czy chciałam znać odpowiedź? Raczej nie... Bałam się, że mogłabym się rozczarować. Ale teraz jak o tym rozmawialiśmy... Dopiero teraz poczułam się zagrożona. Mimo tego, że już nie utrzymują kontaktów. Czy utrzymują?
-Nie na tyle, żeby zabrać ją ze sobą do wioski. Mówiłem ci już o tym - powiedział to takim tonem jakby miał mi za złe, że zapytałam.
-Dlaczego się denerwujesz?
-Bo jest tysiąc lepszych tematów do rozmów, a my gadamy akurat o Karin.
Westchnęłam.
-Byliście ze sobą? - zapytałam. - Wiem, że to nie moja sprawa... Po prostu jestem ciekawa - dodałam na widok jego miny. No i co się złościsz, przystojniaku? Czyżbyś miał coś na sumieniu.
-Nie byłem z nią. - Prawie to wykrzyczał.
-To dlaczego się złościsz?
-Bo jesteś zazdrosna o nią, chociaż to ja widzę więcej podstaw do tego, by trzymać cię z daleka od własnego domu!
Nie rozumiałam. Poważnie. Jego wypowiedź była chaotyczna i nie miała nic wspólnego z obecnym tematem.
-Nie jestem o nią zazdrosna - kłamałam jak z nut, ale wstyd było mi się przyznać. Czułam piekące policzki, przez co już wiedziałam, że Uchiha znał prawdę. No, ale upierać się przy swoim mogę, nie?
-Akurat - prychnął. Niestety nie zdążyłam odpowiedzieć bo wciął mi się. - Deidara działa mi na nerwy jak mało kto. Kręci się wokół ciebie i brakuje mu tylko ogona. Jest na każde twoje skinienie i łazi przy tobie w samych bokserkach!!
Położył ogromny nacisk na ostatni wyraz, a mnie zamurowało.
-Jesteś zazdrosny? - Było to dla mnie tak abstrakcyjne, że aż niemożliwe.
-CHOLERNIE!!! Nie zauważyłaś tego?
Odwróciłam wzrok na konar znajdujący się koło nas. To było aż tak oczywiste?
-Itachi ciągle mi to wypominał. Dogryzał mi, ale i pouczał - dodał z grymasem. - Nie wiedziałem jak się zabrać do... Nie mam doświadczenia w tych sprawach, dlatego...
-Rozumiem.
I nagle mnie oświeciło. Przecież Itachi jasno kiedyś powiedział: „on stara się jak może... Nawet mu ostatnio nagadałem, więc mam nadzieję, że stał się trochę spokojniejszy..."
Itachi wiedział.
A ja poczułam się jak ostatnia idiotka. Jak mogłam tego nie zauważać.
Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Nie chciałam, by widział moją twarz. Nie teraz, gdy w mojej głowie tyle się działo.
Zawiesiłam ramiona na szyi Sasuke i zmierzwiłam jego miękkie włosy. Uwielbiałam je. Wtuliłam się w jego szyję i wtedy stało się coś... Dokładnie coś.
Zaburczało mi w brzuchu.
W pierwszej chwili miałam ochotę zapaść się pod ziemię, ale zaraz zmieniłam nastawienie...
-Przez ciebie nic nie zjadłam. - Wytknęłam mu. - Nic nie jadłam od wypadu na Ramen!
-Dlaczego? - Wydawał się być zły.
-Boooo... - zaintonowałam. - Najpierw zająłeś mnie ty, później Tsunade, a teraz znowu ty! A ja głodna chodzę.
Nagle poderwaliśmy się do góry. Ujrzałam ciepły uśmiech skierowany tylko do mnie i aż mi ciarki po plecach przeszły. Tylko dla mnie...
-Na co miałabyś ochotę?
-A co zamierzasz? - zapytałam chcąc się upewnić. O ile moje przypuszczenia będą prawdziwe, to chyba Uchiha ma zamiar coś sam zrobić. Nie zaprzeczę, że dobrze gotuje. Ale żeby aż tak się do tego rwać?
#
Siedziałam na kuchennym krześle i z uwagą godną przestępcy przyglądałam się mojemu kucharzowi, który stał teraz nad parującym garnkiem. Jego szerokie ramiona opięte były przez czarny podkoszulek, który idealnie do niego przylegał ukazując zbudowane ciało. Mmm. Mogłabym na niego patrzyć godzinami. Do tego był wysoki, a czarne włosy połyskiwały w świetle żarówek. To mi przypomniało, że chciałabym się wykąpać. Moje kłaki były rozwichrzone i nawet nieuczesane. Jego ciemne pasma wydawały się ciut jaśniejsze niż normalnie, ale o dziwo nie były w odcieniu brązu czy szarości - jak u Itachiego - ale granatu...Ciut podobne do włosów Hinaty.
~Boże ale porównanie.
Wtedy też pomyślałam, że od pewnego czasu nie miałam szansy skontaktować się z żadną z dziewczyn. Mijamy się... A to wszystko zaczęło się od wojny... Od niej, od powrotu braci Uchiha, przygarnięcia Deiego i Hidana... Oraz Tsamugi.
~Tsamugi!!! Nie ma co, wyśmienita z ciebie opiekunka...
Też nie pomyślałam, że mogę być w rozjazdach, podczas gdy dziewczyną w jej wieku trzeba się bardziej opiekować. Sama to wiem po sobie, że wtedy bardzo nam zależy na uwadze.
Dodatkowo pominięte urodziny Sasuke ciążą mi na sercu, a to nie jest O. K. Duszę się we własnym ciele... Musiałabym sobie wziąć wakacje... Najlepiej z dala od wioski. Najlepiej z dala od wszystkich. No ale znowu tak sama...
I nagle poczułam, że o czymś ważnym zapomniałam. Ale do cholery o czym?!?!
Może ma to coś wspólnego z domem... No tak! Przecież nie byłam jeszcze w domu i nie widziałam się z siostrzyczką... Tylko dlaczego mam wrażenie, że to nie to. Ale w takim razie co?
-Nie myśl tyle, Haruno. Mówiłem ci już to - powiedział i dopiero wtedy zobaczyłam twarz Sasuke, który kucał na podłodze przede mną. Oparł się o moje nogi i posłał mi pocieszający uśmiech. Jakby mnie znał na wylot. Ale ja nie byłam w stanie go odwzajemnić. Ciągle coś zaprzątało mi głowę, a ja nie wiedziałam co. - Kolacja czeka. - Wskazał lekkim ruchem głowy na nakryty stół.
~Brawo Haruno za szybką reakcję. Jesteś po prostu wyśmienitym shinobi.
Na stole stały talerze z nałożonym już curry, a obok kubka z herbatą było dango.
-Tego się nie spodziewałam, Sasuke - mruknęłam zafascynowana. - Mam nadzieję, że będzie zjadliwe. - Posłałam mu uroczy uśmiech i chwyciłam pałeczki w dłoń.
-Jakby co, to zobowiązuję się do pochowania twoich zwłok.
Parsknęłam śmiechem i z chęcią dorwałam się do jedzenia. I niestety musiałam przyznać, że było wyśmienite.
Nagle do kuchni wparował Suigetsu, który przerwał nam tą miłą chwilę.
-Oooo, jedzonko.
-Nie dla ciebie - powiedział Uchiha tak mrocznym tonem, że aż mnie ciarki przeszły.
-Oj no Sasuke...
-Nie! - warknął z dłońmi zaciśniętymi na pałeczkach.
-Sasuke, bo pomyślę, że faktycznie chcesz mnie otruć - dodałam dla rozluźnienia atmosfery, ale mój chłopak nie przejął się tym za bardzo. Gniewne spojrzenie utkwione miał w jasnowłosym towarzyszu.
-To dla Sakury, a nie ciebie.
-Dobra! Idę do Naruto i nie wiem kiedy wrócę.
I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki części układanki zaczęły się łączyć. Skamieniałam. Jak ja mogłam o tym zapomnieć?!?!?!?!
~Głupia, głupia!!
-Sas-
-Sakura... - wtrącił mi się w słowo chłopak widocznie zaniepokojony moją miną. - Co się stało?
-Zapomniałam.
-Zapomniałaś? O czym? - Odłożył pałeczki i złapał moją dłoń znajdującą się na stole.
-O urodzinach Naruto... - wyjąkałam płaczliwym tonem. No co?! Zbierało mi się na płacz i to taki wielki. Jak ja mogłam zapomnieć o tak ważnym dniu dla mojego bohatera... No jak!?
-Faktycznie - powiedział i zerknął na wiszący na ścianie kalendarz. Data urodzin Naruto była zaznaczonym małym krzyżykiem nad cyferkami. - To już za dwa dni.
-Trzeba będzie mu coś zorganizować.
-Jakąś imprezę? Gdzie?
Hmm... Zacisnęłam zęby i spuściłam wzrok. W sumie u mnie moglibyśmy poimprezować. Moje mieszkanie nie jest małe, w sam raz dla najbliższych przyjaciół. Cała ekipa i dawne Akatsuki...
-U mnie.
-Jesteś pewna?
-Tak. U Naruto nikt się nie pomieści, poza tym będąc na swoim terenie mogę go zawsze nie wpuścić.
-Jesteś brutalna. Organizujesz mu przyjęcie, bo go kochasz, ale nie wpuścisz go, przy okazji spuszczając mu niezłe manto.
-Hmm. Tak. Tak to właśnie wygląda. - Zabrałam dłoń z jego i dokończyłam jeść. Teraz moją głowę nawiedzało Tsunami pomysłów. Od dań przez wystrój i prezent. Chciałabym mu dać coś wystrzałowego, mimo że to nie osiemnaste urodziny. Taaa... To co działo się rok temu było po prostu kosmiczne. Jako, że Naruto miał tylu przyjaciół impreza była huczna, ale nie drętwa. Wydarzenie roku w Konoha. I oczywiście nie skończyła się po jednym dniu, tyle tylko, że ciąg dalszy należał wyłącznie do naszej ekipy. Świetnie pamiętałam, że Tsunade bawiła się równie dobrze, i wtedy nie liczyło się dla niej, że niektórzy nadal byli niepełnoletni. Ona się bawiła.
-Możesz wrócić do mnie? - Poczułam chłodną dłoń chłopaka na policzku. Oderwałam się od wspomnień dość niechętnie. - Chciałbym zjeść kolację z tobą, a nie Naruto.
-Przecież tu jestem - wyjaśniłam.
-Ale myślami przy Uzumakim.
-Nieprawda. Teraz właśnie wspominałam zeszłoroczne urodziny tego debila i Tsunade, która... dość szybko skończyła.
-Ty też masz zamiar dość szybko skończyć? W końcu jesteś jej następczynią. - Nadepnęłam mu stopę pod stołem na co się skrzywił z uśmiechem zwycięzcy. Wystawiłam mu język i na złość chciałam zabrać jego dango, ale o dziwo on go nie miał.
-Gdzie masz dango?
-No stoi przed tobą.
-To moje.
-No i jeszcze ci mało? - zakpił sobie.
-Chciałam twoje zabrać - wytknęłam mu.
-A od kiedy ja jem słodycze?
Zamurowało mnie, ale nic się więcej nie odzywając wcinałam słodkie kulki. Moje spojrzenie ciągle było na nim. Czasami onieśmielała mnie czerń jego tęczówek, ale rzadko.
Zastanawiam się czy to przez wiek, przez nastawienie do niego czy może przyzwyczajenie... Albo uodporniłam się na nie przez obecność Saia. W końcu byli bardzo podobni. Gdy tylko przełknęłam ostatnią kulkę, którą popiłam herbatą, do kuchni wszedł Itachi. Widząc nas zamarł, ale od razu się zreflektował i posłał mi uśmiech.
-Witaj, Saki.
-Cześć, Itachi. Widzieliśmy się dzisiaj już.
-Wiem, ale ja spałem i dla mnie to nowy dzień. - Zaśmiałam się na to i przyjrzawszy się bliżej, potwierdziłam jego słowa. Włosy miał w nieładzie, a policzek lekko zaczerwieniony.
-To po co wstałeś? - Usiadł koło brata i wypił duszkiem resztę jego herbaty.
-Chciałem coś zjeść. I wracam z powrotem spać. Jestem zmęczony.
-Nie dziwię się.
-A co, Sasuke urządził wam romantyczną kolację? - spytał niby żartem, ale gdzieś tam pojawiła się nutka niedowierzania.
-Tak. I najpierw do cholery przeszkodził nam Suigetsu, a teraz ty. Zjeżdżaj.
-Sasuke. - Kopnęłam go pod stołem.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby to on się zgiął w bólu, a nie starszy Uchiha. W pierwszej chwili moją reakcją było szerokie otwarcie ust, a w następnej zatkanie ich dłonią.
-Itachi...
Sasuke się zaczął śmiać na co dwudziestoparolatek złapał go jednym ramieniem za kark, a wolną dłonią poczochrał mu włosy. Typowy braterski gest, który mnie rozczulił. Wyglądali jak najszczęśliwsi faceci na świecie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak Sasuke musiało brakować takich chwil. Być samemu, nawet gdy ma się przyjaciół to i tak wielki ból. Zwłaszcza dla kogoś kto miał starszego brata za idola, za przykład do naśladowania, za... najważniejszą osobę na świecie.
-Sakura? - Moje imię w ustach Sasuke brzmiało tak... ach to nie do opisania.
-Zbieram się - powiedziałam i jednocześnie wstałam. Wtedy też „odkleili się" od siebie i również podnieśli poślady.
-Już?
-Dopiero przyszłaś. Myślałem, że zostaniesz.
-Nadal nie byłam w domu. Nie widziałam się z Tsamugi. - Odsunęłam się od stołu i ruszyłam ku wyjściu.
-Nie rozumiem, Sakura.
-I nie musisz - warknął Sasuke i poszedł za mną.
-Nie mam siły ci tego tłumaczyć, Itachi. Przepraszam. Kiedy indziej, ok?
W duchu liczyłam jednak na to, że zapomni o całej sprawie. Ostatnie wydarzenia nie są czymś, czym można by się pochwalić.
-W porządku. - Z kuchni wyjrzał, ale zaraz się cofnął dając nam trochę prywatności.
Nałożyłam buty i odwróciłam się do niego przodem. Szybko podniosłam się i złożyłam na jego ustach pocałunek. Przez chwilę widziałam jego zdziwienie.
-Czekaj, tylko ubiorę buty.
-Sasuke nie musisz mnie odprowadzać. - Zaśmiałam się sztucznie i odsunęłam pod same drzwi. On za ten czas zdążył już nałożyć obuwie i stanąć przede mną. Jego mina była zdezorientowana i skrzywdzona jednocześnie. Jakbym mu zabrała lizaka.
-Idę.
-Ale po co?
-A dlaczego nie? Ostatnio jak zostałaś sama, porwali cię.
~Oooooooożesz.
Moja podświadomość była gotowa do walki. Toż to był cios poniżej pasa.
-Byłam nieprzytomna.
-Ale jesteś shinobi. - Tupnęłam nogą na znak buntu. Moja mimika również nie była przyjazna, skoro zaraz zaczął gadać. - Nie chcę by to się powtórzyło.
-Nie powtórzy... Potrafię o siebie zadbać. Zwłaszcza, że jestem w coraz lepszej kondy-
Przerwał mi - ponownie - całując mnie. Przyparł mnie do ściany i unieruchomił. Zaczęłam oddawać zachłanne pocałunki, ale (nie)stety ktoś nam przerwał otwierając drzwi. Odkleiliśmy się od siebie, gdy kawałek drewna drasnął nasze ramiona. Było blisko. Ukazał nam się nie kto inny jak Jugo. Gdyby zamiast niego byłby Sui, to pewnie ujrzelibyśmy szok, niedowierzanie, kpinę, lub zadowolenie. Teraz natomiast, Jugo nic nie przedstawiał. Delikatnie się uśmiechnął i przeprosił za przeszkodzenie. Tak szybko jak się pojawił tak zniknął na końcu korytarza.
Był on bardzo dziwną osobą, która albo jest wyprana z uczuć albo w życiu wiele już widziała. Stawiałabym na tą drugą opcję. W końcu czasami zachowywał się normalnie. Czasami, ba! Większość czasu.
Nie puszczając Sasuke, wyjrzałam zza niego, ale po mężczyźnie nie został nawet ślad.
-Coś się stało?
-Nie... Chyba.
Nawet Sasuke zauważył niecodzienne zachowanie towarzysza. Czyżby coś rzeczywiście wisiało w powietrzu? Będę musiała udać się do Tsunade. Koniecznie!
-Idziemy.
~Idziemy.
Pomyślałam i wyszłam na chłodnawe powietrze. W końcu październik. Czego by się tu spodziewać. Minąwszy furtkę, Sasuke ją zamknął i jedną dłoń włożył w kieszeń, a drugą objął mnie w talii. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Uchiha no no. Nie wiedziałam, że stać cię było na taki czuły gest. W miejscu publicznym. Fakt, że już było szarawo nic nie zmieniał. I teraz o dziwo nie czułam zażenowania sytuacją... Chyba to przez to, że niektórzy już wiedzieli. Nie czułam się już jak intruz na obcej ziemi, tylko jak prawowita mieszkanka Konohy. Postanowiłam zrobić coś... hm, szalonego? Śmiałego? Nieprzyzwoitego?
To chyba nie podlegało pod żadną z tych kategorii.
Wsadziłam dłoń w tylną kieszeń jego ciemnych spodni z lekkim uśmiechem. Dobrze, że półmrok maskował delikatny rumieniec jaki pojawił się na moich policzkach. Uchiha zamruczał cicho. Wyczułam także jego opanowane spojrzenie na sobie, ale nie przeszliśmy jednak kilkuset metrów, gdy moim oczom ukazała się budka z ramenem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, przecież nie stoi tu od wczoraj, ale...
Akurat z knajpy wyszli Naruto i...
Sasuke musiał zbierać moją szczękę z ziemi o ile jemu też nie spadła.
Wiedziałam, że mieli się ku sobie, ale nie spodziewałam się, że Uzumaki z własnej woli zaprosi starszą Hyugę na randkę. Szybko złapałam za ubranie Sasuke i zniknęliśmy w ciemnym zaułku. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam.
~Objął ją ramieniem!!!!!
I po chwili „para" zniknęła za sklepami. Nabrałam powietrza w usta i mocno zacisnęłam wargi.
Jaka Menda! Nic mi nie powiedziała.
Zerknęłam na mojego towarzysza, by zapytać czy on też to widział, gdy mocno położył dłoń na mojej głowie i poczochrał mi włosy.
-Jesteś niemożliwa, Haruno. Chodźmy już. Obstawiam, że chciałabyś porozmawiać jeszcze z Tsamugi, a jak tak dalej będziemy się wlekli to rano dojdziemy.
Spojrzałam na niego poważnie, ale to co powiedziałam było co najmniej zboczone i śmieszne w jednym. Zależy jak na to spojrzeć.
-Do tej pory poranne dochodzenie nie stanowiło dla ciebie problemu. - Uwielbiałam mówić zboczone rzeczy, mega poważnym tonem. W tej jednej kwestii przypominałam Ino.
-I dzisiaj też nie będzie. - Posłał mi to moje ulubione spojrzenie, przez które miękły mi kolana, gdy zorientowałam się, co tak naprawdę powiedział.
-Dzisiaj kochanieńki, wracasz do siebie. - Puknęłam go palcem w tors i wyszłam na główną.
-No chyba nie.
-No chyba tak. - Starałam się naśladować jego arogancki ton, ale przez rozbawienie słabo mi wyszło.
-Dlaczego?
-Bo rano muszę być wyspana. Ktoś musi urządzić Naruto-
-Będziesz wyspana - powiedział, a ja miałam wrażenie, że nie mówimy o tym samym. Jego słowa gryzły się z czynami. Szedł teraz za mną z dłońmi w kieszeniach. Jego mina jasno mówiła, że jest niezadowolony.
-Jezus, Maria i Buddo... - jęknęłam. - Będą ze mną Dei i Hidan.
-Tym bardziej powinienem cię chronić.
Nie wytrzymałam i odwróciłam się. Szybko wyciągnęłam obie dłonie jakbym miała go zaraz udusić. Niestety Uchiha je złapał w ostatniej chwili, więc mi nie pozostało nic innego jak miętolić palcami... Niech chociaż wyobrazi sobie, że go duszę.
-Tak, tak. Próbować możesz.
-Dobra Sasuke! Idę do domu. - Odwróciłam się na pięcie.
-Nie wytrzymam z tobą - powiedział dorównując mi kroku.
#
-Hidan. Wynieś te śmieci. Deidara pisz szybciej ten napis - warknęłam widząc jak ślimaczy się wymieniony wcześniej mężczyzna. Byłam w swoim żywiole. Mogłam rozkazywać do woli. - Nie tylko to masz dzisiaj do zrobienia - mruknęłam i zmieniłam pokój na kuchnię, w której gotował się cały gigantyczny garnek rosołku. Naruto się spodoba. Jeszcze tylko zrobimy idealne kluski z Hinatą i Debil padnie. Postanowiłyśmy zrobić te urodziny inaczej. Tak, żeby się nie spodziewał. Chcę wpaść do niego o trzeciej nad ranem i zawlec go tu siłą. Trochę poimprezujemy, pójdziemy spać, a później znowu imprezka. Nie pozwolę mu inaczej. Takie akcje na koniec dnia są oklepane. Łatwe do przewidzenia. A tu Kretyn nie spodziewa się, że zatachamy go na jego imprezę urodzinową nad ranem. Tak. To po prostu genialne.
-Sakura! Nie rozumiem twojego planu? - poskarżył się Deidara, siadając na podłodze.
-Wcale się nie dziwię... Blond do czegoś zobowiązuje - odgryzłam się, ale głośniej dodałam: - Nie musisz. Grunt, że będzie element zaskoczenia. - Wyszłam szybko z kuchni zobaczyć jak napis i z przykrością musiałam stwierdzić, że jest O.K. - W takim razie teraz zabierz się za klejenie ryżowych kulek.
-Sakiiiiii - zawył i dałabym sobie rękę uciąć, że w kącikach jego oczu pojawiły się łezki.
-Gdzie Hinata? - zapytałam Tsamugi, która sama zabrała się za lepienie kuleczek.
-Chyba w toalecie. - Kiwnęłam głową, łapiąc za portfel.
-Idę kupić jakieś dodatkowe rzeczy.
-A co ci jeszcze brakuje? Mamy już wszystko. Tak rano musieliśmy wstać przez twoje widzimisię.
~Moje widzimisię...
Zerknęłam na Deidarę i miałam ochotę go zatłuc. Zacisnęłam usta i spojrzałam na niego z góry - nie było to trudne bo siedział na podłodze. Podeszłam dwa kroki gotowa złapać go za koszulkę, gdy Hidan mnie odciągnął.
-Saki, Sakurcia, Sakura-chan... Idź już po te rzeczy, ja tu wszystko ogarnę. - Kiwnęłam głową, nie odwracając spojrzenia od blondyna. W ekspresowym tempie nałożyłam buty i otworzyłam drzwi, w których stał Suigetsu z ręką uniesioną ku górze.
-O cześć-
Złapałam go za ramię i wciągnęłam do środka, po czym wykrzyczałam: kolejna para rąk do pracy!!
Szybko wyszłam z domu i poszłam do Tsunade. Najpierw chciałam załatwić wolne tylu osobom, ilu tylko bym mogła.
-Rozumiem - mruknęła i zamknęła oczy. Odchylając się do tyłu, jej fotel zaskrzypiał cichutko. W powietrzu unosił się zapach starych papierów, lekkich perfum Hokage i... albo mi się wydawało albo wyczułam alkohol.
-Piłaś coś?
Nic nie powiedziała. BA! Nawet na mnie nie spojrzała, a ja już znałam odpowiedź. Pokręciłam zrezygnowana głową i założyłam ramiona na klatce piersiowej.
-Więc jak to będzie?
-Hmm... Kiba, Hinata i Shino są w wiosce. - To akurat wiedziałam. Przecież wczoraj dziewczyna była na randce z Naruto. - Ino i Choji również tu są, ale Shikamaru już nie. Dzisiaj powinien być w drodze powrotnej z Suny... - Może więc zdąży na jutrzejszy wieczór. - A drużyna Gaia jest na misji w Kumo.
Zacmokałam. Dobrze, że chociaż część nas tu jest.
-A co z chłopakami? Nie wyślesz ich nigdzie?
Miałam taką nadzieję, ale pewności już nie. Tsunade rozwiała moje wątpliwości, nie zaprzeczając od razu.
-Kto?
-Miałam wysłać Sasuke na krótką misję, ale w tych okolicznościach pójdzie Deidara z Kotetsu i Izumo. Jego mogę wysłać, prawda?
-Tak, tak - mruknęłam niechętnie, chociaż ton kobiety wcale nie prosił o odpowiedź.
-To wszystko?
-Chyba tak. W sumie ty też mogłabyś wpaść chociaż na chwilę. Zaproszę też Kakashiego.
Pokiwała głową, a gdy wstałam, gestem ręki nakazała mi ponownie usiąść.
-To teraz ja ci chcę coś powiedzieć. Nie jest to dla mnie łatwe... Dlatego też... - Zmarszczyła brwi jakby się zastanawiała nad tym, co powiedzieć. - Sakura. Twój wypadek... To porwanie, nie było pojedynczym przypadkiem i ty dobrze o tym wiesz... Ale przez to, że porwali ciebie... Tobie udało się rozbić, tobie i Sasuke - poprawiła się szybko - chociaż część tej grupy. Skontaktowałam się z władcami okolicznych wiosek i dowiedziałam się, że u nich również dochodziło do porwań. - Przyglądała mi się, jakby badała moją reakcję. Dla mnie to było oczywiste... Przecież tych kobiet nie wyciągali z kapelusza. - Doszłam z Kazekage do wniosku, że można by... wejść w szeregi tej grupy i zniszczyć ją od środka...
Pokiwałam głową z uznaniem.
-Nigdy nie był poruszony ten temat, bo nie było oficjalnych doniesień o porwaniach...
-Tsunade, do rzeczy - powiedziałam mocnym tonem. Zdziwiła mnie gadka Senju, przecież ona nigdy nie owijała w bawełnę... Dlatego też byłam zaniepokojona.
-Postanowiliśmy, że dwie silne kunoichi dadzą się załapać w ich ręce... Upozorujemy wszystko.
Rozumiałam.
Pomysł nie był głupi. Ba! Genialny.
-Kogo wytypowałaś? - zapytałam choć byłam pewna odpowiedzi. Tsunade nie mówiłaby mi tego bez powodu. Jeżeli zależałoby jej na opinii, wtedy by mnie wzięła do siebie razem z Shikamaru i zapytała o pomysły. Teraz miała już wszystko gotowe.
-Ciebie. - Kiwnęłam głową. To przecież było do przewidzenia.
-I? - zapytałam nie spuszczając z niej wzroku. Jej stalowe spojrzenie było nieco dezorientujące.
-Drugą osobą jest kunoichi Piasku. - Uniosłam zszokowana brwi. Myślałam, że będziemy dwie z Konohy. Ale widocznie Gaara chce mieć też kogoś od siebie. Pytanie tylko było, kto to? - Kazekage chce wystawić Temari.
Otworzyłam usta.
-Gaara wysyła na taką misję, własną siostrę?
-Ja wysyłam ciebie. Też jesteś mi najbliższa w wiosce. Nie powinnam była tego mówić. Ktoś jeszcze pomyśli, że cię faworyzuję.
-Tak z ciekawości... Dlaczego ja? Nie mówię, że się nie zgadzam, ale... dlaczego.
-Bo znam twoje możliwości, a przez Byakugou jesteś „nieśmiertelna". Jak ja. Poza tym, Sakura. - Głośno westchnęła i dopiero potem kontynuowała: - zastanów się. Ciebie zaproponowałam, ale jasno określiłam Kazekage, że nie narzucę ci tej misji. Wiem na czym ona będzie polegała. Jeżeli się nie zgodzisz... Wyślę, którąś z ANBU.
Chrząknęłam.
-Właśnie Tsunade. Co jeżeli oni wiedzą jak wyglądam? Moje włosy są dość charakterystyczne.
Kiwnęła głową. Widocznie musiała pomyśleć i o tym.
-Moją propozycją jest farbowanie. I grzywka. Kryształ także jest rozpoznawalny. Poza tym... musiałabyś udawać niewidomą... - Uśmiechnęła się. - ale wiem, że to akurat nie problem.
Uniosłam kącik ust do góry. Chyba po raz pierwszy podczas tej wizyty.
-A co z Temari?
-To już problem Kazekage.
-Będziemy razem czy osobno?
-Sakura. Masz tydzień na odpowiedź. Dokładnie ją przemyśl. - Nie dała mi dojść do słowa widząc, że jestem już zdecydowana. - Nim mi ją przekażesz. Dokładnie to przemyśl.
Uznałam, że to koniec dyskusji. Wstałam z westchnięciem i wyszłam z gabinetu żegnając się. Propozycja była kusząca. Tak mnie ostatnio wkurwili, że mogłabym tam pójść nawet zaraz. Ale Sasuke...
Boże, dlaczego to o nim pomyślałam pierwszym?
Tsamugi, Moegi, NARUTO(!)... A jednak to Uchiha najpierw się pojawił. Wyszłam na dwór, na którym od razu poczułam ciepełko. Słońce ładnie świeciło, nawet jak na jesień.
Rozejrzałam się po okolicy stwierdzając, że najbliżej mam do Ino. I taką też drogę obrałam, a drzwi otworzył mi jej tato.
-Sakura, witaj.
-Cześć wujku. Jest Ino? - zaprosił mnie do środka.
-Tak, jest u siebie. Ale nie sama - dodał teatralnym szeptem.
~To z kim u licha?
Tym razem postanowiłam zapukać do jej drzwi. Na ogół nie bawiłam się w takie ceregiele, ale skoro nie była sama...
-Proszę.
I kogo ujrzałam: Saia, grzecznie siedzącego na fotelu. Niby nic takiego, gdyby Yamanaka nie miała widocznych malinek.
-Sakura? Co ciebie tu sprowadza?
-Cześć.
-Siemka Sai. Też się cieszę Ino, że cię widzę. - Usiadłam na krześle uśmiechając się szatańsko. Niech wie, że ja wiem.
~Muahahahahahahaha.
-Nie można już przyjaciółki odwiedzić?
-Można, można, przepraszam. - Jak to zabawnie wyglądało. Ino z rumieńcami tłumaczyła mi się. No patrzcie państwo. Nagle jej mimika się zmieniła i już wiedziałam, że to na mnie usiądzie. - A ty?!?!
-Co ja?
-No sypiasz z Uchihą i nawet nie pochwalisz się Ino - powiedział Sai obojętnym tonem, całkowicie zbijając mnie z pantałyku.
-Właśnie! Dowiedziałam się tego od Saia, który to wie od Shino, który z kolei został powiadomiony od Suigetsu.
-Miałam ci właśnie powiedzieć - skłamałam, ale za to miałam powód. Wściekła Ino jest gorsza niż Terminator. - Ale ty jesteś teraz zajęta.
-Spadaj Sai. Musimy porozmawiać.
Yamanaka kulturalnie wyprosiła „swojego chłopaka".
-Czekaj. Przyszłam tu w innej sprawie. Naruto ma jutro urodziny.
Para spojrzała na siebie, po czym oboje utkwili wzrok na mnie. Dziewczyna szybko zerwała się z łóżka i podbiegła do biurka przy okazji zaczepiając Saia.
-Faktycznie - mruknęła i podrapała się po czole. - Jak ja mogłam zapomnieć.
-I co w związku z tym, Sakura? - odezwał się chłopak patrząc na mnie z zaciekawieniem.
-Pomyślałam, żebyśmy zaczęli imprezę koło trzeciej nad ranem.
Przerwałam na chwilę widząc szok wymalowany na ich twarzach.
-Wtedy nie będzie wiedział ani nawet nic podejrzewał. Taka zabawa niespodzianka na ogół jest łatwo przewidywalna, więc obmyśliłam, że rozpoczniemy zaraz po północy. A tak musielibyśmy cały dzień coś kombinować, a koniec końców, Naruto i tak by się zorientował co i jak. Mimo tego, że jest debilem.
-W sumie... - Zgodziła się ze mną przyjaciółka, a ja nie mogłam wyjść z podziwu.
-Więc co wy na to?
-Mi to obojętnie.
-A czy cokolwiek ciebie zainteresowało?! Ty do wszystkiego jesteś nastawiony obojętnie. Nawet do przyjaciół! Nawet do-
Zacięła się i mi oczka zaświeciły. Dokończ, Ino. No dokończ. Ta jednak machnęła ręką.
-Coś jeszcze, Sakura? Mamy ci pomóc?
-Nie. Tylko przynieście prezenty dla tego głąba. - Kiwnęła głową i wyprosiła Saia z pokoju.
-Do potem, Sakura.
Gdy tylko drzwi trzasnęły, Ino obróciła się do mnie z miną mówiącą: gadaj co i jak.
-Więc?
-Co więc?
-To prawda, że spałaś z Sasuke? - Podeszła do fotela wcześniej zajmowanego przez chłopaka, mierząc mnie spojrzeniem groźnego drapieżnika. - Jesteś z nim? Jak było? Kiedy?
-Ino nie przesadzasz?
-Odpowiadaj!
Nagle do pokoju weszła mama Ino ratując mnie od odpowiedzi.
-Witaj, Sakurciu.
-Cześć, ciociu.
-Dawno u nas nie byłaś.
-Przepraszam, ale sporo się działo.
-Sporo, sporo - potwierdziła córka i wypchnęła matkę z pokoju. - GADAJ!
-Tak. - Westchnęłam i zamknęłam oczy. - Spałam z Sasuke. Jestem z nim. I było...
-Twoja mina mówi mi wszystko... - Prawie wypiszczała. - Kiedy?
-Po tym jak mnie uratował.
-W Kiri!?!?! I ja się dowiaduję dopiero-
-Nie w Kiri!!! - krzyknęłam siadając prościutko, jakbym kij połknęła. - To ty nic nie wiesz?
-Nie wiem czego, do cholery?
Zagryzłam wargę. Pora opowiedzieć jej wszystko.
#
-Rozumiem. Dlaczego nikt nam nic nie powiedział! - mruknęła z napowietrzonymi policzkami. U niej to tak fajnie wyglądało.
-Nie jest się czym chwalić... A propos tego, Ino. Chciałbym żebyś mi włosy podcięła. - Otworzyła usta, a po chwili uśmiechnęła się.
-No już mi to tyle razy wypominałaś, więc trzeba to zrobić.
-Ino... chcę żebyś mi je podcięła dotąd. - Pokazałam jej miejsce zaraz pod piersiami. Najpierw spojrzała na moje dłonie, później na moją twarz, a później z powrotem na dłonie.
-Nie rozumiem.
-Muszę ich ściąć aż tyle.
-Sakura!!!! To połowa twoich włosów.
-Ino. To nie jest temat do dyskusji... Dotąd.
I tak po godzinie wyszłam od przyjaciółki. Omówiłyśmy, że spotkamy się u mnie o trzeciej. Ona upiecze tort, a pomoże jej Sai. Propo Saia - są parą. A to na mnie się darła, że nic jej nie mówiłam.
Gadzina jedna.
Obrałam za cel dom Akimichich.
Włosy krótsze o połowę latały na wietrze i były nie do ogarnięcia. Przez ich ścięcie czułam się, jakby mi ktoś ściągnął z głowy pół kilo ciężaru. A to tylko włosy. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, ale do ciemności jeszcze daleko.
Państwo Akimichi to niezwykle przemili ludzie, którzy zaprosili mnie nawet na kawę, ale musiałam odmówić przez zbyt długi pobyt u Ino.
-Ha ha ha ha. Cała Ino. Ona zagada każdego. Nieraz nawet nie wiem, która godzina póki ktoś inny mnie nie zaczepi.
-Prawda. A ja przyszłam tutaj do Chojiego. Musimy omówić ważną kwestię.
-Już już, maleńka. Idź na piętro, drugie drzwi na lewo.
-Dziękuję.
I tak po kwadransie pędziłam ulicą do domu Inuzuka. Musiałam jeszcze tyle osób oblecieć, a tak mało czasu zostało. Oczywiście postanowiłam się dzisiejszej nocy nie kłaść. Będę niewyspana, ale trzeba to wszystko ogarnąć. Nie chcę zmuszać nikogo do harówki. Naruto zasługuje na najlepsze urodziny, nawet jeżeli jest totalnym kretynem. W sumie Sasuke...
Nie!!!
Sakura nie myśl tyle o nim.
Już miałam się palnąć po czaszce, gdy za restauracyjną szybą zobaczyłam drużynę Ebisu-sensei.
Ich też przydałoby się zaprosić. Nic więcej nie myśląc - nie wychodzi mi to na dobre, wpadłam do jadłodajni.
I tak po kolejnej godzinie zawitałam do domu. Hidan leżał przed telewizorem wraz z Deidarą i Tsamugi. Wróć. Mała spała. Pierwszą mnie zobaczył Hidan, który posłał mi słodki - według mnie - uśmiech.
-Sakura! - Dlaczego blondyni i blondynki muszą tak krzyczeć? - Czy ty wiesz któ-ra... Coś ty zrobiła z włosami?
-Ścięłam. - Wzruszyłam ramionami i poszłam odłożyć torby z owocami na blat. Zaraz za mną wszedł jednak Douhito.
-Jak to ścięłaś?
-Co, źle wyglądam!? - warknęłam.
-N-nie. Skądże. - Podniósł ręce do góry z głupim uśmiechem. Oparł się o blat i dopiero teraz zauważyłam, że był w ciuchach, w których zawsze śpi. Która to-
~Dwudziesta!!!!
~No to żeś się zasiedziała. Nie ma co.
Kurde bele. Powiedziałam wszystkim o imprezie? Tak.
-Sakura. - Mocno szarpnięcie wybudziło mnie z letargu.
-Czego?!
-Mówię do ciebie. Twój chłopak tu był i pytał o ciebie.
-I co mu powiedziałeś?
-Nic. To Hidan z nim gadał, albo raczej... on z Hidanem. Dlaczego on mnie tak nie lubi?
-Uchiha nikogo nie lubi - dodałam i zaczęłam przemywać owoce. Ino zrobi tort, a Hinata namówi Hanabi na pomoc. Każda para rąk się przyda. Postanowiłam zrobić truskawki w czekoladzie i...
Sasuke!
-Spokojnie powiedziałem mu o twoim genialnym planie. - Głos zabrał Hidan, który nie wiem skąd się tu wziął.
-Tak? Dzięki. Na śmierć o nim zapomniałam.
-Przyszedł tutaj razem z Jugo. Powiem mu o tym. - Puścił mi oczko.
-Nie! Kretynie.
-To ty zapomniałaś o chłopaku. - Zaśmiał się, a ja mu język wystawiłam.
-Co mówił?
-Że to idiotyczny pomysł, i tylko ty mogłaś na niego wpaść. - Zacisnęłam pięści... Tak powiedział? Ja mu dam... - A! I kazał ci nie mówić.
Hidan zaśmiał się ponownie. Czyli nie brał gróźb Uchihy na poważnie. Miło. Pomyślałam miksując część truskawek i kiwi. To zamrozimy na sorbet. Przydałyby się też lody czekoladowe i waniliowe do cappucinka... Mmm. Już zrobiłam się głodna.
-Kiedy Hinata poszła?
-Jakiś czas temu. Zrobiła już cały ramen - powiedział z wontem skierowanym do mnie - sushi, curry i okonomiyaki. Gdzieś ty była ja się ciebie pytam.
-Przepraszam... Ino mnie zagadała.
-Marna wymówka.
-Wiem. Podaj mi patyczki do szaszłyków.
Widziałam zdziwienie na jego twarzy, ale bez żadnego sprzeciwu, wykonał polecenie. Szybko złapałam za rondelek i nalawszy do niego wody, postawiłam go na gazówce. Wyciągnęłam miskę, do której skruszyłam całą białą czekoladę.
Zmiksowane owoce włożyłam do misek i wsadziłam do zamrażarki. Miskę z czekoladą postawiłam na rondelku i oparłam się o blat.
-Sasuke powiedział, że może wieczorem wpadnie. Także ja idę spać. Przecież o trzeciej trzeba wstać. - Poczochrał mi włosy i ruszył w stronę drzwi. Nawet nie wiedziałam kiedy Dei się zmył, ale postanowiłam poruszyć jego temat.
-Deidara zastanawia się dlaczego Sasuke go nie lubi - mruknęłam cicho wiedząc, że usłyszy. Reszta już poszła spać.
-Naprawdę?
-Poważnie. - Siwowłosy jedynie pokręcił z uśmiechem głową i machnął mi na pożegnanie.
Blondyn już spał, podobnie jak Tsamugi, która... Była bardzo ucieszona moim widokiem. A ja siebie nienawidziłam za to, że nie poleciałam najpierw do domu, tylko udałam się do Uchihy. Boże jestem zła.
Widząc jak czekolada pływa już przemieszałam ją, by cała się rozpuściła i nałożyłam na szaszłyka truskawkę. Zamoczyłam ją w czekoladzie i położyłam na talerzu. Zmniejszyłam gaz i powtórzyłam proces.
Boże jak cicho.
Już dawno nie było takiego spokoju.
I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ktoś zapukał do drzwi.
~Oho... To żeś wykrakała.
Wyłączyłam całkowicie palnik i udałam się po cichutku do wyjścia. Otworzyłam drzwi i... całkowicie zapomniałam, że miał przyjść.
-Cześć.
-Cześć. Mogę wejść? - Przyjrzał mi się dokładnie, a wzrok zatrzymał na moich włosach. Jednak się słowem nie odezwał. Widziałam jak przez jego twarz przebiega zdezorientowanie, ale i rozbawienie czego nie rozumiałam.
-Jasne... - zaprosiłam go do środka. Mój waleczny i władczy nastrój minął u Ino i teraz marzyłam o relaksacyjnej kąpieli. A zamiast tego gotowałam.
Sasuke ściągnął buty i rozpiął bluzę. Nie spuszczając ze mnie wzroku uniósł dłoń ku górze. Poczułam jej chłód na policzku i... O matko jak ja teraz żałowałam, że wpadłam na tą godzinę trzecią.
Uchiha nic nie powiedział tylko złączył nasze usta. Owiał mnie jego przyjemny zapach i aż miałam ochotę się roztopić.
-Tęskniłam - powiedziałam, gdy odkleiłam się od jego ust, a za to przywarłam do ciepłego ciała.
-To dlaczego nie przyszłaś?
-Urwanie głowy miałam dzisiaj.
-Yhm... - mruknął i zaczął mnie po plecach głaskać. Uwielbiałam, gdy to robił, ale obowiązki wzywały.
-Chodź do kuchni. - Pociągnęłam go za rękę. - Kawy czy herbaty?
-Herbaty. Albo daj coś zimnego do picia.
Usiadł na krześle przodem do mnie i oparł się o zagłówek.
-Mogą być mrożone owoce?
-Pewnie. - Po chwili ciszy dodał: - masz zamiar w ogóle spać?
Przejrzał mnie.
-Nie. Prześpię się później. Nie wydaje mi się, że sama zaśpię. Wiesz... trochę wypijemy... I kimpa. A później znowu kieliszki pójdą w ruch.
-Haruno... - powiedział stojąc za mną. Nawet nie wiedziałam kiedy tu podszedł. - Mówisz jak alkoholiczka.
-Ha ha ha - zironizowałam. - To są plany. I to dość realne. A co nie będzie tak?
-To zależy... Biorąc pod uwagę wytrzymałość Lee, Kiby czy Naruto, którzy jak ty uwielbiają pić - złapał mnie za biodra - wykluczam spanie.
-Licz się z tym, że to będzie trzecia nad ranem. I nie będzie Lee. Drużyna Gaia ma misję.
-Dlaczego wpadłaś na taki, a nie inny pomysł?
Zapytał, a mi nie chciało się tego po raz enty tłumaczyć. Złapałam za pełny talerz truskawek i wsadziłam do lodówki.
-To ma być niespodzianka... - obróciłam się do niego przodem a ten zbliżył się jeszcze bardziej - a jak Naruto cały dzień będzie chodził po wiosce i niektórzy mu będą składali życzenia oprócz najbliższych, nabierze podejrzeń. Nie będzie się spodziewał nikogo o trzeciej nad ranem. I wiem co ty o tym myślisz, więc odpuść sobie.
-Nie myślę, wcale tak-
-Nie ważne. Przecież nie każe ci myśleć inaczej. To twoje zdanie.
-Konfidenci.
Zaśmiałam się i pocałowałam go. Jego twarz nosiła kilkudniowy zarost, a włosy były wilgotne. Czyżby brał kąpiel, albo trenował...
Odkleiłam się od niego i przytuliłam do policzka. On za ten czas włożył mi dłonie pod koszulkę, a ustami zjechał na szyję.
-Sas... Nie mam nic więcej do roboty... Muszę iść się kąpać - mruknęłam, na co zaśmiał się drapieżnie, ale i odkleił. Jego oczy były czarne jak bezdenna otchłań i nawet jasne światło żarówek energooszczędnych nie pomogło mi dostrzec jego tęczówek, które mimo ciemnej barwy różniły się od źrenic.
-Chodźmy więc.
-Nie mówiłam nic o tobie. - Uwielbiałam się z nim droczyć.
-Och, zamknij się.
-Ale elokwentna odpowiedź.
Zamiast riposty poczułam jak Uchiha unosi mnie i niesie do pokoju. Tak, to w nim miałam łazienkę, więc mogłam sobie pozwolić na zaproszenie go do środka. Weszliśmy do środka i otoczył nas mrok. Zasłony nie spełniały swych ról i odsłaniały ulice, z których światło latarń docierało aż do nas. Nie musieliśmy nawet zapalać lampy. Znaczy Uchiha nie musiał, ja byłam bierna. Ziewnęłam głośno nie zasłaniając nawet ust. Nie miałam siły. Widząc jednak, gdzie mężczyzna mnie niesie, musiałam zaprotestować.
-Nie kładź mnie - powiedziałam i wyrwałam mu się. - Bo zasnę - wytłumaczyłam widząc jego zdezorientowaną minę.
-Okej. - Sam usiadł na łóżku i porozglądał się dokoła. Uniósł kąciki ust na burdel w pomieszczeniu.
-Nie śmiej się. Nie miałam czasu. Tsamugi przyniosła już wysuszone i uprane rzeczy, ale nie miałam ani sił, ani ochoty ich układać w szafkach.
-Dlatego wszystko leży po całej podłodze. - Powiedziawszy to uniósł moje majtki. Napuszyłam policzki i w okamgnieniu znalazłam się koło niego wyrywając mu zdobycz.
-Idź napuść wody. - Pokazałam palcem na drugie drzwi i zaczęłam zbierać rzeczy. Wszystko byle jak poupychałam w szafkach nawet nie kłopocząc się z ubraniami na przebranie. Nawet nie wiedziałam co ubrać. Uchiha mi pomoże. Niech w końcu się na coś przyda.
Ruszyłam więc do łazienki, widząc jak para „wychodzi" z pomieszczenia.
Sasuke siedział oparty o wannę w samych bokserkach. Zamknęłam drzwi i podeszłam do niego. Stanęłam pomiędzy jego nogami i przytuliłam się. Uwielbiałam to robić. On zresztą też nie narzekał. Nie trwaliśmy długo w takiej pozycji, bo Uchiha zaczął mnie rozbierać.
-Wyglądasz jakbyś miała zaraz zaspać na stojąco.
-Nie przeczę. Zmęczona jestem - powiedziałam, gdy już pozbył się mojej bluzki, a zabrał za spodnie.
-Wiesz, że cały wczorajszy dzień chodziłaś w mojej bluzie?
-Taaa- i nagle przypomniałam sobie reakcje niektórych ludzi, a zwłaszcza Tsunade. - A ty nic nie powiedziałeś?
-Po co? Niech wszyscy wiedzą do kogo należysz.
-Nie jestem rzeczą, Sasuke.
-Dlaczego dziewczyny tak zawsze mówią? - zapytał i włożył mi palce za linię majtek. Nie zdjął ich jednak, a tylko przytrzymał. - Wy nie rozumiecie co to dla facetów znaczy. A to znaczy, że jesteście nietykalne. - Nagle posłał mi łobuzerski uśmiech. - To coś takiego jak wczesne obrączki.
Zaśmiałam się na to porównanie.
-Dobre.
Wtem Sasuke nie spuszczając ze mnie wzroku oblizał wargi i począł całować mój brzuch. Dreszcze objęły moje ciało i nie były spowodowane przynajmniej przez zimno. Pisnęłam zdezorientowana, gdy majtki za jednym zamachem znalazły się na podłodze. Wyszłam z nich, by nie przeszkadzały, a tymczasem dziewiętnastolatek zabrał się za stanik.
Uśmiechnęłam się widząc jego wzrok.
-Nigdy mi się nie znudzą - powiedział ochrypłym głosem. Pociągnął mnie do siebie i zbliżył twarz do piersi. Zanim jednak ich dotknął wystawił język. Widok ten odbił się echem w moim podbrzuszu.
Jęknęłam, gdy zaczął ssać sutek. Boże jakie to przyjemne. Mmm. Odchyliłam głowę, jedną dłoń wplatając w jego włosy. Szybko jednak przerwał i dobrał się do drugiego. Miękły mi kolana. Naparłam na niego. Musiałam to przerwać. Teraz póki mam siły... Siły odmówić i siły się wykąpać.
Tak więc z głośnym protestem Uchiha mnie puścił. Weszłam do wanny i przy okazji zakręciłam kurek. Wody było sporo, ale co tam. Mój dom, mój problem. Nikomu nic do tego.
Usiadłam na środku czekając na Uchihę, który szybko ulokował się za mną. Przyciągnął mnie do siebie i wyczułam jego naprężoną męskość.
-Widzę, że tobą nie trzeba się zajmować - powiedziałam, opierając się o jego ciało. Dłońmi złapałam za jego uda i poczęłam je masować. Sasuke natomiast pieścił moje piersi i całował szyję. Ale tak całował, że miałam ochotę odpłynąć. Odchyliłam głowę do tyłu, by dać mu większe pole do popisu.
-Wiesz jak mi ciebie brakowało...
-Zwłaszcza w nocy... prawda? - Mój głos był równie zachrypnięty jak jego.
-Nie przeczę... ale mieć ciebie przy sobie rano... Też ma swoje plusy...
I właśnie teraz, gdy zjechał dłonią w stronę mojej najdelikatniejszej części ciała, wiedziałam, że to koniec rozmowy. Nawet nie miałam siły odpowiadać. Złączyłam za to nogi i zamknęłam oczy.
~Booooooże...
Zgodziłam się z moją podświadomością. O Boże...
Sasuke delikatnymi ruchami pocierał mój wrażliwy punkt, a ja odpływałam. Co jakiś czas przyspieszał, a później zwalniał. Jakby idealnie znał moje granice. Woda ruszała się w rytm ruchu moich bioder. Jęczałam głośno niezdolna się hamować. Jedną dłoń wyciągnęłam za siebie i złapałam z ciemne włosy, a drugą skierowałam prosto na jego męskość, która uwierała mnie w plecy.
-Rozluźnij się... Sakura.
Wtedy też zorientowałam się, że udami zgniatałam jego rękę. A dłonią za mocno zaciskałam jego męskość. Ale to było... Ach. Woda co jakiś czas podchodziła mi pod szyję innym razem aż spływała z piersi, odsłaniając je całe.
Żeby nie leżeć biernie, zaczęłam poruszać dłonią w górę i w dół, czując jak mój facet napina ciało. Wygięłam plecy wypinając jednocześnie piersi. O teraz miałam więcej miejsca.
Koło ucha słyszałam jego dyszenie, jakby przebiegł kilkadziesiąt kilometrów. Jego oddech był głośny i ciężki. A jego palce nadal pracowały. Nie wytrzymam dłużej. Odkleiłam się od niego, przynajmniej na tyle na ile mogłam, bo przyciągnął mnie z powrotem ku sobie. Uklękłam jednak wypinając pośladki w jego stronę. Szybko jednak ułożyłam nogi po jego bokach, by nie wziął tego gestu za zachęty. Dłońmi opierając się o brzegi wanny cofnęłam się delikatnie, a Uchiha wiedząc co mi po głowie chodzi przytrzymał członka, bym mogła spokojnie usiąść.
Bożeeeeee.
To uczucie.
To wypełnienie.
Brunet siedział z wyprostowanymi nogami, których się teraz podtrzymywałam. Cały czas delikatnymi ruchami masował mnie, a ja nie mogąc się powstrzymać zaczęłam podnosić i opuszczać biodra. To było takie... upajające.
-Sakura...
Czułam na plechach jego wyrzeźbiony tors. Jedną dłonią nadal mnie pocierał, a drugą złapał mocno za biodro nadając mi szybsze tempo.
-Sakura... - sapał mi nad uchem i delikatnie ugryzł mnie w szyję.
Mocniej zacisnął palce, a ja odleciałam niesiona przez przyjemność. Wygięłam się do tyłu i krzyknęłam głośno jego imię. Chciałam mocno biodra wypchnąć do przodu, ale Uchiha przytrzymał mnie. To był minus tej pozycji. Zadrżałam jeszcze i dopiero wtedy rozluźniłam się całkowicie.
Zamknęłam oczy i oparłam się o mężczyznę. Boże Święty.
Mój oddech nie mógł się uspokoić. Tak jak moje ciało.
-Uwielbiam ten moment... - zaczął. - Gdy po orgazmie nadal masz skurcze.
Nie miałam siły zareagować. A nawet jakbym chciała - nie wiedziałam jak.
-Chcesz spać? Zanieść cię do łóżka?
-Nieeee. - Prawie załkałam.
-Jest dopiero wpół do dziesiątej. Nawet godzina snu to dużo, a co dopiero pięć.
-Muszę wstać ciut wcześniej. Się wyszykować i obudzić Naruto.
-Ja pójdę po tego idiotę. Widziałem się z nim dzisiaj kilkakrotnie już.
-Taaaaak? Mnie omijał... I co mu powiesz?
-Że mamy sytuację awaryjną, że Tsunade wysyła nas na misję, a u ciebie mamy zebranie.
Mądre. Kiwnęłam głową zgadzając się z jego pomysłem.
-Myjemy ci włosy? - Zamknęłam oczy.
-N-nie... - Odchrząknęłam. - U Ino myłam.
-Jak ci ścinała? - A jednak poruszył temat włosów.
-Coś ci nie pasuje chłoptasiu?
-U ciebie Sakura wszystko mi nie pasuje. - Miałam ochotę go kopnąć, jednak siły na to nie pozwoliły. - Dlatego mam na ciebie ochotę za każdym razem, gdy ciebie widzę.
Nie powiem... Poczułam się mile połechtana. Uśmiechnęłam się zatem i przekręciłam na jeden bok, po czym wstałam.
-Chodź spać...
Widziałam jeszcze jego śliczny uśmiech, gdy niósł mnie do łóżka. A później błogi sen...
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki.
Jesteście wielcy 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top