31 "Pod Małym Ptaszkiem"
#
Moja sytuacja nie przedstawiała się w różowych barwach to fakt, ale nie miałam najmniejszego zamiaru się poddawać. Co to to nie! Spojrzałam na leżące ciało szefa i aż mi się niedobrze zrobiło. Paskuda. Nie patrząc w tył, zamachnęłam się i uderzyłam w szczękę tego, który mnie tu przyprowadził. Kucnęłam poddenerwowana. Czułam jak moje serce przyspiesza, a adrenalina krąży w moim ciele. Byłam na zgubionej pozycji. Kobiety, które siedziały przy sofie nie reagowały na nic. Obie patrzyły zamglonym wzrokiem w podłogę i spokojnie oddychały. Jeżeli mnie złapią, zrobią mi to samo. Ta myśl napędzała moje ciało do działania. Musiałam unikać wszystkich ciosów skierowanych w moją stronę. Niekiedy było to dziecinnie proste, gdyż ci shinobi wpadali na siebie. Nie byli zgraną drużyną i mogłam to śmiało powiedzieć. Niestety ja też nie miałam możliwości rozwinięcia skrzydeł, dlatego uważałam jak tylko mogłam. Dwóch biegło na mnie i to z dużą prędkością. Cofnęłam się w tył, ale kanapa uniemożliwiła mi dalszy ruch. Obróciłam się tyłem do przeciwników i wskoczyłam na mebel i zatrzymałam się przy stoliku. Widziałam kątem oka jak trzech brunetów skierowało się za mnie. Chcieli mnie podejść od tyłu i udałoby im się to, gdyby nie chwilowy błysk od strony kanapy. Zwróciłam tam wzrok i ujrzałam wystającą rękojeść noża. Ktoś nieuważnie go schował, bo poduszka nie zdołała ukryć wszystkiego. Złapałam w dłonie zimny metal i zamachnęłam się za siebie, gdy akurat jeden z napastników naskoczył na mnie. Udało mi się ustać, gdy martwe ciało opadło na mnie. Czerwona ciecz wypłynęła z jego ust, brudząc moją twarz i dekolt. Ciemnobrązowe tęczówki patrzyły na mnie gasnącym wzrokiem. Odepchnęłam od siebie kolesia wyrywając jednocześnie nóż z jego ciała. Naskoczył na mnie jeszcze jeden, ale tego również ugodziłam nożem. Tym razem niżej w żebra. Przecięłam mu płuco, więc jego koniec był bliski. Niestety przez skupienie się na tym jednym nie zorientowałam się, że od mojej prawej zaatakował jakiś blondyn. Zanim zdążyłam zareagować poleciałam na sofę. Od jego silnego uderzenia zabolał mnie nie tylko policzek, ale i złamane żebro. Głośno jęknęłam, ale pod żadnym pozorem nie pozwoliłam sobie na puszczenie noża, który był moją jedyną bronią. Poczułam jak ktoś mnie mocno złapał od tyłu. Po chakrze rozpoznałam w nim Kiichiego - tego , który mnie przyprowadził. Całą siłą woli starałam się ignorować ból złamanej kości, którą ten idiota ściskał i wbiłam nóż w jego nogę aż po rękojeść. Głośny krzyk przeszył całą halę, drażniąc moje ucho. Gdy tylko poluzował uścisk obróciłam się do niego przodem i z całej siły uderzyłam go w przyrodzenie. Niech ma! Gdy tylko skulił się nadarzyła się moja okazja. Złapałam za jego włosy i wyprowadziłam potężny cios. Dźwięk łamanej czaszki rozszedł się po sali i dotarł do uszu każdego z mężczyzn, bo na chwilę wszyscy zdrętwieli. Nie wiedziałam o co chodziło, ale wystarczył ułamek sekundy, by dotarł do mnie skutek mego poczynania. Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Mężczyzna, którego właśnie zabiłam... To on założył mi pęta. Mogłam więc w spokoju nacieszyć się wolnością. Obie dłonie miałam oswobodzone. Mało brakowało, a bym się uśmiechnęła. Niestety. Przez chwilowy szok spuściłam gardę i...
Gorąca krew wypłynęła z moich ust i powoli zaczęła kapać na podłogę. Czułam jak spływa mi małym strumieniem po brodzie i dekolcie. Szary podkoszulek zabarwił się na czerwono. Widziałam jak żaden z mężczyzn nie ruszył się ani o milimetr, w oczekiwaniu aż zemdleję. Po moim trupie.
-Moje ulubione ciuchy, do cholery! - warknęłam i zamachnęłam się na tego gościa, jak się później okazało - zielonowłosego przystojniaczka. Jego ciało pofrunęło na najbliższą ścianę przebijając ją na wylot. Już wiedziałam, że nie żył. Złapałam na miecz nabierając jednocześnie powietrza. Aktywowałam Byakugou no In i po chwili czułam medyczną energię, która objęła całe moje ciało. Teraz zacznie się zabawa. Zerknęłam na dwóch najsilniejszych, znajdujących się po mojej prawej, gdy jakiś jasny błysk przeszył halę oślepiając mnie na kilka sekund. Usłyszałam padające ciała i głośnie krzyki temu towarzyszące. Nim zdążyłam się jakkolwiek zorientować czy chociażby wyciągnąć broń z ciała, poczułam jak ktoś mnie łapie za ramię. W tej samej chwili jasność zaczęła opadać i mogłam ujrzeć czerwień tęczówek Uchihy.
-Sa...suke - powiedziałam to tak cicho, że nie miałam pewności czy usłyszał. Wyczułam u niego podwyższone ciśnienie i do tego wszystkiego dochodziła zaciśnięta szczęka i mocny uścisk. Ten błysk to piorun Uchihy. Dlaczego go wcześniej nie wyczułam?
-Miecz. - Zaciśnięte zęby tylko obniżały twardy ton. Był bardzo szorstki i zdenerwowany. - Pomóc ci się go pozbyć?
Wystraszyłam się go, ale nie dałam tego po sobie poznać. Kiwnęłam głową i obróciłam się tyłem do niego.
-Wyciągnij, proszę.
Poczułam jak metal wysuwa się z mojego ciała z charakterystycznym dla tego uczuciem. Nie należało do najprzyjemniejszych. Wstrzymałam oddech, by jak najmniej ruszać mięśniami. Ulżyło mi, gdy broń opuściła moje ciało. Rana zasklepiła się w ciągu kilku sekund. Nie czując już żadnego bólu dezaktywowałam technikę. Spojrzałam w czarne oczy Uchihy zastanawiając się skąd on się tu u licha wziął. Wolną ręką dotknął mojego czoła. Jego mina i spojrzenie budziły we mnie jakieś dziwne uczucia. Nie potrafiłam ich określić tak samo jak nie mogłam nazwać tego z czym borykał się brunet. Widziałam to w jego oczach. Już nie był zły, tylko... Sama nie wiem.
-Skąd się tu wziąłeś? - zapytałam wcześniej odchrząknąwszy. Miałam zapchane gardło przez co obawiałam się jakiejś choroby.
Zielone oczy skierowałam na Sasuke, który stał jak zaklęty. Starł mi krew z podbródka, ale wiedziałam, że musiałam się umyć by pozbyć się jej całkowicie.
-Nawet nie wiesz jak się bałem... - szepnął nie odpowiadając na moje pytanie. - Gdy tylko dowiedziałem się, że ciebie nie ma w Konoha... Od razu ruszyłem. Będę się musiał wytłumaczyć Naruto i Kakashiemu.
-Co?
-Później porozmawiamy. Widzę, że ledwo stoisz.
To też prawda. Ale wyczerpanie poczułam dopiero teraz. Widocznie adrenalina napędzana strachem pobudzała do tego stopnia, że nie czułam w ogóle zmęczenia. Westchnęłam głośno i przytuliłam się do Uchihy. W pierwszej chwili pomyślałam, że mnie odepchnie, ale nic się takiego nie stało. Wręcz przeciwnie, jego silne i ciepłe ramiona objęły mnie tak mocno, że aż jęknęłam.
-Co się stało? - spytał rozluźniając uścisk.
-Mam złamane żebro. Albo nawet dwa.
Oparłam głowę na jego ramieniu zaciągając się jego zapachem. Uchiha naprawdę się zmienił. Mogłam to śmiało powiedzieć. Jednakże nie tylko on. Ja także zmieniłam się. Zrobiłam to o co prosił mnie kiedyś Gaara - otworzyłam się na ludzi.
Poczułam jak lekko pociąga mnie za włosy, ale nie na tyle mocno, że musiałabym odchylić głowę. Musiałam sama to uczynić.
-Cieszę się, że się tu pojawiłeś.
Poczułam jego ciepłe wargi na czole. Uwielbiałam, gdy tak robił. Czułam się w cholerę bezpieczna.
-Twój krzyk ostatecznie mnie tu sprowadził. Widziałem halę, jednak nie wyczuwałem z niej nikogo. Dobrze, że wtedy krzyknęłaś. Mógłbym przybyć później.
-Ale dawałam sobie radę. Nawet całkiem dobrze mi szło.
-Tak. - Pogłaskał mnie po głowie i ponownie przytulił zachowując przy tym ostrożność. - Zwłaszcza w momencie, gdy ten... zranił ciebie mieczem.
-Akurat wtedy było całkiem dobrze.
Zreflektowałam się widząc szok wymalowany na jego twarzy.
-Wcześniej miałam uwięzione ręce. - Uniosłam dłonie, pokazując otarcia na nadgarstkach. - Skurczybyki użyli chakry, przez co nie mogłam się wydostać.
-Moja mała wojowniczka.
Napuszyłam czerwone policzki słysząc ton jakiego użył.
-Powinniśmy stąd pójść. Niedługo zjawi się tu ANBU.
Zaprzeczyłam ruchem głowy i odsunęłam się od niego.
-Pod nami znajdują się inne kobiety. Jest ich tu więcej.
Zmarszczył brwi, a ja oddałabym cały majątek, by wiedzieć o czym myślał. Kiwnął głową na co ja ruszyłam w stronę piwnicy. Mijałam martwe ciała przyglądając się im i je licząc.
Szesnaście... Siedemnaście...
Jeszcze raz.
Zatrzymałam się przed samym wejściem, przez co Sasuke na mnie wpadł. Jemu to nie przeszkadzało, bo złapał mnie za biodra.
-Co jest?
-Naliczyłam się siedemnastu... zaraz! Powinny tu być jeszcze dwie kobiety! - Skierowałam na niego wystraszony wzrok. - Nie ma jednego gościa.
Czarne tęczówki Uchihy wpatrywały się we mnie, póki ich barwę nie zastąpiła krwista czerwień.
-Chodźmy.
Szybkim krokiem zbiegliśmy do piwnicy włączając przy okazji światło. Najpierw postanowiliśmy znaleźć zgubę, a później pomóc kobietom. Brązowe korytarze nosiły znamię wielu walk, gdzie zaschnięta i już ciemna krew znaczyła ściany. Gdy zbliżyliśmy się do znanych mi drzwi, na podłodze pomiędzy korytarzem a pokojem ujrzeliśmy trzy ciała shinobich, których zabiłam przy użyciu zatrutych senbon.
Wtedy właśnie poczułam słabą ilość chakry wydobywającą się z pokoju dalej. Wiedziałam, kto tam był i nie wróżyło to nic dobrego. Sasuke ruszył szybko zostawiając mnie w tyle jakby nie chciał, żebym tam szła. Naiwniak! Nie przeszłam dwóch kroków, gdy Uchiha zatrzymał siebie i mnie przy okazji. Spojrzałam na niego zażenowana. Debil. Nie odwracając się wyciągnął do mnie rękę, by mnie zatrzymać. I zatrzymał przy okazji łapiąc za pierś. Widziałam jak nagle skamieniał. Odwrócił lekko głowę i uniósł kącik ust na widok mojej miny. Posłałam mu najzimniejsze spojrzenie na jakie tylko było mnie stać. Ścisnął dłoń.
-Niby przypadkiem? - sarknęłam.
-Znowu bez stanika?
-A kiedy śpię w staniku?! - warknęłam zażenowana. Odepchnęłam jego rękę. Miałam przemożną ochotę zetrzeć mu ten uśmiech z twarzy, ale odwrócił się. Wystawiłam mu język wiedząc, że nie ujrzał tego. Ale cóż... To było silniejsze ode mnie.
-Mam czymś innym zająć ten twój języczek.
Zatrzymałam się w pół kroku.
~Jak on...?!
Parsknęłam i wznowiłam chód. Chciałam jak najszybciej znaleźć tego gościa, pomóc tym kobietom i uciec jak najdalej. Tak mi się już marzyło łóżko.
Spojrzałam na plecy przyjaciela, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
-Stój...
Dotarł do mnie zduszony krzyk. Zdrętwiałam widząc, że trzyma Mio przed sobą, która płakała i telepała się ze strachu. Wiedziałam, że z szaleńcami trzeba ostrożnie. Nigdy nie wiadomo co takiemu może do głowy strzelić. Swoje tęczówki skierowałam na blondyna, który nagle jakby znalazł się w innym świecie. Już wiedziałam co się dzieje, dlatego szybko podeszłam do dziewczyny i wyszarpnęłam ją z objęć tego gada.
-Ciii. Już nie musisz się bać. Jestem tu...
-Sa- Sakura?
-Tak. Jesteście już bezpieczne.
-N-nie. P-pani K-K-Kekko. Ona...
Zerknęłam na starszą kobietę i widziałam nóż znajdujący się w jej brzuchu. Dość brutalnie posadziłam młodszą z nich na leżance, ale teraz liczył się czas. Kątem oka widziałam jak Sasuke poderżnął gardło wrogowi. Mio pisnęła, gdy jego ciało spadło koło jej nogi.
-Spokojnie.
-Ktoś tu jeszcze jest, Sakura-chan?
-Tak. Ale nie musisz się go obawiać. - I wtedy odważyłam się to powiedzieć. - To mój chłopak.
Oczywiście nie patrzyłam wtedy na Uchihę, choć wyczułam jego palący wzrok na sobie. No ciekawi mnie co teraz powiesz na to, chłoptasiu. Po chwili w pomieszczeniu słyszalny był cichy jęk Kekko, dlatego skupiłam całą swą uwagę na rannej. Wiedziałam, że długo nie pociągnę, zwłaszcza z wyczerpaniem organizmu. Byłam głodna, zmęczona, a przede wszystkim czułam jak przez te liny mam mniej chakry. Eh! JA CHCIEĆ SPAĆ!!
Zresztą Sasuke też nie był w pełni formy. No i nadal mi nie powiedział skąd się tu wziął. Chyba jedno z drugim jest połączone.
Nad sobą usłyszałam tupot stóp, więc uniosłam wzrok. Rana już całkowicie się zagoiła, ale kobieta nadal nie odzyskała przytomności.
Wstałam i spojrzałam na wyjście, gdzie przebywał Uchiha.
-Sasuke?
-Zaczekamy na nich aż przyjdą. Wtedy pójdziemy.
-Pój- Sakura! - krzyknęła wystraszona Mio. - Nie zostawiaj mnie. - Jej głos przerodził się w płacz.
-Spokojnie. Są tutaj najsilniejsi shinobi należący do Kage. Z ich strony nic wam nie grozi.
-Sasuke... - Usłyszałam w korytarzu i mocniej przytuliłam dziewczynę.
-Zabierzcie stąd wszystkich. - Głos bruneta był jak zwykle w takich wypadkach mroczny, co mnie trochę irytowało. Już wystarczająco wszyscy się go boją, nie musi tego strachu powiększać.
-Sakura-senpai.
Kiwnęłam głową.
-Zaopiekujcie się nimi, proszę.
-Tak jest!
-Sakura. Chodźmy już.
Ponownie kiwnęłam głową i puściłam Mio.
-Sakura!
-Spokojnie. - Pogłaskałam ją po głowie, po czym zwróciłam się do ANBU. - Zabierzecie je do Liścia?
-Tak. Musimy je wszystkie przebadać, usunąć z ich organizmu narkotyki i przesłuchać.
-Rozumiem. Mio, spotkamy się w mojej wiosce, dobrze?
Pokiwała głową i spuściła ją w dół. Chciałam coś jeszcze dodać, ale nie wiedziałam za bardzo co, poza tym byłam zmęczona, odpuściłam więc. Powolnym krokiem zbliżyłam się do Sasuke, który na twarzy miał wymalowane ciepło. Nie uśmiechał się, ale jego rysy trochę się rozluźniły przez co nie sprawiał takiego złego. Posłałam mu uśmiech i wyminęłam go w drzwiach.
-Resztę zostawiamy wam.
-Tak.
Usłyszałam jeszcze i poczułam ciepłą, dużą, męską dłoń, która mnie chwyciła. Wiedziałam, że to Sasuke, dlatego się nie odwracałam. Byłam ponadto zbyt padnięta.
Ze spuszczoną głową szłam ciągnąc nogę za nogą. Nabrałam sporą ilość powietrza, gdy wspinaliśmy się po schodach. Minęłam wielu shinobi. I nagle w mojej głowie pojawiło się pytanie: skąd oni się tu wzięli?
Przecież kobiety siedziały tu jakiś czas i nikt się nimi nie zainteresował, a tu nagle...
Zapytam później Sasuke. Teraz chciałam wyjść na zewnątrz, gdzie mogłabym spokojnie nabrać czystego, świeżego powietrza. Członkowie ANBU w pocie czoła sprzątali ciała tych szubrawców, którzy dopuścili się wiele złego. Nie interesując się tym więcej opuściliśmy halę. Moim oczom ukazał się jesienny las, który przy większych podmuchach wydawał szumiący dźwięk. Mmm. Wolność.
Nagle poczułam jak moje nogi drżą. Nie wiedziałam co się dzieje. W normalnych okolicznościach, gdyby takie objawy wystąpiły u pacjenta powiedziałabym, że to wstrząs. Ale kurde bywałam w gorszych tarapatach. Niemożliwością jest bym wpadła w szok.
Nabrałam głośno powietrza i mało się nie przewróciłam. Uratowały mnie od tego silne ramiona Sasuke. Serce niemiłosiernie odbijało się w klatce piersiowej, a oczy same się kleiły. Miałam ochotę się rozpłakać. Niestety nie pamiętam co było dalej, bo ogarnęła mnie ciemność.
#
Złapałem Sakurę, która nagle zaczęła opadać na ziemię. Widocznie straciła przytomność. Może i lepiej. Niech sobie pośpi, przyda się jej trochę odpoczynku. Mój wzrok pomknął ku jej długim nogom, odzianym w czarne krótkie spodenki. Zawsze uwielbiałem na nie patrzeć. Szary podkoszulek był dość luźny, ale nie ma tyle, by nie odznaczały się piersi. Oj, Haruno. Co ty ze mną robisz? Zarzuciłem sobie jej ramię i uniosłem nogi. Była leciutka. Nawet chyba lżejsza niż zapamiętałem.
-Sasuke-san!
Za mną zawołała jedna z kobiet w oddziale. Zmarszczyłem brwi.
-Tsunade-sama kazała, żebyście z Sakurą-samą znaleźli się w Liściu najszybciej jak to możliwe. Woli ją mieć osobiście na oku.
-Przekaż Hokage, że Sakura jest osłabiona i nieprzytomna. Najpierw dojdzie do siebie nim ruszymy w drogę. Nie chcę jej jeszcze osłabiać.
-Tak jest.
I już jej nie było. I to ceniłem w kobietach z ANBU. Profesjonalizm. Nie latały za mną jak te głupie dziewuchy z wioski. I momentalnie mój wzrok skierował się na kunoichi leżącą na moich rękach.
~A dlaczego ty za mną nie latasz, Haruno? Nie pogardziłbym. W żadnym wypadku!!
Westchnąłem i skierowałem się w stronę najbliższej miejscowości. Idąc tutaj minąłem jakieś miasteczko, w którym zapewne był hotel. Miałem ze sobą pieniądze, więc nic tutaj nie stanowiło problemu. Katana spokojnie znajdowała się na moich plecach, nic mnie tu już nie trzymało. Przycisnąłem Haruno mocniej do siebie i wskoczyłem na pierwsze drzewo. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w hotelu i położyć spać. Co jak co, ale też nie miałem już energii. Nie spałem od kilkunastu godzin. Najpierw misja, później droga tutaj, krótki odpoczynek i dalej w trasę. Gdy znalazłem się na miejscu, wpadłem w szał. Dzięki Buddo, że Sakura krzyknęła, inaczej mógłbym jej nie znaleźć. A gdy już to się stało... EH! Mają szczęście, że umarli od pierwszego ciosu, bo zaserwowałbym im piekło na ziemi.
Westchnąłem i starałem się nie myśleć więcej o tym. Sakura jest bezpieczna i to się teraz liczy.
Skacząc po gałęziach zastanawiałem się nad relacją między mną a Sakurą. Nazwała mnie swoim chłopakiem, przez co teraz ledwo panuję nad tym, by na mojej twarzy nie pojawił się debilny uśmiech. Fakt, zszokowała mnie tym wyznaniem, ale mi to w zupełności nie przeszkadzało. Ba! Było wręcz przeciwnie. Czułem niewyobrażalną radość z tego.
Uniosłem kącik ust i ponownie spojrzałem na zmęczoną kobietę. Na jej twarzy było kilka plam z krwi tak samo jak na koszulce, a co za tym idzie i na brzuchu. Skurwiel jeden.
Do wioski dotarłem szybciej niż wcześniej zakładałem. Był już późny wieczór, dlatego latarnie oświetlały ulice, by można po nich spokojnie i bezpiecznie przejść. Idąc normalnym tempem minąłem wiele oświetlonych domów, w których przesiadywali dorośli z rodzinami. Odwróciłem wzrok na kunoichi.
~Z tobą też chciałbym założyć rodzinę, Haruno. Ale na to przyjdzie jeszcze czas.
Idąc tak, dopiero po jakimś kwadransie ujrzałem napis „HOTEL", który wisiał na średniej wielkości budynku z czerwonej cegły. Nie prezentował się zachęcająco, ale nam nie wypadało wybrzydzać. Sypiamy w gorszych miejscach jak polany, jaskinie czy zakamarki ruin. Więc taki hotel to w porównaniu z tamtym - luksus. W recepcji było o wiele cieplej niż na dworze, ale cóż poradzić - taka pora roku. Żałowałem tylko, że nie zabrałem ze sobą plecaka, który leżał w ich tymczasowym lokum. No chyba, że już wracają to pewnie Uzumaki go niesie. Było zimno, a ja miałem na sobie krótki podkoszulek, więc nawet nie miałem co ściągnąć by okryć Sakurę. Usta jej zsiniały, a na rękach co jakiś czas pojawiała się gęsia skórka. To też był powód, dlaczego tak mi się spieszyło. Podszedłem do recepcji, za którą siedział jakiś młody chłopak. Gdy nas ujrzał od razu się poderwał z miejsca.
-Dobry wieczór... - Jego wzrok poleciał na osiemnastolatkę po czym lekko rozchylił wargi. Spojrzałem na niego wzrokiem: ta kobieta jest moja! Zbladł po czym dokończył: - Witamy w „Hotelu pod Małym Ptaszkiem".
Jego twarz przybrała odcień dojrzałego pomidora i wcale się nie dziwię. Mnie zamurowało. Chłopak, który i tak już był zażenowany miał szczęście, że Haruno śpi, bo znając jej poczucie humoru, padłaby.
-W czym mogę państwu służyć. - Już się opanował i teraz stał z uniesioną głową i dumnie patrzył na nas.
-Jeden pokój. Małżeński.
Udawałem, że to dla mnie codzienność, a ta piękna kobieta jest moją żoną. Ciekawy w środku spojrzałem na recepcjonistę. Oczy, które miał otwarte jakby zobaczył ducha, pod moim czujnym wzrokiem spuścił na księgę. I bardzo dobrze.
-Pokój numer siedemnaście, na pierwszym piętrze - mruknął, kładąc klucz na ladzie. - Na ile dni?
Hmm... Przez chwilę przyglądałem się chłopakowi.
-Jeden.
-Proszę tu podpisać.
Oczywiście podałem tylko moje nazwisko nie kłopocząc się z imionami, zwłaszcza, że trzymana Haruno dość utrudniała pisanie. Chwyciłem klucze i już po chwili przedzierałem się korytarzem do pokoju. Wszystkie drzwi były identyczne. Gdy wreszcie dotarłem do tych właściwych, otworzyłem je i wszedłem. Ściany koloru jasnej zieleni były przyjemne dla oka. Pomiędzy jednym a drugim oknem stało duże dwuosobowe łóżko, na którym położyłem kobietę, która przekręciła się na lewy bok. Mruknęła cichutko i skuliła się na brzegu. Pociągnąłem za narzutę z drugiej strony mebla i szczelnie okryłem nią zmarznięte ciało kunoichi. Sam podszedłem do okien, by zaciągnąć zasłony. Gdy w pomieszczeniu było ciemno i nie docierały tu żadne światło latarń, skierowałem się do łazienki. Muszę się wykąpać i to szybko, by zmyć z siebie brud walk i podróży. Dopiero pod gorącą wodą mogłem się odprężyć. Moje obolałe mięśnie błagały wręcz o odpoczynek. Umyłem się więc szybko i wszedłem do pokoju. Jakie było moje zdziwienie na widok Sakury przeciągającej się na łóżku. Nie zważając na to, że miałem na sobie tylko ręcznik zbliżyłem się do niej i usiadłem na łóżku. Jej wzrok był jeszcze zamglony, ale na ustach błąkał się uśmiech. Poszerzył się, gdy mnie ujrzała, więc to dobry znak.
-Sasuke. - Cichutko szepnęła. Położyłem dłoń na jej policzku i delikatnie pomasowałem. Widocznie jeszcze nie zorientowała się, że jestem prawie nagi. Zamknęła oczy i przewróciła się z pleców w moją stronę. Głośno ziewnęła i podniosła powieki, pod którymi ukazały się załzawione gałki.
-Gdzie jesteśmy?
-W hotelu. Spodziewałem się, że nie odzyskasz przytomności co najmniej do jutra. - Na to stwierdzenie jedynie się uśmiechnęła.
-Ty... - Wtedy jej zielone tęczówki powędrowały po dolnej części mojego ciała. Zarumieniona napuszyła policzki. - Mógłbyś się ubrać, a nie nago chodzisz po pokoju.
-Będę chodził jak będę chciał. Poza tym ty też powinnaś. - Uśmiechnąłem się, gdy obróciła się do mnie tyłem.
-Zboczeniec.
-To co? Rozbieramy cię?
-Spadaj! Pff.
Mało nie parsknąłem śmiechem, ale musiałem być teraz śmiertelnie poważny. Złapałem za jej ciepłe nadgarstki, po czym odwróciłem siłą do siebie. Zanim zdążyła mi zwiać położyłem się na jej ciele, odgradzając jakąkolwiek ucieczkę.
-I co teraz zrobisz, kochanie?
-Pff. - Odwróciła głowę i zamknęła oczy. - Pójdę spać, kochanie.
Ostatnie słowo wręcz wypluła i zamknęła oczy. Ewidentnie nie mogła teraz zasnąć, ale udawać zawsze można. Po kilku minutach zdenerwowała się, bo głośno pisnęła i otworzyła oczy.
Przypatrując się Sakurze byłem szczęśliwy. Mogłem śmiało podziwiać zielone tęczówki, które patrzyły na mnie zażenowane. Uniosłem delikatnie jej podbródek, by móc złożyć na jej ustach pocałunek. Jej wargi wydawały się stworzone do całowania: jędrne, miękkie i ciepłe. Przez chwilę na brzoskwiniowej twarzy gościło zdziwienie, ale kobieta szybko oddała się przyjemności. Gdy zamknęła oczy, puściłem jej dłoń, a swoją skierowałem na jej talię i delikatnymi ruchami masowałem w górę i w dół, cały czas zajmując się jej ustami. Oderwała się ode mnie na chwilę, a ja w tym czasie nie próżnowałem. Ustami znaczyłem mokrą linię od żuchwy do obojczyka. Jej skóra była jędrna i nieskazitelna. Uśmiechnąłem się na widok mojej ostatniej tu bytności. Jej szyję nadal zdobiła zrobiona przeze mnie malinka. Gdy wplotła swoje chude palce w moje włosy, językiem przejechałem w poprzek szyi do ucha. Przygryzłem lekko jej skórę na co wydała cichy jęk. To z kolei odbiło się echem w moim podbrzuszu, gdzie mięśnie zacisnęły się słodko.
-Sakura...
Zjechałem ustami niżej przystępując do kolejnego „dzieła". Trzeba kuć żelazo póki gorące.
-Sasuke - mruknęła i mocno wczepiła mi palce w skórę głowy. Przeliczyłem się myśląc, że to dalsza część igraszek. - Sasuke, nie. - Uniosłem twarz, by móc dowiedzieć się dlaczego muszę przerwać „pracę". - Nie zrobisz tego więcej - powiedziała, choć ton jakiego użyła wcale na to nie wskazywał.
-Dla- przerwałem na chwilę, żeby odchrząknąć. - Dlaczego?
-Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakie miałam nieprzyjemności przez to.
Mówiła o jednym, a robiła drugie. Na ten przykład ciągle głaskała mnie po policzku i co jakiś czas przejeżdżała językiem po dolnej wardze, całkowicie wyprowadzając mnie tym z równowagi. Nie skupiałem się więc na tym co mówiła dalej, choć poruszyła temat plotek, Ino i mojego brata. Zamiast tego zacząłem ją ponownie całować. Kolanem rozszerzyłem jej uda i umościłem tam nogę. Obie ręce włożyłem pod jej bluzkę, gdzie miałem więcej ciepłego ciała do przytulania. Podparłem się na łokciach i zerknąłem ku górze. Mmm. Ta mina, Haruno. Westchnąłem na widok zamkniętym oczu i rozchylonych warg. Jest już moja. Nie liczyło się dla mnie to, że Haruno miała na sobie ślady krwi i kurzu. A może wręcz przeciwnie - nadawało jej to brutalności, która mnie tak kręciła. W końcu to już nie ta sama Sakurka z Akademii. Nie mogąc dłużej wytrzymać złapałem w palce szary materiał i jednym płynnym ruchem rozdarłem go na kawałki.
-Sas-
-I tak był do wyrz-
Zaciąłem się widząc jej piękne piersi. Do tej pory mogłem je sobie tylko wyobrażać. Haruno chyba całkowicie zdawała sobie sprawę z mojej fascynacji, bo się nie ruszała. A ja mało ślinotoku nie dostałem. Moja miseczka D. Z namaszczeniem złożyłem po jednym pocałunku na każdej z piersi. Zszokowany byłem tym, że odczułem tak dużą radość, gdy sutki stwardniały pod moim dotykiem. Złapałem jednego w zęby, podczas gdy Haruno z głośnym jękiem odchyliła głowę do tyłu. Coraz ciężej mi było oddychać przez rosnące podniecenie, ale z satysfakcją stwierdziłem, że Sakurze również. Jej oddech stawał się urywany, gdy jeździłem dłonią po jej udzie, kierując dłoń coraz wyżej. Napięcie rosnące w dolnej partii mojego brzucha, powoli stawało się bolesne. Tak cholernie przyjemnie bolesne. I wtedy Haruno odepchnęła mnie przejmując inicjatywę.
Na jej twarzy przez chwilę zagościł ból, a ja nie wiedziałem od czego. Spojrzała na mnie i widocznie moja twarz idealnie wyrażała moje myśli, bo powiedziała: - Złamane żebro mnie boli. - Po czym posłała najpiękniejszy uśmiech na świecie.
Jedyne światło, które oświetlało pokój wydobywało się z toalety. Przez widok prężącej się Sakury zapomniałem je zgasić i teraz oświetlało profil kobiety, która siedziała na mnie. Podczas przewrotu ręcznik osunął się z moich bioder i teraz leżał gdzieś na drugiej stronie łóżka, albo nawet spadł na podłogę.
-Sakura-chan.
Uśmiechnęła się do mnie uroczo, na jej twarzy pojawiły się dwa rumieńce, chociaż jej mina w ogóle nie przypominała zażenowania. Usiadła na moich udach, a mój penis znajdował się przed nią. Złapała go w dłonie z miną zwycięzcy. Ja za to ledwo mogłem złapać oddech. Przesunąłem dłonie na jej pośladki zły, że znajdują się na nich spodenki i majtki. No chyba, że śpi też bez dolnej bielizny. Ciekawe... By dłużej nie męczyć resztek świadomości postanowiłem to sprawdzić. Palce wsunąłem pod dolną krawędź czarnego materiału i palcami zacząłem gładzić - jak się okazało - kolejny materiał. Czyli jednak nosi majtki.
-Sasuke. - Odchyliła głowę do tyłu nie zważając na to, że jej głos ledwo do mnie doszedł przez zachrypnięte gardło. - Sasuke-kun.
Widziałem jak zieleń jej oczu pociemniała, a klatka piersiowa ruszała się szybciej niż zazwyczaj. Brutalnie wczepiłem palce w jej skórę, gdy dłonią zaczęła poruszać to w górę to w dół. O taaaaak. Boże jakie to przyjemne. Gdy nachyliła się nade mną, różowe włosy opadły kaskadą po obu strona zasłaniając nas i odgradzając od świata. Teraz liczyła się tylko ona. Ta, która siedzi na mnie i torturuje mnie. Boże, ale jak słodko torturuje. Mój oddech stał się ciężki i świszczący. Musiałem to przerwać. Musiałem, bo inaczej skończę za szybko, a do tego dopuścić nie mogłem. Postanowiłem dać jej nieziemską rozkosz, więc musiałem jak najszybciej zabrać się do pracy. Poczułem jej wilgotne usta wędrujące po mojej szyi. Aż zaśmiałem się gdy zaczęła ją ssać.
-MMMM. - Usłyszałem. Widocznie to była odpowiedź na mój śmiech.
-Haruno! - warknąłem i oderwałem jej dłoń z mojego członka. Naprawdę długo nie pociągnę jak będzie tak robić.
-Dla-tego... - Przygryzła wargę i... O Boże jak seksownie wyglądała. - Właśnie... - Zaczęła subtelnie ruszać biodrami ocierając się o moje przyrodzenie. - Uważam ciebie... - Naprawdę nie miałem siły jej słuchać, gdyż mój mózg był już w innym świecie. - Za zagrożenie.
I skierowała dłoń w miejsce, które już wystarczająco było pobudzone. W ułamku sekundy przewróciłem ją na plecy i ściągnąłem czarne spodenki i zieloną bieliznę. Uśmiechnąłem się kpiąco i zacząłem całować jej brzuch kierując się ku górze. Nabrała głośno powietrza i wygięła się w łuk, gdy tylko moje palce dotknęły jej ciepłej kobiecości.
-Sas-Sasuke.
Wydyszała. Boże co za przyjemny widok. Zacząłem ssać jej piersi na przemian je przygryzając. Do moich uszu dochodził tak wspaniały dźwięk jak jęki osiemnastolatki. Zanurzyłem dwa palce w jej ciepłym wnętrzu i już nie mogłem się doczekać, aż sam się tam zapuszczę.
-Saki...
-Sasuke. O Boże! - krzyknęła na co się uśmiechnąłem. Zacząłem poruszać palcami jednocześnie kciukiem masowałem ten wrażliwy punkcik. Załapała mnie za ramiona wbijając paznokcie głęboko w skórę i zamknęła oczy. Ja nachylając się nad nią miałem idealny widok na te cudowne piersi, które falowały, gdy rozpoczęła ruszać biodrami w rytm ruchu moich palców. Nogi miała szeroko rozłożone, a kolana uniesione, więc miałem dużo miejsca, by móc się umościć między nimi. Czułem jak drży.
Spojrzałem na rozgrzaną kobietę i wyjąłem palce z ciepłego i wilgotnego wnętrza. Nagle Sakura uniosła się z głośnym sprzeciwem i wyrazem niezadowolenie na twarzy.
-Spokojnie, kochanie... Zaraz.
Pocałowałem ją namiętnie w usta, wpychając jednocześnie język. Zarzuciła mi dłonie na ramiona i pociągnęła na siebie. Upadliśmy na posłanie, a dokoła nas rozłożyły się długie włosy.
Chciałem coś zrobić. Nie miałem na to siły, ale motywacja była duża, no i musiałem to usłyszeć.
-Chcesz tego, Haruno?
-Tak. Tak! Chcę.
Jej błagalny głos był miodem dla mych uszu. Ale nie mogłem tego tak zostawić.
-Ale tak... naprawdę chcesz? Może jednak-
-Tak! Uchiha do cholery... - Prawie łkała. Objęła nogami moje biodra i w sugestywny sposób zaczęła się poruszać. I to mnie zgubiło. Nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Zacisnąłem mocno szczękę i spojrzałem na Haruno. Akurat otworzyła oczy i uśmiechnęła się do mnie oblizując wargi. Nakierowałem się i powolnym ruchem wprowadziłem do jej wnętrza. Boże, co za uczucie. Nie odrywając spojrzenia od kobiety wszedłem głębiej, do tego cholernie ciasnego wnętrza. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że ciągle wstrzymuję powietrze. Pchnąłem mocniej i na jej twarzy pojawił się lekki grymas bólu. To był dla mnie znak, że jeszcze nie uprawiała seksu - dzięki Bogu, i powinienem być dla niej delikatniejszy. Ale nie potrafiłem w takim stopniu jakbym chciał. Resztki mojej świadomości nie pozwalały na dalsze ruchy, ale ciało to ignorowało. Wbiłem się jeszcze mocniej, ale kobieta nie zmieniła wyrazu twarzy. Nie było to więc tak bolesne, jak wszyscy opowiadają. Otworzyła oczy i to był dla mnie kolejny znak. Zanurzyłem się w niej do końca.
-Ah!
Załapała mnie mocno za włosy, ale nie czułem bólu. Nie czułem nic prócz tego ciepła pulsującego wokół mojego penisa. Już się do niego przyzwyczaiła, bo oblizała wargę i spojrzała na mnie z błyskiem w oczach. Nachyliłem się nad nią i brutalnie pocałowałem jednocześnie wysuwając biodra. Nie przerywając pocałunku ponownie wbiłem się w nią. Jęknęła głośno w moje usta i wygięła się w łuk. Mmm moja maleńka. Jedną ręką obejmowałem ją w pasie, a drugą trzymałem włosy przy materacu. Tak żeby mi się nie ruszyła.
-Sasuke.
Powtarzałem ruchy, regularnie wypychając biodra. Boże, co za przyjemne uczucie. Jęczała głośno z zamkniętymi oczami. Schyliłem się niżej gdzie mogłem całować jej piersi. Złapałem zębami sutek i zacząłem go ssać. Gdy zaczęła ruszać biodrami poganiając mnie, musiałem przyspieszyć.
-Jesteś moja! - warknąłem przez zęby. Ciężko mi było mówić, a chrypa zniekształcała słowa. Mam nadzieję, że mnie zrozumiała.
-Tak! Twoja - wymamrotała.
Dłoń z jej talii przeniosłem powoli w stronę jej kobiecości. Wiedziałem, że długo nie wytrzymam i jedynie szybkie doprowadzenie Haruno na granicę, pozwoli mi uratować honor. Zanim jednak moje palce dotarły na miejsce wsadziłem je sobie do ust by je zmoczyć. Haruno właśnie w tym momencie uniosła leciutko powieki. Przez chwilę zastanawiałem się co zrobi na mój ruch, ta jednak całkowicie mnie zaskoczyła. Złapała moją dłoń w swoją i zbliżyła do swoich ust. Zaczęła ssać dwa palce, te które wcześniej był w niej. Haruno nie pomagasz!!!
Wsadziłem je głębiej i szybko wyrwałem kierując je ku kobiecości. Szybko zacząłem pocierać mokrymi palcami łechtaczkę, by tylko dać jej rozkosz. Jej głośny krzyk przeciął pokój i dotarł do moich uszu. Nie byłem jednak w stanie zrozumieć co krzyknęła, bo mocne uściski na członku sprawiły, że odpłynąłem.
#
Obudziłam się w środku nocy. Sasuke leżał na mnie i nie pozwalał oddychać. Światło w toalecie nadal było włączone, a to tylko przez to, że żadne z nas nie miało siły wstać. Spojrzałam na bruneta, który przytulał mnie do siebie, a jego głowa leżała na moich piersiach. Co ja z nim mam. Dlatego właśnie starałam się go unikać. Wiedziałam, że prędzej czy później wylądujemy razem w łóżku. To była tylko kwestia czasu. Nie potrafiłam się przed nim obronić. Wiele razy dziękowałam w myślach chłopakom, najczęściej to byli Suigetsu i Jugo oraz Itachi, którzy wkraczali w odpowiednich momentach. Teraz jednak nie miał mi kto pomóc i po prostu się poddałam. On za bardzo na mnie działał. Boże, jeszcze jak on wyglądał w ręczniku. Ah!!! Nie sądziłam, że będzie tak dobrym kochankiem. To co teraz przeżyłam... Mmm. Zarumieniłam się na samo wspomnienie. To było po prostu boskie... Aj. Spojrzałam na mojego chłopaka i delikatnie oswobodziłam się z jego uścisku. Gdy tylko udało mi się usiąść poczułam ramię oplatające mnie w pasie.
-Saki. Gdzie idziesz?
-Idź spać.
-Yhm - powiedział i zwolnił uścisk przekręcając się na drugą stronę. Ja, idąc do łazienki zastanawiałam się gdzie są moje ubrania. Zdębiałam na widok szarej szmaty leżącej na podłodze koło drzwi do łazienki. Ooooo nie. Jęknęłam. To była pewnie moja koszulka, z której teraz niewiele zostało. Warknęłam zła na Uchihę. Spojrzałam na tego idiotę z lodem w oczach. Oczywiście leżał tyłem i do tego spał więc sobie mogłam, ale...
~Dlaczego tak na mnie działasz!!!!!?
Obróciłam się na pięcie i weszłam do łazienki. Humor od razu mi się poprawił na widok jego ładnie poskładanych ubrań. Odszukałam w nich jego podkoszulek, który...
Och.
Nadal nim pachniał. Powiesiłam go obok czystego ręcznika i weszłam pod prysznic. Musiałam się umyć. I to tak porządnie. Puściłam ciepłą wodę, która zaczęła spływać po mnie. Widząc siebie w lusterku mało na zawał nie padłam. Wyglądałam jak dziecko ulicy, które zjadło surowe mięso. Namydliłam całe ciało, by tylko doprowadzić siebie do ładu. Myjąc się ciągle czułam dłonie Uchihy błądzące po mnie. Mmm. Nie zapędzaj się kobieto! Zaczęłam szorować twarz, by pozbyć się resztek krwi. Tak się zamyśliłam o mężczyźnie, który leżał teraz w pokoju obok, że przez nieuwagę potarłam namydloną dłonią po oku. Aj jaj jaj jaj!!!
Szybko przemyłam to wodą chociaż nadal piekło jak cholera. Skup się, Haruno! Kąpiel nie wymaga wiele wysiłku.
Musiałam dwukrotnie umyć włosy, by pozbyć się swędzenia. Mam nadzieję, że nie załapałam pcheł. O Boże, tylko nie to!
Chociaż w tej przeklętej hali mnie wszystko swędziało, to teraz przestało. Chyba faktycznie to był tylko kurz. Albo te małe gnidy zdechły, gdy użyłam Byakugou... A chuj z tym. Teraz już nie swędziało mnie nic, więc postanowiłam odpuścić.
Wytarłam się puchowym ręcznikiem i nałożyłam na siebie ciemną koszulkę Sasuke. Wyszłam z łazienki, a Sasuke jak spał, tak spał. Dobrze. Szybko znalazłam swoją bieliznę i postanowiłam ją przeprać nim ponownie założę.
Tak więc już po kilkunastu minutach położyłam się koło bruneta i zamknęłam oczy. To co wydarzyło się wczoraj dało mi nieźle w kość i musiałam pospać. Już udało mi się zdrzemnąć, gdy ramię Uchihy objęło mnie, przez co mało zawału nie dostałam. Nie jestem przyzwyczajona do spania z kimś, dlatego też wystraszył mnie. Zamknęłam ponownie oczy, gdy mnie przytulił i głośno westchnął. Mokre włosy leżały między nami i teraz, gdy były cholernie zimne powodowały dyskomfort. Myślałam, że Sasuke śpi. Pocałunek w kark rozwiał moje wątpliwości.
-Mmm. Jak ładnie pachniesz.
-Bo się wykąpałam.
-Nie podoba mi się jednak to, że założyłaś ciuchy.
-Mam ci przypomnieć, że nie mam bluzki. - Zaczęłam, ale wędrująca po moim udzie dłoń sprawiła, że zacięłam się. Podciągnął bluzkę i ciepłymi palcami jeździł po biodrze.
-Sasuke, chcę spać.
-Mhm.
-Uchiha, no. Zmęczona je-
Zadrżałam, gdy całował mój kark. Ooo.
Naparł na mnie całym ciałem, że prawie leżałam na brzuchu, zaś na pośladkach wyczuwałam jego pobudzoną męskość.
-Sasuke, jesteś niewyżyty...
Jęknęłam. Już wiedziałam jak to się skończy.
Przepraszam, że rozdział pojawił się tak późno, ale miałam mały misz-masz i w domu, i w pracy i nie wyrobiłam się. Wybaczycie?
BUŹKI <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top