28 Nic nie stracisz, a możesz zyskać
#
~"Dlaczego tak nagle zacząłeś się mną interesować?"
To pytanie echem odbijało się w mojej głowie, desperacko szukając na nie odpowiedzi. A ja? Nie wiedziałem. Spoglądając w te soczyste, zielone oczy musiałem iść na improwizację. Wiele słów się pojawiało, które ubrane w zdania mogły być całkiem dobrą odpowiedzią. Ale czy zadowoliłyby kobietę? Złapałem za uda odziane w spodnie i mocno je trzymając, usiadłem na podłodze. Głowę oparłem o jej kolana nie odrywając od niej wzroku. Nie peszyła się pod moim spojrzeniem jak to było w dzieciństwie. Siedziała bez nerwów, oddychała miarowo, a jej mina była... Obojętna? Nie, to nie to. Chyba spokojna. Oczekiwała ode mnie odpowiedzi, ale czy zależało jej aż tak bardzo by wyciągnąć to ze mnie siłą? Nie wiedziałem. Ciężko było to określić, bo maskowała się bardzo dobrze. Już wiedziałam jak musiała się czuć, gdy chciała coś ze mnie wydobyć, a ja niezłomny wpatrywałem się z obojętnością przed siebie.
-Odpo-
-Myślę - przerwałem jej. Głośno westchnęła, a przez jej twarz przemknął wyraz niepewności. Nagle przerwała kontakt wzrokowy i położyła się płasko na łóżku. Zacząłem się bawić dłońmi, które położyła po bokach. Jej skóra była delikatna i ciepła. Całkowite przeciwieństwo mojej i to chyba dlatego zawsze pragnąłem kontaktu z nią. Widziałem jak obróciła głowę w stronę okna, przez które księżyc oświetlał część pokoju.
Ona chciała wiedzieć dlaczego zacząłem się nią interesować, a ja? Ja chciałem wiedzieć gdzie była i...
Eh.
Przez to, że poruszyła ten temat, sam teraz chciałbym wiedzieć co ona do mnie czuła. Nadal mnie kochała? Nienawiść już była, sama mi to powiedziała... ale powiedziała mi też kiedyś, że mnie kochała. Nadal aktualne to było? Buddo, tyle pytań, a ona milczała jak zaklęta! Dlaczego nie może wrócić ta stara Sakura, która na każdym kroku wyznawała mi swoją miłość? Ale czy w takiej bym się zakoch-
Zdębiałem. Moje mięśnie napięły się niesamowicie, a ja mało szoku nie doznałem przez własne myśli. Kocham ją? To chciałem pomyśleć? To, że mi się podoba, to wiem. To, że jestem zazdrosny o każdego faceta, który się koło niej kręci, to wiem. Ale czy ją kocham?
Musiała coś wyczuć, bo usiadła zaciekawiona. A ja nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy. Nie teraz, gdy maska leżała obok, a ona mogła wszystko ze mnie wyczytać. Bałem się tego. Ale jeżeli nie teraz to kiedy mógłbym jej to powiedzieć? Przecież. Przecież.
~"Przecież nic nie stracisz, a możesz zyskać."
Głos Itachiego rozniósł się w mojej głowie, jakby siedział za mną i je teraz powiedział.
-Co się stało? - zapytała delikatnie przechylając głowę w lewą stronę. Jej wzrok świdrował mnie, a ja nie mogłem nic z siebie wydusić. Tak nie powinno przecież być.
Otworzyłem usta. Widziałem jak na nie spojrzała, a później przejechała językiem po własnych wargach. Kręciło mnie to. Ale nie teraz o tym! Eh. Co mam jej powiedzieć? Jaka odpowiedź usatysfakcjonowałaby ją.
-Chyba nie doczekam się odpowiedzi... - burknęła i ponownie tej nocy położyła się na łóżku. Już miałem coś powiedzieć, ale wtedy jej brzuch wydał z siebie „nieprzyzwoite" dźwięki. Uniosłem zaskoczony brwi. Zerwała się z posłania i zmierzyła mnie wściekłym spojrzeniem. - I z czego się śmiejesz? Liczyłam na szybką odpowiedź, żebym mogła wrócić do domu na kolacje. Już pierwsza minęła, tak się spieszysz!
-Nie byłaś w ogóle w domu? - Podchwyciłem temat mając nadzieję, że złapie haczyk i odpowie mi na wcześniejsze pytanie.
-Nie! Cały dzień byłam na cmentarzu! - warknęła i odpychając mnie ruszyła w stronę parapetu. W ułamku sekundy przewidziałem jej plany i zatrzasnąłem przed nią okno, o które się oparłem. Zła zacisnęła zęby i zmarszczyła brwi.
-Na cmentarzu? - Znajdowała się zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie i wręcz promieniowała gniewem. - Co tam robiłaś?
-Na cmentarzu! Głuchy jesteś!? - warknęła.
-Nie. Jak podobnie reszta domowników, których obudzisz ciągłym krzykiem.
Prychnęła i odwróciła się na pięcie. Nie uszła jednak kroku, gdy mocno ją złapałem i pociągnąłem do siebie.
-Zostaw...
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
-Odpowiedziałam - powiedziała mocnym głosem. Już dawno takiego tonu u niej nie słyszałem. Wyszarpnęła dłoń i przystawiła mi ją do twarzy. - Za to ty nie? Chyba nie mamy o czym rozmawiać.
-Mamy. Wiele musimy sobie wyjaśnić. Nie uważasz?
-Ha ha ha! - zironizowała i posłała mi lodowate spojrzenie.. - Jak mamy rozmawiać jeżeli nie potrafisz odpowiedzieć na jedno proste pytanie.
-Potrafię.
Co za bezczelna dziewucha. Oczywiście, że wiedziałem jak na nie odpowiedzieć. Tylko nie miałem pojęcie jaka będzie jej reakcja. Nie wiedziałem czego mam się po niej spodziewać.
-Komu ty to próbujesz wmówić? Znam cię bardzo dobrze, Sasuke - kpiła ze mnie. Pierwszy raz w życiu czułem się tak upokorzony. Jakbym dostał od niej w twarz.
-Znałaś dawnego mnie - sprostowałem.
-A czy on się jakoś różni od ciebie teraźniejszego? Bo mi się-
-Tak! Teraz mogę ci to wprost powiedzieć! - Mocno złapałem ją za przedramię i pociągnąłem bliżej siebie. - Podobasz mi się, Haruno!
Szok. To wyrażała jej mina. Źrenice rozszerzyły się prawie pochłaniając zieleń tęczówek, a malinowe usta rozchyliły się ukazując biel zębów.
-Kpisz sobie ze mnie?! To jakaś kolejna twoja gra psychologiczna?! Bo ja mam już-
-Przestań! - warknąłem mając dość słuchania tego bełkotu pozbawionego sensu. - Nie masz w ogóle podstaw, by tak pierdzielić!
-Nie mam podstaw?!! - wykrzyczała mi prosto w twarz. W pierwszej chwili jej mina wyrażała niedowierzanie, lecz zaraz zmieniła się w gniew. - Jak mnie traktowałeś, gdy byliśmy-
STOP!!!
-Przestań ciągle wywlekać moją przeszłość!!! Zmieniłem się do cholery! I to ty sprawiłaś, że taki jestem.
Milczenie. To panowało w pokoju. Wszechobecna cisza wręcz dudniła mi w uszach, ale to mina kobiety sprawiła, że moje serce bolało. W oczach stanęły jej łzy. Nienawidziłem kiedy płakała. Złapałem ją za ramiona i przytuliłem, opierając głowę o ramię.
-Nie płacz...
-Bo znowu nazwiesz mnie irytującą? - zapytała pociągając nosem. Wszystkie tamy puściły czułem to przez mokrą koszulkę.
Warknąłem ostrzegawczo mocniej zaciskając ramiona.
-Nawet nie wiesz jaką mam ochotę przełożyć cię przez kolano i dać ci porządną lekcje wychowania.
Dla uwiarygodnienia słów ścisnąłem jej pośladek. Uwielbiałem na nie patrzeć, ale dotyk... Mmm.
-Zboczeniec.
Jednak tę słodką chwilę przerwało trzech mężczyzn stojących za drzwiami. Jeszcze nic nie zrobili, ale ich obecność... wystarczyła.
Nagle dłonie różowowłosej znalazły się na moim pasie, pociągnęła mnie bliżej siebie. Odgarnąłem długie włosy, bym mógł spokojnie oprzeć policzek o skórę Sakury.
-Naprawdę mi się podobasz, Haruno. - Czułem mocniejszy uścisk w pasie. Lekko odchyliłem się, by móc spojrzeć jej w twarz, lecz ta odwróciła ją w stronę okna.
Małpa!
-To nie fair - dodałem z wontem. - Ja ci mówię co czuję, a ty nawet nie spojrzysz mi w oczy.
Nie czekając na nic nie złapałem palcami jej podbródek i skierowałem w swoją stronę. Z satysfakcją ujrzałem szok na jej twarzy, który utwierdził mnie w przekonaniu, że absolutnie nie spodziewała się takiego zagrania. Zaskakujące. A ja myślałem, że w tej kwestii byłem dość przewidywalny.
Dłoń wplotłem w miękkie, różowe włosy i zamknąłem oczy. Uwielbiałem jej bliskość. To było coś, co tak dawno utraciłem. Przygryzłem jej wargę, a ona w odpowiedzi zsunęła dłoń na moją szyję. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz i postąpiłem krok do przodu. Nagle oderwała się ode mnie czego nie przyjąłem zbyt pozytywnie. Ponownie chciałem wrócić do jej ust, ale uniemożliwiła mi to kładąc dłoń na moich wargach. Światło księżyca oświetlało bladą twarz, na której błąkał się delikatny uśmiech. Jej oczy miały w sobie ten blask. Zmarszczyłem brwi i nachyliłem się.
-Hm?
W odpowiedzi kiwnęła głową w stronę drzwi.
-Nie przeszkadzają ci?
Racja. Jak stali tak stali. Cała trójeczka.
-Hm... - Udałem, że się zastanawiam. - Nie.
-Przestań. - Oderwała się ode mnie, a ja się czułem jakby mnie ktoś do chłodni wstawił. Całe ciepło zabrała za sobą.
-Eh. - Westchnąłem widząc jak idzie w kierunku okna. W ułamku sekundy usiadłem na nim i spojrzałem w te piękne oczy. - Wszystko w tym pokoju jest do twojej dyspozycji - zagadałem, by nie zauważyła wykonywanych przeze mnie znaków. - Tam jest łazienka. - Wstałem - Zrobię kolację i wracam.
Podchodząc złapałem za ramię ukryte pod grubą bluzą i nachyliłem się nad twarzą kobiety, ale ta skutecznie uniemożliwiła mi to wyrywając się. Westchnąłem zrezygnowany i postąpiłem w kierunku drzwi.
Po jaką cholerę stali pod tymi drzwiami?!
Pokój znałem na wylot, więc nie było żadnego problemu, by dostać się do wyjścia. Haruno tylko raz się o coś potknęła i skomentowała to siarczystym przekleństwem. Szybka jest. Zdążyła zniknąć w toalecie nim ja ujrzałem tych trzech kretynów. Znaczy dwóch, bo Suigetsu pokazał tylko plecy i już go nie było.
-Co-
-Muszę już iść spać. Rano trzeba wstać. - Wymigał się Jugo. Dziwne. Pierwszy raz słyszałem u niego taki poddenerwowany ton. Po raz pierwszy widziałem go takiego! Machnął jeszcze dwa razy rękoma i również schował się w swoim pokoju. Został tylko Itachi, który z uśmiechem stał oparty o przeciwległą ścianę. Dłonie miał w kieszeniach, a wyraz jego twarzy był dziwną mieszanką zadowolenia i drwiny. Posłałem mu moje spojrzenie, którym obdarzam każdego przeciwnika - i kiedyś znajomych. Ale to było dawno i nie prawda.
-Co tu robiliście? - warknąłem.
-Chcieliśmy się upewnić czy to faktycznie Sakura tu jest.
Jego usta przez moment wykrzywiły się w uśmiechu, ale zaraz na powrót stał się opanowany.
-A jak nie ona to co wam do tego? - wysyczałem przez zęby. Owszem Itachi udzielał mi wielu cennych rad, ale nie upoważniało go to do ciągłego wtrącania się do mojego życia.
-Tak, tak. Jakby to nie była Sakura to już dawno byś tą osobę wypieprzył. Tylko Haruno potrafi cię tak wyprowadzić z równowagi. No i Uzumaki.
Jeszcze Młotka do tego mieszał.
-Mam was dosyć.
Wyminąłem go i ruszyłem we wcześniej obranym kierunku. Nie mogłem pozwolić, by osiemnastolatka się głodziła.
-Sakura zostaje na noc?
Zapytał, ale to pytanie puściłem mimo uszu. Niech się domyśli. Z resztą... Nie musi znać wszystkich szczegółów w mojego życia.
Tak na poważnie to niestety sam nie znałem na nie odpowiedzi. Nie wiedziałem czy ma zamiar ze mną nocować czy jednak postawi na swoim i wróci do domu. Muszę ją tu zatrzymać i zrobię co w mojej mocy, by tylko jednak ze mną spała. Myślę, że posiłek na początek będzie w porządku. Później...
Zdębiałem.
Mała cholera nie odpowiedziała mi na moje pytanie.
W mig przyszykowałem kanapki i zrobiłem herbatę i wróciłem do pokoju. Sakura jeszcze nie wyszła w łazienki. Słyszałem lecącą wodę, więc to było do przewidzenia, że kobieta jeszcze się w pokoju nie pojawi. Sprzątałem rzeczy leżące na podłodze, chodziłem w kółko i skupiałem się na błahostkach, by tylko nie myśleć o Sakurze. Ona brała prysznic...
AAACH!
Sasuke weź się w garść.
Zerknąłem na zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę drugą. Zastanawiałem się nad tym jak wyciągnąć z Sakury odpowiedź na moje pytanie. Co prawda ja na jej nie odpowiedziałem, ale myślę, że rezultat jest ten sam. Chyba.
Szczęk zamka przywrócił mnie do rzeczywistości. Obróciłem się w kierunku hałasu i ujrzałem Sakurę, która ręcznikiem wycierała włosy. Różowe pukle plątały się między materiałem, który za względu na swą szerokość nie mógł objąć całej ich długości. Ciemna koszulka przylegała do całego ciała, ukazując krągłości, które uwielbiałem.
-Dość szybko się ulotnili.
Zagadała drwiącym głosem, który kiedyś nigdy nie przeszedłby jej przez gardło. A teraz... Dobrze, że to nie do mnie była skierowana jej kpina.
-Suigetsu aż za.
-Wiem. On już spierdzielił jak otworzyłeś drzwi. - Zaśmiała się kierując się w moją stronę. Miała długie smukłe nogi, a jej skóra była zaczerwieniona od gorącej wody. Minęła mnie i rozwiesiła ręcznik na poręczy krzesła. Faktycznie się rozgościła. Na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech. Nie mogłem, po prostu nie mogłem go powstrzymać.
-Co zboczeńcu?
Zapytała tonem jakby pytała o pogodę na jutro. Ciekawiła mnie jej zmiana. Nagle ni z tego ni z owego stała się pewna siebie. Nie rozumiałem jej. Eh!
Podeszła do nocnej szafki i z zadowoleniem chwyciła pierwszą kanapkę z brzegu.
-Mmm. Jak ładnie pachnie... - usiadła na łóżku i wzięła jeden z dwóch kubków. - Ale nie zatrujesz mnie, prawda?
-Jedz, Haruno.
-Tak tylko pytam - mruknęła i nie odrywając ode mnie spojrzenia konsumowała „kolację". Nie mogłem jej rozszyfrować, ale wydawała się być zadowolona. Czyli miałem rację, że „odpowiedź" ją usatysfakcjonowała.
-Nie przespałbyś się dzisiaj na podłodze? - zapytała i sięgnęła po kolejną kanapkę.
-Nie.
Nie zrobiła nic co wskazywałoby na zaskoczenie, więc wiedziała, że tak odpowiem. Nagle zgryzła wargę i przechyliła głowę w bok.
-Nie usłyszę teraz czegoś w stylu: a może to ty powinnaś spać na podłodze?
-Nie. - Zaskoczyła mnie tym. - I co bym z tego miał, niby?
-No nie-
Zaczęła kokieteryjnie gestykulując przy tym dłonią i nagle... Zatrzymała dłoń w powietrzu jakby dopiero teraz dotarło do niej znaczenie moich słów.
-No ciekawi mnie co będziesz miał z tego, że będziemy spali razem.
ABSURD!
Mało nie padłem ze śmiechu.
-A jak myślisz Haruno? - zapytałem nie czekając na odpowiedź. - Nie jesteśmy dziećmi. - Sugestywnie poruszyłem brwiami. No nie mogłem się powstrzymać. Ale było warto, gdyż mina kobiety była BEZCENNA.
-Spadaj zboczeńcu! Nic tylko jedno ci w głowie... - mamrotała czerwona na twarzy ze wzrokiem spuszczonym na podłogę.
-Co takiego mam w głowie? Chcę to usłyszeć?
Jej mina diametralnie się zmieniła. Morderczy wzrok zawiesiła na mnie i wyglądała jakby miała mnie ochotę zabić. Wyglądała uroczo biorąc po uwagę fakt, że usta miała pełne czym przypominała chomika.
Oparła się o wezgłowie i patrzyła prosto w drzwi. Nie chciała utrzymywać ze mną kontaktu co nie spodobało mi się. Lubiłem się zatapiać w jej zielonych tęczówkach, zwłaszcza, że teraz zaświecona była nocna lampka. Pomarańczowy blask poświaty oświetlał jej prawą stronę twarzy i ukazywał regularną linię brwi, prosty nos i delikatne usta, do których w tym momencie przykładała kubek. Aż odechciało mi się jeść. Ramiona miała zakryte, ale nagie uda mi to zrekompensowały. Stopami co chwilę poruszała jakby ten gest miała wrodzony. Taki nawyk.
W pewnej chwili zerknęła na mnie kątem oka, ale tak szybko jak to zrobiła, tak odwróciła wzrok. Jej policzki ponownie przybrały czerwoną barwę, a usta zacisnęły się w wąską kreskę.
-Czyżbym cię zawstydził, Haruno?
Nie rozumiałem jej. Dzisiejszego wieczoru zmieniła nastawienie chyba z setkę razy. Jak przyszła do mnie była zrezygnowana, jakby nosiła na barkach całe zło tego świata, później wydawała się dość zainteresowana, ale nie tak jakbym tego chciał. Czułem, że absorbowałem ją w jakiś pięćdziesięciu – maksymalnie sześćdziesięciu procentach. A chciałem w stu!!! Dlaczego nie może zwrócić na mnie całej swojej uwagi? Tak jak jest w moim przypadku. Ona jest w centrum mojego zainteresowania, dlaczego ja nie mogę więc być w jej?? Później był gniew, gdy wykrzyczała mi gdzie była. Była też bezczelna i arogancka. Zszokowana Sakura też się ukazała. Tak jak radosna i drwiąca. Pokazała dzisiaj wiele ze swoich odsłon i doszedłem do wniosku, że nigdy nie miałem okazji ich aż tyle ujrzeć. Pierwszy raz widziałem jej arogancką postawę, a przede wszystkim pewność siebie, którą miała względem mnie. Towarzyszyło jej również zawstydzenie, ale w stosunku do starej Sakury to żadna nowość.
Nagle moje rozmyślania przerwał dotyk ciepłych palców na czole. Ujrzałem Sakurę, która klęczała na łóżku i nachylając się w moją stronę trzymała się szafki. Jedna jej dłoń znajdowała się przed moją twarzą, a palec wskazujący smyrał moją skórę. Zerknąłem na kobietę, która w skupieniu przyglądała mi się. Uniosłem brwi i w tym samym momencie jej twarz rozświetliła się.
-O już się obudziłeś.
Dodała, jednak nie zdążyła zabrać ręki, bo ja złapałem ją i gwałtownym ruchem posadziłem sobie na kolanach. Jedyne co zrobiła to pisnęła z zaskoczenia, bo nie pozwoliłem jej na żadne protesty. Jedną dłonią złapałem za jej długie różowe włosy, a drugą objąłem w talii. Ponownie dzisiejszego dnia miałem przyjemność smakowania jej ust. Były takie miękkie i ciepłe. I tylko moje.
Uwielbiałem, gdy swoją delikatną dłonią dotykała mojej twarzy, ale ona zaraz zjechała na kark, a mnie przeszedł dreszcz. Mocniej wpiłem się w jej usta zwłaszcza, że nie opierała się ani trochę. Była taka ciepła i miękka. Dlatego zawsze starałem się jak tylko mogłem, by okazywała mi czułość. Potrzebowałem tego, ale mi samemu ciężko było okazywać jej miłość. A już na pewno wśród innych ludzi. Robiłem co mogłem, ale co mogłem jej dać? Nie potrafiłem okazywać uczuć. Chyba, że mowa o zazdrości... O to w tym byłem mistrzem.
Złapałem za jej udo i dłoń przesunąłem w górę docierając aż do koszulki. Zadrżała, co było pozytywnym znakiem do dalszego działania. Podniosłem jedną powiekę i ujrzałem Sakurę, która z zaangażowaniem oddawała pocałunki. Postanowiłem przejść dalej, więc subtelnie zacząłem całować jej policzek kierując się na szyję. Westchnęła i uchyliła powieki.
-Sakura.
Przejechałem językiem po jej słodkiej skórze. Zacisnęła uda i lekko się spięła. Powoli więc zacząłem ją całować, by jej nie spłoszyć. Kto by pomyślał, że kobieta z takim temperamentem będzie taka... Nieśmiała? Zawstydzona? Spięta?
Głośno westchnęła i pocałowała mnie w głowę, podczas gdy ja zassałem się na jej szyi. Oj miałem w tym swój ukryty cel, oj miałem. W jakiś sposób musiałem ją sobie naznaczyć! Przynajmniej na najbliższy okres. Polizałem ją jeszcze raz, gdy pociągnęła moją twarz i zatopiła swoje usta w moich.
Lewe ramię wsadziłem pod jej kolana i podniosłem ku górze mocniej chwytając przy tym w talii. Przeszedłem dwa kroki i położyłem się na Haruno. Już załapałem za górny guziczek by móc go rozpiąć, gdy coś z ogromną siłą uderzyło w ścianę za mną. Oderwaliśmy się od siebie i oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę. Siedziałem koło Sakury i trzymałem ją za udo, podczas gdy ona obejmowała moje ramię. Mało mnie szlag nie trafił, gdy ujrzałem Kubikirigocho przebite przez ścianę dzielącą pokoje mój i Suigetsu. Co ten kretyn robił w środku nocy w pokoju?!! Mocniej ścisnąłem nogę Sakury i wstałem przygotowując się do ataku. W ułamku sekundy złapałem za ostrze i użyłem Chidori.
-No wiesz co... - Usłyszałem za sobą zaraz po krzyku jasnowłosego. Nie przejmując się nim zerknąłem do tyłu. Ukazała mi się siedząca nadal Sakura, która zapinała guzik bluzki. Założyła nogę na nogę i spojrzała na mnie. Zmierzyłem ją od małych stóp, aż do różowej głowy. Oczywiście najlepsze widoki miałem pod koniec całej wędrówki.
-Co się gapisz zboczeńcu? - zapytała, gdy na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zacząłem się kierować w jej stronę, robiłem to jednak cholernie wolno, by zobaczyć jaka reakcja nastąpi u naszej.... wróć u MOJEJ Sakury. Obstawiałem, że się zarumieni pod moim wzrokiem, który ciągle umieszczony był na niej. Ta jednak jak zwykle musiała mnie zaskoczyć. Dzisiaj wyjątkowo nie mogłem jej pojąć. Jednak ona z całkowicie poważną miną wstała i nachyliła się nad łóżkiem, by...
Nie wiedziałem.
Chyba coś tam robiła, ale to nie było istotne. Mogła tam nawet szykować na mnie broń, ale to się nie liczyło. Ona... Ma taki śliczny...
Ach. No nie mogę. Widać jej nawet czarne koronkowe...
Już ruszyłem w jej stronę z wyciągniętą dłonią, gdy ta usiadła i zakryła się kołdrą. Zmierzyła mnie i moje ramię i splotła ręce pod piersiami.
~Sakura!!!
-Co?!
Krzyknęła, jakby usłyszała mój wewnętrzny głos, a ja postawiłem wszystko na jedną kartę.
-Ubieraj się.
Nie czekając na jej reakcję zacząłem ściągać szorty i złapałem długie spodnie. Zimno było, więc również zarzuciłem zapinaną na zamek bluzę. Odwróciłem się w stronę Haruno, która siedziała ze zmarszczonymi brwiami i gapiła się jak sroka w gnat.
-Dlaczego się nie ubierasz?
-Po co? Może najpierw...
Nie słuchałem tego pierdzielenia, tylko złapałem za leżące nieopodal jej ubrania i podszedłem do niej. Podniosłem kołdrę jednym ruchem i zacząłem naciągać na nią spodnie.
-Sasuke!!
-Cicho. Skoro nie chcesz się ubrać, sam to zrobię. - Westchnąłem i z wyrzutem spojrzałem na kobietę. - Kto by pomyślał, że będę cię ubierał zamiast rozbierał... Denerwujesz mnie, Haruno.
Widocznie ją zatkało, bo była całkowicie bierna na moje gesty. Zerknąłem na nią i ujrzałem niedowierzanie. Jej oczy przyglądały mi się, ale ciężko było cokolwiek więcej odczytać. Zamiast się w tym zagłębiać zapiąłem guzik w spodniach i narzuciłem na nią bluzę. Szybko jeszcze skierowałem się do szafy po koc i po kilku minutach wyskoczyliśmy na dach. Zatrzymałem się, by spojrzeć w zieleń oczu, które idealnie prezentowały się w tle ulicznych latarń i blasku księżyca.
-Co tak nagle ucichłaś, Haruno?
-Pff - prychnęła i spojrzała na mnie. Zdziwiło mnie jej negatywne nastawienie jaki i pretensja zawarta w głosie. - Wiedziałam, że jesteś dziwny, ale nie spodziewałam się, że aż tak zboczony!
Ciągle mnie tak nazywała, a mi się wydawało, że taki jest każdy facet. Zresztą najpierw paraduje przede mną pół naga, a później się dziwi. O nie, ja tak tego nie zostawię.
-A mimo to ciągle ze mną przebywasz.
Już byłem pewny, że stanie i spuści zarumienioną twarz w dół, gdy ta złożyła ręce pod piersiami – które de facto nie miały czegoś tak paskudnego na sobie jak stanik i powiedziała głosem prawie że radosnym: - Jak chcesz to mogę cię unikać, proszę bardzo. - Odwróciła się na pięcie i zaczęła iść. Parsknąłem śmiechem i teleportowałem się przed kobietę. Złapałem ją za ramiona, by mi nigdzie nie uciekła.
-Dlaczego zawsze wymyślasz takie głupoty?
-Bawi cię zadawanie głupich pytań?
Zaśmiałem się ponownie w co nawet ja za bardzo nie mogłem uwierzyć.
-Ale nie zadałem teraz pytania - zripostowałem. Zawrzała z gniewu i chciała się wyrwać, ale wtedy wpadłem na pomysł. Z całej siły odbiłem się od dachu i uniosłem wysoko nad Konohą. Oczywiście wziąłem kobietę ze sobą.
-Myślisz, że się przestraszę?
-Nie. Teraz mam większą pewność, że mi nie uciekniesz.
Przytrzymałem mocniej osiemnastolatkę i spadając złożyłem na jej ustach pocałunek. Gdy wyczułem zbliżającą się ziemię przyzwałem jastrzębia, na którym polecieliśmy w stronę Góry Hokage. Trzymałem ją mocno jakbym się bał, że w każdej chwili Haruno może zniknąć.
Gdy tylko wylądowaliśmy na szczycie, puściłem kobietę i rozłożyłem koc. Posłałem jej jeszcze szybkie spojrzenie po czym usiadłem na środku i podałem jej dłoń. Przypatrywała mi się przez chwilę ale uścisnęła rękę i chciała usiąść koło mnie. Szybko jednak wyczytałem jej zamiary i pociągnąłem ją tak, że siedziała pomiędzy moimi nogami.
-Nie mogę z tobą, Uchiha.
Powiedziała i bez żadnego sprzeciwu oparła się o zagłębienie mojej szyi. Uśmiechnąłem się na ten gest i posyłając jej ostatnie spojrzenie mocniej objąłem. Oparłem głowę o jej różowe włosy, które uwielbiałem, a które teraz pachniały... Moim żelem pod prysznic. Ona jest niemożliwa...
Dopiero teraz spojrzałem w niebo, które usłane było milionami gwiazd. Dziś noc była wyjątkowo piękna, ale wcześniej na to nie zwróciłem uwagi, bo Haruno przyciągała ją całą. Zerknąłem na kobietę jeszcze raz i ujrzałem czerwone policzki.
-Co się stało?
-Po co mnie tutaj zabrałeś?
-Hm... A nie podoba ci się?
-Podoba.
-Więc w czym problem?
-W niczym. Chcę po prostu wiedzieć, po co mnie tu zabrałeś?
-Chcę, żebyś widziała we mnie kogoś innego niż tylko mordercę i zboczeńca... - wyszeptałem, będąc pewny, że ona nie zdradzi moich słów nikomu. To po prostu wiedziałem.
Wyczułem jak spięła się. Odgarnąłem więc różowe włosy, które teraz przypominały szary pomieszany z różowym na jedną stronę, by móc lepiej widzieć jej piękną twarz.
Spojrzała na mnie, a mi się aż ciśnienie podniosło.
-Po prostu nie sądziłam, że stać ciebie na tak romantyczne gesty. Dziękuję - wyszeptała i mnie pocałowała, a ja zdrętwiałem. Nie miałem bladego pojęcia za co mi dziękuje. Instynktownie jednak oddałem pocałunek. Już chciałem się przebić przez jej wargi, ale ona odsunęła się ode mnie. Nachyliłem się, by ponownie złączyć nasze usta, ale nie dopuściła mnie do siebie i okręciła przodem do mnie. W pierwszej chwili przeszło mi przez myśl, że chce iść, zostawić mnie. Ale tak szybko jak o tym pomyślałem, tak szybko kobieta rozwiała te niedorzeczności. Rzuciła się na mnie tak jak od dawna o tym marzyłem. Znów czułem jej słodkie usta, które uwielbiałem całować. Ona była dla mnie jak narkotyk. Uzależniła mnie od siebie. Jednak...
~Warto okazywać uczucia. Miałeś rację Itachi. Nic nie straciłem a dużo zyskałem.
I jak się podoba? Już dawno nie miałam takiej przyjemności z poprawy :)
Chciałam serdecznie podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze! To wiele znaczy :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top