26 Ostatnimi czasy
#
Było mi cholernie gorąco. Tak gorąco, że się obudziłam. Czułam jak mokra koszulka przykleiła mi się do pleców i wręcz parzyła. Nabrałam dużą ilość powietrza, ale to nadal nie było wystarczające, by organizm wrócił do normy. Wtedy zorientowałam się, że na mnie ktoś leży. Nie całkowicie, ale utrudniał mi ruchy. Skierowałam głowę w dół, chyba bardziej z przyzwyczajenia, niż z potrzeby. Po chakrze rozpoznałam Uchihę.
-Sasuke...
Mruknęłam cichutko, bojąc się, że go zbudzę. Wiedziałam dlaczego tu spał. Niepokoił mnie jednak fakt, dlaczego do cholery jasnej jak zwykle musiał leżeć na mnie?
Chciałam podwinąć sobie rękawy, ale lewe ramię unieruchomione miałam przez ciało bruneta. Postanowiłam chwilę poleżeć.
Nie robiłam żadnych gwałtownych gestów, a żołądek wykonywał salta. Może w ogóle dziś powinnam zostać w łóżku. Tak cały dzień...
Mmm. Kusząca myśl.
Nagle Uchiha się poruszył i mocniej objął mnie w pasie. Nogę wplótł między moje uda, a głowę oparł o moje piersi.
O Matko Boska!
Dlaczego czuję na skórze policzek bruneta, który drapał mnie delikatnie kilkudniowym zarostem? Przecież bluzkę powinnam mieć zapiętą. Uniosłam głowę lekko poddenerwowana.
~Głupia!
Krzyknęła moja podświadomość.
Palcami delikatnie sunęłam po piersi, aż doszłam do pierwszego guzika bluzki. Macałam krawędź materiału dopóki nie poczułam miękkich włosów Uchihy. Jego oddech parzył moją skórę, która de facto POWINNA BYĆ ZAKRYTA!
Naparłam głową w poduszkę i mocniej ją wgniatając, napuszyłam policzki.
Co tu się wyrabia?
Dobra Haruno! Skup się i przypomnij sobie co wczoraj robiliście? Wróć! Co TY robiłaś.
Hmm... Westchnęłam i postanowiłam uruchomić komórki mózgowe.
Pamiętam jak jedliśmy kolację, która była zimna i nie smakowała tak, jak bym tego chciała. Później wypiliśmy po kieliszku.
Następnie po drugim.
Potem po trzecim...
Aż skończyło się na tym, że nie pamiętam jak wylądowałam w łóżku... Sama doszłam?
Uchiha mnie przyniósł? A może przyprowadził?
Ech... I dlaczego znowu śpimy razem!!!?
Na początku miałam go wypieprzyć z domu... Przypomniałam sobie jak myślałam o tym, by tylko zjeść kolację i iść spać. Nawet jeżeli miałabym zostać sama. To i tak ta opcja byłaby lepsza niż bycie sam na sam z Uchihą.
Później jakoś mniej mi jego towarzystwo przeszkadzało. Za to było mocno dziwne.
Jego teksty mnie powalały. Od kiedy stał się tak otwarty??? Co wpłynęło na jego zachowanie?
W sumie jakby się tak teraz zastanowić to on był taki jak byliśmy na osobności. Przy obcych zachowywał się jak za starej drużyny siódmej. A gdy jesteśmy sami... No cóż.
Był całkiem inny. Czy lepszy? To chyba zależy od punktu widzenia...
O ironio. Mało nie przyłożyłam sobie w twarz.
Założę więc, że od punktu siedzenia.
W końcu tak wiele zrobił, by naprawić to wszystko...
Myślę, że naprawdę się zmienił. I to chyba na lepsze...
Nagle brunet podniósł głowę, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że przez cały czas głaskałam jego włosy. Przechyliłam głowę lekko w lewo, jednak nie podnosiłam powiek. Czułam jak palą mnie policzki, ale postanowiłam to zignorować. W sumie było mi trochę wstyd. Jakby nie patrzeć spałam w łóżku z przyjacielem, który na każdym kroku albo mnie wkurza albo żenuje.
To nie jest normalne... Albo to ja jestem nienormalna.
-Długo już nie śpisz? - zapytał i podciągnął się do góry tak, że jego twarz leżała zaraz koło mojego ucha. Nie zdjął ani nogi, ani ręki z mojego ciała i jakoś mu się nie spieszyło, bo jeszcze naciągnął na nas kołdrę chociaż się gotowałam.
-Chwilę - powiedziałam, nie wiedząc co się ze mną dzieje. Dlaczego w ogóle nie przeszkadzało mi to, że UCHIHA leżał na mnie?!?!
Nie ogarniałam ani swojego zachowania ani tym bardziej jego.
-Gorąco mi. - Odrzuciłam kołdrę i odwróciłam głowę od Sasuke, który przybliżył się do mnie. Swoim oddechem parzył mi skórę.
-Jak się czujesz?
-Pytasz o oczy czy alkohol? - mruknęłam cichutko.
-I o jedno, i o drugie.
Przez chwilę milczałam zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Oczy bez zmian. A kac mnie taki męczy, że mam ochotę się czegoś napić... - dodałam od niechcenia, a później szybko zwróciłam się w jego stronę. - Nie uważasz, że ostatnimi czasy za często lądujemy razem w łóżku?
Na moje pytanie gardłowo zaprzeczył i położył się na mnie całkowicie. Trochę mnie to zbulwersowało choć uwolnił mi lewe ramię.
-Nie za wygodnie ci? - wysyczałam, jednak nie po to by go zbesztać, co powinno nastąpić, ale by „zobaczyć” jak zareaguje.
-Nie, Haruno - powiedział przeciągle. Co on wyprawia? - Znam całą masę przyjemniejszych pozycji... - wyszeptał mi do ucha i pocałował w szyję, na co dreszcze przeszły mi po ciele. - I wszystkie są z twoim udziałem.
A niech mnie!!!
-C-Co... Co ty robisz Uchiha?!
-Co to za rumieniec Haruno?
-Nie obracaj kota ogonem!!!
Mężczyzna nachylił się nade mną i oparł nos o mój.
-A jak myślisz?
-To ja tu zadaję pytania - warknęłam świadoma tego, że kolor mojej twarzy może konkurować z Hinatą, gdy koło niej kręci się Uzumaki.
-Domyśl się - powiedział, ale nie zmienił pozycji.
Już miałam coś warknąć, gdy ten wydał mi pewien rozkaz.
-Otwórz oczy.
Zdziwił mnie tym i byłam w takim szoku, że nie wykonałam polecenia. Jego zmiany nastrojów są rzadkością, ale mnie zaskakują.
-No otwórz.
Odwróciłam twarz na znak protestu. Lepiej, żeby tego nie oglądał. Zwłaszcza jeżeli to wygląda tak jak sam mi opisał.
-Po co?
-Poco, to się nogi nocą.
Niewiele brakowało do tego, bym parsknęła śmiechem.
-No otwórz, Haruno. Mam cię do tego zmusić?
-No ciekawa-
Nie zdążyłam dokończyć, bo ten kretyn szybkim ruchem przesunął palce na moją koszulę i zaczął rozpinać guziki. Spanikowałam i gwałtownie złapałam jego dłonie, by tylko zaprzestał swych działań. Nie wiedziałam dlaczego, ale przez to co robił, zebrało mi się na płacz. Gula w gardle nie pozwalała mi nic z siebie wydusić. Warga zaczęła mi drżeć, a ciałem wstrząsnął szloch. Ciężko mi było nabrać powietrza.
Nagle poczułam na ramionach silny uścisk, który pociągnął mnie do góry i już siedziałam między nogami Sasuke, który nadal trzymał mnie za mocno.
-Oddychaj!!!
Złapałam jedną dłonią za koszulę jakby to miało mi w jakiś sposób pomóc. I o dziwo tak się stało. Nabrałam powietrza i przełknęłam gulę.
Nie wiedziałam co się ze mną działo i to doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Czułam jak już od dłuższego czasu po policzkach płyną mi łzy, ale nie przejęłam się tym. Byłam cholernie smutna. Co ze mnie za medyk, że nie wiem co mi dolega?
~Jestem beznadziejna...
Powtórzyłam w myślach tekst, którym zarzuciła mi ostatnio podświadomość. To chyba jednak prawda. Może-
-Sakura!
Pod wpływem uderzenia głowa przekręciła się lekko w lewo, a policzek zaczął cholernie piec. To bolało.
-Nie panikuj. Idziemy do Tsunade.
-Po- wyszeptałam.
Sasuke delikatnym gestem starł mi łzy ze skóry.
-Bo płaczesz krwią...
Nie wiedziałam nawet kiedy Sasuke zdążył się ogarnąć, jak trzymał mnie w pasie i prowadził na parter. Ciężko mi było oddychać, ale dzięki pomocy chłopaka nie męczyłam się tak z marszem. W pewnym momencie przestałam czuć ciepłotę jego ciała i słodki, męski zapach perfum, i stałam na środku korytarza całkowicie zdezorientowana. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz na ramionach poczułam gruby materiał dużej bluzy. Skąd ją wytrzasnął? Nie miałam pojęcia. Ciągle czułam jak z oczu płyną mi łzy. O ile tak to można było nazwać.
Nagle Sasuke złapał mnie w talii i podkosił nogi. W pierwszej chwili miałam ochotę krzyknąć, ale zanim się zorientowałam, usłyszałam jakieś hałasy i szum dokoła. Czyżbyśmy się teleportowali?
-Sakura?!!! - Usłyszałam męski krzyk i dałabym sobie rękę uciąć, że to Deidara. Ale co on by tu robił, przecież był na misji.
-Sasuke! Co się dzieje?!
Hidan...
-Nie teraz! - krzyknął i coś popchnął. Po krzyku Tsunade wiedziałam, że wszedł do jej gabinetu nie siląc się na kulturalne zachowanie.
-Z Sakurą jest coraz gorzej - warknął, ale mnie zainteresowała trójka ludzi stojących w progu, w których rozpoznałam przyjaciół.
Krótką tą misję mieli.
Odwróciłam się do Tsunade, kiedy ta brutalnym ruchem złapała mnie za policzki. Mocniej uczepiłam się Uchihy bojąc się, że może mnie ściągnąć z niego.
-Weź ją do szpitala, każ załatwić jej salę, zaraz tam będę.
Sasuke jednak nic nie powiedział tylko znowu nas przeniósł. Typowy dla szpitala zapach uderzył w moje nozdrza co w połączeniu z alkoholem spowodowało, że mój żołądek wykonał salto. Żeby nie zwymiotować schowałam twarz w jego koszuli i mocno zaciągnęłam się jego zapachem.
-Kage kazała zabrać Sakurę do sali. Zaraz przyjdzie.
-T-Tak.
Jak zwykle w takich momentach bywa, zimny głos Sasuke wzbudził strach u funkcjonariuszy medycznych.
On powinien przystopować z tym swoim chłodnym i obojętnym zachowaniem. W ten sposób tylko odsunie od siebie ludzi zamiast ich przyciągnąć, jak to ma Naruto.
Lekkie kołysanie sprawiło, że miałam ochotę usnąć, chociaż niedawno wstałam. Może to dlatego, że tu było chłodniej i nie było problemów ze spaniem.
Wyczułam jak weszliśmy do pomieszczenia, w którym Tsunade miała dokonać moich oględzin. Ech. A pomyśleć, że wczoraj tutaj siedziałam.
-Widzisz, gdyby ci się nie zachciewało szybkiego wychodzenia ze szpitala, może już by wiedzieli co ci jest - powiedział, gdy kładł mnie na kozetce. Byliśmy sami w pokoju. W sumie jakbym nie znała tak dobrze Uchihy to też bym wolała się trzymać od niego z daleka.
-Skąd wiesz o czym myślałam? - mruknęłam zupełnie bez życia. Nic mi się nie chciało.
-W niektórych momentach łatwo to odgadnąć - powiedział i złapał mnie za rękę. - Już lepiej się czujesz?
-Lepiej?
-Czy nie gorzej niż w domu.
-Tak. - Położyłam głowę i mocno wtuliłam ją w poduszkę. Jakoś lepiej mi się oddychało i mogłam spokojnie przeleżeć. Jedynym minusem było to, że miałam całkowicie nagie nogi.
Położyłam się przodem do Uchihy i mocniej ścisnęłam jego ciepłą dłoń. Wystarczyło mi, że tu siedział, a już czułam się lepiej. Jak to towarzystwo może poprawić humor.
To chyba dlatego zawsze jak robiłam obchód zaglądałam do każdego pacjenta z osobna i na ile tyle zagadywałam.
Bo ludzie potrzebują ciepła drugiej osoby.
-O czym myślisz? - Usłyszałam cichutki szept i poczułam na skórze oddech jak smagnięcie motyla. Swoją drogą używałabym mojego Cho częściej, ale było to cholernie męczące.
-O tym, że każdy kogoś potrzebuje... - wyszeptałam i poczułam jak Uchiha się spiął. Jego ciało zesztywniało przez to co powiedziałam, ale taka była prawda. - Więc przestań być taki oschły w stosunku do ludzi, bo zostaniesz sam.
Złapałam mocniej jego dłoń, którą chyba chciał zabrać z mojej. Nie pozwoliłam mu na to.
-My z tobą zostaniemy, kretynie - wyszeptałam, oddychając powoli. - Ale nie znajdziesz sobie żony. Z kim odbudujesz klan, jeżeli wszystkich odtrącasz?
-Sakura...
W pokoju zapanowała cisza. Wiedziałam, że to co powiedziałam wstrząsnęło nim, ale niemożliwe by było gdyby nie zdawał sobie z tego sprawy wcześniej.
-Zachowujesz się dziwnie. - Wyczułam jak materac koło mojego brzucha zgiął się pod wpływem jego ciężaru. - Jakbyś...
Zaciął się. Myślałam, że będzie kontynuował, ale nic więcej nie padło z jego ust.
Niezmąconą ciszę przeszył głośny trzask drzwi i kobiecy krzyk.
-Sasuke wyjdź. - Gdy zabrał dłoń poczułam tą pustkę. Byłam sama. - Do cholery jasnej, Sakura - powiedziała stojąca nade mną Senju. - Dobrze, że chłopak Uchiha był w pobliżu.
O tak. Był bardzo blisko.
-Hmm. Otwórz oczy - powiedziała i delikatnym gestem podniosła mi ku sobie twarz. - Nadal bez zmian.
Westchnęła i przetarła wierzchem dłoni kąciki moich powiek.
-Nie rozumiem dlaczego jest coraz gorzej. Nie wykryliśmy nic podejrzanego w twoim organizmie.
Westchnęłam i zamknęłam oczy. Czułam się strasznie wymęczona, chociaż nic nie robiłam. Dodatkowo miałam zawroty głowy, ale to pewnie od alkoholu.
-No nic, Sakura. Ja idę do siebie. Wpadnę tu później sprawdzić co i jak, i czy wszystko w porządku - powiedziała i pogłaskała mnie po głowie. W momencie, w którym wyszła, do sali weszła trójka ludzi. Jedną z osób był Sasuke i gdy tylko go wyczułam od razu zrobiło mi się cieplej na duszy.
~Nie jesteś sama...
Zaświergotała moja podświadomość, a ja byłam w stanie się nawet z nią zgodzić.
-Panno Haruno, podepniemy panią do kroplówki. Proszę teraz nie robić gwałtownych gestów. Kiwnęłam głową na znak zrozumienia i poczułam ukłucie. Nic sobie z tego nie robiłam i tylko leżałam spokojnie.
Pięć minut później Sasuke pomógł mi zdjąć bluzę i zapiąć koszulę. Oczywiście musiałam tymczasowo odpiąć się od kroplówki, ale co to dla mnie. A Sasuke chyba nie chciał powtarzać tego co było u mnie w domu. Miałam nadzieję.
Przykrył mnie całą tak, że było mi ciepło, ale nie za gorąco. Było w porządku.
Usiadł koło mnie, a lewą ręką oparł się po mojej drugiej stronie. Czułam jak mi się przygląda, ale nie miałam siły nic robić.
-Dlaczego Haruno nie zdrowiejesz?
-Też chciałabym to wiedzieć.
Nie było mnie stać na nic więcej niż szept.
-Co takiego nie pozwala ci wyzdrowieć...?
Co takiego nie pozwala mi...
Wyzdrowieć.
Co takiego nie pozwala mi wyzdrowieć?
I nagle jak grom z jasnego nieba uderzyła we mnie pewna myśl. Znam coś co nie pozwala ludziom wracać do formy. Jakiś czas temu miałam z tym nawet styczność.
Musiałam szybko kogoś o tym powiadomić. Musiałam to zrobić nim stracę świadomość. Czułam, że już długo nie wytrzymam.
Podniosłam dłoń ku górze na co Sasuke ją złapał. Nie chciał jednak się schylić, więc przełknęłam zalegającą ślinę i spróbowałam się podnieść.
-Sakura! Co ty robisz?
-Sakura!!
Usłyszałam ponowny trzask drzwi i zaraz koło łóżka pojawili się Deidara i Hidan.
A ja nie miałam czasu.
Dobrze, że Uchiha się nachylił.
-Co-
-Pamiętasz tego... - Musiałam zaczerpnąć tchu.
-Sakura co ty robisz? Co tu się w ogóle dzieje?!
-Deidara zamknij się!!
Wiedziałam, że nie tylko brunet krzyknął.
-Jak leczyłam ciebie zaraz po przesłuchaniu... Wyciągnęłam takiego węża...
-Yhm.
-Chyba mam takiego samego...
#
Widziałem jak Sakura odpływa na materacu. W pierwszej chwili mnie zamurowało, ale zaraz wróciło opanowanie i zostawiając ją z Hidanem i Deidarą pobiegłem po Hokage. Liczył się czas. Miałem nadzieję, że Tsunade będzie wiedziała jak jej pomóc. Chociaż po wskazówce udzielonej przez Sakurę to chyba nie będzie kłopot. Minąłem kilka zakrętów, gdy wreszcie znalazłem się koło recepcji. Nagłym pojawieniem wystraszyłem kobietę.
-C-c-
-Czy Tsunade jest w szpitalu? - Mój oddech nawet w małym stopniu nie przypominał sapania po biegu.
-Yyy, Tak. Jest w gabinecie na parterze. W tym korytarzu. – Wskazała miejsce, z którego przybiegłem. - Przedostatnie drzwi po lewej.
Nie zawracając sobie głowy podziękowaniami wznowiłem chód. Minąłem dwóch lekarzy, którzy tylko krzyknęli coś o „nie bieganiu” po szpitalu i wparowałem do gabinetu blondynki. Ta popatrzyła na mnie uważnie, a na jej twarzy najpierw wymalował się szok, później złość, a na końcu zrozumienie. Doskonale zdawała sobie sprawę skąd idę.
-Co-
-Sakura straciła przytomność - zacząłem rzeczowym tonem. - Powiedziała przed tym, że ma w sobie... coś. Hm. To przypomina węża. Ja kiedyś też takiego miałem.
Ciężko mi było o tym mówić. Nie byłem medykiem i wszystko to było mi obce, ale Tsunade doskonale zdawała sobie sprawę z tego, o czym jej opowiadałem, bo zerwała się z krzesła i minąwszy mnie wybiegła z gabinetu.
Przez ułamek sekundy na jej twarzy widziałem niedowierzanie, ale była to tylko chwila.
Sam niewiele myśląc ruszyłem do sali, w której leżała Haruno. Wbiegałem po dwa schodki naraz chcąc jak najszybciej znaleźć się piętro wyżej. Martwiłem się i ten lęk nie opuszczał mojego ciała tak jakbym tego pragnął. Nie chciałem się... bać. Tak boję się. Jeżeli coś jej się stanie...
Nie wiem co zrobię.
Znalazłem się koło pokoju zastanawiając się czy dziewczyna tam jest czy nie.
-Godaime zabrała ją na blok operacyjny. - Usłyszałem za plecami głos blondyna.
-My idziemy do domu... Jak już będzie po wszystkim daj znać, O.K.?
Kiwnąłem głową ciągle wpatrując się w ścianę.
-Może byś coś odpowiedział, a nie tylko nas ignorował! - warknął ten idiota. Czemu zawsze musi mieć jakieś pretensje?
-Deidara uspokój się - wtrącił Hidan i kątem oka widziałem jak położył blondynowi dłoń na ramieniu.
-To niech się odezwie, że nas słyszy!
Białowłosy tylko westchnął i popchnął kolegę w stronę schodów.
-Daj znać, jakby co - powtórzył i tyle ich widziałem. Nie mając wielkiej chęci przebywania na korytarzu wszedłem do sali i usiadłem pod ścianą. Oparłem głowę na ramionach zastanawiając się co z Sakurą.
~Jeżeli wyjdzie z tego cało, powiedz jej co czujesz.
Odezwał się cichutki głos w mojej głowie.
Zrobić tak? Czy nie byłby to zbyt duży krok?
Zastanawiałem się czy powiedzieć te ważne słowa: Kocham Cię...
W sumie nie byłby to głupi pomysł, ale TAK duży krok...
Nie wiem, czy odważyłbym się na to.
Nagle na korytarzu usłyszałem szybkie i nasilające się kroki dwóch osób. Prawdopodobnie to były kobiece kroki, bo należały do tych lekkich. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i odbiły od ściany. Podniosłem głowę i jakie było moje zdziwienie na widok poważnej Tenten i zmęczonej Tsamugi. Uniosłem wysoko brwi na co starsza z nich puściła dłoń uczennicy Sakury i podeszła bliżej. Wzrokiem jeszcze raz omiotła pomieszczenie i stanęła przede mną z rękoma na biodrach.
-Gdzie Sakura?
Zerknąłem kątem oka na Młodą, ale wiedziałem, że lepiej będzie jak się dowie prawdy teraz... Sądząc po zachowaniu Tenten mniemam, że Itachi nie powiedział ani słowa nikomu o tym co sam mu mówiłem. I dobrze!
-Ma operację.
Brunetka zmarszczyła brwi i przesunęła ciemne tęczówki na Tsamugi.
-To znaczy? Ona operuje?
-Nie.
-A-Aha...
Nerwowo zacisnęła dłonie, a jej wargi przypominały prostą linię.
-Sasuke? - Spojrzała mi prosto w oczy. - Zaopiekuj się Tsamugi... Neji i Lee czekają przed bramą na mnie. Nie mam czasu.
Gdy tylko Tsamugi pochwyciła moje spojrzenie struchlała. Widocznie ma lepsze kontakty z moim bratem niż ze mną.
-Skoro nie mam wyboru.
-Oj nie zachowuj się jakby to było niańczenie Uzumakiego...
Powiedziała i nie czekając na reakcję z mojej strony wyszła, żegnając się z dziewczynką. W sumie miała trochę racji co do przyjaciela. W denerwowaniu mnie, to ta Młoda nie dorastała blondynowi do pięt.
Niebieskooka usiadła w bardzo delikatny sposób na krześle obok, jakby bała się, że ją zaraz zjem.
-Przepraszam... - mruknęła czym zwróciła moją uwagę.
-Nieważne.
-Co się stało Sakurze-nee-chan?
Sakura-nee-chan?
-Na misji w Kiri miała pewien wypadek i straciła wzrok.
Tsamugi zgarbiła się i nic więcej nie mówiąc oparła się o krzesło. Przynajmniej miałem spokój. Nie powiem lubiłem taką ciszę, więc nie zaczynałem żadnego tematu.
Swoją drogą to się cholernie dłużyło. U mnie Haruno wyjęła tego pasożyta w ciągu kilku minut, a tu ja czekam i czekam. Może to przez to, że tak długo z tym zwlekaliśmy... Albo przez tak poważny uraz?
Westchnąłem, gdy wyczułem chakrę tego kretyna jak zbliżał się do sali. Wszedł po schodach i w ekspresowym tempie biegł do sali.
Oparłem głowę o ścianę i zamknąwszy oczy włożyłem ręce do kieszeni. Trzask drzwi wystraszył dziewczynę, że nawet pisnęła.
-Sakura-chan?!!! - Przez ułamek sekundy panowała cisza – Tsamugi!!! Gdzie Sakura-chan?!! I co ty tu robisz Sasuke?
-Sa-Sakura ma teraz operację...
-Źle z nią Naruto - powiedziałem mocnym głosem i liczyłem w duchu na to, że nie będzie drążył tematu dalej.
-CO!!!? Jak to źle?!! - wrzasnął i złapał się za głowę nerwowo chodząc po pomieszczeniu. Faktycznie ten idiota był sto razy bardziej upierdliwy niż Tsamugi. Ja jak to miałem w zwyczaju całkowicie olałem jego krzyki i awanturnicze zachowanie i siedziałem z głową opartą o zimną ścianę. - SASUKE!!! Nie ignoruj mnie!
-Nie krzycz. Jesteśmy w szpitalu.
Zacisnął mocno szczękę i ledwo się powstrzymywał przed warknięciem jakiejś obelgi.
-Co się stało?
-Ech. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Nie jestem medykiem.
-Ale chociaż powiedz cokolwiek. To podobno ty ją tu przyniosłeś.
-Gdy się obudziliśmy Sakura miała trudności z oddechem i...
-I?!
-Jej wzrok uległ pogorszeniu.
Mina Naruto była taka sama jak moja, gdy ujrzałem Haruno. Obraz nędzy i rozpaczy.
-A-A-Ale...
-Poczekamy Naruto, zobaczymy.
Uzumaki wyglądał na załamanego, ale w sumie się nie dziwię. Też nie czułem się najlepiej wiedząc, że Sakura jest teraz operowana. Wszystko mogło pójść nie tak. Dosłownie wszystko. Skoro Tsunade wcześniej nic nie wykryła, to teraz może nie będzie w stanie jej pomóc. W tle słyszałem strzępki rozmowy między towarzyszącą mi dwójką.
Ta mała mocno przywiązała się do Sakury. A znają się dopiero jakiś czas...
~Podobnie jak Deidara i Hidan.
Krzyknął cichutki głosik w mojej głowie. No ale jak tu się nie zgodzić?
Ciągle nie mogę rozszyfrować relacji między blondynem, a dziewczyną. Niby przyjaciele, ale jak to możliwe by w takim stopniu sobie zaufali?
Nie podoba mi się to jak blisko są ze sobą. No i jeszcze mieszkają razem! Ach. Co ja mogę?
-Sasuke?
Poczułem szturchnięcie i zaraz obudziłem się z rozmyślań. Zimnym wzrokiem przeszyłem osobę odpowiedzialną za pobudkę, ale Naruto absolutnie nic sobie z tego nie robił.
-Czego?
-Co ty robiłeś u Sakury?
-Nie twój interes.
-Sasuke!!! - wydarł się Naruto, a ja już miałem ochotę przywalić mu za to darcie. Rozumiem, że traktował Haruno jak siostrę, w końcu sam mi to często mówił, ale przecież nie chcę jej skrzywdzić.
-Jesteśmy. W. Szpitalu. - powiedziałem odcinając słowa, by łatwiej do niego trafiły.
Strzelił focha.
No nie wytrzymam z nim.
Postanowiłem obrać tradycyjną technikę i olałem przyjaciela, który jak zwykle cudował.
Przez pierwsze pięć minut było cicho. Nawet za cicho. W ciągu kolejnych dziesięciu minut Naruto mamrotał sam do siebie i chodził po pokoju denerwując mnie. Jednak i to nie trwało zbyt długo, bo zaraz zagadał Tsamugi. Starałem się jak tylko mogłem, by nie słuchać tego bełkotu, ale marnie to szło. Od wybuchnięcia powstrzymało mnie wtargnięcie funkcjonariuszy. Naruto odskoczył od drzwi, które otwarły się szeroko, i przez które wprowadzono łóżko z Sakurą. Tsamugi zerwała się z miejsca, w oczekiwaniu na dostanie się do łóżka Haruno. Musiałem poczekać. Nie było to miłe uczucie, ale nie miałem wyboru i oparłem ramiona na kolanach. Uzumaki podleciał do dziewczyny od strony okna, a brunetka stała tyłem do mnie.
-Sakura musi teraz odpocząć. Proponowałbym byście zaraz udali się do wyjścia.
Powiedział jeden z lekarzy i posyłając mi ostatnie spojrzenie wyszedł. Naruto zachowywał się jakby te słowa w ogóle do niego nie dotarły. Podszedł do Sakury, która leżała nieprzytomna i nachylił się nad nią. Również uczyniłem to samo.
Doznałem pewnego wstrząsu. Haruno na oczach miała przewiązany bandaż, a do jej lewego ramienia przyczepionych była cała masa kroplówek. Nie wyglądała za dobrze.
Ciężko było określić co znajduje się pod kołdrą, ale pewnie opatrunki miała na całym ciele. Spoglądałem na nią w milczeniu. Nie to co Uzumaki, który mamrotał pod nosem jak chory.
-Sakura-chan... - Złapał ją za wystającą spod okrycia dłoń i mocno ścisnął. Różowe włosy przykleiły się do mokrego czoła, ale oddech miała spokojny.
Wtem do sali weszła Senju. Niby nic nie wskazywało na niedawno odbytą operację, prócz smug krwi znajdujących się w okolicy szyi i skroni.
-Babciu Tsun-
Głośny trzask rozszedł się po pokoju, a towarzyszył mu dziewczęcy pisk dwunastolatki. Ten Naruto nigdy nie nauczy się kultury względem Hokage. Ech. I niby to on chce zostać głową wioski? Kobieta stanęła obok mnie i jak gdyby nigdy nic rozpoczęła swój monolog.
-Sakura jest teraz pod narkozą i to jeszcze trochę potrwa. Dzisiaj się na pewno nie obudzi. Poza tym musi dużo odpoczywać, więc nie przesiadujcie u niej zbyt długo. Rozumiemy się, Naruto?
-Dlaczego to MNIE się o to pytasz?!! - krzyknął i wpadł do sali cały w kurzu i wskazał na mnie palcem. - To ON tu siedział przez cały czas!!!
A co ja mam do tego?
Kobieta spojrzała na mnie uważnym wzrokiem lecz zaraz wykrzyczała: - Gdyby nie Uchiha, to z Sakurą by marnie było! A teraz się nie kłóć!
Senju się wydziera chociaż sama kazała nam wyjść...
Ech.
Blondynka obróciła się prosto w moją stronę i westchnęła.
-Sasuke? - Wiedziałem o co chciała zapytać, więc musiałem się szybko wykręcić.
-Nie. Nie umiem zajmować się dziećmi. - Włożyłem dłonie do kieszeni i odwróciłem wzrok.
-Ona nie jest dzieckiem. - wskazała na Tsamugi. Wiedziałem to, ale nie miałem podejścia do „młodych dorosłych”. Sama musiała to zauważyć. Dodatkowo Młoda się mnie najwyraźniej bała.
-N-Nie trzeba się mną zajmować...
-A Hidan?
-Z samego rana ruszają na misję.
Prychnąłem.
-Ja mogę się zająć Tsamugi.
-Ha!! Nie rozśmieszaj mnie Naruto! Sam jesteś jak duże dziecko.
-Spadaj, Sasuke!
-Taka prawda, kretynie!
-Idiota!
-Debil! - Mierzyłem go wściekłym spojrzeniem, a on starał się robić to samo.
-CIIIISZAAAA!!!! - Krzyk Tsunade było zapewne słychać w całym szpitalu. - I jeden i drugi zmiatać mi stąd! - warknęła i prawie siłą wyprowadziła z sali. - Uchiha bierzesz do siebie Tsamugi czy ci się to podoba czy nie! Ja tak mówię!
Odwróciła się na pięcie i odeszła. Tak po prostu, nie dając nam szansy na kontratak.
Warknąłem pod nosem przekleństwo i spojrzałem na Młodą. Jej niebieskie oczy były szeroko otwarte i wystraszone.
„...Przestań być taki oschły w stosunku do ludzi, bo zostaniesz sam...”
Słowa, które powiedziała mi dziś Sakura zderzyły się z moją świadomością. Chyba miała rację.
-Dobra, chodź - mruknąłem i posłałem ponaglające spojrzenie uczennicy Sakury.
-Byłbyś milszy kretynie!
-Spadaj - warknąłem i mając dość gadaniny przyjaciela ruszyłem w kierunku schodów. Zerkałem co jakiś czas za siebie by sprawdzić czy brunetka podąża za mną.
Dobrze, że Suigetsu ma podejście do dzieci.
#
Siedząc na szpitalnym krzesełku przyglądałem się czytającej Sakurze. Minął piąty dzień od operacji, a Haruno ma kategoryczny zakaz opuszczania tego budynku do odwołania. Może gdyby nie próbowała uciec, to Tsunade mniej by ją kontrolowała, a tak... Ma mnie i Naruto na głowie jako swoich ochroniarzy. Nie wiem co ona sobie myślała, gdy chciała wyjść przez okno, gdy nadal wzrok jej szwankował.
A propos wzroku. Następnego dnia jak zdjęli jej opatrunek całe gałki oczne miała mocno przekrwione, ale zniknęła porażająca biel i można było uchwycić kontury tęczówek. Haruno widziała zarysy osób i rzeczy, tak przynajmniej twierdziła. Później było coraz lepiej. Jej wzrok ulegał błyskawicznej poprawie. Wczoraj stwierdziła, że widzi już wystarczająco dobrze, by opuścić szpital. Chciała mnie nawet przekupić. Nie powiem kusząca to była propozycja, ale na szali leżało jej zdrowie, więc musiałem odmówić.
-Długo masz zamiar się na mnie gapić? - zapytała i przekręciła stronę. Włosy związane miała za prawym uchem, więc swobodnie mogłem podziwiać zarys szyi i obojczyka. Na złość ordynatorowi ubrała się we własne ciuchy. Znaczy – ubrana była w ciuchy, które aktualnie znajdowały się w jej posiadaniu. Do tych „skarbów” należał mój podkoszulek, który ubrudziłem winem. Ciekawiło mnie co się takiego stało, że miała go na sobie. W końcu to moja rzecz.
-Tak długo, jak będzie mi się podobało, Haruno. - Założyłem ramiona na klatce piersiowej i zerknąłem na jej twarz w momencie, gdy ta spojrzała na mnie.
-Wiesz, że to niekulturalne zachowanie?
Powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem.
-Wiesz, że niekulturalne jest noszenie cudzych rzeczy bez pozwolenia właściciela?
Uważnie obserwowałem jej twarz, na której pojawił się niewinny uśmiech. Nie odrywając ode mnie wzroku odłożyła książkę na kolana i sięgnęła do guzików przy koszulce. Mnie zamurowało na ten widok, gdyż miała je już odpięte dwa od góry. Sięgnęła do kolejnego, po czym wybuchła głośnym śmiechem. Kompletnie nie rozumiałem jej zachowania.
-Ale zrobiłeś minę - powiedziała i zapięła koszulę. - Mógłbyś przymknąć okno?
Nie mając większego wyboru ruszyłem w wyznaczonym kierunku. Faktycznie na dworze robiło się coraz zimniej i trzeba było uważać by nie złapać przeziębienia.
-Co czytasz?
Trzymając palce na czytanych stronach zamknęła książkę. Wyglądała naprawdę pięknie z tą skupioną miną i grzywką opadającą na czoło i policzki.
-”Atlas pasożytów człowieka” - mruknęła i zwróciła wzrok w moją stronę. - A co?
-Myślałem, że z medycyny już wiesz wszystko.
Na początku jej mina nic nie wyrażała, ale zaraz zmarszczyła brwi i zmierzyła mnie wzrokiem.
-To miał być sarkazm?
-Nie. Po prostu zwykłe stwierdzenie - dodałem i musiałem ukryć uśmiech. Ona ma tak niską samoocenę, czy zawsze stara się wychwycić ironię w wypowiedzi... W sumie sama w ten sposób droczy się ze mną.
I pewnie nie tylko z tobą.
Krzyknął głos w mojej głowie na myśl o Deidarze. Dlaczego ta cholera tak działa mi na nerwy?!
Zadałem sobie pytanie, a odpowiedź uzyskałem w postaci kwiatów stojących na stoliku w wazonie. Róże! Przyniósł jej cholerne róże.
-To nie tak - odezwała się i przerwała mój tok myślenia. – Z medycyny zawsze trzeba się podszkolić. Co trochę odkryją coś nowego, albo po prostu należy odkurzyć stare śmieci - dodała z uśmiechem i wróciła do czytania.
Patrząc na jej malinowe usta, ponownie naszła mnie ochota by je scałować. Co jakiś czas otwierały się jakby testowała jakieś słowo, albo je powtarzała.
„-Dużo cię ominęło Uchiha...
-Wiem. Właśnie mam zamiar to naprawić.”
Jej mina była wtedy uroczo zabawna. Za nic w świecie nie spodziewała się takiego obrotu spraw. A jej usta swą miękkością i słodkością mało nie zwaliły mnie z nóg.
„Już chciałem się od niej oderwać, gdy ta złapała mnie za głowę i przysunęła bliżej siebie. Gwałtownym ruchem złapałem ją za ramiona i pół przytomny położyłem na kanapie. Złapałem za kraniec jej koszuli, ale ta odsunęła się ode mnie.
-Zmęczyłam się...”
-Uchiha... - zobaczyłem jej poważny wzrok na sobie.
-Co?
Nic nie powiedziała, tylko zmarszczyła brwi i powoli wróciła do czytania. Oparła się o zagłówek i podkuliła nogi.
-Ładnie wyglądasz, gdy czytasz... - powiedziałem od niechcenia ciekawy reakcji.
Mało nie padłem, gdy ta bardzo wolno obróciła się do mnie z miną typu: Chory jesteś? A później wyprostowała się i założyła ręce na klatce piersiowej.
-Czyli gdy nie czytam, to jestem brzydka?
Otworzyłem szeroko oczy i rozdziawiłem usta. Nie tego się spodziewałem.
-N-Nie. - Wstałem i podszedłem bliżej.
-To? - Była nad wyraz spokojna. W co ona znowu grała?
-Po prostu twierdzę, że seksownie wyglądasz z książką.
-Przed chwilą powiedziałeś, że ładnie...
~Buddo!!!
Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam. Wziąłem głęboki oddech dla uspokojenia.
-Dla mnie to to samo - powiedziałem nachylając się nad nią.
-A dla mnie nie. - Przybliżyła się tak, że nasze usta dzieliły zaledwie milimetry. - Twoim zdaniem seksowniej wyglądam w szpitalu z książką czy może w twojej koszuli?
-Heh. Dla mnie seksowniej wyglądasz tak jak w ten wieczór co u ciebie spałem... Zwłaszcza z odpiętymi górnymi guzikami. - Złapałem za koszulę w momencie, w którym drzwi trzasnęły o ścianę!
-A nie mówiłem! Oni są ze sobą!!!
PADAM NA RYJ!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top