25 Zboczona Ino
#
Siedziałam w kręgu, który miał „pomóc" Tsunade w dojściu do przyczyny mojej choroby. Badania, które przeprowadziła przed trzema godzinami nie wykazały za wiele, ba! Prawie nic. Symbole jakiejś techniki znajdowały się na moim obolałym ciele, jak i na podłodze, na której siedziałam cała spocona. Miejsca na skórze, gdzie znajdowały się czarne znaki, paliły jak cholera. W pomieszczeniu było chłodno, a ja nie miałam na sobie nic prócz bielizny, ale używane techniki dały mi nieźle popalić. Wysysały ze mnie energię życiową. W sali znajdowało się zaledwie kilka osób: Tsunade - jako Hokage i główny medyk nadzorowała całą akcję, Shizune - prawa ręka Tsunade, była bardzo przydatna, Kakashi - znawca w dziedzinie pieczęci i mój były nauczyciel oraz Anko Mitarashi - kobieta, która podobnie jak Hatake wykonywała całą robotę od strony fizycznej. Mój oddech był płytki i urywany, a ciałem wstrząsały dreszcze. Było mi naprawdę źle. Teraz gdy przez chwilę odpoczywali, ja marzłam na podłodze cała mokra. Ale nie byłam w stanie się ruszyć i jedyne co zrobiłam, to padłam na posadzkę. Poczułam nad sobą Tsunade, która lekko poddenerwowana podbiegła sprawdzić czy ze mną wszystko w porządku. Chciałam jej odpowiedzieć, ale nie byłam w stanie. Zamiast tego wciągnęłam ogromną ilość powietrza. Przez chwilę jeszcze czułam jak mięśnie wokół kręgosłupa mi drętwieją, ale sprawne ręce Senju naprawiły ten stan rzeczy. Nic nie słyszałam. Ciśnienie w mojej głowie skutecznie uniemożliwiło dotarcie bodźców z zewnątrz. Tsunade trzymała moje ramiona i lekko nimi potrząsała, ale machnęłam ręką by dała mi spokój. Musiałam tylko odsapnąć.
Przełknęłam zalegającą w gardle ślinę i uszy ciut się oczyściły. Zmusiłam się, by powtórzyć tę czynność i już słyszałam strzępki rozmów. W tym samym czasie Shizune zaczęła nakładać na mnie jakiś płaszcz. Delikatny materiał otulił mnie od bosych stóp po samą szyję. Materiał przylgnął do mokrego ciała i od razu zrobiło mi się cieplej. Choć odrobinę. Pod stopami czułam gładką i lodowatą powierzchnię sali. Poczułam na ramionach mocne i duże dłonie, które z pewnością należały do Hatake. Zaczął mnie prowadzić jednak moje mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Całe nogi mi dygotały i czułam w nich mrowienie jak po odrętwieniu. Wszystko mnie bolało jakbym miała zakwasy. Nie rozumiałam swojego obecnego stanu.
-Sakura?
Już chciałam odpowiedzieć, ale nie mogłam z siebie nic wykrzesać.
-W porządku. - Cichy i spokojny głos sensei'a odbił się echem w moim umyśle. Nagle miałam ochotę krzyknąć. Kakashi poderwał mnie do góry i objął ramionami. Na początku spanikowałam i mocno wczepiłam palce w jego ramiona.
-Spokojnie Sakura. Idziemy do szpitala. Musisz odpocząć.
Powiedział i ja już wiedziałam, że nie mam nic do gadania. Oparłam głowę w zagłębieniu jego szyi i postanowiłam odpocząć.
Cała seria badań, które Tsunade dzisiaj wraz z medykami przeprowadziła, nie powiedziały nam nic. Mój stan pozostawał wszystkim nieznany. Byłam tak cholernie wściekła, ale co mogłam zrobić. Próbowałam już wszystkiego, ale z jakiegoś powodu mój wzrok się nie polepszał. Widziałam tylko: jasną szarość i ciemną szarość.
Nadęłam policzki i mocniej chwyciłam ubranie Kakashiego. Moje nogi już nie drżały, ale mrowienie było nie do zniesienia. Ból kręgosłupa już minął za co dziękowałam w duchu Tsunade. Ta kobieta potrafi zdziałać cuda.
~Boże co to się ze mną stało?
Znowu zaczynam być zależna od Kage, co mi w żadnym wypadku nie pasowało. Czas, w którym moje medyczne kroki uzależnione były od tej kobiety, już dawno minął. Dlaczego więc nie mogłam się sama uleczyć?
~Jesteś beznadziejna!
Krzyk mojej podświadomości sprawił, że czułam się, jakby wylano na mnie kubeł zimnej wody. Humor pogorszył się jeszcze bardziej o ile to możliwe. Nauczyciel niósł mnie w ten sposób, że odczuwalne kołysanie sprawiało, iż ogarniał mnie sen. Ciężko mi było określić ile już idziemy i gdzie się znajdujemy. Było mi względnie neutralnie, dopóki do moich nozdrzy nie dotarł szpitalny zapach.
Uch.
Woń środków dezynfekujących sprawiła, że mój de facto pusty żołądek, wykonał salto. I w pierwszej chwili nie wiedziałam dlaczego.
Szpital.
Przez brak wzroku, inne zmysły wyczuliły się, a w szpitalu nie byłam od „wypadku". No jakby tak wszystko przeanalizować, to faktycznie w lecznicy byłam ostatni raz podczas wojny w Kiri, a to było prawie dwa tygodnie temu!
Musiałam dać się zbadać i uciec stąd najdalej jak się da.
-Kakashi-san!
Krzyk tej głupiej pielęgniarki Ritsu, poparł moją decyzję. Ona nie będzie się mną opiekowała! Po moim cholernym trupie!!!
-Co się stało Sakurze? - zapytała, a ja w jej głosie od razu wyczułam niechęć. Ha!
Jednak jej pytanie pozostało bez odpowiedzi, za co byłam niezmiernie wdzięczna Hatake. Było mi teraz znacznie cieplej, no i cała wilgoć z mojego ciała wsiąkła w materiał płaszcza. Poza tym sensei był taki wygodny i cieplutki, że mogłabym siedzieć mu na rękach cały dzień.
-O czym ty myślisz Sakura? - Rozległ się nade mną cichy i spokojny acz zaciekawiony głos mężczyzny. - Wiem, że nie śpisz... Chyba nie myślisz, że jesteś teraz problemem, Sakura?
~Skąd on u licha wiedział?
Krzyczała moja podświadomość, która nagle ujrzała światło dzienne. Od czasu wyprawy do Kiri się nie odzywała, a teraz ciągle mi dopieka. Ech. Czyżby to przez moje rozstrojenie emocjonalne? Miałam nadzieję, że nie, bo jeśli tak, to klękajcie narody!
-N- odchrząknęłam. - Nie. - Nie dodałam, że myślałam już nad tym wcześniej. - Po prostu zastanawiam się jak to miło jest w twoich ramionach - dodałam do tego swój firmowy uśmiech, którego używałam po śmierci rodziców, by nie martwić moich przyjaciół.
-Och, Sakura...
-Chyba będziesz znowu musiał chodzić na misje z Naruto i Sasuke - wyszeptałam bawiąc się jego koszulą. Czułam pod ramieniem jak nabrał dużą ilość powietrza. I już wiedziałam, że nie ma żadnego kontrargumentu na to stwierdzenie. Zaśmiałam się sztucznie. - Nie szkodzi, posiedzę więcej z Moegi i Tsamugi.
Nagle Hatake obrócił się i mocno uderzył w coś. Po odgłosie otwieranych drzwi rozpoznałam salkę medyczną.
-Dlaczego nie zaniosłeś mnie do mojego gabinetu?
Hatake jakby czytając w moich myślach, wiedział o co chodzi.
-Zostajesz tu na dłużej, Sakura. I nie ma mowy o żadnych wcześniejszych wyjściach.
~Cooo?!
Krzyczałam zrozpaczona. Przecież Tsunade nic takiego nie mówiła. Prawda?
-Ka- Kakashi... - Nic więcej nie mówiąc położył mnie na łóżku. Odsunął się ode mnie dwa kroki, po czym spoczął na krańcu mebla.
-Sakura - zaczął groźnym tonem i już wiedziałam, że nie mam nic na swoją obronę. - Masz tu zostać tak długo jak tylko będzie to konieczne. Rozumiemy się? - zapytał czochrając mi włosy i już miałam uśmiech na twarzy. Uwielbiałam te jego słowne gierki. Zaśmiał się cicho, co dało mi podstawy do myślenia, że on wiedział o tym, że ja wiedziałam o co mu chodzi. Hura!
*~*~*
Siedząc, a właściwie leżąc, w szpitalnej sali, myślałam nad całą sytuacją. W końcu miałam na to czas. Przestałam już zastanawiać się nad utratą wzroku. Do tej pory nic nie wymyśliłam, podobnie jak Tsunade, więc nie było sensu się zadręczać. Badania również nie wykazały nic szczególnego. Teraz trzeba było czasu, by znaleźć wyjście z tej sytuacji. Miałam nadzieję, że obejdzie się bez operacji. Grrr. Nie chciałam leżeć na stole. To ja wolałam być zawsze po tej drugiej stronie i ciąć ludzi.
Pozostaje jeszcze kwestia Hidana i Deidary. W końcu jakiś czas temu byli skłonni się ode mnie wyprowadzić. Sami wpadli na ten pomysł? A może ktoś próbuje namieszać?!
~Oj Haruno, źle z tobą.
Pomyślałam i złożyłam dłonie pod piersiami. Leżałam nieruchomo na plecach i wsłuchiwałam się w hałas, który panował za drzwiami. Usłyszałam energiczne kroki, które echem roznosiły się po korytarzu i powoli zbliżały do „mojego" pokoju. Zesztywniałam całkowicie napinając wszystkie mięśnie w oczekiwaniu na przybysza. Z wielkim rozgoryczeniem nasłuchiwałam tupotu stóp, który minął moje drzwi. Wypuściłam powietrze zgromadzone w płucach, które nie wiem jakim cudem tak długo trzymałam.
Okno było zamknięte, przez co czułam zaduch. Nie było ciepło, ale duszno. Nie szło oddychać!
I nagle, całkowicie mimowolnie w moich myślach pojawiła się Hinata. Nie wiedziałam dlaczego tak niespodziewanie o niej wspomniałam, ale wraz z nią poczułam nutkę żalu. Tak dawno się z nią nie widziałam. Zaniedbałam ją, przez co może się na mnie gniewać.
Przegryzłam wargę zniesmaczona swoim zachowaniem, ale starałam się przegonić te negatywne uczucia.
~A co z Sasuke?
Ta łajza patrzyła na mnie z kpiącym uśmiechem. Co Sasuke. Co Sasuke? Ja się pytam! Boże, łazi i denerwuje mnie na każdym kroku. Kiedyś wyprowadzi mnie z równowagi. Czasem jest gorszy od Naruto.
~Pff. Przyznaj, że ZNOWU ci się podoba! Heyo!
Uch.
Nie. To nie prawda! Pokiwałam głową zgodna ze swoimi myślami. Uchiha Sasuke to zamknięty rozdział, z którym łączy mnie jedynie praca.
Aż poczułam się źle na to stwierdzenie.
No... Może jeszcze się przyjaźnimy. W końcu zapracował na to. Mimo całej tej denerwującej otoczki. Swoją drogą dwa miesiące temu miał urodziny a my... To znaczy JA o tym zapomniałam. Teraz poczułam się jak jakaś gnida, która żeruje na innych. A przecież on tak się starał.
Ciekawe czy przyjdzie do mnie ktoś i pomoże mi się wykąpać i zebrać. Ech. Pewnie nie. Swój dom znam na pamięć, ale nie rozmieszczenie sali.
~Buddo! Haruno!!! Miękka się robisz, do kurwy nędzy!
Z tą myślą wstałam gwałtownie z łóżka. I wtedy zdarzyły się dwie rzeczy naraz: ktoś wszedł do pokoju i zakręciło mi się w głowie od ciśnienia, z jakim krew uderzyła mi do głowy.
Od całowania podłogi uratowały mnie czyjeś silne ręce, które mnie mocno objęły i przycisnęły do siebie. Do moich nozdrzy dostał się słodki męski zapach wody kolońskiej. Mmm. Już dla mnie nie liczył się niedoszły upadek, czy krzyki jeszcze jakiejś osoby, którą dopiero po chwili zlokalizowałam jako Naruto. Teraz chciałam pozostać w silnych i ciepłych ramionach mężczyzny, którym był Uchiha.
I jak ja mam się na niego gniewać?
-Sakura - wyszeptał prosto do mojego ucha, drażniąc je ciepłym oddechem. - Wszystko w porządku? - Niby beznadziejne pytanie, które zadaje każdy do chorego, ale i tak poczułam się lepiej.
-Tak. Dziękuję - wymamrotałam. Moja podświadomość wydała głośne protesty, gdy tylko Sasuke posadził mnie na kozetce. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nadal trzyma mnie za poły płaszcza, by tylko nie rozsunęły się i nie ukazały mojej „nagości". Zarumieniłam się delikatnie i szybko zakryłam się jeszcze szczelniej.
-Sakura, co oni ci zrobili? - wyszeptał Uzumaki.
Mnie na chwilę zmroziło. Pierwszy raz słyszę u niego taki ton. Co mogło na to wpłynąć? Zmarszczyłam brwi w geście niewiedzy.
-Zwykłe badania, które nic nie wykazały! Ot, co! - Nagle w sali zaległa cisza i poczułam jak Sasuke palcami podnosi mi jedną powiekę.
-Uchiha! - Strąciłam jego rękę, która brutalnym gestem złapała mnie za policzki i mocno ścisnęła.
-Nie ruszaj się!
-Nie dotykaj mnie! - warknęłam, gdy poczułam jego oddech na swojej twarzy.
-Sakura-chan. - Cichy głos Naruto ponownie wyprowadził mnie z równowagi. Co było nie tak, że wpadł w taki melancholijny stan? Teraz aż plułam sobie w twarz, że zlekceważyłam wtedy Tsunade. Ona zachowywała się podobnie.
Szorstkie palce Uchihy przesuwały się po moich powiekach i policzkach. Jego dotyk był nader uspokajający, jednak w takim samym stopniu mnie żenował. Czułam się teraz jak nastolatka, która siedzi obmacywana przez ukochanego.
~O Boże!
Moja podświadomość wydała pełen zachwytu okrzyk, podczas gdy ja jęknęłam załamana. Przecież nie powinnam się tak czuć! Jeżeli byłabym zdrową na umyśle osobą, to odepchnęłabym jego rękę i nawrzeszczała za naruszanie prywatności.
A co ja robię?
Siedzę z bezruchu czekając na kolejny ruch dziewiętnastolatka.
-Sakura-chan - odezwał się Uzumaki, a jego głos przepełniony był bólem.
-Naruto, co się stało?
-Twoje oczy...
Zmarszczyłam zdezorientowana brwi, kompletnie nie rozumiejąc zachowania mojego przyjaciela. Od kiedy jest taki ponury?
-Naruto ma na myśli to, że twoje oczy nie wyglądają tak samo. - Gwałtownym ruchem zwróciłam głowę w stronę Uchihy. - Całe są białe. Nie ma już wyróżnienia na tęczówkę, czy źrenicę. - Rozdziawiłam usta. Nie docierało do mnie to, co powiedział przed chwilą brunet. - Zamiast tego przez całe gałki biegną pionowo czerwone kreski. Po jednej na jednym oku. Znajdują się na środku i są dość szerokie.
Podczas, gdy Uchiha dokładnie opisywał mi stan mojej przeklętej „choroby", ja oparłam się o łóżko wygodniej się na nim moszcząc.
~Co?
Nie mogłam uwierzyć w te słowa. Przecież taki stan rzeczy to jakaś pierdolona patologia!!
Ja siedziałam załamana, podczas gdy moja podświadomość milczała. Czyżby postanowiła to wszystko uczcić minutą ciszy? Na to wygląda. Nagle straciłam dech, a moim ciałem wstrząsnął szloch. Szybko nabrałam powietrza, by tylko nie doprowadzić się do stanu, w którym chłopcy mieliby mnie pocieszać. Usiadłam i złapałam za materiał znajdujący się na moich piersiach.
Tak nie powinno być!
Ledwo udało mi się przełknąć ślinę, gdy drzwi do sali otwarły się z takim impetem, że ściana zatrzęsła się od siły uderzenia.
-Sakura!!! - Wystraszony kobiecy krzyk przeszył pomieszczenie. W ułamku sekundy zlokalizowałam awanturniczą właścicielkę, która wywołała takie zamieszanie.
-Ino...
-Buddo! Co ci się stało?! Dlaczego ty zawsze musisz pakować się w kłopoty? - wystękała.
-Ała - krzyknął Naruto i już wiedziałam, że Yamanaka nie przebierała w środkach i nawet przepchnęła się między chłopakami, żeby tylko się tu dostać. Na skórze poczułam jej chłodne palce. Boże ta to ma siłę!
-Ile ci kazali tu siedzieć?
Ile?
Cóż Kakashi-sensei nie wyraził się konkretnie jak długo mam tu siedzieć, podobnie jak Tsunade, czy jakikolwiek inny lekarz. Mogłabym wyjść już zaraz, ale problem stanowi mój ubiór, który... No co tu się długo tłumaczyć. Bielizna i płaszcz?
-Sakura! Nie kombinuj! - zdecydowany głos blondynki sprowadził mnie na ziemię. Skąd ona u licha wie o czym myślałam? - Jak długo? - dodała siadając na mojej nodze, jednak szybko się zreflektowała i przesunęła się bliżej krawędzi.
-Tak długo jak to będzie konieczne - dodałam po chwili zastanowienia, przytaczając słowa Hatake. Poczułam jak drugi koniec łóżka ugiął się pod czyimś ciężarem.
-Haruno!
-Ino, daj jej spokój.
-No właśnie daj mi spokój. - Poparłam Naruto i ponownie się położyłam. - Jako, że jesteś moją dobrą koleżanką, to cię o coś poproszę. - Usłyszałam prychniecie, ale postanowiłam je zignorować. - Przynieś mi jakieś rzeczy - wyszeptałam. W pokoju zapanowała cisza, a ja czułam jak spojrzenie trojga osób prześwietla mnie na wylot.
-Jakie rzeczy?
-EEECH - wyjąkałam gardłowo załamana głupotą przyjaciółki. - Ubrania, ciuchy, odzież, kurwa jakieś jeszcze określenia mam ci podać?!
-Spokojnie Saki... - wymamrotała i jak to miała w zwyczaju poczochrała mi włosy. A ja póki pamiętałam.
-Włosy masz mi podciąć. Miesiąc temu chciałam, ale byłaś wielce zajęta. - nie wiem dlaczego, ale nie spuszczałam z tonu. Całkowicie ignorowałam mężczyzn przebywających w naszym towarzystwie.
-Dobra Kochanie. Mogę ci je podciąć nawet dzisiaj. - Ponownie mnie pogłaskała. - Ale najpierw powinnaś je umyć - dodała z niesmakiem.
Ja już długo nie mogąc wytrzymać tej rozmowy zaczęłam głosem przesiąkniętym ironią.
-Wolałabym to zrobić u siebie w domu.
Nagle poczułam jak delikatnie przesuwa dłonią po mojej nodze.
-Sakura... - dodała zmysłowo. - Nie tak przy wszystkich.
-Co? - Usłyszałam głośny (aż za) krzyk Naruto. Tym tekstem wywołała przeróżne emocje. A mnie to rozwaliło. Ta, to wie jak rozładować napięcie. Dłużej nie mogąc wytrzymać, wybuchłam głośnym i nieopanowanym śmiechem. Teraz nie liczyło się dla mnie nic, prócz tego, by złapać oddech. Chichrałam jak głupia, łapiąc się za brzuch, podkulając nogi i przekręcając się z jednej strony na drugą.
-Sakura... - mówiła i przytrzymywała mi płaszcz. Na chwilę zamaszystym ruchem mi go rozsunęła, po czym ponownie złączyła. - To teraz już wiem po co ci ubrania na gwałt.
Dodała, a ja na jej ostatnie słowo, ponownie mało nie padłam. Nie mogłam wytrzymać. Jeżeli to na tym polega równowaga w przyrodzie, a ja nie śmiałam się już dość długi czas, to teraz boję się, że mój organizm nie wytrzyma.
Nagle poczułam dłoń na czole.
-Nie ma gorączki - powiedziała blondynka.
-Może jest w szoku?
-Sam jesteś w szoku, Uchiha - warknęłam, gdy udało mi się uspokoić. - Poleć mi Ino po te ciuchy, no. Nie bądź świnia.
-Haruno! - warknęła reagując na przezwisko, chociaż ja to zrobiłam całkiem przypadkiem. Po chwili znowu leżałam na łóżku zwijając się ze śmiechu. - Oj, dziewczyno. Źle z tobą.
Nagle odsunęła się ode mnie i ruszyła do drzwi.
-Zaraz ci coś przyniosę - wymamrotała i opuściła pomieszczenie. A ja z westchnięciem wtuliłam się w poduszkę.
-Dziwnie się zachowujesz, Haruno - powiedział Uchiha, a ja poczułam jak bardziej rozłożył się na moim łóżku.
-Nie za wygodnie ci, Uchiha?
-Nie. Mógłbym się położyć koło ciebie i-
Urwał w pół zdania, bo po korytarzu rozniósł się głośny, kobiecy krzyk.
~Jakbym go skądś znała...
Zmarszczyłam brwi i skierowałam głowę w lewo czując jak Uzumaki opuszcza pomieszczenie. Blondyn zostawił nas samych, ale tym się nie przejmowałam szczególnie. A może powinnam? Hmm.
-A dlaczego ty nie idziesz? - Założyłam ręce na klatce piersiowej i już miałam posłać mu mrożące krew w żyłach spojrzenie, gdy przypomniałam sobie o swojej dolegliwości. Zamiast tego naburmuszyłam się, mając nadzieję, że to go zniechęci i wyjdzie. Ostatnimi czasy, przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu jest mocno dezorientujące.
-Co to za mina, Haruno?
-Odpowiedz mi na pytanie. A jak to napastnik? - rozłożyłam szeroko ręce, pokazując mu jak bardzo się tym przejmuję.
-No właśnie. Ktoś powinien z tobą zostać. Tak na w razie wypadku - dodał.
~Ach. Jak się martwi.
-Potrafię o siebie zadbać - warknęłam.
-Nie wątpię.
-Pff.
Prychnęłam i obróciłam się na bok.
Teraz czekałam tylko na Ino, która miała mi przynieść ubrania.
~Jesteś sam na sam z Uchihą...
#
Siedziałem na łóżku Sakury całkowicie wyluzowany. Przez pewien czas Uzumaki mnie denerwował, ale jak już poszedł to było w porządku. Haruno leżała bokiem na materacu i uparcie fochała się na mnie.
Jako, że byliśmy sami mogłem bez żadnych przeszkód podziwiać jej nogi, które odsłoniła podczas obrotu. Co jak co, ale przyglądanie się jej chyba mi się nie znudzi. Zastanawiałem się tylko, jak długo ma zamiar się nie odzywać. To było dość urocze.
Zdziwiła mnie tym wybuchem śmiechu. Już dawno nie widziałem jej takiej uchachanej. Jednak tak szybko jak jej humor się poprawił, tak szybko ostygł. Zdziwiła mnie też taka zboczona Ino. To było na pokaz, czy może jakaś gra? O co jej chodziło?
Nagle dziewczyna poruszyła się niespokojnie i przekręciła na drugi bok. I dosłownie w tej chwili usłyszałem jak jej brzuch wydał głośne dźwięki. Nie mogłem się opanować i zaśmiałem się.
-Uchiha! - warknęła i rzuciła się na mnie. Złapała mnie za kołnierz i już myślałem, że mnie uderzy. Stało się jednak coś, co mnie wystraszyło.
-Sakura... - dodałem łapiąc ją za ramiona. Jej mina nic nie wyrażała, a jej ciało zwiotczało. - Sakura - powtórzyłem głośniej. Powieki miała opuszczone, a oddech spokojny. Tylko zaciśnięte pięści informowały mnie o tym, że ona nadal jest przytomna. Mocniej ją do siebie docisnąłem i położyłem głowę na jej.
Miarowy oddech mnie dekoncentrował, gdyż takie objawy nie mówiły mi nic. Minęła minuta jak poruszyła się, wtulając bardziej.
-Saki.
-Już jest O.K. Zakręciło mi się w głowie - wymamrotała delikatnie.
„Chcę byś była moją bratową... to jej powiedziałem"
Słowa Itachiego uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą, teraz gdy byliśmy sami. Zerknąłem w dół, na lekko zaróżowioną twarz przyjaciółki. Ino nie musiała w ogóle przychodzić.
Haruno leżała na mnie i jakoś nie spieszyło jej się z położeniem obok. Cóż, mi to tym bardziej pasowało, ale dziwiło mnie jej zachowanie. Było bardzo zmienne. Raz się śmieje, później krzyczy, a zaraz popada w melancholijność.
To było dziwne.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, gdy usłyszałem kroki na korytarzu. Już wiedziałem, że to Yamanaka. Weszła pewnym siebie krokiem do sali i zdębiała na nasz widok. Dosłownie.
Stała z otwartymi ustami, reklamówka wyleciała jej z dłoni, a oczy wielkością przypominały monety.
-C- Co? - wystękała cichutko jakby niepewna widoku jaki zastała.
Przez chwilę przypatrywałem się jej twarzy, ale zaraz widok mnie znudził. O wiele bardziej interesujące perspektywy miałem przy sobie. Sakura drgnęła i powoli odchyliła się ode mnie. Bardzo dobrze. Przecież ponownie może zakręcić się jej w głowie. Lekko przetarła twarz i nie zwracając na mnie żadnej uwagi, położyła delikatnie stopy na posadzce. Przez chwilę się jeszcze wahała, ale nabrała odwagi i wstała. Lekko się zachwiała i razem z Ino zareagowaliśmy od razu. Głupie przyzwyczajenie.
-W porządku - powiedziała i chwilę tak stała. - Dasz mi Ino te ubrania, czy nie?
-Tak, tak - powiedziała blondynka. Wyglądała jakby nadal w szoku była, ale pomogła zaprowadzić dziewczynę do toalety. Ciekawe ile jej to zajmie? Usiadłem wygodniej słuchając tego co działo się w tamtym pomieszczeniu. Ostry głos Ino od razu rozpoznałem. Nie mówcie mi, że prawiła jakieś kazania Sakurze?!
Ha!
Nie musiałem jednak tak długo czekać jak myślałem na początku. Sakura zaraz wyszła z łazienki ubrana w czarne spodnie i czarną bluzę. Ino nie mogła jej znaleźć nic lepszego?
-Nadal uważam, że to zły pomysł.
-Przestań. Nie mam zamiaru tu siedzieć. Muszę tylko wiedzieć, którędy pójść, by nikt wpływowy mnie nie zauważył.
-Faktycznie! - krzyknęła Ino z ironią. - Nie zauważą, że ciebie nie ma w szpitalu. Sakura to marny plan.
-Nie prawda.
-Jakby co, to ja nic nie wiem.
-O Boże, ale przesadzasz.
Mając dość Yamanaki, szybko znalazłem się za Sakurą i mocno objąłem ją ramionami. W ułamku sekundy teleportowałem nas do domu dziewczyny. Przez chwilę stała zdrętwiała, ale czując typowy dla jej domu zapach, rozluźniła się. Tutaj zawsze ładnie pachniało.
-Jestem-
-U siebie - dodałem.
-Dlaczego mnie tu zabrałeś? - zapytała. Jej głos autentycznie zawierał ciekawość. Nie rozumiałem tego.
-Przecież chciałaś wyjść ze szpitala.
-Nie o to mi chodzi? - Odwróciła się do mnie. - Dlaczego tak niegrzecznie zostawiłeś Ino?
Łapiąc się możliwej deski ratunku, za którą zapewne oberwałoby mi się, odpowiedziałem: - Ty też przecież ją zostawiłaś.
-Bo nie miałam wyboru!
-Możemy wrócić.
-Tego nie powiedziałam - dodała i ruszyła w stronę kuchni.
~O Buddo! Kto rozumie kobiety?!
Haruno dotykając ściany przeszła przez korytarz i weszła do kuchni. Szybko zdjąłem buty i również skierowałem się do tego pomieszczenia. Najpierw podeszła do kuchenki, na której stał czajnik, złapała za niego i ruszyła do zlewu.
To zaskakujące jak dobrze sobie radziła.
Nalała do niego wody i postawiła ponownie na gazówce. Po chwili wyciągnęła dwa kubki i odwróciła się do mnie przodem.
-Kawy czy herbaty?
-Herbaty. Już późno.
Palcami zaczęła szukać pojemnika, który ja już z daleka widziałem. Podszedłem do niej i ponownie dzisiaj podniosłem ku górze. O dziwo, w ogóle nie krzyczała.
-Bardziej w prawo - podpowiedziałem. - Wiesz, że Hidan i Deidara są na misji. - Jej ręka zastygła nad kubkiem. Oparłem się o blat.
-Jak to? Przecież koło południa byli-
-Byli. Ale jak wychodziłem do ciebie do szpitala, Itachi pakował się na misję. Podobno nagły wypadek.
-Aha - wyszeptała i wrzuciła saszetkę. Zmarszczyła uroczo brwi i zacisnęła usta. Interesowało mnie co jej po głowie chodzi. Nachyliłem się nad nią w momencie, gdy nabrała głęboko powietrza. Wyglądała na wystraszoną.
-Tsamugi! - Woda zaczęła się gotować, ale jej to nie ruszało. Szybkim krokiem minęła mnie i wyszła na korytarz. - Tsamugi!!
-Nie ma jej. - Złapałem ją za drobne ramiona i zmusiłem do powrotu. - Jest u Tenten.
-Skąd wiesz, Uchiha? - Zmarszczyłem brwi.
Znowu używała nazwiska.
-Itachi mi powiedział. Był w sali razem z chłopakami, jak Tsunade rozdzielała zadania. Od razu zapytali o Tsamugi.
-Aha. Na pewno?
-Tak. Chodźmy coś zjeść.
Zaproponowałem i zalałem kubki gorącą wodą.
-Powiedz mi co jest w lodówce - rozkazała i usiadła przy stole. Postawiłem przed nią herbatę, dałem cukierniczkę i ruszyłem w stronę wyznaczoną mi przez dziewczynę.
-Hm... Niewiele, ale myślę, że spaghetti dałbym radę zrobić.
Odwróciłem się i miałem okazję zobaczyć twarz kobiety, która wyrażała wstrząs.
-To ty potrafisz gotować?!
-Tak. W tej chwili czuję się urażony - powiedziałem. Uwielbiałem, gdy byliśmy sami, bo wtedy mogłem pozwolić na bycie bardziej wyluzowanym. Jej malinowe usta wygięły się w szerokim uśmiechu, co mi niezmiernie się spodobało. Jednak zaraz skamieniała. Wystraszyłem się takim wydaniem. Coś się stało?
-Okulary.
-Co?
Nie bardzo rozumiałem jej zachowanie.
-Okulary przeciwsłoneczne.
-Przecież jest prawie noc - powiedziałem to takim tonem, jakby to wszystko tłumaczyło. Powróciłem do wyciągania produktów. Na blacie miałem już paprykę, cebulę, sos słodko-kwaśny i sok pomidorowy. Sięgałem właśnie po ostatni składnik, którym było mięso mielone.
-Tak, ale-
-Heh. Czyżby aż tak spodobał ci się mój prezent. - Nagle jej twarz przybrała czerwony odcień, a mi się zachciało śmiać.
-Oczywiście, że nie! Po prostu jakby ktoś przyszedł, to-
Zacięła się i nagle jakby zmalała. Trzasnąłem drzwiczkami i zbliżyłem się do niej. Stojąc za nią, objąłem ją ramionami, a głowę oparłem o jej ramię.
-Co cię obchodzi zdanie innych. Straciłaś wzrok w szlachetnej sprawie, więc nie wiem czym ty się przejmujesz. - I właśnie powiedziałem coś, co siedzi mi w głowie od samego rana. - Dzisiaj jesteś jakaś dziwna.
Nic nie zrobiła, tak jak powinna. Normalnie, oberwałoby mi się za taką gadkę i przytulanie, a teraz... Nic.
-To co lepiej może, żebym wrzeszczała i biła każdego? - wyszeptała.
-Tak. Jeżeli to miałoby ci ulżyć.
-Ale nie czuję jakiej potrzeby! - warknęła. - Do cholery jasnej! Może nie zawsze muszę być agresywna i złośliwa, co?! Nie pomyślałeś o tym. Jestem przed okresem, nie dziw się, że jestem jaka jestem - dokończyła odwrócona do mnie przodem, a ja ujrzałem kropelki w kącikach jej oczu.
Trochę przesadziłem.
Kucnąłem, by być niżej choć odrobinę niż ona. Musiałem szybko tę sytuację naprawić.
-Bałem się po prostu, że nam ciebie podmienili. - Chcąc zakończyć tą rozmowę pocałowałem ją w miękki policzek i wstałem.
Kolacja sama się nie zrobi.
Zacząłem siekać paprykę i kątem oka widziałem jak Sakura siedzi z głową opartą o stół i cicho szlocha. Nie czułem się z tym dobrze, ale skoro powiedziała, że miała okres... Widocznie musi się wypłakać.
Gdy papryka i cebula się podsmażały, powoli wrzucałem rozdrobnione mięso. Haruno piła herbatę, a głowę skierowaną miała w okno. Miałem nadzieję, że ten stan minie jej, bo chciałem trochę sobie z nią posiedzieć. Przykryłem rondel pokrywką i usiadłem naprzeciw niej. Przez chwilę nic się nie odzywaliśmy, ale postanowiłem to zmienić.
-Już lepiej się czujesz?
~Boże co za idiotyczne pytanie!
Już miałem się biczować, bo podejrzewałem jaki skutek będzie tego pytania, gdy Sakura wstała. Powoli odniosła kubek do zlewu i za cel obrała naszą kolację.
Ruszyłem w krok za nią.
Przecież ja gotowałem...
I znowu powtórzyliśmy czynności. Najpierw złapałem za delikatną dłoń, która była prawie o połowę mniejsza od mojej, później chwyciłem łyżkę i nabrałem nią sosu. Drugą dłoń położyłem jej na talii, tak dla pewności. Zbliżyła głowę do mojej dłoni i delikatnie podmuchała. Nie powiem przyjemnie było.
-Mhmmnm - wymamrotała z zamkniętymi ustami. - Musisz rozdrobnić mielone.
Zmarszczyłem brwi.
-Musi być rzadsze. Ja zawsze biorę albo widelec, albo tłuczek do ziemniaków i w ten sposób je rozdrabniam.
-W porządku.
-Ja za ten czas idę się kąpać. - Odsunęła się ode mnie i wyminąwszy stół stanęła w progu.
-Mogę ci plecy umyć - zażartowałem.
-Mówisz zupełnie jak Deidara - powiedziała zaczepnie.
Jaka zołza. Ona WIEDZIAŁA!!!! Ona wiedziała, że mnie to wkurzy!
Szybko zamknąłem usta, które w szoku otworzyłem. Zacisnąłem pięść i pokiwałem jeszcze za nią. Nie pozostało mi nic innego jak dokończenie kolacji. Wyjąłem więc z szafki makaron i nastawiłem wodę.
Słyszałem szum w rurach. Tak cholernie kusiło, by pójść tam do niej, ale nie byłem gówniarzem. Przecież takie podchody wydałyby się co najmniej szczeniackie.
W sumie już po jedenastej, posiedzimy więc trochę, a później pójdziemy spać. Haruno musi wypoczywać.
Akurat, gdy odcedzałem makaron, w progu pojawiła się Sakura z ręcznikiem na głowie, ubrana w przydługą koszulkę. Pierwsze co się stało, to oczywiście mnie zamurowało. Stałem tak przy zlewie i trzymałem durszlak jak jakiś kretyn. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, ale już daaaaawno temu stwierdziłem, że mi się podobała, więc po co to ukrywać?
-Haruno... - zaakcentowałem. Na jej twarzy pojawił się rumieniec, który tylko dodał jej uroku. Co jak co, ale określenie seksowna idealnie do niej pasowało.
-Co się gapisz? - wyszeptała zażenowana i szybko wyszła z kuchni. - Chodź do salonu.
Wykonałem polecenie wręcz na zawołanie.
Nałożyłem jedzenia na talerze, złapałem sztućce w dłonie i wmaszerowałem do pokoju.
Po postawieniu posiłku na stole, usiadłem na kanapie. Spojrzałem na Sakurę, która stała przy barku i sprawdzała pojemność poszczególnych butelek.
-Wolisz wino czy sake?
Przez chwilę zastanawiałem się czy faktycznie Haruno ma zamiar w MOJEJ obecności się upić, a jeżeli tak, to ja jej tego nie zabronię!
-Zacznijmy kulturalnie. Wino - dodałem na co parsknęła śmiechem.
Ciekawiła mnie jej zmiana. Tak nagle, absolutnie nie przeszkadzało jej moje towarzystwo. Ba! Jest skłonna się ze mną napić, chociaż jesteśmy sami.
Nie jestem seksualnym napaleńcem, jak mnie kiedyś przez sen nazwała, więc teoretycznie nie ma się czego bać.
Dokładnie pamiętam tą sytuację. Siedziałem koło ogniska, a Sakura i Naruto spali. Było to w drodze do Kiri.
„Przyglądałem się płomieniom, które służyły za źródło światła i ciepła każdej nocy spędzonej w ten sposób. Na lewo ode mnie spała Haruno, z której spadało okrycie. Naruto znajdował się naprzeciw nas i tak się rozwalił, że wylał swój bukłak z wodą.
Wtedy Sakura poruszyła się i przekręciła na drugi bok. Poprawiłem jej koc, ale zamaszystym ruchem odrzuciła go.
-Uchiha... - wymamrotała, a ja w mgnieniu oka nachyliłem się nad nią.
Czyżby nie spała?
-Jesteś zboczeńcem... - Moje źrenice rozszerzyły się do granic możliwości. Co??!! - Odsuń się... napaleńcu... - szeptała dalej, a ja zastanawiałem się co jej się takiego śni.
-Nie dotykaj mnie, kretynie... - Zaczęła podnosić głos. Właściwie to zdanie wysyczała przez zęby. - Idź sobie..."
-Uchiha!! - Usłyszałem krzyk i poczułem jak dziewczyna poczochrała mi włosy.
-Co?
-Nie odpływaj... - Usiadła koło mnie i podciągnęła nogi do góry. Na stole stały dwie lampki do wina. Wtem do mych nozdrzy dotarł zapach Sakury. Ona pachniała na swój sposób. Było to połączenie szamponu, bodajże kokosowego, żelu pod prysznic i perfum. Musiało go trochę być na koszuli.
-Ładnie pachniesz... - powiedziałem oczekując reakcji, która zaraz nadeszła. Haruno skierowała głowę w moją stronę a jej mina wyrażała: Już jesteś pijany?
-Obwąchujesz mnie, zboczeńcu? - Roześmiałem się na jej poważny ton głosu.
Wiedziałem! Tylko ona mogła tak zareagować.
-Nie potrafisz przyjąć komplementu, Haruno.
-Komplement? Nie mogłeś się bardziej wysilić? Ładnie pachnę?
Gwałtownie położyłem się na niej i mocno objąłem ramionami. Nos zanurzyłem w zagłębieniu jej szyi i wziąłem głęboki wdech.
-Mmm. Ładnie - powtórzyłem.
-Zjeżdżaj Uchiha! - warknęła i zaparła się ramionami.
-No nie wiem. Wygodnie mi tu. - Mocniej przytuliłem się do niej i położyłem całkowicie na kanapie.
-Sasuke!!
Uwolniła jedną rękę i mocno pociągnęła za moje włosy. Teraz byłem dokładnie nad jej czerwoną twarzą. Zęby miała zaciśnięte, a czoło zmarszczone.
-Nie rób tak, bo ci tak zostanie - powiedziałem i położyłem palec na jej górną część twarzy.
-Uchiha! - warknęła, po czym tak mnie popchnęła, że RAZEM spadliśmy z kanapy i przez przypadek potrąciliśmy stół, na którym stała otwarta butelka wina. Po chwili ciecz spłynęła na nas. - Nosz cholera! - warknęła i oparła głowę o moje czoło. Uważnym wzrokiem oglądałem wszystkie reakcje, które pojawiały się na twarzy dziewczyny.
Jej szara koszula nabrała czerwonej barwy od pleców, kończąc na biuście. Nie musiałem komentować jak wyglądała, gdy ubranie przylgnęło do niej.
-Znowu nie masz stanika... - wyszeptałem. Ona nabrała powietrza, by się uspokoić. Wiedziałem, że była wściekła, bo miała mocno zaciśnięte szczęki.
-Dopiero się kąpałam... - wysyczała.
-Mogę się z tobą teraz umyć. Tak dla towarzystwa.
-Och - wywarczała. - Nie mam do ciebie siły!!!
Nagle podniosła się tak, że siedziała na mnie okrakiem i założyła ręce na klatce piersiowej. W tej pozycji wyglądała wyjątkowo pociągająco.
-I co ja mam z tobą zrobić?! - warknęła, gdy położyłem dłonie na jej udach. Skórę miała delikatną i przyjemną w dotyku. No i jak tu nie skorzystać? Minę miała jak małe dziecko, któremu zabrało się cukierka.
-Cały jestem do twojej dyspozycji - zaproponowałem.
-Uchiha. Jesteś niemożliwy.
-To czyni mnie uroczym nie uważasz? - Uwielbiałem oglądać jej mimikę twarzy, która wyrażała przeróżne emocje. Podniosła szeroko powieki, ukazując biało-czerwone gałki.
-Co się z tobą dzieje, Sasuke? - spytała i przechyliła głowę na bok. Wtedy też włosy opadły na plecy, ukazując część mokrego podkoszulka, gdzie widoczny był zarys piersi. Zaczęło robić mi się gorąco. Już chciałem coś zrobić, żeby to zmienić, gdy Haruno wstała.
-Idę się przebrać. - Podczas, gdy ja jeszcze leżałem, dziewczyna szła w stronę korytarza. Przez krótką chwilę miałem okazję podziwiać fioletowe figi, które miała na sobie. Szybko zerwałem się z podłogi.
-Idę z tobą.
-Jeszcze czego!! - warknęła i w okamgnieniu odwróciła się.
-Jakbyś nie zauwa- przerwałem w pół słowa. Boże. Ona by mi jaja urwała, gdybym to dokończył.
-Co??? - Powolutku zaczęła się kierować w moją stronę ze założonymi rękoma na klatce piersiowej.
-Jakbyś nie zaufała mi w takim stopniu jak ufasz mi teraz, to faktycznie sam bym siebie do ciebie nie dopuścił. - Trochę dziwnie to zabrzmiało, ale grunt, że udało mi się jakkolwiek wybrnąć. Jednak na tym nie poprzestała swojej wędrówki i już stała ze mną twarzą w twarz - po tym jak się trochę nachyliłem.
-Na pewno to chciałeś powiedzieć? - wysyczała.
-Oczywiście. Biorąc pod uwagę fakt, że ja także jestem mokry, chciałem zapytać czy masz może jakiś męski podkoszulek na składzie...
-Chodź. - Zaczęliśmy iść po schodach, gdzie miałem idealny widok na jej pośladki. Naprawdę robię się coraz bardziej zboczony. A może to typowe dla każdego faceta? Taaaa. Tylko dlaczego gapię się na tyłek wyłącznie Haruno? - Budową przypominasz Deidarę. Dam ci jego koszulkę. Nie obrazi się.
-Nie będę nosił jego rzeczy. - Co?? Czy ona całkowicie zwariowała?
-Buddo! A to podobno kobiety są wybredne.
Zatrzymaliśmy się przed pokojem dziewczyny. Weszliśmy do środka. Nigdy tutaj nie byłem. Moje jedyne wspomnienia z nim związane, to jak Sakura ubierała się z rana. Mmm.
Wszedłem głębiej do pokoju.
-Siadaj na łóżku. - Trzymając się ściany podeszła do wielkiej szafy z ciemnego drewna. W środku panował idealny porządek. Jak to możliwe, że niewidoma kobieta potrafi zachować taką czystość? A może ten porządek jest po to, by mogła łatwiej się orientować? Pewnie tak.
Najpierw w jej dłoniach pojawił się jakiś granatowy materiał, który przypominał moje ubrania. Rozłożyła rzecz i jak się okazało, koszulka była bardzo podobna do tych, które ja sam noszę.
-I jak? - zapytała po odwróceniu się do mnie ze zdobyczą.
-W porządku. - Nie minęła sekunda, gdy poczułem chłodny materiał na swojej twarzy.
Sakura macała te ubrania i macała, ale wyglądała jakby nie mogła znaleźć tego czego chce.
-Pomóc ci? - zapytałem podchodząc bliżej. „Swoją" własność, która de facto pachniała świeżym płynem do prania, zarzuciłem na ramię i zajrzałem nad ramieniem dziewczyny do szafy.
-Szukam białej koszuli z długim rękawem - wyjaśniła i manualnie pokazała na nadgarstek.
Ja odszukałem trzy rzeczy barwy białej. Jedna była strasznie cienka, nawet zbyt cienka jak na koszulę, ale wyszarpnąłem ją z ciekawości. Był to malutki podkoszulek na ramiączkach.
~Chcę cię w tym zobaczyć, Haruno!!!
Odłożyłem daną rzecz z powrotem na miejsce. Drugim przedmiotem, który wyciągnąłem z szafy była koszula, taka jaką opisywała mi Sakura.
-To jest to?
Złapała za materiał, który przystawiłem do jej twarzy?
-Tak. - Odwróciła się do mnie przodem. - Idź do łazienki. To są pierwsze drzwi na prawo od tego pokoju.
-A ty?
-Ja się przebiorę tutaj. Uchiha. Jeżeli wejdziesz do mojego pokoju, gdy się będę przebierała. Nie żyjesz.
-Pod warunkiem, że odpowiesz mi na jedno pytanie.
Cisza.
Na chwilę ją zamurowało. Widziałem, że się tego w ogóle nie spodziewała.
-W porządku. - Zgodziła się choć niepewnie.
-Skąd masz męskie koszule?
-To mój fetysz - powiedziała od razu. Najpierw zaskoczyła mnie szybką odpowiedzią. Dopiero jednak, gdy zrozumiałem co powiedziała, ogarnął mnie szok.
Nie dane mi było jednak „szokować" się w jej pokoju, gdyż bardzo brutalnie wyrzuciła mnie z niego.
Stałem i tępo wpatrywałem się w niebieską ścianę zastanawiając się nad odpowiedzią i nad samą właścicielką tych słów. Dzisiaj była jakaś inna... To może faktycznie przez ten nadchodzący okres.
Dobra! Na dziś starczy ci myślenia...
Toaleta była spora, z białymi kafelkami. Jedno malutkie okno wychodziło na zewnątrz, gdzie teraz panował mrok. Podszedłem do jedynej szafki i wyciągnąłem czysty ręcznik. Zdjąłem koszulkę i wrzuciłem ją do kosza na pranie. Nachylając się nad zlewem włączyłem kurek z zimną wodą. Przyda mi się jakieś orzeźwienie na dzisiejszy wieczór. Sakura skutecznie zaburzała moje myśli, więc chwila logicznego myślenia jest jak najbardziej pożądana.
Mokry od pasa w górę, szybko przetarłem się ręcznikiem i nałożyłem koszulę od dziewczyny. Była w sam raz. Chociaż wolałbym być bez, a ona by ją ubrała. Taaa.
Słysząc kroki na korytarzu postanowiłem wyjść.
I znowu spotkałem Sakurę. I znowu mnie zatkało. Ona ma cholernie długie i szczupłe nogi. Była piękna. Włosy już lekko wysuszone opadały na lewe ramię. Trzy guziki od góry miała odpięte. A to działało na moją wyobraźnię. Szybko musiałem zmienić tor moich myśli.
-Jedzenie już pewnie wystygło.
-Pff. Twoja wina.
-Ja bym powiedział, że to jest wina wina - sprostowałem
-Ha - prychnęła niby śmiechem. - Ale masz poczucie humoru... Pozazdrościć. - Aż klasnęła w dłonie, by pokazać jaki ze mnie żartowniś.
-Lepiej podchodzić z dystansem niż brać wszystko na poważnie.
-Powiedz mi jedno, Sasuke - zaczęła gdy schodziliśmy na dół. - Sam na to wpadłeś? A może teraz jest to twoje życiowe motto? - Ironia wręcz wyciekała z jej ust.
-Zapożyczyłem je od Itachiego - skomentowałem i usiadłem na kanapie. Haruno trzymając się ściany szła w stronę telewizora. Najpierw palcami przesunęła po meblach, a później odnalazła ekran. Schyliła się i wysunęła środkową szufladę z białej komody. Zaciekawiony wstałem i zajrzałem nad stołem. Trzask półki sprawił, że moja ciekawość wzrosła jeszcze bardziej. Nagle dziewczyna odwróciła się do mnie, a w jej rękach ujrzałem koc w pomarańczowo-czerwoną kratę.
Kilka minut później siedzieliśmy na kanapie. Na stole stały kieliszki i literatki. Skoro wino już poszło - niekoniecznie tak jak byśmy chcieli, pozostało nam sake. Zaczęliśmy jeść kolację, chociaż posiłek już wystygł. W telewizji leciała właśnie prognoza pogody.
-Jutro jak i w sobotę będzie padał deszcz, ciśnienie będzie się wahało od 999 do 1003 hektopaskali...
Sakura bez żadnego słowa jadła kolację. Nic się nie odezwała, że jedzenie niedobre, czy zimne...
-Smakuje ci?
-Niezłe.
I tyle? Coś małomówna się stała...
Gdy skończyłem, oparłem się o sofę, całkowicie ignorując brudne naczynia. Przyglądałem się Sakurze, jak odkłada talerz na stół, a następnie kładzie głowę na oparcie kanapy. Zaskoczył mnie kolejny gest wykonany przez Haruno.
-Nie za wygodnie ci? - zapytałem, gdy dziewczyna położyła nogi na moich udach, po czym nakryła nas oboje.
-Nie, jest w porządku - powiedziała jakby nigdy nic.
Zaśmiałem się, ale postanowiłem zostawić to bez komentarza. Zamiast tego złapałem w dłoń kieliszki i jeden z nich wcisnąłem różowowłosej.
-To zdrówko! - Haruno podniosła się i jednym haustem połknęła sake. Jej buzia wykrzywiła się co wyglądało dość zabawnie. Ja potrafiłem zachować obojętną twarz mimo tego, że gorycz alkoholu paliła moje gardło.
-O Boże... - wyszeptaliśmy oboje.
-Pychota.
-Lepiej bym tego nie powiedział - zażartowałem.
Dwie godziny później byliśmy już na trzeciej butelce. Im więcej wypiliśmy, tym szybciej szedł alkohol. Dziewczyna nie zmieniła pozycji i dalej jej nogi leżały na mnie, chociaż mi to absolutnie nie przeszkadzało.
-Kiedy ten cały Sai dołączył do Drużyny Siódmej?
-Hmm... - Palcem jeździła po skórze, czasami dotykając mnie, przez co na moim ciele pojawiała się gęsia skórka. - Jakiś czas po tym, jak Naruto wrócił z treningu... Z Jirayą. Dlaczego pytasz?
-Z ciekawości. Zastanawiam się co było przed moim powrotem do Konohy.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła... - wymamrotała. Alkohol już dawał się we znaki, ale jeszcze nie odpływała. Zamiast tego stała się bardziej otwarta... i zboczona.
-Ja już mam tam miejsce zajęte.
Zaczęła się śmiać. Uwielbiałem wtedy na nią patrzeć.
-Od Ino wiem, że na początku nie było między wami OK...
-Hahahaha. Dobrze to mało powiedziane. Sai był bezczelny, chamski, mówił co mu ślina na język przyniosła...
-To tak jak ty - powiedziałem za co mi się oberwało.
-Spadaj. Ale ustawiliśmy chłopaka. I teraz jest jednym z najbardziej rozchwytywanych mężczyzn w Konoha... Mmm.
-Taa?
-Aha...
-Posiadasz bardzo ciekawe informacje... - Złapałem ją w talii i pociągnąłem sobie na kolana. Lewą rękę oparła o moje ramię i pociągnęła za włosy.
-Się wie. - Jej twarz była coraz bliżej mnie. Aż poczułem jej oddech na ustach. - Jeżeli chodzi o relacje jakie panują w wiosce, od Ino dowiedziałam się wszystkiego.
Relacje? Czyżby kolejny podtekst?
-Oj dużo cię ominęło, Uchiha.
-Wiem. Właśnie mam zamiar to naprawić.
Otworzyła szeroko powieki, zaskoczona moimi słowami. Ten stan nie trwał jednak długo. Jej usta były cholernie miękkie i słodkie. Nigdy w życiu nie doznałem czegoś takiego.
To było wspaniałe.
Skwar dał się we znaki! Ale udało mi się skończyć notkę =D
Mam nadzieję, że się podoba ;*
Buźki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top