24 Itachi znawca
Sasuke stał jeszcze pod drzwiami domu kunoichi i z uaktywnionym Sharingan, przypatrywał się wolno idącej dziewczynie. Wolał się upewnić, że po drodze do pokoju nie przewróci się o nic i bezpiecznie dotrze do łóżka. Ciepły wiaterek muskał jego skórę, na której nawet przez moment nie pojawiła się gęsia skórka. Spokojnymi ruchami doszedł do furtki i obrał za cel dom, mając zamiar od razu się położyć. Ze względu na późną porę, wędrował wzrokiem po okolicy, jakby gotowy na odparcie ataku. Czyżby to była rodzinna cecha klanu Uchiha? Możliwe. W końcu elitarni shinobi muszą do wszystkiego podchodzić z dystansem.
Spojrzenie czarnych tęczówek powędrowało na nieboskłon, gdzie podziwiało małe świecące punkciki, które uspokajały każdego człowieka. Sasuke szedł z uśmiechem na ustach w stronę rodzinnej posiadłości. Zastanawiał się jakby jego życie wyglądało teraz, gdyby nie dowiedział się prawdy i nie wrócił do wioski. Jego życie byłoby monotonne, całodniowe treningi, mordowanie niewinnych ludzi i zgorzkniałe siedzenie w gabinecie. Jakby teraz miał to ponownie przechodzić, nie wytrzymałby tego i zaraz wrócił. Chociażby do przyjaciół. Nie przyznawał się do tego, ale treningi i ciągłe dogryzanie sobie na wzajem z Uzumakim było w pewien sposób rozluźniające i doprowadzało Uchihę do minimalnej radości. Nie potrafił się jeszcze śmiać tak jak blondwłosy przyjaciel, ale uśmiech coraz częściej gościł na jego twarzy. No i gdyby nie wrócił, nie miałby bliższych kontaktów z panną Haruno, do której zaczął coś czuć i był pewny, że nie zrezygnuje z niej tak łatwo. Sama Sakura na początku stanowiła dla niego nie lada zagadkę. Zanim ją zobaczył wiele od niej słyszał, głównie od Naruto, który nadal w pewien sposób był zafascynowany różowowłosą przyjaciółką. Słyszał, że była piękna i w to nie wątpił. Jeszcze za czasów starej Drużyny Siódmej była nieprzeciętnej urody. Była inteligenta - to z pewnością, ale za nic nie mógł uwierzyć w jej siłę fizyczną jak zapewniał go Uzumaki. Nie potrafił sobie wyobrazić zawsze bezbronnej i uroczej Sakury, która w bezwzględny sposób morduje ludzi. A o jej charakterze nie wspominał. Na początku zimna i oschła, ale później jej przeszło i była w miarę opanowana. Kolejne cechy, które sprawiały, że stawała się niesamowita. Miał nieraz do czynienia z brutalną siłą koleżanki, ale wciąż myślał, że trzeba ją chronić, przez co podpadał jej swoją nadopiekuńczością. Uchiha zdawał sobie sprawę z tego, że pociąga go Haruno, ale ogłuszał to uczucie, które potrafiło rozerwać mu serce, gdy tylko kobieta pojawiała się na widoku. Swoim urokiem, wdziękiem i urodą zrównywała inne kobiety z ziemią. Westchnięcie wydobyło się z ust mężczyzny, na wspomnienie zielonookiej, z którą przed chwilą się żegnał. Nienawidził tych momentów, gdy obcy mu ludzie przystawiali się do niej i próbowali nawiązać - nieudany zresztą - flirt. Denerwowało go to jak cholera, ale co mógł zrobić?
Minąwszy bramkę skierował swe kroki w stronę drzwi. Ucieszył się w duchu na widok domu. To kolejny plus tego, że wrócił do Konohy. Ma brata, którego kocha, choć niekoniecznie to okazuje.
~Szkoda tylko, że nie mogę rozmawiać z nim na każdy temat...
Ciemny i opustoszały korytarz, świadczył o tym, że domownicy już spali. Zmęczony Sasuke ruszył po schodach do swojego pokoju. Minął kilka sztuk drzwi, nim odnalazł te, które chciał. Po cichu je otworzył, ale tylko do momentu skrzypnięcia. Bez zapalania światła zrzucił plecak i bluzę. Lampę włączył dopiero w toalecie, gdzie zmrużył oczy pod wpływem rażenia. Jego ciemne oczy powędrowały w stronę lustra wiszącego nad umywalką. Ozdoba będąca skutkiem jego zatargów z Haruno, przybrała odcień zgniłej żółci, a ślady po paznokciach zostawiły tylko niewielkie rysy. Mężczyzna westchnął na wspomnienie tego incydentu. Przemyślał wszystko na spokojnie i doszedł do pewnych wniosków, które miłe nie były. Sasuke bał się tego, że nie będzie w stanie zadowolić dziewczyny, ani dać jej szczęścia. Same fakty tak za niego przemawiały: im bardziej starał się o nią, tym gorzej się między nimi układało. To było przygnębiające. Każda próba zbliżenia się do panny Haruno kończyła się przegraną.
Ciepła woda spływająca po umięśnionym ciele sprawiała, że Sasuke jeszcze bardziej chciał spać. Szybko wyskoczył spod prysznica i narzucił na siebie spodenki i koszulkę. Już prawie koniec września, a co za tym idzie - chłodniejsze noce. Brunet z nadal mokrymi włosami położył się w łóżku. Jednak, gdy tylko zamknął oczy w celu zaśnięcia, do jego uszu dotarło ciche stukanie. Momentalnie podniósł powieki, a gdy zlokalizował źródło hałasu, westchnął zrezygnowany. Nie musiał długo czekać na skutek, ponieważ do jego pokoju wdarł się starszy brat. Bez słowa zamknął drzwi i usiadł na łóżku.
-Nie pozwoliłem ci wejść - wymamrotał młodszy z nich przez zęby.
-Ble, ble, ble... - Sasuke zamknął oczy, by uspokoić nerwy, które jego brat uwielbiał szarpać. Zachowywał się jak dziecko, co było dość irytujące. - Co się działo na misji? - Niski głos mężczyzny nie jedną kobietę doprowadziłby do szaleństwa.
-Przyszedłeś tu tylko po to, by zapytać co było na misji?
-Tak.
Dziewiętnastolatek zacisnął nerwowo dłonie, jednak to niewiele pomogło. Nie wiedział czy rolą starszego brata było wkurwianie młodszego rodzeństwa, ale jeżeli tak, to Itachi wypełniał swe obowiązki wręcz koncertowo. Mało kto był tak „uzdolniony". Nawet Naruto tego tak dobrze nie robił.
-Więc odpowiesz mi na pytanie czy będę zmuszony spać z tobą w łóżku? - Sasuke uniósł brwi w geście zdziwienia, które po ostatnim komentarzu jego brata osiągnęło najwyższy poziom. - Co się stało w Kiri?
Zawziętość Itachiego dawała w kość młodszemu z braci.
-Dlaczego ciebie to tak interesuje? - Miał dziwne przeczucie biorąc pod uwagę stan panny Haruno, która była w pewien sposób „niedysponowana". Zmarszczone brwi i zdystansowane podejście do tego tematu jak i opóźnianie rozmowy podsuwało kolejne punkty: COŚ SIĘ STAŁO!
-Tsunade-sama chodzi zła jak osa, każdy boi się do niej podejść. Rzuca wszystkim co dostanie pod ręce, a zapytana o jej stan Shizune unika odpowiedzi, albo całkowicie cię zignoruje... Co się stało?
Sasuke głośno westchnął, po czym opadł zrezygnowany na poduszki. Wiedział, że ze swoim bratem nie wygra, a mimo to czuł pewien dyskomfort.
-Coś... się stało Sakurze - powiedział cicho przełamując barierę. W głębi duszy czuł, że nie powinien, bo to nie dotyczyło jego samego osobiście. To zdarzyło się Sakurze i nie miał prawa ruszać jej prywatności.
-Co? - Drążenie starszego Uchihy było nieznośne.
-Nie mogę powiedzieć. - Widział jak brat już chciał coś zrobić. Otworzył usta jednak w ostatniej chwili zrezygnował z dalszych poczynań.
~I chwała mu za to.
Młodszy z mężczyzn nie wiedział, że Itachi chciał wyskoczyć z odpowiedzią godną największych twardzieli: „PRZECIEŻ TO MOJA PRZYSZŁA BRATOWA!!!". W ostatniej chwili ugryzł się w język, przypominając sobie relacje jakie są pomiędzy tą dwójką. Dodatkowo TĄ informacje wyjawił już dziewczynie, która do teraz czuła zażenowanie jak sobie to przypomniała. Chociaż ciekawym eksperymentem byłoby zobaczyć jakie emocje to wywoła u chłopaka. Wiedział, że brat kochał Sakurę, tylko się do tego nie przyznawał...
Itachi jako znawca w tej dziedzinie, wiedział co myśli. W tejże właśnie chwili pokiwał głową jak to miał w zwyczaju robić Uzumaki. Sasuke spojrzał na niego zdezorientowany, bojąc się o psychikę brata.
-Co jej jest? - Itachi widząc zaprzeczający ruch głowy u brata, postanowił go przycisnąć. - No powiedz!
-Co ci tak zależy? - wykrzyczał dziewiętnastolatek wstając z łóżka. Nie rozumiał zachowania brata. Itachi widząc świetną okazję postanowił coś sprawdzić.
-Może mi się podoba - powiedział z poważnym wyrazem twarzy również wstając i mierząc Sasuke uważnym spojrzeniem. Miał świetną zabawę widząc jak rysy jego twarzy tężeją. Oczy przez moment stały się odległe jakby przetrawiał tą informację, zaś później wyrażały czystą furię. W ciemności nocy zalśniła czerwień klanowych zdolności. Aura bijąca od Sasuke przesiąknięta była mroczną energią, która nabierała ostrości z każdą sekundą. W pół sekundy przyparł swojego brata do ściany znajdującej się za nim. Uchiha miał niezły ubaw widząc jak silnym uczuciem Młody darzy dziewczynę. Na usta wypłynął mu kpiący uśmiech.
-Z czego się tak śmiejesz? - zapytał i wzmocnił uścisk na szyi brata.
-Z ciebie. - Bezczelna odpowiedz przeciągnęła szalę. Po chwili w ścianie powstała duża wyrwa, gdy bracia rzucili się sobie do gardeł. Itachi nie pozostawał mu dłużny, choć sam nie wiedział dlaczego walczył. Może dlatego, że było to w pewien sposób rozluźniające... A może po to, by wyciągnąć ostatnie siły z chłopaka, by na spokojnie mogli porozmawiać.
Sasuke próbował uderzyć brata, ale bardziej doświadczony z nich unikał każdego ciosu. Pokój był jednym wielkim pobojowiskiem i nie nadawał się więcej do mieszkania. Nie wiadomo nawet kiedy przenieśli się do innego pomieszczenia, którym niefortunnie okazał się salon. Sasuke i Itachi atakowali siebie nawzajem, każdy tak jak potrafił najlepiej. Używając Sharingan nie musieli włączać światła, by dojrzeć „przeciwnika". Młodszemu ciężej było unikać ciosów, biorąc pod uwagę fakt, że dopiero co wrócił z misji. Przyglądał się bratu z uwagą, chcąc wychwycić najmniejsze gesty, by nie popełnić błędu. Chciał go pokonać, by udowodnić sobie jak i jemu, że jest silniejszy. Chciał również - w idiotyczny sposób - siłą wykazać kto ma rację, jak i - o zgrozo - prawo do Haruno. Starszy z braci, który podobnie był ubrany do Sasuke, atakował z pewną dozą zadowolenia. Wiedział, że młodszy darzył Haruno mocnym uczuciem, którego nie potrafił odpowiednio wyrazić, przez co często dochodziło między nimi do kłótni. Nacierali na siebie nie przejmując się tym, gdzie się znajdowali. Sasuke był na tyle zmęczony, że często tracił czujność i obrywał.
-Za co ciebie uderzyła?
Wypalił nagle starszy z nich, kompletnie szokując brata. Ten z niezrozumiałym spojrzeniem wpatrywał się w stojącą postać i zastanawiał się o co mogło mu chodzić.
-Sakura. Czym jej podpadłeś? - Wskazał palcem swój policzek licząc, że Sasuke załapie aluzje.
-Pf. - Prychnięcie, które wydobył z siebie brunet, słyszalne było w całym pokoju. - Lepiej gadaj co powiedziałeś Sakurze zaraz po ostatniej imprezie!
Itachi zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jaką Sasuke sytuacje miał na myśli. Młodszy z nich nie widząc żadnej reakcji u brata, zaatakował. Itachi jednak spodziewał się tego i łapiąc dziewiętnastolatka za kark, przyparł do ściany.
-O jaką sytuację ci chodzi? - Jego głos był tak wiarygodny, że Sasuke nie mógł mu nie odpowiedzieć.
-Powiedziałeś jej coś wieczorem, a rano jak zastałeś nas razem w pokoju, jej to wypomniałeś. Wtedy co tak szybko uciekła - wymamrotał młodszy z nich tracąc siły.
Itachiemu zaś oczy błysły. Tą sytuację pamięta jakby to było wczoraj. I to chciał wcześniej powiedzieć, ale zmienił zdanie. Zbliżył się do Sasuke i wyszeptał mu na ucho.
-Jak mi powiesz za co dostałeś. - Stawił mu ultimatum.
Sasuke zamarł. Nie dość, że w tak żenującej sytuacji pyta się o to, co Itachi powiedział Sakurze, to jeszcze ten mu karze odpowiedzieć za co od niej oberwał. Jego przeklęta duma krzyczała: „Nie odpowiadaj! Ciebie to nie powinno obchodzić!", ale z drugiej strony ciekawość go zżerała. Całą drogę myślał nad wyjściem z tego impasu. Chciał wiedzieć! Pytanie było: kto jest większym złem - brat czy ukochana.
Sasuke zdecydował, że Itachi będzie się bardziej nadawał. W końcu Sakura wyśmiałaby go i poniżyła. A tego chciał uniknąć.
Chłopak westchnął głęboko i zamknął oczy, dezaktywując Sharingan. Itachi postąpił podobnie wiedząc, że wygrał. Gdy tylko Sasuke został puszczony, oparł się o zimną ścianę i zjechał po niej w dół. Musiał teraz przełknąć dumę i wypowiedzieć te słowa, które były po prostu żenujące.
-Powiedzmy, że byłem... - Nie mógł. Miał to na końcu języka ale nie potrafił przyznać się przed bratem do tego, że Sakura tak bardzo go kręciła, że był wobec niej nachalny.
-Zaborczy - dokończył za niego i z ciepłym uśmiechem kucnął przed nim. Pstryknął mu palcem w czoło i dodał: - Miałeś dać jej więcej swobody. Jesteś za bardzo nachalny, a w końcu Sakura będzie ciebie miała coraz bardziej dość i poczuje do ciebie niechęć, a tego chyba nie chcesz. - Złapał młodszego za włosy i podciągnął ku górze, by mieć lepszy dostęp do jego oczu. - „...chcę, żebyś była moją bratową." - Oszołomiony Sasuke nie wiedział o co chodzi. - To powiedziałem Sakurze.
*~*~*
Usłyszała hałasy dochodzące jakby zza ściany. Jakieś krzyki i śmiechy zakłócały niezmąconą ciszę panującą w jej pokoju. Nie ruszając żadną częścią ciała, starała się odebrać jak najwięcej bodźców z zewnątrz. Pod palcami wyczuła ciepły materiał pościeli, a wraz z nim do jej nozdrzy dostał się zapach świeżo skoszonej trawy. Usłyszała rozmowę trójki osób, ale to nie wszystko. Trzepotanie firanek również dało o sobie znać, a fantastyczny śpiew ptaków od razu poprawił jej nastrój. Leżąc na brzuchu delikatnie sunęła lewą dłonią, szukając końca materaca i gdy już go wyczuła, przekręciła się na prawy bok, kładąc stopy na zimnych panelach. Dreszcze objęły jej ciało, gdy tylko wygramoliła się spod kołdry. Ciężko jej było określić godzinę, ale obstawiała, że był późny ranek. Wiedziała, że znajdowała się u siebie, bo pamiętała jak Uchiha odprowadził ją pod same drzwi. Tylko o tym pomyślała, jak jej twarz oblał rumieniec, który najczęściej gościł na twarzy Hinaty.
~Co się ze mną dzieje...?
Oburzenie wzrosło bardziej na myśl o ciemnowłosym mężczyźnie. Z przyzwyczajenia podeszła do szafy, szukając w niej ciepłej bluzki i długich spodni. Zaraz do jej nozdrzy dotarła woń świeżego prania i wnet przypomniała sobie o zalegających ciuchach z misji. Odwróciła się i kroki skierowała do toalety. Musiała wziąć chociaż szybki prysznic, bo wieczorem nie miała siły na nic, prócz dojścia do WŁASNEGO łóżka i rozebrania się. Mknęła przez lodowate kafelki wyłożone na podłodze, by tylko znaleźć się jak najszybciej w brodziku.
~O Boże...
Tego jej było trzeba. Przez chwilę stała i nagrzewała ciało, lecz zaraz chwyciła gąbkę i umyła się. Była głodna jak cholera. Zawsze jak wracała z misji, wygląda jak dziecko z ulicy, które nie myło się od miesiąca i nie jadło co najmniej od dwóch. Włosy zaplotła w dwa luźne warkocze, które przewiesiła przez ramiona, tak że moczyły przód jej bluzki. Będąc w pokoju, położyła mokry ręcznik na parapecie, by wysechł na słońcu, po czym zaczęła szukać okularów. Obmacana została szafka nocna i dwa regały. Nie miała bladego pojęcia, gdzie może przebywać rzecz, która „chroniła" ją przed światem.
Stanęła zdezorientowana na środku pokoju i wzięła kilka głębokich wdechów.
~Gdzie to cholerstwo jest!!!?
Wsadziła dłonie do kieszeni i spuściła głowę. Po pięciu minutach w końcu wyszła z pokoju i podpierając się ściany zeszła cichutko na dół. Znalazła okulary! Hallelujah. Przed wejściem zatrzymała się zdezorientowana, czując pewien niepokój. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że w kuchni nastała cisza. Niepewnie przekroczyła próg. Już wieczorem obrała pewną strategię i zamierzała jej się trzymać.
-Witam. - Miły i ciepły głos zszokował pozostałych lokatorów, którzy nie dowierzając przypatrywali się kunoichi.
-Sakura!
-Kiedy wróciłaś? - Dziewczyna usłyszała głos Deidary, który teraz znajdował się niebezpiecznie blisko.
-Wczoraj wieczorem. Było zbyt późno, by was budzić. - Powolutku podeszła do blatu i oparła się plecami o niego. - Jak tam Mała? Dobrze było?
W kuchni zapanowała cisza, która stawiała dziewczynę w niekomfortowej sytuacji. Ciężko jej było się domyślić, co spowodowało taki nastrój i dlaczego dziewczyna nie odpowiada. Opierając się o blat, ręce złożone miała na klatce piersiowej. Jej twarz pozostawała niewzruszona i obojętna, jakby bała się, że jej tajemnica zbyt szybko wyjdzie na jaw. To było do przewidzenia, że tak postąpi i nie powie prosto z mostu o swojej dolegliwości. Naruto nie będzie zadowolony z owijania tego faktu w bawełnę, jednak ona nie chce by się nad nią litowali. Nie jest już małą dziewczynką, której ciągle trzeba pomagać i się o nią troszczyć. Ma już skończone osiemnaście lat i jest wystarczająco dorosła, by być niezależną.
Do kuchni przez okno wpadały promienie słońca, które lśniły i odbijały się od łez płynących z niebieskich oczu. Dziewczynka również ubrana była cieplej, a to za sprawą mężczyzn, którzy do serca wzięli sobie opiekę nad nią. Brązowe włosy związane były w kucyka na czubku głowy, którego de facto sam Deidara tworzył, a na nogach miała ciepłe skarpety, by nie zmarzła. Młoda gwałtownym ruchem przytuliła się do ciepłego i miękkiego ciała kunoichi, mocząc jej ciemną bluzkę słonymi łzami. Zdezorientowana Sakura na początku stała jak słup, ale zaraz z równym entuzjazmem odwzajemniła wykonany gest. Pogłaskała ją czule po głowie, na której po chwili złożyła matczyny pocałunek.
-Tę... Tęsk-k... Tęskniłam - wyszlochała dziewczynka i wtuliła się bardziej w opiekunkę. Sakura w geście miłości mocniej objęła dziewczynkę, nie chcąc jej wypuścić. Na początku przyrzekła sobie, że ona nie dowie się o jej schorzeniu, bo a nuż widelec Tsunade jej pomoże, ale nie miała teraz serca wysyłać jej do sklepu, pod pretekstem „zakupów, na które ma teraz ochotę".
-Dlaczego nie obudziłaś nas w nocy? Dlaczego nosisz okulary i dlaczego do jasnej-
-Deidara! - warknął Hidan uspokajając blondyna, który jak zwykle działał pod wpływem impulsu.
Siwowłosy mężczyzna wiedział, że coś było nie tak. Itachi dzielił się z nim swoimi spostrzeżeniami odnośnie niepowodzenia misji jego brata i różowowłosej, ale nie brał tego do serca, nie mając mocnych dowodów. Jednak widząc obecny stan Haruno wiedział, że Uchiha miał rację. Ze zmarszczonymi brwiami obserwował każdy ruch kunoichi. I od samego wejścia zastanawiał się dlaczego ona nosiła okulary w domu? Fakt, było słonecznie, ale bez przesady! Złapał w dłonie pałeczki i zaczął konsumować posiłek, który był ich późnym śniadaniem. Na stole były tylko trzy talerze sugerujące, że totalnie nie spodziewano się powrotu gospodyni.
-Nie, Deidara ma rację. Powinnam wam powiedzieć co i jak. - Gestem ręki kazała usiąść dziewczynie, a w tym czasie blondyn w iście „przedszkolnym" stylu wystawił język Hidanowi, który spojrzał na to zniesmaczony. - Wróciłam późnym wieczorem i nie chciałam was budzić. Sama byłam padnięta i nie miałam siły na nic - wytłumaczyła. - Tak właściwie to... - zaczęła podnosząc dłoń ku górze, by zdjąć okulary, lecz w tym samym momencie frontowe drzwi z hukiem uderzyły w ścianę, dezorientując mieszkańców. Akasuna siedział nadal na swoim miejscu, podczas, gdy ruchliwy Deidara pobiegł od razu do holu.
Sakura usłyszała jakieś zdanie, a następnie w drzwiach pojawiła się pewna postać.
*~*~*
-Naruto-kun.
-Naruto...
Docierało do niego jak ktoś go wołał, ale zmęczony udawał, że nic nie słyszał. Przekręcił się na drugi bok w celu ponownego zaśnięcia, jednak mocne uderzenie od razu postawiło go na nogi.
-Kiba-kun... - Doszedł do niego niemrawy kobiecy głos, który bardzo dobrze znał. Niewyraźnym spojrzeniem przesuwał po otoczeniu, dostrzegając trzy sylwetki. Najbliżej stojąca postać to kobieta o długich i miękkich granatowych włosach. Uzumaki od razu poznał przyjaciółkę i nie trzymając się żadnych zasad moralnych, chwycił ją w objęcia.
-Hinata - mruknął z utęsknieniem i poczuł jak kobieta wiotczeje w jego ramionach. Jeszcze zanim zdążył odsunąć ją od siebie, usłyszał śmiech Kiby. Całkowity szok, który ogarnął jego ciało, pozwolił mu tylko na lekkie odchylenie ciała Hinaty od siebie.
-No i co Naruto zrobiłeś? - Chłodny acz spokojny głos Shino dotarł do niego.
-Ale... A. Ale ja nie chciałem. - Jego urocza mina, przypominała szczeniaczka, który zrobił coś złego i nie chciał, by go ukarano. Obaj znajomi westchnęli na głupotę Uzumakiego i zabrali z jego rąk dziewczynę.
-Co ty w ogóle tu robisz? - Pytanie zadał Inuzuka w momencie, gdy jego pies Akamaru wybiegł z zarośli i skoczył na blondyna, przewracając go. Ślina zwierzęcia znajdowała się na całej powierzchni twarzy mężczyzny, który tym faktem zadowolony nie był. Dopiero, gdy udało się mu zdjąć z siebie psa i względnie ogarnąć, doznał szoku widząc miejsce, w którym przebywał. Rozejrzał się po okolicy i na jego twarzy zagościło zdziwienie, gdy ujrzał drzewa, krzewy i co najdziwniejsze - bramę Konohy.
-Nie mów mi, że nie wiesz... - Głos Kiby, który zawierał ironię zdenerwował Uzumakiego. I wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Naruto doznał olśnienia.
-Wracaliśmy z misji - dopowiedział swoje. Pamiętał jak szli przez las i zostało im jeszcze jakiś kilometr, później ledwo ciągnął i ... Tu się film urwał.
-To gdzie Sakura i Sasuke?
-A bo ja wiem! - krzyknął blondyn machając rękami. Nagle jego niebieskie tęczówki skupiły się na jednym konkretnym celu, jakim był czarny plecak leżący na ziemi. Chwycił go w ramiona i otrzepał z brudu, który na nim osiadł. Kiba próbował ocucić koleżankę, z którą mieli iść na misję, ta jednak jakby wyczuwała Uzumakiego, za nic nie chciała się obudzić. - Dobra. Trzymajcie się! - krzyknął Naruto i zerwał się do biegu. Dosłownie w pół sekundy zniknął im z widoku, jakby rozpłynął się w powietrzu. Shino na to zdarzenie pozostawał niewzruszony, jednak Inuzuka miał całkiem odmienne zdanie - pokręcił głową i westchnął, jak gdyby zobaczył najgłupszą istotę na świecie.
Blondyn biegł pomiędzy domami wioski i co jakiś czas potrącał przechodniów, za co nawet nie przepraszał. Chłopak spojrzał wysoko na niebo, gdzie Słońce ogrzewało swym blaskiem cały kraj Liścia, ani razu nie chowając się za chmurami. Niestety, ale przez zagapienie się na dar natury, wpadł na pewną postać budząc jej ogromne niezadowolenie.
-Hej uwa- jasnowłosy mężczyzna umilkł widząc leżącą na nim postać. Szybko zerwał się, by nie uznano ich za homoseksualistów i złapał znajomego za łachy. - Naruto? Już wróciliście?
-Cześć Suigetsu - odezwał się łagodnie Uzumaki, ale zaraz na jego twarzy pojawiło się zdenerwowanie. - Tak wróciliśmy już wczoraj wieczorem, ale Sakura i Sasuke zostawili mnie, dattebayo!
Śmiech seledynowłosego rozszedł się po okolicy wzbudzając ogólną ciekawość przechodniów.
-Gdzie tak pędzisz?
-Do domu - mruknął Naruto, a jego komentarz spowodował zażenowanie byłego członka Taki.
-Masz rację. - Podrapał się po głowie i włożył jedną dłoń do kieszeni. Dopiero wtedy wzrok Uzumakiego wychwycił dwie torby z zakupami, które Suigetsu niósł.
-Powiedz Sasuke, że wpadnę do was dzisiaj. Oberwie mu się za to. - Pokiwał palcem jakby groził małemu dziecku, a następnie w swój charakterystyczny sposób pokręcił głową. Hozuki uśmiechnął się, a w duchu już wymyślał pytania i podteksty, którymi mógłby obrzucić „parę". - Na razie!
-Cześć Naruto. - Cichy głos kolegi wyraźnie sugerował: coś kombinuję.
Naruto znalazł się koło gabinetu Hokage, skąd do domu został mu rzut beretem. Przeskoczył nad barierką, wszedł do mieszkania i jego oczom ukazał się bałagan wszech czasów.
~Ja tak nabrudziłem?
Pytał sam siebie nie dowierzając. Wtem Naruto już miał cały plan dnia, idealnie rozplanowany i gotowy do realizacji.
Punkt 1 - wykąpać się.
Punkt 2 - iść na ramen.
Blondyn zrobił co zaplanował i z wielkim uśmiechem skierował swe kroki do ulubionej knajpki
*~*~*
Do jej domu wtargnęła Hokage robiąc szum wokół siebie. Najpierw jej orzechowym oczom ukazał się blondyn, dawny członek Akatsuki ubrany w czarny t-shirt, i niebieskie spodnie. Kolejna była mała Tsamugi, której kitka latała na wszystkie strony, a niebieskie oczy wyrażały strach. Mijając tą dwójkę, nawet nie odezwała się słowem, choć oni jednogłośnie powiedzieli: dzień dobry. Wtargnęła do kuchni i ujrzała Hidana, który na widok głowy wioski, wstał i ukłonił się na znak szacunku. Kolejną i ostatnią osobą w tym domu była jej uczennica, która stała z założonymi rękami pod klatką piersiową, oparta o kuchenny blat. Jej głowa skierowana była w stronę okna, przez które każdego ranka wpadają promienie słońca. Dziewczyna nie była ani ranna ani skrzywdzona, ale za to zmarnowana jakby przebyła pustynię do Suny i z powrotem. Tsunade energicznym krokiem podeszła do dziewczyny w celu jej zbadania.
-Sakura...
-Hidan wyjdź - powiedziała wiedząc jaki blondynka ma zamiar. - Idźcie na spacer. Weźcie Tsamugi i kupcie trochę owoców dobrze? I mleko. Mam ochotę na koktajl. - Spokojny głos kunoichi w ogóle nie pasował do sytuacji jak i nastroju Kage.
Mężczyźni przeczuwając jak będzie wyglądała ta „rozmowa", zabrali pieniądze i ruszyli z młodą na spacer, który będą przedłużali jak tylko się da.
Tsunade nie czekając na jakąkolwiek zgodę byłej uczennicy, bez ceregieli zdjęła jej okulary przeciwsłoneczne i rozchyliła powieki. Zszokowana szybko zabrała dłoń z twarzy Haruno i przytknęła ją sobie do ust. Młodsza z kobiet zmarszczyła brwi czując przyspieszone bicie serca Senju. Blondynka podeszła ponownie bliżej i drugi raz przyjrzała się uważnie oczom uczennicy.
-Boże, Sakura - wymamrotała i zaprowadziła dziewczynę na krzesło. Tsunade nigdy się z czymś takim nie spotkała dlatego też nie wiedziała co miała robić. Milcząca do tej pory Haruno również sprawiała dziwne wrażenie, jakby obecny stan był jej całkowicie obojętny.
-I co Tsunade? - zapytała upewniając kobietę, że jednak żyje i nie jest tylko zwykłą marionetką.
-Powinniśmy zrobić szersze badanie, by-
-Daj spokój... - mruknęła różowowłosa odsuwając ręce Kage od siebie.
-Widzę, że tobie to pasuje! - wyrwało się kobiecie, która nerwowo chodziła po kuchni z rękoma złożonymi za plecami.
-Nie! Nie pasuje - wykrzyczała osiemnastolatka wstając. - Ale co mogę zrobić?! Żadne medyczne techniki nie działają - dodała zrezygnowana. - Już się przyzwyczaiłam i wróciłam do wioski w nadziei, że ty mi pomożesz, a ty jak zwykle tylko krzyczysz. - Odwróciła się lekko podłamana.
-Przepraszam Sakura... Ale sama rozumiesz moje stanowisko - powiedziała delikatnie, nie chcąc pogarszać samopoczucia dziewczynie. - Nie wiem co mogę zrobić. - Haruno poczuła na ramionach uścisk silnych kobiecych dłoni, należących do Kage. - Byakugou?
Młodsza z nich zaprzeczyła głową.
-Też nie pomogło. Właściwie to byłam w trakcie jego używania, gdy to się stało.
Zrezygnowana Tsunade usiadła przy stole ciągnąc za sobą byłą uczennicę. Blondynka przyglądała się jej niewidzącymi oczami, zastanawiając się od czego kunoichi nie widziała.
-Jeszcze raz, bardzo dokładnie mi to wytłumacz. - Westchnęła cichutko, czekając na potok słów wypływający z malinowych ust.
-Po kolei. Zostałam przygnieciona przez kamień. Gdy udało mi się jakoś poruszyć, odepchnęłam go od siebie. W tym właśnie momencie oślepił mnie blask i poczułam jak coś „wyżera" mi oczy. - Zrobiła cudzysłów. - Później czułam jak coś mi wypływa spod powiek i byłam święcie przekonana, że to łzy, ale to... krew - dokończyła.
Senju siedziała z głową opartą na złożonych dłoniach. Musiała wszystko w spokoju przemyśleć, poskładać fakty.
-A co z Naruto i Sasuke? Gdzie wtedy byli?
-Eh... Stali obok mnie.
Sakura nie mogła zobaczyć szeroko otwartych oczu jak i wysoko uniesionych brwi u mentorki, która na słowa Haruno zdębiała.
-Nic już nie rozumiem. To dlaczego oni-
-Przez siłę uderzenia. Gdy odbiłam skałę, oni zamknęli oczy. Podczas jednej rozmowy, Sasuke wyjaśnił mi, że czuł pewne pieczenie, ale nie było to nic, co spowodowałoby paraliż.
-Rozumiem. No cóż. Musimy cię dokładnie przebadać.
-Ale Tsun-
-Później - dodała wyjaśniająco.
*~*~*
Hidan, Deidara i Tsamugi kierowali się do dzielnicy klanu Uchiha. Postanowili tam przeczekać inwazję ICH domu, ale był też inny powód. Sasuke na pewno wiedział, co dolegało dziewczynie i mieli zamiar to z niego wyciągnąć choćby siłą. Minęli furtkę, zaskoczeni ciszą jaka ich spotkała. W końcu mieszkali tu sami mężczyźni, którzy nieraz nie potrafili być poważni. Deidara bez pukania otworzył drzwi frontowe i przepuścił Tsamugi, która trzymała przy klatce piersiowej torebkę z truskawkami. Niepewnie weszła do domu,w którym była zaledwie kilka razy. W środku było znacznie chłodniej niż na zewnątrz, mimo tego przeciągu, który wywołały otwarte drzwi i - o zgrozo - dziury w ścianach. Hidan zmarszczył brwi, gdy ponownie zastał absolutną ciszę. Wszedł głębiej do mieszkania i odłożył reklamówkę z zakupami na stół. Deidara zajrzał do salonu i doznał jeszcze większego szoku widząc zniszczoną połowę pokoju, jednak nikogo nie słysząc wykrzyczał.
-Jest tu kto?!
-Normalnie jak w jakiejś bajce - dogryzła Tsamugi blondynowi i uśmiechnęła się widząc zaskoczenie malujące się na jego twarzy.
-Młoda, Młoda. - Pokiwał palcem jakby jej groził, lecz mimo to zaśmiał się.
-Chyba horrorze - dodał Hidan i obejrzał dokładnie mieszkanie w poszukiwaniu jakiś poszlak, które by go naprowadziły na ślad lokatorów, którzy rozpłynęli się w powietrzu. Nie zastanawiając się długo, zabrał najszybciej psujące się rzeczy i włożył do lodówki. Przecież mleko mogło skwaśnieć w cieple. Ciężko mu było wyjaśnić, dlaczego dom jest tak zniszczony, ale na razie nie chciał wysuwać pochopnych wniosków.
-Gdzie oni mogli pójść? - Narzekający głos blondyna rozszedł się po kuchni, w której przebywali goście.
-Może na zakupy - rzuciła Tsamugi.
Niebieskooki popatrzył na nią z politowaniem i żeby dopiec dziewczynie za wcześniejszą uwagę, rzucił: - Od kiedy dorośli mężczyźni chodzą razem na zakupy?
-Wy poszliście.
Zagięła Deidarę, który najpierw oniemiał, a następnie wciągnął głośno powietrze.
-Ty Brutusie! My to co innego! - Zaczął się tłumaczyć. - My się ewaku-
-Cicho - wtrącił dotąd milczący Hidan. Jego skupiona mina i powaga, zwróciły uwagę pozostałej dwójki. Dziewczynka spojrzała na niego, ale „skamieniały" mężczyzna nie ruszył się nawet o milimetr. Na bladej twarzy, ciemne brwi ułożyły się w linie prostą, zaś jego różowe oczy spoglądały na kuchenną szafkę. Młoda krótkie spojrzenie skierowała na Douhito, jednak widząc podobny stan, nadęła policzki i położyła truskawki na kuchennym stole.
-Są na podwórku.
Siwowłosy miał rację, wyjaśniając położenie mieszkańców domu, którzy przebywali za domem. Jugo i Itachi trenowali, a Suigetsu leżał na trawie pod drzewem i zbijał bąki. Sucha trawa już dawno nie widziała kosiarki, ale widocznie nikomu to nie przeszkadzało.
Gdy przybysze pojawili się na terenie „bitwy", pierwszą osobą która go wyczuła, to oczywiście posiadacz Sharingan. Swymi czerwonymi oczyma zilustrował przyjaciół, po czym na jego przystojnej twarzy pojawił się szeroki uśmiech - jedyna rzecz, która go odróżniała od młodszego brata.
-Cześć - krzyknął Uchiha machając dłonią w kierunku przybyszy. Na ten gest, jego przeciwnik odwrócił się, a leżakujący towarzysz Sasuke zerwał się na równe nogi.
-Siema. Co tam?
-Cześć. Co was tu sprowadza?
-Hej. Powiedzmy, że wolimy unikać kłopotów - wyjąkał blondyn, przykuwając uwagę reszty.
-Co?
-Hokage nawiedziła nasz dom - wyjaśnili zmniejszając dzielącą ich odległość.
-Jak mniemam w sprawie Sakury?
Zaciekawiony Hidan wtrącił się Deidarze, który już otwierał usta, by coś powiedzieć.
-Wiesz co jej jest?
Wszyscy mężczyźni usiedli koło siebie, tworząc pół-koło. Jedni oparli się o najbliżej znajdujące się przedmioty, takie jak krzesło - o ironio - jakiś koszyk, czy drewniany klocek, a inni (czyt. Suigetsu) położyli się na wznak. Uchiha dłonią wskazał dziewczynie hamak wiszący między drzewem, a słupem na bieliznę.
-Nie wiem czy mogę wam to powiedzieć, bo to sprawa Saki, a nie nasza...
-To skąd wiesz?! - wypalił Deidara, jednak zagłuszył go Suigetsu.
-A co się jej stało?! - Niepokój malował się na twarzach wszystkich mężczyzn, którzy czuli przywiązanie do kobiety, dzięki której mogli dziś wieść spokojne życie. Brunet westchnął głęboko i skierował głowę ku górze. Myślał czy może im to powiedzieć. W końcu od Sasuke musiał to wyciągnąć siłą. Sam chłopak z wielkim bólem tą sprawę wyjaśnił.
Deidara szanował starszego Uchihę, ale teraz dla niego liczyło się bezpieczeństwo i zdrowie Haruno, a on jak na złość nie chciał im udzielić ważnych informacji.
Hidan przesuwał wzrokiem po każdym mężczyźnie znajdującym się w gronie. Suigetsu położył się w oczekiwaniu na odpowiedź, Jugo zmarszczonymi brwiami wyraźnie mówił: dlaczego stan Sakury jest owiany tajemnicą? Akasuna dopiero po chwili coś skumał.
-A propos... - Zwrócił na siebie uwagę pozostałych - Gdzie Sasuke?
Itachi uśmiechnął się na to tajemniczo i wyjąkał tylko jedno słowo: trenuje.
Jego wzrok stał się nieobecny i tylko Hidan i Deidara nie wiedzieli o co chodzi.
~Nie rozumiem.
Myślał gorączkowo blondyn. Przecież to nic takiego, ale widok dziwnie uśmiechających się mężczyzn daje do myślenia.
-Coś musi być na rzeczy - odezwał się siwowłosy.
-Noooo. - Uśmiech Sui poszerzył się, ukazując białe, ostre zęby. - Jakbyście widzieli siniaka-
-Czyjego? - Przerwało mu gwałtowne i zimne wtargnięcie osoby, którą przed chwilą obgadywali.
-Aaaaa, takiego jednego gościa.
Różowe i niebieskie tęczówki skierowały się na żółte pozostałości po siniaku na policzku Sasuke. Różowe ślady po paznokciach wykazywały, że pozostawiła je kobieta.
-Co jest Sakurze?! - wykrzyczał Douhito zrywając się na równe nogi. Uważnym wzrokiem obserwował zbliżającego się Sasuke.
-Niech sama ci powie. - Pogardliwy wzrok jakim go przeszył wcale mu się nie spodobał.
-Tak się składa, że nie była skora do rozmowy - wyjąkał zawstydzony.
-Ja też nic ci nie powiem. - Spojrzał na niego z góry i ruszył w kierunku domu. Jego poszarpane ubrania i ślady krwi na całym ciele mówiły jasno, że młody przeszedł ostry trening. Czyżby coś nie dawało mu spokoju i tylko wysiłek fizyczny koił jego sumienie? Czy może w ten sposób odrywał się od brutalnej rzeczywistości?
To były pytania bez odpowiedzi.
Brunet nie uszedł dwóch kroków, gdy został ponownie zatrzymany, tym razem jednak przez Hidana, który potrafił przełknąć dumę i „prawie" wybłagać u młodego odpowiedź.
-Jeżeli Sakura wam nie powiedziała, to ja tym bardziej.
-Sasuke!
-Do cholery jasnej!
-Tsunade-sama u nas jest i nam przeszkodziła w rozmowie.
-Dowiecie się jeszcze dziś - mruknął i wznowił chód.
-Skąd jesteś taki pewny?
-Sakura nie chce wam mówić by was nie martwić! Jeżeli Tsunade jej pomoże to sprawa będzie nieaktualna, a jeżeli nie... To I tak wam powie, bo tego zbyt długo ukryć się nie da - warknął na koniec i wszedł przez boczne drzwi do jednego z pokoi. Miał dosyć słuchania ciągłych pytań o zdrowie Haruno. Zdawał sobie sprawę, że to przyjaciele - JEJ PRZYJACIELE - ale nie chciał by interesowali się nią. Nie w takim stopniu. Idąc do swojego pokoju, ściągnął z siebie pozostałości granatowej koszuli, która nadawała się tylko do wyrzucenia. Niestety miał dzisiaj cholerne szczęście, bo został ponownie zatrzymany. Tym razem nie byli to jednak natrętni lokatorzy, a rudowłosa, młoda dziewczyna. Jej oddech był płytki i szybki, zaś na czole pojawiły się pierwsze krople potu. Stała opierając się dłońmi o kolana i tłumaczyła powód swojej wizyty członkowi klanu Uchiha.
-Do Sakury?
-Tak. Ale tylko ty i Naruto, po którego już poszedł Konohamaru.
-Rozumiem. Za kwadrans będę. - W mig przeskoczył po kilka stopni naraz, by tylko zyskać na czasie i wykonać, jakże przyjemny rozkaz Hokage. Już dawno nie brał tak szybkiego prysznica. Ciepła ciecz spływała po jego umięśnionym acz obolałym i rannym ciele, obmywając brudne rany. Przydałaby mu się pomoc medyka, ale jak to Uchiha miał w zwyczaju, najzwyczajniej w świecie to zignorował.
Zbiegł równie szybko jak wcześniej wbiegł i obrał za cel dom Haruno. Było już ładnie po południu, a na ulicy panował tłok. Może było to spowodowane tym, że jutro była sobota i co poniektórzy chcieli już zrobić zapasy na cały weekend. Ciemnowłosy słysząc kobiece piski, obejrzał się za siebie. Widząc kilka dziewczyn - według niego za młodych - które biegły i nawoływały go po imieniu, w okamgnieniu ulotnił się z ulicy i biegł po dachach. Wolał nie napotkać więcej zafascynowanych nim osób płci przeciwnej. I znowu zmarszczył brwi.
~Nie musiałbym ich unikać, gdybym miał dziewczynę... I to najlepiej taką, która jest poważana i wywołuje strach w Konoha.
Dodał do swoich myśli z tym swoim typowym uśmiechem.
~Haruno...
Nie tracąc czasu zbiegł na ziemię i przebiegł przez furtkę do domu różowowłosej. Już na starcie, gdy tylko otworzył drzwi do jego uszu dochodziły ostre słowa kłótni. Po rozpoznaniu owych głosów, zrezygnowany wypuścił sporą ilość powietrza z płuc i zdjął buty.
Brunet przeszedł po cichu korytarz wchodząc do kuchni. Tsunade i Naruto stali na środku pomieszczenia i wykrzykiwali do siebie dość niezrozumiałe, dla Uchihy, komendy. Nie zwrócili uwagi nawet na to, kto zawitał do domu Haruno. Sam ciemnowłosy skierował swe spojrzenie na gospodynię, która siedziała na krześle przy parapecie i piła coś ciepłego z kubka. Dmuchała co jakiś czas i upijała po łyczku, jakby w ogóle nie przejmując się obecnością przekrzykujących się osób, którzy postępowali coraz to odważniej. Ich impertynenckie zachowanie zniesmaczyło Uchihę, jednak przez wzgląd na głowę wioski, postanowił zachować tę informacją dla siebie. Podszedł do kobiety, po drodze zabierając krzesło, na którym zaraz usiał.
-Jak się czujesz? - zapytał zerkając w prawo, gdzie znajdowała się kunoichi. Uroczo wyglądała w dwóch warkoczach i cieplejszych ubraniach. Jak delikatna i miła przyjaciółka, która zaczyna jako asystentka w szpitalu. W żadnym stopniu nie przypominała bezwzględnej morderczyni i zastępcy ordynatora, która nie boi się krwi i może w każdej chwili zrobić sekcję zwłok. Jak to pozory mylą...
-Lepiej, nie powiem. Chcesz kawy?- zapytała uśmiechając się. Uchiha uwielbiał tą chwilę, gdy jej uśmiech był przeznaczony tylko i wyłącznie dla niego samego. Wyglądała cudownie i jedyne co psuło ten widok, to okulary przeciwsłoneczne na nosie.
-Dzięki zaraz sam sobie zrobię. Ty lepiej powiedz dlaczego masz tak dobry humor?
To było dla bruneta zastanawiające, gdyż nic nie wskazywało na ten stan. Dodatkowo Tsunade i Naruto, którzy chcieli zdemolować jej dom? To jej poprawiało nastrój?
-Naruto przyszedł - powiedziała tajemniczo, czego Sasuke nie wyczuł. Jego dobre samopoczucie prysło jak bańka mydlana, gdy usłyszał odpowiedz kobiety, którą darzył uczuciem. Haruno wyczuła u niego tę zmianę i aż uśmiechnęła się pogardliwie w duchu. Żeby jednak nie męczyć go tyle postanowiła wyjaśnić ową sytuację.
Uchiha czuł jakby coś go uderzyło. Haruno jak zwykle cieszyła się na widok Naruto. Dlaczego nie miała takich chęci do przebywania z nim? Zrezygnowany chłopak oparł się na oparciu krzesła i słuchał dalszych coraz głośniejszych krzyków awanturników. Wtem poczuł ciepłą dłoń na ramieniu i ujrzał po raz kolejny uśmiech kunoichi.
-Naruto skutecznie odwraca uwagę Tsunade ode mnie - dodała uradowana jak małe dziecko, które dostało cukierka za dobre sprawowanie. Uchiha na wykonane przez nią gesty, oniemiał. Serce zaczęło mu szybciej bić i poczuł przyjemne skurcze mięśni. Uśmiech na jej twarzy polepszał mu dzień. Czuł, że ma po co żyć. Sam miał ochotę się uśmiechnąć, ale przez obecność przyjaciela postanowił odpuścić. No i Sakura nie mogłaby tego zobaczyć.
-Słuchaj Sakura, może...
Brutalnie mu przerwano. Uzumaki nie ma za grosz wyczucia czasu i co gorsza przyzwoitości.
-Sasuke!!! - Wytknął go placem, kierując się w ich stronę. - Kiedy przyszedłeś??!! - krzyczał doprowadzając osoby będące w pomieszczeniu do nerwów. Tsunade i tak ledwo się trzymała po „małej" kłótni o bezpieczeństwie swoich podwładnych.
-Zamknij się. - Usłyszał spokojny głos bruneta, przez co jeszcze głośniejszy się zrobił.
-Nie!! Co zagadujesz Sakurę-chan? Może ona nie chce z tobą rozmawiać?!!
Krzyczała przemawiająca przez niego zazdrość. On też chciał sobie posiedzieć koło zielonookiej przyjaciółki, ale Senju miała inne plany co do jego osoby. Od razu jak się pojawił został zasypywany gradem pytań, na które Haruno nie chciała odpowiadać, przez brak „adwokatów" w postaci pozostałych członków drużyny.
-Spadaj kretynie.
-Kto jest kre-
Nie dokończył ponieważ jak zwykle wybuchowa Kage postanowiła mu przerwać.
-CISZA!!!! Nie wezwałam was po to, byście się kłócili. - Westchnęła głośno i zajęła miejsce przy stole i upiła łyku zimnej już herbaty. Blondyn usiadł również przy meblu, jednak przez wzgląd na swoje bezpieczeństwo, zajęte miejsce znajdowało się spory kawałek od kobiety.
-Chcę wiedzieć co konkretnie zaszło w tamtej wiosce? O tyle mogę was chyba spytać? - Upiła trochę herbaty, po czym na jej bladej twarzy pojawiło się zniesmaczenie. - Naruto, zrób mi kawy.
-Ale Babciu...
~Ten kretyn, nie mógłby się czasami zamknąć...?
Westchnął dziewiętnastolatek ze spokojem przyglądając się koledze, który leżał poturbowany na podłodze. Zdaniem Uchihy wyglądał żałośnie.
Dwie godziny później, gdy wszystko już wyjaśnili Tsunade, czekali na jej pytania. Oczywiście przesłuchanie trwałoby krócej, gdyby nie Naruto i jego wtrącanie się do każdego zdania. Upiększał jak tylko potrafił najlepiej na co Sakura i Sasuke kręcili głowami. Zdania typu „Naruto, Hokage musi być rzetelny i prawdomówny..." nie robiły żadnego wrażenia. Tsunade siedziała na krześle z głową podpartą na dłoniach i tępym wzrokiem wpatrywała się kubek stojący przed nią. To, co usłyszała było tak nieprawdopodobne, że nie mogła w to uwierzyć.
-Jesteście teraz sanninami?
-Tak! - wykrzyczał nie kto inny jak Uzumaki i wypiął dumnie pierś. Sakura kończyła pić gorącą czekoladę, po czym wstała od stołu, by odłożyć kubek do zlewu. Uchiha uważnym wzrokiem przesuwał po jej ciele, w każdej chwili gotowy do pomocy.
-Dlaczego mi nie powiedziała? Przecież mogła napisać!!! - Warknięcie, które z siebie wydobyła, wystraszyło Naruto. Odsunął się od niej na znaczną odległość, by móc w spokoju wypić czekoladę przygotowaną przez przyjaciółkę. Tsunade siedziała zbulwersowana i przeklinała w myślach Mizukage.
~Przecież mogła mnie ostrzec!!!
Uchiha nadal wodził wzrokiem po kobiecie, która była obiektem jego westchnień. Przyglądał się jak ostrożnie otwiera szafkę na prawo od gazówki, po czym dłonią maca wszystko co znajduje pod ręką, przygryzając przy tym słodko wargę.
Uzumaki zaś z uwagą przyglądał się brunetowi szukając kolejnych oznak zadurzenia. Chyba największym tego symbolem był delikatny uśmiech na twarzy!!!! Z wrażenia aż zakrztusił się śliną, przez co zwrócił na siebie uwagę pozostałych. Jednak nie Haruno, która stała na palcach i dalej molestowała półkę. Widząc jej bezradność, Uchiha wstał i nie zwracając uwagi na baczne spojrzenie Kage i zszokowane przyjaciela, złapał Haruno za biodra i podniósł do góry.
W pomieszczeniu był słyszany krótki i wysoki kobiecy pisk, a zaraz za nim wiązanka przekleństw pod adresem ciemnookiego.
-Czego tam szukasz?
-Makaronu - wymamrotała różowa na twarzy. Senju z lekkim uśmiechem obserwowała obecną scenkę, zastanawiając się jakie są ich relacje po trzech tygodniach z dala od przyjaciół.
~Zapewne rozmawiali tylko ze sobą... Uchiha, Haruno i Uzumaki.
Blondyn miał przeogromną ochotę dopiec obojgu, ale wiedział co przeszła Sakura i co czuje do niej Sasuke, więc odpuścił.
Sama kunoichi nie wiedziała co się z nią działo. PONOWNIE rumieniła się na jego dotyk, a jej serce miało ochotę wyskoczyć z piersi.
-Uchiha postaw mnie.
-Nie masz makaronu.
-Powiedziałam coś! - Postanowiła dać temu kres.
-Dopóki nie weźmiesz makaronu, nie postawię cię.
-W- w ostatniej chwili ugryzła się w język, by nie wszczynać kłótni przy obserwatorach.
-Sakura. - Zaczęła Tsunade czując niezręczną sytuacje. - Nie powiedziałam ci wszystkiego...
Brunet postawił koleżankę, ale jej nie puścił, tylko przysunął bliżej siebie. Gdy zaczynała się szarpać, mocniej ją do siebie dociskał.
-Uchiha... - wyszeptała złowrogo, przez zaciśnięte zęby. Stała tak, że jedną dłoń miała wolną, i to jej akurat ani Naruto, ani Tsunade nie widzieli. Złapała nią za udo mężczyzny wbijając w nie swoje paznokcie. Lekko się spiął, ale to wszystko.
-Jak już mówiłam, nie wiesz wszystkiego. Gdy leżałaś nieprzytomna po ostatniej wojnie, do twojego gabinetu zakradła się pewna osoba. Napastnik chciał się ciebie pozbyć w najbardziej ohydny sposób. Gdy leżałaś nieprzytomna - wyjaśniła młodszym.
Sakura na te słowa zbladła. Uchiha poczuł jak puściła jego nogę, a sama zwiotczała w jego ramionach. Odchyliła delikatnie głowę do tyłu i umieściła ją w zagłębieniu jego szyi. Naruto z otwartymi ustami przysłuchiwał się Hokage. „Gdzie on do cholery wtedy był??!!!" Sasuke również zmarszczył brwi i przytulił do siebie kunoichi. W tym momencie paczka z makaronem wypadła jej z dłoni i z głuchym tąpnięciem odbiła się od posadzki.
-Złapaliśmy go... - mówiła Tsunade zmieszana reakcją uczennicy. - Nazywał się Toru Yamashito.
Teraz to przesadziła. Haruno miała ochotę zwymiotować, gdy usłyszała imię znajomego. Wiedziała, że napadł na Kiri, ale żeby zrobić zamach na jej życie. Poczuła pod powiekami słone łzy, które zaraz znalazły ujście. Uchiha również nie poczuł się najlepiej. Na początku przeszył go niewyobrażalny gniew, na tego osobnika, który był „przyjacielem" różowowłosej, a który chciał ją zabić. Haruno tak bardzo mu zaufała, a ten ją zdradził. Miał też pretensje do dziewczyny za taką łatwowierność. Jednak, gdy ujrzał jej różowe policzki, po których płynęły grube krople słonej wody, poczuł współczucie i z całych sił przytulił ukochaną do siebie. Poczuł jak zacisnęła drobne piąstki na jego koszuli. Wtulił głowę w jej puszyste włosy, nie przejmując się obecnością innych gości.
Naruto siedział zdenerwowany i osłabiony informacją jaką przed chwilą usłyszał. Nie sądził, że ktoś kto może mieć tak bliskie kontakty z daną osobą - w tym wypadku Haruno - będzie chcieć ją zaatakować. To nie mieściło mu się w głowie. Zaraz jednak pomyślał o kimś kto przeżył coś podobnego. Sasuke przytulał kobietę i pustym wzrokiem patrzył na podłogę.
~Boże, a jakby coś jej się stało?
Melancholijność panująca w kuchni nie spodobała się Tsunade. Kobieta postanowiła więc szybko wszystko wyjaśnić i zabrać Haruno na badania.
-Niestety jest jeszcze coś.
-Co?
-Yamashito zbiegł. A właściwie ktoś mu w tym pomógł. - dokończyła wstając.
-Gdy wysłałaś nas na misję do Kiri - zaczął Sasuke. - Sakura musiała ustalić wszystko co było związane z napastnikiem, który okradł Archiwum. Był nim właśnie Toru Yamashito.
Tsunade stała zszokowana.
-A skąd wiedzieliście, że to on?
-Sakura znała się z nim z Suny.
-Aha - dodała widząc stan uczennicy.
-Pytanie: kto mu pomógł?
To zadawali sobie wszyscy w pomieszczeniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top