22 Z kobietami trzeba delikatnie

W gabinecie Hokage panowała niezwykle spięta atmosfera. Tsunade chodziła od biurka w stronę drzwi i z powrotem, stukając obcasami o posadzkę, co mocno niepokoiło Shizune. Brunetka siedziała na krześle, trzymając na kolanach Tonton i zastanawiała się, co spowodowało dziwne zachowanie przełożonej. Śledziła wzrokiem „spacer" Tsunade, jakby ta w każdej chwili mogła wyskoczyć z siebie. Dosłownie.

-Nie no, dłużej nie wytrzymam! - krzyknęła blondynka i wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami. Shizune nie mając wyjścia, pobiegła za Kage, nawołując ją.

-Tsunade-sama. Co się stało? Tsunade-sama! - pytała schodząc po schodach na niższe piętra.

-Żadnych wieści od Sakury. To się stało! - krzyczała blondynka wychodząc z budynku i krocząc główną ulicą, zmuszając przy tym spacerowiczów do przepuszczenia jej.

-Wiesz przecież, że nie pojechali tam zwiedzać, tylko pracować. Pewnie nie mają czasu nawet posiedzieć razem... - Głos Shizune nabierał mocy z każdym wypowiedzianym słowem. Kobieta wydawała się wierzyć w ich wartość, jednak władczy i mroźny wzrok głowy wioski spowodował, że straciły na swej mocy, a Shizune nie dokończyła zdania.

Tsunade wznowiła chód, a brunetka widząc kierunek obrany przez nią zamarła.

-Miałaś więcej nie pić - powiedziała zła, a świnka znajdująca się w jej ramionach, potwierdziła to chrumknięciem.

-Dzisiaj muszę.

Shizune wiedząc, że nic więcej nie zdziała ruszyła za kobietą, by choć trochę jej upilnować.

*~*~*

W Kiri-gakure panował całkowicie odmienny nastrój. Tutaj wielu ludzi było zadowolonych i spokojnych. Jedni radowali się z wyniku wojny, inni z szybkiej naprawy wioski, a jeszcze inni z bardzo niskiej liczby rannych i martwych. Wszyscy radowali się wygraną. Teraz jednak większość wioski spała, zbierając energię na dzień jutrzejszy. Mizukage odpoczywała w swoim domu, nie martwiąc się o napaść, jak i odsypiając ostatnią noc. Ona przeszła ogromny stres związany z ochroną sojuszników, którzy porwali się sami do walki.

W innej części wioski, konkretniej w hotelowym pokoju, budził się Naruto Uzumaki ze swojej długiej drzemki. Najpierw uchylił jedno oko, później drugie, aż w końcu starał się nie mrugać. Jego gardło zaschło, przez otwarte usta podczas snu. Przejechał językiem po podniebieniu a następnie po wargach. W pokoju było ciemno, a dostrzegalne były zaledwie kontury. Jego niebieskie oczy skierowały się w lewo, gdzie powinien spać Sasuke. Uzumaki przypatrywał się przyjacielowi, póki nie dostrzegł drugiej osoby znajdującej się na łóżku. Nie ruszając się, nawet nie oddychając przyglądał się postaciom na meblu. Dopiero po chwili zauważył, że z poduszki na podłogę spływa kaskada bujnych i długich włosów. Uzumaki niestety nie potrafił rozróżnić koloru. Oparł się na lewym ramieniu i ze zmrużonymi powiekami wlepiał niebieskie tęczówki w łóżko przyjaciela. Nagle mężczyzna się poruszył, łapiąc dziewczynę i przytulając do siebie przełożył na drugą stronę mebla. Uzumaki na ten gwałtowny gest odsunął się w tył, opierając przy okazji o zimną ścianę. Dreszcz objął jego ciało. Blondyn powoli wstał i na palcach podszedł do Sasuke. Delikatnie odsunął leżące rzeczy, po czym nachylił się nad osobnikami. Jego źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, gdy ujrzał różowowłosą kobietę, o zielonych oczach.

~Sakura-chan?
Uśmiechnął się na myśl, że jego przyjaciele śpią w jednym łóżku, po czym pokiwał głową w swój charakterystyczny sposób i ruszył do łazienki. Teraz jednak, gdy poznał osobę, która spała z jego przyjacielem, nie zachowywał się tak cicho jak przystało na czwartą rano. Pewnym krokiem ruszył do łazienki wziąć prysznic, gdy stało się coś niespodziewanego.

Sasuke zerwał się ze snu, szukając wzrokiem źródła jego gwałtownej pobudki. Czerwień Sharingan przeszyła pokój trafiając prosto na blond czuprynę, która leżała na podłodze między ciuchami. Prychnął i ponownie zaszył się pod kołdrą. Nakrył się po samą szyję, a głowę wtulił w poduszkę. Jego, na powrót, czarne oczy przyjrzały się różowej głowie, która przylegała do jego ciała. Sakura westchnęła i coś mruknęła, po czym ponownie znieruchomiała. Sasuke prowadzony impulsem (ponownie) pocałował dziewczynę, tym razem jednak w czubek głowy. Przytulił ją mocniej do siebie i wciągnął jej zapach, całkowicie ignorując przyjaciela, który nerwowo kręcił się po pokoju. Miał zamiar jeszcze trochę poleżeć w łóżku z dziewczyną, jednak blondyn robił co w jego mocy by ją zbudzić.

-Sasuke wyjaśnisz mi. - Zaczął Naruto, o ton wyższy niż powinien.

-Zamknij się. Chcesz ją obudzić?

-Nie, nie... - mruknął zrezygnowany osiemnastolatek i ze spuszczoną głową ruszył do toalety. Gdy tylko zniknął za drzwiami, Uchiha ponownie zamknął oczy. Ten stan nie trwał długo, gdyż po chwili ponownie rozległ się łomot. Sasuke westchnął, wiedząc, że już nie zaśnie. Zamiast tego oparł głowę na różowych włosach przyjaciółki i zamyślił się.

Pamiętał dokładnie jak Itachi go instruował co do postępowania z Haruno. Nie chciał tego słuchać, ale najwyraźniej technika działała.

-Tobie to jak małemu dziecku! - warknął Itachi. - Z kobietami trzeba powoli i delikatnie. Co prawda Sakura jest typową kobietą shinobi, tak? - zapytał retorycznie. - Twarda i niezależna, ale mimo wszystko to kobieta."

Sasuke siedział wtedy z bratem w kuchni. Było to niedługo przed imprezą organizowaną dla Haruno, a starszy Uchiha akurat wracał z misji. Tsunade tak jak obiecała, dawała im zadania, jednak nie były one oczekiwaniami młodych mężczyzn, którzy lubią ostrą jazdę. Zamiast misji, na której mogliby się wyszaleć i zabawić, muszą wykonywać najprostsze zadania. Mieszkańców dzielnicy klanu Uchiha niezmiernie to denerwowało. Ale co mogli zrobić?

„-Nikt cię nie pytał o zdanie - warknął Sasuke, nie będąc zdolnym, do innej zaczepki.

-Przecież widzę jak się męczysz...

-Śmieszny jesteś - parsknął karooki tracąc cierpliwość do brata."

Itachi pił herbatę, wiedząc, że zaraz pójdzie spać, młody natomiast jadł śniadanie, jednak spodziewając się jaki tor przybierze rozmowa, szybko pochłonął jedzenie i ruszył do pokoju. Na zakończenie rozmowy usłyszał jeszcze:

-Pamiętaj! Sakura mimo wszystko to delikatna kobieta..."

Rady Itachiego były mądre i przydatne, Sasuke zastanawiał się jednak dlaczego tak bardzo mu pomagał... No i rozmowa jego z dziewczyną po tejże imprezie.

-Przecież pamiętasz co ci wczoraj powiedziałem...?"

To zdanie nic nie mówiło brunetowi, ale ona dziwnie zareagowała. Rumieniec pokrył jej całą twarz, oczy wyrażały szok i... strach. Tak, to był strach. Dodatkowo mocno się spięła, a chwilę później zniknęła z pokoju. To była dziwna mieszanka, która nie wróżyła nic dobrego. Sasuke westchnął zrezygnowany. Zastanawiał się jak wyciągnąć od dziewczyny, jej rozmowę z jego bratem, jednak nic racjonalnego nie przychodziło mu do głowy.

Nagle w pokoju pojawił się Uzumaki, od którego „promieniowało" ciepło. Wyszedł w samym ręczniku, czego ani śpiąca Sakura, ani odwrócony Sasuke nie widzieli. Zabrał jakieś ciuchy i ponownie zniknął w łazience. Mruczał też coś pod nosem, lecz Sasuke tego nie usłyszał. Niestety, przez zajęte ręce, za mocno przesunął nogą drzwi i te trzasnęły, budząc Haruno.

-Debil - warknął Uchiha, widząc wolno unoszące się powieki jedynej kobiety w pokoju. Uważnie przyglądał się dziewczynie, która lekko zamrugała, a następnie przeciągnęła się. Położyła się na wznak i przyswajała fakty. Najpierw „patrzyła" na sufit, a po chwili złapała dłoń dziewiętnastolatka, która leżała na jej brzuchu. Sasuke uniósł brwi, zdziwiony wykonanym gestem.

-Chcesz jeszcze spać, czy wstajesz? - Gdy głos dotarł do uszu różowowłosej, po ciele dziewczyny przeszedł dreszcz. Wtem do dusznego pokoju wszedł blondyn, hałasując na wszelkie możliwe sposoby. Im bardziej chciał być cichy, tym dźwięk nasilał się. Jego zachowanie było odwrotnie proporcjonalne do zamierzeń.

-Sasuke, Sakura śpi? - wyszeptał chłopak siadając na łóżku i wycierając włosy.

-Nie. - Zachrypnięty dziewczęcy głos odbił się echem po pokoju.

Czuła się zażenowana na wspomnienie wczorajszego dnia, którego prawie w całości spędziła z Sasuke. Nie wiedziała, dlaczego tak reagowała, a tym bardziej co on odwalał względem niej. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek taki był, a to prowadziło do tego, że czuła się niekomfortowo w jego towarzystwie. Nie wiedziała czy jego zachowanie brać za okazanie czułości czy nachalstwa. Chociaż z drugiej strony jedno nie wykluczało drugiego, zwłaszcza w jego przypadku.

Złapała się jedną ręką za głowę i wplotła palce w pasma włosów. Miała zamiar być wobec niego nieczuła, a zamiast tego spędza z nim więcej czasu, niż ustawa przewiduje.

-Sakura dobrze się czujesz?

-Nieee... - wymamrotała naciągając na siebie kołdrę, jednocześnie puszczając dłoń czarnookiego.

Zdziwiony zachowaniem Naruto, podszedł do łóżka, na którym leżeli przyjaciele i nachylił się nad Uchihą patrząc na dziewczynę.

-Sakura-chan... Może powinnaś zostać cały dzień w łóżku? Odpocząć, przeleżeć... - Przedstawiał swoją tezę chłopak, mówiąc dziwnie spokojnym głosem.

Uchiha wtem przypomniał sobie jak dzień wcześniej stawił się medyk, któremu jednak odmówili. Trzeba było się zgodzić... Pluł sobie teraz w brodę. Ze zmarszczonymi brwiami usiadł, zmuszając blondyna do odsunięcia się.

-Może chcesz, żeby ktoś cię zbadał? - zapytał Uchiha. Sakura delikatnie się poruszyła. Spojrzenie mężczyzn zrównało się, po czym Naruto poparł słowa przyjaciela.

-Niee...

-To co ci jest?

-Niedobrze mi - mruknęła różowowłosa nie ruszając się. Sasuke westchnął i usiadł na łóżku, tyłem do kobiety. Narzucona pomarańczowo-czarna bluza na ramiona sugerowała gotowość chłopaka, który oparł się o ścianę.

-Sakura? - Głos Naruto zawierał odrobinę smutku, a gdy Sasuke ją wyłapał, spojrzał na niego niezrozumiale. - Jak oczy?

-Bez zmian. Nadal widzę szarość - wymamrotała dziewczyna beznamiętnym głosem. Jak to było możliwe, że nie widzi???? Czyżby zwykłe jutsu miało aż tak duży skutek???

-Aha... A potrzeba ci czegoś? - zapytał uprzejmie Uzumaki, podchodząc bliżej kobiety. Przez chwilę panowała cisza, którą dziewczyna jednak przerwała. Bez pośpiechu obróciła się w stronę pokoju i skierowała głowę w stronę, gdzie znajdował się Uzumaki.

-Naruto... Jak mógłbyś wytrzasnąć czajnik elektryczny... Byłabym wdzięczna. - Jej głos był słaby i zmęczony.

-Tak jest! - Zasalutował i zaczął grzebać po szafkach.

-Tu nie ma. Już sprawdzałem - wyjaśnił Sasuke wyrażając swoje zdanie w tej kwestii. Owszem już tu szukał, bo sam chciał skorzystać.

-To-

-W recepcji... - powiedzieli Haruno i Uchiha.

Blondyn nie tracą czasu wystartował i wyleciał z pokoju. Drzwi tylko trzasnęły i zrobiło się przerażająco cicho. Sakura powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Uchiha widząc tą czynność, przekręcił się do młodej kobiety, która oddychała głęboko, by nie zwrócić. Po namyśle wiedziała dlaczego tak jest. Ona nie może jeść późno, bo takie właśnie są konsekwencje. Uchiha ciemnymi tęczówkami śledził ruchy dziewczyny. Najpierw poprawiła lewy rękaw, który opadł ukazując ramię, później dziewczyna ostrożnie przesuwała się na miejsce koło chłopaka. Brunet uśmiechnął się na widok długich nóg, które były idealnie ukazane, przez krótką koszulkę, która dodatkowo podwinęła się. Rękoma podparła się i zsunęła nogi na podłogę, zaraz jednak złapała włosy w dłonie i zaczesała do tyłu.

-Gdzie są moje ubrania? - mówiła z głową skierowaną przed siebie. Sasuke przyjrzał się dziewczynie, a gdy stwierdził, że nie jest z nią dobrze, ruszył w stronę szafki, koło której leżały ciuchy ich obojga.

-Zaprowadzić cię do łazienki?

-Nie. Wczoraj zapamiętałam drogę - wyszeptała malinowymi ustami i uważając powoli poszła do celu. Uchiha za ten czas przebrał się w pokoju. Nie było mu potrzebne światło, gdyż na dworze powoli jaśniało, wpuszczając przez szpary w zasłonie odrobinę promieni słonecznych. Nagle chłopak usłyszał za drzwiami bieg. Dźwięk był coraz głośniejszy. Brunet skierował oczy na blondyna, który wbiegł do pokoju, uderzając drzwiami o ścianę. Zaintrygowany spojrzał w stronę łazienki. Zastanawiał się czy zaciekawiona Haruno wyjrzy czy będzie miała na to totalną olewkę i będzie kończyła swoje sprawy.

-Dali mi to. - wysapał blondyn wskazując na trzymany przedmiot, którym o dziwo był czajnik. W niektórych kwestiach Uzumaki potrafił zachować powagę, innym razem nic takiego jak rozwaga nie wchodziło w grę. Szybko zamknął drzwi i pełen energii skierował się w stronę okna przy okazji zapalając światło. - Co tu tak ciemno?! Czy wyście poszaleli? - krzyczał chodząc w tę i z powrotem, robiąc rozgardiasz w pokoju. Tak jakby wcześniej przeszkadzał mu brak światła.

-No i czemu się tak drzesz? - zapytała Sakura, która stała w pokoju przebrana w ubrania wczoraj wybrane jej przez bruneta.

-Sakura!

-No to ja... - powiedziała zrezygnowana i założyła ręce na klatce piersiowej. - Masz to o co cię prosiłam? - zapytała i usiadła na łóżku blondyna.

-No tak, tak. - Podbiegł do niej i również zajął miejsce na meblu, przy okazji wręczając biały przedmiot dziewczynie. Sasuke widział uniesione różowe brwi i lekko rozchylone usta osiemnastolatki. Nie dziwił się jej reakcji, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, iż ich przyjaciel to ostatni kretyn. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wstał i wyrwał jej czajnik z dłoni, po czym jedną część podłączył do kontaktu znajdującego się nad stołem, a z drugą wszedł do innego pomieszczenia.

-Naruto... - zaczęła i skierowała swe zielone oczy w stronę rozmówcy. Blondyn zmartwił się na widok beznamiętnych oczu koleżanki. Przerażały go trochę i czuł się nieswojo. - Jesteś totalnym debilem - powiedziała czochrając blond czuprynę. Uzumaki rozmyślając o jej „dolegliwości" nie skumał od razu zaczepki, gdy to jednak nastąpiło, żachnął się i strzelił focha. - Ale mimo wszystko cię kocham - powiedziała i przytuliła się do ciała mężczyzny. W tej samej chwili z łazienki wyszedł brunet z czajnikiem napełnionym wodą. Zamarł na widok, jak i wyznanie kobiety, która mu się podoba. Ciężko mu było się przyzwyczaić do takich rozmów. Od powrotu zastawał ich w dwuznacznej sytuacji, jednak wiedział, że to TYLKO przyjaźń i nie ma się o co martwić. Po prostu Sakura nigdy za czasów (starej) Drużyny Siódmej by czegoś takiego nie powiedziała. A tym bardziej nie przytuliłaby Naruto o tak, bez powodu. O ile w ogóle.

Sasuke nastawił czajnik i oparł się o stół bacznie lustrując osoby będące w pokoju. Uzumaki ubrał się lekko, mimo nadchodzącej jesieni, zaś Sakura słodko wyglądała w zielonym podkoszulku i spodniach shinobi. To było połączenie jej uroku i słodkości, którą (mimo wszystko) posiadała, z pewnością siebie i siłą wojownika. Dziwna mieszanka. Nagle do nozdrzy Sasuke dotarł znajomy zapach kwiatów. Skupił się mocniej i zorientował się, że to Haruno tak pachnie. Uniósł kąciki ust ku górze, jednak zaraz je opuścił, gdy niebieskie tęczówki wpatrywały się w niego.

-No i co się gapisz?

-A ty z czego się szczerzysz? - Nie odpowiedział, ale dostrzegł błysk w niebieskich oczach. - A może jesteś zazdrosny?

Uchiha prychnął i przyglądał się ruchom dziewczyny.

-Niby z jakiego powodu?

Naruto nie zdążył odpowiedzieć, bo Sakura delikatnie zsunęła się na podłogę. Chłopak aż rwał się do pomocy całkowicie zapominając o wcześniejszej rozmowie, jednak jego zapał został „delikatnie" ugaszony pięścią kobiety. Siadła po turecku i zaczęła tworzyć pieczęcie. Sasuke rozpoznał w nich technikę przywołania i faktycznie, po chwili w pomieszczeniu, po opadnięciu dymu, widać było białe ciałko ślimaka o względnie normalnych rozmiarach.

-Sakura-san?

-Witaj Katsuyu-sama.

-Tsunade się o ciebie zamartwia. Zostałam tak nagle odwołana, że nie bardzo wiedziałam co o tym wszystkim sądzić.

-Wiem i przepraszam - powiedziała dziewczyna kłaniając się zwierzęciu. Chłopcy uważnie śledzili wzrokiem każdy ruch rozmawiających, by nie przeoczyć ważnych gestów. - Zabrakło mi energii i niestety sprawy potoczyły się jak potoczyły. - Gestykulowała rękoma.

-Jak oczy?

-Niestety bez poprawy.

-Mam o tym zawiadomić Tsunade-sama, by była przygotowana na wszystko, czy chcesz to zostawić sobie na koniec?

Sakura lekko spuściła głowę zastanawiając się nad decyzją, a za ten czas Uchiha zdjął czajnik.

-Powiedz jej to teraz - wymamrotała cichutko i podniosła głowę na ślimaka znajdującego się na łóżku Uchihy. Haruno bardzo dobrze wyczuła organizm Katsuyu, mogła więc bez problemów rozmawiać z nią, nie ignorując jej jednocześnie. - Powiedz jej, ale zrób to w takim momencie, w którym będzie miała dobry humor. Dobrze?

-Dobrze. A teraz powiedz, po co mnie wezwałaś? Wątpię, że na zwykłe pogaduchy.

Dziewczyna delikatnie skinęła głową.

-Owszem, masz rację. Potrzebuję kilka ziół. - Głos dziewczyny był ugaszony. Nie zawierał ani grama energii i brzmiał jakby dochodził z głębin oceanów.

Ślimak w jednej chwili wypluł duży zwój, który opadł prosto w ramiona kobiety. Na twarzy Uzumakiego pojawiło się zniesmaczenie. Zmarszczył brwi i wygiął usta w grymasie obrzydzenia. Natomiast twarz Sasuke pozostawała beznamiętna, jednak widząc reakcję przyjaciela, prychnął. Teraz Uchiha wiedział, po co była jej potrzebna gorąca woda. No i wyjaśniło się dlaczego Tsunade to właśnie jej zleciła przyrządzenie serum prawdy dla nich. Sakura złamała pieczęć i rozwinęła zwój, a w tym czasie ślimak zniknął. Oczom zebranych ukazały się pieczęcie, których w owej rzeczy było mnóstwo. Zadziwiony Naruto jak i Sasuke podeszli bliżej uważnie lustrując rzecz trzymaną przez dziewczynę.

-Który mi pomoże? - zapytała „swoim" głosem.

-Ja!!!! - Blondyn momentalnie ukląkł po lewej stronie właścicielki zwoju i nachylił się do niej.

-Patrz Naruto. Każda pieczęć ma swój numer. - Sasuke podszedł jeszcze bliżej zaciekawiony zdobyczą. Ciekawiło go jakie tam były zioła, skoro miała je Katsuyu, w dodatku były zapieczętowane i chronione. Uchiha ujrzał rzędy pieczęci. Każda osobna miała rozmiar dłoni, a na szerokości zwoju było ich siedem. Sasuke nie wiedział jak daleko ciągnęły się zapasy roślin. - Musisz znaleźć mi numer osiem... - Uzumaki wskazał podany i spojrzał na kobietę, która wyciągnęła dłoń w jego kierunku. Osiemnastolatek ją złapał i położył palce na wybranym fragmencie materiału. Młoda kobieta drugą dłoń podniosła na wysokość twarzy i ugryzła palec, który później skierowała na daną pieczęć. Po sekundzie znad zwoju uniósł się dym i ukazała się zielona roślinka w pomarańczowej doniczce. Sasuke zaśmiał się z miny Uzumakiego. Naruto bowiem wyglądał jakby ujrzał zielonego kosmitę, który chodzi w kitlu lekarskim i pracuje na budowie.

-Sakura-chan!!! To można zapieczętować rośliny?!

-Nie drzyj się! Tak, można. Trzeba tylko wiedzieć jak - powiedziała już spokojnie i delikatnie dłońmi szukała płatków „chabazia". Gdy już poczuła pod palcami listki, zerwała dwa i ułożyła kawałek na prawo od siebie. Sasuke przykląkł akurat naprzeciw zbieranych ziół. Nagle roślina zniknęła, a w jej miejscu pojawiła się pieczęć. - Teraz znajdź dwadzieścia cztery.

Naruto przesuwał wzrokiem po kolejnych symbolach, w poszukiwaniu magicznej liczby, jednak zbyt długo nie mógł się doszukać.

-Tu jest - powiedział Sasuke i złapał dłoń Sakury, po której przeszedł dreszcz. Uchiha mimowolnie uniósł kąciki ust do góry. Był zadowolony, że dziewczyna tak zareagowała na jego dotyk. Sama Sakura pluła sobie w brodę z tego powodu. Miała się wyzbyć uczuć do niego, a tu taki odpał. Chciała sobie strzelić z liścia, ale wyszłaby na wariatkę.

-Sasuke, z czego znowu się cieszysz? - Brunet skamieniał na słowa przyjaciela.

~Ten idiota jak zwykle musi coś odwalić.
Krzyczał w myślach.
-A co ciebie to interesuje?

-Chciałbym po prostu wiedzieć.

-Nie-

-CISZA!!! Do cholery kłóćcie się gdzie indziej! Jest mi niedobrze, czuję się źle i mam ochotę się zrzygać!!! Dajcie mi te zioła i spadajcie - warknęła zła i założyła ręce na klatce piersiowej. Chciała zmienić tor rozmowy bo (o zgrozo) czuła się zażenowana. Chłopcy w jednej chwili spoważnieli i zabrali się do roboty. Tym razem Uchihę jednak ubiegł Naruto i sam wskazał podaną pieczęć.

Teraz chłopcy ujrzeli dwa razy większego kwiatka. Długa łodyga, cienkie listki i ogromny kwiatek z białymi płatkami, od razu uświadomił mężczyznom z czym mają do czynienia.

-Rumianek?

-Tak.

-A to wcześniejsze?

Sakura „spojrzała" na blondyna z uniesionymi brwiami.

-Nie czujesz zapachu.

Wtem Sasuke również się zaciągnął. Do ich nozdrzy doszła świeża woń.

-Mięta - mruknął brunet ze wzrokiem umieszczonym nad ramieniem blondyna. Kątem oka widział kiwnięcie głowy Sakury, która teraz zrywała kilka kwiatków.

Dziewczyna przywołała z pomocą Naruto jeszcze zioła spod numerów: trzydzieści dwa - melisę, pięćdziesiąt pięć - świetlik lekarski, siedemdziesiąt dziewięć - nagietek lekarski, osiemdziesiąt - szałwię, sto dwadzieścia cztery - chaber bławatek i sto sześćdziesiąt pięć - piołun.

Ponownie przywołała Katsuyu.

-Dziękuję - mruknęła gdy ta połknęła zwój. - Czy mówiłaś-

-Tak. Wpadła w straszny szał, ale ucieszyła się, że są od was jakiekolwiek informacje. - Wcięła się w zdanie ze śmiechem.

-Jak mniemam Shizune mieszała w tym palce... - Sakura miała rację. To dzięki niej Tsunade uspokoiła się i nie szalała jeszcze bardziej.

Kilka minut później, Sakura stała przy stoliku i parzyła ziółka w dwóch różnych pojemniczkach. W zielonym kubku był płyn z mięty pieprzowej, rumianku i melisy. Było tam go na dwa łyki, gdyż Sakura więcej by nie wypiła. Stężenie było wysokie, przez co smak nieprzyjemny, choć ziołowy zapach zachęcał. W niebieskim kubku był okład na oczy z reszty zebranych roślin i również rumianku. Teraz trzeba było poczekać, aż oba napary się zaparzą. Dziewczyna odwróciła się tyłem do stołu, przy okazji dotykając ramionami stojących po obu jej stronach mężczyzn, którzy wielce zaciekawieni przyglądali się jej wyczynom. Ciemne jak i niebieskie tęczówki patrzyły na oddalającą się kobietę. Dziewczyna usiadła na łóżku, po czym padła na nie, a ręce położyła na brzuchu, podczas gdy nogi zwisały z mebla. Osiemnastoletni Naruto usiadł obok niej, ciągle zmartwiony stanem Sakury i to było po nim widać.

-Hej... Dlaczego wy w ogóle spaliście w jednym łóżku?

Stojący Sasuke nie ruszył się nawet o milimetr, w oczekiwaniu na odpowiedź dziewczyny.

-Chciałam spać z tobą, ale rozwaliłeś się jak nie wiem, to co miałam zrobić - mruknęła ciągle nieświadoma obecności klucza do jej pokoju.

-Trzeba było się jakoś wcisnąć, a nie musiałaś spać z tym zboczeńcem! - Zezłoszczony wskazał na dziewiętnastolatka, który prychnął. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Zdziwiony Naruto patrzył na Sakurę jak na obiekt niezidentyfikowany, zaś Sasuke radował oczy widokiem uśmiechniętej kobiety jak i jej falujących piersi. W tej chwili Naruto miał całkowitą rację, mówiąc o nim jako o zboczeńcu. Ale to tylko teraz. Więc wyjątki nie są brane pod uwagę.

Sam niebieskooki przyglądał się przyjaciółce, u której już dawno nie widział TAK dobrego humoru.

-Naruto! Spadałeś z łóżka po obu stronach, mimo tego, że spałeś sam! Po za tym kto jak kto, ale zboczeńcem to ty tu jesteś największym.

-Eeeee. - Teatralnie nabrał powietrza i złapał się za serce. - Ranisz mnie.

-A gdzie tam - powiedziała dziewczyna i wstała. Powolutku skierowała się w stronę stolika. Gdy dłońmi zaczęła wyszukiwać kubków, Uchiha pomógł jej nakierować palce. Najpierw w ruch poszedł pojemnik zielony z naparem na żołądek. Sakura szybkim ruchem przyłożyła kubek do ust i pochłonęła jego zawartość, krzywiąc się. Listki zostały na dnie i nie wyglądały apetycznie. Z pewnością gdyby Sakura to ujrzała zwróciłaby wypity przed chwilą napój. Przez chwilę zmagała się z niedobrym smakiem, ale wzięła się za siebie. Z kabury, którą miała ze sobą od początku, i która teraz była brudna i zniszczona i leżała na stole, wyciągnęła zapakowaną gazę. Rozpakowała ją trzęsącymi się dłońmi i zamoczyła w naparze. Z kubkiem podeszła do łóżka Uzumakiego i usiadła obok „właściciela". Delikatnie by nie zmoczyć niczego, wyciągnęła i wycisnęła gazę, i nałożyła na zamknięte oczy. Kubek zaś wcisnęła blondynowi, by odniósł na blat. Sasuke w tej chwili wyłączył światło, gdyż na zewnątrz było bardzo jasno.

-Ach... - westchnięcie wydobyło się z malinowych ust kunoichi. Naruto położył głowę na kolanach dziewczyny, która tylko głaskała jego włosy. Sasuke spoczął na swoim łóżku. Jednak nie długo panowała ta spokojna atmosfera.

-Sasuke?

-Hm?

Mężczyzna spojrzał karymi tęczówkami na dziewczynę. Zastanawiał się czego może się po niej spodziewać. I faktycznie, ona zadała takie pytanie, że go zamurowało. Usiadł zdezorientowany na łóżku podpierając się rękoma o materac.

-Załatwiłeś klucz, czy wchodziłeś przez okno do mojego pokoju?

-Dostałem klucz - rzekł spokojnie, czekając na wybuch, który zaraz nastąpił. Spodziewał się go, tak jak tego, że będzie wściekła.

-To dlaczego nie zaprowadziłeś mnie do pokoju?!

-Wolałem cię mieć na oku - powiedział beznamiętnie wpatrując się w różowowłosą. To prawda co powiedział. Jego zdaniem była bezpieczniejsza w jednym pokoju z nim lub Naruto, a tym bardziej z nimi obydwoma naraz.

-Czy ty sobie ze mnie jaja robisz?! - Zacisnęła dłonie.

-Ale Sakurciu on ma rację. Dobrze zrobił, że cię tu zabrał. - Zabrał stronę przyjaciela.

-Nie jestem dzieckiem! - warknęła ciągle trzymając opatrunek na powiekach. Mimo podniesionego głosu i nerwów, dbała o ranne oczy.

-Ale nie widzisz! - argumentował Naruto, za co dostał po głowie.

-Potrafię o siebie zadbać! - krzyknęła znowu dziewczyna, zakładając ręce na piersi.

-Byłaś zmęczona i słaba... - nie dokończył, gdyż blondyn na niego poleciał. Dosłownie. Sakura słysząc zakazane słowo, złapała pierwsze co miała pod ręką - Naruto miał w tej chwili pecha - i rzuciła w stronę bruneta. Obaj chłopcy wylądowali na ścianie, wgniatając ją. Jęki i stęki przeszywały pokój. Głównie pochodziły one od Uzumakiego. Wściekła podeszła do mężczyzn, zatrzymało ją łóżko, na które prawie padła, i jednego i drugiego złapała za kark i przytrzymała przed swoją twarzą. Jak wyczuła, który to blondyn to rzuciła nim w kierunku okna. Sasuke złapał ją za rękę, chcą się uwolnić. Dźwięk tłuczonego szkła rozszedł się po pokoju. Palcami złapała jego włosy, a twarz przybliżyła do swojej. Oddychając ciężko wyszeptała: - Nigdy nie mów o mnie SŁABA. Rozumiesz Uchiha?

Sasuke wiedział, że trafił w czuły punkt, ale nie spodziewał się, że aż tak.

-Sakura spokojnie - powiedział i złapał za drugą rękę. - Nie to miałem na myśli... Byłaś wyczerpana. Chciałem byś była blisko mnie - tłumaczył z marnym skutkiem brunet.

-Jasne. Od razu powiedz, że nie nadaję się do niczego!

-Przestań! - warknął zły słowami koleżanki. - Nic takiego nie powiedziałem!

-Ale tak pomyślałeś! Na pewno! - krzyknęła zła. Oczy miała mokre, tylko Sasuke nie wiedział czy to łzy, czy ten cholerny napar. To było nieprzyjemne patrzeć w oczy, które nic nie wyrażały, podczas gdy słowa raniły. Żadne z nich w tej chwili nie przejmowało się Uzumakim, który był bóg wie gdzie.

-Przestań sobie coś wymyślać! Do cholery jasnej. - Nie wytrzymał i delikatnie wprowadził ładunek elektryczny w ciało dziewczyny. Ta zszokowana pisnęła i odskoczyła od chłopaka. Jednak zrobiła to z takim impetem, że przewróciła się i uderzyłaby o kant łóżka, gdyby nie refleks Sasuke. - Kurwa, gdybym tak uważał, to czy pozwoliłbym ci spać ze sobą w łóżku?! - powiedział i posadził ją sobie między nogami na podłodze. Była lekko spięta przez ten niespodziewany „atak" na jej życie. - Gdybym faktycznie myślał o tobie jak o ciężarze, to czy chciałbym z tobą spędzać tyle czasu? Raz powiedziałem złe określenie, a ty już się denerwujesz.

-A dziwisz się mojej reakcji?! - warknęła odskakując od bruneta, uderzając się przy okazji o drewnianą część łóżka Naruto. Sasuke w pierwszej chwili chciał pomóc poszkodowanej, jednak kolejne zdanie mu to uniemożliwiły. Sprawiły, że przypomniał sobie o przeszłości, która mimo wszystko bardziej bolesna była dla niej samej. - Jak mnie traktowałeś gdy byliśmy w wieku Konohamaru? Pomiatałeś mną ZAWSZE.

-Sakura. - Wymieniona osoba wstała i obróciła się do wyjścia. - Wtedy... Kobieto jak się zachowywałaś? Sama prowokowałaś i dochodziło do takich sytuacji.

Haruno stała zszokowana na środku pokoju i nie wiedziała co powiedzieć. Ramiona zaczęły się jej telepać. Była rozdarta w uczuciach. Jedna strona krzyczała: ubij dziada! To było dawno temu. Nie ma prawa cię teraz tak traktować... Ta strona była brutalna, ale drugie dno zdradzało chęć zaimponowania Sasuke. Była zła dlatego, że chłopak tak nisko ją oceniał, gdy chciała być zauważana i doceniania przez niego.

Druga strona była gorsza. Bezwzględna: ma rację, przecież taka byłaś! Zgódź się z nim. Co cię obchodzi jego zdanie... Ta strona była straszna, ale prawdziwsza. I bardziej odzwierciedlała teraźniejszą Sakurę. Przecież powinien jej być obojętny... Dziewczyna powoli odwróciła się w stronę chłopaka i z poważną miną postanowiła wszystko wyjaśnić. By nie było niedomówień.

-Masz całkowitą rację... - Jej spokojny głos ranił uszy Sasuke, który wolałby aby przyjaciółka krzyczała niżeli była oazą spokoju. - Byłam słaba, bezbronna i bezużyteczna... - mówiła z otwartymi oczami, w których nic nie było widać. Jakby jej dusza umarła. Można by rzec, że jej chwilowy(!) brak wzroku pasował do jej uczuć w tym momencie. Uchiha mimo wszystko czuł przerażenie widząc taką Sakurę. Od kiedy wrócił z bratem była wobec niego niemiła, oschła i wredna, ale nigdy nie CAŁKOWICIE obojętna. - Jestem irytującą dziewczyną, prawda Sasuke? - Jej głos był wyprany z uczuć.

Odwróciła się i podeszła do komody, na której podejrzewała, że znajduje się klucz. Mebel stał po lewej stronie drzwi, naprzeciw stołu, na którym leżały kubki i czajnik. Palcami delikatnie badała powierzchnię drewnianego blatu, a gdy wyczuła metalowy mały przedmiot z kółeczkiem, złapała go mocniej palcami, nie pozwalając na uwolnienie się go.

-Sakura?

Dziewczyna ruszyła w stronę drzwi, powoli sunąc stopami po podłodze. Czując, że jest blisko - to w końcu tylko metr - podniosła dłoń by złapać za framugę i w tym samym czasie kopnęła coś. Schyliła się w celu zbadania owej rzeczy, którą jak się okazało były jej buty. Jeszcze szczęśliwsza wyszła z pokoju, całkowicie ignorując nawoływania mężczyzny.

*~*~*

Kawałek dalej od hotelu, w jednej z kilku ocalałych restauracji, przebywał Naruto i krzyczał na cały personel, że chciał zjeść ramen i nic innego nie zamówi. Na nic są słowa, że takiego dania nigdy tu nie podawano. Uzumaki obiecał, że będzie tu siedział, dopóki nie podadzą mu jego kochanego jedzenia. Oparty rękoma na stole przyglądał się biegającym ludziom, w tę i z powrotem. Swoja drogą dziwiło go, że ledwo po szóstej można było zjeść w jakimś barze. Ciekawiło go czy to przez skutki wojny, czy tu zawsze tak jest. Oczywiście biedny Naruto nie doczytał napisu na szyldzie przed knajpą: OTWARTE 24H. Siedział teraz i zastanawiał się jak jego przyjaciele dogadują się. Była taka afera z Sakurą, tak się o nią zamartwiał, że nawet nie czuł głodu. Liczył na spokój gdy wróci. Miał nadzieję, że kryzys zażegnany. Nie wiedział, że teraz będzie jeszcze gorzej niż było do tej pory. Nie wiedział nic, o przebiegu rozmowy i tego co ona zmieniła. Położył głowę na blacie i z niecierpliwością czekał na posiłek, przez którego brak skręcało go w żołądku. Oderwał głowę zaraz od stołu i zaczął badać otoczenie. Naruto słynął z tego, że wszędzie było go pełno i nie potrafił usiedzieć zbyt długo w jednym miejscu - poza Ichiraku. Blondyn wystukiwał palcami rytm muzyki lecącej w tle. Ślinka ciekła mu bez przerwy, z powodu zapachów unoszących się po całym lokalu. Swoją drogą było nawet kilkoro ludzi. Zajmował stolik pod oknem. Przyklejony z lewej strony do szyby, zerkał kątem oka za kantorek w celu wybadania kelnerki, która niosłaby jego danie.

Najpierw przeszła blondynka o niskim wzroście. Uzumaki z wyczekiwaniem przyglądał się jej, jednak gdy go minęła, poczuł żal do niej. Jak to mężczyzna: wszyscy są winni, tylko nie on. Pomarańczowa bluza nie wyróżniała się zbytnio na tle ciepłych kolorów ścian. Beż, żółć, pomarańcz, czerwień i brąz nadawały restauracji przyjemną atmosferę. Oczywiście miły i kulturalny personel, również przyczynił się do takiego stanu rzeczy.

Nagle pojawiła się jakaś przeciętna szatynka, która z parującymi miskami na tacy ruszyła w stronę blondyna. Uzumaki mało nie zniósł jajka na widok jedzenia.

-Smacznego... - powiedziała zarumieniona i odeszła od stołu.

Naruto z ślinką cieknącą z kącików ust zabrał się za gorące jedzenie.

*~*~*

Przebywając w swoim pokoju, Sakura mogła spokojnie pomyśleć nad sytuacją, która wydarzyła się kilkanaście minut temu. Powoli chodząc po pomieszczeniu, dotykała palcami wszystkiego, orientując się gdzie co jest. Otworzyła komodę, by wyciągnąć czyste rzeczy, a te wrzucić do prania. Potrzebowała kąpieli na rozluźnienie. Odkręciła kran z gorącą wodą, rozebrała się i w ręczniku usiadła na sedesie stojącym obok.

Była wściekła na Uchihę, za to co powiedział. Westchnięcie wydobyło się z jej malinowych ust. Była rozdarta, gdyż z jednej strony krzyczało jej serce, by nie dawała sobą tak pomiatać. Chciało by dziewczyna pokazała Sasuke na co ją stać. Uważało, że nie powinna dawać z siebie drwić, tylko zaimponować mężczyźnie. Przecież TA Haruno to już nie płaczliwa i bezużyteczna trzynastoletnia dziewczynka z Drużyny Siódmej. Ta zasługuje na szacunek i uznanie. Druga strona była inna. Całkowicie zgodziła się z mężczyzną. Haczyk był w tym, że to alter ego krzyczało: co cię obchodzi jego zdanie. Takie podejście Haruno miała na początku „starej znajomości" z Uchihą. Pamiętała, że gdy wrócił (a ona się o tym dowiedziała) chciała go w pewien sposób ignorować. Nie mieć z nim styczności, co w rzeczywistości nie było takie łatwe jak uważała. Zamiast obojętności na mężczyznę, ponownie zaczyna się myślenie o nim i co gorsza, chęć wykazania się przed nim.

Dziewczyna sprawdziła poziom wody w wannie i skoczyła jak oparzona, czując pod palcami ciecz. Zrzuciła ręcznik i weszła do wody. Oparła głowę o wannę i zamknęła powieki. Ciągle je miała otwarte, choć nie wiedziała po co. Przecież i tak nie widziała. Zaraz położyła opuszki palców na powieki i wpuściła medyczną chakrę. Czuła mrowienie i szczypanie, ale nic poza tym. Leżąc i mocząc się w wannie, zastanawiała się nad Uchihą. Ostatnio zbyt często o nim myśli... Dodatkowo dosyć zbliżyła się do niego. Jeszcze niedawno o tym by nawet nie pomyślała, ale... Nie pomyślałaby także o tym, że ON wróci do wioski, a tym bardziej, że będzie mieszkać z członkami Akatsuki pod jednym dachem. Westchnęła i przestała się leczyć, bo jej ręce złapał skurcz. Zanurzyła się głębiej, czując przyjemny zapach mydła brzoskwiniowego.

Po półgodzinnym „namaczaniu" wyszła z wody i ubierając się postanowiła wyjść na miasto. Jednak ta myśl wyparowała, gdy tylko różowowłosa przypomniała sobie co zrobiła z przyjacielem. Biedny Naruto wyleciał przez okno i słuch o nim zaginął.

~Przecież nie poproszę Uchihy o transport.

Zrezygnowana opadła na poduszki i zakryła się kołdrą. Poczeka aż chłopak wróci.

*~*~*

Sasuke za ten czas siedział na łóżku i myślał o tej całej sytuacji. Nie wiedział co sądzić o dziwnym zachowaniu Sakury. Na początku faktycznie wybuchła, była wściekła i w ogóle. Ale nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, stała się oazą spokoju. Zgodziła się z nim i najzwyczajniej w świecie wyszła z pokoju. Zachowywała się, jakby atak szału sprzed chwili nie istniał.

Sasuke spojrzał na lekko obdrapany z białej farby sufit i głośno westchnął. Poczuł kwiecisty zapach pochodzący z pościeli. Materiał przez noc przesiąkł wonią kobiety i teraz wydzielał przyjemny aromat.

Mężczyzna jeszcze raz zaciągnął się powietrzem i wstał. Postanowił nie myśleć o tym więcej i pójść się przewietrzyć. No i znaleźć Naruto.

Przekręcając klucz, spojrzał w przeciwnym kierunku. Brązowe drzwi niby niczym się nie różniły, ale tymczasowa właścicielka była bardziej niż INNA. Przez moment przez umysł Sasuke przeszła myśl o tym, by zabrać dziewczynę ze sobą, ale doszedł do wniosku, że powinna spokojnie pomyśleć.

Budowa wioski szła pełną parą. Nie było nic dziwnego w tym, że po ósmej rano, biegało wokoło tylu ludzi. Wioska odniosła potężne straty i Kiri miało duży ubytek finansowy z tego powodu, ale Uchihy to nie interesowało. Rozglądał się w poszukiwaniu Uzumakiego i aż uniósł brwi w rozbawieniu widząc spore wgniecenie naprzeciw okna ich pokoju. Minął kilka odnowionych już budynków, w których mieściły się sklepy i restauracje, jakiś bar i wiele innych gospodarstw.

Wreszcie znalazł Uzumakiego w restauracji. Oczywiście najpierw dostrzegł kopę brudnych misek, a dopiero potem żarłoka, ale łatwo można było skojarzyć fakty.

W knajpie było ciepło i jasno przez mocno świecące lampy, a w powietrzu unosił się zapach domowych potraw. Gdy przeszedł kilka kroków usłyszał trzask tłuczonych naczyń. Ciemne oczy skierował w stronę kobiety, która krzątała się niedaleko niego i zbierała pozostałości talerzy. Co rusz zerkała w stronę nowo przybyłego z rumieńcami na policzkach. Prychnął tylko i usiadł koło blondyna, który uśmiechał się w ten swój typowy sposób. Co dziwne nie przywitał się z nim tylko od razu przeszedł do konkretów.

-Długo tu siedzisz? - Głos Uchihy dotarł do Naruto, zaraz po tym jak ciemne tęczówki zmierzyły niemały stos talerzy.

-Przyszłem tu od razu po tym jak Sakura-

-Mówi się przyszedłem - powiedział oschle ciemnooki niezbyt zainteresowany posiłkiem.

-Co? - Naruto siedział całkiem zdezorientowany, gdyż absolutnie nie rozumiał dlaczego Uchiha mu przerwał. No i zapomniał co miał powiedzieć. Chciał wyjaśnić sobie z Uchihą tą kwestię, ale przyjście kelnerki zbiło go z pantałyku.

-Czy coś jeszcze podać? - zapytała ignorując blondyna. Zielone oczy wlepiała w czarnowłosego, trzepotała rzęsami jak ważka macha skrzydłami, a nachylona nad stołem prezentowała swój brak wdzięków. Jednak Uchiha tego nie zobaczył, ponieważ wzrok miał utkwiony na krajobrazie za szybą. Starania dziewczyny szły na marne, bo brunet najzwyczajniej w świecie miał ją w dupie. Blondyn nie zwracając uwagi na nadal(!) stojącą kelnerkę krzyknął.

-Gdzie Sakura-chan?! Dlaczego nie ma jej tu?

-Aleś ty szybki. - Ironiczny głos członka klanu Uchiha podniósł ciśnienie blondynowi dwukrotnie.

-Dlaczego zostawiłeś Sakurę samą?!

-Uspokój się. Jesteśmy w restauracji - powiedział widząc zaniepokojony wzrok innych klientów jak i pracowników lokalu. Jednak jego spojrzenie stało się zimne jak lody Grenlandii, gdy spostrzegł, że kelnerka nadal tu stała i bezczelnie przysłuchiwała się ich rozmowie. Jego mina, w pół sekundy wyrażała „Zjeżdżaj stąd!". Dziewczyna zbladła i ulotniła się w zastraszająco szybkim tempie. - Sakura została w pokoju. Powinna ochłonąć.

-Jak... - Emocje wylewały się z blondyna i każdy mógł wyczuć nieprzyjemną aurę, która go otaczała. Stał na nogach, lekko nachylony nad stołem, dłonie miał ułożone na blacie, a palce zaciskały materiał obrusu. - Wiesz przez co ona teraz przechodzi! - Bardziej stwierdził niż zapytał, odrobinę zachrypniętym głosem. Kątem oka dostrzegł ruch. Jakiś niski cień kierował się w ich stronę, jednak jego ruchy były niepewne, jakby zaraz miał zamiar uciec z tego miejsca. Kilkakrotnie zatrzymał się, ale zaraz parł do przodu. Uzumaki nie przyłożył do tego kogoś większej wagi, tylko nadal truł Sasuke, który jednym uchem wpuszczał, drugim wypuszczał. Naruto miał kontynuować, gdy „obiekt", który wcześniej dostrzegł, zbliżył się do nich i stał się bardziej wyraźny. Był nim młodzieniec w wieku około piętnastu lat. Brązowe włosy, zaczesane do tyłu, sięgały łopatek. Twarz miał okrągłą, podobnie jak resztę ciała. Kolor oczu pozostawał jednak tajemnicą, ponieważ, ten ani razu na nich nie spojrzał, tylko uparcie taksował ciemne buty. Za to dobrze widoczna była opaska shinobi, przypięta do lewego ramienia, jak i kabura w której było (jak podejrzewali mężczyźni) sporo broni.

-Przepraszam... - Był widocznie zestresowany zadaniem, które zostało mu powierzone. Naruto z ciekawością wyrysowaną na twarzy przyglądał się przybyłemu, zaś jego przyjaciel na powrót przybrał maskę obojętności. - Pani Mizukage wzywa was do siebie. - Chłopak spoglądał po kątach restauracji, skutecznie unikając spojrzeń potężnych (?) shinobi. - Prosi o jak najszybsze stawienie się u niej - wymamrotał i ulotnił się równie szybko co kelnerka.

Mężczyźni spojrzeli na siebie i po wcześniejszej zapłacie - oczywiście to Uchiha musiał wydać pieniądze, gdyż jak to stwierdził Naruto "...Nie mam, ale szybko oddam.." - ruszyli do hotelu po Sakurę.

*~*~*

Leżała na brzuchu, z głową bokiem ułożoną na dłoni i słuchała jak za oknem grało radio. Palcem wystukiwała rytm, zaś ustami poruszała, jakby śpiewała bezgłośnie. Leciał klasyczny rock. Czyli coś niezbyt mocnego, ale wpadającego w ucho. Opuszką palca wędrowała po ciepłym już materiale prześcieradła, które pachniało świeżością. Wzięła ponownie głęboki oddech i przykryła się bardziej kołdrą. Mdłości z rana minęły, ale drgawki jeszcze przechodziły po jej ciele. Tego się właśnie obawiała.

~Przecież nie mogę teraz zachorować...

Warknęła wściekła w myślach. Wolała nie przeklinać na głos, zwłaszcza że w pokoju była sama, gdyż ktoś z zewnątrz mógłby wziąć ją za niepoczytalną, a tego jako lekarzowi jej tylko brakowało.

Nie wiedziała ile tak przeleżała. Minęło kilka minut, kilkanaście minut, może godzina? Ciężko jej było powiedzieć, do czasu, gdy w pokoju rozległy się uderzenia zegara, które wskazywały dziewiątą rano. Na chwilę jej ręka zamarła w bezruchu, zaraz jednak ponownie rozpoczęła trasę po pościeli.

Dziewczyna miała sporo czasu, by wszystko przemyśleć, jednak doszła do wniosku, że w związku z Uchihą da sobie spokój. Zrobi tak jak chciał i nikt się jej nie uczepi. Po pierwsze: Uchihę - na jego życzenie - nie będzie traktowała jak wroga. Po drugie: Naruto będzie zadowolony z faktu, że jego „przyjaciele" dogadują się. Po trzecie, uważa, że powinna znaleźć sobie chłopaka. I nie musi daleko szukać! Przecież mieszka z dwoma. Westchnęła. Mieszka z dwoma dorosłymi mężczyznami, z których jeden jest dziwny, a drugi dziwniejszy.

Postanowiła o tym nie myśleć, tylko czas spędzony na pobycie tutaj spożytkować w jakikolwiek sposób. I pierwsze co jej się nasunęło, to ostatnia walka, podczas której nie walczyła zbyt wiele. Wypuściła zła powietrze z płuc, przez co włosy wcześniej znajdujące się na policzku, teraz zasłaniały jej twarz. Z deszczu pod rynnę. Załamała się poziomem swoich umiejętności. I Naruto, i Sasuke potrafią kilka świetnych jutsu, a ona...? Ledwie marne medyczne ninjutsu. Zła zaczęła wierzgać nogami i rękami na oślep - w jej przypadku dosłownie - aż spadło z niej okrycie. Leżała na wznak na łóżku, włosy po części spływały na podłogę i powiewały przez wiatr, dostający się przez okno. Ubranie, które miała na sobie składało się z krótkich spodenek, dlatego też zaraz pożałowała swego czynu. Zmarznięta skuliła się i rękami oplotła długie nogi. Szybko się nakryła i wtuliła w pościel.

Westchnęła zła, za to coś postanowiła. Nauczy się czegoś nowego! I to sporo jutsu. Nie miała zamiaru zostawać w tyle, jak w starej Drużynie Siódmej.

Nagle usłyszała głośny łomot do drzwi i krzyki mężczyzny. Znała je bardzo dobrze, mimo to nie chciało jej się odpowiadać.

-Sakura-chan!!! Otwórz!

Kobieta miała ochotę zaśmiać się z głupoty przyjaciela. Ona nie zamykała drzwi na klucz. Wystarczyło tylko nacisnąć klamkę. Co zaraz się stało, za sprawą drugiego mężczyzny należącego do drużyny.

-O. Otwarte. - Szok zawarty w jego głosie, spowodował śmiech Sakury. Cóż się dziwić, Naruto potrafił zachowywać się jakby nie wiedział, jak otwiera się drzwi.

Blondyn, jak i brunet zdziwili się widząc dziewczynę okrytą na łóżku, mimo ciepłej pory, która w dodatku się telepała.

-Naruto jesteś debilem. - Cichy, lekko rozbawiony głos dotarł do nich, a gdy omawiany mężczyzna zrozumiał sens słów, głośno wyraził swój sprzeciw.

-Przepraszam cię bardzo Sakurciu, ale nie dajesz znaków życia - marudził Uzumaki, wchodząc do pokoju. Sasuke zamknął drzwi i zajął miejsce na parapecie i zaczął się przyglądać przyjaciołom. Sakura uparcie pozostawała pod kołdrą, a Naruto nachylał się nad nią i „tłumaczył" jej jak się o nią martwił. Cały on.

-Saki... Musimy iść do Mizukage. - wymamrotał, jakby w obawie przed humorzastym charakterem przyjaciółki.

Nagle kołdra poderwała się do góry, a mężczyzną ukazały się długie nogi, krótkie spodenki, biały podkoszulek idealnie ukazujący urodę kobiety, oraz potargane różowe włosy, zasłaniające pół twarzy. Uzumaki nic nie powiedział, gdyż nie raz, nie dwa widział taką koleżankę. Sasuke zaniemógł, ale zaraz ochłonął i pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to bladość jaka towarzyszyła dziewczynie.

~Przecież przespała całą noc... Dlaczego wygląda tak marnie?

-Zaczekajcie na zewnątrz, tylko się przebiorę - powiedziała i szybko podeszła do szafki i wyciągnęła kilka rzeczy. Oczywiście po drodze przewróciła się - żaden z mężczyzn nie zdążył jej pomóc - i uderzyła o szafkę.

-Sio, sio! - warknęła, gdy wyczuła, że ani jeden ani drugi nie ruszyli się z miejsca.

Nie minęło pięć minut, gdy stanęła przed drzwiami ubrana w czarne długie, obcisłe spodnie i granatowy podkoszulek. Włosy spływały wolne po plecach, a na stopach miała trampki. Sasuke uniósł brwi na jej widok, a Naruto zaczął się śmiać jak opętany. Zaskoczona Sakura oparła się o ścianę, zupełnie nie znając przyczyny jakże dobrego humoru przyjaciela.

-Co jest? - „Spojrzała" na Sasuke, który tylko w skrócie powiedział, że nic konkretnego.

Sakura założyła ręce na klatce piersiowej i ruszyła jak miała nadzieję, w dobrym kierunku. Uchiha podążył za nią, bezczelnie patrząc na biodra dziewczyny, zaś blondyn, gdy wreszcie się uspokoił, również podążył za nimi.

Biedna Sakura nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest odzwierciedleniem Uchihy. Jej strój był damską wersją ubioru Sasuke. Tak więc niczego nieświadoma różowowłosa ruszyła do gabinetu Mizukage, a za nią podążyli mężczyźni.

-Jak się czujesz? - Miły i czuły głos Mei dotarł do uszu całej trójki, jednak skierowany był do zielonookiej, która siedziała na krześle między dwójką przyjaciół. Całą drogę eskortowali ją w tym szyku. Brunet szedł po lewej, zaś blondyn po prawej. Woleli mieć pewność, że się nie przewróci jak w pokoju. A z całą pewnością, by to się stało, i znając życie Haruno nawrzeszczałaby na nich za nieupilnowanie jej.

-Już lepiej, dziękuję - odpowiedziała i usiadła prosto, wkładając splecione dłonie między swoje uda. Uśmiechnęła się i przechyliła głowę w lewą stronę. Na nosie nałożone miała okulary przeciwsłoneczne, które zakupili, idąc tutaj. Pomysłodawcą był Sasuke, sam również zasponsorował podarunek, jakby w nadziei na polepszenie stosunków z dziewczyną.

-Kiedy chcielibyście wyruszyć do Konohy?

-Jak najszybciej. Nawet dzisiaj. - Szybka odpowiedź Sakury zdziwiła nawet członków Drużyny Siódmej. Zaskoczony Sasuke przyjrzał się jej, w nadziei, że znajdzie odpowiedź na zachowanie kunoichi. Wydawała się lekko podenerwowana i spięta, co nie uszło nawet uwadze Mei, ba! Nawet Naruto to zauważył.

-Jesteś pewna? Uważam, że powinniście zostać tu jeszcze trochę.

Sakura cicho parsknęła.

-Przykro mi Mizukage, ale uważam, że lepiej jakbyśmy niedługo wyruszyli. - Głos zabrał najstarszy członek Drużyny Siódmej. Naruto uważnie przyglądał się zebranym, jakby w obawie przed wybuchem obu kobiet, gdy te nie będą w stanie dojść do porozumienia.

-Uważam, że im szybciej wrócimy do Konohy, tym szybciej Tsunade mi pomoże. - ton Sakury wskazywał na niezadowolenie i zdenerwowanie. - Bo, z całym szacunkiem Godaime, ale tutaj nie ma medyka, który byłby w stanie mnie wyleczyć. W końcu mnie wezwałaś, Kage.

Twarz Mei pozostawała obojętna, jednak westchnienie, które wydobyło się z jej ust, wyraźnie potwierdziło słowa młodszej kunoichi.

-Dobrze. Wyruszycie kiedy będzie wam to pasowało. Ale!!! - Zerwała się z fotela tak szybko, że nawet członkowie ANBU poruszyli się niespokojnie. - Wezwałam was tu w pewnej sprawie.

Cała trójka, która myślała, że głównym powodem wezwania było ustalenie czasu podróży, zdziwili się słowami Kage.

-Otóż wezwałam was po to, by wam coś oświadczyć. Ja na mocy nadanej mi jako Mizukage, mianuję Was Trójką Sanninów z Konohy.

-Co?

I jak rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top