12 Tajemnicza propozycja

-Ała. - Na podłodze leżał młody mężczyzna, który spadł z łóżka. - Cholera jasna. - Serce biło mu w zawrotnym tempie. Cały był spocony i ręce mu się trzęsły, zaś nogi miał jak z waty. A przyczyną tego był koszmar, który nawiedził go podczas snu. - To tylko sen. To tylko sen - powtarzał w kółko jak mantrę.

Siedział na podłodze u przyjaciela w domu. Głowę oparł o sofę, na której wcześniej spał. Przed oczami ciągle miał wizję całującej się pary. Ukrył twarz w dłoniach i zaczął powoli oddychać, by się uspokoić. Nawet nie chciał wiedzieć, co by sobie ktoś pomyślał, widząc go w takim stanie.

-To tylko sen. Koszmar kurwa.

Po kilku minutach, gdy tylko tętno powróciło do normalnego tempa, rozejrzał się po mieszkaniu. Jego uwagę przykuł zegar wiszący nad wejściem.

~Przed czwartą.

Uchiha spojrzał w okno. Na dworze było już jasno. Wstał z miejsca i ruszył do wyjścia. Na świeżym powietrzu poczuł się o wiele lepiej. Za cel obrał sobie dzielnice klanu Uchiha. Ulice świeciły pustkami, cisza była zbawienna przy jego złym humorze. Nagle zatrzymał się na skrzyżowaniu. Jego wzrok mknął w lewą stronę.

~Przy tej ulicy mieszka Sakura...

Sasuke niewiele myśląc, poszedł w owym kierunku. Po kilku minutach szukania domu, zamieszkiwanego przez kobietę, udał się w stronę najbliższego drzewa, by móc w spokoju, chociaż przez chwilę go poobserwować. Siedząc na konarze w ogrodzie Haruno oglądał po kolei wszystkie okna, mając nadzieję, że kogoś w nich ujrzy. I po kolejnych minutach oczekiwania, „podglądanie" opłaciło się. W trzecim oknie od lewej strony, na piętrze zobaczył ruch. To co tam zobaczył przeszło jego oczekiwania. Tego się nie spodziewał.

#
Siedziałem na drzewie w ogrodzie kobiety, która mi się podobała. Oparłem się plecami o drzewo, którego kora wbijała mi się w ciało. Jednak gdy zobaczyłem „coś" w oknie domu, nawet to przestało mi przeszkadzać. Oczywiście dla lepszego widoku uaktywniłem Sharingan i z zapartym tchem oglądałem akcję. Na początku myślałem, że to któryś z mężczyzn zamieszkujących to mieszkanie. Dowiedziałem się bowiem od Itachiego, że jego koledzy „po fachu" tu mieszkali.

~Gorzej być nie mogło.

Zdawałem sobie sprawę, że mieszkał tu Deidara i to doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Niestety nic nie mogłem zrobić. Ale wróćmy do „widoków". W oknie widziałem łóżko i osobę na niej przebywającą. Od razu w oczy rzuciły mi się różowe włosy. Następnie zjechałem wzrokiem w dół i aż z wrażenia otworzyłem oczy na pełną szerokość. Od tego momentu nawet nie mrugałem. Łaknąłem każdego szczegółu. Widziałem jak wygina się jak kotka. Wtedy właśnie spadła jej kołdra.

~O mój Boże.

Wyglądała przecudownie. Długa, smukła szyja, piękne, duże, jędrne piersi ukryte za mini bluzeczką, płaski lecz umięśniony brzuch... Chwilę się jeszcze prężyła, a mi ciśnienie wzrastało.

~Ona jest cudowna.

Po kilku sekundach wstała z łóżka. Oprócz tej koszuleczki miała na sobie tylko figi. Cały komplecik był czarny, co dodawało jej tylko seksapilu. Niestety mi zaczynało się robić naprawdę gorąco. Miała idealne ciało. Krągłe biodra i długie, szczupłe nogi dopełniały tylko efekt „bogini".

~Kurwa mać.

Pewna część mojego ciała zaczęła się budzić do życia. Sakura zabrała ręcznik, więc mogłem stwierdzić, że poszła do toalety. No i tu moja wyobraźnia poszła w ruch. Przed oczami miałem obraz tego jak razem bierzemy prysznic.

~Cholera.

Napięcie w dolnej partii ciała wzrastało. Prawie czułem jak jej ciało ocierało się o moje, słyszałem jak mówiła moje imię w spazmach uniesienia, patrzyła na mnie znów z uwielbieniem.

~O cholera!

Musiałem stąd iść. Nie dałem rady dłużej wytrzymać. Teleportowałem się do pokoju, by zabrać ręcznik przed pójściem do łazienki. Musiałem wziąć zimny prysznic. Cała ta sytuacja spod domu Haruno mocno na mnie podziałała.

Teraz już wiedziałem, byłem w stu procentach pewny, że nie byłem w stanie jej unikać. Ale ciało to ciało. Jej charakter mnie intrygował. Zmieniła się z niepoważnej, słabej, irytującej, latającej za mną dziewuchy w dojrzałą, silną, sprytną kobietę, które mnie nienawidziła.

~Co to się porobiło?

Westchnąłem myjąc ciało. Zastanawiał mnie jeden fakt. Mianowicie: dlaczego tak mnie zaczęła interesować? No bo powiedzmy sobie szczerze: jestem nią zaciekawiony. Myślałem, że to przez to, iż już za mną nie latała. Chyba faktycznie prawdą jest, że to co nieosiągalne bardziej kusi. Oparłem się plecami o zimne kafelki i pozwoliłem by woda spływała po moim ciele. Teraz pozostawało pytanie: od czego zacząć?

#
Siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie. Dziś się nie spieszyłam, więc mogłam sobie pozwolić na ten „zaszczyt". Na dworze pięknie świeciło, na niebie nie było żadnej chmurki.

~Cudownie.

Westchnęłam z zadowolenia. Było za piętnaście minut piąta, więc zaraz musiałam iść do Moegi. Dzisiejszego dnia uśmiech nie schodził mi z twarzy.

~Ha!

A co było tego sprawą: Uchiha. Byłam pewna, że nie wiedział o moim wyczulonym zmyśle. Nawiasem mówiąc potrafiłam wyczuć organizmy żywe w okolicy trzech kilometrów. Zachichotałam. Wiedziałam, że siedział na drzewie naprzeciwko mojego pokoju, mimo wyciszonej chakry. Zorientowałam się, że to on. Postanowiłam się troszkę z nim podroczyć. Musiałam się troszkę porozciągać i powyginać, by osiągnąć zamierzony efekt, ale było warto. Już po kilkunastu sekundach ciśnienie mu się podwyższyło.

~Ha!

Nie byłam wredna. To było po to, by zrozumiał co stracił. Nie miałam też dużego ego czy coś. Jestem jak każda dziewczyna. Wykorzystałam po prostu swoje wdzięki. I co? Dzięki temu miałam wspaniały nastrój. Niektórzy widząc mnie mogliby pomyśleć, że jestem stuknięta. Głupia uśmiecham się do kubka z kawą. Zaraz jednak skończyłam z napojem, więc ruszyłam do wyjścia.

Idąc ulicami minęłam może ze dwie osoby, i to nieznane. Nie było się do kogo odezwać. Mijałam zamknięte restauracje i sklepy. O tej porze nic nie było otwarte. O szóstej otwierali Ichiraku ramen.

~Chyba specjalnie dla Naruto.

Znów się uśmiechnęłam. Po chwili mijałam kwiaciarnię. I tu się zatrzymałam. Za szybą w wazonach stały piękne bukiety. To mi o czymś przypomniało.

~Tak dawno nie byłam u rodziców.

Westchnęłam. Nie lubiłam odwiedzać cmentarza.

*~*~*

Na obrzeżach Konohy, w małym domku, smacznie spała Moegi. Nie była świadoma wizyty swojej sensei. W domu spali także jej rodzice, którzy wyrazili zgodę na to, by Haruno mogła do nich wpadać o każdej porze dnia i nocy. Różowowłosa była dla nich wzorem do naśladowania: silna, mądra dodatkowo jej pozycja w wiosce - ulubienica Hokage. Mieli nadzieję, że córka pójdzie w jej ślady.

Haruno tymczasem znajdowała się na parapecie pokoju rudowłosej uczennicy. Otworzyła więc okno i po cichu weszła do środka. Wiedziała, że w domu znajdowali się rodzice Moegi, tak więc zachowywała się cicho. Miała na tyle szacunku do drugiej osoby, by nie budzić kogoś innego niż trzeba. Usiadła na łóżku i standardowo zatkała młodszej dziewczynie nos i usta. Efektem oczywiście było wierzganie nogami i rękami. Gdy Moegi otworzyła oczy, Sakura przestała.

-Dzięki - wypowiedziała genninka z wyrzutem. Sakura na to stwierdzenie zachichotała, po czym wstała i siadła na parapecie.

-Masz dziesięć minut.

*~*~*

Przed biurkiem Hokage stało czworo ludzi. Wszyscy byli w średnim wieku i pracowali w szpitalu. To były ich wspólne cechy. Zebrali się tu w konkretnej sprawie. Wzrok Hokage spoczywał na każdym po kolei. Od lewej: lekarz pediatrii Suzuko Fuse - niska piwnooka brunetka, lekarze pracujący na OIOMIE: Seiki Hokusai - wysoki błękitnooki brunet, Tadashi Ikeda - wysoki blondyn o lazurowych tęczówkach i ordynator szpitala Matsuta Goto - średniego wzrostu brunet o zielonych oczach. Wzrok Tsunade zatrzymał się na osobie ostatniego mężczyzny, pana Goto.

-Jesteś pewny swej decyzji? - Blondynka wolała się upewnić. Ordynator szpitala skinął głową. Godaime widziała w jego oczach powagę, pewność i determinację. Miała trudny orzech do zgryzienia. Goto przyszedł do niej z pewną prośbą. Cały personel szpitala opowiedział się za jego propozycją. Teraz Tsunade miała za zadanie jedynie się zgodzić lub odrzucić prośbę. Zdenerwowana spojrzała na okno. Rozmyślała wszystkie za i przeciw. W końcu po kwadransie odezwała się.

-Dobrze. Wyrażam zgodę. - Osoby zebrane w gabinecie uśmiechnęły się od ucha do ucha. W pokoju zawitała radosna atmosfera. - Ona jeszcze dzisiaj się o tym dowie.

Lekarze ukłonili się Kage z szacunkiem i wyszli z gabinetu. Tsunade na powrót spojrzała za okno.

~Mam nadzieję, że nie podjęłam pochopnej decyzji...

*~*~*

-Unik! - Wybuch. - Atak! Pilnuj prawej strony! - Takie to dźwięki słychać było w konohańskim lesie. Dochodził do tego szczęk broni i huki towarzyszące uderzeniom. Rudowłosa dziewczyna znów wylądowała na ziemi.

-Moegi! Weź się w garść! Do cholery jasnej! - Zła Sakura stanęła kilka metrów przed uczennicą i zmierzyła ją wzrokiem.

Ta leżała na ziemi umorusana w błocie. Plusem było to, że nie miała żadnych ran.

~Pff... A nich by spróbowała jakiekolwiek mieć...

Zrezygnowana Sakura usiadła na najbliższym drzewie. W tym czasie genninka wstała.

-Przepraszam sensei - dodała ze skruchą. Haruno westchnęła i postanowiła na miękki ton.

-Dlaczego sobie nie radzisz? Co się ostatnio z tobą dzieje? A spróbuj mi powiedzieć, że podczas mojej nieobecności nie ćwiczyłaś, to nie wiem co ci zrobię! - zagroziła starsza z dziewczyn. Moegi jedynie spuściła wzrok. Wtem Haruno wyczuła kogoś. Osoba zbliżała się bardzo szybko, jednak udała, że o niczym nie wiedziała, by sprawdzić uczennicę. Rudowłosa jak na zawołanie wyciągnęła broń z kabury i w pozycji obronnej skierowała się w stronę „napastnika". Za to Haruno ją pochwaliła. W myślach oczywiście. Kobieta wiedziała kto się zbliżał, więc tylko tam spojrzała. Po chwili z roślin wyszedł Hidan z kosą w ręku, a Sakurze uniosły się kąciki ust do góry.

~Oho...

Gdy mężczyzna ujrzał dziewczyny od razu uśmiech pojawił się na jego twarzy. Moegi cofnęła się o krok i spojrzała z lękiem w stronę „gościa".

-Witam piękności. - Rudowłosa usłyszała westchnięcie swojej sensei. Wzrok zatem skierowała w stronę jedynej ochrony przed atakiem. Sakura przekręciła oczami i zeskoczyła z drzewa w dość nietypowy sposób. Mianowicie poleciała do tyłu i upadła (na szczęście) na stopy. Po chwili uśmiechnęła się i spojrzała w stronę Hidana.

-Co cię tu sprowadza?

-A widzisz Saki... - Haruno zmarszczyła brwi nieprzyzwyczajona do takiego zwrotu. - Liczyłem, że jak skończysz trenować z Moegi, to powalczysz ze mną. - Oboje spojrzeli w stronę najmłodszej osóbki w towarzystwie. Hidan z ciepłym uśmiechem, zaś Sakura z obojętnością. Dziewczyna pod naporem spojrzeń spuściła wzrok.

-A może Moegi będzie obserwować naszą walkę? - dodał entuzjastycznie mężczyzna. - No wiesz... Nauczy się wielu rzeczy. Walka między nami, nieskromnie mówiąc, będzie na pewno bardzo interesująca. - Mówił żywo przy tym gestykulując. - Dowiem się wreszcie jak takie chucherko zabiło Sasoriego - dogryzł. Wiedział bowiem, że po takiej zaczepce na pewno się zgodzi. I nie mylił się. Żyłka na czole Sakury zaczęła pulsować. Spojrzała na Moegi, lecz zwracała się do Hidana.

-Nie chcę, by ona tu była. Mam zamiar się rozkręcić, a boję się, że moglibyśmy jej coś w ten sposób zrobić. Przypadkiem ją skrzywdzić. - Zwróciła się do dziewczyny: - Idź proszę do domu. Na dziś masz już wolne.

Młoda kunoichi biegiem puściła się przez las. Nie zatrzymywała się i nie odwracała, bowiem wiedziała co nieco o walce jej mistrzyni z członkiem organizacji Akatsuki. Odbyła się dwa lata temu. Jej rodzice mówili o tym po cichu. Podobno po napastniku zostały tylko części. Zapomniała jak on miał na imię, lecz teraz mężczyzna przypomniał jej. Sasori. Słyszała, że teren po walce wyglądał jakby uderzył w niego meteor. Wiedziała, że Sakura była pierwszą osobą na świecie, która zabiła kogokolwiek z Akatsuki. Coś musiało być na rzeczy. Dlatego postanowiła znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.

*~*~*

W tym samym czasie budził się twardogłowy ninja numer jeden. Przez wizytę przyjaciela w środku nocy, zaspało mu się. Zeskoczył prędko z łóżka i pobiegł do salonu sprawdzić czy Sasuke jeszcze spał.

~No tak... On i długie spanie.

Zironizował Naruto i ubrał się, a następnie ruszył do kuchni. W lodówce nic nie znalazł, w szafkach też...

~Muszę więc zjeść Ichiraku ramen.

Uśmiechnięty blondyn ruszył w wybranym kierunku.

Słońce było dziś wysoko na niebie i prażyło niemiłosiernie. Mieszkańcy wioski słyszeli ptasi śpiew i gwar rozmów na ulicach. To było dosyć dziwne biorąc pod uwagę fakt, że temperatura przekraczała trzydzieści stopni Celsjusza. Naruto aż żałował, że ubrał swój dres. Mógł postawić na szorty i cienki podkoszulek. Jednak po kilku minutach marszu blondyn musiał ściągnąć bluzę, bo by się zagotował i teraz przewiązał ją sobie w pasie. Z każdym postawionym krokiem Naruto słabł. Ledwo doszedł do baru Ichiraku, tak bardzo był wycieńczony. Spocony i zasapany usiadł na krześle, a głowę oparł na blacie stołu. Staruszek sprzedający ulubioną potrawę Uzumakiego, spojrzał na młodzieńca z uśmiechem wyrysowanym na twarzy. Często bowiem zdarzało się, że blondyn ledwo żyjący przychodził (przyczołgał się) do baru. Staruszek postanowił zagadać podczas robienia posiłku.

-Ciężki trening?

-Eh... - Naruto przechylił głowę i spojrzał na mężczyznę. - Dopiero wstałem.

To stwierdzenie wbiło staruszka w ziemię. Nagle do Naruto ktoś się dosiadł. Ową osobą był Lee.

-Naruto! Co ty dzisiaj taki ledwo żywy?! Siła młodości jest w nas!!

-Mój Boże... - jęknął Uzumaki, lecz zaraz podniósł głowę, gdyż postawiono przed nim miskę z ramen. Gdy tylko chłopak wyczuł zapach potrawy od razu się obudził. Zaczął prowadzić ożywioną rozmowę z Rockiem Lee. I tak upłynęła im godzina, po której obaj z pełnymi brzuchami opuścili knajpkę.

-Dobra Naruto. Muszę lecieć na trening.

Naruto pokiwał głową ze zrezygnowaniem i ruszył do Hokage. Chciał się jak najszybciej dowiedzieć czy jest jakaś misja dla niego, Sasuke i Sakury. Wskoczył więc na najbliższy dach i pobiegł w kierunku budynku Kage. Po dotarciu do celu pierwsze co zrobił, to podparł się ściany i zaczął „pochłaniać" powietrze. Nie sądził, że po tak krótkim biegu można się tak zmęczyć. Musiał teraz zregenerować siły na wejście do gabinetu Hokage. Więc jak to Uzumaki miał w zwyczaju wszedł „na chama" do biura, głośno krzycząc: - Cześć Babciu Tsunade!

Cisza. Jedynie na biurku blondyn zobaczył leżącą kobietę.

~Znowu śpi...

-Babciu!!!

Był efekt. Kobieta lekko uniosła się i rzuciła książką w osobę. Niestety owa rzecz nie doleciała nawet do celu. Na to zdarzenie oczy Naruto otworzyły się szeroko. Zdenerwowany podszedł do piwnookiej.

-Babciu wszystko w porządku??

-Zmęczona jestem... Jest tak gorąco - powiedziała cicho, ledwo słyszalnie. - Czego chcesz?

-Babciu daj nam jakąś misję.

Prosił młody mężczyzna, a Tsunade odparła całkowicie ignorując słowo „babcia".

-Nam??

-No mi, Sasuke, Sakurze i Kakashiemu - krzyczał entuzjastycznie chłopak.

-Nie mam nic dla was... - Westchnięcie wydobyło się z ust Godaime. - Poza tym drużyna siódma nie istnieje. - Tym stwierdzeniem dobiła go. Chłopak prawie się załamał. - Ale jak coś tak bardzo chcesz, to przydaj się na coś i znajdź mi Sakurę. Potrzebuję jej.

Naruto markotnie pokiwał głową i ruszył do wyjścia.

*~*~*

~Trzysta metrów.

Tyle bowiem znajdował się od niej Hidan - jej przeciwnik. Teraz kobieta siedziała koło drzewa i leczyła ranę na ramieniu. Miała wiele ran, ale sama też nieźle zalazła szarowłosemu za skórę.

~Muszę się nauczyć czegoś nowego... Nie mogę też polegać tylko na Byakugou.

Takie to myśli krążyły po głowie kunoichi, dopóki nie wyczuła zbliżającego się napastnika. Siedziała ubrana w krótkie czarne spodenki i top składający się z czarnego paska opinającego jej duże piersi i siateczki rozciągającej się przez cały brzuch i plecy. Kamizelkę ochronną ściągnęła już dawno temu - gdy już prawie nic z niej nie zostało. Momentalnie wstała i odskoczyła na najbliższe drzewo, gdyż to pod którym siedziała rozpadło się na miliony małych kawałków pod naporem uderzenia mężczyzny. Już wiedziała jak zaatakować, więc musiała tylko użyć kunai dla niepoznaki. Wyjęła broń z kabury lecz nie zdążyła zaatakować, ponieważ musiała się ewakuować. Z następnego drzewa rzuciła bronią przy okazji wypluwając zatrute senbon. Potrafiła już tak to robić, że napastnik, który jej nie znał, nie wychwycił nawet tego gestu. Kobieta szybko zaczęła atakować go wręcz. Walka wyglądała zjawiskowo. Sakura uderzała, uchylała się, uderzała, odskakiwała nad mężczyzną wykonując obrót. Wyglądali jakby tańczyli, a nie walczyli. Po chwili, gdy dziewczyna stała przed mężczyzną, w ułamku sekundy wycelowała w niego pięścią, którą on złapał. I sam zaatakował w podobny sposób tylko celował w brzuch. Sakura wolną ręką zablokowała cios. Stali tak z lekkimi uśmiechami na twarzy i mierzyli się nawzajem wzrokiem. Po chwili nogi też mieli poplątane, ale mimo to stali. Sakura patrzyła uważnie na twarz siwowłosego.

~Trucizna na niego nie działa...?

Zaraz jednak z szerokim uśmiechem zagadała: - Hidan puść mnie - powiedziała to słodkim głosem. Wiedziała, że mężczyzna nie użył na niej swojego rytualnego jutsu, dlatego mogła go zaatakować. On uśmiechnął się szarmancko.

-Przykro mi Saki...

-Ale uwierz mi, lepiej puść.

-Przykro mi Sakurciu.

Wtem w Haruno coś się zmieniło. Jej oczy wyglądały drapieżnie, tajemniczo. Po chwili do lewej ręki wprowadziła ogromną ilość medycznej chakry. Wszyscy medycy wiedzieli, że tej chakry można użyć nie tylko do leczenia. Tą energię wpuściła do ręki siwowłosego, którą trzymała. I gdy chakra doszła do barku, to Sakura z całej siły wykręciła mu rękę na zewnątrz, łamiąc mu kość ramienia i przedramienia w co najmniej piętnastu miejscach.

-AAAAAAAAA!!! - Krzyk wydobywający się z gardła mężczyzny wystraszył wszystkie ptaki z okolic. Wtedy to Haruno ujrzała Naruto stojącego po przeciwnej części polany, bladego i wystraszonego. Sakura westchnęła i puściła Hidana nie spuszczając wzroku z blondyna.

-Co się stało Naruto?

-Bo... W-widzisz... - jąkał się, jednak widząc zmarszczone brwi przyjaciółki postanowił się wziąć w garść. - Babcia Tsunade chce cię widzieć. Ma ci coś ważnego do przekazania - dokończył. Tak długo jej szukał, nie mógł więc odpuścić.

~Ważnego?

Sakura pędem puściła się w stronę Uzumakiego.

-Idziemy. - Zaraz jednak zwróciła się do Hidana. - Dokończymy kiedy indziej.

Już ich nie było. Hidan stał zdezorientowany i wpatrywał się tępo w punkt, gdzie wcześniej stała jego koleżanka.

-A moja ręka?

Zrezygnowany spuścił głowę i ruszył do Konohy. Nie wiedział jeszcze, że coś złego działo się w jego organizmie.

Sakura wraz z Uzumakim biegła do gabinetu Hokage. Skacząc po dachach nie zwrócili uwagi na to, że minęli Itachiego, Jugo, Suigetsu i Sasuke wracających z treningu. Chłopcy zaniemówili na jej widok. Suigetsu nawet zagwizdał.

-Kurde. Takie widoki...

Za ten komentarz oczywiście Sasuke zdzielił go po głowie, na co Itachi uśmiechnął się przebiegle.

Po kilku minutach biegu Sakura znalazła się przed biurem Kage. Zapukała szybko, widząc, że Naruto palił się do wejścia.

-Wejść!!!

-Witaj sensei. Co się stało? Mam iść do szpitala?

Tsunade jednak nie patrzyła na byłą uczennice, tylko uparcie jej wzrok spoczywał na blondynie.

-Naruto wyjdź.

-Ale Babciu...

-Wynocha!!!

Po chłopaku nie było śladu. Ale cóż się dziwić, on aż za dobrze znał wybuchy Hokage.

-Nie. Nie do szpitala, aczkolwiek ta sprawa ma z nim wiele wspólnego. - Westchnęła. - Cały personel szpitala bardzo cię lubi. Więc opowiedział się za tobą, na czele z ordynatorem, że...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top