1 Zamieszanie [Prolog]

Ciepły ranek zapowiadał upalny dzień w Wiosce Ukrytej w Liściach. Trójka przyjaciół już siedziała w barze i zajadała „śniadanie". O tak wczesnej porze nie było żadnych klientów, drogi opustoszały całkowicie i ogólną ciszę mącił jedynie delikatny wietrzyk.

-Mówię Ci! Zostanę najlepszym Hokage w historii wioski!!! - krzyczał ciągle Naruto. Jego głos znany był w całym Kraju Ognia, a teraz roznosił się echem w odległości kilku przecznic. - Kiedy będzie to ramen? - zapytał zaglądając za ladę. Jego zachowanie już dawno przestało być grzeczne, nie mówiąc o tym, że stało się nieznośne.

Słońce ledwo wzeszło, a osiemnastolatek już przesiadywał w barze szybkiej obsługi, do którego zaciągnął dwie najbliższe mu osoby. Był tutaj wczoraj na kolacji, ale ten fakt wolał zataić przed przyjaciółką, która by go chyba ubiła za to.

-O ile w ogóle zostaniesz Hokage - dogryzła Sakura, mając dość gadaniny przyjaciela.

Siedząca obok młoda Hyuga cicho zachichotała. Zawsze się tak kłócili. Oczywiście skrycie obstawała za Naruto. Wszyscy oprócz niego wiedzieli, że ona się w nim kochała. Nagle Sakura jak i siedząca obok Hinata poczuły ciężar na swoich ramionach. To była Ino wraz z Shikamaru. Szczupła blondynka jak tylko mogła prezentowała swoje wdzięki, nosząc krótkie spódniczki i wydekoltowane topy. Była całkowitym przeciwieństwem Hyugi.

-Dzień dobry. Można się przyłączyć?? - zapytał leniwie chłopak i nawet nie czekał na odpowiedź, tylko usiadł obok blondyna.

-Jasne!!! Staruszku jeszcze dwie porcje ramen!!! - W tym momencie dostał w głowę od Sakury, która prawie ogłuchła.

-Ałaaa...!!! Sakura-chan za co to??? - Dziewczyna tylko zmroziła go wzrokiem. Uzumaki wolał przeżyć, więc się przesiadł.

Od tej pory nikt się nie odzywał. Każdy wolał zająć się swoim jedzeniem. Haruno była taka sama jak jej mentorka Tsunade, chociaż kobieta twierdziła, że nastolatka już dawno ją przegoniła. Dziewczyna potrafiła wezwać Katsuyu i wyleczyć najgorsze przypadki. To młodsza kopia Hokage.

-Sakura-sensei.... - W tym momencie dziewczyna poczuła szarpnięcie w okolicy talii. Od razu wiedziała kto to. Tylko jedna osoba się tak do niej zwracała.

*~*~*

Cztery postacie podróżowały do Wioski Ukrytej w Liściach. Byli na nogach od dwóch dni, ale nie chcieli się zatrzymywać, bo wiedzieli, że im szybciej dotrą, tym szybciej położą się w wygodnych łóżkach. Jedną z osób był Sasuke Uchiha. To przez pewien incydent dowiedział się, że to Madara był odpowiedzialny za mord na klanie, a nie jego brat. Dokonał zemsty. Oczywiście czuł się podle, ale przede wszystkim źle z tym, że przez tyle lat żył w niewiedzy.

-Daleko jeszcze? - marudził jego kompan. Seledynowłosy mężczyzna przeskakiwał wzrokiem po znajomych, ale nikt nie był specjalnie zainteresowany odpowiedzią na jego pytanie.

-Około cztery godziny drogi - odpowiedział sucho Sasuke, litując się nad nim.

Po chwili Uchihę naszły wątpliwości, czy aby postępował właściwie. Nie miał po co wracać, a jednak nie zwalniał. Czyżby to chęć ponownego utworzenia DOMU była na pierwszym miejscu, czy może w ten sposób chciał pokazać wszystkim, że Itachi był niewinny? Nie wiedział. Ale w jego głowie echem odbijały się pytania dotyczące siły blondwłosego przyjaciela i poziomu irytacji różowowłosej przyjaciółki. Uśmiechnął się kpiąco, czego pod kapturem nie było widać, ale jedna z osób idealnie wyczuła humor najmłodszego z mężczyzn. Pozostawił to jednak bez komentarza. Sasuke zastanawiał się też, czy Hokage przyjmie ich w miarę dobrze, czy ich wygoni, a może też wsadzi do więzienia dla missing-ninja. Niedługo wszystko się rozstrzygnie.

*~*~*

-Tak Moegi? - odezwała się obojętnym głosem i spojrzała na rudowłosą uczennicę, która patrzyła prosto w zielone tęczówki.

-Czcigodna Tsunade prosi cię do siebie - wypowiedziała cichutko acz pewnie.

Sakura zmarszczyła brwi, na co młoda zerknęła w bok.

~Przecież przed przyjściem do Ichiraku byłam u niej. Czego mogła chcieć?

Przyjaciele popatrzyli na nią, ale nic nie powiedzieli. Ani Sakura, ani Hinata nie pomyślały, że przydarzy się coś, co je jeszcze przybliży. Haruno wzruszyła więc ramionami i spojrzała na pozostałych.

-Dobrze. - Kiwnęła głową i zapłaciła - Widzimy się później. Na razie. - Zniknęła, pozostawiając po sobie kłęby dymu.

Pojawiła się pod drzwiami gabinetu Hokage. Wzięła głęboki oddech i cicho zapukała.

-Wejść!!! - Władczy ton jasno określał pozycję kobiety zasiadającej w tym pomieszczeniu.

-Witaj Tsunade-sama. - Różowa głowa lekko pochyliła się w geście szacunku. - Wzywałaś mnie. Po co? - I jej oficjalny ton przemienił się, ukazując bliskie stosunki nauczycielki i uczennicy.

-Usiądź. - Blondynka ze spokojem i pewną dozą czułości spojrzała na młodą kobietę, która znajdowała się przed nią.

Haruno wykonała polecenie bacznie lustrując sensei. Blondynka poszukała czegoś w papierach i dopiero wtedy przeszła do rzeczy.

-Chciałam wysłać ciebie i Hinatę na misję medyczną.

-Tylko we dwie?

Kage kiwnęła głową i oparła się o fotel.

-Macie udać się do Suny na dwa tygodnie i pomóc w szpitalu. Ponadto masz znaleźć tę roślinę. Brakuje nam jej.

-Też jej nie mam... - wymamrotała, zerkając na kartkę z ilustracją.

Niewielu wiedziało, że młoda kunoichi posiadała dwa wielkie zwoje. W jednym z nich znajdowało się ponad dwadzieścia tysięcy gatunków roślin. Każdy z nich był osobno zapieczętowany i ponumerowany. Haruno znała na pamięć zastosowanie każdego z nich oraz jego numerek. W drugim były trucizny przeciwników z którymi miała do czynienia oraz trucizny własnej roboty. Tego miała łącznie około tysiąca.

-Dlatego wysyłam ciebie - powiedziała Tsunade. - A Hinatę jako drugiego medyka i twoje towarzystwo. Jej Byakugan może ci pomóc. Wyruszacie za godzinę...

*~*~*

Po kilku męczących godzinach dotarli do wioski. Przed nimi ukazała się wysoka i szeroka brama Konohy, która swą potęgą budziła podziw. Młodzi ludzie weszli do wioski, ale coś natychmiast ich powstrzymało. Byli to dwaj strażnicy: Kotetsu i Izumo.

-Czego tu chcecie? - rzekł Izumo, bacznie lustrując przybyszy. Ciężko mu było określić kim byli, gdyż cała czwórka miała naciągnięte płaszcze. Niczym szczególnym się też nie wyróżniali.

-Spokojnie - powiedział jeden z nich. - Jesteśmy tutaj by porozmawiać z Godaime Hokage. - Głos miał miękki, ale to nie zmyliło wcale strażników.

-Jaki jest wasz cel?

-Sprawy służbowe - wyjaśnił najbardziej nadpobudliwy z nich używając sarkazmu.

-Gdybyśmy chcieli zrobić komuś krzywdę, zaatakowalibyśmy z zaskoczenia - wytłumaczył mądrze kolejny, łapiąc seledynowłosego za ramię. - Mamy pewną sprawę do Księżniczki Tsunade. Czy możemy się z nią zobaczyć?

-Pójdziecie z ANBU.

I jak na zawołanie pojawiła się cała drużyna.

W drodze do siedziby Kage, mijali domy, drzewa i ludzi. Wiele osób patrzyło na nich nieufnie, ale poza tym nie zwrócono na nich jakiejś szczególnej uwagi.

Sasuke przyglądał się temu wszystkiemu z obojętnością, której nie było w oczach. Pod grubą warstwą powłoki tliła się ciekawość i chęć ujrzenia przyjaciół. Były to jednak uczucie tak głęboko zakopane, że zaraz tłumione. Uchiha nie lubił okazywać emocji. Nie ważne czy były to pozytywne - które de facto pojawiały się u niego nieczęsto - czy negatywne. Wolał ukrywać je przed światem, by nikt z zewnątrz nie wiedział, co się z nim działo.

-Wejść! - Usłyszeli i wykonali polecenie. Mężczyzna z maską lwa otworzył im drzwi.

Gabinet nie różnił się zbytnio od ostatniego razu. Może było tu dużo więcej książek. Spojrzał na twarz Hokage, która wyrażała czysty szok.

~O tak, to się zmieniło.

Uchiha pamiętał Tsunade jako kobietę despotyczną, która potrafiła zabić człowieka wzrokiem. A teraz siedziała z otwartą buzią i patrzyła na jedyną osobę, która zdjęła kaptur.

-Co wy tu robicie? - zapytała cicho. Nadal nie otrząsnęła się z szoku. Co jak co, ale prędzej by dała się wrobić w głupi zakład i zastawić Konohę, niż zobaczyć TEGO młodego człowieka. Dwóch ANBU stanęło koło drzwi, a dwóch po obu stronach Godaime.

Blondynka przyglądała się uważnym wzrokiem całej czwórce. Była jednak zirytowana faktem, że pozostali nie ściągnęli nakrycia.

-Ja i Itachi chcieliśmy wrócić do wioski, a moi towarzysze pragnęli dołączyć - odezwał się Sasuke. Jego mina niewiele zdradzała.

Senju doznała szoku po raz kolejny tego dnia, a nawet nie było południa. Siedziała z szeroko otwartymi oczami i wypatrywała kolejnego Uchihę w tym towarzystwie. Przyjrzała się najwyższemu mężczyźnie, ale jakoś nie pasował jej zbytnio do opisu, tak więc zerknęła na nieco niższego, którym faktycznie mógł być Itachi. I dopiero po większych oględzinach zmierzyła wzrokiem ostatniego z nich, który nerwowo przestępował z nogi na nogę.

~To nie on. Uchiha opanowanie mają we krwi.

-Zdejmijcie kaptury - dokończyła swoją myśl na głos.

Jej brązowym tęczówkom ukazały się cztery męskie postacie. Miała rację osądzając ich. Najwyższy miał rude włosy, a na twarzy opanowanie. Nie była to obojętność jak u Uchiha, ale spokój, taki, którego mógłby użyć w stosunku do Naruto. Według wzrostu później był Itachi, a na końcu seledynowłosy chłopak, któremu na twarzy zawitało zdenerwowanie.

-To jest Jugo. - Tsunade sunęła wzrokiem za palcem młodszego Uchihy. - A to Suigetsu.

-Witam - odezwał się narwaniec.

Senju przesuwała wzrokiem po wszystkich, aż zatrzymała się na najstarszym mężczyźnie.

-Tylko ty jesteś w księdze Bingo, prawda?

-Tak, Tsunade-sama. Z naszej czwórki tylko, albo aż, ja jestem na liście missing-ninja.

Kage była negatywnie nastawiona do tego... pomysłu. Oczywiście jak już otrząsnęła się z szoku, który przybysze wywołali. Nie spodziewała się ujrzeć w swoim gabinecie dwóch członków klanu Uchiha, którzy by nie walczyli.

-Chcemy wszystko wyjaśnić - odezwał się łagodnie Itachi.

-Usiądźcie - oznajmiła Piąta.

~Coś czuję, że to trochę potrwa.

*~*~*

Pół godziny wcześniej Sakura pakowała potrzebne rzeczy do plecaka. Lubiła chodzić z Hinatą na misje. Dziewczyna była cicha, miła i pomocna. Nie będzie denerwowała Haruno.

~Zapowiada się miła podróż. Ech. Nie zdążę powiedzieć Naruto, że idę na misję.

Gdy weszła do salonu, pierwsze co rzuciło się dziewczynie w oczy, to zdjęcie ich wspólnej drużyny. Spojrzała na Sasuke. Jego osoba wywoływała u niej mieszane uczucia. Kochała go i nienawidziła jednocześnie. Westchnęła. Spojrzała na Naruto i Kakashiego. Uśmiech sam wpełzł jej na usta.

Opanowała się jednak i wyszła z domu. Za kierunek obrała sobie dom klanu Hyuga.

-A wstąpimy jeszcze na ramen? - zapytała Hinata. Różowowłosa popatrzyła dziwnie na dziewczynę, nie rozumiejąc nagłej chęci przebywania w Ichiraku. Po chwili dopiero skapowała.

-Naruto teraz trenuje. - Uśmiechnęła się zadziornie.

Hinata wyglądała w tej chwili jak burak. Czerwień zagościła na jej twarzy od nosa po koniuszki uszu.

-To nie tak Sakura-chan.... No bo.... Ja tylko - zacinała się biedna dziewczyna i plątała w swoich słowach.

-Jaaaaasne... - Sakura udała niewinne oczka.

Hinata już wolała się nie odzywać i tylko bawiła się swoimi palcami. Właśnie dochodziły do strażników, którzy na ich widok uśmiechnęli się od ucha do ucha.

-Dzień dobry Sakura-san - zagadał się Izumo.

-Dzień dobry Hinata-chan - odezwał się Kotetsu.

Wyglądali jak nastolatkowie, którzy przeżywali szczenięcą miłość.

-Dzień dobry - przywitały się dziewczyny. Hinata złapała Sakurę za ramię wstydząc się strażników, którzy aż nadto spoufalali się z nimi. Za to jej towarzyszka pozostała niewzruszona. Lubiła ich, ale po śmierci rodziców uśmiechała się rzadko i tylko dla przyjaciół. Wtedy mężczyźni dostrzegli plecaki. Ich miny zmieniły się całkowicie.

-Znowu misja? Jak długa? Gdzie? - pytał jeden przez drugiego.

-Tajemnica - powiedziała cicho Sakura i pociągnęła Hinatę do bramy.

Od tej pory skupiła się tylko na misji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top