Rozdział 1

Stałem przed lustrem patrząc w jego odbicie, które przedstawiało z wyglądu szesnasto letniego chłopca czarnych włosach i fioletowych oczach. Blada skóra kontrastowała z ciemnym odcieniem mojej granatowej bluzy. Dość widoczne oznaki zmęczenia malowały się na chudej twarzyczce. Blizny na obojczyku ciągnęły się w dół opowiadając historię podobnie jak te stare książki w skórzanych okładkach z mojej domowej biblioteki. Głęboko westchnąłem wychodząc z łazienki i skierowałem swoje kroki przez długie korytarze, żeby po chwili dotrzeć do ogromnej kuchni, w której już czekał na mnie mój kotek, Kuro. Miał on czarną sierść z białymi skarpetkami i, podobnie do mnie, fioletowe oczka. Dzieliłem cały dom tylko z tym małym Kocurkiem, który potrafiłby rozwalić go w godzinę. Wziąłem się za przygotowywanie śniadania dla siebie, a mianowicie jakiś owoc. Jadam tyle co nic. Ja twierdze, że to mi wystarcza, ale moja przyjaciółka mówi, żebym jadł więcej, bo za nie długo zdechnę tu z niedożywienia. Taaa już to widzę zwłaszcza, że jestem nieśmiertelny.

Niepokojące skrzypienie ciężkich i drewnianych drzwi wejściowych rozległo się po kuchni przez co Kuro zjeżył futro. Przestraszony podskoczyłem i upuściłem jabłko, które trzymałem w ręce. Ostatni raz słyszałem ten dźwięk osiem lat temu. Przyszła wtedy tutaj dziewczyna w wieku czternastu lat. Chciała popełnić samobójstwo w miejscu, w którym nikt jej nie znajdzie. Przekonałem ją aby nie robiła tego i ze mną porozmawiała, a kiedy już opowie mi o sobie i dlaczego chce to zrobić pozwolę jej na wszystko. Przeżyła i ma się dobrze w domku niedaleko. Zaprzyjaźniliśmy się i nasza znajomość trwa do dziś.

Mam szczerą nadzieje, że to nie będzie ktoś taki jak ona. Nie przeżyłbym takiego drugiego wariata, który każe mi skakać z klifu dla zabawy. Chwyciłem pierwszy lepszy nóż z szuflady dla własnego bezpieczeństwa. Choć bardziej dla zagłady nieproszonego gościa. Teleportowałem się za nieznajomego przykładając mu broń do gardła tak aby go nastraszyć. Włamywaczem okazał się z wyglądu osiemnastoletni chłopak o zielonych włosach i oliwkowej karnacji. Ubrany był w czerwoną bluzkę z nadrukiem gitary z kości, a do tego czarne rurki. Nie powiem wyglądał całkiem, cał- Nie! Boże Akiro! O czym ty myślisz? Zbliżyłem twarz do jego ucha.

- Kim jesteś i czego tu szukasz? - Mój szept jakby odbił się echem po holu. Głos miałem szorstki i zimny tak jak zawsze przy obcych. Milczał przez dobre dwie minuty. Powietrze stało się gęste, a ja czułem jak mięśnie chłopaka spinają się i drżą pod presją, którą na niego narzucałem. - Zadałem Ci pytanie. - Po tym jak się odezwałem poczułem lekkie ukłucie w brzuchu i po chwili zielonowłosy wyrwał się z pod ostrza przez co na jego szyi powstała dość duża rana. Spojrzałem w dół gdzie w moim brzuchu był scyzoryk. Jednym szybkim ruchem ręki wydobyłem broń, a rana natychmiast się zasklepiła. Kątem oka zauważyłem, że osiemnastolatek słania się ku ziemi. Nim się przewrócił złapałem go tak abym mógł wziąć go na ręce. Szybkim krokiem ruszyłem do mojej sypialni znajdującej się na pierwszym piętrze. Byłem strasznie ciekawy jak się dostał do tej posiadłości, ponieważ najbliższe miasto znajdywało się jakieś dziesięć kilometrów ztąd.

Położyłem go delikatnie na łóżku nie chcąc wyrządzić mu większej krzywdy niż już to zrobiłem. Przyłożyłem rękę do rany na jego szyi. Skupiłem całą swoją energię na zagojeniu rany tak aby nie została po tym żadna blizna. Po kilku sekundach po cięciu nożem nie było śladu.

***

Uchyliłem lekko oczy słysząc nie znane mi dotąd głosy. Chciałem się odezwać dając tym samym znać tym osobą, że się obudziłem i zapytać gdzie jestem oraz co się stało, ale suchość w gardle nie chciała mi na to pozwolić. Postanowiłem podsłuchać kawałek rozmowy.

- A sprawdzałeś czy ma znamię? - Wyraźnie odezwał się kobiecy głos. Mógłbym się założyć, że pięknie śpiewa.

- Cholera, Nel! Rozumiem, że chcesz się mnie pozbyć z tego świata, ale po pierwsze nie będę go obmacywał, po drugie on jest facetem, a po trzecie nie wiem czy nie jest zmiennokształtnym! - Jeżeli tamten głos był miły dla ucha, tak ten jest jak miód dla uszu, jak anieli śpiew, którego zwykłymi słowami nie da się opisać. Już wyobrażam sobie jego piękne rysy twarzy. Piękny drobny chłopczyk o nietypowym kolorze oczu połyskujących w słońcu i ciemnych włosach. Jednym słowem ideał. Reszty rozmowy nie słuchałem. Wyobrażałem sobie jak jęczy moje imię wijąc się pod mną z przyjemności i wbija swoje paznokcie w moje plecy. Nie, Dean, bo ci jeszcze stanie.

Podniosłem się powoli na łokciach nie chcąc wywołać niepotrzebnego bólu głowy lub innej części ciała. Czułem się jakbym wczoraj mocno popił z kumplami i mimo ostrożności nieprzyjemny ból przejął głowę, a gardło paliło suchością. Obraz był rozmazany, ale po chwili wyłapał ostrość. Ujrzałem nad sobą piegowatą, rudowłosą dziewczynę o zielonych oczach i opalonej skórze. Obok niej stał około szesnastoletni chłopak o jaśniutkiej cerze i wystających obojczykach. Miał kruczoczarne włosy, lawendowe oczy i wąskie malinowe usta, które chciałem tak bardzo pocałować. Bez wątpienia mogłem przyznać, że to właśnie on był właścicielem anielego głosu. Chyba zakochałem się od pierwszego wejrzenia. A może po prosu uderzyłem się w głowę? Jakby moja narzeczona dowiedziała się co teraz myślę to bym miał zadymę w domu. Chociaż moje myśli to nic z dawaniem dupy komu popadnie.

- Pamiętasz co się stało? - Rudowłosa zadała pytanie swoim łagodnym głosem i posłała mi zmartwione spojrzenie.

- J-ja zgubiłem się w lesie i znalazłem ogromny dom, i do niego wszedłem potem ktoś mi przyłożył nóż do gardła, a jak chciałem się wyrwać to mnie zranił... ale ja nie mam rany... co tu się stało? - Głos miałem zachrypnięty, a myśli tworzyły różne teorie.

- Akiro, idź po wodę. - Pieguska zwróciła się do chłopca, który prychnął tylko i wyszedł. Dziewczyna głęboko westchnęła i spojrzała tymi swoimi szmaragdowymi oczyma w moje. - Mam na imię Nel, a tamten chłopak to Akiro. Nie wiem jak tutaj trafiłeś i dlaczego zapuściłeś się tak daleko w las, ale niestety będziesz musiał zostać tutaj kilkanaście dni jak nie kilka tygodni, ale na pewno wrócisz do siebie. Jesteśmy w domu Akirego więc będziesz go widywał codziennie. Możliwe, że się zaprzyjaźnicie, ale pamiętaj, że jest wrażliwy i... uważaj na niego. Nie mogę na razie ci więcej powiedzieć, ale bądź cierpliwy i za niedługo wszystkiego się dowiesz. Ja muszę lecieć. Paaa! - Gwałtownie wstała i wyszła zostawiając mnie w osłupieniu. Co. Tu. Się. Stało?

~~~

Pierwszy rozdział... Jak wyszedł?
1025 słów

~Pxkxnany

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top