[Tom 1] 4.Kumori Gakure

Chłopak wpatrywał się intensywnie w Shiro, jakby nad czymś mocno rozważał i nagle mruknął coś pod nosem i skinął głową.


- Dobra już, zamknij się na chwilę. - Warknął głośniej, ale zaraz odchrząknął z zakłopotaniem.


Okeeej, to było dziwne... Powinienem się obawiać psychopatów na drodze czy coś? Shiro nic o tym nie wspominała, a i ja nie byłem zbytnio przygotowany na ewentualną walkę. Zerknąłem na Śmierć, ale ona nie wyglądała na zadowoloną ani też w ogóle zainteresowaną, jakby chłopaka nie widziała lub zwyczajnie go ignorowała, co też było możliwe. Przyjrzałem się ostrożnie nieznajomemu. Roztrzepane czarne włosy, zielone oczy, ubrany w granatowe spodnie, białą koszulkę i brązową kamizelkę. Był chyba w moim wieku lub o rok starszy. Uśmiechnął się słabo i podszedł.


- Hej wam, jestem Jack Splendid.


Uniósł rękę w geście powitalnym i dopiero wówczas dostrzegłem złotą bransoletę ze szmaragdowym kamieniem.


- Naruto Uzumaki... - Wydusiłem niepewnie i zerknąłem na białowłosą, ale ona siedziała znudzona na kamieniu. Zagryzłem dolną wargę. - Nie jesteś stąd, co?


- Nie, nie jestem. - Uśmiechnął się, pokazując ząbki. Skinął głową w stronę Shiro. - A twoja znajoma jak się zwie?


Zamrugałem raz, potem drugi i trzeci i z miną idioty, wskazałem na białowłosą.


- To ty ją widzisz? - Spojrzałem na nią ogłupiały. - On ciebie widzi? Tak się w ogóle da?


- Oczywiście, że tak. - Wywróciła oczami. - Widział czyjeś odejście i miał ze mną styczność, a do tego nie jest zwykłym człowiekiem. - Zmierzyła przeszywająco Jack'a, na co ten spiął się nieznacznie. - Gdyby był zagrożeniem, to zostałby unicestwiony. - Uśmiechnęła się drapieżnie.


- Och, faktycznie... - Podrapałem się w tył głowy. - Ach, właśnie. - Wskazałem na nią. - To Shiro, jest Śmiercią.


- Nie pokazuje się palcami. - Trzepnęła mnie w rękę. - I nie mów do mnie per Shiro, to nie moje imię.


- Już o tym rozmawialiśmy! - Naburmuszyłem się, opierając ręce na biodra. - Każdy ma jakieś, a to do ciebie pasuje, więc dla mnie zostajesz Shiro i kropka!


- Chcesz zginąć? - W jej dłoni zmaterializowała się kosa przyozdobiona czaszkami. - Mogę błyskawicznie tego dokonać, tylko jedno cięcie.


- Ej, idziecie może do Kumori Gakure?


Spojrzeliśmy oboje na skołowanego bruneta, który uśmiechał się niepewnie z rękami uniesionymi w geście obronnym. Zerknąłem na Shiro, a ona na mnie. Warknęła, a kosa zniknęła. Chyba nie polubiła Jack'a.


- Wybieracie się tam?


- Co? - Spojrzałem na niego skołowany. - W sensie do Kumori Gakure? No, chyba tak...


- Super, możemy iść razem. - Zerknął z namysłem na Shiro. - O ile pani Śmierć nie ma nic przeciwko.


Białowłosa prychnęła krótko i ruszyła przodem, co chyba miało znaczyć w jej przypadku zgodę, a przynajmniej taką miałem nadzieje, bo kompletnie nie wiedziałem, gdzie idziemy.


- Skąd jesteś, Naruto?


Z moich rozmyślań wyrwał mnie nowy znajomy. Chyba jego też dobijała ta głucha cisza i chciał jakoś umilić drogę.


- Konoha.


- O, to dość niedaleko stąd. - Zmarszczył brwi. - Nie jesteś spokrewniony z Yondaime Hokage przypadkiem? Bardzo go przypominasz, tylko masz trochę bardziej pucułowatą buźkę i wąsiki. - Pokazał palcem na swoje policzki.


Zarumieniłem się zawstydzony. Nie lubiłem, gdy ludzie zwracali uwagę na moje blizny i nazywali wąsikami, ale też w sumie nikt nie porównał mnie do Yondaime Hokage. Kiedyś byłbym przeszczęśliwy z tego porównania, ale od kiedy straciłem... Czułem, jak natychmiast blednę, a mój martwy wzrok wbiłem w trawę pod stopami. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że ona zniknęła z mojego życia, odeszła i zabrała całe światło.


- Naruto?


Wymusiłem szeroki uśmiech i wyprostowałem się, bo nie chciałem obarczać moimi problemami nowego znajomego. Nikt nie mógł mi pomóc.


- Nic, nic, pomyślałem, że to smutne w sumie, odszedł tak nagle. - Zaśmiałem się nerwowo. - W sensie Yondaime Hokage. Zostawił wioskę bez dowódcy i biedny Sandaime musiał wrócić na stanowisko, a teraz i on odszedł...


- Ale teraz to chyba rządzi tam Tsunade, nie?


- Tak, jest pierwszą kobietą na stanowisku Hokage, ale ma problemy z nazywaniem jej per babcia, bo nie lubi swojego wieku. Ona... - Ściągnąłem brwi i spojrzałem podejrzliwie na bruneta. - Skąd wiesz, że to Tsunade jest piątym Hokage?


- Wi-Wiesz... - Zagryzł dolną wargę. - Śmierć Sandaime była ciosem i było głośno o Konoha po akcji z egzaminami na Chūnin. Wszyscy czekali kto będzie kolejnym Hokage, a niektóre wioski nawet przygotowywały się na nalot. Słyszałem o niejakiej wielkiej pijaczce Tsunade, która nie potrafi grać i wiecznie przegrywa.


- Oh, no tak... - Westchnąłem. - Jej pijacko-karciana kariera jest bardzo sławna.


Jack wyraźnie rozluźnił się i odetchnął z ulgą, jakby obawiał się, że przyłapałem go na kłamstwie, choć w niczym nie skłamał, a przynajmniej tak mi się zdaje. Sam nie wiem, dziwny jest...


Przez dalszą część podróżny rozmawialiśmy na temat jutsu, jakie możliwie poznamy i nasze wyobrażenie o innych istotach czy ludziach pomieszkujących w tej dziwnej wiosce. Krążyło wiele legend o Wiosce Cienia, ale nikt kto do niej wyruszył, nigdy nie wrócił, a tych, co odnaleziono, nie można było rozpoznać. Nawet nie zauważyłem, kiedy minęła godzina podróży. Rozmowa z czarnowłosym była na tyle absorbująca, że czas po prostu uleciał. Heh, zadziwiające, że znam słowo „absorbująca", nie? Dobra, już dobra, nie patrz tak na mnie.


- Tutaj nic nie ma. - Jack mruknął skołowany.


Z tym jednym musiałem mu przyznać rację, nie było tutaj kompletnie nic wartego uwagi, no oprócz dziwnej pionowej kamiennej ściany porośniętej mchem i bluszczem czy innym chwastem. Shiro podeszła do kamienia i położyła ręce. Czerwone, jarzące się linie obrysowały w kamieniu jej dłonie, a kiedy odsunęła się na dwa kroki, ruchem ręki wskazała na kamień. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. W skale wciąż jarzył się zarys jej rąk, który zgasł i pokazały się dwa symbole, demon i smok.


- Połóżcie dłoń na odpowiadających wam znakach.


Niepewnie podszedłem, zamknąłem mocno oczy i położyłem dłoń, ale nic się nie stało, więc uchyliłem jedną powiekę, a potem drugą. Jack ostrożnie ruszył za mną i zrobił to samo. Zrobiłem wielkie oczy, gdy znaki zalśniły złotem i ożyły, sunąć po chropowatej kamiennej powierzchni, a na końcu zniknęły pod naszymi dłońmi. Kamień zadrżał i rozsunął się powoli z chrobotliwym dźwięki, więc automatycznie odsunęliśmy się o kilka kroków w tył.


- Wow...


- Lepiej bym tego nie ujął, Naruto.


Za skałą stały potężne, ciemnobrązowe wrota ze znakiem Wioski Cienia, które po kilku sekundach otworzyły się z cichym skrzypnięciem. W przejściu stała młoda dziewczyna, wyglądała na około dwadzieścia lat. Miała związane w wysoki kucyk zielone włosy, które sięgały jej aż do bioder i zaczesaną na bok grzywkę. Ubrana w ciemną tunikę związaną bordową wstęgą w pasie. Na szyi naszyjnik ze srebrnym smokiem. Przesunęła powoli oczy barwy srebra po każdy z nas z osobna, dłuższą chwilę zatrzymując się na Shiro. Jej twarz nagle pojaśniała uśmiechem, a zaraz skłoniła się nisko w geście powitalnym.


- Witajcie, na imię mi Katrin i jestem Strażnikiem Bramy Wioski. - Wyprostowała się niemal natychmiast, pokazując za siebie. - Miło mi was powitać w Kumori Gakure.


- Jestem Jack Splendid.


- Na-Naruto Uzumaki.


Skinęła na nas głową z uśmiechem i znów spojrzała uważnie na Shiro, jakby coś rozważała. Nagle odwróciła się do nas plecami i ruszyła przed siebie. Wymieniłam skołowane spojrzenie z brunetem, obaj wzruszyliśmy ramionami i poszliśmy za nią.


Coś błysnęła za naszymi plecami, więc odwróciłem głowę. Brama zniknęła, pozostawiając jej rysunek w litej skale. No, to mnie mega zaskoczyło, nie powiem, że nie. Ktoś szarpnął mnie za ramię, więc popatrzyłem na sprawcę, którym okazał się Jack. Wskazywał na coś z otwartymi ustami. Moja reakcja nie była lepsza, gdy zobaczyłem chłopaka, który zapłonął żywym ogniem, a inny obok zmienił się w rubinowego smoka. Obok nas przeszła grupka dziewczyn, z czego jedna miała zakręcone rogi wychodzące ze skroni, a druga szczupły małpi ogon. Pozostałe nie wyróżniały się jakoś specjalnie, ale już w kolejnej sekundzie widziałem, jak jakaś blondynka dmuchnęła w dłoń, z której pofrunęły płatki śniegu wprost na gościa w podpalonych gaciach. Nad naszymi głowami przefrunął dziwny ptak o ognistych piórach, który omal nie wylądował na drzewie, gdyby nie pojawienie się znikąd jakiegoś chłopaka. Złapał ptaka w ramiona, a on zmienił się w kilkuletniego chłopca o ognistej grzywce i ciemnej skórze.


- To miejsce jest niesamowite...


Zerknąłem uważnie na Jack'a. Był równie zachwycony, jak ja i to miejsce naprawdę było niesamowite. Nikt nikogo nie wyzywał, nie obrzucał kamieniami za inność, nie traktował jak dziwadło. Wszyscy zachowywali się, jakby to było coś całkowicie naturalnego. Byli po prostu szczęśliwi... Opuściłem pusty wzrok na ziemię. Czy i ja znalazłbym tutaj swoje miejsce? Był ku temu w ogóle sens? Zacisnąłem palce na paskach plecaka, co nie uszło uwadze chłopaka, ale byłem mu wdzięczny, że nie skomentował tego w żaden sposób. Nie czułem się na siłach w tamtym momencie, żeby w ogóle z kimkolwiek rozmawiać.


Dotarliśmy do jedynego sporego budynku ze sporym znakiem Wioski Cienia na dachu, więc podejrzewam, że tutaj przebywa ich Kage, w sumie ciekawiło mnie, jak go tutaj nazywają. Jest Hokage, Mizukage, Raikage, Kazekage... Czyli co? Skoro to wioska Cienia, to będzie się nazywał KageKage? Parsknąłem na własne myśli. Trochę bez sensu. Katrin zapukała w bukowe drzwi, gdy dotarliśmy po kilku minutach.


- KuroKage-Sama, przyprowadziłam dwójkę nowych genin'ów.


- Czyli nazwali go KuroKage, huh? - Mruknąłem cicho do siebie.


- Lepsze to niż KageKage. - Jack szepnął do mnie konspiracyjnie.


Parsknąłem śmiechem, ale zaraz oberwałem w tył głowy. Spojrzałem z urazą na Shiro, ale zignorowała mnie. Bezczelne babsko... śmierć... cokolwiek...


Wepchnęła nas mało delikatnie do środka, jak się okazało gabinetu. Był niemal identycznie przystrojony jak ten Hokage, ale kolory były bardziej grafitowe, prawie czarne. Dziwnie tak, ale nie mnie oceniać gust tutejszego Kage. Otworzyłem w szoku usta i cofnąłem się o krok, trafiając na kogoś za sobą, chyba Shiro. Przez chwilę straciłem oddech. Mężczyzna za biurkiem uśmiechnął się pogodnie. Przed nami stał nikt inny jak sam Yondaime Hokage...


- Oddychaj dzieciaku.


Rozejrzałem się gwałtownie na kolejny, nieznany mi głos, ale nikogo nie spostrzegłem. Wtem przypomniałem sobie dopiero, że to przecież głos Kyūbi'ego, a mój chwilowy atak paniki wytrącił racjonalne myślenie. Strzeliłem sobie mentalnego policzka i uniosłem znów oczy na blond mężczyznę.


- Witaj, dawno się nie widzieliśmy.


Przez sekundę mój żołądek związał się w gruby sznur, gdy myślałem, że te słowa skierował w moją stronę. Nie mogłem go znać, zmarł, gdy byłem niemowlęciem. Moje obawy szybko rozwiała Shiro.


- Całe czternaście, ale dla Śmierci to jak pstryknięcie palcami. - Rozłożyła ręce na boki. - Naruto jest gorszy niż ty i Kushina, gdy byliście w jego wieku. Jest wręcz nie do zniesienia.


Zwróciłem na nią oczy, nie do końca rozumiejąc, o czym ona bredzi. Czyżby miała pakt z Yondaime tak jak ja teraz? O co tu chodziło?


- Chodź kochanie, wszyscy już czekają tylko na ciebie.


W wejściu pojawiła się Katrin, która nawet nie wiem, kiedy zniknęła. Obok niej szła niepewna dziewczynka w moim wieku o rudych włosach za brodę i przenikliwych granatowych oczach. Ubrana w czerwoną tunikę podobną do tej, którą nosiła Sakura, ale miała czarne, a nie białe paski i zamiast znaku klanu był ten Wioski Cienia. Trzymała na rękach białego króliczka z czerwonymi oczami i czarną obróżką z pentagramem. Zerknęła na nas nieśmiało i zaraz opuściła głowę, wyraźnie zawstydzona.


- Skoro jesteśmy już wszyscy, to mogę oficjalnie powitać was z Kumori Gakure. - Yondaime wstał z uśmiechem, kładąc na biurku trzy opaski ze znakiem Wioski Cienia. - Jestem Minato Namikaze, Yondaime KuroKage.


Katrin podała każdemu z nas po opasce, którą niepewnie założyliśmy. Dziewczynka jako apaszkę na szyi, Jack na ramieniu, a ja planowałem na czole, ale ostatecznie zawiązałem ją na nadgarstku. Ku mojemu największemu zaskoczeniu, opaska natychmiast skurczyła się i przybrała formę rękawiczki. Shiro zamknęła moje usta dłonią, a nawet nie wiem, kiedy je otworzyłem.


- Jestem Jack Splendid, Dragon Guardian smoka imieniem Kathuli.


- Naruto Uzumaki, Jinchuuriki Kyūbi no Kitsune i... - Ostrożnie zerknąłem na Shiro, a ona skinęła twierdząco głową. - I... I mam pa-pakt ze Śmiercią... - Opuściłem nisko głowę.


- M-Morina Nerlows, mam pakt z Shinigami imieniem Zero.


Podniosłem zaskoczony głowę w górę i zaraz zrobiłem wielkie oczy, gdy przede mną zmaterializowała się blondynka o błyszczących oczach barwy krwi. Chwyciła mnie obiema rękoma za twarz i zaczęła oglądać uważnie, jakby coś rozważała, a na koniec poklepała po głowie jak jakieś zwierzątko. Obejrzała się zadziornie na Shiro. Co do...


- Fajnego podopiecznego sobie znalazłaś, Shi-Sama~!


Zamrugałem krótko. Czy to była...


- Jestem Zero, miło mnie poznać! - Zakrzyknęła niespodziewanie i złapała mnie i Jack'a za dłonie, po czym energicznie pomachała w górę i w dół. - Jesteście tacy krusi i jednożyciowi, że to aż smutne, ale hej, może spotkamy się po reinkarnacji, co?


- Eeee...


- Zero przestań... - Miedzianowłosa wymamrotała cicho.


Yondaime zaklaskał krótko w dłonie, zwracając uwagę wszystkich na swoją osobę.


- Od dziś oficjalnie jesteście Drużyną Piątą, a waszym Sensei'em zostaję osobiście ja.


- Kororu jednak nie chce drużyny? - Katrin wyraźnie zmarkotniała.


- Woli nadal być wolnym strzelcem. - Minato posłał jej słaby uśmiech. - Katrin pokaże wam wasze nowe lokum. Naruto zaczekaj, proszę.


Przełknąłem ciężko ślinę. Nie wiedzieć czemu obawiałem się rozmowy z Namikaze, a szepczący głos, który od dawna milczał, teraz wręcz krzyczał mi do ucha jedno słowo.


UCIEKAJ!!!


Ja twardo stałem w miejscu, niezdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu czy gestu. Świat nagle zamarł w miejscu, gdy spotkałem identyczne błękitne oczy jak moje, a słowa, które wypowiedział, zadudniły w głowie niczym echo.


- Przepraszam, że ciebie zostawiłem samego, synu.


Zrobiło mi się niemiłosiernie duszno, nie mogłem złapać oddechu, a ściany pokoju zaczęły zbliżać się coraz bardziej. Nie wiem, kiedy zasłoniłem uszy dłońmi, ale kiedy znów mogłem oddychać, czułem ciepło otulające moje ciało. Zamknąłem oczy, pozwalając, żeby ciemność przygarnęła mnie w swoje zachęcającej ramiona. Ostatnie, co usłyszałem, to słowa Shiro.


- Przyjął to lepiej, niż sądziłam.




★♡★♡★♡★♡★


Data publikacji: 25 Lipca 2009

Data korekty:  13 Marca 2023

Ilość słów przed korektą: 1 964

Ilość słów obecnie: 2 275

Kilka słów od Autorki:

Dodałam mentalną rozmowę Jack'a z jego smokiem, czego oryginalnie nie było, ale dało większe zrozumienie mentalności Dragon Guardians, które pokazywałam w drugim sezonie, ale nigdy nie wyjaśniłam dokładniej.

Dołożyłam również rozmowę pomiędzy Jack'iem i Naruto w trakcie podróży, żeby nie było takie blade. 

Pojawienie się Yondaime przesunęłam z wejścia bramy do gabinetu, bo uznałam to za bardziej adekwatne.

Opisałam dokładniej wygląd Katrin, co pominęłam uprzednio.

Wprowadziłam ludzką postać Zero, czego nie było oryginalnie, bo wcześniej była pokazana jako króliczek.

Pierwszy raz w ogóle podałam imię smoka, który przynależy do Jack'a. Wcześniej tego nie było.

Oryginalnie Naruto nie omdlał przed Minato, ale uznałam, że to lepiej pasuje na taką wiadomość.

̶I̶ ̶p̶o̶m̶i̶m̶o̶ ̶w̶i̶e̶l̶u̶ ̶p̶r̶o̶p̶o̶z̶y̶c̶j̶i̶ ̶n̶a̶ ̶z̶m̶i̶a̶n̶ę̶,̶ ̶t̶a̶ ̶z̶ł̶a̶ ̶j̶a̶,̶ ̶p̶o̶s̶t̶a̶n̶o̶w̶i̶ł̶a̶ ̶p̶o̶z̶o̶s̶t̶a̶ć̶ ̶p̶r̶z̶y̶ ̶n̶a̶z̶w̶i̶e̶ ̶D̶a̶r̶k̶K̶a̶g̶e̶,̶ ̶b̶o̶ ̶n̶o̶s̶t̶a̶l̶g̶i̶a̶,̶ ̶a̶ ̶w̶ ̶o̶g̶ó̶l̶e̶ ̶K̶u̶r̶o̶K̶a̶g̶e̶ ̶b̶r̶z̶m̶i̶ ̶ź̶l̶e̶,̶ ̶t̶a̶k̶ ̶j̶a̶k̶b̶y̶ ̶K̶a̶g̶e̶ ̶i̶ ̶S̶h̶i̶r̶o̶ ̶b̶y̶l̶i̶ ̶s̶w̶o̶i̶m̶i̶ ̶p̶r̶z̶e̶c̶i̶w̶i̶e̶ń̶s̶t̶w̶a̶m̶i̶ ̶c̶z̶y̶ ̶c̶o̶ś̶,̶ ̶p̶o̶ ̶k̶i̶e̶g̶o̶ ̶m̶n̶i̶e̶ ̶w̶i̶ę̶c̶e̶j̶ ̶k̶o̶l̶o̶r̶ó̶w̶?̶ ̶

Nieważne, uległam i to zmieniłam. W końcu dojrzałam do tego, żeby zmienić nazwę DarkKage na KuroKage, bo nostalgia nostalgią, ale za bardzo razi w oczy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top