09.Prawda.

Po śniadaniu, przyjaciele Chanie'ego wybrali się na spacer. Wszyscy, prócz starszego Kim'a kroczyli w parach, trzymając się za ręce. W pewnej chwili Beomie, zatrzymał się, mówiąc.
- Wracam do pokoju. Nie mam ochoty na spacer.
I cofnął się do pensjonatu. Chłopcy byli zaskoczeni, a Bo Min potwierdził swoje przypuszczenia.
- Wiedziałem, że hyung się zakochał.
- Minnie, Ty znów swoje. Mówiłem Ci, że to nie możliwe. - burknął Yeol.
- Hyung, jak możesz tego nie dostrzegać, skoro jesteś zakochany? - zapytał Choi.
- Chwila, o czym wy mówicie? O co chodzi? - wtrącił Youngie.
- Uważam, że Beomie-hyung jest zakochany. Znaczy widać to po nim, po jego zachowaniu. Dostrzegłem to, gdy Joo Chan wyjechał. - odpowiedział student prawa.
- Chłopcy, a wy nic nie wiecie? - dodał Wysoki Lee, kierując patrzałki na najbliższych przyjaciół Hong'a.
- Hyung, nawet gdybyśmy wiedzieli, nic wam byśmy nie powiedzieli. Nie zdradzamy tajemnic naszego przyjaciela. Jeżeli chodzi o zachowanie Twojego kumpla, to nic nie wiemy. - odezwał się Hyunie.
- Zauważyliśmy jedynie, że Beom-hyung i Chanie spędzają ze sobą dużo czasu. No i jest jeszcze ten dzień, gdy ponoć nasz Chanie źle się czuł, trochę to nam spokoju nie daje. - dołożył Jang Jun.
- Zaczynam się martwić o mojego brata. - miauknął Dongie, którego objął TAG.
- Wracajmy i dowiedzmy się, co męczy naszego przyjaciela. - zarządził Dae, a pozostali zgodzili się, po czym wrócili do pensjonatu.

Jin Seok ugotował mi lekko strawne późne śniadanie. Zjadłem je z apetytem. Dzięki niemu oderwałem się od myśli związanych z Ji Beom'em.

Wysoki przystojniak położył się na łóżku. Zaczął gapić się w sufit, wspominając wszystkie chwile spędzone ze studentem I roku.
Gdy się przekręcił na bok, do kwatery wpadli jego przyjaciele. Popatrzył na nich, nieco zdziwiony.
- Beomie, co Ci jest? - zapytał Young Taek.
- Nic. Zostawcie mnie. Chcę być sam. - warknął pod nosem starszy Kim.
- Bracie, martwimy się o Ciebie. - ciągnął Dong.
- Jak już tak bardzo chcecie wiedzieć, to kolejny raz moje serce źle wybrało. Od dziś miłość dla mnie nie istnieje. Jestem głupkiem, największym na świecie. - wymruczał Beom.
- Nie mów. Zakochałeś się w Joo Chan'ie? - powiedział Dae Yeol.
- To było nieuniknione. - szepnął przyszły lekarz.
- Wiedziałem. Mówiłem wam. Trafiłem. - wyskoczył Min.
- Beomie, ale jak? Ty wolisz dziewczyny. - rzekł wysoki Lee.
- Normalnie. Poznaliśmy się trochę, choć wszystko zaczęło się nie tak jak powinno, nie tak jak w romansach. - wyjaśnił Ji Beom.
- Stary, to jak? Co się miedzy wami wydarzyło? - znów zapytał Son.
- Przespałem się z nim, po tej imprezie na początku roku. Wiecie, co się tak upił. - palnął wysoki przystojniak.
- Coś Ty zrobił?! Zwariowałeś?! - podniósł głos Yeol.
- Nie krzycz na mnie! To Twoja wina, bo się w Tobie zakochał, ale jak dowiedział się, że chodzisz z Minnie'm, odpuścił sobie! Miał złamane serce, był pijany, ja też! - krzyknął Beomie.
Chłopcy zamilkli, wgapieni w starszego Kim'a, który wyznał.
- Zakazałem mu o tym mówić, bo zależało mi na Yong Sun, ale ona umawia się z innym. Złamała mi serce, nie mogłem przez to spać i poszedłem wyżalić się Joo Chan'owi. Pocałował mnie i to drugi raz, gdy wylądowaliśmy w łóżku. Odniosłem wrażenie, że chciał mnie wtedy pocieszyć. Kolejne zaczynały mnie zmieniać. Chciałem go lepiej poznać, spędzić z nim czas, który on dla mnie miał, nie tak jak wy.
- Ciekawe, czyli Joo Chan to Twój seks-przyjaciel? Zapewne nigdy Ci nie odmówił. - warknął Young.
- Wiem, że tak to wygląda, ale nigdy o nim tak nie pomyślałem, chłopaki. Fakt, przyznaję się. To było bardzo wygodne, takie sypianie, ale gdy on odjechał z tym kolegą Jae Hyun'a, poczułem się tak, jakbym coś stracił. Żałuję, że go nie zatrzymałem, że nie wałczyłem o niego, nie rozkochałem go w sobie. - wytłumaczył Beom.
- O rany... czyli Chanie umówił się z Jin Seok'iem. Fajnie. - wyskoczył Hyun, lecz zaraz dodał.
- Przepraszam. Cieszę się, bo miał złamane serce. Chcę tylko jego szczęścia.
- Rozumiemy, Jae Hyun. Nic się nie stało. - rzekł Dae.
- Zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego Chan zgodził się na coś takiego? Zawsze chciał się zakochać, a nie sypiać z kim popadnie. - odezwał się Junnie.
- Może leczył złamane serce? Czuł ukojenie będąc blisko z Beom-hyungiem. - powiedział Bo Min i na tym skończyli rozmawiać.
(...)
Weekend upłynął mi w towarzystwie Seok'a. Poznaliśmy się, dużo rozmawialiśmy o nas, o naszych planach, ale pora było wrócić do rzeczywistości. Kiedy kolega Hyun'a mnie odwiózł, momencik pokonwersowaliśmy.

W tym czasie Ji Beom podszedł do okna. Wychodziło ono na parking akademika. Dostrzegł na nim Chan'a oraz tego kolesia. Obaj stali przy aucie i rozmawiali. Młody mężczyzna poczuł ból wewnątrz siebie, który powoli łamał mu serce na kawałki.
Student III roku medycyny oparł czoło o szybę, wpatrzony w pierwszoroczniaka, niczym zaczarowany. Istniał tylko on, reszta świata go nie obchodziła.

Nazajutrz, po śniadaniu udałem się pędem do holu, by spotkać się z chłopakami. Gdy tam doszedłem, oni czekali, lecz bez starszego Kim'a. Odniosłem wrażenie, że czegoś chcą. Nie myliłem się.
- Chan, co się dzieje z Ji Beom-hyungiem? - zaczął Jun.
- To znaczy? Co masz na myśli? - miauknąłem.
- Odkąd wyjechałeś, dziwnie się zachowuje. Martwimy się o niego, o Ciebie też. Nie kłócicie się, prawda? - dodał Dae Yeol.
- Nie, skąd. Zaprzyjaźniliśmy się, mocno. Wiecie, on dowiedział się, że Solar-noona ma chłopaka i jest nie swój. Ma okropnie złamane serce. - rzekłem.
- To wiemy, Chanie. Powiedział nam o tym, ale to mu szybko przeszło. Po prostu wygląda, jakby znów się zakochał, ale i przez to cierpi. - ciągnął TAG.
- Hyung, Beomie-hyung nikogo nie kocha, bo większość czasu spędza ze mną. Ostatnio ja jestem jego towarzystwem, ale to się zmieni. Zacząłem się umawiać z kolegą Jae Hyun'a. - wyjaśniłem.
- Spędzacie razem dużo czasu? Ciekawe i nie w stylu Beom'a. - stwierdził Son.
- Najwidoczniej nie znasz go zbyt dobrze, hyung. Ji Beom-hyung jest bardzo miły i dobrze traktuje juniorów. Ja nie wiem, co wy od niego chcecie. Jest jaki jest. - burknąłem, a tuż za sobą usłyszałem głos mojego ukochanego, który stanął obok mnie.
- Cześć chłopcy. Dzień Dobry, Joo Chan.
Spojrzałem na wysokiego przystojniaka, witając się z szybko bijącym sercem.
- Dzień Dobry, hyung.

Minnie zaraz popatrzył na tych dwóch. Ewidentnie było widać, że Chan także zachowuje się inaczej przy Beomie'm. To w jaki sposób się w niego wpatrywał, było niezwykłe.

Ocknąłem się, jak zadzwonił mój telefon. To był Jin Seok.
- Wybaczcie, moja podwózka jest. Do potem. - odezwałem się, po czym wyszedłem z udawanym uśmiechem.

Tuż za Hong'iem ruszył Beomie. Stanął, gdy ujrzał jak wita się z tym chłopakiem, a chwilę później odjeżdżają.
- Chyba Chanie nie jest świadom, że Beomie-hyung się w nim kocha. - powiedział Bong.
- To możliwe, Hyun, lecz Chanie dziś dał się przyłapać. Jak tylko Beomie-hyung podszedł, od razu spojrzał na niego. Nawet nie zauważyliście jakie miał maślane oczy. A ten uśmiech na pożegnanie był udawany. - wyznał Bo Min.
- To znaczy, że Joo Chan kocha się w Ji Beom'ie. To w takim razie, dlaczego to ukrywa? Powinien mu to wyznać. - mruknął Wysoki Lee.
- Myślę, że Chanie nic nie mówi, kryje się, bo Beom-hyung woli dziewczyny, a te ich zbliżenia traktuje, jak przyjacielski seks, nic więcej. Szkoda mi ich, bo bardzo do siebie pasują. Gdyby byli parą, przebili by mnie i Dae-hyunga. - wytłumaczył przyszły prawnik.
- Whoa, Min jesteś jak Sherlock Holmes. - palnął Jang Jun, z którym zgodził się Young Taek.
- To prawda.... Szlag, trzeba coś zrobić, trzeba im pomóc.
Studenci popatrzyli na starszego Kim'a. Stał on przy drzwiach, wpatrywał się w dal, mając smutny wzrok.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top