06.Złamane Serce Ji Beom'a

       Nastał poranek. Przygotowałem się do zajęć, a po posiłku czas było ruszać. Chwyciłem torbę i już miałem wyjść. Nagle rozbrzmiało pukanie. Otworzyłem. Na wycieraczce stał Ji Beom. Jego mina przypominała minę zbitego psiaka.
- Joo Chan, mogę zatrzymać się u Ciebie? – wyszeptał bez przywitania.
Wziąłem oddech, przytaknąłem, by zaraz go wpuścić. Przeszliśmy do sypialni. Obaj klapnęliśmy na łóżku.
- Hyung, co się dzieje? – zacząłem cicho.
Wyciągnął telefon, po czym pokazał mi zdjęcie noony z jakimś kolesiem. To był ten sam, z którym ostatnio ją widziałem.
- Nie mam u niej szans... Wybacz, że przyszedłem do Ciebie, ale Dae jest zajęty Min'em, a TAG nie zrozumie, więc zostałeś mi tylko Ty. – wyznał i oparł głowę o moje ramię.
- Przykro mi, hyung, ale mamy zajęcia. – rzekłem.
- Pomogę Ci, tylko zostań ze mną. Jestem zmęczony, źle spałem. Nie mam na nic sił. – dodał szeptem.
Zapragnąłem go pocieszyć. Chciałem, by o niej zapomniał.
- Hyung... - odezwałem się, zaś on wyprostował.
Wykorzystałem to, po czym go pocałowałem. Był zaskoczony.
- Hyung.. nie myśl o niej. Nie zasłużyła na Ciebie. – stwierdziłem.
Wtem ujął mój podbródek, kradnąc całusa, którego pogłębiłem. Wzajemnie obsypaliśmy się czułościami i kolejny raz wylądowaliśmy w łóżku.

Po wszystkim starszy Kim zasnął, natomiast ja zabrałem się za naukę. Od czytania oderwały mnie wibracje telefonu wysokiego przystojniaka. Leżał on między nim a mną. „Rzuciłem" okiem na wyświetlacz, dostrzegając widomości od Young Taek'a oraz Dae Yeol'a.
- Beomie, gdzie jest?
- Beomie, widziałeś Chan'a? Odezwij się, dziadzie.
Wtedy i mój smartfon odebrał SMS'y, ale od moich kumpli.
- Chanie, gdzie jesteś? TAG-hyung się o Ciebie martwi. Wiesz gdzie jest Ji Boem-hyung, bo też się nie pojawił na zajęciach?
- Chanie, dobrze się czujesz? Martwimy się o Ciebie razem z Jun'em?
Postanowiłem się, że odpiszę do nich.
„Hej chłopaki. Spokojnie. Nic mi nie jest. Źle spałem w nocy. Widzimy się popołudniu."
To ich uspokoiło.

Wróciłem do czytania, lecz tylko na moment, bo mój senior się obudził. Przekręcił się na bok, biorąc mnie w ramiona oraz pytając.
- Dlaczego nie odpoczywasz?
- To nie ja jestem zmęczony. Twój telefon wibrował, hyung. – jęknąłem, wydostając się z jego objęć.
Chwycił fonka, przeczytał wszystko oraz zamruczał, by zaraz się wyciągnąć. Zerknąłem na niego, on uczynił to samo w moim kierunku. Zabrał mi książkę, odłożył ją na stolik nocny, tak samo jak telefony.
Wtem ściągnął mnie do pozycji leżącej. Wkradł się między moje uda, nakrył nas kołdrą, po czym przesunął dłoń po moim boku, składając pocałunki na mojej szyi. Naprężyłem się pod nim, gładząc jego plecy. Przerwał nam dzwoniący smartfon hyunga. Uniósł się na rękach, wziął go, położył się na mnie, by odebrać.
- Słucham?... Cześć TAG... ja... jestem u siebie... Byłeś u mnie?... Ok... Jestem u Hong'a. Chłopak miał ciężką noc, bo trochę źle się czuł. Uznałem, że z nim zostanę, w razie czego. Wiem, powinienem was powiadomić, ale nie było kiedy. Czuwałem nad jego snem. – skłamał Ji Beom, pieszcząc koniuszkiem palców moją skórę. Miałem ciarki oraz drżałem. Starałem się być cichutko, lecz z trudem mogłem. Kiedy się rozłączył, oznajmił.
- Po zajęciach będziesz miał gości. Powinniśmy się ogarnąć.
Przytaknąłem czupryną, po czym kolejno wzięliśmy prysznic.

Po południu w pokoju rozbrzmiało pukanie. Szybko ułożyłem się na łóżku, a starszy Kim otworzył. Pierwsi wpadli Junnie i Hyunie, który wdrapał się do mnie, chcąc się przytulić. Tuż za nimi weszli Youngie, Minnie oraz Yeol.
- Jak się czujesz, Chan? – zaczął Lee.
- Dobrze. Po prostu głowa mnie męczyła w nocy, dlatego źle spałem. Ji Beom-hyung przyszedł do mnie rano, bo chciał mnie zabrać na zajęcia. Tylko ja ledwo stałem, przez zmęczenie. – wyjaśniłem.
- Ważne, że nic Ci nie jest. Przywieźliśmy wam jedzonko. – dodał Bong.
- Beomie, zmieniłeś się ostatnio. Ja i Dae nie poznajmy Cię. – skomentował Young Taek.
- Nie zajmuję się juniorem, jest źle. Zacząłem o niego dbać, też jest źle. Zdecydujcie się chłopaki. – burknął niezadowolony hyung.
- Siadajcie. – zmieniłem temat.
- Ja uciekam... Mam... mam coś do zrobienia. Pa. – odezwał się mój senior z liceum i wyszedł.
- My też uciekamy. Minnie ma ogrom nauki, w sumie ja również. Miłego po południa. – rzekł Wysoki Lee, Choi uśmiechnął się, po czym obaj opuścili moją kwaterę.

Beom klapnął sobie przy biurku, by wszamać obiad, ja jadłem na łóżku. Moi, dwaj, najlepsi przyjaciele rozłożyli się obok mnie. Rozmawiali o wykładach, zaś hyung oraz ja zerkaliśmy na siebie co jakiś czas.
- Dobra. Siedźcie sobie. Uciekam do siebie. Wieczorem wpadnę do Ciebie z notatkami, Joo Chan. – odezwał się wysoki przystojniak.
- Hyung, poradzę sobie. Chłopaki wyślą mi temat. Opracuję go sam. – miauknąłem.
- Po co masz marnować czas? Przyniosę Ci wszystkie moje notatki. Skopiujesz je sobie i oddasz. – obstawał przy swoim.
- Chanie, zgódź się i nie odmawiaj seniorowi. – wtrącił Jang Jun.
Skinąłem czupryną, natomiast Beom wziął torbę. Odprowadziłem go do drzwi. Nim hyung wyszedł, zatrzymał się, mówiąc cicho.
- Joo Chan, wybacz, że wciągnąłem Cię w to kłamstwo.
- To nic takiego. Ważne, że uwierzyli. I nie musisz się martwić, nikt się o tym nie dowie. Możesz traktować to jako relaks z juniorem, hyung. – „rzuciłem" propozycją.
- Joo... - przerwał starszy Kim, gdyż wołali mnie moi kumple.
- Chanie, co tak długo odprowadzasz hyunga? – krzyknął Junnie.
- Wybacz mi, hyung. Do zobaczenia. – pożegnałem się, po czym wyszedł.
Po zamknięciu drzwi, oparłem się o nie. Westchnąłem cicho, dotykając torsu. Moje serce biło bardzo mocno, do tego bolało.

Beom spojrzał na wejście do kwatery Hong'a. Czuł się odmieniony, jakby nie był sobą. Następnie wrócił do siebie.

Nastał wieczór. Usiadłem przy biurku, zastanawiając się nad sobą, nad tym czego chcę, kogo pragnę.
Niestety, niezadowolony hyung nigdy nie będzie mój, nawet nie mogę mu tego wyznać. On woli dziewczyny, a dzisiejsze zbliżenie to chwila słabości, próba pocieszenia go. Wiem jedno, nie mogę być z nim sam na sam, muszę trzymać się z daleka.

Gdy Ji Beom znalazł notatki z I roku, pędem udał się do pokoju swojego juniora. Dochodząc na miejsce, trafił na Yong Sun, która wyciągnęła klucze. Oboje popatrzyli na siebie, przywitali się, ale student medycyny nie uśmiechnął się. Otwarcie porozmawiał z dziewczyną. Solar uniosła brwi, jak usłyszała to wszystko. Przeprosiła go, że nie zauważyła, że ją lubi i weszła do kwatery. Przyszły lekarz poczuł ulgę, stanął przed drzwiami Joo Chan'a, by zaraz zapukać.

Ocknąłem się na dźwięk pukania. Do środka wpakowała się moja miłość. Miał przy sobie grubą teczkę. Poderwałem się z krzesła, a on wyznał.
- Widziałem się z Yong Sun. Rozmawialiśmy przez chwilę.
- To dobrze, że porozmawialiście. Ten ból minie, choć jest sposób byś o niej zapomniał, hyung. – powiedziałem cicho.
- To znaczy? Mów, jaki Joo Chan?
- Potrzebujesz dziewczyny, która pokocha Cię ogromnie mocno. Jest wiele studentek, które chcą się z Tobą umówić. Kilka z mojego roku, i są naprawdę śliczne. – rzekłem.
To też sposób dla mnie, bym o nim zapomniał. Może warto poznać kolegów Jae Hyun'a, którym się podobam?
- To może być dobry pomysł. Muszę o tym pomyśleć, ale na razie trzymaj. Moje wszystkie notatki z I roku. Skopiuj je sobie. – dodał.
Wziąłem od niego teczkę, lecz nie puścił jej od razu, tylko przyciągnął do siebie.
- Dziękuję Ci za dziś. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi to pomogło. – wymruczał, pożegnał się, po czym opuścił mój pokój.
Objąłem notatki, zwiesiłem głowę i ledwo powstrzymywałem łzy. To bolało...
(...)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top