#1 - Sekret
Koniec treningu był dla mnie wybawieniem. Nie, że mi się nie podobał czy coś, ale miałem już dość skaczącego wokół Hinaty. Irytował mnie. Ciągle prosił o wystawy i nie chciał się odczepić. Nawet jeśli mówiłem mu, aby poszedł do Sugawary-san, wciąż desperacko mnie prosił. Koniec końców musiałem się zgodzić, bo cały czas czułem na plecach wypalający wzrok kapitana.
Wychodząc z terenu szkoły chciałem wiedzieć, która godzina. Sięgając do kieszeni spodni napotkałem pustkę. Spodziewałem się tam telefonu, ale ani w tej, ani w drugiej czy innej kieszeni go nie było. Oznaczało to, że musiałem zostawić go w pokoju klubowym. Przeszedłem tak wiele i jeszcze musiałem wracać. Szczęście nawet teraz mnie opuszcza...
Wchodząc po schodach mogłem zobaczyć, jak drzwi od pokoju są lekko uchylone, a z nich wydobywa się światło. Znaczy to, że ktoś jeszcze tam jest. Podchodziłem bliżej, aż w końcu wszedłem do środka. Był tam Hinata, który akurat się rozciągał. Wtedy z pleców wyrosły mu skrzydła nietoperza, a w ustach mogłem zobaczyć kły. Z przerażenia upuściłem torbę, która zrobiła hałas i zwróciła jego uwagę na mnie.
Obaj zbledliśmy, ale on po chwili krzyknął i próbował schować się za szafką. Ja dalej stałem osłupiały przy drzwiach i wpatrywałem się w jego ruchy. Czułem się... dziwnie...
- Czym ty do cholery jesteś?! - nie mogłem ukryć zdziwienia. Bo nawet ja domagałem się wyjaśnień.
- P-proszę nie panikuj! W-wiem jak to wygląda, a-ale to nie tak jak myślisz!
- Jedyny, który panikuje to ty! Co mają znaczyć te skrzydła?! I zęby?! Nic nie rozumiem!
- Proszę, uspokój się i daj mi wyjaśnić...! - nie wiem czy to za sprawą tego, iż dalej byłem w szoku, czy czegoś innego, ale na zawołanie się uspokoiłem.
Kiedy już obaj opanowaliśmy wszystkie nerwy, usiedliśmy naprzeciwko siebie i próbowaliśmy zacząć rozmowę. Co chwilę zerkałem na te jego dziwne skrzydła i zastanawiałem się nad tym, czy nie są one z papieru. Na oko wyglądają jak prawdziwe, ale w tych czasach nawet zwykła klamka może okazać się cukierkiem. Proszę, niech to będą jakieś efekty specjalne do jakiejś reklamy...
- Ja... jestem wampirem - wypowiedział te słowa z taką lekkością i zaufaniem do mnie, jakby naprawdę mi ufał. A przecież jeszcze niedawno kłóciliśmy się przez całe dnie, o bójkach nie wspominając. - Proszę, nie mów o tym nikomu...
- Czekaj, bo nie rozumiem. Chcesz mi powiedzieć, że to nie są efekty specjalne?
- Nie są.
- Wszystko jest prawdziwe?
- Tak.
- Czyli, że Ty naprawdę jesteś...
- Owszem. Jestem wampirem.
Czyli to jednak nie może być reklama. Hinata... naprawdę jest wampirem! A z tego co wiem wampiry piją krew. Ludzką krew! Czy to znaczy, że on teraz może mnie w każdej chwili zaatakować?! A skoro może pić tylko krew, to jakim cudem je normalne jedzenie?!
- Kageyama... - spojrzałem na niego i po chwili zrozumiałem, że odsuwam się powoli od niego. - Boisz się mnie?
- N-nie, no co ty... - sklamałem. Wizja zabicia przez wampira przerażała mnie do tego stopnia, że nawet zacząłem wyobrażać sobie swój pogrzeb.
- Więc... MÓGŁBYŚ ZACHOWAĆ TO W SEKRECIE?!
Ha?! Ja tu się boję, że mnie zaatakuje, a tu nagle ni z gruszki, ni z pietruszki z takim czymś wyskakuje?! On nawet nie zachowuje się jak normalny wampir! Powinien być blady, a słońce powinno go razić! Gdzie to wszystko ja się pytam?!
- Cóż...
- Błagam, do stóp padam! - jego postura zbliżała się do mnie bliżej, a ja wciąż się odsuwałem, dopóki nie dotknąłem plecami drzwi. Tak jakby byłem zablokowany.
- A... co się stanie, jeśli nie dochowam tego sekretu?
- Razem z rodziną musielibyśmy się wyprowadzić - w sumie to nie byłaby taka zła opcja. Życie bez Hinaty byłoby lepsze. - A potem mój tata zabiłby cię, za wyjawienie tej tajemnicy.
Co jak co, ale ja nie zamierzam jeszcze umierać! Mowy nie ma, że ktoś poza mną się o tym dowie! Inaczej już nigdy nie będę mógł grać w siatkówkę!
- O-oczywiście! Masz moje słowo!
- Naprawdę? Dziękuję! - rudowłosy uśmiechnął się do mnie i coraz bardziej się odsuwał. - A skoro znasz moją tajemnicę, będziesz musiał trzymać się blisko mnie, przynajmniej do końca szkoły.
- Do końca semestru?
- Nie. Do końca naszej nauki w tej szkole!
No to mam przechlapane. Wytrzymuję go jakoś na codzień, ale mam się z nim jeszcze trzymać przez następne 3 lata?! Jeszcze czego?!
- Haha! Robisz dziwne miny!
- Zamknij się, ty dziwaku! - wstałem z podłogi i podszedłem do mojej szafki, wyjmując z niej to, po co przyszedłem. A mogłem być bardziej uważniejszy...
Kiedy schowałem telefon do kieszeni, Hinata podszedł do mnie (dalej mając te skrzydła i zęby), a ja czułem się przy nim nieswojo.
- Mógłbyś... ukryć jakoś te skrzydła, czy coś?
- A co? Boisz się?
- Oczywiście, że nie! Po prostu dziwnie w tym wyglądasz!
- Serio...? - w pewnym momencie jego oczy zmieniły się na mniej weselsze, a skrzydła opadły delikatnie. Wydawało mi się przez chwilę, że zasmuciłem go moimi słowami.
Zignorowałem jego stan i zacząłem wychodzić z pomieszenia. Od razu tego pożałowałem, bo po tym jak otworzyłem drzwi przed moimi oczami pojawiły się dwa nietoperze i zaczęły latać jak oszalałe wokół mnie. Jakoś próbowałem się ich pozbyć, machając rękami, a to bardziej je wkurzyło.
- Gryzek! Krwiaczek! Do domu! - mniejszy podszedł do mnie (teraz już bez tych swoich dodatków) i zaczął odpędzać ode mnie zwierzęta.
- To twoje wiewiórki?!
- To są nietoperze! Było mnie nie zasmucać, to by cię nie zaatakowały! Ciesz się, że Cię nie ugryzły! Inaczej już leżałbyś na podłodze martwy!
- Weź ty je na smyczy trzymaj, czy coś! - uderzyłem go w czoło i szybkim krokiem wyszedłem z pokoju klubowego.
Kiedy już zszedłem po schodach i odszedłem kawałek, Hinata wybiegł i krzyknął do mnie.
- Pamiętaj o naszej obietnicy!
- Tak, tak! Przecież to wiem...
I tak oto zacząłem swoją przygodę, jako towarzysz wampira, który ma mózg mniejszy od orzecha.
________________
Witajcie, Yogurciki!
Mam nadzieję, że to nowe opowiadanie spodoba się wam tak samo, jak inne.
Także do następnego rozdziału!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top