9

Hejka misie kolorowe <3

Dzisiaj rozdział poprawiony przez Zyczliwy :3 Dziękuję za pomoc.

Miłego dnia, kocham was peepoblush

Erwin pov

Obudziłem się cały obolały. Świetnie, zasnąłem na ziemi. Czy ja nie mógłbym chociaż raz zasnąć na łóżku, jak normalny człowiek? Rozejrzałem się w poszukiwaniu dźwięku, który mnie obudził.

Wyjąłem telefon z kieszeni i zerknąłem na jego ekran, by zobaczyć napis „Dorian”. Skrzywiłem się lekko przez ostre światło padające z ekranu. Gdy odebrałem połączenie, przyłożyłem telefon do ucha.

— Cześć skarbie, wracam powoli do domu, będę pewnie za jakieś dwie, może trzy godzinki. Jak się czujesz? — Zapytał.

— Hej, jest w porządku. — Wyburczałem, podnosząc się z ziemi i krzywiąc przy tym  na dźwięk strzelania w kręgosłupie.

— Spałeś?

— Yhym... tak, przed chwilą się obudziłem.

— Przepraszam, pewnie cię obudziłem, ale nie spodziewałem się że będziesz spać o trzynastej…

— O której? Jest już trzynasta? — Zdziwiłem się. — Nic się nie stało.

— Tak, już nawet po trzynastej. Dobra, nie przeszkadzam ci dłużej. Będę za niedługo, buziaki, kocham cię, do zobaczenia. — Powiedział szybko, cicho się przy tym śmiejąc.

— Jasne, czekam. Też cie kocham, pa! —Odpowiedziałem i rozłączyłem się.

Przeczesałem włosy ręką i ruszyłem w stronę łazienki, żeby się trochę ogarnąć. Gdy byłem już umyty i przebrany, poszedłem do kuchni i zajrzałem do lodówki. Zastanawiałem się, co mógłbym ugotować w miarę szybko.

Jak mogłem zauważyć, zbyt dużo w tej lodówce nie było. Westchnąłem cicho i stwierdziłem, że zamówię coś dla nas.

Postawiłem na ryż z kurczakiem i sosem curry. Złożyłem zamówienie ze szczególną prośbą, by przyszło za dwie godziny. Potem położyłem się na kanapie i tępo gapiłem się w sufit.

Jeśli jakimś cudem ktoś znajomy widział mnie z Gregorym, będę mieć przejebane.

Przecież jak to dojdzie do Doriana on mnie zajebie. Kurwa! Papierosy!

Podniosłem się szybko i pobiegłem do korytarza, by chwycić paczkę papierosów. Postanowiłem ją gdzieś ukryć, bo może się jeszcze przyda na kiedyś.

Schowałem ją w moich ubraniach, mając nadzieję, że Dorian jej nie znajdzie.

Poczułem się jak dziecko, które chowa coś przed rodzicami. Parsknąłem mało radosnym śmiechem na to skojarzenie.

***

Czas minął mi dość szybko i zanim się obejrzałem, Dorian wchodził do mieszkania.  

Podeszłem do niego, by go objąć, a chłopak pocałował mnie, odkładając swoją walizkę na bok i zamykając drzwi jedną ręką.

— Zamówiłem nam jedzenie, niedawno przyszło. — Powiedziałem, gdy się od siebie oderwaliśmy.

— Ooo... a co takiego? — Zapytał, kładąc ręce na moich biodrach.

— Ryż z kurczakiem curry. — Uśmiechnąłem się lekko, zaplatając ręce na jego szyi.

— Napewno będzie pyszne, pójdę się tylko ogarnąć i zaraz przyjdę. — Odpowiedział i cmoknął mnie w usta, ruszając do łazienki.

Wszedłem do kuchni i wyłożyłem zamówione jedzenie na talerze. Odgrzałem je w mikrofali i położyłem na stole w salonie. Potem usiadłem przy nim, czekając na blondyna, który zjawił się po paru minutach.

Siedzieliśmy i jedliśmy obiad rozmawiając, a właściwie to Dorek opowiadał mi jak było w Vegas.

W końcu odłożyłem talerz z niedojedzonym posiłkiem. Dorek też skończył jeść. Postanowiłem pójść i pozmywać.

Gdy podniosłem się i chciałem wziąć talerze, blondyn przyciągnął mnie do siebie na kolana. Pisnąłem cicho.

— Zostaw, później pozmywam. Chcę się tobą nacieszyć. Nie widziałem cię 3 dni. — Wymruczał w moją szyję.

Zaśmiałem się cicho i oparłem o jego klatkę piersiową, wplątując rękę w jego włosy, by móc przeczesywać je palcami.

— W porządku. — odpowiedziałem.

— Co z chłopakami? Nie dzwonili więcej?

— Um.. Carbo dzwonił ale go zbyłem… — Mruknąłem cicho.

— Okej... 

Pogładził mnie po policzku, na którym wciąż miałem siniaka, aktualnie w kolorze żółtym. Powoli zaczynał znikać.

— Przepraszam misiu, nie chciałem… — Szepnął, całując mnie w czoło.

Uśmiechnąłem się w jego stronę. Brakuje mi tego Doriana. Pojawia się ostatnio tak rzadko.

— Nie szkodzi. — Powiedziałem.

— Co robiłeś w mieszkaniu? Pewnie się nudziłeś, co? — Zapytał po chwili.

— Troszkę, w większości oglądałem filmy, trochę posprzątałem. A innym razem spałem. — Nie skłamałem, po prostu ominąłem część prawdy.

— Dziwię się, twoje ADHD to wytrzymało? — Zaśmiał się, ja z resztą też, lecz trochę nerwowo.

— Może coś obejrzymy? — Zmieniłem temat.

— Uh huh... Jestem trochę padnięty, ale w porządku. 

Położyliśmy się wtuleni w siebie na kanapie i włączyliśmy jakiś film.

*3 dni później*

Minęły trzy dni od przyjazdu Dorka z Vegas i na całe szczęście do tej pory było w porządku między nami. Starałem się nie dawać mu powodów do kłótni i wychodziło mi to w miarę dobrze. Raz czy dwa krzyknął, ale to tyle.

Siniaki z twarzy mi zeszły, a rana na brwi zabliźniła się. W końcu mogłem wyjść z domu, co bardzo mnie cieszyło, bo myślałem już, że jeszcze jeden dzień i nie umiałbym przekonać Carbo, aby nie przychodził.

Dzisiaj mieliśmy w planach spotkanie rodzinne. W końcu zobaczę się z przyjaciółmi.

— Erwin! Zaraz wychodzimy! — Z rozmyślań wyrwał mnie głos Dorka.

Westchnąłem i schowałem telefon oraz portfel do kieszeni, po czym wyszedłem na korytarz, gdzie założyłem buty.

— Gotowy. — Powiedziałem, uśmiechając się do blondyna.

— Widzę, że nie możesz się doczekać, co? — Zaśmiał się i wziął klucze z szafki.

Wyszliśmy z mieszkania, a blondyn je zamknął. Zeszliśmy na dół, gdzie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na spotkanie w Burgershocie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top