4
Hej misie kolorowe <3
Jezu dzisiaj miałam taki zły humor ale tak mi się poprawił dzięki wam, że to po prostu imagine..
Jak widzę te komentarze, gwziazki i odpalam neta a tam 98 powiadomień z wattpada to uśmiech sam mi się na usta wkrada :D
Widziałam dzisiaj tik toka lomixsu_ z poleceniem mojej książki i widziałam te komentarze typu "jezu tak szkoda że ta książka się skończyła"
"Czytałam 'i'm alone' już 4 razy"
Po prostu chcę wam bardzo podziękować bo naprawdę nawet nie możecie sobie wyobrazić jak bardzo to mi pomaga w normalnym życiu..
I po prostu jak widzę te wspierające komentarze i tą aktywność to czasem aż płacze ze wzruszenia że ktoś chcę to czytać.
Kocham was bardzo, miłego wieczoru ❤️
Erwin pov
Obudziły mnie promienie światła wpadające do sypialni. Otworzyłem oczy przezwyczajając wzrok do jasności. Zerknąłem na bok i zauważyłem że Dorian śpi. Znając życie spił się wczoraj i będzie spać do 14.
Podniosłem się z łóżka po cichu i zgarnąłem czarne dżinsy i oversize'ową czarną bluzę. Ruszyłem do łazienki.
Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem w lustro.
Nie wyglądałem zaciekawie. Na policzku miałem spore rozcięcie wokół którego już pojawił sie fioletowo zielony siniak.
Wyjąłem z podręcznej apteczki płyn dezynfekujący i gazik. Nalałem trochę cieczy na niego i przetarłem ranę krzywiąc się przy tym. Gdy skończyłem, schowałem apteczkę i wyrzuciłem gazik do śmieci.
Rozebrałem się z 'piżamy' i ubrałem ciuchy które wyjąłem wcześniej z szafki.
Umyłem zęby i załatwiłem swoją potrzebę.
Przeczesałem włosy i wtarłem w nie trochę żelu układając je ku górze.
Gdy skończyłem poranną rutynę wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do salonu. Nie zdziwiłem się gdy zobaczyłem porozrzucane puste butelki po alkoholu i trochę brudnych naczyń.
Westchnąłem i zgarnąłem worek na śmieci z kuchni do którego wyrzuciłem puste butelki i opakowania po przekąskach. Umyłem naczynia i ogarnąłem trochę na blatach.
Uchyliłem okno i zgarnąłem kluczyki z szafki. Założyłem buty i wziąłem telefon oraz portfel. Wyszedłem z mieszkania zabierając ze sobą śmieci.
Zamknąłem drzwi na klucz i zszedłem po schodach na dół. Gdy wyszedłem z budynku podeszłem do kontenerów i wyrzuciłem worek. Następnie ruszyłem na parking i wsiadłem do mojego lambo. Ruszyłem w kierunku Burgershota.
***
Wszedłem do knajpki powolnym krokiem. Stresowałem się. Mimo iż wielokrotnie musiałem się tłumaczyć ranami przed rodziną to wciąż bałem się że mi nie uwierzą.
Na szczęście za każdym razem wierzyli. Uważali po prostu że jestem niezdarny.
Poszłem na zaplecze gdzie zauważyłem już parę osób. W tym Kui'a, Labo, Heidi, Dawida, oraz Carbo.
-Um.. cześc.- zwróciłem ich uwagę na siebie.
-Hej Erwin! Jeju co ci sie stało?- pierwsza odezwała się Heidi.
Wszyscy zwrócili swoje spojrzenia na mnie. Przełknąłem dyskretnie ślinę i uśmiechnąłem się sztucznie.
-Jestem takim matołem.. Wczoraj jak wróciłem z Dorkiem do domu to poszedłem pod prysznic i wyjebałem się jak wychodziłem i zajebałem o zlew.- zaśmiałem się niezręcznie.
-Jezu ale ty jesteś fajtłapą!- parsknął Dawid.
-Spierdalaj debilu.- zaśmielismy się.
-A gdzie Dorian?- spytał Carbo.
-Oglądaliśmy filmy do późna i ja poszedłem spać wcześniej ale on nie i pewnie jeszcze trochę pośpi.
-'Oglądaliśmy filmy' to tak to się teraz nazywa?- odezwał się Kui.
Wszyscy zaczęli się śmiać a ja przewróciłem oczami zażenowany.
-Dobra mniejsza o to, co dzisiaj robimy?- odezwał się Nicollo.
-Chill day?- spytał Dawid- Chciałem spędzić trochę czasu z Summer..
-No przydałby się taki dzień.- przytaknął Labo.
Zagryzłem wargę wiedząc co to znaczy. Kolejny dzień w mieszkaniu. Kolejne kłótnie.
-A ty Erwin? Co będziesz robił?- spytał Kui.- Tylko nie mów że oglądał filmy..- parsknął.
-Właściwie to myślałem że może pójdziemy z Carbo coś porobić? Dawno nie spędzaliśmy we dwójkę czasu.- uśmiechnąłem się nieśmiało do bruneta.
-Wiesz co, chętnie tylko muszę jeszcze podskoczyć na spotkanie z Capelą. Możemy podjechać na chwilę?- spytał.
-Jasne, nie ma problemu.
-To chodź jedziemy.- odparł i pożegnaliśmy się ze wszystkimi po czym wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy RS'ką w stronę komendy.
-Tak właściwe to po co masz się z nim spotkać?- spytałem.
-Objecałem mu zdjęcia Rightwilla. Wiesz jak jest.- zaśmiał się.
Kiwnąłem głową i odwróciłem wzrok za okno.
Monthana pov
-Długo jeszcze będziemy czekać?- spytałem chodząc w kółko.
-Jezu gdzie ci się tak śpieszy? Zaraz przyjedzie.- odezwał się Capela.
-Na patrol mi się śpieszy.- Warknałem patrząc na niego złowrogo.
-Nic nowego..- mruknął cicho pod nosem.
Przewróciłem oczami ale Zamilkłem gdyż właśnie zatrzymał się obok nas samochód.
Wysiadł z niego Carbonara. Ale zauważyłem że przyjechał z kolegą. To był ten sam mężczyzna którego przesłuchiwałem po banku Wczoraj. Miał na imię Erwin.
Coś mi w nim nie pasowało. A szczególnie gdy wczoraj ten blondyn wyciągnął go dosłownie z komendy.
-Ej, Grzesiek!- warknął Dante.
-Hę? Zamyśliłem się trochę..
-To jest Erwin, mój przyjaciel.- powiedział Carbo wskazując na Siwowłosego który stał obok.
-Um.. my się już poznaliśmy, wczoraj.- mruknął chłopak.
-A tak, tak. Nie szkodzi. Jestem Gregory..- wyciągnąłem do niego rękę którą niepewnie uścisnął.
-Erwin..- rzekł.
-Okej w takim razie trzymaj te zdjęcia, tylko przestań robić z nich ołtarzyk..- zaśmiał się brunet podając Capeli parę zdjęć.
-Oh zamknij się.. co u twojej żony?- spytał Dante.
-A powiem ci że..- zaczął Nicollo ale przerwał mu dźwięk dzwoniącego telefonu.
Erwin spojrzał na nas przepraszająco i odsunął się odbierają urządzenie.
Dante i Carbo gadali między sobą ale nie słuchałem ich zbytnio. Patrzyłem w kierunku Siwowłosego który rozmawiał przez telefon.
Na początku wydawał się zdenerwowany, po chwili zmarszczył brwi i przewrócił oczami. Przymknął lekko oczy i odsunął telefon co znaczyłoby że osoba po drugiej stronie głośno mówi.
Niestety chłopak obrócił się plecami w naszą stronę i nie mogłem widzieć już jego mimiki.
Po może dwóch minutach obrócił się i przeczesał nerwowo włosy ręką.
Zmarszczyłem brwi gdy zauważyłem na jego policzku ranę. Widocznie musiały ją przykryć włosy.
Chłopak skrzyżował spojrzenie z moim i zakłopotał się lekko. Spuścił wzrok i podszedł do nas.
-Jezu co ci się stało w policzek?- spytał Capela.
-Wyjebał sie pod prysznicem, miernota..- zaśmiał się Carbo.
A siwowłosy tylko kiwnął głową. Nieśmiało pociągnął Carbonarę za rękaw aby przerwać rozmowę z Capelą.
-Um.. muszę wrócić do domu..- mruknął cicho.
-Co? Czemu? Przecież mieliśmy razem spędzić czas..- spytał zwiedziony brunet.
-Zapomniałem że Dorian chciał iść dzisiaj do kina.. przepraszam.- powiedział.
-Poczekaj zadzwonię do niego, przekonam go żebyście to przyłożyli.- odparł brunet i odsunął się na bok wyciągając telefon.
Erwin spojrzał na przyjaciela zestresowany. Chciał go chyba zatrzymać ale zrezygnował.
-To my lecimy na patrol, miłego dnia.- odparł Capela w stronę siwowłosego.
-Huh, tak wam również.- uśmiechnął się lekko w naszym kierunku.
-Do zobaczenia..- powiedziałem.
-Panie Monthana?-odezwał się zanim odeszłem.
Obróciłem się w jego stronę zatrzymując się.
-Tak?
-Przepraszam za wczoraj..- mruknął.
-Nic się nie stało.- uśmiechnąłem sie pocieszająco.
-Do widzenia.- powiedział i podszedł do swojego przyjaciela.
Spojrzałem na niego ostatni raz i wsiadłem do radiowozu.
-Co ty się tak na niego patrzysz? Zakochałeś sie?- parsknął Dante który siedział obok.
-Nie, po prostu coś mi w nim nie pasuje.. nie wydaje ci się dziwny?- spytałem zerkając przez szybę w stronę mężczyzn.
-Może jest trochę cichy? Nie wiem, kiedyś gadał non stop, oj żebyś ty go zobaczył parę miesięcy temu. Cały czas mówił. Człowiek się zmienia.- wzruszył ramionami.
-Ciekawe..- mruknałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top