38
Hejka misie kolorowe!
Wrzucam kolejny przedostatni rozdział :3
Miłego wieczoru <3
Erwin pov
Siedziałem z brunetem dopóki nie przyjechała karetka. Gdy tylko medycy zaczęli go badać, zauważyłem Carbonarę który mnie wolał.
Podeszłem do niego, wcześniej mówiąc Grzesiowi że za chwilę wrócę.
Białowłosy przytulił mnie mocno. Oddałem uścisk lekko się krzywiąc na ból w barku.
- Jezu, nic wam nie jest? Szukaliśmy was, ale było ciężko. Co z Grzesiem? - pytał.
- Jest okej, medycy się nim zajmują. Z nim gorzej niż ze mną. Dorian z zazdrości na nim się wyżył. - mruknąłem.
- Co z nim? Złapali go? - spytał David który stał obok.
- Nie wiem, chyba. Widziałem jak leżał postrzelony..
- Dobrze mu tak. Mam nadzieję że zdycha w cierpieniach - warknął Carbo.
- Nie mów tak.. - powiedziałem.
- Ty krwawisz? - zmarszczył brwi Dia, który również stał w naszym towarzystwie.
Zerknąłem na moje ramię które było postrzelone. Ze względu na adrenalinę pewnie nie odczuwałem aż takiego bólu.
Machnąłem ręką olewająco.
- Nic mi nie jest, dostałem jak wjechała policja. To nic takiego. - mruknąłem.
Carbonara tylko westchnął i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę medyków. Przewróciłem oczami wiedząc że i tak nie da za wygraną.
- Przepraszam, bo on jeszcze jest ranny. Został postrzelony. - odezwał się białowłosy do medyków którzy wkładali właśnie Gregorego do karetki.
- Gdzie pan dostał? - spytała rudowłosa podchodząc do mnie.
- W ramię, to nic takiego. - rzekłem pokazując rękę.
Kobieta złapała za nią i spojrzała na rane. Poświęciła latarką również na moje czoło gdzie miałem rozcięcie gdy ten cały 'james' wyjebał mi z klamki.
- No jednak widzę że to nie rana wylotowa, trzeba wyjąć kulę i zszyć. Wsiądzie pan do drugiej karetki.
- Moge jechać w tej? Razem z Grzesiem? Czuję się dobrze, nie potrzebuje leżeć. - spytałem patrząc prosząco na nią.
Kobieta westchnęła ale kiwnęła twierdząco na co się uśmiechnąłem wsiadając do pojazdu. Usiadłem obok Gregorego i złapałem jego rękę.
- Jak się czujesz? - spytałem bruneta.
- Lepiej.. a ty? Co z Lychem? - spytał.
- Ja dobrze. Nie wiem co z nim, leżał postrzelony.
***
Po kilku godzinach byłem już opatrzony. I mimo że lekarze mówili że powinienem zostać na obserwacji to nie chciałem.
Od razu poszedłem pod wyznaczoną salę w której miał przebywać równie opatrzony Gregory.
Wszedłem do sali i usiadłem obok niego łapiąc jego rękę. Brunet miał zamknięte oczy co oznaczało że zapewne spał.
Nie wiem co sądzić o tym wszystkim. Policja poinformowała nas że i Dorian i jego wspólnik zostali opatrzeni i zawiezieni do aresztu. Zapewnili mnie że będzie dobrze pilnowany.
Było mi go trochę szkoda.. zostanie sam, trafi do więzienia. Niby zasłużył, ale on nie jest złym człowiekiem. Robił to wszystko nieumyślnie. Przez zazdrość, alkohol, narkotyki.
Byłem gotowy zrobić wszystko aby nie zrobił nic Grzesiowi. Martwiłem się o niego. I coraz bardziej miałem wyrzuty sumienia przez to co mu zrobili.
On nie był niczemu winny. Chciał mi pomóc, a tak jak się wcześniej obawiałem, oberwał przez to.
Poczułem uścisk na ręce. Spojrzałem na bruneta który otworzył oczy mrugając kilka razy. Uśmiechnąłem się lekko w jego kierunku.
- Hej.. wyspałeś się? - spytałem.
- Tak. Dziękuję.. - mruknął poprawiając się lekko krzywiąc zapewne przez ból.
- Przepraszam cie.. to moja wina. Już wtedy na komendzie wiedziałem że to nie jest dobry pomysł aby z tobą zamieszkać. Dorian zawsze był zazdrosny o kogokolwiek, a już wcześniej sobie wymyślił że go z tobą zdradzam. Mogłem się domyślić że gdy zorientuję się że z tobą mieszkam będzie chciał ci coś zrobić.. - powiedziałem patrząc z jeden punkt.
Brunet pogładził kciukiem moją dłoń. Spojrzałem nieśmiało na niego.
- Erwin.. to nie jest twoja wina okej? Zrozum to wreszcie. Nie jesteś odpowiedzialny za jego czyny, a ja też znałem konsekwencję jakie mogą mnie spotkać. Mimo wszystko nie żałuję. - rzekł zachrypniętym głosem.
Uśmiechnąłem się niepewnie. Wciąż toczyłem wewnętrzny konflikt ze swoimi myślami. Nie jest łatwo od tak zmienić swój tryb życia. Na dodatek gdy zawsze mówiono ci że wszystko jest twoją winą.
Cały mój ostatni rok spędziłem z Dorianem i nie da się od tak zmienić. Przemienić tego co się o sobie myśli. Bynajmniej nie w sekundę.
Minie dużo czasu zanim powrócę do normalnego życia z przed związku z dorkiem. Zanim przepracuje to co się wydarzyło.. Zanim zapomnę chodź w małym stopniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top