36
Hejka misie kolorowe!
Dzisiaj trochę wcześniej wrzucam rozdział, zawiera troszkę dramaturgi :)
Miłego dnia, kc <3
Erwin pov
Usłyszałem brzdęk otwieranych drzwi. Od razu spojrzałem w ich kierunku. Grzesiu również lekko uniósł głowę.
Do pomieszczenia wpadło trochę światła z korytarza w którym stał mężczyzna który mnie porwał oraz Dorian.
Kurwa. Lepiej trafić nie mogłem. Ale czego ja się spodziewałem? Wiedziałem że tak będzie. Że w końcu mnie znajdzie..
- Radzę ci lepiej abyś się od niego odsunął! - warknął blondyn patrząc na mnie znacząco.
Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na bruneta który delikatnie kiwnął głową abym wykonał polecenie.
Wziąłem głęboki oddech i delikatnie posadziłem Monthanę obok mnie zdejmując jego głowę z moich kolan.
Lych spojrzał na policjanta z pogardą i podszedł do nas. Spuściłem głowę nie chcąc na niego patrzeć. Przymknąłem oczy balgajac w głębi duszy aby to był sen.
Dorian pociągnął mnie gwałtownie za nadgarstek do góry tak że wstałem. Złapał mój podbródek nakierowując moją twarz w swoją stronę.
Jego zielone oczy wyrażały satysfakcję z tego że ma nad nami władze.
- Mowiłem że pożałujesz tej decyzji.. - mruknął patrząc mi w oczy.
- Dorian proszę daj mi już spokój.. wycofam zeznania. Zrobię wszystko ale zostaw mnie. - prosiłem go.
Blondyn zaśmiał mi się w twarz i puścił moją twarz i popchnął do tyłu. Uderzyłem lekko plecami o ścianę. Przymknąłem oczy na jego gwałtowny ruch.
- Erwin, ty naprawdę myślisz że mi chodzi o to że jestem poszukiwany? Nie. Mi chodzi o ciebie. Dobrze o tym wiesz. - prychnął.
Mężczyzna ukucnął przy Monthanie i skuł jego ręce kajdankami. Po czym podniósł go gwałtownie do góry.
- Zostaw go! On nic nie zrobił! - warknąłem próbując odciągnąć blondyna od brunta.
Lecz niebiesko włosy który stał do tej pory w drzwiach podszedł do mnie i chwycił mnie dosyć mocno przytrzymując.
Dorian popchnął policjanta i podszedł do mnie szybkim krokiem uderzając mnie w twarz. Zamknąłem oczy na ból który mi zadał.
- Widzę że przez ten czas stałeś się za bardzo wyszczekany! - mruknął i ponownie złapał policjanta pod rękę.
Brunet tym razem zaczął się szarpać z jego uścisku, lecz to dużo nie dawało.
Dorian i ten drugi zaczęli nas gdzieś prowadzić. Po chwili byliśmy w jakimś innym pomieszczeniu. Było dosyć spore, ale równie zaniedbane.
Na środku stały dwa krzesła. Porywacze posadzili nas na nich i przywiązali linami.
Siedziałem na przeciwko Gregorego w odległości około 2 metrów. Dorian podszedł do niego i zakleił mu usta aby nie mógł się odzywać.
Patrzyłem zdezorientowany nie wiedząc co za chwilę ma się wydarzyć. Niebiesko włosy na skinięcie lycha podszedł do policjanta.
Blondyn ustał za mną i złapał moje włosy ciągnąc za nie bolesnie i przytrzymując moją głowę tak abym patrzył na Monthanę.
- Teraz patrz kochanie, jak twój piesek będzie cierpiał. - mruknął mi do ucha. - James zaczynaj.- dodał.
Zacząłem kiwać głową na 'nie' i próbować powstrzymać łzy które chciały wylecieć z pod moich powiek.
Niebiesko włosy uderzył Gregorego w twarz. Brunet wykrzywił się z bólu. Po chwili zadał mu jeszcze kilka ciosów ozdabiając jego twarz w rany.
- Przestań! Zostawcie go! Proszę.. - mówiłem już płacząc.
- To dopiero początek. - powiedział Dorian uśmiechając się psychopatycznie.
Ten cały James dosłownie torturował Grzesia. Bił go, po chwili nacinał mu skórę, a gdy krzesło z brunetem się wywróciło zaczął go kopać.
Ja przez ten czas płakałem, krzyczałem i błagałem aby przestali. Jednak nie mogłem nic zrobić oprócz próby wyrwania się z węzłów.
- Dorek, proszę.. zrobię wszystko. Błagam, objecuje że wrócę do ciebie. Będziemy razem mieszkać. Nigdy ci się już nie sprzeciwie. Ale go zostaw. Błagam.. - mówiłem łkając.
Dorian podniósł rękę dając znać niebieskiemu aby zparzestał znęcania się nad brązowookim. Gregory leżał na ziemi pobity, pocięty i ogólnie poraniony. Wciąż był związany..
- Objecujesz? - spytał mnie blondyn po chwili ciszy.
Kiwnalem gwałtownie głową patrząc mu w oczy.
- Tak, objecuje. Tylko daj mi mu pomóc i go zostaw. Wyjedziemy z tąd, nie będziesz się martwił policją. Tylko go oszczędź.. - mówiłem drżącym głosem.
Lych przez chwilę krążył zastanawiając się nad odpowiedzią. W pewnym momencie spojrzał na mnie i lekko kiwnął głową. Podszedł i mnie rozwiązał.
Biegiem rzuciłem się do rannego bruneta. Uklęknąłem przy nim.
- Masz 10 minut..- mruknął Dorian.
Usłyszałem jak mężczyźni wychodzą zostawiając nas samych.
Najdelikatniej jak umiałem rozwiązałem jego ręce, a później Zdjąłem taśmę z jego ust. Oderwałem kolejny kawałek materiału ze swojej koszulki i przyłożyłem do jego najbardziej krwawiącej rany.
- Erwin.. nie zgadzaj się na to. - wychrypiał.
Pogładziłem go po głowie którą ułożyłem na moich kolanach.
- Shh.. Nic już nie mów.. - powiedziałem cicho uśmiechając się przez łzy.
Brunet położył dłoń na moim policzku gładząc go.
- Nie zgadzaj się na to..
- Nic mi nie będzie. Leż spokojnie.. - odparłem, sam nie będąc tego przekonany..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top