31

Hejka misie kolorowe!

Wstawiam kolejny rozdzial :3
Do końca zostało tylko kilka części więc Sadgi.

Miłego wieczoru kochani <3

Erwin pov

- Nie smakuje ci? - spytał mnie Grzesiu gdy siedzieliśmy w restauracji i jedliśmy posiłki.

Byłem zbyt zestresowany tym co się dzisiaj wydarzyło aby cokolwiek zjeść. Nie miałem ochoty na nic, ale głupio było odmówić.

- Nie.. jest smaczne ale po prostu nie jestem głodny. - mruknąłem grzebiąc w talerzu widelcem.

Brunet kiwnął głową wzdychając. Położył banknot na stolik i zaczął ubierać kurtkę.

- To chodź, jedziemy już.. - uśmiechnął się lekko.

Kiwnąłem głową i podniosłem się zakładając płaszcz. Wyszliśmy z lokalu i wsiedliśmy do samochodu który stał na parkingu.

Gdy staliśmy pod domem odezwałem się pierwszy:

- Przepraszam.. nie chciałem cie urazić czy coś.  - odparłem cicho patrząc na swoje kolana.

- Erwin ile razy mam ci mówić że nie masz mnie za co przepraszać, a tym bardziej za to że nie miałeś na coś ochoty.  - Powiedział spoglądając na mnie.

- Okej.. przepraszam. - mruknąłem.

Brunet westchnął głośno i nakierował moją twarz w swoją stronę, tak że patrzyliśmy się na siebie.

- Coś się stało? Nie masz jakoś dzisiaj humoru.. - spytał.

Przełknąłem głośno ślinę i odwróciłem wzrok od jego przeszywającego spojrzenia.

Co miałem mu powiedzieć? Że chłopak który używał przemocy wobec mnie dzisiaj błagał mnie o wybaczenie? A ja zastanawiam się czy mu go nie dać?

Przecież to jest nielogiczne. W końcu po co wcześniej miałbym to zgłaszać na policję? I ukrywać się przed nim.

Brunet złapał moją twarz w swoje dłonie i gładził lekko moje policzki patrząc się mi w oczy.

- Wiesz że możesz mi powiedzieć wszystko prawda? Co się stało skarbie?

Nie chciałem tego ale w moich oczach samoistnie zebrały się łzy. Może ze zbyt dużej liczby emocji mi towarzyszących?

- Po prostu.. Czy możemy usiąść i poglądać jakiś film? Chcę.. chcę już odpocząć? - spytałem niepewnie.

- Jasne że tak, chodź zaraz coś włączymy. - uśmiechnął się pocieszająco.

Weszliśmy do domu i gdy zdjeliśmy buty i kurtki ruszyłem do salonu. Usiadłem na kanapie i czekałem na bruneta. Chciałem po prostu wsparcia. Chciałem aby już wszystko się ułożyło.

Po chwili Monthana przyszedł i usiadł obok mnie włączając jakiś film na telewizorze. Niepewnie położyłem głowę na jego kolanach.

Lecz policjant zamiast się zrazić zaczął głaskać mnie po włosach. Skuliłem się leżąc i patrząc w przestrzeń.

Moje myśli były wypełnione przez co zaczynała mnie boleć od nich głowa.

Przymknąłem oczy chcąc wyrzuć ze wspomnień Doriana. Nie wychodziło mi to za dobrze.

- Chcesz powiedzieć? Widzę że coś cię dręczy.. - westchnął Gregory.

Nie wiem czy chciałem. Nie wiem co ja tak właściwie chciałem. Chyba tylko bezpieczeństwa? Trochę wsparcia? A wszystko to otrzymywałem gdy byłem obok Grzesia.

- Nie.. nie wiem? - mruknąłem.

- Napewno ci ulży jak mi powiesz. Może będę mógł pomóc? - spytał.

Zawahałem się, w końcu Monthana po ostatniej rozmowie pokazał że Dorian nie jest dla mnie.

- Bo..nie wiem jak to powiedzieć.. - zacząłem i usiadłem podnosząc głowę z kolan Gregorego.

Mężczyzna podniósł mnie i posadził na swoich kolanach obejmując. Przez chwilę czułem się niezręcznie ale po kilku sekundach rozluźniłem się i oparłem o jego klatkę piersiową.

- Spokojnie, powoli. - odpowiedział gładząc moje plecy.

- Bo ja widziałem dzisiaj Doriana.. - mruknąłem w jego szyje niepewnie.

Brunet lekko się spiął.

- Co? Kiedy? - spytał.

- Zanim pojechałem na szpital.. po prostu silny mnie do niego zwiózł. Na początku nic nie wiedziałem, ale po czasie wspomniał mi o nim i zauważyłem że nie jedziemy na zdjęcie szwów. - mówiłem.

- Czekaj.. On bez twojej zgody cię do niego zwiózł? Nic ci nie zrobił? - spytał od razu zerkając mi w oczy.

Zaprzeczyłem kiwnięciem głowy.

- Nie, Gebbels objecał że nic mi się nie stanie. Też nie byłem przekonany. Gdy go zobaczyłem to silny powiedział że niedługo wróci i mnie z nim zostawił. - mruknąłem.

- Samego? Popierdoliło go? - uniósł się.

- Też nie za bardzo chciałem.. ale Dorian nic mi nie zrobił na szczęście. Przepraszał mnie i prosił abym mu wybaczył.

- Zgodziłeś się? - spytał.

- Nie.. w sensie objecałem mu że się nad tym zastanowię. - odparłem.

- Skarbie.. dobrze wiesz że on się nie zmieni. On tylko tak mówi abyś wycofał zenznania. Później znowu zrobi ci krzywdę.. - mówił policjant spokojnie mnie głaszcząc po głowie.

- Wiem.. ale nie wyobrażasz sobie jak on przekonująco mówił. Nawet zaczął płakać. - odparłem cicho.

- Misiu on chciał cię tylko zmanipulować.. nie możesz mu ufać. - powiedział.

Kiwnąłem głową i wtuliłem się w jego szyję. Oddychałem spokojnie. Poczułem ulgę mówiąc o tym komuś. Monte miał rację jest trochę lepiej.

- Ale ja go chyba nadal kocham..- mruknąłem po chwili.

- Skarbie to nie jest miłość tylko strach i przezwyczajenie. Po prostu jesteś mu wdzięczny, a zarazem sie go boisz. - odparł.

Może rzeczywiście miał rację?

Westchnąłem i oddychając spokojnie zacząłem zasypiać wtulony w grzesia.

Byłem zmęczony całym tym dniem, chciałem już odpocząć.

Dlatego po kilku minutach zasnąłem..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top