29
Hejka ponownie misie kolorowe!
Taki mały prezent na nowy rok.
Jeszcze raz szczęśliwego nowego roku.
Kocham was <3
Erwin pov
Wszedłem niepewnie do Burgershota. Wciąż byłem zdenerwowany tym co mogą powiedzieć inni.
Otworzyłem drzwi od zaplecza widząc większość moich przyjaciół. Gdy tylko usłyszeli skrzypnięcie spojrzeli na mnie.
Przez chwilę była niezręczna cisza a ja stałem lekko zakłopotany nie wiedzą co zrobić. Czułem się nieswojo gdy Wszyscy tak mi się przyglądali. Podrapałem się lekko po głowie i uśmiechnąłem nieśmiało.
- Um.. hej? - odezwałem się pierwszy.
Wszyscy nagle jakby się ocknęli z transu wstali i podeszli do mnie, a wręcz rzucili na mnie przytulając.
- Ej, uspokójcie się bo go udusicie! - zaśmiał się Carbo który stał obok patrząc na to wszystko.
Gdy w końcu mogłem swobodnie złapać oddech, usiedliśmy na zapleczu przy stoliku razem. I zaczęły się pytania..
- Jak się czujesz? - spytał Vasquez.
- Czemu nic nie mówiłeś? - odezwał się David.
I wiele innych pytań tego typu. Od reszty czyli Kui'a, Labo, Lucasa, silnego, czy summer.
Tylko heidi i carbo siedzieli w ciszy. Byłem zmieszany zbyt dużą ilością pytań.
- Przestańcie! - powiedział donośnym głosem Carbo. - Dajcie mu powiedzieć to co chcę, nie naciskajcie tak. - dodał.
Spojrzałem na niego wdzięczny. Wziąłem głęboki wdech gdy Wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco.
- Więc.. ja czuję się w porządku. Co do pytania davidka, nie mówiłem wam bo nie chciałem was martwić. Trwało to już jakiś czas. Po prostu Dorek jest porywczy.. - mruknąłem odpowiadając na główne pytania.
- Erwin przepraszamy że nie zauważyliśmy.. - powiedział Kui.
- Nie.. nic nie szkodzi. - uśmiechnąłem się lekko.
- Podobno miałeś dzisiaj jechać na zdjęcie szwów z głowy. - odparł Carbonara.
Przytaknąłem zerkając na niego. Zapomniałem całkowicie o tej ranie..
- Mogę go podwieść, miałem jechać się spotkać z karimem. - odparł Silny.
- Jasne, dziękuję. - powiedziałem unosząc kącik ust ku górze.
***
Siedziałem w samochodzie jadąc z zamaskowanym przyjacielem.
- Przepraszam, pewnie Carbo ci mówił że na początku nie wierzyłem. Po prostu nie sądziłem że Dorian mógłby zrobić ci taką krzywdę. - odparł.
- Nie szkodzi, naprawdę. On nie robił tego celowo.. Kocha mnie i ja to wiem, czasem to było przez metę, a czasem przez alkohol, a jeszcze innym razem to ja go wyprowadziłem z równowagi. - mruknąłem patrząc na szybę obserwując widoki za nią.
- Erwin.. gadałem z nim. - rzekł.
- Co? Kiedy? - spytałem marszcząc brwi.
- Wczoraj.. odezwał się do mnie. Ukrywa się przed psami. Chciał się z tobą spotkać. Dlatego chciałem cię odwieść, żeby z tobą o tym porozmawiać. - odparł.
Przez chwilę czułem jak moje serce bije kilka razy szybciej. Przełknąłem głośno ślinę orientując się że rzeczywiście nie jedziemy w kierunku szpitala.
- Silny... Gdzie ty mnie wieziesz? - spytałem drżącym głosem.
- Erwin, nie bój się, on chcę tylko porozmawiać, objecuje że nic ci nie zrobi. Dopilnuje tego, przysięgam. - powiedział odwracając na chwilę wzork od jezdni.
Ręce zaczęły mi się trząść. Złapałem za klamkę pociągając za nią. Nie chciała się otowrzyć.
- Gebbels wypuść mnie. - odparłem przestraszony.
- Erwin, proszę porozmawiasz z nim tylko. - powiedział.
Rozjerzałem się w poszukiwaniu jakiejkolwiek opcji ratunku. Z jednej strony tęskniłem za Dorianem, tą dobrą jego stroną. A z drugiej bałem się spotkania z nim, przecież on jest na mnie wkurwiony..
Znajdowaliśmy się w lesie, jechaliśmy piaskową drogą aż dojechaliśmy do małego domku. Wydawał się opuszczony.
Zamaskowany zatrzymał samochód i wyłączył silnik. Otworzył pojazd i szybko go okrążył otwierając mi drzwi. Przełknąłem ślinę i wysiadłem rozglądając się.
- Silny.. proszę.. - szepnąłem w jego kierunku gdy zaczął mnie prowadzić za rękę do budynku.
- Erwin, wiesz że jesteś dla mnie jak brat, objecuje że nic ci się nie stanie. - odparł pewnie.
Weszliśmy do środka, rozglądałem się niespokojnie szukając osoby do której tu przyjechaliśmy.
W końcu go zauważyłem gdy weszliśmy do dużego pokoju, prawdopodobnie salonu.
Blondyn siedział na kanapie, ale gdy tylko nas zobaczył podniósł się gwałtownie.
Zadrżałem na jego ruch.
Gebbels puścił moją dłoń gdy znaleźliśmy się obok. Spuściłem wzrok nie wiedząc co mam zrobić.
- Przyjadę za pół godziny, pamiętaj co ci mówiłem Dorian. - odparł zamaskowany i wyszedł z domu.
Byłem przerażony, przecież objecał że nic mi nie będzie, a skoro zostałem sam z lychem to nie wróżyło nic dobrego.
- Erwin.. - powiedział spokojnie do mnie podchodząc. Przymknąłem oczy gdy stanął przede mną. - Kochanie nawet nie wiesz jak bardzo żałuję.. Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. Ja po prostu byłem zazdrosny, bałem się że mogę cię stracić co się stało i nie chciałem cię skrzywdzić. Przecież wiesz że nigdy nie zrobiłbym tego gdybym nie pił. - odparł.
- Ja.. - zacząłem ale nie mogłem nic z siebie wydusić. Bałem się jego obecności. Bałem się jego samego.
- Eriwnku, kocham cię, wiesz o tym przecież. - dodał.
Blondyn położył dłoń na moim policzku. Zadrżałem lekko się kuląc na jego dotyk.
Zaczął mnie po nim gładzić.
- Wiem.. - mruknąłem.
- Ty też mnie przecież kochasz.. Nie umiem żyć bez ciebie, objecuje że się zmienie. Przestanę pić i ćpać, będę robił wszystko tylko proszę wybacz mi.. - mówił.
Stałem nie widząc co mam zrobić. Przecież nie ma opcji aby ktokolwiek z moich przyjaciół zgodziłby się abym ponownie był z Dorianem.
Blondyn uklęknął i przytulił się do mojego pasa.
- Błagam wybacz mi.. proszę, nie umiem żyć bez ciebie, kocham cię nie zostawiaj mnie. - mówił.
- Dorian puść mnie.. - mruknął starając się odsunąć od blondyna.
Poczułem że materiał końca mojej bluzy robi się wilgotny, spojrzałem na chłopaka który teraz płakał.
Widząc go w tym stanie po prostu było mi go szkoda.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top