26

Hejka misie kolorowe!

Wrzucam kolejny rozdział, miłego wieczoru <3

Erwin pov

Otworzyłem zaspane oczy rozglądając się niepewnie. Wszystko mnie bolało. Przypomniałem sobie co tak właściwie się stało.

Leżałem na kanapie w biurze na komendzie. Nikogo nie było obok mimo iż pamiętałem że zasnąłem przy Monthanie.

Słyszałem kroki i skrzypnięcie drzwi, a po chwili cichą rozmowę.

- Jest w biurze, śpi. Bądź delikatny.. - usłyszałem głos Gregorego.

Drzwi do pomieszczenia się otowrzyły zauważyłem w nich białowłosego. Spuściłem wzrok nie wiedząc co powiedzieć. Byłem zakłopotany i lekko przestraszony jego reakcją.

Gdy carbonara mnie zauważył i zobaczył że nie śpię podszedł do mnie i usiadł obok. Łzy zaczęły lecieć mu po policzkach. Złapał mnie za rękę i ją pogładził lekko się uśmiechając.

- Jak się czujesz misiu? - spytał.

- Lepiej.. - mruknąłem. - Już wiesz? - spytałem obawiając się odpowiedzi.

- Tak.. Grzesiu mi powiedział. - odparł kiwając głową i ocierając łzy.

- Przepraszam.. - wychrypiałem spuszajac głowę.

- Misiu, nie masz za co mnie przepraszać.. To nie twoja wina. To ja przepraszam że nic nie zauważyłem i ci nie pomogłem. - powiedział rozklejając się.

Objął mnie przytulając do siebie. Wtuliłem się w niego.

- Bałem sie wam powiedzieć.. nie chciałem was martwić. - mruknąłem w jego szyje.

- Misiu, możesz nam powiedzieć wszystko. Przecież wiesz że nie ważne co zawsze będziemy przy tobie.

- Teraz wiem.. - powiedziałem cicho wzdychając.

- Musisz coś wiedzieć.. Bo Dorian on uciekł, poddał policjanta i zbiegł z mieszkania. - Westchnął białowłosy patrząc na mnie niepewnie.

Serce mi na chwilę stanęło a ja przestałem się ruszać. Przestraszyłem się słysząc tą wiadomość. Przecież jeśli on mnie znajdzie to mnie zabije. I to już dosłownie.

Zacząłem szybciej oddychać lekko panikując.

- Erwin, spokojnie. Objecuje że nic ci się nie stanie. Nie pozwolimy cię więcej skrzywić. - powiedział przytulając mnie mocniej. - Wpadliśmy na plan z Monthaną.. Wiemy że Dorian wie gdzie mieszka cała ekipa i proponuję abyś zamieszkał jakiś czas u Grzesia. Do puki nie znajdą Lycha.

Lekko się zdziwiłem. W głowie miałem miliony myśli i nawet przez chwilę nie pomyślałem o tym że będę musiał gdzieś zamieszkać. Przejmowałem się bardziej informacją że blondyn jest na wolności.

- Ale.. on się zgodził?- spytałem niepewnie.

- On sam to zaproponował. Martwi się o ciebie. Chcę ci pomóc. - uśmiechnął się. -  To jak? Zgadzasz się?

Zagryzłem wargę i przez chwilę się zawahałem. Nie chciałem być dla nikogo ciężarem.

Nie bałem się zamieszkania z brunetem bo zacząłem mu ufać. Zresztą już raz u niego byłem.

Bardziej obawiałem się że jeśli Dorian by mnie znalazł to Monthana mógłby na tym ucierpieć.

Po kilkunastu sekundach zastanowienia kiwnąłem niepewnie głową.

- Podjadę do ciebie do mieszkania i wezmę spakuje ci kilka rzeczy. Jutro ci je podrzucę w porządku? - spytał.

- Mhm.. Carbo? Czy.. czy reszta wie? - spytałem.

- Narazie nie.. nie chciałem im mówić w końcu jest środek nocy. Jeśli chcesz to im powiem jutro rano. - odparł.

- Jeśli możesz.. boję się ich reakcji..

- Misiu nie martw się, wiesz że wszyscy cię kochamy i będziemy wspierać. Więc się nie stresuj. Będę zmykał, pojadę i spakuje ci rzeczy. Ty wróć z Grzesiem do mieszkania i się porządnie wyśpij. Jutro podjedziemy do was Heidi koło 10, pogadam z nią i poproszę aby cię zbadała w porządku?

- To konieczne? - spytałem chowając głowę w jego bluzę.

- Erwin, wiesz że zdrowie jest najważniejsze. Martwię się czy nic więcej ci się nie stało.. Monthana podejrzewa że możesz mieć złamane żebra. -  odparł.

- Okej.. - mruknąłem zrezygnowany. - Dziękuję Carbo kocham cię.

- Nie masz za co dziękować braciszku, ja ciebie też. Trzymaj się i masz się wyspać.

Kiwnąłem głową uśmiechając się lekko do białowłosego który podszedł do drzwi. Pomachałem mu jeszcze zanim wyszedł z pokoju.

Chwilę później pojawił się Gregory. Usiadł niepewnie obok mnie i pogładził po ręce.

- Jak sie czujesz? - spytał zerkając na mnie.

- Lepiej, dziekuję, za wszystko.. - powiedziałem.

- Zgłosze tylko Capeli na radiu że kończę służbę i pojedziemy do domu w porządku?

Kiwnąłem głową uśmiechając się lekko. Brunet wstał i sięgnął radio zgłosił komunikat do Dantego i założył swoją kurtkę.

- Jedziemy? - spytał wyciągając do mnie rękę. Złapałem ją i wstałem na potwierdzenie.

***

Siedziałem niepewnie na kanapie w mieszkaniu Gregorego. Byłem przebrany w jego koszulkę i dresy, gdyż sam nie miałem nic na przebranie.

A niewygodnie byłoby spać w brudnych od krwi ubraniach. Były na mnie troszkę przy duże ale nie szkodzi.

Brunet przyszedł z herbatami w rękach i postawił je na stoliku. Usiadł obok mnie.

Siedzieliśmy w ciszy, zerkałem co jakiś czas na niego, a on przypatrywał mi się bez skrępowania.

Peszyło mnie to trochę.. Brązowooki chwycił moją rękę i zaczął się jej przyglądać.

Były na niej świeże jak i stare siniaki po odciskach palców i ogólnie rąk Doriana.

Pogładził lekko sińce i spojrzał mi w oczy.

- Przykro mi że musiałeś przez to przejść.. - powiedział ze smutkiem w głosie.

- Nie szkodzi.. - mruknąłem. - Moge się już położyć?- spytałem czując zmęczenie.

Brunet zmarszczył brwi patrząc na mnie pytająco.

- Czemu mnie o to pytasz? Jeśli chcesz już iść spać to po prostu idź.. nie musisz się pytać. - powiedział a ja się lekko zamieszałem.

- Ja.. przepraszam. - powiedziałem i podniosłem się. - Gdzie mogę się położyć?- spytałem.

- Nie przepraszaj, nie masz za co. Chodź zaprowadzę cię do sypialni. - powiedział i złapał mnie za rękę idąc.

Weszliśmy do pokoju w ktorymy ostatnio się obudziłem. Westchnąłem i położyłem się na łóżku przykrywając.

Brunet podszedł do mnie i poprawił pościel otulając mnie nią bardziej.

Uśmiechnąłem się lekko na ten gest. Zagryzłem wargę patrząc na niego niepewnie.

- Coś się stało? - spytał zapewne widząc moje zdenerwowanie.

- Nie.. to znaczy. Bo Grzesiu? Ja chciałem się spytać czy.. nie zostałbyś ze mną? - spytałem nieśmiało.

Bałem się zostać sam, czułem że w każdej chwili może się tu pojawić dorian. Nie chciałem tego.. nie chciałem zostać sam.

Brunet pogładził mnie po włosach i lekko się uśmiechnął.

- Jasne że zostanę. - powiedział.

Greogry położył się obok mnie przykrywając wspólną kołdrą.

Obróciłem się w jego stronę patrząc mu brązowe oczy. Niepewnie zbliżyłem się do niego i objąłem go delikatnie.

Brunet nie odtrącił mnie a wręcz przeciwnie złapał mnie przyciągając bliżej siebie i obejmując. Zaczął gładzić moje włosy co było przyjemne.

Skuliłem się w jego objęciach czując się bezpiecznie. Po jakimś czasie wtulony w niego zasnąłem..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top