16
Hejka misie kolorowe <3
Rozdział poprawiony przez Asalia_ tak tylko wspomne, dziękuję bardzo za pomoc :3
Miłego wieczoru kochani peepoBlush.
Erwin pov
Czasem zastanawiam się, czy moje życie potoczyłoby się inaczej. Czy gdybym wtedy nie spotkał się z Dorianem, a on nie wyznałby mi swoich uczuć, czy byłoby lepiej?
Dorian był moim przyjacielem od długich lat i chyba nie umiałbym odrzucić jego uczuć. Nawet jeśli sam nic nie czułem. Kochałem go, ale jak brata.
Z biegiem czasu zrozumiałem, że miłość to pojęcie względne i można przyzwyczaić się do kochania kogoś.
Ja byłem tego świetnym przykładem. Przyzwyczaiłem się do mojego związku z blondynem. Nie umiałem sobie wyobrazić życia bez niego.
Byliśmy ze sobą ponad rok i nie pamiętałem jak to jest być singlem lub podrywać kogoś.
Wiedziałem, że nie jest ze mną najlepiej, że moja psychika nie jest w dobrym stanie. Z dnia na dzień zamykałem się coraz bardziej w sobie.
Zbudowałem mur z kłamstw, udawanych uśmiechów i mówienia wszystkim, że jest okej.
Nie chciałem go burzyć. Bałem się reakcji innych. Co mogą powiedzieć. Zresztą chyba nie chciałem? Mimo iż nie było najlepiej, to ciągle w głowie miałem momenty z moim kochanym Dorkiem, który mnie przytulał i się o mnie troszczył.
Dlatego, gdy blondyn po raz kolejny rzucił jakimś przedmiotem, nie zareagowałem.
Gdy dotarliśmy do mieszkania był wkurwiony. Krzyczał, wyzywał mnie i zaczął demolować wszystko wokół.
Przymknąłem oczy, gdy niedaleko mnie na ścianie rozbił się talerz.
Stałem i się trzęsłem, nie wiedząc co mam zrobić. Chyba nie chciałem nic robić. Chciałem, aby to się już skończyło. Żebym mógł się położyć i wypłakać. Żeby mieć spokój.
- Pewnie świetnie się bawiłeś z nim w biurze, co?! Skoro dał ci swój numer telefonu! - krzyknął gestykulując.
Powiedziałem mu jakim cudem miałem numer policjanta. Nie był zadowolony. Uważał, że kłamie i że go zdradzam.
Stałem drżąc i milcząc. Modliłem się w głębi duszy o to, aby już przestał.
Nie doszło jeszcze do rękoczynów za co byłem wdzięczny, ale coraz bardziej bałem się, że w końcu zrobi mi krzywdę.
Blondyn złapał swoje rzeczy i zrobił coś czego się nie spodziewałem. Wyszedł z mieszkania.
Po prostu je opuścił. Miałem zamknięte oczy, próbując opanować drżący oddech.
Nie wiem ile stałem w jednym miejscu, zaciskając pięści i oddychając głęboko.
Bałem się, że blondyn zaraz wróci, aby się na mnie wyżyć.
Z tego transu wyciągnął mnie dzwonek do drzwi. Wzdrygnąłem się na jego dźwięk. Przetarłem łzy z twarzy i powolnym krokiem, omijając szkło na ziemi, podszedłem do drzwi.
Uchyliłem je ostrożnie, zerkając za nie. Przełknąłem głośno ślinę, widząc na korytarzu dwóch policjantów. Jednym z nich był Gregory Monthana.
Brunet zmarszczył brwi w zdziwieniu widząc mnie. Ja również byłem zaskoczony.
- Um... tak w czym mogę pomóc? - mruknąłem pociągając nosem.
- Dzień dobry, Thomas Anders, numer odznaki 264, dostaliśmy zgłoszenie o zakłócaniu porządku. - odezwał się patrol partner Gregorego.
- Ja... przepraszam, to się więcej nie powtórzy. - wyjąkałem.
Przymknąłem oczy i zagryzłem wargę, aby opanować jej drżenie.
- Wszystko w porządku? Coś się stało? - spytał rudowłosy.
- Nie, wszystko okej. - wychrypiałem. - Czy to wszystko?
- Tak, prosilibyśmy o zachowanie spokoju, inaczej będziemy zmuszeni wrócić i dać mandat. - odparł Thomas.
Kiwnąłem głową i powiedziałem ciche pożegnanie, po czym chciałem zamknąć drzwi, lecz przeszkodziła mi noga bruneta.
Uniosłem głowę przełykając ślinę. Spojrzałem niepewnie w jego brązowe oczy.
- Jesteś ranny? - zapytał, chwytając moją rękę.
Spojrzałem i miałem na niej rozcięcie, zapewne spowodowane skaleczeniem od szkła.
Wyrwałem drżącą rękę z uścisku policjanta i cofnąłem się trochę.
- Skaleczyłem się, nic mi nie jest.
Brunet patrzył na mnie, krępując mnie swoim spojrzeniem. Rudowłosy policjant przyglądał się nam z zaciekawieniem.
Gdy brunet zabrał nogę, zamknąłem szybko drzwi mówiąc "do widzenia".
Zsunąłem się po drzwiach, podkulając nogi do klatki piersiowej. Spojrzałem na bałagan panujący w całym salonie i kuchni.
Westchnąłem cicho i postanowiłem posprzątać to, co zrobił Dorian.
Podniosłem się z ziemi i wziąłem się za ogarnianie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top