3(Nie)kochany syn

Zamieszczam tą część po raz drugi, ponieważ wattpad mi nawala i nie pokazuje całości rozdziału.

Po tym jak Aleks oficjalnie został ogłoszony chłopcem, który przeżył. Wiele rzeczy zmieniło się w życiu Potterów. James został mianowany szefem departamentu aurorów, a Syriusz jego zastępcom. Remus za to dzięki pomocy dyrektora otrzymał pracę związaną z magicznymi zwierzętami. Peter po pamiętnej nocy uciekł i nie został niestety odnaleziony do tej pory.

1984

- Mamusiu! Tatusiu! Spójrzcie! – krzyczał mały Aleks. Biegając po domu.

- Aleks co się dzieje? – zapytała rozbawiona Lilly. Jej syn zawsze był taki radosny i ruchliwy. Potrafił wszystkim poprawić humor. Oparła się o męża. Stojącego obok, już dawno nie była tak szczęśliwa.

- Synu chciałeś nam coś pokazać? – spytał James. Jego syn tak szybko rósł i dzięki swoim umiejętnością szybko rozwijał swoją magię.

- Patrzcie! – Aleks podniósł ręce, z których wystrzeliły czerwono – złote iskierki. Uśmiechnął się do rodziców. Czekając n ich reakcję. Zawsze się cieszyli i go nagradzali gdy czarował.

- Wspaniale! Jestem z ciebie taka dumna. Magia w takim wieku. Niesamowite. – Powiedziała Lilly przytulając syna.

- Lilly widziałaś te kolory?! Złoto i Czerwień, kolory Gryffindoru. – James nie mógł się doczekać kiedy jego syn będzie na tyle duży żeby pójść do Hogwartu i kontynuować tradycje Potterów w Gryffingorze.-

- Gryffindoru? – zapytał Aleks.

- Domu twoich rodziców w Hogwarcie. – Odpowiedział James.

Aleks spojrzał zaciekawiony na ojca, jednak ta ciekawość szybko przeszła. Stwierdził, że to najlepszy moment żeby wykorzystać dobry humor rodziców.

- Aha. Mamo, a mogę ciastko? – zapytał słodkim głosem.

- Oczywiście, choć ze mną. – odpowiedziała i oboje opuścili pokój.

Na tą scenę wywracając oczy patrzył pewien chłopiec. Iskierki? Naprawdę? On to robił z zamkniętymi oczami. Poszedł cicho do ojca i pociągnął delikatnie za jego płaszcz. Zdziwiony mężczyzna odskoczył. Mało kto umiał tak podejść Jamesa. Wykwalifikowanego Aurora i świetnego wojownika, ale jego młodszemu synowi udawało się to idealnie, nawet nie próbując. Co czasami przyprawiało go o ciarki.

-A Harry... czego byś chciał? – zapytał niechętnie, spoglądając na chłopca. Kiedy Aleks wyglądał zupełnie jak jego kopia z rudymi włosami Lilly, które i tak były zawsze w nieładzie (typowo dla Potterów). Harry był inny... Miał jego czarne włosy, ale nie były one tak niesforne. Oczy podobne do tych Lilly, lecz jednak nie takie same... po prostu było w nim coś innego i jeszcze jego aura. Wystarczyło tylko zbliżenie i przypominał sobie o wstydzie i przyszłości czekającej syna.

- Um... tato... ja też bym.... chciał. – powiedział nieśmiało. Doskonale wiedział, że jego ojciec często, go unikał i źle reagował na jego towarzystwo, chociaż nie rozumiał dlaczego. Nie sprawiał przecież żadnych problemów jak jego brat. Był zawsze grzeczny, ale i tak zawsze to mu się obrywało za wybryki brata. Nie był idiotą i był o wiele dojrzalszy niż Aleks. Nie wiedział więc, dlaczego?

- Streszczaj się Harry nie mam całego dnia. – powiedział zirytowany James. Nie miał może żadnych papierów do wypełnienia i tak właściwie miał wolne, ale szczerze mówiąć wolał te chwilę spędzić z żoną i drugim synem.

- Ja też umiem wyczarować iskierki. – powiedział śmielej, umiał to już robić od paru tygodni. Nawet pokazał to bratu, nie sądził jednak, że ten od razu pobiegnie do rodziców. Przecież wiedział, że to on chciał to zrobić pierwszy. Harry jednak był pewny, że umie to zrobić lepiej.

- No to pokazuj. – Nie chciał oglądać czegoś, co oczywiście jego potężniejszy syn już opanował, po raz drugi, ale co mu tam. Lilly ciągle suszyła mu głowę, że spędza z Harrym za mało czasu.

Skupiając swoją magię w koniuszkach palców skierował swoje dłonie do góry. Czując ciepło swojej magii pomyślał iskierki.

Po chwili z jego palców wyleciał deszcz żółtych, białych, pomarańczowych i czarnych iskierek. W odróżnieniu od brata iskierek była cała masa. Po chwili wypełniły całe pomieszczenie. Było ich tak dużo, że swoim światłem ogrzały powietrze. Cały pokój wypełniła jego magia, czuł się wspaniale.

Harry patrząc z dumą na swoje dzieło odwrócił się w stronę ojca czekając na jego reakcje. Ojciec wyglądał na zamyślonego.

- Hufflepuff... tak jak myślałem. – Powiedział zrezygnowany James. Nie powinien liczyć na wiele z takim synem, ale cóż miał nadzieje... w sumie czego mógł się spodziewać po omedze?

- C-co? – Zapytał Harry, słyszał kilkukrotnie jak rodzice opowiadali Aleksowi o Hogwarcie. Z tego co wiedział Hufflepuff był jednym z domów. –Czy to źle?

-Nie, nie źle. Spokojnie, to nie jest przynajmniej Slytherin. – To sprawiło, że Harry na krótką chwilę się poczuł się lepiej. Nie zawiódł ojca, ale potem...-Bardziej rozczarowywująco. Powinieneś to wiedzieć. – skończył James.

W tym momencie do pokoju weszła Lilly. – James, Aleks cię prosi żebyś mu opowiedział o Hogwarcie.

- Jasne Lilly już lecę i tak nie mam tu nic ważnego do roboty. – Powiedział szybko wychodząc.

Lilly rzuciła szybkie spojrzenie swojemu synowi, wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. Odwróciła się na pięcie i zamknęła za sobą drzwi. Harry powinien poradzić sobie sam i musiał się przyzwyczajać, że to jego brat będzie częściej niż on w centrum uwagi. Poczuła lekkie poczucie winny, które szybko zniknęło gdy zobaczyła uśmiechniętego męża i syna. „Tak tu jest jej miejsce" – pomyślała.

Harry był smutny, płakał, nieee był wściekły na ojca, matkę i brata. Opanował tą umiejętność szybciej i lepiej niż brat, dlaczego jego nie docenią?

Iskierki, dotychczas ocieplające pokój obniżyły jego temperaturę. Nie były już tak kolorowe tylko wyblakłe. Jego magia stała się przytłaczająca. Wszystkie przedmioty w pokoju zaczęły lekko drgać.

Książki, które wcześniej stały nieruchomo na pułkach, latały w różne strony jak pociski. "Muszę się uspokoić." - Pomyślał. Wiedział, że gdyby znowu zniszczył jakieś rzeczy dostałby kare.

Kiedy uspokoił swoją magię, książki zaczęły spadać na ziemię. Zabrał się szybko do sprzątania, lecz szybko przerwał gdy zobaczył tytuł pewnej księgi. „Historia Hogwartu" Nie czekając ani chwili zaczął zabrał się do lektury.

Wtedy nauczył się jednego: wiedza i nauka są bardzo ważne i że twoja niewiedza może być użyta przeciwko tobie.

1987 7 urodziny bliźniaków

Obudził się dość wcześnie. W sumie zawsze wstawał wcześnie, nawet wcześniej niż jego matka. Miał dzisiaj dobry humor co nie zdarzało mu się często. Przez ostatni tydzień jego rodzina unikała go bardziej niż zwykle, dzięki czemu nie musiał znosić ciągłych pochwał swojego nieznośnego braciszka i ciągłego porównywania do niego Najgorsze były jednak nieme pytania, które rodzice zadawali z każdym spojrzeniem. Dlaczego nie jesteś taki jak twój brat?

Ubrał się szybko w swoje ulubione czarne szaty. Większość jego szat była dokładnie taka sama jak jego brata. Jego matka nie trudziła się z marnowaniem czasu na wybieranie szat, które mu by mu się spodobały. Po prostu kupowała od razu dwa komplety tego co wybrał jego brat. Zresztą, jak twierdziła ubrania, które wybierał były zbyt ponure. Jedynym problemem był rozmiar. Mimo że on i Aleks są bliźniakami Harry zawszy był od niego niższy i chudszy.

Dopiero niedawno w wolny dzień kiedy jego ojciec, wujek Syrius i Aleks poszli na mecz Quidditcha, ubłagał matkę żeby zabrała go na ulicę pokątną do sklepu Madame Malkin.

Poprosił o czarne szaty z elementami czerwieni, ale nie jasnej czerwieni Gryffindoru, tylko krwawej czerwieni. Wiedział, że gdyby wybrał szaty w jego ulubionych czarno, srebrno, zielonych barwach, nie mógłby się w nich pokazać rodzicom na oczy.

Siadając przy stole wyjął książkę i cierpliwie czekał na resztę rodziny. Niedługo po tym zjawili się jego rodzice i co dziwne jego brat. Poczuł się jakby spadał. Jego brat nie był rannym ptaszkiem. O tak wczesnej porze wstawał tylko w święta i w ich urodziny...

Nie cierpiał tego dnia. Nie dość, że jego ojciec zmuszał go do zachowywania się przykładnie, udawania zachwytu kompletnie nietrafionymi prezentami. Najgorszym jednak z tego wszystkiego było to, że oczekiwano od niego spędzenia całego dnia ze swoim przecudownym bratem.

- Wszystkiego najlepszego Aleks!!! – krzyknęli jego rodzice. Uśmiechając się do jego brata. Chciał się zapaść pod ziemię. Gdyby nie to, że nie umiał jeszcze rzucić zaklęcia przeciw wytropieniu, ukryłby się gdzieś w ciemnych zakamarkach domu. Nawet taki z pozoru jasny i bezpieczny dwór Potterów miał swoje sekrety, a on był jednym z nich. Jego rodzice chętnie pokazywali się z jego bratem publicznie. Jego istnienie za to ukrywali w tajemnicy. Dokładnie jakby był jakimś wstydliwym sekretem, który nie mógł ujrzeć światła dziennego.

Normalnie, by mu to nie przeszkadzało. W przeciwieństwie do brata i rodziców, nie pragnął sławy i uwagi. Jedynym problemem było to, że zwykle był zmuszany pozostać w dworze zamknięty na cztery spusty w towarzystwie kilku skrzatów. Czuł się jak więzień we własnym domu. Chciał stąd zniknąć.

Prawdopodobnie rozmyślałby dalej o sposobie ucieczki, ale głos jego matki nie pozwolił mu na to.

-...a i tobie Harry. – już bez entuzjazmu dopowiedziała Lilly spoglądając w jego stronę. Czy musiała w ogóle to mówić. Urodziny powinny być radosnym wydarzeniem. Dla jego brata były, niestety już nie dla niego.

"Tak to będzie długi dzień." - pomyślał bezszelestnie odchodząc od stołu.

~~~~~~~~

Urodziny sławnego Aleksa Pottera zawsze były nie lada wydarzeniem. Zjeżdżali się wszyscy członkowie zakonu, by świętować. Dzisiaj po raz pierwszy Ron Weasley miał okazję spotkać sławnego chłopca, który przeżył. Od rana nie mógł usiedzieć w miejscu. Z tego co wiedział Aleks był w jego wieku co oznaczało, że w przyszłości oboje zaczną Hogwart jednocześnie. Pewnie nawet trafią do tego samego domu, w końcu wybraniec nie mógł trafić nigdzie indziej tylko do najwspanialszego Gryffindoru.

Słysząc wołanie mamy szybko ją znalazł. Mieli użyć świstokliku. Kiedy w końcu przenieśli się do dworu Potterów, zobaczył uśmiechniętą rudowłosą kobietę, którą z zdjęć znał jako Lilly Potter żonę Jamesa Pottera i matkę Aleksa Potter.

Ta widząc jego podekscytowanie powiedziała, że Aleks jest w ogrodzie. Idąc korytarzem dotarł do celu. Ogród był wielki, stoły z przekąskami rozciągły się chyba na całą jego długość, a w oddali zobaczył boisko do Quidditcha. Był zachwycony, nigdy nie był na tak dużym przyjęciu. Wszystkie dekoracje i transparenty były w kolorach Gryffindoru. Nie patrząc dokąd idzie wpadł na jakąś osobę.

-Przepra...- nie dokończył. Spojrzał na osobę na którą wpadł. Był to chłopak, chyba w jego wieku. Był blady i nosił czarną szatę. Zupełnie nie pasował do tego radosnego przyjęcia. Gdy spojrzał w zielone oczy nieznajomego, poczuł jak zimny dreszcz przechodzi mu po plecach.

- Kim jesteś i co tu robisz? – Chłopak zapytał oschle. Patrząc jednym ze swoich najlepszych spojrzeń, które czasem używał na bracie albo ojcu, kiedy zbytnio go wkurzyli.

To spojrzenie sprawiło, że Ron aż się wzdrygnął.- Ja... - zaczął niepewnie zbity z tropu.

- Tak ty. – powtórzył sarkastycznie. Spojrzał na chłopaka, który na niego wpadł. Miał on rude włosy, piegi i swoją posturą przypominał Aleksa.

Ron udając, że nie usłyszał tej uwagi kontynuował.

- Nazywam się Ron Weasley i przybyłem tu by poznać chłopca który przeżył. – Powiedział dumnie. -A kim ty jesteś?

- Jestem gościem, tak jak i ty. – Ron Weasley, tak słyszał o nim. Był najmłodszym synem Molly i Artura Weasleyów i miał się zakumplować z jego bratem. Tak jasny i arogancki do szpiku kości, idealny przyjaciel dla Aleksa. Może powinien podroczyć się trochę z tym chłopakiem. To przyjęcie i tak go nudziło.

- Oprowadzisz mnie? – Zapytał. Coś nie podobało mu się w tym chłopaku, ale skoro został zaproszony na prywatną imprezę wybrańca, to nie powinien być zły.

- Oczywiście. Co chcesz zobaczyć jako pierwsze? – Zapytał uprzejmie, mimo iż widział, że rudy zna się na manierach w takim samym stopniu co jego brat, nie powinien tracić swoich.

- Boisko do Quidditcha. – Wypalił, tak naprawdę chciał od razu iść poszukać Aleksa, ale nie chciał zabrzmieć jak desperat.

- Chodźmy.

Przez następne parę minut wysłuchiwał o tym jak wspaniały jest jego brat, lecz kiedy myślał, że już wybuchnie chłopak zmienił temat na Quidditch. Postanowił jeszcze trochę pocierpieć. Wielokrotnie słyszał ojca i wujka Syriusza opowiadających z pasją Aleksowi o tym sporcie. Z nim nigdy nie chcieli o tym rozmawiać, cholera nie chcieli w ogóle z nim rozmawiać.

Kiedy jednak Ron stwierdził, że chciałby mieć takiego brata jak Aleks, miarka się przebrała.

- Uwierz nie chciałbyś. Ten zarozumiały dupek bierze nie swoje rzeczy bez pytania, kłamie bezczelnie, a jak zrobi coś źle to zamiast się przyznać i dzielnie znieść karę zwala odpowiedzialność na innych! – wybuchnął, rozumiał, że czarodziejski świat uważał jego brata za bohatera, ale nie rozumiał czemu nawet w domu był idealizowany przez rodziców i ich przyjaciół. Ten dureń nie potrafił nawet poprawnie czytać.

- A co ty o nim wiesz! – Ron nie mógł tego znieść, ten chłopak obrażał wybrańca, a obrażając wybrańca obrażał całą jasną stronę. W dodatku przez cały czas spoglądał na niego tym pustym wzrokiem, który przyprawiał go o ciarki. Chciał go za to skrzyczeć, ale inna myśl przyszła mu do głowy. – Nie wyglądasz mi na jasnego czarodzieja.

- Może jestem, a może nie jestem. Tylko niewychowani czarodzieje pytają o to wprost. Jesteś zbyt prymitywny, by zachować odpowiednie maniery? – Powiedział prosto z mostu. Zwykle nie był taki prostolinijny, ale to przyjęcie doprowadziło jego cierpliwość do granic możliwości.

Ron aż się zapowietrzył na to stwierdzenie, miał dość. - A może jesteś szpiegiem! Wybraniec na pewno nie zaprosiłby do swojego domu kogoś takiego jak ty! – wykrzykując to przybliżył się do chłopaka już szykował się do wymierzenia ciosu, kiedy dziwny zapach zamącił mu w głowie. Wpadł na jeden ze stołów wylewając na siebie napój stojący na nim.

Momentalnie zrobił się zamęt. Chwilę później w tłumie, pojawiła się najmniej oczekiwana osoba Aleks Potter. Pomógł wstać Ronowi i przedstawił się. – Cześć jestem Aleks Potter, miło cię poznać. Mama mówiła, że mnie szukałeś.

- Ja jestem Ron Wea... Weasley – nie tak wyobrażał sobie spotkanie z wybrańcem. Specjalnie wyszykował się i chciał mu czymś zaimponować. Nie mógł wiedzą. Nie był typem mózgowca, chciał zabłysnąć przed nim swoją siłą i odwagą. Niestety nic z tego. Wywalił się i był cały w soku dyniowym, a to wszystko przez tamtego idiotę.

- Co ci się stało? – zapytał powstrzymując śmiech Aleks. Mama opowiadała mu o Weasleyach. Z tego co słyszał Ron był idealnym przyjacielem dla wybrańca. W dodatku chciał się w końcu zaprzyjaźnić z kimś w jego wieku. Za dużo czasu spędzał z dorosłymi. Swojego brata nie liczył, był zbyt nudny, być jego przyjacielem. Zresztą wujek Syriusz ciągle mu powtarzał, żeby trzymał się od Harrego jak najdalej się da.

- To wszystko przez tego idiotę! A kim ty w ogóle jesteś?! – krzyknął, może gdyby odkrył szpiega zaimponował by Aleksowi?

- No tak nie przedstawiłem się jeszcze. Nazywam się Harry James Potter, brat tego oto wybrańca. – odpowiedział sarkastycznie. Informacje zgromadzone podczas rozmowy potwierdzały jego założenia, Ron Weasley był kolejnym aroganckim idiotą, który pragnął sławy.

- C-co? – Nie rozumiał o co chodzi. Brat?! Wybraniec miał brata?! Czy właśnie wykopał swój własny grób? Nie, to nie mogła być prawda. Nawet nie zaczął poznawać wybrańca, a tu już taki błąd.

- Tak to mój młodszy brat bliźniak, Harry. - Powiedział spoglądając na brata. Po chwili zapytał. -Co znowu zrobiłeś? – Niby widział i słyszał ich rozmowę, ale szczerze, nie wiele go to obchodziło. Ostatnio jego brat nie chciał mu pomóc w ukryciu zniszczeń po nieudanym dowcipie. Oczywiście jakoś udało mu się przekonać rodziców, że to wina Harrego. W dodatku prawie ośmieszył go przed Remusem popisując się swoją bezużyteczną wiedzą. Tak, musiał mu się odpłacić.

- Co ja znowu zrobiłem!? Ten twój nowy przyjaciel próbował mnie uderzyć. – Czy jego brat był aż tak nieczuły. Przecież wiedział, że gdyby ten niezdara się nie wywalił, nie miałby z nim szans w bezpośredniej konfrontacji.

- I co? Pewnie sobie zasłużyłeś. – powiedział głosem wypartym z emocji.

Ron stał obok przyglądając się całej sytuacji. "Aha." "Nawet Aleks uważa, że z jego bratem jest coś nie tak."

W tamtej chwili na miejscu pojawili się Potterowie, zaalarmowani krzykami.

- Ron co ci się stało? – Zapytała jego matka.

Ron zdał sobie sprawę, że właśnie nadarza się okazja by zarówno odegrać się na tym dupku i przy okazji zaimponować Aleksowi. – Harry mnie uderzył.

- To nie prawda! – Zaprotestował, to nie jego brat go oskarżał. Musieli mu uwierzyć, prawda?

- Milcz synu, pozwól mu mówić. – James powiedział twardo. Świetnie! Nie dość, że jego bezużyteczny syn znowu zrobił coś głupiego, to jeszcze znowu naraził ich na publiczne upokorzenie. Musiał to jak najszybciej to zakończyć, zaczął bowiem coraz wyraźniej wyczuwać aurę syna. "Jeszcze tego mi brakowało!"

- Powiedziałem, że jestem dumny z tego, że spotkam się z pana synem, a on mnie uderzył. – Powiedział Ron. Zawahał się jednak i spojrzał na Aleksa. Nie widząc sprzeciwu kontynuował. -Myślę że był zazdrosny o to że chcę się zaprzyjaźnić z jego bratem a nie z nim.

- Wszystko już rozumiem. – Wiedział, że jego młodszy syn był zazdrosny o starszego. Kto by nie był? Zwłaszcza, kiedy sam był słabą omegą, ale niestety nie mógł mu tego powiedzieć. Razem z Lilly zdecydowali, że Harry nie dowie się wcześniej niż w jedenaste urodziny.

- Poczekaj ojcze to... - słabo zaprotestował. Wiedział, że nie ważne co powie będzie na straconej pozycji. Jego ojciec wolał wierzyć komuś innemu niż swojemu synowi. To bolało.

- MILCZ!

- Zaczekaj James, powinniśmy zapytać jeszcze kogoś innego o jego wersje wydarzeń. Aleks? – powiedziała Lilly. Harry nagle poczuł, że miał ostatnią szanse. Spojrzał błagalnie na Aleksa. Jego brat przecież w takiej sytuacji nie mógł wybrać chłopaka, którego znał zaledwie jeden dzień, a brata, który pomagał mu ukrywać jego przewinienia i ratował go z tarapatów. - Potwierdzasz słowa Rona?

"Szybko" - pomyślał James, aura Harego robi się coraz silniejsza. Wiedział, że jego żona nie mogła wyczuć w takim stopniu jak on aury chłopca. "Jeszcze trochę i prawda wyjdzie na jaw. "

- Tak potwierdzam i myślę że Harry, zasłużył na kare. – Odpowiedział, jego brat już nie raz był karany. Powinien do tego przywyknąć, a Ron cóż z tego co słyszał był odpowiedni na przyjaciela. Huncwoci często powtarzali mu, że powinien dbać o przyjaciół, a Harry prędzej czy później będzie musiał mu wybaczyć. W końcu był tylko bratem wybrańca.

Zamilkł, zamknął oczy i czekał na krzyki ojca...

- TY NIEWDZIĘCZNY SYNU! BIĆ SYNA NASZYCH PRZYJACIÓŁ. NIE WIEDZIAŁEM, ŻE AŻ TAK UPADŁEŚ! – tym razem, ku jego zaskoczeniu to była Lilly jego matka. To go złamało. Wiedział już od dawna, że nie może liczyć na ojca, ale jego matka... - IDŹ DO SWOJEGO I NIE POKAZUJ MI SIĘ NA OCZY!

Nie czekał długo na wykonanie polecenia. Pobiegł w stronę swojego pokoju. Zatrzasnął się w nim. Poczuł, że do jego oczu napływają łzy. Obiecał sobie wtedy, że już nigdy nie będzie płakać. Poczuł się zmęczony. Nim zasnął, uderzył go słodki zapach. "Co to jest?" Dziwnie, nagle poczuł się odprężony. Nie powinien się tak czuć się takiej sytuacji. "Czy to przez ten zapach?" Zanim zdążył bardziej zagłębić się w ten temat, zasnął. Tej nocy po raz kolejny, śnił o dziwnie znajomych czerwonych oczach i pięknym melodyjnym głosie.

Wtedy nauczył się jednego: Może liczyć tylko na siebie i na nikogo innego.

Nie zamieściłam w nim wszystkiego co chciałam. Znajdzie się to w następnym. Czyli m. in trzecia rzecz, której Harry się nauczył podczas dzieciństwa. To chyba tyle. Pa, pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top