Rozdział 15
Wiedziałem, że moi poddani nie będą w stanie z dnia na dzień zacząć czcić Bóstwo, które od lat owiane było złą sławą i przedstawiane jako biały wąż, niedorównujący człowiekowi inteligencją. Wszystko musiało odbyć się w swoim czasie. Właśnie dlatego w pierwszej kolejności wraz z królewskim księgowym wyznaczyłem odpowiednią kwotę do odrestaurowania świątyń, które od lat niszczały, popadając w ruinę. W samej stolicy było ich aż trzy. Jedna główna oraz dwie pomniejsze.
Ta największa z nich mieściła się za niewielkim jeziorem, które z każdej strony porastały wierzby, a ich długie gałęzie sięgały aż do wody. Dzikie trawy zdołały urosnąć już na wysokość kolan, a wśród nich żyło wiele małych gryzoni, ptactwa czy żab. Odwiedziliśmy to miejsce wraz z Kuu dwa dni po Nowiu. Widziałem w jego oczach sentyment, kiedy wodził wzrokiem po murach, które niegdyś były mu bardzo znajome. Sunął palcami po piaskowych ścianach, na których z trudem mogłem dostrzec wyblakłe malunki faz Księżyca. Bardzo podobne do tych, które Bóstwo miało wymalowane na plecach.
– Czy po odbudowaniu świątyni, będziesz w niej mieszkał? – zapytałem, a dźwięk mojego głosu odbił się echem od ścian świątyni.
– Czyżbyś obawiał się, że nie podołasz tęsknocie za mną? – odpowiedział pytaniem na pytanie, zerkając na mnie znacząco przez ramię. Nie powiedział nic więcej, jedynie obdarzając mnie tajemniczym uśmiechem.
***
Tydzień po nowiu szwaczka dostarczyła nowe szaty dla Kuu, które bardzo różniły się od ubrań noszonych przez niego do tej pory. Mógł już przestać udawać człowieka i w końcu zacząć być tym, kim był naprawdę. Jego nowe ubrania były zwiewne i bogato zdobione. Wszystkie w odcieniach szarości lub granatu z domieszką posrebrzanych nici. Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy w tym stroju, z diademem na czole, włosami upiętymi szpilą z wilcem oraz licznymi pierścieniami na palcach, przez kilka długich chwil po prostu wpatrywałem się w niego oniemiały.
Poczułem się tak samo, jak wtedy, kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Był nieludzko piękny, tajemniczy, wręcz intrygujący i po prostu przyciągający. Nie tylko na mnie tak działał, ponieważ każdy w zamku wodził za nim wzrokiem, kiedy szedł u mego boku, prawie płynąc nad ziemią. Każda służąca, gwardzista czy nawet sam Tuomas nie potrafili zapanować nad sobą, by nie obejrzeć się na niego. A Kuu wydawał się z tego powodu bardziej zadowolony, niż sam bym tego chciał.
Jego włosy były już w połowie białe, kiedy pierwszy raz zabrałem go na spotkanie z doradcami, lordami oraz uczonymi. Zasiadłem na tronie, dumnie zadzierając podbródek, a wzbudzający powszechny zachwyt Kuu zajął swoje miejsce na szezlongu, który z myślą o nim postawiono u mojego lewego boku. Przyjął swobodną pozycję, jakby uczestniczenie w takich spotkaniach było dla niego nużącą codziennością, i oparł leniwie głowę na prawej dłoni.
– Wasza Wysokość – odezwał się lord Caltha, zerkając na zmianę na mnie, na Bóstwo i na swojego najmłodszego syna, który stał po mojej prawicy. – Po całym królestwie, jak i poza jego granicami, roznosi się plotka o uwolnieniu Księżycowego Bóstwa. Ludzie są przerażeni, a nasz autorytet upada w oczach naszych sojuszników czy wrogów. Od setek lat królowie Vellamo sprawowali władzę nad Bóstwem, które teraz...
Urwał, kiedy uniosłem dłoń. Odczekałem jeszcze chwilę, nim echo jego słów ucichnie. Lord Caltha nie wyglądał na zadowolonego, iż nie pozwoliłem mu dokończyć jego śmiałego przemówienia.
– Bóstwo od lat było więzione w murach tego zamku, a moim przodkowie, zamiast oddawać mu należytą cześć, stosowali przemoc, za którą płacili najwyższą cenę – odezwałem się donośnym głosem. – Klątwa na moim rodzie, która odebrała mi przedwcześnie ojca, a jemu jego ojca, w końcu dobiegła końca. Moje rządy to czas, w którym nasze Bóstwo powróci na swoje prawowite miejsce i otoczy Vellamo swoją boską opieką.
Zamilkłem, wyczekując słów sprzeciwu, jednak w komnacie zapanowało milczenie. Niektórzy zaczęli niepewnie zerkać po sobie, inni niezmiennie wpatrywali się w Kuu, który przez cały czas zdawał się tak pewny siebie i beztroski, iż największy niedowiarek nie mógł zaprzeczyć jego boskiej potędze.
– Co... – Ten nieśmiały głos przedarł ciszę niczym huk sztucznych ogni. – Co niby potrafi takie Bóstwo? Co oprócz odrodzenia Księżyca może nam dać? Mamy być teraz na jego łasce?
Ktokolwiek to mówił, nie zamierzał wychylać się z tłumu, licząc, że pozostanie anonimowy.
Już otworzyłem usta, aby wywołać tego śmiałka na środek, jednak uprzedził mnie delikatny dotyk na moim przedramieniu. Zerknąłem na Kuu, który postanowił podnieść się z leżanki i stanąć w swojej własnej obronie. Wyminął mnie i ruszył ku zgromadzonym, którzy mimowolnie cofnęli się o krok. Jego długa granatowa szata spłynęła po stopniach niczym morskie fale, gdy schodził z podestu, doskonale wiedząc, dokąd zmierza. Zatrzymał się w połowie pomieszczenia, gdzie smuga słonecznego światła osiadła na jego skórze, która zaczęła świecić bladym blaskiem niczym sam Księżyc.
– Od dnia swoich narodzin jesteś na mojej łasce – zwrócił się do jednego z uczonych, którzy teraz kulili się przed Bóstwem. – Tak samo, jak twoja żona, trójka dzieci i prostytutka, którą odwiedzasz dwa razy w tygodniu, naiwnie myśląc, że twoja małżonka o niej nie wie. Wie o niej. Nie musisz już się z tym ukrywać.
Mężczyzna początkowo zrobił się blady niczym marmurowa rzeźba, a chwilę potem oblał się rumieńcem, ponieważ jeden z jego największych sekretów został właśnie ujawniony przed najważniejszymi osobami w królestwie.
– Nie chcesz wiedzieć, gdzie znajdują się granice mojej mocy – ostrzegł go Kuu. – Jednak pamiętaj, że bez względu na to, czy jestem na wolności, czy zamknięty w celi, niezmiennie cały wasz świat jest na mojej łasce.
W tym momencie stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałem. Ośmieszony publicznie mężczyzna padł na kolana przed Bóstwem i położył się płasko na ziemi, oddając mu największą cześć. Część ze zgromadzonych poszła jego śladem, jednak znacznie mniej liczne grono nie zamierzało tak łatwo uznać Kuu za swojego boga. Stali pośród klęczących niczym samotne drzewa na pustkowiu, które mógł złamać pierwszy mocniejszy podmuch wiatru. Wśród nich był oczywiście lord Caltha oraz Tuomas, który jedynie pochylił głowę z szacunkiem.
Kuu jeszcze przez chwilę stał wśród klęczących ludzi, aż w końcu nieśpiesznie odwrócił się przodem do mnie i z nieukrywanym uśmiechem powrócił na swoje miejsce. Mijając mnie, dyskretnie przesunął palcami po wierzchu mojej dłoni, aż poczułem przyjemne łaskotanie w środku, a moje serce przyśpieszyło na chwilę.
– Więc jeśli kwestia Bóstwa jest już omówiona, przejdźmy do kolejnej sprawy – powiedziałem, przyglądając się, jak wszyscy powoli podnoszą się z klęczek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top