Rozdział 11

Minęło sześć nocy. Sześć razy Księżyc wspiął się na niebo, z każdą nocą stając się coraz większym, jednak po Kuu wciąż nie było śladu. Nie potrafiłem skupić moich myśli na niczym innym dłużej niż na kilka minut, zanim z powrotem nie wędrowały one w stronę Księżycowego Bóstwa i ostrzeżenia od szamana.

Jeśli Nuri się nie mylił, to został mi jeszcze tydzień do całkowitego utracenia zdrowych zmysłów. Kuu na pewno był tego świadomy, w końcu twierdził, że w przeszłości miał wielu kochanków. Z pewnością wiedział, że oszaleję bez niego, dlatego powinien wrócić – tak sobie powtarzałem dzień w dzień, a noc w noc błagałem Księżyc, by tak się stało.

Tego dnia matka znowu wezwała mnie do siebie. To był już trzeci dzień z rzędu, kiedy zapraszała mnie do swojej komnaty na herbatę. Jak zwykle uśmiechnęła się na mój widok i wskazała jeden z foteli, które ustawiono na tarasie przy stoliku. Służba przyniosła nam parującą herbatę i trzy talerze słodkości. Nie rozmawialiśmy, w milczeniu podziwiając zamkowy ogród, który szczególnie upodobała sobie moja matka. Dopiero kiedy odłożyłem pustą filiżankę na stolik, zdecydowała się przerwać ciszę.

– Zaprosiłam dzisiaj Mabel na spacer w twoim imieniu – powiedziała, uśmiechając się do mnie, gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.

– Matko...

– Nie miała jeszcze okazji zwiedzić stolicy, od kiedy tu przyjechała. Sporo się zmieniło od jej ostatniego pobytu. Powinieneś zabrać ją na spacer.

– Nie uważam, żeby to był najlepszy pomysł. Nie pamiętasz już, że trójka skrytobójców nie tak dawno próbowała zamachnąć się na moje życie?

– Dlatego wyjdziecie w przebraniu, nie jako król i królowa. Kal popiera mój pomysł, będzie wam towarzyszył. Weź również Tuomasa. – Ton jej wypowiedzi nie pozostawiał mi wątpliwości, że nie zamierzała zmienić zdania.

Upiła łyk herbaty i ponownie na mnie spojrzała, a jej wargi wykrzywiły się w uśmiechu pełnym zadowolenia, kiedy nie usłyszała więcej sprzeciwów. Skinąłem głową, zgadzając się na jej plan. Wiedziałem, że miała dobre intencje. Chciała, żebym zbliżył się do Mabel, żebym zaczął wywiązywać się z małżeńskich obowiązków. Teraz kiedy nie było już Kuu, a Księżyc i tak odrodził się po Nowiu, zaczęła widzieć dla nas przyszłość. Według niej nie musieliśmy się już śpieszyć, mieliśmy czas, żeby się poznać i w sobie zakochać. Nie wiedziała o mrocznej przepowiedni Nuri, nie wiedziała, że za tydzień mogę zupełnie stracić rozum i straci mnie raz na zawsze. Byłem jej coś winny za trzymanie jej w tej niewiedzy.

– Dobrze, matko – odezwałem się w końcu. – Wyjdę dzisiaj z Mabel na spacer.

☾⋆

Pod wieczór wszystko już było gotowe. Kal i Tuomas czekali na nas na placu przed głównym wejściem do zamku. Wyszedłem, prowadząc Mabel pod ramię. Była szczęśliwa i wyglądała pięknie, chociaż nie zdobiły jej najstrojniejsze szaty, a włosy miała splecionego w prostego warkocza. Zostaliśmy przywitani pokłonami i ruszyliśmy we czwórkę do miasta, a w sporym odstępie od nas szła jeszcze czwórka żołnierzy, który również przebrali się za zwykłych poddanych.

Wieczór był ciepły, niebo zdobiły ostatnie promienie zachodzącego słońca, a na ulicach wciąż było pełno ludzi. Gwar toczył się przepełnionymi uliczkami, dzieci biegały pod nogami, a sprzedawcy głośno targowali się z klientami. Stolica tętniła życiem, od kiedy aresztowano buntowników odpowiedzialnych za zamieszki oraz podpalenia. Wszyscy myśleli, że już nic im nie grozi, że ich wspaniały król zatroszczył się, aby w stolicy panował pokój i dostatek. Nie wiedzieli nic o skrytobójcach i spiskach, o planowanym zamachu stanów.

– Rozejrzyj się po straganach – odezwałem się do Mabel. – Kupię ci wszystko, co będziesz chciała.

Uśmiechnęła się.

– Wszystko? – powtórzyła. – A jeśli będę miała zachciankę, by roztrwonić całe złoto z zamkowego skarbca?

Kiedy na nią spojrzałem, puściła mi zalotnie oczko. Wypuściła z delikatnego uścisku moje ramię i wraz z nieodstępującym jej na krok Kalem zaczęła oglądać kolczyki i szpilki do włosów, które sprzedawała starsza kobieta. Zatrzymałem się kilka kroków za nią i również spojrzałem na ozdoby do włosów, a moje myśli znowu podążyły do Kuu.

Szpila z kwiatem wilca pierzastego, którą mu podarowałem w ofierze, zniknęła wraz z nim, a to znaczy, że musiał wrócić do swojej komnaty, zanim odszedł. Miałem nadzieję, że to nie była pamiątka po mnie, że jeszcze wróci, że nie jest już daleko poza granicami królestwa, że nie ma kilku kandydatów na bycie jego kochankami.

Z moich myśli krążących wokół Księżycowego Bóstwa wyrwało mnie dziwne uczucie, jakbym był obserwowany. Oderwałem spojrzenie od szpilek do włosów, w których przebierała Mabel, i wbiłem spojrzenie w niebo. Połowiczny Księżyc wyszedł zza chmur i zapewne, gdyby nie ciepłe światło licznych latarni, otuliłby srebrzystym blaskiem moje policzki. Przez chwilę przyglądałem się jego licu, nim opuściłem wzrok, zerkając na tłum ludzi przed nami.

Był tam. Stał na samym środku ulicy i zerkał na mnie kątem oka, jakby rzucał mi wyzwanie, a jego wargi wykrzywione były w zadziornym uśmiechu. Połowicznie białe włosy przyciągały ciekawskie spojrzenia innych, jednak on zdawał się nimi nie przejmować. Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, aż w końcu odwrócił się i zniknął w tłumie.

– Kuu! – zawołałem i rzuciłem się za nim biegiem.

Moje serce biło jak szalone. Nie mogłem znowu pozwolić mu odejść. Musiałem zatrzymać go za wszelką cenę.

Przepychałem się między ludźmi, popychając kilka osób i zbierając wulgarne określenia mojej osoby. Jednak to nie było teraz ważne. Liczył się tylko Kuu i to, że wciąż tu był. Wciąż był w królestwie, wciąż był w stolicy, nie porzucił mnie. Jednak chociaż panicznie rozglądałem się dookoła, nie potrafiłem wypatrzeć w tłumie biało-czarnych włosów, bladej cery, twarzy ślicznej jak u porcelanowej lalki. Rozpłynął się w powietrzu, ukrył w blasku Księżyca, jakby była to jedna z jego boskich zdolności.

Wpadłem w ciemną uliczkę, wymijając leżącego na niej pijaka, który chrapał głośno, i zacząłem błądzić między domami. Psy na mnie szczekały, a kury, których właściciele jeszcze nie zagonili do kurników, gdakały głośno wystraszone nagłym ruchem. Zostałem sam z Księżycem, który przyglądał mi się z góry.

– Kuu! – ponowiłem wołania. – Kuu! Gdzie jesteś?! Wróć do mnie, proszę!

Za moimi plecami rozległy się czyjeś szybkie kroki, jednak kiedy się odwróciłem, dostrzegłem Tuomasa, który wyglądał, jakby był bliski omdlenia. Westchnąłem z rozczarowaniem, przyglądając się chłopakowi, który chwycił mnie za ramiona i spojrzał mi prosto w oczy.

– Panie, zwariowałeś?! Skrytobójcy czyhają na twoje życie, a ty znikasz mi gdzieś w tłumie! Myślałem już, że znajdę jedynie twoje ciało! – Był zły i przerażony.

– Widziałem go – powiedziałem, zrzucając z ramion ręce Tuomasa. – Był tu. Nie porzucił mnie.

– O kim mówisz?

– O Kuu.

– Chodzi o twojego kochanka? Panie! – zawołał. – Zostawiłeś samą swoją żonę, żeby gonić za kochankiem?

– On jest Bóstwem, głupcze – warknąłem. – Kuu jest Księżycowym Bóstwem i to ja jestem jego kochankiem, a nie on moim. Tylko... Zrobiłem straszną głupotę i pozwoliłem mu odejść. Teraz grozi mi szaleństwo, jeśli do mnie nie wróci.

Tuomas zrobił się jeszcze bledszy, chociaż nie spodziewałem się, iż było to możliwe.

– On... Ale... To niemożliwe... Bóstwo nie jest człowiekiem – zaczął dukać.

– Nie, nie jest – westchnąłem, opanowując moją złość. Tuomas nie był niczemu winny. – Przybrał ludzką formę, ale nie jest człowiekiem.

– Potrzebuję więcej wyjaśnień, panie, ale to nie jest dobre miejsce. – Tuomas rozejrzał się uważnie. – Twoja żona czeka. Zmartwiło ją twoje zachowanie. Lepiej wracajmy do zamku.

Skinąłem głową, chociaż wcale nie chciałem wracać. Najchętniej spędziłbym tę noc na ulicach, szukając wszędzie Kuu, aż do samego wschodu, jednak Tuomas miał rację. Nie przybyłem tutaj sam i nie mogłem narażać Mabel na niebezpieczeństwo. Powinienem odprowadzić ją bezpiecznie do zamku.

We dwójkę wróciliśmy na główną ulicę, gdzie szukała nas dwójka żołnierzy. Wyraźnie im ulżyło, kiedy zobaczyli mnie całego i zdrowego, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Zaprowadzili nas do stoiska z biżuterią, gdzie w towarzystwie Kala i pozostałej dwójki żołnierzy czekała na mnie Mabel. Zatrzymałem się tuż przed nią i już miałem ją przeprosić, kiedy jej drobna dłoń wymierzyła mi cios w policzek. Poczułem pieczenie na skórze, a gdy spojrzałem w oczy żony, dostrzegłem, iż była bliska płaczu.

– Jak mogłeś mnie tutaj tak zostawić? – zapytała, a już chwilę później jej twarz zalała się łzami. – Jesteś draniem. Żałuję ślubu z tobą. Nasze małżeństwo nie zostało skonsumowane, więc domagam się jego anulacji. To koniec, Amadeusie. Więcej upokarzania mnie nie zniosę.

Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku, z którego przyszliśmy, a Kal wiernie podążył tuż za nią, jedynie zerkając na mnie przez ramię. Jego spojrzenie również było pełne rozczarowania.

– Wracajmy, panie – powiedział Tuomas, więc skinąłem głową i ruszyłem za żoną. – Co zrobisz? Anulacja małżeństwa będzie bardzo niekorzystna dla królestwa. Nie powinieneś do niej dopuścić.

– Obawiam się, że nic nie mogę zrobić – odparłem. – Ma rację. Nasze małżeństwo nie zostało skonsumowane, więc może żądać jego anulacji.

– Więc je skonsumuj – szepnął. – Wtedy nie będzie mogła go anulować.

– Jest na mnie zła, nie zgodzi się...

– Dzisiaj jest zła, to prawda. Mam trzy siostry, panie. Jutro już jej złość minie – zapewnił mnie. – Jest w tobie zakochana, da ci kolejną szansę. Jeśli tylko będziesz chciał ją otrzymać.

Zerknął na mnie znacząco.

Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w plecy Mabel, w jej włosy związane w warkocz, w falujące fałdy sukni, a następnie odwróciłem się, by spojrzeć na tłum ludzi, który zostawialiśmy za nami. Nie dostrzegłem wśród nich Kuu.

Pragnąłem kolejnej szansy, jednak nie od Mabel.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top