II czesc 1

Luke:

-Ashy, chyba zmoczyłeś łóżko..

-CO?!

-Spokojnie, każdemu się może zdazyc przecież- próbowałem jakoś pocieszyć blondyna

-Idź sobie Luke.. to żenujące -zaczął cichutko płakać i schował swoją głowę w ramionach

-Jest Okey Ashy, naprawdę. Wracaj i idź do łazienki się przebrać, będziemy oboje spać u mnie dzisiaj a ja twoja pościel dam do prania, ałóżko przez noc przeschnie, co Ty na to? - zaproponowałem, wolałem żeby spał ze mną w razie kolejnych koszmarów niż w pokoju gościnnym i najwyraźniej pomysł się spodobał.

-Okey, ale to wszystko jest takie zawstydzające, nie mów tego proszę nikomu..

-Spokojnie kochanie, to co ty się dzieje zostaje zawsze między nami- odpowiedziałem z nadzieja ze zrozumie ze nigdy nic nie zdradzę nikomu, nasze sprawy zostają tylko między nami.

Loczek bez słowa wstał z łóżka i pobiegł szybko do łazienki próbując bezskutecznie zasłonić mokra plamę na swoich bokserkach. Zabrałem się za rozbieranie pościeli, to co było mokre zaniosłem do prania a resztę rzeczy pościagalem z łóżka i nałożyłem ręczniki by mogły pochłonąć wilgoć.

Akurat jak skończyłem z łazienki wyszedł Ash tylko w małych, czerwonych bokserkach skulony i nadal zawstydzony swoją wpadka. Podejrzewałem ze jest to ubranie z dnia ponieważ nie widziałem żeby coś zabierał ze sobą do łazienki wcześniej.

-Dziękuje- wymamrotał do mnie.

-Chodźmy może już spać, co Ty na to?

-To chyba najlepszy pomysł ..

Przepuściłem Loczka w drzwiach od mojego pokoju i oboje skierowaliśmy się w stronę łóżka. Ash niepewnie położył się na skraju a ja wskoczyłem na lewa stronę gdzie zawsze spałem. Na twarzy starszego nadal panował strach, niepewność i zawstydzenie. Odwróciłem się do przyjaciela i przyciągnąłem do uścisku tak żeby mogł się we mnie wtulić, co zaraz zrobił. Zawsze gdy ja miewałem gorsze dni i nie mogłem zasnąć przychodziłem do Asha i właśnie tak zasypialiśmy. Teraz role się odwróciły ..
Gładziłem plecy starszego i gdy zobaczyłem ze śpi i jego oddech się unormował sam zamknąłem oczy i zasnąłem.

----
*Ash*
Obudziłem się rano zgniatany przez Luka który trzymał mnie w mocnym uścisku i za nic nie mogłem się uwolnić. Potrzebowałem pilnie do łazienki bo przez tabletki które miałem na uspokojenie i rozluźnienie ciała miałem małe problemy.. nie jest to temat który jest dla mnie komfortowy i wstydzę się wszystkiego, lecz niestety leki muszę brać bym całkiem nie zwariował, tak twierdzi moja mama i lekarz ..

-Luke.. obudź się, proszę.. muszę do łazienki pilnie a nie mogę sie uwolnić przez Ciebie.
- yhyyy.. - mruknął tylko w odpowiedzi
-Luke! No proszę Cię, ja naprawdę nie wytrzymam.. -zacząłem trząść przyjacielem który po chwili puścił mnie i odwrócił się na drugi bok.
Pobiegłem do łazienki i załatwiłem swoje wszystkie potrzeby. Gdy wyszedłem Luke nadal spał wiec by jakoś się odwdzięczyć postanowiłem zrobić nam śniadanie takie jak kiedyś. Wiem ze tęskni za tym co kiedyś było, ale nie jestem w stanie znów do tego wrócić i kontrolować się by nie być małym.
Wszedłem do kuchni z pomysłem na śniadanie. Rogaliki z masłem i do tego kakao z bita śmietana i posypka czekoladowa brzmią dobrze. Kiedyś praktycznie codziennie to było na śniadanie ..
Ustawiłem wszystko na tacy i skierowałem się do pokoju Luka.

-Luke.. wstajemy.. zrobiłem nasze stare śniadanie .. - zacząłem powoli budzić blondyna. Po chwili odwrócił się w moja stronę z przymrużonym oczami i wielkim uśmiechem na twarzy.

-Czy to nasze magiczne, tajne śniadanie które jedliśmy zawsze we dwóch i po nim przytulaliśmy się oglądając bajki ??

-Tak.. to jest dokładnie to śniadanie- powiedziałem szczerzac się jak głupi. To zabawne jak jedno wspomnienie może tak wpłynąć na samopoczucie.

Luke nagle wyskoczył z łóżka i wybiegł z pokoju. Nie spodobało mu się wspólne śniadanie? Nie lubi już rogalików? A może mnie już nienawidzi i się mnie wstydzi lub brzydzi? Albo jedno i drugie..

Zostawiłem tackę ze śniadaniem na łóżku i pobiegłem do swojego pokoju. Trzasnąłem drzwiami i zjechałem plecami po nich chowając głowę między nogami. Nie kontrolując tego zacząłem płakać i po pewnym czasie dusić się własnymi łzami.
Byłem aż tak żałosny? Tak bardzo przestraszyłem Przyjaciela ze ode mnie uciekł? Śmiał się ze mnie? Co zrobiłem złe?
Czułem ze jest coraz gorzej i mogę za chwile stracić panowanie nad swoim zachowaniem. Podczolgalem się do szafki gdzie postawione były moje leki uspokajająco-rozluźniające i trzęsącymi się rękoma próbowałem otworzy opakowanie. Nie mogłem tego zrobić, za bardzo moje ręce się trzęsły i nie panowałem nad nimi w 100%.
Opakowanie spadło na podłogę i się rozbiło. Tabletki rozsypały się pod szafkę i pomieszały z odłamkami szkła.. nie mogłem ich zażyć a to było ostatnie moje opakowanie! Następne mogłem mieć dopiero przepisane za 2 miesiące!
Moja panika cały czas wzrastała a ściany zaczynały się przybliżać .. nie mogłem oddychać i wiedziałem ze zaraz mogę stracić przytomność.
-Ash..! Spokojnie już Kochanie, oddychaj. Zobacz na mnie. -podniosłem głowę i zobaczyłem pełne troski oczy. -Właśnie tak, uspokój się. Nic się nie dzieje. - mówił powoli Luke gładząc moje plecy i przytulając mnie do swojej klatki piersiowej.
Uspokoiłem się po dłuższej chwili i odsunąłem lekko od przyjaciela.
-Czemu przyszedłeś?- wychlipialem a mój głos przypominał szept

-Poszedłem po laptopa żeby włączyć bajki i zrobić tak jak kiedyś, a Ciebie nie było w pokoju. Myślałem ze nie chcesz już tego..

-A ja myślałem ze się ze mnie śmiejesz i nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego ..

-oh Kochanie.., nigdy tak nie będzie. Przestraszyłem się gdy Cię nie było u mnie w pokoju i usłyszałem jakiś huk z twojej sypialni. Ja się nigdy nie będę z Ciebie śmiać, nigdy się nie odwrócę od Ciebie i zawsze będę chciał dla Ciebie jak najlepiej. - powiedział blondyn.

---
Cześć 1, druga pojawi się gdy dobijemy do 25 wyświetleń ;) gwiazdki miłe widziane ❤️!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top