Rozdział Trzeci
Stałem w kuchni oparty o blat i piłem kawę wsłuchując się w ciszę jaka panowała w mieszkaniu, co rzadko się zdarzało. Przeważnie albo ktoś u nas był, albo El się darła, albo nie było nas w domu albo... albo po prostu grała muzyka. Nie mówię, że nie lubiłem tego małego szumu w domu ale czasem lubiłem posiedzieć po prostu w ciszy. Albo samemu albo w jakimś miłym towarzystwie, którym przeważnie był Will, Ashton albo ewentualnie Calum... chociaż.. nie oszukujmy się, jak jest Calum to nie może być cicho.
- Dzień dobry księżniczko - powiedziałem kiedy usłyszałem na schodach kroki El.
- Cześć - rzuciła i weszła do kuchni po czym z rozmachem otworzyła lodówkę - nic nie ma - powiedziała oburzona
- Jak to? Wszystko jest. Tu masz ser, tu jakieś mięso, tu pizze, a tu... o. jogurt - powiedziałem zaglądając do lodówki.
Dziewczynka... no dobra... już dziewczyna, wzięła jogurt do ręki i zaczęła się mu przyglądać i obracać nim.
- Co go tak oglądasz? Otwórz i jedz - powiedziałem zamykając lodówkę i podając El łyżeczkę.
- Z chęcią bym go zjadła ale on stracił ważność jakieś dwa tygodnie temu i wolę go na razie nie otwierać - powiedziała po czym wyrzuciła jogurt do kosza - mamy nutellę? - otworzyła górną szafkę i stanęła na palcach żeby się rozejrzeć po jej wnętrzu.
Westchnąłem i podałem jej słoik nutelli oraz chleb. Wstawiłem jeszcze wodę na herbatę i usiadłem obok córki przy stole. Zacząłem rozglądać się po mieszkaniu bez celu. Niby chciałem z nią pogadać ale za razem nie chciałem wyjść na natarczywego i nie patrzeć na nią jak je, bo dobrze wiem że to ją irytuje.
- Masz na dzisiaj jakieś plany? - spytałem w końcu na co pokiwała przecząco głową
- Chyba, że pójdę z Bry do sklepu... albo pójdę na spacer, a ty jakieś masz? - powiedziała po przełknięciu śniadania
- W sumie to miałem iść do parku czy coś ale nie wiem czy to wypali...
- Jak Will cię znowu wystawi to nie wypali. Powinieneś spotkać się z Lukiem
- Zostaw tego Luka w spokoju - powiedziałem wywracając teatralnie oczami i wstając z krzesła
- Ja po prostu chcę żebyś był z kimś kto na ciebie zasługuje, to normalnie - podparła brodę dłonią
- Ale Luke na n a s. Nie zasługuje
- Gonił marzenia! Też byś tak zrobił
- El, dość - powiedziałem i wyszedłem z kuchni.
Wszedłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Spojrzałem na to pieprzone zdjęcie, na tej pieprzonej etażerce, na którym całowałem tego pieprzonego blondyna, który miał ten pieprzony uśmiech. Westchnąłem i położyłem zdjęcie szybką do dołu, tak żeby na nie nie patrzeć. Już dawno chciałem je wyrzucić ale coś mnie trzyma i nie pozwala tego zrobić. Nienawidzę tego czegoś. Niech pójdzie się jebać. Tak jak Luke. Niech wszyscy pójdą się jebać... i tak.. zdaję sobie sprawę z tego, że zachowuję się jak zła nastolatka, ale cóż.. w pewnym sensie byłem taką złą nastolatką.
Zakryłem twarz dłońmi, po czym zabrałem je i otworzyłem szeroko oczy wlepiając wzrok w sufit.
*
Siedziałem od pół godziny w parku i czekałem na Willa. Znowu mnie wystawił, i znowu nie napisał ani nie zadzwonił, że nie może przyjść na spotkanie. Oczywiście. Żadna nowość. Wyjąłem telefon i wybrałem numer chłopaka.
- Tak? - usłyszałem jego rozbawiony głos
- Tak? Tak? Will, kurwa. Gdzie ty do cholery jesteś? - spytałem rozwścieczony
- Oh... no tak... mieliśmy się spotkać, przepraszam Michael. Coś mi wypadło - powiedział prawdopodobnie wychodząc z pomieszczenia, w którym się znajdował bo dźwięki w tle nieco ucichły.
- No właśnie słyszę. - powiedziałem i wywróciłem teatralnie oczami
- Michael, ja... - zaczął ale nie pozwoliłem mu dokończyć
- Nie wysilaj się. W sumie to nawet mi się nie chce z tobą gadać - rzuciłem i rozłączyłem się.
Wstałem z ławki i ruszyłem okrężną drogą do wyjścia. To ciągłe wykręcanie się Willa mnie irytowało. Jeszcze za każdym razem niby mu coś wypadało. Ciekawe, że akurat w te dni w które mieliśmy się spotykać. No kurwa bardzo ciekawe.
Idąc przez park mijałem dużo ludzi. Między innymi kobiety w ciąży, kobiety z wózkami, obściskujących się nastolatków, dzieci na palcu zabaw, dzieci jeżdżące na rowerach czy rolkach, czy też nastolatków chcących zaimponować jazdą za deskorolkach.
Spojrzałem na jedną z ławek gdzie siedziała dziewczynka i jak na moje oko była przerażona tym co dzieje się dookoła. Nerwowo rozglądała się na boki i lekko się trzęsła. Chyba obudził się we mnie instynkt macierzyński bo poprawiłem beanie i podszedłem do dziewczynki. Kiedy do niej podszedłem zdawała mi się z lekka znajoma.
- Hej.. co się stało? - spytałem jak najłagodniej jak potrafiłem.
- Nie wiem gdzie jest wujek - powiedziała łamliwym głosem. Dam głowę, że już kiedyś ją widziałem
- Oh... nie martw się. Zaraz go znajdziemy. Musisz mi tylko opisać jak wygląda - uśmiechnąłem się do dziewczynki
- ma blond włosy, jest wysoki i ubrany na czarno. Ma jeszcze kolczyk, o tutaj - powiedziała i dotknęła mojej dolnej wargi, a ja zamarłem. Opis tego kolesia wydawał mi się być opisem Luka. Oczywiście, nie każdy wysoki, ubierający się na czarno blondyn, z kolczykiem w wardze musi być od razu Lukiem ale... to takie pierwsze skojarzenia - na pewno pomożesz mi znaleźć wujka? - spytała po chwili.
Skinąłem twierdząco głową i posłałem jej mały uśmiech.
- Hej.. hej! - usłyszałem czyjś krzyk za moimi plecami - zostaw ją w spokoju! - poczułem dłoń szarpiącą mnie za ramie, na co odruchowo się obróciłem i zamarłem. - M...Mikey? - nienawidzę losu. Kurwa, nienawidzę go jak mało czego. Oh, nie. Czekaj. Luke przebija los. - O... masz moje beanie... - tak mam twoje beanie? I co? Po prostu nie chciało mi się kupować swojego, a to miałem w domu
- Jesteś idiotą? Jak mogłeś zostawić małe dziecko w...- urwałem przypominając sobie sytuację, w wyniku której poznałem chłopaka - nie ważne - rzuciłem na odchodne.
- Zamiana ról, co Clifford? - zaśmiał się blondyn
- Zamknij się Hemmings - rzuciłem przez zaciśnięte zęby - nie chcę cię oglądać
- Ale los chce nas znowu połączyć, jak widzisz. Zawsze wierzyłeś w los - czemu on cały czas za mną idzie? Nie ma swojego życia?
- Idź do niej bo znowu ją zostawisz, i tyle z tego będzie - przyspieszyłem roku. Chciałem jak najszybciej wyjść z tego miejsca.
*
Kiedy przyszedłem do domu El nie było, czyli pewnie poszła na spacer. Usiadłem na kanapie w salonie i włączyłem telewizor. Leciał Spongebob, więc zostawiłem i zacząłem oglądać bajkę. Myślałem, że chociaż trochę mnie rozbawi, ale się myliłem. Jak zawsze z resztą.
Usłyszałem natarczywe pukanie do drzwi, więc podniosłem się ociężale z kanapy i ruszyłem mozolnym krokiem do wejścia. Otworzyłem drzwi frontowe, a w progu zobaczyłem Willa. Posłałem mu pytające spojrzenie i uniosłem brwi, na co chłopak rzucił się na mnie i zamknął w mocnym uścisku.
- Przepraszam Michael. Nie chciałem cię znowu wystawić. Po prostu mam ostatnio dużo pracy i wszystko wylatuje mi z głowy. Na prawdę cię przepraszam. Przepraszam,przepraszam, przepraszam - przytuliłem do siebie chłopaka i wciągnąłem go w głąb korytarza po czym zamknąłem drzwi - czyli... czyli jest już ok? - zapytał cicho na co delikatnie go pocałowałem
- Taka odpowiedź ci wystarczy? - spytałem z uśmiechem na co Will uśmiechnął się szeroko i złączył nasze usta.
Leżałem przytulony do Willa na kanapie kiedy usłyszałem trzask drzwiami.
- Jestem - rzuciła El zerkając do salonu - chwila... co on... tato... - powiedziała przez zęby i zmierzyła Willa wzrokiem.
- Spędzamy razem czas. Nie wiem o co ci chodzi - powiedziałem unosząc się z kanapy.
- Ja... chyba już pójdę - powiedział cicho Will po czym wstał z kanapy, pocałował mnie w policzek i wyszedł z domu.
- Jesteś z siebie zadowolona?! - powiedziałem unosząc głos
- Może cię to zdziwi ale tak! I to bardzo! - krzyknęła po czym zaczęła szybko iść na górę
- Nie krzycz na ojca!
- Świetnie, wiem, daj mi spokój - po tych słowach usłyszałem tylko trzask drzwiami od jej pokoju.
Westchnąłem i znowu usiadłem na kanapę wgapiając się w telewizor. Zrobiłem głośniej dźwięk żeby zagłuszyć muzykę dochodzącą z pokoju El. Musiało jej się coś stać. Słuchała playlisty gdzie leciało ' Wake me up whet september ends', a słuchała tego głównie wtedy kiedy była smutna. Tylko... co się do cholery mogło stać?
________
No i mamy 3 rozdział! :) Jeśli Wam się chce to możecie skomentować ↓ ( tak... trochę żule ale cóż... xx )
Przy okazji chciałabym Wam życzyć wesołego i szczęśliwego nowego roku xx
PS: i Love You All xx ~Haia_Miia xx
Oh.. no i tak odłamię jeszcze kawałek... postaram się aby kolejny rozdział był dłużysz :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top