Rozdział Szesnasty

Po tym jak Will zobaczył mnie i Michaela w piwnicy zaraz wyszedł z domu Irwinów. Clifford nie odzywał się do mnie. Zachowywał się jakbym nie istniał. Kiedy na niego patrzyłem, a on na mnie zerkał... od razu odwracał wzrok, gdy nasze spojrzenia się spotkały.

Westchnąłem i spojrzałem na zdjęcie znajdujące się na szafce nocnej w moim pokoju. Uśmiechnąłem się smutno i wyciągnąłem po nie rękę. Chwyciłem za ramkę i położyłem ją obok siebie. Odkąd wróciłem od Irwinów, leżę w łóżku i myślę o tym całym gównie. Co mnie podkusiło żeby odwzajemniać pocałunek? Dlaczego do nie odepchnąłem? 

- Luke... wszystko w porządku? - usłyszałem głos mojej mamy.

- Tak - odpowiedziałem w ogóle na nią nie patrząc.

- Nie kłam - westchnęła i usiadła na rogu mojego łóżka - więc... 

- Mamo, proszę cię. Chcę pobyć sam, ok? - rzuciłem od niechcenia  i obróciłem się tak aby być do niej plecami.

Usłyszałem jej ciche westchnienie, po czym dźwięk zamykanych drzwi. Ta... może jeszcze uraziłem moją mamę? Świetnie. Po prostu bosko. Jestem zajebistym i przyjacielem i synem. Gdzie mój medal?!

*

Otworzyłem oczy i sięgnąłem po telefon. Włączyłem ekran i spojrzałem na zegar na wyświetlaczu. Była dwudziesta druga. No.. trochę się przespałem. Nie powiem...

Przeczesałem skołtunione włosy palcami, po czym przetarłem oczy. Usiadłem na łóżku, po czym podniosłem się z niego udając się do kuchni. Nalałem sobie do szklanki wody, ale kiedy już przystawiałem ją sobie do ust, odstawiłem ją na blat i sięgnąłem do lodówki, z której wyjąłem butelkę piwa, po czym zatrzasnąłem jej drzwi. 

Poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie po czym sięgnąłem po pilota i włączyłem telewizor. Nie chciało mi się długo szukać czegoś ciekawego w telewizji, więc zostawiłem na kanale, na którym leciały jakieś kryminalne zagadki.

Lubiłem oglądać tego typu seriale, mimo że zawsze było wiadome jak skończy się dany odcinek. Zawsze na końcu łapali morderce, a ten opowiadał dlaczego zabił daną osobę. Taka rutyna. Ale mimo tego, fajnie ogląda się tego typu seriale.

   Jakoś w połowie odcinka usłyszałem chaotyczne pukanie do drzwi. Mozolnie więc podniosłem się z kanapy i ruszyłem do drzwi. Nastawiłem się na to, iż jest to El, więc nawet specjalnie się nie ogarniałem. Ruszyłem tak jak byłem. W jasnych szortach i rozpiętej do połowy flanelowej koszuli w czarno-czerwoną kratę.

Lekko uchyliłem drzwi. Nawet się nie spostrzegłem kiedy zostałem wepchnięty w głąb mieszkania, a drzwi zostały zatrzaśnięte.

- Co do... - zacząłem - Michael?! - krzyknąłem lekko poddenerwowany, ale i nieco ucieszony.

- Jesteś z siebie zadowolony?! - krzyknął po czym mocno mnie popchnął

- O co ci chodzi? - spytałem uspakajając się miarowo - i bądź ciszej, bo moja mama śpi

- Wychodzimy - powiedział ostro, a kiedy posłałem mu pytające spojrzenie i nie ruszyłem się.. wziął mnie siłą za koszulę i wyprowadził z domu.

Stałem na dworze, w nocy. W samych shortach i flanelowej koszuli. Bez butów ani bez skarpet. Jak Będę chory, to liczę na to, że Clifford w seksownym stroju pielęgniarki będzie się mną zajmował.
Chwila... co? Nie, nie, nie. Stop.

- Teraz nie udawaj idioty. Zrobiłeś to celowo, prawda?Celowo mnie wtedy pocałowałeś. Tak żeby Will to widział i żeby ze mną zerwał! Przyznaj się! Przyznaj że to prawda! - krzyczał ze łzami w oczach, które coraz trudnej było mu maskować

- Michael... to nie..

- Przyznaj się! - krzyknął po czym popchnął mnie

- To nie było zamierzone!

- Kłamiesz! Jak zawsze kłamiesz!

- Dobra! Zrobiłem to celowo, zadowolony?! - skłamałem. Nie lubię kłamać, ale on sam mi kazał.

- Dla... dlaczego...

- Bo cię kocham kretynie! Mam dość przypatrywania się temu, jak on cię krzywdzi. Mam dość słuchania tego, że znowu cię wystawił, a po tym jak zobaczyłem na własne oczy, że cię zdradza... czy ty serio jesteś aż tak głupi?! Czy ty nie widzisz, że on się tobą bawi?!

- Zamknij się..

- Spójrz prawdzie w oczy Michael! On cię nie kocha!

- Zamknij się! - krzyknął i wybuchł płaczem. Nagle usiadł na zimnej kamiennej podłodze i skulił się, chowając twarz w nogach.

- Michael... - podszedłem do niego po czym usiadłem obok - przepraszam... nie powinienem was osądzać... jeśli serio go kochasz... - urwałem - pomogę ci jak tylko mogę abyście do siebie wrócili...

Clifford spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął co odwzajemniłem. Jednak zamiast cokolwiek mi odpowiedzieć... tak po prostu mnie pocałował

- M... Michel... - zająknąłem się na co wstał, posłał mi uśmiech i... i po prostu sobie poszedł.

Co tu się właśnie odjebało?


________

Hej Kochani.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał
PS: I Love You All xx ~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: