Rozdział Siódmy

- El... co to było? - spytałem patrząc na siedzącą naprzeciwko mnie dziewczynę, która mieszała lody w kartonowym kubełku.

Dziewczyna nie odpowiedziała tylko dalej merdała łyżeczką w lodach, co doprowadzało mnie do szału.  Tak to rozmawiała ze mną o wszystkim, a kiedy chcę z nią pogadać o czymś ważnym, ona zamyka się i nawet na mnie nie patrzy.

- El... odpowiesz mi? - spytałem ciszej

El dalej wpatrywała się w deser. Nie podniosła nawet na mnie wzroku. Nie powiem.... było mi przykro.

- L...Luke? - usłyszałem za sobą po czym się obróciłem. Przede mną stała dziewczyna.. na oko młodsza ode mnie jakieś pięć lat - Jezu... to na prawdę ty. Patrz.. mieszkamy w tym samym mieście, jestem twoją wielką fanką, a jeszcze nigdy cię nie spotkałam. Zabawne, prawda? - zaśmiała się cicho - mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? 

- Ym... oczywiście - powiedziałem siląc się na uśmiech i wstając z miejsca.

Podszedłem do dziewczyny i objąłem ją, a kiedy zrobiła zdjęcie pocałowałem ją w policzek i podziękowałem za to, że nie bała się podejść i za wsparcie w karierze, po czym zająłem swoje dawne miejsce.

- Masz córkę? - spytała patrząc na El

- Nie - powiedziała El - nie jestem jego córką, czy możesz dać nam spokój. Z tego co wiem chciałaś od niego zdjęcie, a nie przeprowadzać wywiad, więc sobie daruj.

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, a ja zgromiłem El wzrokiem. Fanka prychnęła i odeszła mamrocząc coś pod nosem, a ja przyjrzałem się szatynce siedzącej przede mną. Kiedy zorientowała się, że na nią patrzę, wywróciła teatralnie oczami i prychnęła po nosem.

Byłem zirytowany. Normalnie nie złościłem się często, szczególnie na El. Ale teraz doprowadzała mnie do białej gorączki. Przez pół naszego wyjścia ma mnie gdzieś, a kiedy podchodzi do nas fanka, jest dla niej okropna. Rozumiem, gdyby przerwała nam w rozmowie, ale ona po prostu podeszła i spytała o zdjęcie. To przecież nic złego.

- Oświecisz mnie? - zapytałem nieco ostrzej. El uniosła na mnie wzrok i posłała mi pytające spojrzenie - o co chodziło z tym tekstem.

Dziewczyna westchnęła i wbiła plastikową łyżeczkę w lody znajdujące się w kubełku.

- To piosenka - powiedziała krótko

- O mnie i o Michaelu? - spytałem

- Nie miał chyba innego Luka za chłopaka, więc tak. O tobie. 

- Ale dlaczego... dlaczego ta piosenka jest taka...

- Smutna i w pewnym sensie o rozbitej rodzinie? - przerwała mi, a ja skinąłem potwierdzająco głową - może dlatego, że tak jest. Czuję się jakbym była w patologicznej rodzinie - umilkła - to zabawne - dodała cicho po czym prychnęła i uśmiechnęła się lekko - nawet nie jesteśmy rodziną - odgarnęła jasnobrązowe włosy, które opadały na jej twarz - ale... ty i ojciec cały czas się kłócicie. Nie ma spotkania żeby było inaczej. Ostatnio tata zaczął pić... boję się go kiedy pije.... - urwała - Luke, możemy stąd wyjść?

Skinąłem głową i wstałem z miejsca po czym poprawiłem mój tank top.

    Doszliśmy na dziką plażę. Całą drogę milczeliśmy. Droga byłaby spokojna gdyby nie to, że co jakiś czas wpadały na nas moje fanki. Nie chciałem  być nie miły ale w tym momencie chciałem żeby spierdalały. El była najważniejsza.

 Dziewczyna stanęła na brzegu i zaczęła wpatrywać się w Morze Tasmana. Woda była w miarę spokojna, chociaż co jakiś czas widać było większe fale.

- Często tu przychodzisz? - spytałem podchodząc bliżej nastolatki

- Czasami.. najczęściej z Troyem. - uśmiechnęła się gdy skończyła zdanie

- Co do Michaela... - zacząłem

- Tak. Pije. - odpowiedziała jakby czytała mi w myślach. - nie co wieczór czy co noc, ale pije. 

- Czy... czy on cię uderzył jak był pod wpływem? - spytałem drżącym głosem. Bałem się odpowiedzi. 

- Nie uderzył... ale kilka razy mnie popchnął w wyniku czego nabiłam sobie parę siniaków... ale jest dobrze

- Michael kocha cię ponad wszystko...

- Tak. Wiem... ciebie też tak kocha

Westchnąłem i przytuliłem El. Ona nadal wierzyła w to, że Michael i ja jeszcze się zejdziemy... szczerze mówiąc.. ja też w to wierzyłem. Starałem się o tym nie myśleć, ale w środku miałam taki mały promyczek nadziei. 

El mocno mnie przytuliła i zaczęła szlochać. Po chwili puściła mnie i usiadła na piasku, a ja zaraz obok niej. Zaczęła mi się zwierzać bardziej niż kiedykolwiek. Opowiedziała mi jak, gdzie i kiedy poznała Troya, opowiedziała mi o wszystkich nocnych wyprawach, o których Michael nie miał pojęcia. Powiedziała mi o tym, że czasem pisze piosenki, i że prawdopodobnie ma to po Calumie, który jest świetnym tekściarzem ( Tak. Mimo naszych dawnych problemów ze sobą nawzajem, znaleźliśmy wspólny język i byliśmy całkiem niezłymi kumplami ). Powiedziała mi o wszystkich nocach w domu Irwinów i o tym jaka jest tam cudowna atmosfera, obojętnie kiedy by się do nich nie przyszło. Powiedziała, że powinienem tam częściej wpadać i przyglądać się Tobyemu, bo i ona, i Ashton i Michael mają podejrzenia, że to syn Hooda.

    Siedzieliśmy na plaży całkiem długo, gdyż słońce zaczęło się już chować za horyzont. Czekała nas długa droga do domu, tym bardziej, że El miała spać dzisiaj u mnie, a nie wzięliśmy jej rzeczy z domu.

Zeszliśmy z plaży i szliśmy w stronę domu gdzie mieszkała El i Michael. Kiedy weszliśmy już w teren bardziej zabudowany niż plaża i miasteczka czy wsie na obrzeżach Sydney kurczowo chwyciłem dziewczynę, tak żeby nigdzie się nie oddalała. Tak. Traktowałem ją jak dziecko, ale to z troski. Każdy rodzic to zrozumie... oh... no tak... ja nie jestem rodzicem... ale El jest dla mnie w pewnym sensie jak córka więc na jedno wychodzi... no dobra, bardziej jak młodsza siostra.

*

Wracałam z Lukiem do domu, tylko po to żeby zabrać swoje rzeczy i iść do Hemmingsów. Ten weekend zapowiadał się świetnie... no właśnie. Zapowiadał się.

Wracaliśmy sobie spokojnie, rozmawiając i śmiejąc się, ale zważywszy na to, że Australia ma dziesięć metrów kwadratowych i mieści piętnaście osób na krzyż... w oczy rzuciła mi się znajoma postać. Stała pod ścianą jakiegoś budynku, do której przyciskała innego mężczyznę, całując go. Zaczęłam iść powoli w ich kierunku myśląc, że to Will i mój ojciec. Jednak kiedy zobaczyłam, że z Willem nie ma mojego ojca, a jest tam jakiś wysoki brunet, zaczęłam biec w ich stronę.

- El! - usłyszałam za sobą głos Luka, ale nie dałam sobie z tego sprawy.

- Will! Ty cholerny dupku! - krzyknęłam rzucając się na mężczyznę. Miałam ochotę rozwalić mu ryj o tą ścianę.

- E...El?! - Will odskoczył od bruneta i chwycił mnie za nadgarstki tak abym nie mogła go uderzyć więcej razy

- Mojego ojca wystawiasz, a na mieście liżesz się z jakimś kolesiem?! Nienawidzę cię! I mój ojciec też cię znienawidzi jak się dowie! Jesteś największym dupkiem jakiego kiedykolwiek widziałam! - krzyczałam próbując wyrwać nadgarstki z uścisku Willa. Walczyłam dopóki ktoś nie chwycił mnie w tali i nie podniósł.

- Nic mu nie mów - powiedział Will patrząc na mnie z nadzieją, a ja dosłownie zaśmiałam mu się w twarz i pokazałam środkowy palec - z resztą.. i tak ci nie uwierzy. Jesteś tylko małą dziewczynką.

W tym momencie poczułam grunt pod stopami. Poczułam też jak ktoś lekko odsuwa mnie na bok. Patrzyłam z nienawiścią na Willa, dopóki nie zasłonił mi go Luke. Blondyn uderzył go w twarz, a kiedy jego kochanek próbował interweniować, Luke kopnął go w krocze.

- Jesteś największym śmieciem jakiego znam... a nawet nic o tobie nie wiem - powiedział Luke patrząc na Willa, po czym dosłownie napluł mu w twarz i odszedł, chwytając mnie w międzyczasie za przed ramię.

*****

El otworzyła drzwi i weszliśmy do domu gdzie mieszkała ona i Michael. Poszła na górę po rzeczy po czym zeszła na dół, a ja poprosiłem ją aby wyszła na chwilę na zewnątrz.

- Michael.. - zacząłem. Kiedy chłopak stanął naprzeciwko mnie podrapałem się po karku i wypuściłem powietrze z ust - ja... muszę ci coś powiedzieć

- To mój, bo mi tam dziecko zamarznie - powiedział

- Nie zamarznie, teoretycznie jest lato - upomniałem go z uśmiechem, lecz po chwili zrzedła mi mina - ja... kiedy wracałem z El... widzieliśmy Willa...

- To możliwe, mówił że musi coś załatwić - przerwał mi Michael wzruszając przy tym ramionami

- Tak... ale... on się całował z jakimś chłopakiem... - powiedziałem cicho i spuściłem głowę. Uniosłem ją jednak gdy usłyszałem wymuszony śmiech Clifforda

- Aż tak nisko upadłeś? Myślisz, że jak wymyślisz jakieś kłamstwo na temat Willa to z nim zerwę i pobiegnę do ciebie?

- Nie, Michael...

- Odpowiedź brzmi: ' Nie '. Nie wierzę ci i nie zerwę z Willem.

- Michael, to prawda!

- Zamknij się

- Michael on cię zdradza!

- Wyjdź

- Michael! Czy ty jesteś aż taki głupi?!

- Kurwa, powiedziałem wyjdź! - krzyknął popychając mnie w kierunku drzwi.

- Nie chcę żebyś cier...

- Jeszcze tu jesteś? - rzucił, a ja nadusiłem na klamkę i wyszedłem z domu.

- Nie uwierzył... - powiedziała cicho El, a ja objąłem ją ramieniem

- Nie...

- Jest idiotą... dobrze że mam ciebie, twoją rodzinę, Irwinów i Caluma

- Nie jest idiotą..

- Jest...

- Masz racje

______

Mam nadzieję, że się podobało xx
Jeśli tak to wiecie co robić... jakiś głos... jakiś komentarz... ( żebranie o komentarze...ta...)
Może ukarze się coś więcej za tydzień ( prawdopodobnie tak ) :)
PS: I Love You All xx ~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: