Rozdział Piętnasty :)
Will siedział już z nami dobrą godzinę. Zachowywanie stojeckiego spokoju przychodziło mi chyba tak trudno jak El. Dziewczyna siedziała obok mnie, po prawej stronie i co jakiś czas zerkała na wyraz mojej twarzy. Chciałem aby wydawał się być obojętny ale... chyba mi to nie wychodziło. Spójrzmy prawdzie w oczy: nikomu na moim miejscu by nie wychodziło.
El i ja byliśmy jedynymi siedzącymi osobami w pokoju. Reszta stała na środku pomieszczenia, lub kołysała się w rytm muzyki... chyba chcieli żeby wyglądało to jak taniec, ale... nie każdy tu umie tańczyć. Tak. Mam na myśli Michaela. Nie żeby nie podobały mi się jego ruchy ale... tańczy jak kulawa kaczka. Ani on, ani ja, nie jesteśmy dobrymi tancerzami. Tylko, różnica między nami jest taka, że... ja to wiem, a on chyba nie. Albo nie dopuszcza do siebie tej informacji.. sam nie wiem co gorsze.
- Luke... - usłyszałem głos El, który oderwał mnie od wpatrywania się w Michaela
Rzuciłem krótkie 'hm', które oznaczać miało pytanie.
- Nie gap się tak... rozbierasz go wzrokiem...
- El... proszę cię. Nie rozbieram go wzrokiem. Po prostu myślę - wywróciłem teatralnie oczami
- Nie chcę wiedzieć o czym - powiedziała z udawanym obrzydzeniem
- To ty masz tu brudne myśli, nie ja - zaśmiałem się lekko - myślałem o jego tańcu
- To ty już nie masz o czym myśleć? Już ja tańczę lepiej
- Bądź wyrozumiała. To nie jego wina
- Ale mógłby tego oszczędzić
- Jesteś straszna - zaśmiałem się po czym wstałem z kanapy - chcesz sok, albo wodę? - spytałem nastolatki, na co skinęła głową.
Uśmiechnąłem się i ruszyłem do kuchni. Kiedy byłem gdzieś w połowie pokoju, nagle zgasło światło. Usłyszałem pisk. Sam nie wiem czy był on El czy Michaela.. a może mój.. nie mam pojęcia. Jednak nie minęło dużo czasu, a poczułem czyjeś ciało przylegające do mojego. Objąłem osobę. Jednak nie była to El, jak myślałem. Osoba była wyższa. Czując cienkie włosy, łaskoczące mój nos, wiedziałem... wiedziałem, że był to Michael. Uśmiechnąłem się i przytuliłem go mocniej.
- To pewnie korki - usłyszałem głos Ashtona - trzeba by iść do piwnicy je sprawdzić - westchnął. zapadła chwilowa cisza - Clifford, pójdziesz no nie? jesteś najbliżej, wiesz jak trafić.
- Właśnie El, wiesz jak trafić - wydukał Michael w moje ramię.
- Michael - zaczął Calum - nie bądź dupa i idź do tej piwnicy. Chcesz żeby się dziewczyna zabiła?
- A ja mam się zabić?! - prychnął przytulony do mnie chłopak.
- Ty już przeżyłeś co miałeś - cienki głos El rozległ się po pomieszczeniu.
Michael westchnął i 'odkleił' się ode mnie, na co i ja westchnąłem. Tak bardzo lubię trzymać go w moich ramionach.. jest to moja ulubiona czynność, zaraz po spaniu i jedzeniu... no i całowaniu czy uprawianiu seksu z Michaelem.. jakkolwiek okropnie to nie brzmi, taka właśnie jest prawda. I nie zmienię tego, choć nie wiem jak bardzo bym chciał.. a bynajmniej na razie tego nie zmienię.
Drzwi pod schodami zostały otwarte, co słychać było po ich charakterystycznym skrzypieniu... to znaczy że Michaela nie ma już w pomieszczeniu. Po omacku wróciłem na kanapę. Na szczęście nikt po za El na niej nie siedział, bo nie skończył by za ciekawie, po tym jak rzuciłem się na moje poprzednie miejsce. Dziewczyna przysunęła się do mnie i oparła głowę na moim ramieniu, na co uśmiechnąłem się.
*
Nie wiem ile czasu minęło odkąd Michael poszedł do piwnicy sprawdzić korki, ale... minęło go dość dużo. Zastanawiałem się czy Will do niego nie poszedł czy coś, ale słyszałem co jakiś czas jego głos w pokoju, więc doszedłem do wniosku, że nie chciało mu się ruszyć dupy i sprawdzić co się dzieje z Michaelem. Wstałem więc z mojego miejsca i macając trasę, po krótkiej chwili znalazłem się przy schodach.
- Jeśli kogoś to obchodzi, to idę sprawdzić co z Michaelem - rzuciłem i ruszyłem do drzwi prowadzących do piwnicy.
Nadusiłem na włącznik światła, na w razie coś i zacząłem schodzić po schodach w dół, specjalnie tupiąc przy tym, aby chłopak wiedział że ktoś się zbliża. Bałem się o niego. Bałem się, czy nic mu się nie stało. Nie wiem ile go nie ma, ale wiem że długo. Mógł zasłabnąć, zemdleć, poślizgnąć się na schodach i coś sobie zrobić... cokolwiek. To taka niezdara...
Byłem już na twardym gruncie - tak jakby schody nim nie były, genialnie Hemmings - odchrząknąłem aby dać znać o swoim pobycie w pomieszczeniu.
- Will! - usłyszałem głos Michaela, który już po chwili był w moich ramionach - to nie korki ale.. Jezu, cieszę się, że tu jesteś. Nie żebym nie umiał znaleźć schodów ale... po prostu... no nie ważne... cieszę się, że tu jesteś. Ze mną. - chłopak złączył nasze usta. Powoli nimi poruszał, co ja odwzajemniałem.. byłbym idiotą gdybym tego nie robił...
Delikatnie starałem się pogłębiać pocałunek, co nie było specjalnym problemem, ale... zawsze bałem się, ze coś mu zrobię. Jakby... jakby był tak delikatny jak szkło. Tak kruchy... jakby najmniejszy, choć trochę silniejszy ruch mógłby mu coś zrobić...
Zjechałem dłońmi delikatnie w dół, zatrzymując je na biodrach niższego chłopaka.
- Michael ży... co do kurwy?! - usłyszałem krzyk Willa. Michael natychmiast się ode mnie oderwał. Otworzyłem oczy i obróciłem się. Na środku schodów stał Will z telefonem w ręku i świecił na nas latarką z urządzenia.
Czy ja właśnie rozjebałem ich związek? Czy właśnie pozbawiłem Michaela kogoś, kogo on kochał?
Cholera. Hemmings. Jesteś totalnym kretynem.
______
Tak. Wiem, że dlugo nie było rozdziału.
Przepraszam Was za to strasznie. Na prawdę mi przykro
Ale już jest. I mam nadzieję, że się Wam podoba xx
PS: I Love You All xx ~Haia_Miia xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top