Rozdział Piąty

- El... i tak będziesz mu musiała kiedyś powiedzieć - powiedziała Bry i zamknęła drzwi

- Zabroni mi się z nim spotykać, wiesz o tym - wywróciłam teatralnie oczami i spojrzałam na nią

- Przecież to naturalna kolej rzeczy, że się z kimś spotykasz. Wolisz żeby dowiedział się sam, widząc Was gdzieś, albo żebym ja mu powiedziała?

- Nie zrobiłabyś tego - wycedziłam przez zaciśnięte zęby

Bryana skrzyżowała ręce na piersiach i uniosła brew do góry jakby chciała utwierdzić mnie w przekonaniu, że jej nie doceniam. Wzruszyłam ramionami i wbiłam wzrok w łóżko, a którym siedziałam.

- Michael! - krzyknęła, na co ja automatycznie uniosłam głowę i wzrok. - Michael, chodź tu szybko!

Tata otworzył drzwi i stanął za nią po czym zaczął się nam przyglądać. Przenosił wzrok to na Bry, to na mnie. Nie wiedział o co chodzi, więc jego wzrok był rozkojarzony i widać było, że żąda wyjaśnień. Ja za to byłam przerażona. Posłałam Bry groźne spojrzenie, na co ona uśmiechnęła się do mnie i przeciskając się pomiędzy tatą, a framugą, wyszła z pokoju i ponownie zamknęła drzwi. Tata uniósł brwi i skrzyżował ręce na piersiach, co miało znaczyć, że już się nie wymigam i i tak będę musiała mu wszystko powiedzieć i wyjaśnić. Wzruszyłam ramionami i przeniosłam wzrok z niego, na etażerkę, która stała obok łóżka.

- El, o co chodzi? Wczoraj wychodzisz z domu, wracasz wkurzona, wyganiasz Willa, po czym jak chcę z tobą pogadać o co chodzi, znowu wychodzisz i idziesz do Irwinów! - krzyknął po czym głośno wypuścił powietrze i pokiwał głową. - El, musisz ze mną rozmawiać. Ja wiem, że powoli wchodzisz w okres buntu, ale nie traktuj mnie jak kogoś kogo nie znasz - dodał ciszej i spuścił głowę

Westchnęłam. Poczułam jak przechodzą mnie dreszcze i coś zaciska mi się w żołądku. Prawie jak przy tablicy w szkole. Czyli to pewnie stres... do czego to doszło... żeby stresować się i bać własnego ojca..

- Ja... po prostu nie mam nastroju - powiedziałam w zruszyłam ramionami - to nic ważnego - dodałam i przygryzłam wargę, jak zawsze kiedy oszukiwałam albo kłamałam. nie wiem skąd to się wzięło, ale miałam taki nawyk - nie przejmuj się

- El... musi być coś przez co go nie masz... powiedz mi co się dzieje

- No już dobra - powiedziałam po czym wzięłam głęboki oddech - pokłóciłam się z kimś - wyznałam i spojrzałam na swoje dłonie. całe się trzęsły.

- Z kim? Z Megan? Będzie do... 

- Nie z Megan - przerwałam mu - z.. z Troyem - dodałam cicho

- To ten blondyn, którego czasem widzę jak odbieram cię ze szkoły? - powiedział ostro

- Tato... w szkole jest dużo blondynów, nie wiem czy to ten - przygryzłam wargę

- Ten co ubiera się na czarno i jest od ciebie wyższy... dobrze wiesz, o którym mówię! - krzyknął - co ci zrobił? 

- Nic mi nie zrobił... to tylko sprzeczka... zdarza się - powiedziałam cicho

- To była mocna kłótnia?

- Nie... trochę mocniejsza niż poprzednie ale nie aż tak żebyśmy zerwali - zamurowało mnie kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że teoretycznie powiedziałam tacie, o tym że Troye jest moim chłopakiem.

- Ze... zerwali? - zająknął się

- No... zerwali kontakt - starłam się jakoś wybrnąć z całej sytuacji - po za tym.. tęsknię za Lukiem... pozwól mi się z nim widywać - powiedziałam starając się zmienić temat.

Westchnął po czym wsadził ręce do kieszeni.

- Zastanowię się - powiedział i uśmiechnął się lekko

*

Miałem wrażenie, że El coś przede mną ukrywa. Coś ważnego. W sumie, gdyby ten Troye był tylko kumplem nie przeżywałaby tego aż tak... przynajmniej tak mi się zdaje. Czy pozwolę jej się widywać z Lukiem? Nie wiem. Jeśli jej tak bardzo na tym zależy, to prawdopodobnie tak... byleby jej nie skrzywdził, bo wtedy ja skrzywdzę jego. Tylko że fizycznie. Albo i fizycznie i psychicznie.

 Wracałem z El do domu. Cały czas pisała coś w telefonie i śpiewała razem z zespołem piosenki, które leciały w radiu. Nagle uśmiechnęła się szeroko i wyjrzała przez okno.

- Tato, mógłbyś mnie zaraz wysadzić? - spytała z uśmiechem, tym razem patrząc na mnie

- Ale... dlaczego?

- Chcę się z kimś spotkać.. - spojrzałem na nią wyczekująco - nie spotkam się z Lukiem - uniosłem brwi - no nie pójdę do Hemmingsów. Nie patrz tak na mnie.

Westchnąłem i kiedy zobaczyłem przystanek autobusowy wjechałem na niego i zatrzymałem samochód. El uśmiechnęła się i odpięła pas, po czym wysiadła z samochodu i pomachała do mnie na pożegnanie. Zamknęła drzwi, obróciła się w lewo i zaczęła iść w tamtym kierunku.

  Siedziałem w swoim pokoju i przeglądałem stare zdjęcia, przy okazji je porządkując. W czynności towarzyszyła mi muzyka Guns N' Roses. Śpiewałem razem z Axlem Rosem i przekładałem kolejne fotografie. Czasem brało mnie na wspomnienia. Nie wiem czemu... może się starzeję..

Słysząc dzwonek do drzwi wstałem z łóżka i ruszyłem po schodach na dół. Otworzyłem drzwi frontowe i spojrzałem przed siebie... i co pomyślałem? ' No chyba sobie jaja robicie! '

- Czego? - spytałem ostro i spojrzałem na blondyna stojącego przede mną

- El napisała, żebym przyszedł.. więc... więc jestem.. - powiedział cicho - jest ktoś u ciebie? - spytał

- Nie. Tylko Gunsi - wywróciłem oczami

- To... może... - westchnął - mogę wejść?

- A musisz?

- Chciałbym

- A ja bym chciał żebyś mnie szanował, żebyś nie wyjeżdżał, żebyś nie kłamał i żebyś mnie nie zostawił.. a co najważniejsze chciałbym żebyśmy się nigdy nie spotkali - powiedziałem przez zaciśnięte zęby - ale jak już musisz wejść to wchodź

Chłopak przekroczył próg mojego domu i zamknął za sobą drzwi po czym poszedł za mną do salonu i usiadł na kanapie. Spojrzał na mnie, na co odwróciłem wzrok kiedy zauważyłem w jego oczach ból i łzy.

- Jak już musisz spotykać się z El to w poniedziałki, środy i czwartki - powiedziałem przerywając ciszę między nami

- Dlaczego akurat wtedy? - spytał i oparł się o oparcie kanapy

- Bo wtedy nie odbieram jej ze szkoły

- Czemu...?

- Bo wtedy muszę zostać dłużej w pracy albo się z kimś spotykam, jeszcze coś?

Luke pokiwał przecząco głową i wbił wzrok w podłogę. Wyglądał jakby rozmawiał z panelami i nie chciał żeby ktokolwiek to zobaczył. Przewróciłem teatralnie oczami i spojrzałem na chłopaka. Słońce padało na jego twarz i sprawiało, że jego oczy wydawały się jeszcze bardziej niebieskie niż zazwyczaj, a jego blond włosy mieniły się jak złoto.

- Michael... tak w ogóle... przepraszam - powiedział cicho i spojrzał na mnie ze łzami w oczach - wiem, że źle zrobiłem ale... żałuję tego

- Luke, czy ty myślisz, że po tych słowach rzucę się na ciebie i przeliżę się z tobą albo prześpię, jak w jakimś durnym fan fiction czy badziewnej telenoweli? - chłopak pokiwał przecząco głową - no właśnie. Luke.. to prawdziwe życie i to co robimy ma swoje konsekwencje. Wybrałeś karierę, imprezy, kasę, sławę, inną osobę co noc, a ja tak nie chciałem. Dlatego wróciłem tutaj. Do Eli, do przyjaciół i rodziny, a ty.. ty nawet się nie odzywałeś. Po jakimś czasie zrozumiałem, że to koniec i zacząłem sobie układać wszystko od nowa. Popatrz co mam. - pokazałem ręką na pokój, w którym siedzieliśmy - nie mam willi z basenem, nie mam służby ani dziewczyny czy chłopaka tylko do seksu. Ale mam El, mam Ashtona, Bry, Caluma, moich rodziców... mam nawet chłopaka. - po policzku Luka spłynęła łza - jestem szczęśliwy... a przynajmniej byłem, bo ty znowu się tu pojawiasz i starasz się zniszczyć moje szczęście... - spojrzałem na niego i coś we mnie pękło. Nie chciałem żeby płakał.. - Luke... nie płacz

- Luke nie płacz? Luke nie płacz?! To tyle?! - krzyknął - przed chwilą powiedziałeś, że chciałbyś mnie nigdy nie poznać, a jakieś pięć minut później, że niszczę twoje szczęście! I mam nie płakać?! Michael, czy ty nie rozumiesz, że mnie to boli, bo cię kocham? - Luke otarł łzy

- Gdybyś mnie kochał to byś nie mówił, że jesteś singlem, to byś mnie nie zostawił i nie zrywałbyś kontaktu - powiedziałem cicho - przyjedź w poniedziałek po El, Liz ma jej plan lekcji więc będziesz wiedział o której...

Luke uznał to za zakończenie rozmowy bo wstał z kanapy i ruszył do drzwi. Poszedłem za nim i otworzyłem mu drzwi mówiąc ciche ' cześć ' kiedy wychodził. Kiedy wyszedł, a ja zamknąłem drzwi, wyjrzałem przez okno żeby zobaczyć czy już odjeżdża. Jednak zamiast Luka w oczy rzuciło mi się co innego. Przed furtką mojego domu stały dwie osoby, które się przytulały. Kiedy jedna z nich lekko się odsunęła i pocałowała drugą w policzek zauważyłem... zauważyłem, że to Ela. Wybiegłem z domu i stanąłem przed furką.

- Elizabeth! - krzyknąłem, na co dziewczyna podskoczyła i przysunęła się bliżej chłopaka - do domu - powiedziałem ostro

- Ale tato... - powiedziała cicho

- Nie ma żadnego ale! Do domu. Teraz! - El odsunęła się do chłopaka i przeszła przez furtkę nawet mnie nie omijając. - a ty - pokazałem na chłopaka - do siebie. I nie chcę cię więcej widzieć - powiedziałem i ruszyłem do domu.

Kiedy nie zobaczyłem El ani w kuchni, ani w salonie poszedłem na górę i bez pukania wszedłem do jej pokoju.

- Co ty sobie wyobrażasz?! - powiedziałem nie kryjąc złości 

Nie odpowiedziała, tylko schowała twarz w poduszkę i nakryła się kołdrą

- Nie będziesz się z nim więcej widywać - powiedziałem na co El podniosła się

- Chyba sobie żartujesz! - krzyknęła

- Nie, nie żartuję. Masz zakaz na wychodzenie z domu.

- Tato, to tylko przytulenie i pocałunek w policzek!

- Nic mnie to nie obchodzi. Jak na razie nie zmienię zdania. - wyszedłem z pokoju Eli i zamknąłem drzwi.

Może i to nie jest dobre wyjście, ale żaden ojciec nie chce tracić swojej córki. Żaden. Po za tym nie ufam temu chłopakowi. Nie wygląda na dobrego typa, i tyle.

*

Obudził mnie sygnał telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz żeby sprawdzić która jest godzina i kto czego ode mnie chce w środku nocy.

- Co? - spytałem zaspany

- Co? To ja się ciebie pytam co - usłyszałem głos Bry. Brzmiała jakby była na prawdę wkurzona

- To ty do mnie dzwonisz o wpół do trzeciej nad ranem - rzuciłem

- Bo twoja córka przychodzi do nas zapłakana, mówi, że jesteś dupkiem i nie chce wracać do domu!

Nagle przebudziłem się jakby ktoś wylał na mnie wiadro z zimną wodą. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do pokoju El żeby sprawdzić czy czasem mi się nie przesłyszało. Jednak Bry mówiła prawdę. El nie było.

- Michael... nie wiem co jej zrobiłeś ale... 

- To nie istotne - przerwałem jej 

- To jest bardzo istotne i dowiem się o co wam poszło - rozłączyła się.

Może i ja przesadziłem... ale El też.. przecież nie zabiłem tego chłopaka.

__________

Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział ze względu na to, że kończy się przerwa świąteczna, tak więc powiedzmy, że jest to ostatni rozdział jeśli chodzi o zaczynający się tydzień. Może jakiś pojawi się w kolejny weekend, ale pewności nie mam.
Możecie zostawić swoją opinie na temat rozdziału w komentarzu ↓
PS: I Love You All xoxo ~Haia_Miia



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: