Rozdział Pierwszy

- Michael... Michael... - poczułem, że ktoś mną potrząsa

Pokiwałem głową chcąc wyrzucić z niej myśli, jednak to na nic. Spojrzałem w orzechowe oczy chłopaka stojącego przede mną. 

- Michael, co się stało? - zapytał. W jego oczach widać było przejęcie i troskę

- On... on wrócił... - powiedziałem cicho po czym przytuliłem się do starszego chłopaka.

Ashton chyba z początku nie ogarnął o kogo chodzi i o kim mówię.  Po chwili jednak mocno mnie przytulił i zaczął uspokajająco głaskać moje plecy.

Wyrwałem się z uścisku chłopaka i wybiegłem z domu Irwinów. Musiałem szybko znaleźć El i wrócić z nią, albo do domu Asha albo do naszego. Byleby była jak najdalej od Luka. 

Najpierw nas zostawia. Urywa kontakt, kiedy przyjeżdżał do Australii widywaliśmy się albo okazjonalnie albo dowiadywałem się, że był w Sydney od jego rodziny czy z gazet. Nigdy nie przyszedł do mnie do domu. Nigdy nie chciał sie ze mną spotkać. Z Elą się spotykał. Ale tylko jak była u Ashtona albo u jego rodziców. 

Wiem jak bardzo bolało ją kiedy Luke wyjeżdżał. Jednak.. widziała się z nim ostatnio parę lat temu. Kiedy dowiedziałem się, że Luke spotyka się z nią za moimi plecami zawsze gdy on był w Australii, a ja o tym wiedziałem, trzymałem ją w domu, albo prosiłem Caluma o opiekę nad nią. 

  Dojechałem do galerii. Jak najszybciej wysiadłem z samochodu i zamknąłem go. Wbiegłem do budynku i stanąłem na środku placu. 

- Gdzie oni do cholery mogą być... - powiedziałem sam do siebie, po czym mnie olśniło - no tak... sklep muzyczny.

Przyspieszyłem kroku. Szedłem pewnie, a w moich oczach widać było łzy. Czy było mi przykro? Trochę. Ale bardziej byłem zły.

I było tak jak myślałem. W sklepie muzycznym zobaczyłem Elę stojącą przy jednej z regałów gdzie znajdowały się płyty w miarę dobrych jak dla mnie zespołów. Przyspieszyłem kroku. Teraz prawie truchtałem. Wszedłem do sklepu i chwyciłem El za łokieć. Dziewczynka spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach.

- Wracamy do domu - powiedziałem karcąc ją wzrokiem

- Tato... - zaczęła

- Nie, El. Wracamy. Teraz. Nie obchodzi mnie to - powiedziałem przez zaciśnięte zęby

- Ale Luke mnie będzie szukał! - pisnęła i wyrwała rękę z mojego uścisku

- To powiedz mu, że wychodzisz.  - rzuciłem i przewróciłem teatralnie oczami.

Dziewczyna westchnęła i udała się w stronę jednego z dalszych regałów.

  Czekałem na nią już jakieś dobre dziesięć minut, aż w końcu zobaczyłem, że idzie w moim kierunku... niestety ku mojemu nieszczęściu nie szła sama. Szła z Lukiem.  Poczułem ukłucie w sercu. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. To w parku. Kiedy rozmawiał z El, tak jak teraz, a ja zacząłem się na niego drzeć, że chce mi porwać dziecko. Lekko się uśmiechnąłem na to wspomnienie, ale mój uśmiech nie trwał długo.

- Hej Mikey... - powiedział Luke patrząc na mnie

- Cześć - rzuciłem  patrząc na czubki swoich butów - i nie mówi do mnie 'Mikey' - dodałem

- Kiedyś ci to nie przeszkadzało... - powiedział cicho

- Kiedyś czułem do ciebie coś czego już nie ma - warknąłem i chwyciłem El za łokieć po czym wyprowadziłem ją ze sklepu.

El nie szarpała się ze mną bo wiedziała, ze nie  ma to większego sensu. Po prostu kilka razy obróciła się do Luka i pomachała do niego na pożegnanie. Tego nie mogłem jej zabronić. Wiem, że kocha tego idiotę. Jednak nic na to nie poradzę. Nie chcę żeby się z nim spotykała.

  Wracaliśmy z galerii do domu Ashtona. Chciałem żeby El pogadała z Bryaną. Tak jak to dziewczyny. Do mnie i tak by się  nie odezwała do końca dnia. Staliśmy w korku. W samochodzie słychać było głównie głos Alexa Gaskartha z All Time Low. Przyciszyłem trochę muzykę i spojrzałem na siedzącą obok mnie dziewczynę.

- Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, więc się nie obrażaj - powiedziałem

El wzruszyła ramionami i spojrzała za szybę samochodu. Wpatrywała się w chodnik, po którym kroczyli ludzie i miała mnie perfidnie w dupie.

- El... odezwij się do mnie - powiedziałem cicho

- Okey. Dobra. Tak więc: Jeśli chciałbyś dla mnie jak najlepiej to pozwoliłbyś mi spędzić ten dzień z Lukiem, i nie zabierałbyś mnie siłą - powiedziała patrząc mi w oczy - tak więc nie chcesz dobrze dla mnie tylko dla siebie - dodała

- To nie prawda. Po prostu wiem, że jak wyjedzie to znowu będzie cię to bolało, a tego nie chcę

- Nie wyjedzie. Wrócił do Australii, jakbyś chciał wiedzieć

- Nie. Nie chciałem tego wiedzieć

- Trudno - prychnęła i wróciła do patrzenia za okno

- Nie bądź chamska, ok? Nie jestem twoim kolegą

- Zawsze mówiłeś, że mam cię traktować jak przyjaciela, więc się zdecyduj

- Masz mieć we mnie przyjaciela ale masz mnie traktować z szacunkiem

El nie odpowiedziała.  Dalej wpatrywała się w okno. Zrobiłem głośniej muzykę żeby przerwać tą niezręczną ciszę.

*

Weszliśmy do domu Irwinów. El od razu poszła do Bryany żeby z nią pogadać, a ja wszedłem do salonu gdzie Ashton oglądał z Tobym jakąś kreskówkę.

- Cześć młody - powiedziałem i poczochrałem Tobyego po włosach

- Cześć wujek - odpowiedział Toby zabierając moją dłoń z swojej głowy

Usiadłem obok Ashtona i westchnąłem spoglądając w ekran telewizora

- I jak tam? - zapytał Ash

- Zgaduj - odpowiedziałem

- Będzie tu? 

- Zostaje

- To dobrze. Będzie mogło być jak dawniej

- Ashton... nie będzie jak dawniej. Po za tym.. El jest na mnie zła

- Za co? - spytał Toby opierając się o moje kolana

- Bo ją zabrałem ze sklepu. Oglądaj bajkę Toby. Nie bądź taki wścibski

- Nie jestem wścibski. Po prostu lubię wszystko wiedzieć. 

- Ash... jesteś pewien, że to nie jest syn Caluma? - spytałem spoglądając na Ashtona

- Nie... chyba muszę pogadać z Bry jeśli chodzi o jego poczęcie..

______

Mamy pierwszy rozdział :)
mam nadzieję, że się podoba :)
PS: I Love You All xoxo ~Haia_Miia xx


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: