Rozdział Ósmy
- Michael, daj spokój - Ashton podparł czoło dłońmi - nie najeżdżaj na niego, tylko dlatego że chce ci pomóc
- Pomóc? Nie bądź śmieszny. On chce mi wmówić, że Will mnie zdradza! - uderzyłem ręką w blat.
- Nie żebym był po czyjejś stronie ale... nie uważasz, że to dziwne iż Will zawsze ma jakąś wymówkę... wieczorami?
Zamknąłem oczy i westchnąłem. Może Luke i Ashton mają racje. Może nie powinienem od razu na niego krzyczeć. Ale... chyba każdy tak reaguje gdy ktoś powie że jego partner go zdradza.
- Tato... też mogę? - spytał Toby pokazując na butelkę z piwem. Ashton zaśmiał się i rozejrzał dookoła
- Łyka... tylko nie mów matce - powiedział i posadził sobie syna na kolanach, który już po chwili miał przy ustach gwint butelki
- Nie żebym się wtrącał w twoje metody wychowawcze ale... czy nie za wcześnie na piwo? Ostatecznie młody ma niecałe siedem lat
Toby odstawił butelkę i uśmiechnął się, a Ashton wzruszył ramionami.
- Mogę zostać przy rozmowie? - spytał chłopiec z nadzieją w oczach
Ashton spojrzał na mnie pytająco, na co ja skinąłem głową.
- Myślę, że tak - powiedział i uśmiechnął się - więc... co zamierzasz z Lukiem?
- Nie wiem... myślę, że nic. Tak jak chce, będzie się widywał z El, ale nic więcej
- Mówimy o wujku Luku? - wtrącił Toby na co skinąłem potwierdzająco głową i chwyciłem butelkę piwa. - czemu nic więcej?
- Sprawy z przeszłości. Zrobił coś złego, co mnie zraniło i mam uraz - zacząłem pić jeden z moich ulubionych napojów
- Ale ty go nadal kochasz - zachłysnąłem się piwem
- Co? - powiedziałem pomiędzy kaszlem
- Jak coś o nim mówimy, masz inny wyraz oczu i się uśmiechasz, tak samo kiedy leci w radiu jego piosenka. Mam sześć lat, ale to widzę. Nie jestem idiotą, moja mama i tata też nie. Widzimy to, ale oni boją się o tym powiedzieć bo nie chcą wzbudzać kłótni. El tak samo. Czemu nie możecie się spotkać i na spokojnie o tym wszystkim pogadać? Nic by się nie stało, a wręcz przeciwnie. Wujek... weź się w garść i nie zachowuj się jak nastolatka.
Poczułem jak opada mi szczęka. Spojrzałem na Ashtona. Patrzył na swoje dziecko z dumą i zdziwieniem.
***
Leżałam w salonie i patrzyłam w telewizor. Nagle mój wzrok padł na książkę, która leżała na półce. Wstałam z kanapy i wzięłam ją do ręki. Kiedy się przyjrzałam, zauważyłam że to nie książka tylko album.
Usiadłam z nim na kanapie i otworzyłam go. Nie pytałam o pozwolenie, bo wiem że będąc u Hemmingsów, jestem u siebie i nie mam się o co martwić. Spojrzałam na pierwszą stronę. Pierwszym zdjęciem, było zdjęcie mojego taty siedzącego w siadzie skrzyżnym przed laptopem, a ja siedziałam między jego nogami. Na innym zdjęciu był Luke, który trzymał mnie na rękach i prawdopodobnie dawał mi buziaka na pożegnanie.
Przejechałam kilka stron. Na tym zdjęciu tata i Luke się całowali. Byli szczęśliwi. Byli razem. Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na datę. Było to parę miesięcy przed wyjazdem Luka do LA.
- El, co oglądasz? - usłyszałam głos Luka i szybko zamknęłam album
- Nic... a powinnam coś obejrzeć?
Blondyn usiadł obok mnie, przez co szybko schowałam za siebie album
- El... co chowasz? - nie odpowiedziałam - El. Zadałem ci pytanie
westchnęłam i dałam Lukowi album
- Czemu nigdy mi go nie pokazywałeś?
Chłopak otworzył album na przypadkowej stronie. Spojrzałam na nią. Było tam zdjęcie z trasy po Australii. Tata spał na ramieniu Luke. Prawdopodobnie było to po jakiejś imprezie.
- Ponieważ... boli mnie kiedy oglądam te zdjęcia - przejechał dłonią po folii, która chroniła zdjęcia - ale uwielbiam je oglądać... to był mój najlepszy czas
- Możemy go obejrzeć? - spytałam - razem...
- Jeśli chcesz...
- Pamiętasz każdą sytuację z zdjęć?
- Każdą - powiedział z uśmiechem
***
Wpatrywałem się w Tobyego przez około pół godziny. Aż dziwne że mu się to nie znudziło i sobie nie poszedł. Skąd ten mały miał te mądrości i zdolności?!
- Toby... jak ty to... - zacząłem
- Jestem inteligentny. Tak mówi mama, wujek Calum, wujek Luke i babcia - urwał - pogadasz z nim? Bez kłótni?
- Mogę...
- Obiecujesz?
- Toby...
- Obiecujesz? Może Luke miał ważne powody. Nie możesz go skreślać przez parę głupich błędów!
Westchnąłem i spuściłem głowę. Uniosłem jednak wzrok na młodego Irwina i uśmiechnąłem się lekko.
- Obiecuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top