Rozdział Jedenasty

- Która jest godzina? - spytałam odpychając delikatnie cało Troya od swojego

- Nie wiem, chyba około dwudziestej , czemu pytasz? - chłopak uśmiechał się i przeczesał palcami swoje blond włosy

- Nic... dziwię się, że tata jeszcze nie dzwonił

- Mówiłam, że napisał ci SMSa że nie wie kiedy będzie

- Tak... ale Luke też nie dzwonił ani nie pisał.. myślisz, że powinnam do niego zadzwonić, czy coś?

- Myślę, że nie... daj im jeszcze trochę czasu, a jak się nie odezwą to zostaniesz u mnie - powiedział z uśmiechem. Spojrzałam w jego szaro-zielone oczy i skinęłam potwierdzająco głową - czyli mamy jeszcze trochę czasu?

- Dopóki twoi rodzice nie przyjdą - odpowiedziałam z uśmiechem

- O to bym się nie martwił - powiedział po czym złączył nasze usta

*

Położyłem Michaela na kurtce którą uprzednio położyłem na piasku. Po raz kolejny pokazał swoją inteligencję, kiedy to upił się wiedząc że jakoś trzeba wrócić do domu. Normalnie mógłbym nas odwieść ale też piłem. Nie tyle co Michael, ale też, więc nie chciałem ryzykować. 

Usiadłem obok chłopaka i spojrzałem na niebo. Słońce chowało się już za horyzontem, rozświetlając niebo na pomarańczowo i czerwono. Fale średniej wielkości rozbijały się o brzeg i falochrony. Przysunąłem się bliżej Michaela i położyłem jego głowę na moich kolanach, po czym zacząłem bawić się jego włosami, których swoją drogą było coraz mniej. Uśmiechnąłem się i pocałowałem tego łysego kotka w skroń. Tęskniłem za nim. Nawet nie wie jak bardzo mi go brakowało. Jego głosu, dotyku, widoku... zdjęcia to nie to samo. Filmiki na instagramie też nie. Nic nie równa się z słyszeniem czy widzeniem na żywo osoby którą kochany. Nic nie zastąpi tego uczucia, kiedy wiesz, że owa osoba jest parę metrów od ciebie, lub gdy wiesz, że w każdej chwili ona może na ciebie spojrzeć, albo... kiedy słyszysz jej głos. Ten głos, który potrafi sprawić, że wszystkie twoje obawy odejdą w zapomnienie, sprawić, że wszystko co cię otacza się nie liczy. Liczy się wtedy tylko ta osoba. Tylko ona.

Poczułem wibracje w kieszeni spodni, więc szybko wyjąłem telefon i odebrałem połączenie uprzednio patrząc na wyświetlacz aby dowiedzieć się kto dzwoni.

- Co się stało El? - spytałem cicho

- Gdzie jesteś?! Wiesz jak ja się boję?! Nie dzwonisz ani ty, ani tata! - krzyczała dziewczynka

- Jesteśmy na plaży... spokojnie

- Spoko.. jak to na plaży?!

- No... byliśmy grać na automatach, zjeść coś... i w ogóle...

- Czekaj... byliście na randce?

- Można to tak chyba nazwać - uśmiechałem się - a ty gdzie jesteś? U mnie, u Irwinów czy u siebie?

- Ym... u Troya... muszę już kończyć... tylko wróćcie w miarę wcześnie - El rozłączyła się, a ja wsadziłem telefon do kieszeni. 

Lekki lecz zimny wiatr wpadł na twarz moją jak i Michaela. Zdjąłem bluzę i przykryłem nią Clifforda żeby nie zmarzł i się nie rozchorował. Uśmiechnąłem się kiedy usłyszałem, że ten cicho pochrapuje. Zawsze lubiłem tego słuchać, prawie tak bardzo jak lubiłem patrzeć jak śpi z lekko rozchylonymi ustami. Był to najsłodszy widok na świecie.

*

Obudziłem się na plaży, leżałem na nogach Hemmingsa, a okryty byłem jego bluzą. Usiadłem i poprawiłem bluzę na ramionach po czym wstałem i wyjąłem telefon z kieszeni. Było pięć po drugiej nad ranem. Podszedłem bardziej do wody, która była nad wyraz spokojna i spojrzałem w dal. Jedyny dźwięk jaki się dało tu słyszeć był to szum wody przede mną. Fale leniwie wlewały się na brzeg po to żeby zaraz z niego zejść. W wodzie niewyraźnie odbijał się księżyc i parę gwiazd. Uśmiechnąłem się i wróciłem na moje miejsce obok Luka... chwila... to brzmi dziwnie; ' moje miejsce obok Luka ' to tak jakby moje miejsce na świecie było przy nim...

Usiadłem obok chłopaka po czym położyłem się i przytuliłem go delikatnie.

   Obudziłem się i spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Było piętnaście po siódmej. Wstałem z ziemi i przeciągnąłem się po czym podszedłem bliżej oceanu. Spojrzałem na już mniej spokojne morze. Fale były nieco większe i szybciej obijały się o brzeg. Nagle poczułem jak ktoś dotyka mojej dłoni.

- I jak się spało? - usłyszałem głos blondyna

- W sumie... to dobrze - powiedziałem z uśmiechem

- Między nami ok? - spytał

- Tak... między nami jest ok - powiedziałem po czym go objąłem.

______

I Love You All xx ~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: