Rozdział Dwudziesty Pierwszy

- Zawsze miałam go za dupka - powiedziała El wbijając widelczyk w kawałek ciasta czekoladowego

- El, twój tata cierpi. Nie możesz go wesprzeć? - spytałem po czym westchnąłem

- Owszem. Mogę - spojrzała na mnie - ale jak my mu mówiliśmy, że jest zdradzany i że jego chłoptaś to dupek, to nam nie wierzył i..

- El! - przerwałem jej

- No co?

- Nic... zjedz i idziemy

- Gdzie?

- Nie chcesz pochodzić po galerii? Albo przejść się na spacer?

- A może być i to i to? - dziewczyna uśmiechnęła się

Odwzajemniłem uśmiech i wziąłem łyk kawy. Tak bardzo szkoda mi Michaela. Z drugiej strony, mówiliśmy mu jak jest, a on nam nie wierzył. Nie chcę być wredny ale... gdyby nas posłuchał byłoby inaczej, ok? Teraz by tak nie cierpiał, i wszystko byłoby dobrze. Ale niee, Michael musi wiedzieć swoje, i nie wierzyć innym. Bo jego racje są najlepsze i najcudowniejsze. No.. wcale nie, i teraz to widać. Nie mówię, że ma być moim pieskiem  i robić i wierzyć, we wszystko co mu powiem, ale jestem jego przyjacielem do cholery, to chyba jasne, że nie chciałbym mu zaszkodzić w żaden sposób. Kocham go.

  Kiedy El zjadła swój kawałek ciasta (i pół mojego) poszliśmy się przejść po galerii i pooglądać co ciekawego jest w sklepach. Później poszliśmy na spacer. W sumie to nie wiedzieliśmy gdzie idziemy. Po prostu szliśmy przed siebie. Najpierw w ciszy, a później zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Trochę o jej szkole, trochę o jej chłopaku, o znajomych... takie tam standardowe rzeczy.

- Dlaczego już nie starasz się o tatę - zapytała nagle

- Co? - spytałem zaskoczony

- No.. dlaczego już nie starasz się o tatę - powtórzyła pytanie

- Ponieważ wszystko co dla niego robię jest bezcelowe, i bez sensu. Nie ważne co robię, to i tak jest bezcelowe. Nie działa. Twój ojciec mnie już nie kocha, i będziemy co najwyżej przyjaciółmi - spojrzałem na dziewczynę, która zawiedziona moją odpowiedzią, spuściła wzrok -  El.. mnie też to boli, ale nic Ci na to nie poradzę.

- Dlaczego wtedy wyjechałeś? Gdyby nie to, dalej bylibyście razem

- Wyjechałem za marzeniami. I jak sama wiesz.. nic nie dzieje się bez przyczyny. Tak. Wyjechałem... ale nie było dnia abym o Was nie myślał. Moje koncerty zawsze były grane z myślą o Was. Co jakiś czas nawet mówiłem, że koncert dedykuje ważnej osobie w moim życiu, oraz jej dziecku. Michael tego nie wie, bo nie był na nich,ani ich nie oglądał ale..

- Ja wiem -przerwała mi El, a ja spojrzałem na nią lekko zdezorientowany. - wiem, że były dla nas. Ja je oglądałam.

- Jak? Przecież Michael..

- Myślałeś, że Ashton da mi o tobie zapomnieć? Cały czas on i Calum coś o tobie wspominali. Bylebym miała jakiś twój zarys gdzieś w głowie i sercu.

- Ja.. nie wiedziałem...

- Wiem, że nie wiedziałeś. Nie wiedziałeś, bo to była tajemnica

- Dlaczego?

- Ojciec by ich rozszarpał gdyby się dowiedział - powiedziała El i przytuliła mnie na co ja uśmiechnąłem się jak głupi, a kiedy już mnie puściła cicho zachichotała 

Czyli.. Michael nie chciał mnie znać, i nie chciał aby El mnie pamiętała, ale Ashton i Calum wiedząc ile ona dla mnie znaczy, nie dali jej o mnie zapomnieć... to ją najlepsi przyjaciele jakich mogłem sobie wymarzyć


___________
Witam Witam.
Oto nowy rozdział.Dość krótki, ale ważne, że jest.
To taki.. mini.. prezent(?)ode mnie na święta
Oraz próba zaproszenia Was na moje nowe ff, które pojawi się już niebawem(nie jest o 5SOS)
Tak, więc standardowo: Swoją opinię możecie mi zostawić w komentarzu, na dole (to baaardzo motywuje )
PS: I love You All ~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: